-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant2
-
ArtykułyZwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2021-04-29
2021-04-29
Nad Krakowem ciąży wizja nadciągającej powodzi. W tym samym czasie Jakub, wrażliwiec, zafascynowany Tomaszem Beksińskim, popełnia samobójstwo. Jego przyjaciel z dzieciństwa, Kris, z pomocą dwójki nastolatków próbuje wyjaśnić nie tylko tajemniczą śmierć, ale i odnaleźć dziewczynę ze zdjęcia dołączonego do listu pożegnalnego byłego przyjaciela. Co wydarzy się w owianym strachem przed kataklizmem mieście? Czy Krisowi uda się rozwiązać zagadkę? Przeczytajcie!
"Powódź" jest lekturą do połknięcia w jeden wieczór, wciągającą w mroczny i przytłaczający świat katastrofy nie tylko żywiołowej, ale i katastrofy ludzkich żyć. Przytłaczający, padający deszcz na równi miesza się z przytłaczającą historią pełną tajemnic, których odkrywanie przyprawia momentami o ciarki. Choć prawdę mówiąc, spodziewałam się, że drastycznych i szokujących momentów będzie więcej niż w rzeczywistości było. Ich niedobór uzupełnia ciężka atmosfera niepewności i ciągłych niedopowiedzeń. Nie wiemy, komu główny bohater może zaufać, od kogo trzymać się z daleka, podobnie jak nie wie tego on sam. Perspektywę całej opowieści poznajemy na równi z Krzysztofa zwanego Krisem. Ciekawym uzupełnieniem powieści są artykuły z gazet i portali społecznościowych dotyczące powodzi, ale i dające wskazówkę, co kryć może się za historią samobójstwa, choć zdarza się, że są to też fałszywe tropy, które mają nas zmylić. Duże uznanie dla autora za wprowadzenie takich elementów, jak i wyszukanie odpowiednich materiałów. Aspekty, które mnie samą najbardziej zaciekawiły to darknet i postać Tomka Beksińskiego - człowieka-legendy, związanego z subkulturą gotycką, syna malarza Zdzisława Beksińskiego. Jego śmiercią sugerował się Kuba podczas przygotowań do własnego samobójstwa, podobnie Tomasz był dla niego wzorem w trakcie życia. Nie brak też odniesień do klasyki muzyki rockowej, zespołów czy koncertów.
Wiecie czym są snuffy? Ja z samym pojęciem spotkałam się podczas lektury książki Pielewina o tym samym tytule, kiedy to, próbując zrozumieć sens powieści, szukałam wytłumaczenia terminu "snuff". Jeśli nie wiecie o czym mowa, to właśnie przeczytanie "Powodzi" wytłumaczy Wam, czym są i na czym one polegają, lepiej niż jakakolwiek internetowa encyklopedia, za to w prosty i zrozumiały sposób.
Kris wydaje się postacią mało interesującą, zdegradowany wojskowy po 40-tce, z nudnym życiem, tkwiący w nieszczęśliwym i nieudanym związku, który, by uciec od codzienności wyjeżdża do Krakowa w poszukiwaniu rozwiązania tajemnicy dawnego przyjaciela. Z jednej strony dzięki swojej zwykłości i szarości staje się człowiekiem, z którym wielu czytelników w podobnym wieku może się utożsamiać, z drugiej, właśnie z tego powodu koncentrujemy się na biegu wydarzeń, a nie na nim samym.
Na koniec nie brak przesłania, że czasem warto zawalczyć o, wydawałoby się, związek bez przyszłości. Jedni się z nim zgodzą, inne nie. Długoletni związek to nie wieczne radości i dalszy ciąg początkowego zafascynowania, choć oczywiście większość z nas, chciała by, by właśnie tak wyglądał. Czy warto walczyć o coś, co już się wypaliło, z rozsądku, ze względu na dzieci, z sentymentu? Czy może jednak warto otworzyć się na coś nowego, co da nam poczucie szczęścia? Pomimo, że autor daje nam jednoznaczną odpowiedź, ja sama mam co do tego wątpliwości. Prawdopodobnie każdy i każda z Was musieliście lub będziecie musiały odpowiedzieć sobie kiedyś na to samo pytanie.
"Powódź" to tajemnicza powieść kryminalna, którą, pomimo treści obciążających psychicznie i ciężkiej, deszczowej atmosfery, czyta się szybko, mając wrażenie, że wylądowaliśmy i wylądowałyśmy w samym środku zdarzeń. Dla mnie, o dziwo, była to lektura przyjemna, w kontekście literackiej ciekawostki, oderwania od książek z jakimi ostatnio najczęściej miewam kontakt. O dziwo również, nie zszokowała mnie ona aż tak bardzo, jak można by się było tego spodziewać. Odkąd wyrzuciłam z domu telewizor, brak mi też od czasu do czasu treści kryminalnych ;)
Czy polecam? Hmm.... Zależy komu. Na pewno osobom, które lubią kryminały, literaturę katastroficzną, interesują się postacią Tomka Beksińskiego czy darknetem i hackerstwem, dobrze w niej też powinny się odnaleźć osoby w średnim wieku, z bagażem doświadczeń. Komu nie polecam? Wielbicielom i wielbicielkom gorących romansów, nie znajdziecie tam ani seksu (poza jedną sceną), ani gorących uczuć.
Nad Krakowem ciąży wizja nadciągającej powodzi. W tym samym czasie Jakub, wrażliwiec, zafascynowany Tomaszem Beksińskim, popełnia samobójstwo. Jego przyjaciel z dzieciństwa, Kris, z pomocą dwójki nastolatków próbuje wyjaśnić nie tylko tajemniczą śmierć, ale i odnaleźć dziewczynę ze zdjęcia dołączonego do listu pożegnalnego byłego przyjaciela. Co wydarzy się w owianym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-29
Zuzanna, ciemnoskóra Polska z doktoratem nauk humanistycznych wybiera się do Kenii, ojczyzny swojego ojca w poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Czy je tam odnajdzie? Jak trudno jest być być Polką z odmiennym kolorem skóry? Jak często doświadcza ona ukrytego, jak i jawnego rasizmu, patrzenia na nią przez pryzmat stereotypów i postaw dyskryminacyjnych? Przeczytajcie najnowszą powieść Wandy Szymanowskiej.
Czy do mnie owa książka trafiła? Prawdę mówiąc tak sobie, ze względu na tematykę spodziewałam się, że zrobi na mnie o wiele większe wrażenie. Ale zacznijmy od plusów. Interesująca postać głównej bohaterki. Zuzanna, znająca perfekcyjnie język polski, właścicielka i nauczycielka szkoły językowej dla obcokrajowców, trochę zagubiona w życiu osobistym i rodzinnym, poszukująca swojego miejsca i tożsamości, jednocześnie otwarta na świat i l;udzi, pomimo swoich czasami trudnych doświadczeń. Polubiłam ją, choć w sumie poza kolorem skóryt nie różni jej zbyt wiele od innych kobiet w jej wieku i z jej klasy społecznej.
Kolejną ciekawą osobowością, którą mamy możliwość poznać bliżej jest Heidi, mieszkająca od lat w Kenii Niemka. Nie dość, że jest osobą bardzo otwartą, wspierającą przyjaciółką dla Zuzy, częściowo przewodniczką w nieznanym dotychczas miejscu.
Książka po brzegi wypełniona jest multikulturowością, muzyką, postaciami pochodzącymi z różnych stron świata. Poznajemy ich sytuacje życiowe, elementy kultury i tradycji, żadna z tych osób nie jest płaska czy bez wyrazu. w związku z postaciami pojawiają się też słowa z różnych języków, których wytłumaczenie znajdziemy na dole poszczególnych stron. Widzimy też, jak duże znaczenie ma poznanie inności podczas przełamywania stereotypów.
Ciekawym aspektem jest pokazanie toksycznych relacji pomiędzy córką a matką oskarżającą ją na każdym kroku o zniszczenie jej życia. Pewnie nie jedna z osób czytających zna taką sytuację, jeśli nie z własnych, to z doświadczeń innych osób. Autorka książki "Ojej, Murzynka" dość szczegółowo opisała ten rodzaj toksycznej zależności, dodając do niej aspekt rasizmu matki w stosunku do własnej córki.
Dużym plusem jest ukazanie bardzo różnorodnych form rasizmu, okazywanego bezpośrednio czy nie do końca, w podróży, pracy, gdzie Zuza ciągle musi udowadniać swoje kompetencje, w rodzinie, aż po rodzinną miejscowość i ataki fizyczne. Podobne sytuacje dotyczą życiowego partnera Zuzy, Artura. Artur również ma ojca Kenijczyka i matkę Polkę, a z zawodu jest lekarzem. Z jednej strony dość mocno dowiadujemy się o tym, jak dużo w Polsce jest jeszcze do zrobienia pod kątem walki z rasizmem, z drugiej, czasami miałam wrażenie, że te sceny są napisane w duchu moralizatorskim, zabrakło mi w nich naturalności. Można było opisać je w zmienionej formie literackiej, zachowując sens przesłania.
Przechodząc do (tu bardzo, bardzo subiektywnych) minusów, męczyło mnie czytanie fragmentów związanych z rozwojem związku Zuzy i Artura. Nie mam w sumie żadnych zarzutów do opisu ich relacji, chyba po ludzku zmęczona jestem problemami relacyjnymi osób dookoła w moim prywatnym życiu. Być może w innym czasie, innych okolicznościach odebrała bym ten aspekt dużo bardziej pozytywnie, ale dziś wolała bym by książka była romansu pozbawiona. Są to jednak tylko i wyłącznie moje odczucia, bez racjonalnego odniesienia do literackiej i autorskiej rzeczywistości.
Strasznie kłuje mnie w oczy tytuł książki, tym bardziej napisanej przez osobę mającą spore doświadczenie w przygotowywaniu materiałów związanych z edukacją antydyskryminacyjną i globalną i wieloletnią nauczycielką. Słowo Murzynka jest słowem obraźliwym, i nawet jeśli tytuł ma mieć odwrotne znaczenie, mówiące o tym, jak społeczeństwo nasycone rasizmem odbiera postać Zuzy, to w przypisach czy wstępie powinna znaleźć się informacja o intencjach autorki, etymologii, jak i obecnym odbiorze społecznym słowa Murzynka. Bardzo mi tego zabrakło, zresztą myślę, że nie tylko mi, brak takiej informacji dla osób niezorientowanych może tym bardziej utwierdzać w normalizacji używania tego obraźliwego słowa. A chyba nie o to chodzi, prawda?
Czy polecam? Koniec końców tak, lektura jest warta uwagi, czyta się ją przyjemnie, jak na książkę obyczajową przystało, trudniejsze tematy nie są przesycone dramatyzmem, a jedynie nielubianym przeze mnie moralizatorstwem. Być może ma to jakiś cel w sobie i być może dotrze do części czytelników i czytelniczek. Lekturę polecam też osobom szukającym treści antyrasistowskich w polskiej literaturze - tych nigdy za dużo. Komu zaś nie polecam? Zatwardziałym rasistom i nacjonalistom.
Zuzanna, ciemnoskóra Polska z doktoratem nauk humanistycznych wybiera się do Kenii, ojczyzny swojego ojca w poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Czy je tam odnajdzie? Jak trudno jest być być Polką z odmiennym kolorem skóry? Jak często doświadcza ona ukrytego, jak i jawnego rasizmu, patrzenia na nią przez pryzmat stereotypów i postaw dyskryminacyjnych? Przeczytajcie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Siła jej piękna" to zbiór opowieści o dziewczynach i kobietach napisany przez polskie autorki: Alicja Wlazło, Agnieszka Zakrzewska, Maria Zdybska, Agnieszka Sudomir, Daria Skiba, Anna Karnicka, Agnieszka Opolska, Małgorzata Falkowska. Historie opublikowane w antologii są bardzo różnorodne, od fantasy po typowo młodzieżowe i obyczajowe, właściwie są tak różne, jak różne są ich autorki. Opowiadań w antologii jest 8.
Pierwsza z nich: "Drugi oddech Inanny" to fantasy, mówiące o sile sióstr, które, wbrew przeszłym wydarzeniom wciąż łączy siostrzana więź. Mamy tu również poruszony temat gwałtu, i kary na którą zasługuje gwałciciel.
Druga to "Ulotne chwile", opowiadająca o wartości rodziny i najbliższych.
Trzecia, "Skrzydła", konfrontuje i rozlicza bohaterkę z traumatyczną przeszłością.
Kolejna, "Kroczek po kroczku", mówi o sile przyjaźni i ogromnej determinacji w walce o odzyskanie najbliższej osoby, jak też o pragnieniu akceptacji w grupie rówieśniczej.
Następna opowieść, "Kariera jest kobietą" wpisuje się w najpopularniejszy w Polsce nurt feminizmu korporacyjnego, mówiąc o tym, że z każdej porażki można się podnieść, założyć biznes i żyć pełnią życia.
Kolejna, szósta już, pt. "Dziewczyna w mojej piwnicy" to science fiction, opowiada o kobiecej inteligencji i wpływie na innych.
Przedostatnia, siódma historia o tytule "Mój strach nosi Twoje imię" to opowiadanie o kobiecej walce, o siebie, z innymi, o niskim poczuciu własnej wartości, i mobbingu w pracy, o podjęciu próby wygrania z sobą i własnym strachem.
Ostatnia, "Alex bez lustra" to opowieść na granicy schizofrenii, o sobie, miłości, lustrzanym odbiciu w sobie i innych.
Wszystkie opowieści bez wyjątku czytało mi się interesująco, z jednymi utożsamiam się bardziej, z drugimi mniej. Cieszy mnie poruszanie niełatwych tematów, walki o własne życie, niepodawania się pomimo niepowodzeń, lesbijskiego związku, przemocy domowej, gwałtu czy mobbingu, na które trzeba reagować. Najbardziej zapadły mi w pamięć "Skrzydła" i nieoczywiste "Alex bez lustra". Nie sposób nie zwrócić uwagi na przepiękną okładkę książki, której nie da się wyrzucić z pamięci po pierwszym jej zobaczeniu. Z minusów, taki konkretny jest jeden: w jednym z opowiadań zachowanie bohaterki podchodzi pod stalking, nie wie, kiedy odpuścić, więc pomimo, że osiąga swój cel, uważam, że promuje toksyczne zachowania wobec innych.
Opowieści zawarte w antologii "Siła jej piękna" są tak różne jak różne jest pojmowanie kobiecości. I choć ja w żadnym z nich nie odnalazłam tego, czego szukałam, będzie to dobra lektura na zbliżające się jesienne wieczory. Niestety po lekturze mam smutny wniosek: w czasach, gdy walczymy o prawa kobiet w Polsce, tematy te wciąż nie przebijają się do literatury popularnej. To przygnębiające.
"Siła jej piękna" to zbiór opowieści o dziewczynach i kobietach napisany przez polskie autorki: Alicja Wlazło, Agnieszka Zakrzewska, Maria Zdybska, Agnieszka Sudomir, Daria Skiba, Anna Karnicka, Agnieszka Opolska, Małgorzata Falkowska. Historie opublikowane w antologii są bardzo różnorodne, od fantasy po typowo młodzieżowe i obyczajowe, właściwie są tak różne, jak różne są...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jagoda, chłopczyca uprawiająca parkour i Antek, stażysta w wydawnictwie literackim, uwikłany w toksyczny związek. Przypadek pozwala im się spotkać. Jak dalej potoczą się ich wspólne losy? Czy parkour zdoła wystarczająco mocno ich połączyć? Przeczytajcie!
"Zaskocz mnie" to typowy romans, dwoje ludzi zakochuje się w sobie, jednak po drodze natrafiają na przeszkody, nie mając do końca pewności, czy uda się im być razem. Coś mnie jednak ujęło w tej powieści, a tym czymś jest parkourowe tło. Sama lubię oglądać filmiki z wyczynami parkourowców i podziwiać ich umiejętności. Nie często zdarza mi się jednak trafiać na dziewczyny. W "Zaskocz mnie" lokalną mistrzynią jest kobieta, chłopczyca, twarda, pewna siebie i nadwyraz silna. Bardzo polubiłam jej postać (do pewnego momentu), bo nie często takie charaktery zdarzają się w książkach o miłości. Dla miłośników i miłośniczek książek wartym uwagi będzie wątek pracy Antka. Dzięki świetnemu tłu powieść czytało się szybko, nie wiadomo kiedy nadszedł jej koniec. Wątek mieszkających razem lesbijek był uroczy:)
Minusem jest nierealność tempa wydarzeń. Wszystko dzieje się w przeciągu kilkunastu dni, Antek z zupełnie początkującego zawodnika staje się na tyle doświadczony, by wyjechać na zawody i dać sobie na nich radę. Realne byłoby, gdyby czas wydarzeń rozciągnięty był minimum na kilka miesięcy, nie dni. No i to co zdenerwowało mnie najbardziej, w pewnej sytuacji pojawia się przyzwolenie na rasizm jako coś normalnego, nawet na międzynarodowych zawodach. To zniszczyło mi całą wizję Jagi jako osoby, zwłaszcza, że wszystko wydarza się już pod koniec powieści.
Czy polecam? Hmmm... Pewnie polecałabym gdyby nie mija ostatnia uwaga. To zdyskredytowało dla mnie książkę całkowicie. Ale jeśli lubicie mało typowe romanse z interesującym tłem wydarzeń, to coś dla Was.
Jagoda, chłopczyca uprawiająca parkour i Antek, stażysta w wydawnictwie literackim, uwikłany w toksyczny związek. Przypadek pozwala im się spotkać. Jak dalej potoczą się ich wspólne losy? Czy parkour zdoła wystarczająco mocno ich połączyć? Przeczytajcie!
"Zaskocz mnie" to typowy romans, dwoje ludzi zakochuje się w sobie, jednak po drodze natrafiają na przeszkody, nie...
Czytając różne romanse, erotyki, szczególnie polskie, zastanawiałam się, czy kiedyś trafi w moje ręce książka, która spełniać będzie moje, dość wyśrubowane, standardy. I oto jest! "Chciałbym, żebyś mnie napisała". Jest to zbiór dziewiętnastu opowiadań, zahaczających swoją tematyką od romansu i erotyku, przez relacje sensualne po zupełnie romantyczne i tragiczne. Każde z opowiadań jest inne, choć mają one również i wspólne cechy. Te z nich, w których występuje erotyka, ocierają się (a nawet więcej) o fetysze, tematykę lekkiego BDSM i konsensualnego bólu czy kinków. Przy tym są bardzo bezpośrednie, dosłowne i o wiele bardziej klimatyczne niż Gray, którym wszyscy się zachwycają. Nie brak tu też realizacji potrzeb seksualnych poza związkiem, braku możliwości ich realizacji, depresji czy ONS (one night stand). Zbiór zawiera też dwa opowiadania tęczowe, lesbijskie, jedno z nich jest erotyczne, drugie - romantyczno-sensualne. Jest również coś, czego się nie spodziewałam, wątek poliamorii, związku 3osobowego. Ostatnia z historii bardzo skojarzyła mi się z psychodelicznym filmem "Mechanik" (swoją drogą bardzo polecam), i niemożnością zaakceptowania utraty drugiej osoby, co prowadzić może do zaburzeń psychicznych.
"Chciałbym żebyś mnie napisała" to przepiękny, sekspozytywny, romantyczny i sensualny zbiór opowiadań o ludzkiej seksualności, związkach i emocjach, w którym nie ma tematów tabu, seks jest seksem, autorka nie boi się używać nazw narządów płciowych, nie boi się dosłownych opisów, mówiący nie tylko o heteroseksualnych i monoromantycznych relacjach. Emocjonalny język, pobudzające wyobraźnię opisy, i totalna bezpośredniość. Choć mi samej daleko do BDSM, jestem szczerze zachwycona przedstawionymi historiami. I polecam wszystkim, dosłownie. W końcu w polskiej literaturze ukazała się książka poruszająca tematykę wszelkiego typu relacji i związków, którą czyta się z przyjemnością i której chce się więcej i więcej. Mam nadzieję, że kiedyś powstanie kolejna jej część.
Czytając różne romanse, erotyki, szczególnie polskie, zastanawiałam się, czy kiedyś trafi w moje ręce książka, która spełniać będzie moje, dość wyśrubowane, standardy. I oto jest! "Chciałbym, żebyś mnie napisała". Jest to zbiór dziewiętnastu opowiadań, zahaczających swoją tematyką od romansu i erotyku, przez relacje sensualne po zupełnie romantyczne i tragiczne. Każde z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Diana, otyła nastolatka kończąca gimnazjum, pod wpływem głupiego "żartu" nowego kolegi zaczyna się odchudzać. Niestety zwykłe dbanie o figurę przechodzi z czasem w zaburzenie odżywiania, anoreksję. Czy Dianie uda się uporać z chorobą? Czy w końcu zaakceptuje samą siebie? Czy znajdzie w swoim życiu bratnią duszę? Zapraszam do czytania.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do lektury książki "Wiara, Nadzieja, Miłość", niestety zawiodłam się. Bardzo interesowało mnie ujęcie zaburzeń odżywiania, anoreksji i bulimii. Niestety oba zostały potraktowane po macoszemu, jak zresztą wszystko w tej książce. Ma ona formę pamiętnika/dziennika, jednak bez dat. Wszystkie wydarzenia opisywane są z grubsza po łebkach, i kończą się, zanim zdążymy się w nie wczuć. Sama objętość książki nie należy do największych, co również ograniczyło możliwość rozpisania się o wydarzeniach dziejących się na przestrzeni prawie 4 lat. Język nie jest zbyt "literacki", co jednak wpisuje się w narrację osoby w wieku 15-18 lat, dodając książce-dziennikowi autentyczności. Ogromnym plusem jest oparcie powieści na temacie zaburzeń odżywiania, co nie jest zbyt popularne, a sama wiedza o nich sięga często zera. Mam nadzieję, iż "Wiara, Nadzieja, Miłość" będzie motywacją, by swoją wiedzę w tym temacie poszerzyć. Jednak dla osób, które temat znają choć trochę, książka nie będzie niczym nowym ani odkrywczym.
Czy polecam? Jeśli pierwszy raz spotykacie się z anoreksją i bulimią, może być to dobra lektura by rozpocząć zbierać informacje na temat powyższych chorób. Jeśli znacie temat, już niekoniecznie. Mam również wrażenie, że jako powieść, trafi ona do czytelników i czytelniczek o kilka lat młodszych od bohaterki, czyli 13-15 lat. Starsi szybko mogą się nią znudzić. Mnie samą ona nie tyle znudziła, co zanim zdążyłam przywiązać się do Diany, książka już się skończyła.
Diana, otyła nastolatka kończąca gimnazjum, pod wpływem głupiego "żartu" nowego kolegi zaczyna się odchudzać. Niestety zwykłe dbanie o figurę przechodzi z czasem w zaburzenie odżywiania, anoreksję. Czy Dianie uda się uporać z chorobą? Czy w końcu zaakceptuje samą siebie? Czy znajdzie w swoim życiu bratnią duszę? Zapraszam do czytania.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona...
"Kryterium uliczne" to zapis relacji z kilkudziesięciu demonstracji na przestrzeni 2015-2017 roku spisanych przez młodego chłopaka, który wcześniej nie uczestniczył w żadnych demonstracjach, u którego tłum budzi lęk. A pomimo to postanowił poświęcić swój czas i energię by spisać wrażenia z tych masowych protestów. Relacje pisane są "na gorąco", tuż po wydarzeniu, uzupełniane później jedynie kilkoma zdaniami wyjaśnienia. Książkę rozpoczynają masowe protesty organizowane przez KOD, w których autor widzi nadzieję na zmiany, z czasem jego entuzjazm przygasa, zwłaszcza w momentach, gdy wokół KOD-u zaczynają się afery, a na spotkania zapraszani są politycy PO zamiast aktywistów społecznych, często ze swoimi przemówieniami zupełnie nie trafiający w temat, a chcący jedynie odświeżyć swój wizerunek lub zebrać ludzki kapitał wyborczy. Następnie opowiedziane są protesty organizowane przez partię Razem, z którą to partią autor sympatyzuje. Miasteczko namiotowe, demonstracje, publikacja wyroku Trybunału Konstytucyjnego za pomocą rzutnika, wsparcie dla protestów nauczycieli, pielęgniarek, demonstracji antyrasistowskiej, Parady Równości, Marszu dla puszczy. Kolejno pojawiają się opisy czarnych protestów, Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, organizowane przez Obywateli RP blokady miesięcznic, demonstracje w obronie sądów i Łańcuchy Światła jako inicjatywa Akcji Demokracji. Na końcu znajduje się wezwanie do wychodzenia na ulice w ważnych dla nas sprawach.
Ogromnym plusem są opisy demonstracji z perspektywy widza jak i uczestnika, szacunki ilości obecnych, podsumowania zachowań osób i rozwoju ruchów społecznych, streszczenia części przemówień, zaznaczone plusy i minusy kolejnych wydarzeń. Największym minusem jest brak możliwości obserwacji całych demonstracji, a ich recenzje tyczą się jedynie tego miejsca, w którym znajdował się autor, nie są więc pełne. Kolejny, mniejszy już minus, to to, że sprawozdania mówią jedynie o wydarzeniach na terenie Warszawy.
Mimo to, polecam książkę zainteresowanym rozwojem aktywizmu społecznego, szczególnie na ulicach, w ciągu ostatnich lat. Może dowiecie się czegoś nowego, o czym nie było mowy w mediach? A może zachęci Was do udziału w kolejnych demonstracjach?
"Kryterium uliczne" to zapis relacji z kilkudziesięciu demonstracji na przestrzeni 2015-2017 roku spisanych przez młodego chłopaka, który wcześniej nie uczestniczył w żadnych demonstracjach, u którego tłum budzi lęk. A pomimo to postanowił poświęcić swój czas i energię by spisać wrażenia z tych masowych protestów. Relacje pisane są "na gorąco", tuż po wydarzeniu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kinga, nauczycielka rozpoczynająca pracę w liceum, tkwiąca w przemocowym małżeństwie. Janek, uczeń owego liceum, przeżywający kryzys w kilkuletnim związku. Łącząca ich miłość do literatury i wzajemna fascynacja. Co wyniknie z tej, wydawało by się, nietypowej, relacji? Czy Kindze uda się odejść od męża? Którą z kobiet wybierze Janek? Odpowiedzi znajdziecie na kartach powieści "Lot Ikara".
Nie łatwo mi zrecenzować tą powieść, szczególnie, że moja opinia wcale nie jest jednoznaczna. Cieszę się, że poruszony został temat związku ucznia i nauczycielki, zakazany, a przecież miłość nie patrzy na wiek ani pozycję w hierarchii społecznej. Choć tutaj związek pary głównych bohaterów opiera się na porozumieniu dusz i pożądaniu, a to za mało by powstało prawdziwe uczucie. Sceny erotyczne nie są złe, choć (jak zwykle) razi mnie język: autorzy i autorki nie boją się pisać o seksie, a boją się użyć takich nazw jak łechtaczka czy wagina. Dlaczego?
Próba zainteresowania czytelników i czytelniczek kulturą, pobudzenie do myślenia, do rozważań nad sensem i celem życia również jak najbardziej są na plus. Kolejny pozytyw to ukazanie przemocowego związku, trudności w uwolnieniu się z niego, tak bardzo rzeczywiste. Choć łatwo się mówi "dlaczego od niego nie odeszła?", to wcale nie takie proste, do odejścia potrzeba szoku, przekroczenia granic wytrzymałości. Kolejnym ważnym elementem jest pokazanie, jak ważne jest wsparcie bliskich w takiej sytuacji. Tak stricte czytelniczo, książka wciąga, bohaterowie są przedstawieni w interesujący sposób, nie będziecie się nudzić.
Minusy? Z kart powieści przebija niechęć autora do współczesnego stylu życia, mediów społecznościowych, internetu, wciskana na siłę nostalgia za przeszłością, bez ukazania żadnych zalet współczesności. Aluzja do diabła kierującego ludzi w stronę negatywnych działań wzbudziła u mnie coś pomiędzy politowaniem a szyderczym śmiechem.
Książka moim zdaniem jest dobra, ale nie bardzo dobra. Komu polecam? Wielbicielom i wielbicielkom erotyków, zakazanych związków, osobom zainteresowanym tematyką przemocy domowej i toksycznych związków w literaturze, i tym, którzy tęsknią za czasami bez powszechnego dostępu do internetu.
Kinga, nauczycielka rozpoczynająca pracę w liceum, tkwiąca w przemocowym małżeństwie. Janek, uczeń owego liceum, przeżywający kryzys w kilkuletnim związku. Łącząca ich miłość do literatury i wzajemna fascynacja. Co wyniknie z tej, wydawało by się, nietypowej, relacji? Czy Kindze uda się odejść od męża? Którą z kobiet wybierze Janek? Odpowiedzi znajdziecie na kartach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Joy po kilku latach pracy w prestiżowej wytwórni muzycznej w Wielkiej Brytanii zostaje przeniesiona do innej firmy z tej samej branży, do San Francisco. Wyjeżdża tam ze swoim autorytarnym szefem, Malcolmem Saintem. Za jego pośrednictwem poznaje Josha, w którym zakochuje się z całą mocą. Josh, mimo, że odwzajemnia jej uczucia, nie ma odwagi porzucić żony i córek. Jak ułożą się losy młodej dziewczyny? Czy Josh zdecyduje się z nią być? A może Joy obierze inny kierunek w swoim życiu? Tego dowiecie się z kart książki "Granica uczuć".
Książka od początku określona została jako erotyk, choć scen erotycznych nie ma tam wcale tak dużo, jak bym się spodziewała. Jest ich dosłownie kilka na tak obszerną książkę. Za mało, by mogła być nazwana mianem powieści erotycznej, jest to raczej romans obyczajowy. Same sceny erotyczne również są bardziej "romansowe" niż erotyczne, opowiedziane delikatnie, unikające dosłowności i bezpośredniości.
Książka pierwotnie ukazała się jako opowiadanie w odcinkach na blogu autorki, ciągnie się więc odrobinę jak telenowela, choć muszę przyznać, że wcale nie jest nudna. Ciągłe zwroty akcji i nowe wydarzenia nie pozwalają na wpadnięcie w rutynę. Jednoznacznie pozytywnym dla mnie jest obecność zespołów rockowych czy zawodowego tatuatora, jak też przełamywanie własnych granic i próbowanie nowych rzeczy, chęć przeżywania doświadczeń, wychodzenie z własnej strefy komfortu. Autorka poprzez postać Joy chciała przełamać stereotyp kobiety, która nie da sobie rady w biznesie, i to się jej udało. Joy jest świetna w swojej pracy, osiąga sukcesy, zdobywa szacunek samego Malcolma, który do tej pory nie lubił nikogo, a swoich współpracownic i podwładnych szczególnie. Niestety przełamywanie stereotypów kończy się na sferze pracy, w treści często pojawiają się sformułowania typu "zachować się jak typowa kobieta", podkreślające wpisywanie się Joy w stereotyp kulturowy przypisany do płci - moim zdaniem można było sobie to darować, opisując jedynie zachowania, bez kolejnego zwracania uwagi na to jak bardzo bohaterka wpisana jest w pewne ramy. Kolejną rzeczą wartą dopracowania są powtórzenia, używanie ciągle tych samych słów: Joy cały czas jęczy, nie ważne czy podczas dotyku, pocałunku, stosunku seksualnego. Wciąż pojawia się jedno i to samo słowo, co bardzo rzuca się w oczy. Najbardziej jednak zawiodło mnie zakończenie, napisane jakby na siłę, bo jakoś trzeba skończyć tą historię, by nie trwała w nieskończoność. Myślami przewodnimi książki są: "Kłamstwo zniszczy ci życie" i "Jeśli los planuje dla ciebie pecha, to nie ważne co zrobisz, i tak od niego nie uciekniesz".
Kolejna z przyjemnych, ale nie zapadających w pamięć lektur. Polecam ją fanom i fankom długich i skomplikowanych romansów, grzecznych scen erotycznych, i postaci bizneswoman.
Joy po kilku latach pracy w prestiżowej wytwórni muzycznej w Wielkiej Brytanii zostaje przeniesiona do innej firmy z tej samej branży, do San Francisco. Wyjeżdża tam ze swoim autorytarnym szefem, Malcolmem Saintem. Za jego pośrednictwem poznaje Josha, w którym zakochuje się z całą mocą. Josh, mimo, że odwzajemnia jej uczucia, nie ma odwagi porzucić żony i córek. Jak ułożą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nikki, wdowa, która po tragicznej śmierci męża ucieka w alkohol i pracę, zapominając o istnieniu świata wokół niej, o córce i opiece nad nią. Jennifer, młoda dziewczyna, która ze względu na dyskryminację odeszła z poprzedniej pracy, próbująca połączyć karierę i życie rodzinne. Dwie zupełnie różne od siebie kobiety, łączy je miejsce pracy, policyjny wydział zajmujący się szukaniem zaginionych, gdzie zmuszone zostają do działania w duecie, i sprawa porwania małego chłopca. Czy uda im się odnaleźć wspólny język? I czy zdążą znaleźć dziecko, zanim będzie za późno? Zapraszam do czytania!:)
Książkę, pomimo, że jest w formie ebooka, połknęłam w jeden wieczór. Chyba wspominałam już, że lubię wątki kryminalne? Choć może wydawało by się, że to zagadka zniknięcia chłopca gra w treści pierwsze skrzypce, to wcale tak nie jest, choć o nią opiera się cała fabuła. Najważniejsze są tutaj relacje międzyludzkie, postacie obu bohaterek, ich problemy, przeżycia, wydarzenia z dnia codziennego. Treść opiera się przede wszystkim na dialogach i opisach przedstawionych sytuacji, nie dowiecie się jak wygląda dane miejsce, czyjś strój, samochód, czy cokolwiek innego, o ile nie jest to istotne dla przybliżenia Wam bohaterów i bohaterek książki. Dzięki postaci Nikki autorka pokazuje nam czym może skończyć się załamanie nerwowe i depresja, jeśli nie skorzystamy z pomocy specjalistów, i będziemy odrzucać każdą pomocną dłoń, a tak właśnie postępuje starsza z policjantek. Skutkuje to prawie utratą pracy, nie mówiąc o zupełnym zniszczeniu relacji z córką. Jennifer, ze strachu przed odrzuceniem w nowym miejscu pracy ukrywa prawdę o swoim życiu rodzinnym: jest lesbijką, i wraz z żoną wychowuje adoptowaną córeczkę. Z poprzedniego wydziału odeszła przez dyskryminację ze względu na płeć, więc tutaj tym bardziej kieruje nią strach, nie pozwalający nawet zareagować na seksistowskie zaloty jednego z nowych kolegów. Wyoutowanie się tym bardziej utrudnia fakt, że Nikki jest homofobką, która reaguje obrzydzeniem na najmniejszy przejaw uczuć w związkach jednopłciowych. Treść książki dosadnie pokazuje nam jak ważna jest akceptacja, czy to ze strony najbliższych, którzy tutaj zawiedli, jak bardzo brak owej akceptacji wpływa na życie i postrzeganie siebie przez osobę nieheretonormatywną. Uzmysławia nam też co przeżywają osoby LGBT+ w pracy, gdzie pomimo wszystko spędza się większość swojego czasu, nie mogąc w pełni być sobą, jak wielka jest to presja, jak ogromny sprawia dyskomfort udawanie kogoś, kim się nie jest. Wiele osób wcale nie ma pojęcia, jak to jest nie móc włączyć się w prostą rozmowę kolegów i koleżanek o rodzinie, wspólnym wyjeździe czy innych osobistych sprawach, bo ich życie wygląda inaczej niż większości. Taka sytuacja rodzi frustrację też we własnym związku, co również zostało pokazane. Cieszę się bardzo, że na naszym rodzimmym podwórku powstała książka której bohaterką jest lesbijka, mało mi takiej literatury, szczególnie fabularnej. Sama sprawa kryminalna jest interesująca, a jej rozwiązanie trwa praktycznie do samego końca, choć nie tak trudno było domyślić się, co było powodem porwania.
Książka ma też kilka minusów. Pierwszy, który rzucił mi się w oczy, to powieść w której głównymi bohaterkami są kobiety, która ma na celu promowanie tolerancji, a zabrakło w niej żeńskich nazw zawodów. Cóż, może to niedopatrzenie autorki. Następny to spłycenie kilku opisanych sytuacji, szczególnie pod względem emocjonalnym, gdzie wszystko zmienia się jak pstryknięcie palcami. Mało to realne, choć wiem, że forma książki w jakiś sposób tego wymagała. Znalazłam też kilka wypowiedzi, bardzo trafnych merytorycznie zresztą, które niestety nie brzmią naturalnie, a raczej jak typowe moralizatorstwo. I to chyba tyle uwag z mojej strony.
Domyślacie się pewnie, że książkę polecam, bo jakże by inaczej. Polska literatura z wątkami LGBT jak najbardziej jest warta uwagi. Tym bardziej polecam ją niepewnym swoich przekonań, może pomoże ona ugruntować w Was tolerancję i otwartość na innych i inne? A tym pewnym też polecam, dobrych książek z tęczowymi wątkami nigdy za dużo:)
Nikki, wdowa, która po tragicznej śmierci męża ucieka w alkohol i pracę, zapominając o istnieniu świata wokół niej, o córce i opiece nad nią. Jennifer, młoda dziewczyna, która ze względu na dyskryminację odeszła z poprzedniej pracy, próbująca połączyć karierę i życie rodzinne. Dwie zupełnie różne od siebie kobiety, łączy je miejsce pracy, policyjny wydział zajmujący się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jako, że niewiele wiem o dokonaniach polskich autorek, czytając "Złą miłość" byłam w 100% pewna, że jest to debiut autorski. Niestety nie jest ona debiutem. Dlaczego niestety? Podczas debiutu można przymknąć oko na pewne niedopracowania, ciężko to jednak zrobić, wiedząc, że autorka ma już za sobą pewien dorobek twórczy. Zacznę dziś może od wad, o których istnieniu już wspomniałam. Poza kilkoma niedociągnięciami logicznymi, największym minusem jest słabe studium postaci, a właściwie ich zachowań. Nikt nie zmienia swoich przekonań, kreowanych w umyśle przez długi czas, ot tak, po jednym czy dwóch usłyszanych zdaniach. Poza Cassie, którą poznajemy najlepiej, ponieważ większość opowieści pisana jest z jej perspektywy, reszta bohaterów i bohaterek zachowuje się nie tyle irracjonalnie, co dziecinnie, zmieniając decyzje, sposób zachowań, podejście do tych czy innych spraw w jednej chwili, jak maluch który płacze a zaraz później się śmieje. Z tego właśnie powodu otoczenie Cassie było dla mnie mało wiarygodne. Wydarzenia dziejące się w ciągu właściwie trzech dni są mocno przeładowane, wystarczyło by ich na tydzień czy dwa. Ostatnim już większym minusem jest zakończenie, trochę jakby bez pomysłu, jak to ugryźć, by był happy end a jednocześnie wątpliwości bohaterów i bohaterek zostały rozwiane.
Ale koniec negatywów:) Ogromny szacunek dla autorki za poruszenie problemu związków niespokrewnionych dzieci, których rodzice są razem. W naszym społeczeństwie, pomimo, że nikogo w takich układach nie łączą więzy krwi, wciąż uważane są one za kazirodcze, co zupełnie nie jest prawdą. Nie chciałabym ujawniać całości tajemnicy, ale pierwszym moim skojarzeniem z sytuacją Cassie i Deana był serial "Zbuntowany anioł", a dokładnie Milagro, Ivo i Victoria. Jeśli zainteresuje Was przedstawiony w książce problem, polecam obejrzeć również ten serial:)
W "Złej miłości" znajdziemy dużo "złotych myśli", moim zdaniem kierowanych głównie do nastolatek, o wartości przyjaźni, szkolnych czy studyjnych elitach, relacjach z rodzicami, radzenie sobie że stratą najbliższych.
Książkę czyta się bardzo szybko. Po przeczytaniu kilku stron wręcz nie mogłam się od niej oderwać do samego końca. Tajemnica zachowana praktycznie do ostatnich stron aż prosi się o jej poznanie i zrozumienie, co jest przyczyną wszystkich tych dziwnych wydarzeń.
Czy polecam? Ze względu na poruszony w "Złej miłości" problem - jak najbardziej tak, z zastrzeżeniem jednak, że jest to powieść miejscami niedopracowana, i w mojej opinii, kierowana szczególnie do nastolatków i nastolatek.
Pełną treść recenzji znajdziecie tutaj:
http://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/?m=1
Jako, że niewiele wiem o dokonaniach polskich autorek, czytając "Złą miłość" byłam w 100% pewna, że jest to debiut autorski. Niestety nie jest ona debiutem. Dlaczego niestety? Podczas debiutu można przymknąć oko na pewne niedopracowania, ciężko to jednak zrobić, wiedząc, że autorka ma już za sobą pewien dorobek twórczy. Zacznę dziś może od wad, o których istnieniu już...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Opowiadania zawierające się w tym zbiorze miałam możliwości czytać przed oficjalną publikacją, i polecam Wam tą antologię z całego serca. Wielość autorek daje możliwość spojrzenia na temat śmierci z różnych perspektyw. Od śmierci jako ratunku przed toksycznym mężem, przez transplantację, śmierć bliskich, po historie rodem z powieści fantasy o płatnych zabójcach. Jedne z historii wzruszają do łez, w innych odnaleźć może się każda osoba która straciła kogoś ważnego, bez względu na to, czy był to człowiek, czy zwierzę. Znajdziemy tutaj również opowieść o utracie samej siebie, śmierci wewnetrznej, o której nie mówi się zbyt często w taki właśnie sposób. Najbardziej urzekła mnie opowieść o śmierci Śmierci, napisana bez zbędnego patosu, przywołująca na myśl dance macabre, którym kiedyś mocno się fascynowałam.
Bardzo mocno polecam Wam ten zbiór opowiadań. Mimo, że śmierć nie jest prostym tematem, warto o niej mówić, oswajać się z faktem odchodzenia innych, jak i tym, że kiedyś i my umrzemy. Dawno nie czytałam tak różnorodnego ujęcia tematu, a o śmierci czytałam dużo, nawet bardzo dużo. Może nie wszystkie historie Wam się spodobają, ale na pewno każdy i każda znajdzie coś dla siebie. Jeszcze raz polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/2018/11/oblicza-smierci-ebook-charytatywny.html?m=1
Opowiadania zawierające się w tym zbiorze miałam możliwości czytać przed oficjalną publikacją, i polecam Wam tą antologię z całego serca. Wielość autorek daje możliwość spojrzenia na temat śmierci z różnych perspektyw. Od śmierci jako ratunku przed toksycznym mężem, przez transplantację, śmierć bliskich, po historie rodem z powieści fantasy o płatnych zabójcach. Jedne z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Szczerze mówiąc, nie lubię czytać e-booków, ale czasami nie mam wyjścia. Tak było i tym razem. I poza literówkami (nad których korektą trwają prace), to jedyna rzecz, jaka przeszkadzała mi w tej książce. Autorka stworzyła od podstaw świat Karteru, jego mitologię, historię, zwyczaje, nazwy, języki, a nawet własną skalę temperatury. Na początku możemy czuć się zagubieni w nadmiarze informacji, jednak wszystkie nazwy, bóstwa i ich konotacje rodzinne rozpisane mamy w przypisach na końcu rozdziałów, co umożliwia powrót do nich w każdej chwili. Dla ułatwienia przydałby się słowniczek i drzewa genealogiczne bogów gdzieś na końcu czy początku książki. Język, którym posługują się bohaterowie i bohaterki z jednej strony bardzo kojarzy się z językiem szlacheckim, z drugiej strony wcale nie rażą wplecione w treść młodzieżowe odzywki pełne poczucia humoru. W treści nie brakuje akcji, tajemnic i szybkich zwrotów akcji, które nie pozwalają oderwać się od lektury na zbyt długo. Wszystko jest tak, jak na dobrą fantastykę przystało. Jednak wcale nie te elementy urzekły mnie najbardziej. Pod pozorem czarno-białej historii walki dobra ze złem kryje się wiele odcieni szarości. Rada, jak każda władza, manipulująca poddanymi dla własnych celów, drżąca przed rewolucją ludu, jeśli prawda wyjdzie na jaw. Młodzi ludzie, zdani na własną rękę, powoli przestający wierzyć w sens nakazów wynikających z tradycji, tej, która ułatwia panowanie nad innymi. I jak się domyślam, mało sensownych, choć to okaże się w kolejnych częściach. Całym sercem trafiła do mnie opowieść o legendarnym, w pełni równościowym społeczeństwie, z którego powstał Karter. "Żywioły Karteru" mocno odzwierciedlają potrzeby naszej rzeczywistości, stagnację starszego pokolenia, które przyzwyczaiło się do życia "pod barem", i młodych, którzy pamiętają jeszcze o własnych potrzebach i chcą o nie walczyć. W interesujący również sposób pokazany jest (powszechnie znany) fakt, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, i nie warto oceniać innych po pozorach. Ciekawym elementem jest również rasizm pomiędzy kartezjuszami i nerimimi, zastanawiam się skąd się wziął... Jak nietrudno się domyślić, bezsens owego rasizmu też się przewija.
"Żywioły Karteru, tom I: Ziemia" to nie tylko świetna fantastyka, zupełnie odrębny świat ukształtowany od zera, ale też książka z przesłaniem, budująca wiarę w to, że może jednak warto walczyć o własne wartości wbrew oporowi i bierności innych. Mam nadzieję, że książka trafi nie tylko do młodzieży, ale również do starszych. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom i dalsze losy naszej piątki przyjaciół. Nie, nie pomyliłam ich liczby ani tu, ani wcześniej, ale o tym juz przeczytajcie sami i same;)
Pełną treść recenzji znajdziecie tutaj:
https://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/2018/09/zywioy-karteru-tom-i-ziemia-meridiane.html?m=1
Szczerze mówiąc, nie lubię czytać e-booków, ale czasami nie mam wyjścia. Tak było i tym razem. I poza literówkami (nad których korektą trwają prace), to jedyna rzecz, jaka przeszkadzała mi w tej książce. Autorka stworzyła od podstaw świat Karteru, jego mitologię, historię, zwyczaje, nazwy, języki, a nawet własną skalę temperatury. Na początku możemy czuć się zagubieni w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Niejawni" są fantastycznym horrorem, który ciężko będzie wyrzucić z głowy, wraz z pojawiającymi się kolejnymi pytaniami i wątpliwościami (i za to właśnie horrorów nie lubię, tych dobrych nie da się zapomnieć). Książka jest ideałem gatunku, polecam ją więc wszystkim miłośnikom literatury grozy. Choć wolała bym nigdy jej nie przeczytać. Ostrowiec już nigdy nie będzie dla mnie taki sam, jak przedtem...
Całą recenzję znajdziecie tutaj: http://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/2018/06/niejawni-agata-domagaa.html?m=1
"Niejawni" są fantastycznym horrorem, który ciężko będzie wyrzucić z głowy, wraz z pojawiającymi się kolejnymi pytaniami i wątpliwościami (i za to właśnie horrorów nie lubię, tych dobrych nie da się zapomnieć). Książka jest ideałem gatunku, polecam ją więc wszystkim miłośnikom literatury grozy. Choć wolała bym nigdy jej nie przeczytać. Ostrowiec już nigdy nie będzie dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka, mimo, że kierowana jest do dzieci, może być również świetną lekturą dla ich rodziców. Zaznajamiany się w niej również z wojenną rzeczywistością w Syrii, utratą bliskich, rodzinnego domu, ale też pięknymi opisami krajobrazów, czy potraw, ale też i imion, gdzie każde z nich niesie jakieś znaczenie. A wszystko to pokazane jest oczami małej dziewczynki, w zrozumiały i przyjazny sposób dla czytelników. Nie mamy tutaj drastycznych scen przyprawiających o koszmary, bez obaw. Świetnym dodatkiem na końcu książki są pytania związane z jej treścią, jak również z tematyką uchodźczą. Jako poczatkująca edukatorka, uważam, że powieść ta może być świetnym wstępem do zajęć antydyskryminacyjnych zwiazanych z wielokulturowością. Jednym słowem, polecam, rodzicom, nauczyciel_k_om, edukator_k_om, i wszystkim, którym na sercu leży los naszych bliźnich.
Pełną treść recenzji znajdziecie tutaj:
http://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/2018/03/zaina-wanda-szymanowska.html?m=1
Książka, mimo, że kierowana jest do dzieci, może być również świetną lekturą dla ich rodziców. Zaznajamiany się w niej również z wojenną rzeczywistością w Syrii, utratą bliskich, rodzinnego domu, ale też pięknymi opisami krajobrazów, czy potraw, ale też i imion, gdzie każde z nich niesie jakieś znaczenie. A wszystko to pokazane jest oczami małej dziewczynki, w zrozumiały i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Historia jest mocno skomplikowana, jednak nie jest przesadzona jak w poprzedniej powieści, i wciągająca na tyle, by również czytelnik_czytelniczka ciekawi byli odpowiedzi na pojawiające się w treści pytania. Co do pomysłu, samej historii, jestem jak najbardziej na tak, znalazłam jednak kilka minusów. Postaci, które być może miały być kontrowersyjne, we mnie jednak wzbudzają obrzydzenie. Psychiatra antysemita, podziwiający Hitlera, który pomimo swoich przekonań nie jest w żaden sposób potępiony. Morderca zabijający kogoś ze względu na jego orientację seksualną. Zwracanie się do osoby po korekcie płci poprzednim imieniem, to jawna transfobia. Przyzwalając na takie postawy w fikcji literackiej dajemy również przyzwolenie na ich istnienie w świecie realnym, na co zgodzić się nie mogę, ponieważ uderzają one w podstawowe dla mnie wartości jak równość i tolerancja.
Pełną treść recenzji znajdziecie tutaj:
http://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/2018/07/defekt-lucyfera-rafa-waeka.html?m=1
Historia jest mocno skomplikowana, jednak nie jest przesadzona jak w poprzedniej powieści, i wciągająca na tyle, by również czytelnik_czytelniczka ciekawi byli odpowiedzi na pojawiające się w treści pytania. Co do pomysłu, samej historii, jestem jak najbardziej na tak, znalazłam jednak kilka minusów. Postaci, które być może miały być kontrowersyjne, we mnie jednak wzbudzają...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Moim zdaniem książka jest mocno średnia, przeładowana wydarzeniami, które w końcu zaczynają się mylić mi jako czytelniczce. Jest ich zdecydowanie za dużo, są również zbyt mało realne, a to przecież kryminał, nie fantasy. Kolejnym minusem są metafory, proste, wzięte z kolokwialnego języka, i pojawiające się średnio w co trzecim zdaniu. Co za dużo to niezdrowo. Na koniec zostawiam coś, co poruszyło mnie najmocniej. W książce pojawiają się treści homofobiczne, wygłaszane w monologu wewnętrznym głównego bohatera. Seksizmu również nie brakuje. Jeśli jeszcze część z tych słów podciągnąć możnaby pod kreację Tymona, by pokazać, jak bardzo jest on chory i w jakimś sensie zagubiony we własnej głowie i życiu, tak wstęp napisany przez autora, który częścią powieści nie jest, a w którym pojawiają się słowa:
"...aż w końcu autor książki będzie chciał rodzić swoim fanom kolejne powieści, niczym żona mężowi dzieci."
usprawiedliwienia nie ma.
Plusem jest ukazanie Opola i Kuźni Raciborskiej z perspektywy mieszkańców, jak i turystów, co służyć może jako przewodnik turystyczny, jeśli opisane miejsca umieścimy na mapie. A wtedy w drogę!
Pełną treść recenzji znajdziecie tutaj:
http://nietoperzczytaioglada.blogspot.com/2018/06/krymina-prywatny-rafa-waeka.html?m=1
Moim zdaniem książka jest mocno średnia, przeładowana wydarzeniami, które w końcu zaczynają się mylić mi jako czytelniczce. Jest ich zdecydowanie za dużo, są również zbyt mało realne, a to przecież kryminał, nie fantasy. Kolejnym minusem są metafory, proste, wzięte z kolokwialnego języka, i pojawiające się średnio w co trzecim zdaniu. Co za dużo to niezdrowo. Na koniec...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ann, Kenji i Koichi, Mikołajki, Gwiazdka i Sylwester w Japonii. Kolejna, tym razem krótka część, a właściwie to nowelka składająca się z trzech opowiadań, mówiąca o kolejnych wydarzeniach dotyczących trójki bohaterów znanych z książek "Niczyja" i "Tylko Twoja". Niedługo również ukaże się trzecia część "Trylogii uczuć" pt. "Na zawsze jego".
Ann po raz kolejny waha się nad tym, z kim bardziej chce być, będąc z Kenjim wciąż spotyka się z Koichim. Nowelka napisana została z dwóch perspektyw: Ann i Koichiego. Świąteczny klimat jeszcze bardziej wpływa na rozwój uczuć, a romantyzm aż bije po oczach. Czy Ann w końcu podejmie decyzję, z kim chce być?
Uwielbiam czytać o kolejnych losach Ann i jej uczuciowych rozterkach. Po raz pierwszy w literaturze popularnej, masowej, spotkałam się z poliamoryczną bohaterką, która kocha dwóch mężczyzn na raz, równie mocno i intensywnie. Autorka, Pani Anna, z każdą kolejną częścią doskonali swój warsztat pisarski. Nie mamy tu już nierealnych opisów stosunków seksualnych jak to było w "Niczyjej", choć scen ocierających się o erotykę w tej historii zabraknąć nie mogło. Dzięki dwustronnej narracji poznajemy odczucia dwójki bohaterów, w tej części Kenji został zepchnięty trochę na boczny tor, pojawia się jedynie w opowieści Ann i Koichiego i ich interpretacji rzeczywistości, trochę brakowało mi również jego perspektywy w tym wszystkim.
Nowelkępolecam szczególnie osobom, którym znane są już losy trójki bohaterów, choć nada się ona również do samodzielnego czytania.
Ann, Kenji i Koichi, Mikołajki, Gwiazdka i Sylwester w Japonii. Kolejna, tym razem krótka część, a właściwie to nowelka składająca się z trzech opowiadań, mówiąca o kolejnych wydarzeniach dotyczących trójki bohaterów znanych z książek "Niczyja" i "Tylko Twoja". Niedługo również ukaże się trzecia część "Trylogii uczuć" pt. "Na zawsze jego".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAnn po raz kolejny waha się nad...