rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kobiety są bardziej przebiegłe od mężczyzn. I zaskakujące, tak jak zakończenie "Napoju miłosnego".
Rewelacyjna książka. Wiele wersów godnych cytowania.

Kobiety są bardziej przebiegłe od mężczyzn. I zaskakujące, tak jak zakończenie "Napoju miłosnego".
Rewelacyjna książka. Wiele wersów godnych cytowania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna i wartościowa książka o relacjach partnerskich dwojga bliskich sobie ludzi. Sedno zawarte w kilku pięknych metaforach uzupełnione pięknymi ilustracjami.
Wspaniały prezent na rocznicę.

Piękna i wartościowa książka o relacjach partnerskich dwojga bliskich sobie ludzi. Sedno zawarte w kilku pięknych metaforach uzupełnione pięknymi ilustracjami.
Wspaniały prezent na rocznicę.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polecam tę książkę. Choć nie polskiego autorstwa porusza ważne tematy, na które warto zwrócić uwagę wychowując dziecko. Autorka nie poucza, za to udziela cennych rad. Otwiera nam oczy na tak oczywiste aspekty, których jesteśmy świadomi, lecz nie do końca wiemy jakie jest ich źródło i jakie mogą być ich następstwa.

Polecam tę książkę. Choć nie polskiego autorstwa porusza ważne tematy, na które warto zwrócić uwagę wychowując dziecko. Autorka nie poucza, za to udziela cennych rad. Otwiera nam oczy na tak oczywiste aspekty, których jesteśmy świadomi, lecz nie do końca wiemy jakie jest ich źródło i jakie mogą być ich następstwa.

Pokaż mimo to

Okładka książki Słoń o ptasim sercu Mariasun Landa, Emilio Urberuaga
Ocena 7,9
Słoń o ptasim ... Mariasun Landa, Emi...

Na półkach: ,

Czy wiecie, że słonie, tak jak ludzie, różnią się od siebie odmiennością charakterów? Te, wbrew pozorom, podobne do siebie zwierzęta potrafią zaskoczyć w niejednej sytuacji. Pośród przedstawicieli tego gatunku istnieją słonie o tygrysim sercu, prawdziwe bestie, które często się złoszczą; słonie o małpim sercu - hałaśliwe i nieokiełznane, przyprawiające o zawrót głowy; słonie o mrówczym sercu – bardzo pracowite i uczynne, chłonne wiedzy. Wśród słoni istnieje również bardzo rzadki gatunek o sercu ptasim. I to właśnie Kikunga, słonica rozumiejąca mowę ptaków jest główną bohaterką opowiadania Mariasun Landy.

„Słoń o ptasim sercu” to epizod z życia nauczycielki, której powołaniem było nauczanie zwierząt. Kobieta w formie listu do Ksawerego (uosobienie każdego czytelnika) stara się opisać sytuację, która odmieniła jej życie. Znudzona pracą dla pająków odpowiedziała na ogłoszenie w gazecie „Głos Słonia”, które brzmiało: Stado słoni interesujące się kulturą i sztuką poszukuje nauczycielki dynamicznej i otwartej na przygody. Zakwaterowanie w puszczy afrykańskiej. Kuchnie wegetariańska. Wynagrodzenie: 100 ton bananów. Po czym bez wahania i z entuzjazmem podjęła wyzwanie.
Tak zaczęła się afrykańska przygoda. Nauczycielka szerzyła swą wiedzę wśród słoni, a one w zamian dostarczały jej wielu niebywałych doznań i doświadczeń. Niewątpliwie obie strony skorzystały z tej wyjątkowej znajomości.

„Słoń o ptasim sercu” to ciekawe, napisane z humorem opowiadanie. Duża czcionka i przejrzysty druk są idealne dla dzieci rozpoczynających swoją przygodę z czytaniem. Bez wątpienia szybko im się nie znudzi, a jest również przyjemną poczytajką dla dorosłych.

Jeśli ciekawi jesteście jaką ważną rolę odegrała słonica Kikunga i jej ptasi przyjaciel Kolokolo sięgnijcie po tę lekturę. Historia w niej zawarta na pewno długo pozostanie w waszej pamięci. Choć zależy to również od tego jakie macie serce.

Joanna Markowska

Czy wiecie, że słonie, tak jak ludzie, różnią się od siebie odmiennością charakterów? Te, wbrew pozorom, podobne do siebie zwierzęta potrafią zaskoczyć w niejednej sytuacji. Pośród przedstawicieli tego gatunku istnieją słonie o tygrysim sercu, prawdziwe bestie, które często się złoszczą; słonie o małpim sercu - hałaśliwe i nieokiełznane, przyprawiające o zawrót głowy;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Pięć” to zbiór osiemnastu opowiadań Mariki Krajniewskiej, która swoją najnowszą książkę dedykuje dziadkom, "od których wszystko się zaczęło". Przeszłość jest bardzo ważna dla Autorki. Często wspomina o wielu historiach wojennych i powojennych wplatając je w treść powieści. „Pięć” jest kwintesencją tych myśli i przeżyć związanych z tragicznym losem przodków. Jak sama twierdzi dopiero przy tej konkretnej książce przeżywa dziwne, niedające się opisać emocje.

Losy bohaterów sięgają czasów wojennych, a ich echo odbija się bardzo wyraźnie w latach nam współczesnych. Opowiadania są łącznikiem pomiędzy ludźmi żyjącymi w różnych czasach, lecz borykającymi się z przeciwnościami losu.
W tym niezwykłym zbiorze wspomnień symbolika odgrywa znaczącą rolę. Znamię, stara fotografia, czy nawet mały skrawek materiału mają niesamowitą moc przenoszenia w czasie. Coś, co wydawać by się mogło śmieciem lub niemającym znaczenia przyzwyczajeniem przybiera postać nadającą sens wszystkiemu. Uchyla rąbka tajemnicy, którą kryje w sobie każdy bohater książki naznaczony piętnem krzywd i nieprawości. Opowiadania, choć krótkie, zawierają w sobie więcej treści niż można by sobie wyobrazić. Każde z nich jest jak kolejny oddech. Zataczając koło w krwiobiegu tworzy klamrę w pętli czasu.

W tomiku znajduje się niepublikowane dotąd w całości tytułowe opowiadanie, które zajęło pierwsze miejsce w konkursie literackim Magazynu PANI „Srebrne Jabłko Miłości” 2009. Jak również opowiadanie pt. „Matka wariatka” nagrodzone w konkursie literackim Oświęcimskiego Centrum Kultury.

Książka jest niebywałą ucztą dla fanów Mariki Krajniewskiej. Dla tych zaś, którzy po raz pierwszy zetkną się z jej twórczością „Pięć” będzie doskonałą zachętą to przeczytania pozostałych powieści Autorki.

Joanna Markowska

„Pięć” to zbiór osiemnastu opowiadań Mariki Krajniewskiej, która swoją najnowszą książkę dedykuje dziadkom, "od których wszystko się zaczęło". Przeszłość jest bardzo ważna dla Autorki. Często wspomina o wielu historiach wojennych i powojennych wplatając je w treść powieści. „Pięć” jest kwintesencją tych myśli i przeżyć związanych z tragicznym losem przodków. Jak sama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Garet dorasta” to opowieść ciepła i lekka, napisana z poczuciem humoru, którego autorce na pewno nie brakuje. Posiadając szczeniaka z pełnoobjawowym ADHD miała dwa wyjścia - siąść i płakać, lub podejść do sprawy na luzie, śmiać się z panującego w domu chaosu i napisać tę książkę.
Stalowych nerwów potrzeba, aby nie zwariować na widok poniszczonych mebli, podartych zasłon, zjedzonych książek, poszarpanych poduszek, ubrań porozrzucanych po całym domu, doniczek z rozsypaną na podłodze ziemią. Garet wymaga dwudziestoczterogodzinnej opieki, a raczej kontroli. To, co wyprawia ten czworonóg przyprawia o ból głowy. Nic, tylko współczuć i podziwiać właścicieli takich zwierząt. Kto miał w domu szczeniaka, ten wie czym może grozić jego obecność. Na szczęście nie każdy czworonóg jest aż tak nieznośny. Tak czy inaczej trzeba się liczyć z tym, że jego obecność sprawi, iż nic nie będzie już tak jak dawniej.
Tych, którzy jeszcze nie zdecydowali się na przyjaźń z młodym zwierzakiem, lektura tej książki może zniechęcić do podjęcia próby. Nie mniej jednak warto ją przeczytać. Jest dowodem na to, iż przywiązanie sprawia, że człowiek jest w stanie wiele wybaczyć, nawet zwierzęciu.
Autorka nie poleca opowieści o Garecie ludziom lubiącym zwierzęta w sposób zdroworozsądkowy. Natomiast ten specyficzny pamiętnik dedykuje tym, którzy "kochają zwierzaki całym sercem, jak pełnoprawnych partnerów- czujących, myślących. Wyjątkowych już choćby dlatego, że nigdy nie zdradzą, nie kryją się za maskami, a swoje uczucia wyrażają w sposób otwarty i jednoznaczny". Nie mało jest takich Garetów wzbudzających sympatię i współczucie zarazem. Takiego typu słodkiej ciapy pakującej się w coraz to nowsze kłopoty nie da się po prostu nie lubić.

„Garet dorasta” to zbiór anegdot i opowieści podyktowanych doświadczeniem posiadana niesfornego psa. Historia przedstawiona przez Joanna Szarras utrzymana jest w formie dziennika. Trudno jest ją zaklasyfikować do konkretnego gatunku powieści. Fabułę książki stanowi życie Gareta i jego kocich współlokatorów. Są oni pierwszoplanowymi bohaterami książki. Dlatego przede wszystkim jest to lektura dla miłośników zwierząt.


Joanna Markowska

„Garet dorasta” to opowieść ciepła i lekka, napisana z poczuciem humoru, którego autorce na pewno nie brakuje. Posiadając szczeniaka z pełnoobjawowym ADHD miała dwa wyjścia - siąść i płakać, lub podejść do sprawy na luzie, śmiać się z panującego w domu chaosu i napisać tę książkę.
Stalowych nerwów potrzeba, aby nie zwariować na widok poniszczonych mebli, podartych zasłon,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

... Czytając „12 x śmierć” poznajemy innych więźniów, których Michał miał okazję poznać. Oprócz swojej historii przedstawia losy ludzi, którzy trafili do tego więzienia, głównie za narkotyki. Nie do pomyślenia jest to, jak wielu z nich nie miało z narkotykami nic do czynienia. Byli jedynie rodziną, kolegami, znajomymi dealerów. Ale to bez znaczenia, sąd wie lepiej kto jest winny, ma niepodważalne dowody... kwalifikujące podejrzanych również do otrzymania kary śmierci.
Pauli w swojej książce pokazuje, jak zmanipulowany jest system sądowniczy w Tajlandii. Chce uświadomić ludziom, że Tajowie uśmiechają się niekoniecznie z sympatii, a ich kraj to nie tylko bogata kultura i egzotyczne widoki. Tu kary za powiązania z narkotykami są o wiele surowsze niż za morderstwo. Stanowi to jeszcze większą paranoję w zestawieniu z korupcją i handlem narkotykami, która jest powszechna wśród samych strażników.

Zachęcam do przeczytania tej książki. Z jednej strony stanowi ona katharsis dla autora, lecz z drugiej jest przestrogą dla podróżników udających się w te rejony. Otwiera czytelnikowi oczy na sprawy, o których nie miał pojęcia. Pokazuje oblicze cierpienia, którego tak łatwo doświadczyć za sprawą jednej, nieodpowiedniej decyzji.

(więcej przeczytasz na blogu "Myśli odważne" zapraszam)
Joanna Markowska

... Czytając „12 x śmierć” poznajemy innych więźniów, których Michał miał okazję poznać. Oprócz swojej historii przedstawia losy ludzi, którzy trafili do tego więzienia, głównie za narkotyki. Nie do pomyślenia jest to, jak wielu z nich nie miało z narkotykami nic do czynienia. Byli jedynie rodziną, kolegami, znajomymi dealerów. Ale to bez znaczenia, sąd wie lepiej kto jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Delfin” to opowieść o marzycielu, który nie bał się szukać sensu życia. Ta krótka historia o delfinie Danielu przeznaczona jest dla młodego, jak i starszego pokolenia czytelników. Dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją wędrówkę po marzenia, jak również tych, którym wydaje się, że już nie warto tego robić, gdyż czasu pozostało zbyt mało.
Książka przepełniona jest wieloma złotymi myślami, do których warto wracać. Zawiera również kilka głębokich przesłań. Przypomina, że trzeba jeść, aby żyć i mieć siłę, by kroczyć obraną przez siebie drogą, którą uważamy za najlepszą. Życie, którego celem jest jedynie zdobywanie pożywienia traci sens i staje się bezcelową wegetacją.
Aby zatrzeć granicę między człowiekiem o zwierzęciem, autor nadał delfinowi ludzkie imię nazywając go Danielem Delfinem. Tym samym zwraca uwagę na to, że zarówno wśród ludzi, jak i wśród zwierząt, są jednostki złe i dobre. Nie można mierzyć wszystkich tą samą miarą, gdyż nie wszyscy wyrządzają krzywdy. Zwierzęta, jak i ludzie, mają podobne cele: pragną być jak najbardziej sobą i łapać wysokie fale własnego szczęścia.
Daniel Delfin był uczniem, a jego nauczycielem morze. „Gdy uczeń jest gotowy pojawia się mistrz.” - tak stało się i w tym przypadku. Morze przemówiło do Daniela w chwili, w której zrozumiał co jest dla niego najważniejsze. Głos morza, który od tego momentu towarzyszył delfinowi, pomógł mu pokonać lęki i niepewność. Radził, by zaufał instynktowi, dodał Danielowi pewności siebie, dzięki czemu spełnił on swoje największe marzenie. "Nareszcie ślizgał się po idealnej fali i odkrył prawdziwy sens swego życia: mieć szczęśliwe i spełnione życie, i dążyć za swoimi marzeniami. Przekroczył granicę, za którą marzenia stają się rzeczywistością, granicę widoczną tylko dla tych, którzy kierują się swoim sercem." Udowodnił, że warto mieć własne zdanie, odmienne przekonania i kierować się innymi wartościami. "Już wiedział, że wszystkie jego osiągnięcia, wszystkie aspiracje i wszystkie jego marzenia składały się na jego osobowość." To, że mu się udało, nie przepełniało go pychą, wręcz przeciwnie. Wrócił do swojego stada i udowodnił delfinom, że każdy powinien zawsze marzyć i nigdy się nie bać. Od tej chwili "ziarna marzenia zostały zasiane w ich duszach i wiedziały, że któregoś dnia one również znajdą drogę do urzeczywistnienia marzeń".

Joanna Markowska

„Delfin” to opowieść o marzycielu, który nie bał się szukać sensu życia. Ta krótka historia o delfinie Danielu przeznaczona jest dla młodego, jak i starszego pokolenia czytelników. Dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją wędrówkę po marzenia, jak również tych, którym wydaje się, że już nie warto tego robić, gdyż czasu pozostało zbyt mało.
Książka przepełniona jest wieloma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Kot święty i przeklęty” to Biblia dla kociarzy i nie tylko. Bogda Balicka jest wnikliwą obserwatorką zakochaną w kotach od trzydziestu lat. Te zwierzęta wciąż są dla niej zagadką i natchnieniem w pracy twórczej. W książce autorka zamieściła „kocie” cytaty, informacje, fragmenty z dzieł wybitnych klasyków, biografii, wspomnień i dzieł naukowych. Nie chce, by te perełki literackie przepadły gdzieś w otchłani bibliotek. Uważa, że każda z nich wzbogaca naszą wiedzę o kotach, więc wplata je w swoje obserwacje i przemyślenia na temat kociej natury.
Po lekturze "Kota świętego i przeklętego" moja lista książek, które chcę przeczytać wzbogaciła się o wiele pozycji proponowanych przez Panią Balicką. Poznałam przy tym wielu wielbicieli kotów i ich pupili, jak również dowiedziałam się kilku ciekawostek. Na przykład tego, że kotem ubiegłego stulecia został Kot z Cheshire z „Alicji w Krainie Czarów”.
A czy wiecie jak miał na imię najdroższy kot świata? Albo skąd pochodził najsłynniejszy, najbardziej zaradny kot, który sprawił najwięcej zamieszania? Tego wszystkiego, i jeszcze więcej, dowiecie się z tej książki.

W "Kocie świętym i przeklętym" znajdujemy ciekawe wróżby, rytuały i zaklęcia związane z tym zwierzęciem. Czytamy o kociej magii i naukach tajemnych, o roli kota jako zwierzęcia i symbolu w wielu kulturach i religiach świata. Zapoznajemy się z przesądami i mitami dotyczącymi kotów. Ezoteryka stanowi sporą część tej książki. Dzięki temu możemy, w naszym domowym przyjacielu, dostrzec jeszcze więcej cech zwierzęcia magicznego.

Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Na pewno będzie niebanalnym prezentem dla kociego wielbiciela.

Joanna Markowska

„Kot święty i przeklęty” to Biblia dla kociarzy i nie tylko. Bogda Balicka jest wnikliwą obserwatorką zakochaną w kotach od trzydziestu lat. Te zwierzęta wciąż są dla niej zagadką i natchnieniem w pracy twórczej. W książce autorka zamieściła „kocie” cytaty, informacje, fragmenty z dzieł wybitnych klasyków, biografii, wspomnień i dzieł naukowych. Nie chce, by te perełki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Poczet Królowych polskich” Marcina Szczygielskiego, wbrew pozorom nie jest książką o małżonkach królów i książąt polskich. Jest natomiast powieścią o spokrewnionych ze sobą Polkach noszących nazwisko Król. Każda z przedstawionych kobiet była królową w dziedzinie, którą zajmowała się na co dzień, w epoce, w której przyszło jej żyć.
Dynastia Królowych żydowskiego pochodzenia zaczyna się na początku dwudziestego wieku. Ich losy są nierozerwalnie związane z wydarzeniami historycznymi czasów przedwojennych, okupacji, PRL-u, aż po lata nam współczesne.

Jedną z głównych bohaterek powieści jest Ita. Kobieta, która od najmłodszych lat próbuje uciec od swej żydowskiej tożsamości. W związku z tym zmienia nazwisko, a przez większość życia posługuje się pseudonimem. Już jako nastolatka jest bardzo samodzielna. Dzielnie walczy o siebie, a siła charakteru pomaga jej wybrnąć z najtrudniejszych w życiu sytuacji. Jej marzenie spełnia się, gdy zostaje aktorką.
W Wilnie 1939 roku jako Ina Marr uczy się aktorstwa, poznaje świat przedwojennych teatrów i kabaretów. Popularność i sławę zyskuje dopiero po powrocie do Warszawy, gdzie dostaje możliwość pojawienia się na dużych ekranach kin. Ma wtedy zaledwie czternaście lat. Przeżywa nieszczęśliwe romanse, jest świadkiem morderstwa, ledwo sama uchodzi z życiem. Gdy wybucha wojna, życie Iny dramatycznie się zmienia.
Marcin Szczygielski pisząc „Poczet Królowych polskich” wzorował się głównie na losach królowej polskiego kina lat trzydziestych- Iny Benity, po wojnie skazanej na zapomnienie za to, że związała się z oficerem Wehrmachtu. Autor nie dążył do napisania biografii aktorki. Wykorzystał natomiast wszystkie informacje zdobyte na jej temat, by na ich kanwie zbudować historię widzianą oczami własnej wyobraźni. Fakty i literacka fikcja tworzą historię o barwach romansu, kryminału oraz powieści obyczajowej.

Drugą z bohaterek jest trzydziestoparoletnia Magda. Nie lubi pracy, którą wykonuje, ale bez oporów daje się wciągnąć w tzw. wyścig szczurów. Pieniądze i kariera - to główny cel jej życia. Drugim jest zatrzymanie przy sobie przyjaciela geja, z którego orientacją seksualną nie potrafi się pogodzić. Tak więc emocjonalnie od niego uzależniona, nieświadoma swego pochodzenia, szuka ścieżki prowadzącej do odnalezienia sensu życia.

Losy obu kobiet łączą się w sposób zaskakujący, nie tylko dla czytelnika, ale również dla nich samych. Magda poznaje losy swoich przodków. Kiedy dowiaduje się, że jej babka była Żydówką, dziadek hitlerowcem, matka komunistką, a ojciec radzieckim szpiegiem, zaczyna rozumieć apodyktyczne zachowanie matki, która taiła przed nią prawdę i nie była wylewna w uczuciach.
Wszystkie kobiety tego rodu łączy to, iż nigdy nie mówią o miłości i nie potrafią stworzyć stałego związku z mężczyzną. Chętnie sięgają po władzę, bywają agresywne, uparcie idą pod prąd i nie spełniają się poprzez macierzyństwo. Może Magdzie uda się to zmienić.

W książce pojawiają się postacie bardzo kontrowersyjne, należące przede wszystkim środowiska transwestytów i transseksualistów. Autor opisuje świat polskich gejów i lesbijek tak, jak mniej więcej wyglądał on w okresie międzywojennym. Temat ten, tak samo jak w innych krajach, zawsze był w Polsce obecny. Nie w tak jawnym wymiarze jak teraz, ale funkcjonował. Wszystko co wiązało się z inną orientacją seksualną było zakazane i niedomówione, ale istniało.

Mimo że powieść liczy ponad pięćset stron, czyta się ją bardzo szybko i z zaciekawieniem. Dzieje się to za sprawą wzrastającego napięcia i szokującego przebiegu zdarzeń. Ryzykowna gra bohaterów, sensacyjna fabuła oraz barwne postacie czynią z książki dobry thriller psychologiczny. Nierozstrzygnięte do końca zagadki sprawiają, że po przeczytaniu powieści wciąż zastanawiamy się co naprawdę kryje przeszłość. Nasza przeszłość.

Joanna Markowska

„Poczet Królowych polskich” Marcina Szczygielskiego, wbrew pozorom nie jest książką o małżonkach królów i książąt polskich. Jest natomiast powieścią o spokrewnionych ze sobą Polkach noszących nazwisko Król. Każda z przedstawionych kobiet była królową w dziedzinie, którą zajmowała się na co dzień, w epoce, w której przyszło jej żyć.
Dynastia Królowych żydowskiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Niebo i ziemia” Sandora Marai to zbiór miniatur umieszczonych w trzech odrębnych cyklach: Niebo i ziemia, Ars poetica, Sól i pieprz.
W książce Marai przedstawia balansowanie między życiem a śmiercią. Autor zastanawia się, w jaki sposób najlepiej wypełnić czas ziemskiego życia. Twierdzi, że jest ono jedynie przygodą. Zastanawia się co też miałby uczynić naprędce przed odejściem, gdyż "kiedy zbliża się śmierć człowiek zaczyna działać w pośpiechu, jak podróżny, który na pięć minut przed podróżą przypomina sobie, że czas już minął, a on jeszcze się nie spakował". Podczas lektury miałam wrażenie, że autor cierpi, gdyż czuje się niespełniony. Trapią go wspomnienia, które "są silniejsze, zacierają wszystko inne". Zastanawia się kiedy był szczęśliwy i dochodzi do wniosku, iż było to w chwili tak obojętnej, że nawet jej nie pamięta.
"Niebo i ziemia" jest przepełniona atmosferą jesieni. Czuć w niej powiew chłodnego wiatru, jak również moc myśli dojrzałego człowieka, świadomego kolejnej pory roku swego życia.

W książce autor mówi także o kobietach. Miniatury na ich temat wywołują kontrowersje głównie wśród czytelniczek. Marai podkreśla, że kobieta powstała z żebra "mimochodem i jako dodatek" do mężczyzny, myśli razem z mężczyzną, uczestniczy w jego pracy i życiu. Uważa, że kobietom o wiele lepiej wychodzi sztuka makijażu, niż pisanie własnych książek, gdyż mogą zranić się piórem, a i tak nic mądrego z tego nie wyniknie. Uważa, że nie ma wolnej miłości. Miłość jest niewolą, a ludzie, którzy w nią wpadli, ofiarami bez szans na wyzwolenie. Według mnie w tych celowych uwagach na temat relacji męsko-damskich jest zawarta groteskowość i poczucie humoru autora.
Autor radzi również by żyć tym, co przynosi dzień, nie być bardzo cnotliwym, ani bardzo świadomym celu, nie wierzyć w cuda i zastanawiać się nad tym, co czyni człowiek.

„Niebo i ziemia” to książka przeznaczona głównie dla czytelnika znającego już twórczość Sandora Marai. Dla mnie jest bardziej wartościowa niż „Księga ziół”. Tutaj Marai nie poucza, nie narzuca toku myślenia i postrzegania rzeczywistości. Opowiada, naprowadza, wyraża siebie. Bez maski, bez pozorów, mądrze, ale i dowcipnie. To zbiór niezwykle lirycznych myśli poetycko ubranych w wyjątkowe metafory przedstawiające świat widziany przez autora. Zaletą lektury jest to, iż teksty można traktować jak aforyzmy. Powinno się je raczej smakować, niż przyswajać w szybkim tempie. A każde spotkanie z autorem pozostawi chęć do refleksji nad zawartością przeczytanej właśnie miniatury.

„Niebo i ziemia” Sandora Marai to zbiór miniatur umieszczonych w trzech odrębnych cyklach: Niebo i ziemia, Ars poetica, Sól i pieprz.
W książce Marai przedstawia balansowanie między życiem a śmiercią. Autor zastanawia się, w jaki sposób najlepiej wypełnić czas ziemskiego życia. Twierdzi, że jest ono jedynie przygodą. Zastanawia się co też miałby uczynić naprędce przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czyste intencje” Charlaine Harris to kolejna część cyklu o Lily Bard, sprzątaczce, która rozwiązuje zagadki kryminalne. Można nawet powiedzieć, że dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności pojawia się w miejscach przestępstwa.
Do sięgnięcia po tę pozycję zachęciła mnie informacja, że bohaterką serii jest kobietą, która jak ja interesuje się wschodnimi sztukami walki. Poza tym lubię kryminały i byłam ciekawa co autorka bestsellerów ma do zaoferowania.

W „Czystych intencjach” Lily ma okazję przypomnieć sobie atmosferę długo nieodwiedzanego rodzinnego miasteczka. Jej siostra wychodzi za maż i szykuje wielkie prowincjonalne wesele. Jednak welony i kwiaty, falbanki i koronki, jak również inne weselne atrakcje nie przysłonią tego co dzieje się wokół i rodzi niepokój. Miejscowy lekarz i pielęgniarka zostają brutalnie zamordowani. Do tego dochodzi nierozwiązana sprawa zaginionej dziewczynki. Lily ma tylko kilka dni, by dowiedzieć się kim naprawdę jest jej przyszły szwagier. W rozwiązaniu zagadki pomaga detektyw, obecny partner Lily.

Kilka lat temu bohaterka przeżyła tragedię, która odcisnęła piętno na jej psychice. Została porwana i torturowana (podobno więcej na ten temat można przeczytać w poprzedniej części pt. „Czysta jak łza”.) Od czasu tych traumatycznych przeżyć kobieta systematycznie ćwiczy na siłowni i trenuje karate. To, że jest silniejsza fizycznie dodaje jej pewności siebie i wzmacnia psychikę. Dzięki temu czuje, że gdyby znów znalazła się w podobnej sytuacji miałaby większe szanse w starciu z napastnikiem. Nie musi długo czekać, by się o tym przekonać.

Dzięki temu, że autorka dogłębnie przedstawia zwyczaje i rytuały dnia codziennego Lily, możemy przeniknąć do jej psychiki i poznać powody, które kierują jej zachowaniem. Niestety nie jest tak również z pozostałymi postaciami pojawiającymi się w powieści. Według mnie są za mało wyraziste, a tego wymaga się od dobrego kryminału. Konstrukcja psychologiczna postaci nie daje czytelnikowi większych możliwości dedukcji i podążania ścieżką własnych domniemań.
Podczas czytania nie umiałam się oderwać od lektury, gdyż wciąż czekałam na niespodziewany obrót akcji, zwiększenie napięcia i zaskoczenie. Niestety, nie doczekałam się. Co prawda do końca nie wiadomo kto jest mordercą i jakie motywy nim kierują - za to plus. Jak również za to, że książkę czyta się łatwo i przyjemnie.
Od innych czytelników dowiedziałam się, że jest to najsłabsza część cyklu „Czystej”, więc niewykluczone, że sięgnę po wcześniejsze pozycje by się o tym przekonać.
Akcja „Czystych intencji” rozgrywa się przed świętami Bożego Narodzenia. Uważam, że jest to idealna pozycja, by sięgnąć po nią w najbliższym czasie. Nie znajdziecie w niej brutalnych scen i soczystych opisów zbrodni, lecz same czyste intencje, ozdoby choinkowe i zapach środków czystości. Książka szczególnie spodoba się tym, którzy lubią świąteczny klimat i amerykańskie rodzinne filmy obyczajowe.

Joanna Markowska

„Czyste intencje” Charlaine Harris to kolejna część cyklu o Lily Bard, sprzątaczce, która rozwiązuje zagadki kryminalne. Można nawet powiedzieć, że dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności pojawia się w miejscach przestępstwa.
Do sięgnięcia po tę pozycję zachęciła mnie informacja, że bohaterką serii jest kobietą, która jak ja interesuje się wschodnimi sztukami walki. Poza tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Człowiek potrafi z najmniejszej iskierki wzniecić pożar. Żar uczuć w każdej postaci. I nie ma wyjątków, gdyż może to być namiętność, tak silna jak nienawiść, zazdrość czy nawet chęć zabijania. "Czuje to pantera, gdy szykuje się do skoku, wąż, kiedy się wyprostowuje między skalnymi odłamami, sęp, kiedy się rzuca z wysokości tysiąca metrów, i człowiek, kiedy wpatruje się w swoją ofiarę." W takim momencie jedynym sposobem stłumienia instynktu łowcy jest ucieczka. Prawdziwa głęboka przyjaźń może być również jej powodem.

Przyjaźń i wszystko co z nią związane są głównym tematem lektury. Czytamy o przyjaźni między mężczyznami, która była dla nich najszlachetniejszym rodzajem związku między istotami. Z drugiej jednak strony, siła tej więzi sprawiła, że życie z dala od siebie było jedynie wegetacją i samotnym czekaniem. Po czterdziestu jeden latach nadszedł moment na spotkanie, udzielenie odpowiedzi na nurtujące pytania, jak również na pokutę.
Bohater „Żaru” - Generał, po wielu latach głębokich analiz zachowań przyjaciela i swojej żony Krystyny jest pewien, co kierowało ich czynami. Ale czy dostaje odpowiedź w stu procentach potwierdzającą przypuszczenia? Czy tak naprawdę chce ją usłyszeć? Gdyby tak było, nie spaliłby pamiętnika żony bez wcześniejszego przeczytania zawartych w nim treści. Woli wierzyć w to, co sam odkrył podczas dni spędzanych w odosobnieniu. Jedno słowo za dużo z ust przyjaciela mogłoby sprawić, że spokój, który udało mu się osiągnąć, zostałby zakłócony. Pamięć potrafi przecież płatać figle. Pewne sytuacje widzimy i pamiętamy takimi, jakimi chcielibyśmy żeby były. Obaj przyjaciele wiedzieli, że jest to ich ostatnie spotkanie przed śmiercią. Doczekali się go w wieku siedemdziesięciu pięciu lat, by po tym móc zakończyć swój żywot.
Duża część powieści to monolog generała. Jego wypowiedzi są podsumowaniem najważniejszych okresów życia. Własnej winy w tym co zaszło między przyjaciółmi wciąż nie potrafi dostrzec. Jest pewien, że dzieliła ich różnica poziomu zamożności, jak również „inność” wynikająca z różnic osobowości. Co tak naprawdę stało się 41 lat temu? Odpowiedź na to zna tylko Konrad. Mimo wielu przypuszczeń, rezultaty rozmowy nie przynoszą ostatecznego rozstrzygnięcia. Jednak na koniec spotkania obaj zgadzają się z tym, że wszystkiemu winna jest namiętność. Żar przenikający serca, dusze i ciała, by palić się w nich aż do śmierci.

„Żar” Sandora Marai to kolejna „mała proza” tego autora, która mieści w sobie wiele emocji. Czytając książkę nie sposób się od niej oderwać. Autor absorbuje całą uwagę czytelnika dzięki swoim umiejętnościom malowania słowem napięć i emocji w duszach bohaterów . Marai, niczym znakomity psycholog, potrafi zagłębić się w najskrytsze obszary ludzkiej psychiki i wydobyć z niej odczucia, których byśmy się nie spodziewali. A jednak, gdy czytamy o losach bohaterów czujemy, że ich przeżycia nie są nam obce.

Sandor Marai jest mistrzem niedopowiedzeń ukrytych między słowami opisującymi rzeczywistość. Lecz czy rzeczywistość jest prawdą? "Rzeczywistość to jeszcze nie jest prawda... - Rzeczywistość to tylko jej ułamek."

Joanna Markowska

Człowiek potrafi z najmniejszej iskierki wzniecić pożar. Żar uczuć w każdej postaci. I nie ma wyjątków, gdyż może to być namiętność, tak silna jak nienawiść, zazdrość czy nawet chęć zabijania. "Czuje to pantera, gdy szykuje się do skoku, wąż, kiedy się wyprostowuje między skalnymi odłamami, sęp, kiedy się rzuca z wysokości tysiąca metrów, i człowiek, kiedy wpatruje się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czerwona woda” Mariusza Bylińskiego nosi miano „opowieści wakacyjnej”, lecz jej charakter jest głębszy niż to się na początku wydaje. Akcja toczy się w malowniczym greckim miasteczku, gdzie główną atrakcją jest źródło leczniczej wody. Czerwona woda "płynie sama z siebie. A może jest tylko częścią wielkiej rzeki, która wije się gdzieś głęboko pod ziemią,w skamieniałej otchłani i wytryskuje na powierzchni źródłami o różnych kolorach: czerwona woda, niebieska, pomarańczowa, w zielone kropki, cętkowana brokatem." Ludzie wierzą w jej cudowne właściwości. Ta wiara, jak każda inna, dostarcza im nadziei, że zdołają odmienić swoje życie. Naprawić wszystko, co sprawia, że czują się nieszczęśliwi.

Bohaterami książki są mieszkańcy miasteczka oraz turyści przyjeżdżający tam na wakacje. To ludzie zagubieni i pragnący odnaleźć spokój. Zastanawiają się nad sensem minionych lat, pogrążają we wspomnieniach. Szukają odpowiedniej drogi, którą warto by było podążyć. To nie jest łatwe, nigdy nie ma pewności, że wybór będzie właściwy. Przychodzi jednak czas, w którym trzeba zaryzykować stawiając wszystko na jedną kartę. Ale czy tracąc, można odzyskać chęć i radość z życia? Przekonajcie się czytając tę książkę.

„Czerwona woda” to powieść o uczuciach takich jak miłość, zazdrość i nienawiść, które potrafią zawładnąć człowiekiem sprawiając, że traci on kontrolę nad sobą. To opowieść o przyzwyczajeniach utrwalających rutynę. Może ona spowodować utratę świeżego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość. I nie ma znaczenia czy jest się Panem Pedrosem, właścicielem pensjonatu; niemym Tanim, rozmawiającym w myślach z samym sobą, czy turystką Barbarą, borykającą się ze zdradą. Łączy ich jedna ważna rzecz - są ludźmi zagubionymi w prozie życia.

Mariusz Byliński szuka nowych form przekazu myśli. „Czerwona woda” to jego druga po „Historii Nie-skończonej” powieść. Niebanalny styl Autora na pewno trafi do specyficznego grona odbiorców. Bez wątpienia warto się wśród nich znaleźć.

„Czerwona woda” Mariusza Bylińskiego nosi miano „opowieści wakacyjnej”, lecz jej charakter jest głębszy niż to się na początku wydaje. Akcja toczy się w malowniczym greckim miasteczku, gdzie główną atrakcją jest źródło leczniczej wody. Czerwona woda "płynie sama z siebie. A może jest tylko częścią wielkiej rzeki, która wije się gdzieś głęboko pod ziemią,w skamieniałej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Na granicy snu” Anny M. Gorgolewskiej to lektura przeznaczona nie tylko dla młodzieży. Autorka przedstawia młodą dziewczynę przekraczającą próg dorosłości. Dzięki własnym doświadczeniom poznaje smak rozpaczy i bezradności. Odczuwa siłę prawdziwej przyjaźni. Dowiaduje się czym jest miłość i jakie wyrzeczenia ze sobą niesie.

W prezencie z okazji osiemnastych urodzin Renata dostaje samochód. Niedługo po tym, podczas jednej z pierwszych przejażdżek w deszczowy dzień, traci kontrolę nad pojazdem i ulega wypadkowi. Dziewczyna zapada w śpiączkę, która trwa dziesięć miesięcy. Przez ten czas pozostaje w szpitalu pod opieką specjalistów. Jędrek codziennie czyta siostrze kolejne fragmenty jej ulubionych powieści mając nadzieję, że wypowiadane słowa docierają do jej podświadomości. Rodzice również z niecierpliwością czekają aż córka się obudzi. W tym samym czasie dziewczyna znajduje się na granicy życia i śmierci. Kraina, do której przeniósł ją jej umysł to Koh-i-nor.
Na początku Renata nie pamięta skąd się tam wzięła i co się wydarzyło. Jednak stopniowo wszystko zaczyna się wyjaśniać. Bohaterka uświadamia sobie, że miejsce, w którym się znalazła widziała w snach. Tęskni za domem i chciałaby wrócić, ale inny problem zaprząta jej głowę. Stara się pomóc Kalmowi i jego siostrze w rozwiązaniu zagadki. Odpowiedź ma odwrócić klątwę, ciążącą na mieszkańcach tej przedziwnej krainy. Czy dziewczynie uda się pomóc przyjaciołom? Kim jest bestia niosąca postrach i śmierć w Koh-i-nor?

Koh-i-noor znaczy „Góra Światła”. To jeden z najbardziej znanych diamentów na świecie. Obecnie znajduje się w koronie brytyjskiej Królowej Matki. W Indiach krąży opowieść, że Koh-i-noor został odkryty na czole chłopca porzuconego nad brzegiem rzeki Jamuna i że noworodka zaniesiono wraz z diamentem na dwór władcy. Dziecko okazało się Karną, synem Boga Słońca. Kamień (o wadze 600 karatów) został osadzony w posągu boga Sziwy na miejscu trzeciego oka, oka olśnienia. Prawdopodobnie wydobyto go w kopalniach Bindżapuru, w środkowych Indiach - w kraju, który do XVIII wieku był wyłącznym producentem diamentów.*

„Na granicy snu” czyta się szybko i lekko. Autorka dedykuje swoja książkę rodzicom. Obecność silnych więzi rodzinnych odczuwa się również podczas lektury. W sytuacji, gdy życie najbliższej osoby jest zagrożone, trudne chwile można przetrwać jedynie trzymając się razem. Będąc podporą dla innych, czujemy większą nadzieję i wiarę w sobie. To książka o wytrwałości i sile determinacji, którą odkrywa we własnym wnętrzu człowiek dojrzały emocjonalnie.


* źródło- Wikipedia

„Na granicy snu” Anny M. Gorgolewskiej to lektura przeznaczona nie tylko dla młodzieży. Autorka przedstawia młodą dziewczynę przekraczającą próg dorosłości. Dzięki własnym doświadczeniom poznaje smak rozpaczy i bezradności. Odczuwa siłę prawdziwej przyjaźni. Dowiaduje się czym jest miłość i jakie wyrzeczenia ze sobą niesie.

W prezencie z okazji osiemnastych urodzin Renata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gdzie zaczynają się prawdziwe wspomnienia, a co nimi nie jest? Może to się w ogóle nie wydarzyło, ale będę zawsze pamiętać to wyraźnie."


Do sięgnięcia po „Manazuru” Hiromi Kawakami w pierwszej kolejności zachęciła mnie jaskrawa barwa figur geometrycznych na okładce. "Pomalowane na czerwono, okrągłe i kwadratowe klocki wyglądały, jakby wyrastały z podłogi, i mimo że były to zwyczajne przedmioty, budziły nieprzyjemne uczucie." Czytając powieść odkryłam co to oznacza.

Kei mieszka w Tokio ze swoją matką oraz dojrzewającą córką. Od dwunastu lat jej mąż Rei nie daje znaku życia. Kei zastanawia się dlaczego ją zostawił. Rozmyśla również nad swoimi relacjami z córką. Wspomina czasy, gdy Momo była malutka, a bezwarunkowa miłość, która je łączyła była najwspanialszym uczuciem jakiego doznała. Teraz oddaliły się od siebie, brakuje im tematów do rozmów i Kei pragnie to naprawić. Pewnego dnia wyrusza do dziwnego i intrygującego miasta nie zdając sobie sprawy z przyczyn własnej wyprawy.
Kolejny raz wertując dziennik męża natrafia na notatkę, w treści której jest mowa o Manazuru. Zaczyna rozumieć dlaczego to miejsce ją przyciąga. Stara się odnaleźć jakiś ślad prowadzący do Reia oraz zaginionego świata z przeszłości. W jej podróżach do Manazuru najważniejsze jest pragnienie odzyskania duchowej równowagi. Odnalezienie wewnętrznego spokoju dzięki rozwiązaniu zagadki zaginięcia ukochanego. Kobieta szuka pewności i bezpieczeństwa, ale zamiast tego wpada w próżnię, z której trudno się wydostać. W Manazuru poznaje zjawę. Kobiety rozmawiają, spacerując razem trzymają się za ręce. Zawieszone pomiędzy światami starają się pomóc sobie nawzajem zrozumieć sens minionych wydarzeń.
Spotkania ze zjawami pochłaniają energię Kei, jak również radość życia. Widziadła są jak zagubione dusze, błąkające się po świecie żywych, którzy nie potrafili pogodzić się z ich odejściem. Nadmorski klimat i deszczowa pogoda podsycają psychodeliczną aurę.

Manazuru- tego ciągu liter nie potrafiłam zapamiętać nawet podczas czytania powieści. Intrygujący tytuł jest nazwą nadmorskiego miasta w Japonii. Właśnie tam rozgrywają się najważniejsze fragmenty powieści. To miejsce jest płaszczyzną, na której dochodzi do przenikania się dwóch światów: realnego i onirycznego. Bywają momenty, w których granice zacierają się, a my nie jesteśmy w stanie określić granicy między złudą a realnością. Surrealistyczny świat jaki stwarza Autorka sprawia, że dryfujemy pomiędzy fragmentami wspomnień a wyimaginowanymi pragnieniami. Relacje między bohaterami są pełne nie tylko naprzemiennego światła i ciemności, lecz również cieni stworzonych dzięki ich powiązaniom. Taki był właśnie związek Kei z Reiem. Zazdrość i żal przechylają szalę psychicznej paranoi bohaterki, działając na jej niekorzyść.

Hiromi Kawakami dzięki eterycznemu stylowi powieści przenosi czytelnika do świata zjawisk nadprzyrodzonych. Jej proza przepełniona jest dygresjami co sprawia, że podczas czytania trzeba być czujnym. Myśli i dialogi niespodziewanie wtrącone w tekst przeplatają czas teraźniejszy z przeszłym wprowadzając zamieszanie.

Zakończenie powieści jest otwarte. Można jedynie przypuszczać, że przeżycia towarzyszące Kei w Manazuru uwolniły ja od demonów zagnieżdżonych w umyśle dając wolność i możliwość rozpoczęcia nowej drogi. Paradoksalnie nic nie jest dokończone, nie przemija zataczając koło obejmujące wszystkie płaszczyzny czasowe. "Odejść w przeszłość może tylko to, co teraz jest. To, czego nie ma, nie może stać się przeszłością. Nie może też całkiem zniknąć. Choć nieobecne, pozostanie na zawsze."

Joanna Markowska

"Gdzie zaczynają się prawdziwe wspomnienia, a co nimi nie jest? Może to się w ogóle nie wydarzyło, ale będę zawsze pamiętać to wyraźnie."


Do sięgnięcia po „Manazuru” Hiromi Kawakami w pierwszej kolejności zachęciła mnie jaskrawa barwa figur geometrycznych na okładce. "Pomalowane na czerwono, okrągłe i kwadratowe klocki wyglądały, jakby wyrastały z podłogi, i mimo że były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ludzkość jest krótkowzroczna, zapomniała o swojej drodze powrotnej do domu. Świat śmierci nie należy do naszego świata."

„Zadzwoń, jak cię zabiją!” Właśnie te słowa usłyszał Marek od matki na pożegnanie, gdy ruszał do Czechosłowacji zagrać scenę śmierci swego bohatera. To i wiele innych wspomnień autora znajdziecie w jego powieści pod tym właśnie tytułem.
Sięgając po powieść Marka Probosza, zastanawiałam się co też może mieć do powiedzenia ten słabo znany mi aktor. Pierwsze co przyszło mi na myśl to, że pewnie chwali się swoimi podróżami i aktorskimi sukcesami. Na szczęście myliłam się. Książka wciąga od pierwszych stron. Zaskakuje niebywałymi przeżyciami autora i jego przyjaciół. Probosz szkicuje obraz swojego życia, który jest pełen wielowymiarowych płaszczyzn mieniących się bogatą paletą barw, jak grafika na okładce. Opowiada o pasji, w spełnieniu której nikt nie był wstanie mu przeszkodzić. Nawet służba wojskowa, przed którą uciekł na Zachód, by w końcu wylądować w Hollywood.
Dzięki tej książce poznajemy człowieka o mocnym charakterze i silnej woli walki. Dowiadujemy się jak na planie filmowym poznał Gosię. O tym, że pokrewne dusze zawsze się odnajdą, bo przeznaczenie musi się dopełnić. Zakochani wzięli symboliczny ślub w rezerwacie Indian Hopi w Arizonie, po czym już jako Bacavi i Owatsmo zanurzyli się w fascynującej historii swych wcześniejszych wcieleń. Odnaleźli drogę do siebie samych. Pozwoliło im to w lepszym zrozumieniu świata. Stali się otwarci na wszelkiego rodzaju impulsy i spełnieni.
Wydarzenia opisane przez autora są tak nieprawdopodobne, iż wydaje się wręcz niemożliwe, by miały miejsce. Ludzie, o których czytamy, łączy jedna ważna rzecz- wiara. Są święcie przekonani, że istnieje życie pozagrobowe i pozaziemskie. Bez wątpienia przyjmują wiedzę o swoich poprzednich wcieleniach. Są szczęśliwi i wolni dzięki tej świadomości.

Fabułę wzbogacają opisy indiańskich obrzędów, plemiennych rytuałów i podróży w zaświaty. To wszystko sprawia, że czytelnik czuje się oczarowany. Wielka Podróż nabiera iście kosmicznego wymiaru.
Przerzucając karty powieści nie mamy pewności gdzie zaniesie nas kolejny rozdział. Ta niesamowita przygoda prowadzi do „Zaginionego Świata” Majów, Azteków, Inków, Olmeków i Zapoteków. Podróżujemy po Belize, Meksyku i Gwatemali, by sięgnąć początków zapomnianych cywilizacji. "Tam, gdzie duchowy świat jest bardziej rzeczywisty od widzialnego."

Książkę „Zadzwoń, jak cię zabija” czytałam rano i wieczorem. Po otwarciu powiek i przed ich zamknięciem. Jak mawiał dziadek Marka- "całe nasze życie jest jak to zamknięcie i otwarcie powiek." Po lekturze czułam niedosyt. Skończyła się w momencie, gdy emocje sięgnęły zenitu. Ale cóż Autor mógł powiedzieć więcej? Pewne rzeczy muszą zostać niedopowiedziane. Probosz z całym szacunkiem dla czytelnika, pozostawił mu szansę odkrycia wielkiego sekretu grobowca Pacala na własną rękę. Nie zmarnujcie szansy. Zatrzymajcie się na chwilę, sięgnijcie po tę książkę, która wciąga w zaświaty. Sprawdźcie czy rzeczywistość, którą opisuje Autor jest Wam bliska. Czy to, co zobaczył na własne oczy jest prawdą, czy tylko wizją spragnionego umysłu. W życiu człowieka są takie chwile, kiedy serce po prostu wie. Wszystko zależy od Was i od tego jaką drogą pójdziecie. Zadecydujcie sami.


Joanna Markowska

"Ludzkość jest krótkowzroczna, zapomniała o swojej drodze powrotnej do domu. Świat śmierci nie należy do naszego świata."

„Zadzwoń, jak cię zabiją!” Właśnie te słowa usłyszał Marek od matki na pożegnanie, gdy ruszał do Czechosłowacji zagrać scenę śmierci swego bohatera. To i wiele innych wspomnień autora znajdziecie w jego powieści pod tym właśnie tytułem.
Sięgając po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niełatwo jest zrecenzować poezję, tym bardziej, gdy jest to poezja trudna. Nie wystarczy, gdy powiem, że wiersze zawarte w tomiku „Homo hereticus” podobają mi się. Bo cóż to faktycznie znaczy? To, że rozumiem co autor miał na myśli, czy że odpowiada mi styl jakim się posługuje?
Wiersze Piotra Prokopiaka są mocne, czasem nawet wulgarne. Można je klasyfikować w kategorii „dosadne”. Mimo to momentami natrafiamy na niedopowiedzenia. Poezja zawarta w „Homo hereticus” nie jest uniwersalna. Żeby ją zrozumieć, nie wystarczy się wczuć. Do tego potrzebna jest wiedza na temat zainteresowań autora i czasów, w których przyszło mu żyć. Ważna jest również znajomość teorii filozoficznych, między innymi Nietzschego, jak również obycie z Biblią. Wiersze w wielu miejscach nacechowane są wątkami religijnymi mającymi cechy herezji.

„Z brulionu heretyka”
Marks miał rację
religia to opium dla ludu
dlatego Jezus
wszelka religię zniósł

W tomiku „Homo hereticus” odnajdujemy odniesienia do postaci historycznych, takich jak Marcin Luter i Jan Hus. Utwory przesycone są czysto ludzką potrzebą oswojenia zła. Autor nawiązując do wydarzeń sprzed wieków, przerzuca pomost i pokazuje analogie do czasów współczesnych. Między innymi do okresu komunizmu w „Przetrąconym pokoleniu”, któremu "szczepionka komercyjnej religii skutecznie łagodzi bolączki sumienia". Wspomina ludzi mu bliskich ubolewając nad tym, że nie potrafili przystosować się do tego, co dał im los. Pozostawiony sam ze swoimi wątpliwościami zapiera się siebie, "gdy rozwierają opuszczenie z widokiem na stos".

Zachęcam do zapoznania się z tą niebanalną, współczesną poezją.

Na okładce wykorzystano średniowieczną grafikę przedstawiającą „Spalenie Husa”.


Joanna Markowska

Niełatwo jest zrecenzować poezję, tym bardziej, gdy jest to poezja trudna. Nie wystarczy, gdy powiem, że wiersze zawarte w tomiku „Homo hereticus” podobają mi się. Bo cóż to faktycznie znaczy? To, że rozumiem co autor miał na myśli, czy że odpowiada mi styl jakim się posługuje?
Wiersze Piotra Prokopiaka są mocne, czasem nawet wulgarne. Można je klasyfikować w kategorii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Prawidłowy tytuł brzmi:
"KOT koty dzikie i rozpieszczani pupile".

"Jeśli ryba ma kształt odzwierciedlający ruchy wody, to kot jest odbiciem żywiołu subtelnego powietrza."- Doris Lessing.

Niedawno w moje ręce wpadła książka, obok której żaden wielbiciel kotów nie może przejść obojętnie. Na 400 stronach głównymi bohaterami są koty. Oswojone jak również te dzikie, których człowiek nigdy nie udomowi. Książka jest wyśmienitą ucztą. Delektowanie się nią sprawia, że nie jesteśmy w stanie się przejeść. Jak ciekawskie koty przerzucamy kartkę za kartką natrafiając na artystyczne cuda.
300 reprodukcji dzieł sztuki pochodzących z różnych epok i reprezentujących różne style- od posągów z czasów starożytnego Egiptu, przez wizerunki dzikich kotów z obrazów Leonarda da Vinci i cwane łobuziaki Williama Hogartha aż po milutkie pieszczochy Davida Hockneya oraz innych współczesnych artystów.

Książka jest podzielona na rozdziały omawiające różne zachowania kotów. Tak więc czytamy między innymi o kocich igraszkach, kotach drzemiących, polujących i samotnych. Poznajemy ich ciekawską i opiekuńcza naturę. Nie śmiemy zaprzeczyć, że wśród nich znajdują się towarzyskie i dzikie dranie. Czytając "Kota" mamy w rękach paletę kocich temperamentów wraz z ich symbolicznymi znaczeniami.
Każdej ilustracji towarzyszy opis twórczości danego artysty. Obrazy przeplatane są fragmentami poezji i prozy poświęconej kocim sprawom. Ponadto na ostatnich stronach książki znajduje się indeks artystów oraz źródeł, z których zaczerpnięto ilustracje. Lekturę polecam wszystkim wielbicielom kotów, jak również tym, którzy interesują się sztuką.

Prawidłowy tytuł brzmi:
"KOT koty dzikie i rozpieszczani pupile".

"Jeśli ryba ma kształt odzwierciedlający ruchy wody, to kot jest odbiciem żywiołu subtelnego powietrza."- Doris Lessing.

Niedawno w moje ręce wpadła książka, obok której żaden wielbiciel kotów nie może przejść obojętnie. Na 400 stronach głównymi bohaterami są koty. Oswojone jak również te dzikie, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Elżbieta Cherezińska w trzeciej część „Północnej Drogi” opisuje tę samą co wcześniej historię, lecz z punku widzenia mężczyzny. To, co nadaje powieści jeszcze większej wyjątkowości to fakt, że ów mężczyzna różni się pod wieloma względami od jarlów północy. Nie stosuje przemocy, ani przelewu krwi, brzydzi się gwałtem.
Co do talentu Autorki i wyśmienitego stylu prozatorskiego nie ma wątpliwości. Mówi się o tym przy każdej jej powieści, lecz nie są to pochwały jałowe. „Pasja według Einara” jest, wśród wydanych do tej pory części sagi o wikingach tą, którą przeczytałam najszybciej. Cykl ma to do siebie, że jego poszczególne części można czytać niezależnie, bez zachowania kolejności ukazania się ich na rynku. Znając całość z przyjemnością stwierdzam, że Autorka potrafi opowiedzieć tę samą historię kolejny raz, wciąż zwiększając tempo akcji i wprowadzając zaskoczenie.
W miarę czytania, lektura coraz bardziej wciąga, sprawia, że chce się więcej. Tym bardziej, że od Einara dowiadujemy się rzeczy, o których nie mówiły, a nawet nie miały pojęcia Sigrun ani Halderd. Rzeczy niedopowiedziane w poprzednich tomach „Północnej Drogi” przestają być tematami tabu. Poznajemy uczucia ochrzczonego wikinga, lęki i pasje, które nim kierowały. Śledzimy wpływ biegu wydarzeń na kształtowanie charakteru Einara. Wraz z nim przeżywamy miłość i nienawiść, czujemy smak zemsty. Oglądamy śmierć i chorobę, jak również cud narodzin jego dwóch synów: Ragnara i Vandila. Otrzymujemy informacje, dlaczego ożenił się z Anną i jaka pokuta nim kierowała. Zadziwia nas skromność i pokora tak wiele znaczącej w okresie rozpowszechniania chrześcijaństwa osoby, jaką bez wątpienia był. Uświadamiamy sobie, że tam, gdzie chrzest niósł mocny i bezwzględny władca, tam Kościół stał silny i już nie runął. Nie da się zbudować Kościoła na czystej miłości- Halderd była tego świadoma. Natomiast Einar, wytrwały, silny duchem dopełnił przeznaczenia przyjmując śluby kapłańskie i wybudował kościół na skale.

Elżbieta Cherezińska w trzeciej część „Północnej Drogi” opisuje tę samą co wcześniej historię, lecz z punku widzenia mężczyzny. To, co nadaje powieści jeszcze większej wyjątkowości to fakt, że ów mężczyzna różni się pod wieloma względami od jarlów północy. Nie stosuje przemocy, ani przelewu krwi, brzydzi się gwałtem.
Co do talentu Autorki i wyśmienitego stylu prozatorskiego...

więcej Pokaż mimo to