-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-11-29
Alan Rickman jest jednym z moich najulubieńszych aktorów, nie mogłam zatem przejść obojętnie obok jego dzienników wydanych nakładem @wydawnictwo_poznanskie .
Alan Rickman prowadził dzienniki doraźnie w latach 70. i 80. Od 1993 do końca życia pisał je już regularnie.
Mam mieszane uczucia po lekturze. Z jednej strony czuję lekki zawód, bo są to jednak tylko dzienniki, w których autor głównie zapisywał terminy spotkań i wizyt. Pomimo tego, że są to tylko dzienniki, są one samie w sobie niezwykłe - tak, jak niezwykłą osobowością był Alan. Nie ma zbyt wiele głębszych przemyśleń, wrażeń, emocji - te trzeba sobie umiejętnie poszukać samemu. Jak sam Rickman pisze :"Mogę tylko liczyć na to, że kiedy znów zajrzę do dzienników z lat 90., będę w stanie sobie przypomnieć wszystkie szczegóły i spostrzeżenia ukryte między bezpiecznie sformułowanymi wierszami".
Alan Rickman to była dla mnie czysta energia, blask, talent, wielkoduszność, cynizm, inteligencja, mądrość, sarkazm, zabawa, tempo, uczciwość, wrażliwość, gust, porządek, dyscyplina, zaangażowanie, stałe i niezmienne uczucia. To człowiek, który miał "aktorską zwierzynę w duszy".
Jego dzienniki to świadectwo ogromnej wrażliwości, pasji, obcowania ze sztuką, filmami, książkami, przedstawieniami, spotkania ze znajomymi w restauracjach i domu. To zawoalowany pasjonat polityki, sportu, dobrego jedzenia i uważnej gry aktorskiej. Z prawdziwą przyjemnością przeczesywałam teksty po to, by wyłapać przezabawne uwagi, nafaszerowane cynizmem oraz stoickim i czarnym humorem, przebłyski odczuć, irytacji czy gwałtowne krótkie wyrzuty emocji.
Ilość sławnych nazwisk, jakie się przewinęły może przyprawić o ból głowy. Dzienniki przybliżają "zakulisowo" obawy i dylematy reżyserskie oraz to, jak filmy z fabularnych arcydzieł stają się kasowymi produkcjami napędzającymi biznes. Jest mnóstwo refleksji Alana po obejrzeniu wielu dzisiaj już kultowych filmów, m.in."Forrest Gump", "Pulp fiction", "Angielski pacjent" , "Donnie Brasco", "Buntownik z wyboru" , "Mamma mia!" , "Utalentowany pan Ripley", "American Beaty" - nie ze wszystkimi się zgadzam.
Autor pozwala sobie na drobne i trafne dygresje nt. aktorów i reżyserów, z którymi współpracował, m.in. Emmy Thomson, Johnny'ego Deepa, Kate Winslet czy Ralpha Fiennes'a.
Oczami Alana śledzimy tragiczną śmierć księżnej Diany, Heatha Ledgera, atak na World Trade Center, emocje z planu kręcenia siedmiu części "Harrego Pottera" czy innych filmów, gdzie jest aktorem bądź reżyserem.
Dużo tu jest o przyjaźni, o śmierci wśród znajomych i cenionych, o ocenianiu aktorstwa i aktorów, o godnym radzeniu sobie z agresywnym rakiem prostaty, a potem o przegranej walce z rakiem trzustki. Karty dzienników nieustannie filtrują przelotne napomknienia o Rimie, które dają świadectwo ogromnego oddania i miłości do niej. Cudowne są ich stale pielęgnowanie rytuały, jak urodziny, sylwestrowe wyjazdy, święta, wspólne kupowanie prezentów czy gotowanie.
Zadziwiło mnie tempo i tryb jego życia. Widać, że kochał życie, starał się brać garściami je całe, kochał delektować się pięknem, pielęgnował i doceniał relacje.
Po lekturze - mimo, że to nadal tylko dzienniki Rickmana - jakoś ciężko mi się posklejać w funkcjonującą sprawnie całość. Alan to nieodżałowana strata dla świata. To już 8 lat, kiedy już nie ma między nami tak wrażliwego człowieka i wytrawnego aktora. Nadal i wciąż pozostaje smutek...
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Alan Rickman jest jednym z moich najulubieńszych aktorów, nie mogłam zatem przejść obojętnie obok jego dzienników wydanych nakładem @wydawnictwo_poznanskie .
Alan Rickman prowadził dzienniki doraźnie w latach 70. i 80. Od 1993 do końca życia pisał je już regularnie.
Mam mieszane uczucia po lekturze. Z jednej strony czuję lekki zawód, bo są to jednak tylko dzienniki, w...
Po emocjonalnie-kompletnej i bardzo mi bliskiej lekturze "Chłopek" Joanny Kuciel - Frydryszak sięgnęłam po lekturę uzupełniającą wiedzę o naszych korzeniach Marty Strzeleckiej "Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami".
Nie ukrywam, że książka mnie nieco rozczarowała, a na pewno solidnie wynudziła...
Nie wiem, czy wynika to stąd, że jednak losy wiejskich kobiet są mi bliższe, jako że wywodzę się z chłopskiej rodziny, czy może jednak dlatego, że książka o ziemiankach jest nieporównywalnie słabiej napisana; bez wyrazu, płasko i mdło - nie niesie ze sobą ładunku emocjonalnego. Warsztat literacki autorki poprawny, chociaż uważam, że układ rozdziałów jest mało przemyślany, chaotyczny i znajduje się tutaj mnóstwo powtórzeń.
Spodziewałam się ciekawego materiału na tematy, które w zasadzie od książki "Służące do wszystkiego" Joanny Kuciel - Frydryszak stały się "modne". I dobrze! To wcale nie są tak odległe czasy, a świadomość naszego pochodzenia i naszej historii jako czynnik zrozumienia naszej mentalności to podstawa.
Dzięki takim spiritus movens odnajdujemy naszą przeszłość i zdajemy sobie z niej sprawę.
Książka "Ziemianki" to reportaż działającej prężnie w latach 1910-1936 Szkoły Ziemianek w Nałęczowie. Marta Strzelecka skupia się na paniach dworskich stawiających sobie duże wyzwania płynące z misji i obowiązków wobec społeczeństwa. Opowiada historię tych ziemianek, które zakładały szkoły i organizowały kursy dla dziewcząt ze wsi. To one stawiają sobie za cel edukowanie i mentalne przewodnictwo chłopkom, a przy okazji pozostają dobrymi żonami wspierającymi mężów i kobietami perfekcyjnie prowadzącymi dom i obejście. Dobre panie z dworu były troskliwe, pobożne, pracowite i przedsiębiorcze. Przyjmowały role wychowawczyń, dobrodziejek i nauczycielek. Zależało im na odcinaniu się od obrazów kobiet powierzchownych, ukrytych w cieniu mężczyzn. Chociaż nie miały stawiać na pierwszym miejscu drogi zawodowej albo pasji, to w swoich działaniach powoli tworzyły zalążki emancypacji oraz próby wyzwolenia się spod patriarchatu.
W okresie po I wojnie światowej, jako wdowy, opiekunki pokiereszowanych psychicznie mężów wracających z wojny i stare panny musiały wejść w rolę głów swoich rodzin.
Dużym atutem publikacji jest przepiękny reportaż zachowanych zdjęć uczennic Szkoły Ziemianek z Nałęczowa autorstwa Zbigniewa Czarnkowskiego oraz Feliksa Soczko. Dzisiaj można podziwiać szklane negatywy tych historycznych pamiątek w archiwum Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
"Ziemianki" jako lektura uzupełniająca naszą wiedzę o solidarnym wysiłku kobiet ponad podziałami społecznymi, któremu przyświecała idea wyprzedzająca ówczesne czasy jest bardzo ważna.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Po emocjonalnie-kompletnej i bardzo mi bliskiej lekturze "Chłopek" Joanny Kuciel - Frydryszak sięgnęłam po lekturę uzupełniającą wiedzę o naszych korzeniach Marty Strzeleckiej "Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami".
Nie ukrywam, że książka mnie nieco rozczarowała, a na pewno solidnie wynudziła...
Nie wiem, czy wynika to stąd, że jednak losy wiejskich kobiet są...
2023-11-03
"Cieszę się, że moja mama umarła", pomimo kontrowersyjnego, ekscentrycznego i osobliwie intrygującego tytułu jest bardzo ważną książką.
Jenette McCurdy ma fantastycznie lekkie pióro, ale myślę też, że na wyróżnienie zasługuje tłumaczka Magdalena Moltzan-Małkowska.
Pierwsza refleksja po błyskawicznie przeczytanej autobiografii amerykańskiej aktorki to... smutek. Ogromny smutek.
Niewątpliwie książka otwiera oczy na prawdziwe oblicze showbiznesu, zdobyty status gwiazdy, dorastanie pod duża presją i toksyczne relacje z matką.
Na Jennette od dziecka spoczywała ogromna odpowiedzialność, ciągłe udowadnianie miłości do matki, spełnianie oczekiwań matki, realizowanie niespełnionych ambicji matki, uległość wobec niej ze strachu, by nie stracić miłości, aprobaty, akceptacji, nadopiekuńczość przeradzającą się w obsesję, narzucona zależność od matki.
Wszystko to sprawiło, że Jennette stała się złamaną psychicznie osobą dysfunkcyjną z niską samooceną, skarlałą emocjonalnie, żyjącą w ciągłym strachu i nieustającym napięciu.
Głęboko zakorzenione schematy autodestrukcyjne sprawiły, że zaczęła mieć zaburzenia odżywiania, anoreksję, bulimię, problemy z alkoholem, lęk przed odrzuceniem, filofobię, niską samoocenę i depresję.
Matki się idealizuje. Matki to pierwsze idolki swoich dzieci. Dla dzieci matki są prawdziwymi heroskami w starciu z życiem. To one kształtują swoje dzieci i to jak to zrobią, rzutuje na dalsze życie dzieci.
"Cieszę się, że moja mama umarła" to autentyczny przekrój uczuć aktorki. Widać tutaj prawdziwie szczere emocje. Bunt, złość, żal, gorycz, rozpacz, rozczarowanie, zniechęcenie, strach, marazm, zagubienie. Ale widać też rodzącą się świadomość swego stanu psychicznego i chęć oraz wolę walki o siebie. I to jest budujące.
Bardzo poruszająca książka... Bardzo.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Cieszę się, że moja mama umarła", pomimo kontrowersyjnego, ekscentrycznego i osobliwie intrygującego tytułu jest bardzo ważną książką.
Jenette McCurdy ma fantastycznie lekkie pióro, ale myślę też, że na wyróżnienie zasługuje tłumaczka Magdalena Moltzan-Małkowska.
Pierwsza refleksja po błyskawicznie przeczytanej autobiografii amerykańskiej aktorki to... smutek. Ogromny...
2023-10-11
Tej lektury sama sobie pewnie bym nie wybrała, ale organizacja Dyskusyjnego Klubu Książki skłania do wychodzenia poza własną strefę komfortu. I do robienia czasami pewnych rzeczy wbrew sobie.
Dużym plusem tej wątpliwej jakości publikacji jest to, że dzięki niej rozgorzała niesamowicie intensywna, wartościowa i niepowtarzalna dyskusja wśród Uczestników Klubu przy bibliotece, w której pracuję.
Wrócę do przemyśleń stricte związanych z tą publikacją. Miriam (Maria) Synger momentami zaciekawiała mnie, z rzadka ujmowała rozważaniami (głównie tymi nt. bycia matką) i sprawiła, że się z nią solidaryzowałam. Częściej jednak była irytującym narratorem pokpiwającym sobie niezbyt taktownie z pytających. Znamy powiedzenie : "Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi". I tak! Nie ma głupich pytań, bo temat żydowskiej kultury i obyczajowości jest wciąż dla wielu dość egzotyczny, a niektóre formy tradycji, zasad postępowania i świąt wśród ortodoksów nadal i wciąż pozostają sferą tabu dla gojów. Pisarka nie powinna się irytować pytaniami, zwłaszcza kiedy postanowiła przyjąć rolę "ambasadorki" krzewiącej wiedzę nt. żydowskiej kultury i judaizmu.
Momentami łapałam się na tym, że wolałabym, aby Synger poprzestała na swoich filozoficznych przemyśleniach związanych z macierzyństwem i wychowywaniem dzieci. W żadnym razie nie można polegać na jej wyjaśnieniach związanych z judaizmem. Wielokrotnie wprowadza w błąd. Jaskrawym przykładem niech będzie omówienie kwestii koszerności czy obrzezania (i mam tutaj na myśli czysto biologiczne konsekwencje - odczuwania bólu przez zwierzęta w przypadku pierwszego, a absurdalne choroby w przypadku niewykonania drugiego!). Wiele kwestii umniejsza, a z jej postawy biją wielorakie sprzeczności, np. Tora spisana kilka tysięcy lat temu jest dla niej aktualna, ale Hymn polski liczący sobie 200 lat już nie - w opinii pani Synger jest zbyt mocno przestarzały, mało przyjazny i brakuje mu subtelności.
Początek lektury był bardzo obiecujący, ale im bardziej i dalej wgryzałam się w treść, tym mocniej na powierzchnię wypływało zarozumialstwo, dufność, schematy myślowe odbierające treści pełnię i rażąco błędna merytoryka.
Miałam nieodparte wrażenie, że treść książki powstawała "na siłę", a w niektórych momentach sama pisarka starała także siebie przekonać do swych racji.
Niemniej jednak w pamięci pozostanie:
- próba oswojenia mnie jako Czytelniczki z odmiennościami,
- definitywne wyjaśnienie, że wypowiedzenie słowa "Żyd" nie ma absolutnie wydźwięku pejoratywnego,
- piękny zwyczaj błogosławienia jedzenia słowami dziękczynienia, który uczy chwili zadumy i docenienia tego, co się ma,
- to co nasze, nie znaczy, że jest automatycznie uniwersalne. Nie ma w judauzmie żydowskiej Gwiazdki, Chrztu św., mszy św. czy różańca, itd.
Książka, pomimo wielu wad, zmusza do refleksji oraz pokazuje inną stronę ortodoksji. Prześladuje mnie jednak nadal pytanie: w jakim celu ta książka powstała? Chyba najbardziej udanie wyszło właśnie pokazanie poglądów autorki, ale ogólna jej antypatia względem polskich tradycji i obyczajów sprowadza się do tego, że książka jest najlepszym przepisem jak żydofilów nauczyć antysemityzmu. Niestety.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Tej lektury sama sobie pewnie bym nie wybrała, ale organizacja Dyskusyjnego Klubu Książki skłania do wychodzenia poza własną strefę komfortu. I do robienia czasami pewnych rzeczy wbrew sobie.
Dużym plusem tej wątpliwej jakości publikacji jest to, że dzięki niej rozgorzała niesamowicie intensywna, wartościowa i niepowtarzalna dyskusja wśród Uczestników Klubu przy bibliotece,...
2023-09-02
Pamiętam jeszcze z czasów liceum, kiedy zaczytywałam się w wierszach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i kiedy dowiedziałam się, że zginął w wieku 23 lat w Powstaniu Warszawskim. To odkrycie było jak cios, co odbiera dech, jak grom z nieba, jak błysk świadomości, że przekroczyłam już granicę dorosłości i nie ma odwrotu. Poczułam wówczas nieukojony żal, z którego okruchów do dziś trudno mi się otrząsnąć. Wtedy po raz pierwszy świadomie i namacalnie poczułam bezsens wojny. Poruszała mnie i wstrząsnęła do głębi delikatność poezji Baczyńskiego, utracona na zawsze młodość, witalność, przepadłe marzenia, nienapisane już więcej wiersze absurdalnie zestawione z krwią, strachem, pożogą, śmiercią, ostatecznością.
Katarzyna Zyskowska opowiada tragiczną historię Baczyńskiego rozpisaną na trzy serca, ponieważ ukształtowały go - jako człowieka i poetę - miłości do dwóch kobiet: Basi i matki. Pisarka w przepiękny sposób opowiada o zaborczej miłości matki do syna; o absolutnej miłości Basi do męża; o rozdarciu Baczyńskiego względem pogodzenia tych dwóch wykluczających się uczuć do dwóch ukochanych kobiet jego życia. Opowieść klinuje się na obowiązku wobec ojczyzny i działalności konspiracyjnej poety.
Zyskowska opowiada o związanych krwawym węzłem miłości i śmierci. Pokazuje, że starali się oni życie przeżyć, jakby jutra miało nie być. Czerpali z niego chciwie garściami, łapczywie, na zapas. Taka namiastka szczęśliwości na tle najczarniejszym jakie może być.
Śmierć Baczyńskiego była bezsensowna i niepotrzebna jak całe Powstanie Warszawskie. Parafrazując Pigonia - temu "Tytanowi o sercu jak obłok" nie wolno było umrzeć zbyt wcześnie, bo nie można do wroga strzelać z brylantów. Krzysztof więcej zdziałałby piórem niż karabinem...
W tej książce jest ogromna siła słowa. O Baczyńskim nadal wiemy zbyt mało. Wiedza ta obija się pomiędzy powstańczą moralnością i obowiązkiem a pospieszną analizą kilku wierszy wepchniętych kantem w kanon lektur szkolnych. Katarzyna Zyskowska maluje przed nami obraz Baczyńskiego - człowieka o wielu rozterkach, osobistych demonach, tęsknotach, obawach, marzeniach, wypchniętego z prozaicznego życia w sam środek wojennej pożogi.
I to porusza najdotkliwiej..
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Pamiętam jeszcze z czasów liceum, kiedy zaczytywałam się w wierszach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i kiedy dowiedziałam się, że zginął w wieku 23 lat w Powstaniu Warszawskim. To odkrycie było jak cios, co odbiera dech, jak grom z nieba, jak błysk świadomości, że przekroczyłam już granicę dorosłości i nie ma odwrotu. Poczułam wówczas nieukojony żal, z którego okruchów do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-11
Ogromnie lubię razem z córeczkami serię "Mali WIELCY" autorstwa Isabel Sanchez Vegara z przepięknymi ilustracjami Melissy Lee Johnson.
Pisarka w bardzo subtelny i frapujący sposób potrafi opowiedzieć o niezwykłych historiach wybitnych osób: artystów, odkrywców, myślicieli, polityków, uczonych. Historie te sięgają czasów dzieciństwa znanych i zasłużonych. I może właśnie dlatego historie te stają się bliskie sercu, warte i godne zapamiętania?
"Królowa Elżbieta" to kolejny tom cyklu. Opowiada o małej Lilibet marzącej o spokojnym życiu na wsi, kochającej psy, konie, a przede wszystkim swoją rodzinę.
Pół roku po śmierci ukochanego ojca, 2 czerwca 1953 Elżbieta (w wieku 27 lat) została koronowana na królową Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Głowę Wspólnoty Narodów, przyjmując wszystkie związane z tym obowiązki. Przez siedem dekad rządziła niestrudzenie brytyjską monarchią, pozostawiając olbrzymie dziedzictwo. Wysoko ceniona, podziwiana i szanowana stanowi symbol kobiety wyjątkowej, nieprzeciętnej i silnej, która stawiała zawsze na pierwszym miejscu służbę swojemu krajowi i narodowi.
Świetnie napisana biografia wybitnej niezłomnej kobiety, którą z powodzeniem mogą czytać najmłodsi, chcący poszerzać swoją wiedzę o świecie i sławnych ludziach. Książki z tej serii stanowią inspirację dla najmłodszych w dążeniu do celów i spełnieniu życiowych marzeń.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Ogromnie lubię razem z córeczkami serię "Mali WIELCY" autorstwa Isabel Sanchez Vegara z przepięknymi ilustracjami Melissy Lee Johnson.
Pisarka w bardzo subtelny i frapujący sposób potrafi opowiedzieć o niezwykłych historiach wybitnych osób: artystów, odkrywców, myślicieli, polityków, uczonych. Historie te sięgają czasów dzieciństwa znanych i zasłużonych. I może właśnie...
2023-07-26
Mario Livio, astrofizyk i popularyzator nauki, podjął się napisania biografii Galileusza, ponieważ twórca nowożytnej astronomii i astrofizyki od zawsze go fascynował. Ponadto Galileusz jest symbolem walki o intelektualną wolność. Zadziwiające jest to, że jest to temat po 400 latach nadal mocno aktualny.
Autor od samego początku pisze schludnie i rzetelnie. Książka ta nie jest zbyt długa i na szczęście pozbawiona nadmiaru często zbędnych szczegółów. Napisana przystępnie jest publikacją... poprawną. Dla mnie zabrakło czynnika zapewniającego rozbudzenie ciekawości i całkowite wciągnięcie w świat tego fascynującego człowieka. Było akuratnie, bez polotu i... nudno. Livio wyczerpująco zawarł wiedzę i informacje nt. życia i pracy Galileusza, ale podał ją w mało atrakcyjnej formie przekazu.
Pragnę jednak zaznaczyć, że ogromne wrażenie wywarł na mnie sam proces Galileusza. Byłam w stanie sobie wyobrazić, jak ogromny ból musiał czuć ten uczony, kiedy klęczał i z pokorą wyrzekał się teorii heliocentrycznej. Jego historia to znakomity przykład uzmysłowienia sobie znaczenia wolności myśli. Jednocześnie mimowolnie nasunęła mi się myśl porównawcza, że chrześcijaństwo z inkwizycją na czele to rodzaj władzy totalitarnej kontrolującej ówczesną wolność słowa, myśli, rządzącą społeczeństwem.
Oburzającym jest fakt, że dopiero papież Jan Paweł II w latach 90.otwarcie przyznał się w imieniu Kościoła do popełnianych błędów przez tę instytucję. A w 2014 papież Franciszek wydał w Papieskiej Akademii Nauk oświadczenie akceptujące Wielki Wybuch oraz ewolucję. Niestety, mimo oficjalnego stanowiska Kościoła, nadal borykamy się z dużą częścią społeczeństwa wierzącą w kreacjonizm czyli "inteligentny projekt", kiedy ewolucja jest już dawno potwierdzonym faktem. Podobnie jest z wiekiem Wszechświata, obecnie znanym z marginesem błędu mniejszym niż 10%. Mimo to, aż 38% Amerykanów jeszcze w 2017 roku wierzyło, że "Bóg stworzył ludzi w ich obecnej formie i w jednej chwili w ciągu ostatnich 10 tysięcy lat".
Tocząca się debata nt. zmian klimatu jest jeszcze gorsza. Aby uniknąć nieodwracalnych konsekwencji konieczna jest niezwłoczna reakcja, ale dzisiaj zaprzecza się zmianom klimatu. Związane jest to głównie z motywacjami politycznymi, finansowymi i religijnymi.
Z historii Galileusza płynie niebywale ważne przesłanie. I chociażby dlatego warto po tę książkę sięgnąć.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Mario Livio, astrofizyk i popularyzator nauki, podjął się napisania biografii Galileusza, ponieważ twórca nowożytnej astronomii i astrofizyki od zawsze go fascynował. Ponadto Galileusz jest symbolem walki o intelektualną wolność. Zadziwiające jest to, że jest to temat po 400 latach nadal mocno aktualny.
Autor od samego początku pisze schludnie i rzetelnie. Książka ta nie...
2023-07-18
Już od samego początku Wojciech Orliński jest z nami szczery i przestrzega, że o Koperniku posiadamy zaskakująco niewiele informacji. "To o czym on pisze na tych przeszło 400 stronach?" - w pierwszej chwili pomyślałam sobie poirytowana.
Ha! Nie sądziłam, że z tak niewielu skąpych informacji (zwłaszcza z okresu młodości naszego astronoma) Wojciech Orliński wysmaży tak wciągającą i absorbującą rzecz!
Nawet, jeśli coś bywało niejasne, to Orliński z prawdziwie dziennikarskim zacięciem przedstawiał zaskakująco trafne wnioski; Analizował szerokie tło historyczne, przenikliwie dedukował, zmyślnie wiązał fakty i przyjmował rozwiązania najbardziej proste, logiczne i naturalnie nasuwające się. Pokazał nam swój nieprzeciętny zmysł detektywistyczny oraz ogromny intelekt. Rozegrał historię życia Kopernika niczym kultowy Sherlock Holmes. Nie zapomniał przy tym, aby forma przekazu była przyjemna, wdzięczna i wciągająca. Oczarowana pochłaniałam kolejne rozdziały. A kiedy dobrnęłam do ostatniego rozdziału, poczułam smutek, że to już koniec tej wspaniałej przygody...
Z książki dowiemy się, że przewrotu kopernikańskiego nie byłoby, gdyby nie wojna polsko-krzyżacka. Poważnie!
Orliński roztacza przed naszymi oczami arenę rozgrywek wielkiej polityki, koniecznych wojen, spisków, intryg, szpiegostwa i być może romansu. Przy okazji uświadamia, że Kopernik pomimo pięciu wieków nas dzielących - jest zaskakująco nam bliski, na wskroś współczesny. Skromny i wrażliwy, ma swoje plany i marzenia, zobowiązania względem sponsorującego studia wuja, słabości, a przy tym konsekwentnie i z uporem dąży do celu.
Wspaniale też było uświadomić sobie, dlaczego Kopernik jednak jest Polakiem - z wyboru - i co w tamtych czasach go definiowało jako Polaka.
Nie omieszkam dodać, że "Kopernik. Rewolucje" jest przepięknie wydaną publikacją w twardej oprawie, która aż kipi od rycin, map i portretów.
To dobry przykład na to, że historia wcale nie musi być nudna, nużąca i nieatrakcyjna. Właśnie w takiej formie historie zapadają w pamięci i uświadamiają m.in. ówczesne postrzeganie narodowości, rozumowanie ekonomii, praw i zwyczajów. Jedna z lepszych książek historycznych, jakie dane mi było zgłębić!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Już od samego początku Wojciech Orliński jest z nami szczery i przestrzega, że o Koperniku posiadamy zaskakująco niewiele informacji. "To o czym on pisze na tych przeszło 400 stronach?" - w pierwszej chwili pomyślałam sobie poirytowana.
Ha! Nie sądziłam, że z tak niewielu skąpych informacji (zwłaszcza z okresu młodości naszego astronoma) Wojciech Orliński wysmaży tak...
2023-07-04
Książka "Kosmiczne dziewczyny" poświęcona jest żeńskiej części zespołów posyłających w kosmos promy i satelity, eksplorujących przestrzeń kosmiczną i zgłębiających około kosmiczne dziedziny nauki. Pięknie zilustrowana przez studentki i studentów London College of Communication przedstawia historie ponad 50 zdolnych i odważnych kobiet, które w różnych epokach miały swój niemały udział w misji posłania człowieka do gwiazd. Jako że mowa o dziedzinie tradycyjnie zdominowanej przez mężczyzn, niezmiernie ważne jest podkreślanie osiągnięć także kobiet i przypominanie, zwłaszcza młodym ludziom, że każdy może spełnić swoje marzenia. Kobiety z kart tej książki nie dały się powstrzymać ograniczeniom nakładanym przez społeczeństwo. Łączy je życiowa pasja, niezłomność i upór w dążeniu do celu oraz odwaga. Ich wspólnym mianownikiem jest motto, aby sięgać samego nieba... albo i wyżej.
Libby Jackson w przystępny sposób opisuje wybrane inżynierki, uczone, lekarki, prawniczki, techniczki, astronautki i przedstawicielki innych zawodów, które bezapelacyjnie przyczyniły się do rozwoju tej dziedziny nauki. Mnie szczególnie zachwyciły biografie:
💾Ady Lovelace - autorki pierwszego podręcznika programowania
🎈Jeannette Piccard - pierwszej kobiety w stratosferze
⛽Mary Sherman Morgan - jej paliwo wyniosło w kosmos pierwszego amerykańskiego satelitę
🚀Katherine Johnson - wyznaczyła tor ruchu statku kosmicznego
🪡"Little Old Ladies" z Waltham - "utkały" pamięć komputera pokładowego na potrzeby misji Apollo
🍛Rita Rapp - komponowała wszystkie posiłki spożywane przez kosmonautów
🧑🚀Szwaczki z ILC - uszyły ręcznie skafandry kosmiczne (za pomocą zwykłych maszyn do szycia!)
🔴Frances Westall - zawodowo bada najstarsze spośród poznanych dotąd skał i jest w zespole misji badawczej, której zadaniem będzie poszukiwanie życia pod powierzchnią Marsa.
Publikacja "Kosmiczne dziewczyny" jest bardzo inspirująca i udowadniająca, że granice poznania i odwagi mogą przesuwać również kobiety. Inteligencja i pracowitość nie mają płci.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Książka "Kosmiczne dziewczyny" poświęcona jest żeńskiej części zespołów posyłających w kosmos promy i satelity, eksplorujących przestrzeń kosmiczną i zgłębiających około kosmiczne dziedziny nauki. Pięknie zilustrowana przez studentki i studentów London College of Communication przedstawia historie ponad 50 zdolnych i odważnych kobiet, które w różnych epokach miały swój...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Stanisław Koper potrafi arcyciekawie przybliżyć nieformalną stronę życia osób znanych, poważanych i cenionych.
Wielce nietrafiony tytuł pozycji, spod znaku rymów częstochowskich - "Nobliści skandaliści" - rekompensuje niebywale wciągającym i błyskotliwym opowiadaniem o kontrowersyjnych zakulisach życia polskich noblistów.
Z łobuzerskim sznytem przybliża wszelkie limeryki, dramaty, smaczki, niuansiki i słabostki z życia Sienkiewicza, Curie-Skłodowskiej, Reymonta, Miłosza, Szymborskiej i mniej znanego Józefa Rotblata. Pisze o tym wszystkim, co z wiadomych powodów bywa przemilczane, a na pewno nie nagłaśniane.
Nie można jednak zarzucić autorowi braku taktu czy pogoni za tanią sensacją. Opisy biografii są wyważone, nieubarwiane i szczere, a opisywani Nobliści zyskują ludzkie oblicza.
Szczególnie poruszyła mnie biografia Sienkiewicza. Może gdyby nie wszelkie przeciwności losu i zawody miłosne, to wcale nie pozostałaby po nim tak bogata spuścizna literacka?
Oburzyło mnie zaś postępowanie Miłosza. Do jego pisaniny nigdy nie czułam mięty, a poznając jego biografię stwierdzam, że był człowiekiem o moralności - żadnej.
Z czułością i poczuciem humoru Koper wybornie opisał życie Szymborskiej.
O Rotblacie nic nie wiedziałam i czuję ogromną wdzięczność do autora za opisanie jego życie i pracy, zwłaszcza tej na rzecz pokoju na świecie.
Mam lekki wyrzut do autora o to, że przystosował cytaty do współczesnej maniery językowej. Może i czyta się płynnie, ale mi to nie przypadło do gustu. Wolę czytać listy w oryginale. Nie uważam za istotne dokonywać ich korekt. Wszak jesteśmy w stanie zrozumieć język sprzed wieku, dodatkowo wczuwając się w ówcześnie panujące normy i konwenanse.
Wprowadzenie form per "Pan/Pani" moim zdaniem również było chybionym zabiegiem. I takie np. sformułowanie "Pan Henryk" umniejszało naturalność publikacji.
Te moje mizerne odczucia w żadnym razie nie wpłynęły na całokształt odbioru, zaaferowania podczas czytania i jakości publikacji. Warto przeczytać, a czyta się iście wybornie!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Stanisław Koper potrafi arcyciekawie przybliżyć nieformalną stronę życia osób znanych, poważanych i cenionych.
Wielce nietrafiony tytuł pozycji, spod znaku rymów częstochowskich - "Nobliści skandaliści" - rekompensuje niebywale wciągającym i błyskotliwym opowiadaniem o kontrowersyjnych zakulisach życia polskich noblistów.
Z łobuzerskim sznytem przybliża wszelkie limeryki,...
2023-06-19
Nigdy nie posądziłabym siebie o tak karygodne wścibstwo, ale jeśli chodzi o "niewyretuszowane" biografie polskich autorów lektur szkolnych - wplątałam się po same uszy i jak opętana pochłonęłam "Sekretne życie... " na jednym tchu!
Z czasów szkolnych mam przed oczami poważne, surowe, odarte z uczuć i emocji, posągowe portrety naszych rodzimych pisarzy i poetów. Tymczasem historyk Sławomir Koper przytacza liczne słabości, nieskromne namiętności, podłe nałogi, działania bez opamiętania i życiowe problemy niosących kaganek oświaty Polaków.
Niektóre "rewelacje" znałam, ale zdecydowana większość była dla mnie nowa, zdumiewająca i uzmysławiająca jedną ważną rzecz - pisarze to osoby z krwi i kości, z ludzkimi uczuciami, pełni wewnętrznych rozterek i dylematów moralnych, szukający szczęścia, popełniający życiowe błędy.
(Uwaga! Spoilery. Jeśli chcecie pozostać w błogiej nieświadomości, radzę poniższy akapit pominąć).
Z publikacji dowiemy się, że Adam Mickiewicz był wierny pewnej sekcie. Fanatycznie zaślepiony, uległy i posłuszny, o twórcy sekty - Towiańskim - wyrażał się "mój Pan i Mistrz". Ponadto żył pod jednym dachem z żoną i kochanką. Aleksandrze Fredro daleko było do pruderyjności. Ten "świeżo upieczony" hrabia słynął z takich utworów jak np. "Sztuka jebania jako Sztuka obłapiania".
Eliza Orzeszkowa była kochliwa ponad miarę, a Maria Konopnicka zbyt niezależna na ówczesne czasy, co niosło ze sobą niebywałe konsekwencje.
Stanisław Wyspiański miał kiłę i był pracoholikiem. Alkoholikiem zaś był Konstanty Ildefons Gałczyński. Edward Stachura, cierpiący na cyklofrenię (patologiczna zmiana nastrojów), uzależniony był od hazardu. Maria Dąbrowska była biseksualna. W życiu Henryka Sienkiewicza istotną rolę odegrało pięć Marii. Bolesław Prus miał agorafobię, gefyrofobię (panicznie bał się przekraczać mosty) oraz brontofobię (lęk przed burzą i piorunami). Zbigniew Nienacki współpracował z SB jako kontakt operacyjny o pseudonimie "Eremita"...
Można by tak jeszcze i wciąż, bo liczba interesujących faktów i ciekawostek z życia sławnych pisarzy jest ogromna. Ja jednak na tym poprzestanę, za to zachęcam Was do lektury. Gwarantuję Wam, że w szkole się tego nie dowiecie!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Nigdy nie posądziłabym siebie o tak karygodne wścibstwo, ale jeśli chodzi o "niewyretuszowane" biografie polskich autorów lektur szkolnych - wplątałam się po same uszy i jak opętana pochłonęłam "Sekretne życie... " na jednym tchu!
Z czasów szkolnych mam przed oczami poważne, surowe, odarte z uczuć i emocji, posągowe portrety naszych rodzimych pisarzy i poetów. Tymczasem...
2023-02-15
"Mania, dziewczyna inne niż wszystkie" Julity Grodek jest wspaniale opracowaną i pięknie zilustrowaną opowieścią o Marii Skłodowskiej-Curie dla dzieci i dorosłych.
Przy okazji śledzenia losów naszej najsławniejszej rodaczki-naukowczyni można dowiedzieć się wielu ciekawostek z czasów, kiedy na ulicach jeździły jeszcze dorożki (automobile pojawią się dopiero za kilkanaście lat), po torach mkną pociągi parowe z "ogrzewaniem" w postaci miski z gorącą wodą czy rozgrzanym piaskiem, a po oceanie pływają stalowe giganty rozwijające prędkość ponad 22 węzłów na godzinę czyli około 40 km/h.
Mania różniła się i wyróżniała, bo poza wrodzoną skromnością, pracowitością, mądrością i przywiązaniem do swojej ojczyzny jako JEDNA Z PIERWSZYCH kobiet w historii studiowała na wydziale fizyki i matematyki Sorbony, gdzie zdała egzaminy końcowe z fizyki z najlepszym wynikiem, była pierwszą kobietą profesorem na Uniwersytecie Sorbońskim, łączyła pracę zawodową z rolą mamy, a nawet uzyskała prawo jazdy, w tym także na samochody ciężarowe!
Jako pierwsza kobieta w historii otrzymała Nagrodę Nobla - dostała ją dwukrotnie - z fizyki oraz chemii. Ponadto podczas I wojny światowej do szpitali polowych wprowadziła zdjęcia rentgenowskie, a do nauki pojęcie promieniotwórczości.
Maria zmarła na anemię aplastyczną - śmiertelną chorobę spowodowaną nadmierną ekspozycją na substancje radioaktywne, które badała. Jest jedyną cudzoziemką pochowaną w paryskim Panteonie i jedyną kobietą, która została w ten sposób uhonorowana za zasługi.
Maria imponowała swoją determinacją w dążeniu do osiągania celów i marzeń bez względu na panujące konwenanse; pragnęła dorównać mężczyznom, którzy mieli o wiele większe przywileje; nie ustąpiła, nie poddała się; jako prawdziwa patriotka wspierała rozwój świeżo utworzonego państwa polskiego, a jako osoba wrażliwa na ludzkie cierpienia zaimponowała niespotykaną odwagą podczas I wojny światowej.
Książka o Mani, innej niż jej rówieśniczki jest pięknie i mądrze skonstruowaną biografią rozbudzającą szacunek, uznanie i podziw także wśród najmłodszych czytelników. To dobry przykład, aby czerpać inspiracje i naśladować tak zacną osobowość. Polecam!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Mania, dziewczyna inne niż wszystkie" Julity Grodek jest wspaniale opracowaną i pięknie zilustrowaną opowieścią o Marii Skłodowskiej-Curie dla dzieci i dorosłych.
Przy okazji śledzenia losów naszej najsławniejszej rodaczki-naukowczyni można dowiedzieć się wielu ciekawostek z czasów, kiedy na ulicach jeździły jeszcze dorożki (automobile pojawią się dopiero za kilkanaście...
Kupiona za bezcen na aukcji książek używanych przyjemna dla oka pozycja zawierająca jedynie niezbędne minimum wiedzy, jakie każdy miłośnik Jane Austen i jej twórczości powinien znać.
Książka opatrzona jest zdjęciami, rycinami, listami.
Dzieli się ona na kilka części poświęconych m.in. biografii pisarki (mocno okrojonej), miejscom, w których pisarka mieszkała, miejscowościom, gdzie znajdują się muzea Jej poświęcone (Chawton i Bath) oraz opisom działających stworzyszeń miłośników twórczości, jak i samej osoby Jane.
Znajdują się tutaj też streszczenia dzieł napisanych przez nią - tych wydanych oraz tych nieukończonych oraz zwięzłe opisy wybranych adaptacji filmowych i telewizyjnych dzieł Jane.
Niezobowiązująca lektura stanowiąca ciekawy przerywnik i "odskocznik" od spraw codziennych. Pozwala przenieść się do epoki angielskiej regencji, zatopić się w XIX wiecznych zwyczajach, konwenansach, rozrywkach, rozterkach ówczesnych warstw społecznych oraz... nieco rozmarzyć :)
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Kupiona za bezcen na aukcji książek używanych przyjemna dla oka pozycja zawierająca jedynie niezbędne minimum wiedzy, jakie każdy miłośnik Jane Austen i jej twórczości powinien znać.
Książka opatrzona jest zdjęciami, rycinami, listami.
Dzieli się ona na kilka części poświęconych m.in. biografii pisarki (mocno okrojonej), miejscom, w których pisarka mieszkała,...
Seria Mali WIELCY to nasza najulubieńsza seria biograficzna dla najmłodszych.
Systematycznie Hania, Natalka i ja poznajemy światowej sławy muzyków, aktorów, naukowców, polityków, pisarzy i malarzy.
Dziewczynki uwielbiają serię, a i ja jestem nią zauroczona.
Maria Isabel Sanchez Vegara potrafi w niezwykle przystępny sposób opowiedzieć o trudnym dzieciństwie, dorastaniu i wypracowanym niełatwo sukcesie tych nasławniejszych jak np. Aundrey Hepburn - bohaterka tej książki. Publikacja ta, to inspirująca historia ikony kultury popularnej, wybitnej aktorki o wielkim sercu i nieprzeciętnej osobowości, której jedną z najważniejszych ról było niesienie pomocy potrzebującym.
Piękne ilustracje Amaii Arrazoli - jak kadry z filmów - dodają wartości książce.
Jeśli jeszcze nie mieliście styczności z tą serią, to ogromnie ją polecam. Dla najmłodszych, "formujących" się wciąż odbiorców jest bardzo dobrym czynnikiem kształtującym.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Seria Mali WIELCY to nasza najulubieńsza seria biograficzna dla najmłodszych.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSystematycznie Hania, Natalka i ja poznajemy światowej sławy muzyków, aktorów, naukowców, polityków, pisarzy i malarzy.
Dziewczynki uwielbiają serię, a i ja jestem nią zauroczona.
Maria Isabel Sanchez Vegara potrafi w niezwykle przystępny sposób opowiedzieć o trudnym dzieciństwie, dorastaniu i...