-
Artykuły
Zwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński3 -
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-01-30
“Upadek” Pani Penelope Douglas to rzeczywiście upadek ale mojej wiary w to co czytam. Po “Rywalu” sądziłam, że najgorsze mam za sobą, otóż nie.
Po trzeciej części nie oczekiwałam wiele, dostałam natomiast jeszcze mniej.
“Dręczyciela” oceniłam 8/10. To dużo.
“Rywala” 6/10. Przeciętnie.
“Upadek” oscylował w okolicy 5/10 ale upadł, wyrżnął o ziemię jak ta lala.
Moja ocena upadła, wiarygodność bohaterów się zachwiała a jakakolwiek nadzieja wyje*bała na zbity pysk. Co tu poszło nie tak? Uważam że swoją opinię, dobrą bądź złą, trzeba umieć uargumentować więc już spieszę z odpowiedzią.
Nie ukrywam, że przez ostatnie dwie części brnęłam jedynie dla tomu czwartego, w którym poruszane są losy Tate i Jareda. Jak już wspomniałam wcześniej, nie oczekiwałam od losów K.C i Jaxa wiele. I tak jak wspominałam, dostałam jeszcze mniej. Mam całkiem sporą tolerancję na opowieści o nastolatkach znajdujących w sobie nawzajem, chęci do życia. Naprawdę, jestem w stanie znieść wiele i przymknąć oko a jak trzeba to i nawet dwa.
I gdyby cała książka wyglądała tak jak dwa jej rozdziały, które rozbiły mnie totalnie na łopatki…ale nie, ta książka kpi sobie z czytelnika. W trzecim tomie wsadzono dwa poważne problemy, na podstawie których próbowano budować postacie. I te dwa wątki, które z założenia są traumatyczne, są używane tylko do tłumaczenia toksycznych zachowań bohaterów albo bohatera bo chodzi o Jaxa. Ponadto, pojawia się wątek ojca Jaxa i Jareda, który ma wyjść z więzienia i jest on budowany od samego początku, potem znika na około 4 rozdziały i znowu powraca, tylko nie wiem po co? Żeby zaskoczyć czytelnika, który niby zapomniał o tej postaci? No ja was proszę…
Ta książka n i e jest wiarygodna. Najczęściej używam tego stwierdzenia przy książkach typu fantasy i nigdy nie pomyślałam, że dane mi będzie go użyć przy książce romantyczno-erotycznej. Jednak stało się, na tyle romansów przez ile przebrnęłam ta książka to wyborny żart, który naprawdę poważne wątki traktuje jak szmatę do sprzątania po bohaterach. Moralizowanie o sile miłości i przeznaczenia jest natomiast mydłem do mycia tej podłogi. Ostatnie dwa rozdziały wyglądają jakby autorka pisała je na kolanie i bez żadnej korekty oddała do druku. Pod koniec dosłownie śmiałam się z niedowierzania i zażenowania.
Nie wiem czy zamiarem tej książki było pokazanie, że upadając można sięgnąć dna/ Nie wiem, lecz się domyślam.
“Upadek” Pani Penelope Douglas to rzeczywiście upadek ale mojej wiary w to co czytam. Po “Rywalu” sądziłam, że najgorsze mam za sobą, otóż nie.
Po trzeciej części nie oczekiwałam wiele, dostałam natomiast jeszcze mniej.
“Dręczyciela” oceniłam 8/10. To dużo.
“Rywala” 6/10. Przeciętnie.
“Upadek” oscylował w okolicy 5/10 ale upadł, wyrżnął o ziemię jak ta lala.
Moja ocena...
2023-11-28
Po (powiedzmy to sobie wprost) niespodziewanej męce jaką było “Królestwo ciała i ognia” potrzebowałam przerywnika, odmóżdżenia, przecinka czyli po mojemu ‘gówno romansu’. Zdecydowałam się zatem pociągnąć dalej serię Fall Away i cóż… było, spoko.
Czy “Rywal” jest lepszy od “Dręczyciela”? Nie.
W scenach, w których pojawiała się Tate czułam się zażenowana jej tekstami, wielokrotnie łapałam się za czoło mówiąc ‘wyjmij głowę z dupy’. Nie wiem co się stało z bohaterką, która polubiłam w pierwszej części, mam nadzieje, że to jakieś chwilowe nieporozumienie. Oczywiście jest tu więcej pikanterii ale co za tym idzie, brak wyważenia między erotyką a minimalnie sensowną treścią. W słowniku Madoca jedynym co określa stosunek seksualny jest
r u c h a n i e. Jest apodyktycznym dupkiem, bezczelnym w swojej postawie ale teksty ma dobre. Fallon bawi się z nim w łapanego albo Beatę Kozidrak “Pojawiam się i znikam”. Sceny między naszymi gąbeczkami są bardzo dobrze napisane, napięcie buzuje a chemia szczypie w nos. Poza tym jest tajemnica, są dramy i gównoburze.
Jeżeli chodzi o fabułę, logikę, wiarygodność i kręgosłup moralny to mogłabym określić to młodzieżowym zwrotem: iks de. Nie biorę tej książki na poważnie i wam też radzę. Niestety, pojawia się tu trochę moralizowania o miłości i przeznaczeniu. Nie powinno tu tego być, nie kiedy tłem jest relacja dwójki osób, które nie robią nic innego poza ciągłymi kłótniami, wyzywaniem się i seksem na zgodę. Próba umoralniania czytelnika nie irytuje na tyle bym zaczęła ziać ogniem, jest natomiast na tyle widoczna, że “Rywal” nie dostanie tak wysokiej noty jak swój poprzednik. Moim największym zarzutem wobec tej książki jest wiek bohaterów, nie toleruje i tolerować nie będę (do czego was też zachęcam) aby siedemnasto czy osiemnastolatki wsadzać do takiej fabuły. Trzymajmy przynajmniej jakieś pozory przyzwoitości.
Po (powiedzmy to sobie wprost) niespodziewanej męce jaką było “Królestwo ciała i ognia” potrzebowałam przerywnika, odmóżdżenia, przecinka czyli po mojemu ‘gówno romansu’. Zdecydowałam się zatem pociągnąć dalej serię Fall Away i cóż… było, spoko.
Czy “Rywal” jest lepszy od “Dręczyciela”? Nie.
W scenach, w których pojawiała się Tate czułam się zażenowana jej tekstami,...
Trochę rozciągnęłam czytanie tej książki w czasie, zresztą tak samo jak w przypadku ostatniej. Niemniej jednak nie uważam żeby wpłynęło to jakkolwiek znacząco na ostateczną opinie.
Dręczyciela przeczytałam rok temu, i cały czas mam go w głowie. Wciąż go wspominam a na jedną scenę do dziś ekscytuje się jak dziecko. Jest to przede wszystkim znak, że to była (jak dla mnie) dobra książka. Jared I Tate są w moim odczuciu najlepszą parą z całej tej wesołej gromadki, ich historia w pierwszej części miała po prostu ‘to coś’. Dręczyciela z całej serii najlepiej się czytało, najlepiej utożsamiało z bohaterką, było lekko, było zabawnie. I kiedy po pierwszym tomie szmuglowałam wzrokiem kolejne i doczytałam, że w czwartej części moje gołąbeczki nie są już razem to serce mi stanęło a palce zaczęły swędzieć z ekscytacji. Na drodze oczywiście stały mi dwa tomy więc za punkt honoru obrałam sobie ich przeczytanie. Była to ciekawa droga, czasami przed patos i zażenowanie ale dotrwałam.
Czy się zawiodłam? Nie.
Czy czegoś mi brakowało? Owszem.
Budowanie zmian w bohaterach, było dobre, bardzo dobre ale trochę za szybko historia zmieniła tory. Uważam, że autorka mogła się jeszcze trochę pobawić, miejscami poprzeciagać tą zabawę w kotka i myszkę. Chyba tylko tego mi zabrakło, wodzenia czytelnika za nos, choć zdaję sobie sprawę że gdyby to nastąpiło to mógłby być przesyt.
Względem poprzednich dwóch, w tej części najmniej jest głupotek, takiego hmmm durnoctwa? I jest trochę smutek, tak jak sama autorka przyznała, że pewnie etap w tej historii się już kończy. Dziwi mnie trochę moja własna postawa, bo mimo psioczenia w recenzjach na niektóre elementy to naprawdę bawiłam się dobrze i wiem chyba dlaczego. Mianowicie, miałam dystans. Czytałam dla zabawy a nie dla morału. I z takim podejściem trzeba do tych historii podejść, w szczególności do drugiego i trzeciego tomu.
Trochę rozciągnęłam czytanie tej książki w czasie, zresztą tak samo jak w przypadku ostatniej. Niemniej jednak nie uważam żeby wpłynęło to jakkolwiek znacząco na ostateczną opinie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDręczyciela przeczytałam rok temu, i cały czas mam go w głowie. Wciąż go wspominam a na jedną scenę do dziś ekscytuje się jak dziecko. Jest to przede wszystkim znak, że to była (jak dla mnie)...