Napisy końcowe Mariusz Byliński 7,6
![Napisy końcowe](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4934000/4934907/832722-352x500.jpg)
ocenił(a) na 63 lata temu Zaskoczyła mnie objętość, bo zważywszy na mnogość zagadnień zamieszczonych w opisie, spodziewałabym się przepastnego tomu. Tymczasem, opowiadanie Bylińskiego zamyka się w niecałych 160 stronach, a sposób prowadzenia fabuły przypomina bardziej nowelkę niż wyczerpującą powieść. Oszczędność sprowadza się również do ograniczonej ilości miejsc i bohaterów, których na dobrą sprawę jest tylko trzech – pozostali funkcjonują jedynie w retrospekcjach, bądź stanowią mało znaczące tło. Ta hermetyczność nadaje klimat, pasujący do tematyki.
Sparaliżowany Steven, jego opiekun Daniel, i pojawiająca się trochę jako deus ex machina Teresa, zamieszkują ośrodek na Wyspie. Takich wysp oraz oddzielonych od siebie okolic jest wiele. Każdy z nich pochodził z innej, zanim ich losy skrzyżowały się na emigracji. Już samo zaaranżowanie świata przedstawionego, podkreśla jakiś rodzaj wyobcowania, osamotnienia. Choć trudno powiedzieć, że bohaterowie są bezsprzecznie samotni – w końcu spędzają ze sobą 24/7, a ze względu na niepełnosprawność jednego z nich zachodzi między nimi pełna zależność – to poczucie samotności przejawia się w ich świadomości pozostania samemu z własnymi lękami, decyzjami, traumami, wadami, mentalnymi konsekwencjami kolei życia. Także jego nieprzewidywalnością. Zresztą rzeczona świadomość jest kwestią, do której sprowadza się konkluzja całej powieści. Lepiej jest pamiętać, czy nie pamiętać? Jak byś postąpił, gdybyś wiedział wcześniej to, co wiesz teraz? Wspomnienia są kluczem do teraźniejszości, czy przeszkodą na drodze ku niej? Każdy rozdział Napisów Końcowych został opatrzony cytatami odnoszącymi się do mechanizmów myślowych w psychice człowieka. Przyznam, że te krótkie sentencje uatrakcyjniły mi czytanie książki. Nieraz nawet pomogły zinterpretować przedstawione w danej części wydarzenia.
Jak już napomknęłam, akcja jest zaskakująco wartka. Zdziwienie tym większe, że na próżno szukać tam porywających zwrotów czy suspensu, przy którym będziesz gryźć paznokcie z nadmiaru napięcia. Charakter tej prozy jest zdecydowanie refleksyjny, aczkolwiek pamiętam fragmenty, których zdecydowanie bym się nie spodziewała. Na pewno urozmaicenie wprowadziło podzielenie narracji, pokazujące perspektywę więcej niż jednej postaci, oraz nielinearny ciąg przedstawiania zdarzeń. Po skończeniu lektury zrozumiałam, z czego wynikła wspomniana wcześniej lapidarność. Mimo krótkiej formy i niezbyt szczegółowej kreacji bohaterów Byliński skupił się na aspektach psychologiczno-socjologicznych, opisując je poprzez emocje, drobne zdarzenia, łatwo umykające niuanse. Gdyby dodać do tego rozbudowaną, wielowątkową fabułę, istnieje ryzyko, że czytelnik zacząłby się gubić w natłoku treści. Zresztą przyznam, że zakończenie czytałam kilkukrotnie, ponieważ nie byłam pewna, jak należy je odebrać. W całej książce dużo jest niedopowiedzeń, pozostawionych po to, aby odbiorca mógł samodzielnie wypełnić tę lukę, wyciągając własne wnioski. Mam też wrażenie, że jest to jedna z tych wielowarstwowych pozycji, po które powinno się sięgnąć kilkukrotnie, jeśli się chcę odkryć całe jej przesłanie.
Napisy końcowe to ciekawa pozycja dla osób dobrze się odnajdujących w tematyce psychologicznej oraz interesujących się kwestiami społecznymi. Sądzę, że znajdzie sobie wielu czytelników, szczególnie w jesienne, melancholijne wieczory.
https://kuferkulturalny.blogspot.com/search?updated-max=2021-02-23T18:00:00%2B01:00