Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Neil deGrasse Tysson jest autorem wielu ciekawych książek, które w przystępny sposób zapoznają zwykłego człowieka z zagadnieniami astrofizyki. Cenię go za umiejętność łatwego przekazywania wiedzy. Ostatnią pozycją, która ukazała się nakładem wydawnictwa Insignis jest książka „Listy od astrofizyka”.

Znajdziemy w niej wybrane przez autora 101 listów, które otrzymał od swoich czytelników, fanów i kolegów po fachu. Jest to najbardziej osobista lektura, która wyszła spod ręki naukowca. Kolekcja tekstów Tysona ukazuje nowy wymiar okrywania kosmosu i miejsca człowieka we wszechświecie. Odpowiadając na pytania zawarte w korespondencji deGrasse z perspektywy kosmicznej wypowiada się na wiele tematów związanych z nauką, wiarą, filozofią, fenomenem życia i – jakże by inaczej – Plutonem. Dzięki jego zwięzłym, celnym, pełnym pasji i humoru odpowiedziom od razu można zrozumieć, skąd wzięła się jego popularność i zasłużona renoma jednego z najlepszych propagatorów nauki.

Jest to jedna z moich ulubionych pozycji, może dlatego, że autor w sposób prosty, a zarazem fascynujący potrafi odpowiedzieć na pytania nurtujące zwykłego człowieka. Lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ma głupich pytań, czasami po prostu zapytany nie zna właściwej odpowiedzi. Książka jest kopalnią ciekawych cytatów, które na długo zapadają w pamięć, można się nią delektować, przynajmniej ja tak robiłam. Jeden, dwa listy przeczytane raz na jakiś czas i miałam o czym myśleć przez kilka kolejnych dni.

Jeśli nie macie pomysłu na prezent, to jest to świetna propozycja nie tylko dla pasjonata astrofizyki, każdy znajdzie w niej coś, co pomoże mu odpowiedzieć na nurtujące pytanie.

BARDZO POLECAM

Neil deGrasse Tysson jest autorem wielu ciekawych książek, które w przystępny sposób zapoznają zwykłego człowieka z zagadnieniami astrofizyki. Cenię go za umiejętność łatwego przekazywania wiedzy. Ostatnią pozycją, która ukazała się nakładem wydawnictwa Insignis jest książka „Listy od astrofizyka”.

Znajdziemy w niej wybrane przez autora 101 listów, które otrzymał od swoich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Obecny rok jest dość specyficzny, że tak powiem. Zaczęło się z przytupem i z każdym miesiącem ten przytup stawał się głośniejszy, żeby nie powiedzieć ogłuszający. Życie wywrócone do góry nogami, zamknięcie w domu, ograniczenie spotkań z przyjaciółmi, ogromny stres wiążący się z wykonywanym zawodem, w końcu kwarantanna i strach o zdrowie rodziny. To wszystko spowodowało, że nerwy mam napięte jak postronki, mój rytm dobowy, który był w strzępach, posypał się jeszcze bardziej. Oczywiście ten rok nie składał się z tylko złych i ponurych wydarzeń, przydarzyło mi się też parę cudnych momentów i przeżyć, które z radością wspominam. Jednak te negatywne emocje mają większą siłę przebicia (niestety) i kiedy przychodzi pora odpoczynku mam istną burzę w głowie, która nie pozwala mi się wyciszyć i spokojnie zasnąć.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis stałam się posiadaczką książki „Nic się nie dzieje” autorstwa Kathryn Nicolai. Zawarte są w niej króciutkie opowiadania, pełne uroku i spokoju, pozwalające wyciszyć skołatany umysł. Okazuje się, że te krótkie treści mówiące o prostych rzeczach, chwilach radości, wspomnieniach szczęścia i powrotu do czasu, kiedy czuliśmy się bezpiecznie, działają jak lekarstwo.

Powiem szczerze, że dość sceptycznie podchodziłam do lektury, jako fanka s.f., fantasy, horroru i kryminału, nie sądziłam, że lektura mnie zaciekawi, że o wyciszeniu nie wspomnę. Okazało się, że to jednak działa, opowiadania niby o niczym, potrafią doskonale uporządkować myśli. Oczywiście nie jest tak, że teraz już śpię jak osesek, ale łatwiej się wyciszam i mniej czasu zajmuje mi zaśnięcie. Co do tej pory było dużym problemem.

Obecny rok jest dość specyficzny, że tak powiem. Zaczęło się z przytupem i z każdym miesiącem ten przytup stawał się głośniejszy, żeby nie powiedzieć ogłuszający. Życie wywrócone do góry nogami, zamknięcie w domu, ograniczenie spotkań z przyjaciółmi, ogromny stres wiążący się z wykonywanym zawodem, w końcu kwarantanna i strach o zdrowie rodziny. To wszystko spowodowało, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Poznaj swoje hormony Nicola Temple, Catherine Whitlock
Ocena 7,5
Poznaj swoje h... Nicola Temple, Cath...

Na półkach:

Poznaj swoje hormony” w bardzo prosty i ciekawy sposób przybliża nam wiedzę z zakresu endokrynologii. Mimo że pracuję w szpitalu, ta dziedzina medycyny zawsze przyprawiała mnie o zawrót głowy. To nie jest tak, że nie mam zielonego pojęcia o hormonach i ich działaniu, ale ogarniam tylko te najbardziej „znane”, jak pewnie większość, pozostałe są dla mnie okryte nimbem tajemnicy.

Dzięki książce wydanej nakładem @insignis_media troszkę rozjaśniło mi się w głowie. I nie, nie jest to pozycja, po której zgłębieniu jesteśmy w stanie siebie lub co gorsza, kogoś zdiagnozować! Możemy jednak mieć jako takie pojęcie, o co w tym wszystkim chodzi i na co mamy zwrócić uwagę.

Książka przyda się także Waszym dzieciom uczęszczającym do szkoły. Jak wiadomo, w którejś tam klasie pobieżnie, młodzież stara się przysposobić wiedzę o hormonach. Ciekawe komentarze, ilustracje, omówienie budowy hormonu, jest przedstawione w sposób, który nasze dzieci szybko przyswajają.

Za książką przemawiają też autorzy. Catherine Whitlock- biolog i doktor immunologii; John Wass- profesor endokrynologii. Do 2011 roku dyrektor Oddziału Endokrynologii w Oksfordzkim Ośrodku Diabetyki, Endokrynologii Metabolizmu; Nicola Temple- biolog i ekolog w jednym. Mniemam, że Ci państwo mają wiedzę i podstawy do tego, żeby się nią z nami podzielić. POLECAM

Poznaj swoje hormony” w bardzo prosty i ciekawy sposób przybliża nam wiedzę z zakresu endokrynologii. Mimo że pracuję w szpitalu, ta dziedzina medycyny zawsze przyprawiała mnie o zawrót głowy. To nie jest tak, że nie mam zielonego pojęcia o hormonach i ich działaniu, ale ogarniam tylko te najbardziej „znane”, jak pewnie większość, pozostałe są dla mnie okryte nimbem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Twórczość Artura Urbanowicza lubię i z chęcią sięgam po kolejne książki napisane przez autora. Na „Paradoks” czekałam z ogromną niecierpliwością, ale też z lekkim niepokojem. Czy miks trzech gatunków literackich ma prawo połączyć się w spójną całość? Czy połączenie thrillera psychologicznego, horroru i s.f. nie będzie mieszanką, którą ciężko strawić?

Maks Okrągły jest studentem trzeciego roku matematyki, jego życie jest zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Najlepszy na roku, perfekcjonista, który nastawiony jest na optymalne wykorzystanie czasu. Nic nie ma prawa wybiegać poza ustalony schemat. Kiedy dochodzi do nieprzewidzianych sytuacji, Maks wpada w furię i obwinia siebie o nie dość dobre przewidywanie, zaczyna wątpić w swoje umiejętności. Złość i frustrację wyładowuje na sobie, karze siebie poprzez samookaleczenia. Pewnego dnia zauważa, że coś zaczyna być nie tak, narastająca złość, urojenia i koszmary, to nie wszystko. Zaczyna mieć podejrzenia, a później pewność, że ma sobowtóra. Niby nic takiego, praktycznie każdy ma sobowtóra, tylko nie każdego jego odpowiednik próbuje zabić...

Po lekturze rewelacyjnego „Inkuba” doszłam do wniosku, że autor postawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Zaskoczyć, czy też zachwycić czytelnika kolejną książką będzie mu bardzo trudno. „Paradoks” nie jest lekką pozycją, wymaga skupienia i nie da się jej czytać z doskoku, przynajmniej tak było w moim przypadku. Co mnie zachwyciło, to ukazanie, jak chorobliwy perfekcjonizm może doprowadzić do zaburzeń psychicznych, zachowań kompulsywnych, że nie wspomnę o trudnościach w nawiązywaniu relacji międzyludzkich.
Ukazuje nam, jak chęć bycia doskonałym prowadzi do samotności i wyobcowania. Czyli część, która odpowiada za thriller psychologiczny, moim zdaniem, została świetnie dopracowana. Jeśli chodzi o horror, też jestem usatysfakcjonowana. Poczucie zagrożenia, mroczne wizje i koszmary autor przedstawił w rewelacyjny, charakterystyczny dla siebie sposób. Był szczękościsk, niepokój, poczucie zagrożenia. Kolejna i ostatnia składowa miksu gatunkowego, czyli s.f. na początku nijak mi nie pasowała. Byłam nastawiona na GROZĘ w Arturowym wydaniu, a tutaj pisarz mi wyskakuje z fantastyką naukową. Jednak po odrzuceniu MOICH oczekiwań, jakieś dwa papierosy później stwierdziłam, że to się jednak klei. Generalnie książkę odbieram BARDZO na plus. Co prawda wyżej wymienionego „Inkuba” „Paradoks”nie pokonał, ale był blisko. Jeżeli poszukujecie lektury, która jest mieszanką kilku gatunków literackich, która nie spłynie po Was i na dłużej pozostanie z Wami, to BARDZO POLECAM tę lekturę.

Twórczość Artura Urbanowicza lubię i z chęcią sięgam po kolejne książki napisane przez autora. Na „Paradoks” czekałam z ogromną niecierpliwością, ale też z lekkim niepokojem. Czy miks trzech gatunków literackich ma prawo połączyć się w spójną całość? Czy połączenie thrillera psychologicznego, horroru i s.f. nie będzie mieszanką, którą ciężko strawić?

Maks Okrągły jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj swoją premierę ma książka Hanni Munzer „Poławiacze dusz”, to pierwszy tom tetralogii i pierwsza pozycja tej autorki, którą miałam okazję przeczytać. Ogółem nie przepadam za tematyką obozową i wojenną, w połączeniu z wątkiem miłosnym, a wcześniejsze książki autorki poruszały tę tematykę. W przypadku „Poławiaczy dusz” opis wydawał mi się ciekawy i zachęcający. Czy lektura ostatecznie przypadła mi do gustu?

W Norymberdze, w trakcie remontu biblioteki zostaje znaleziony, owiany rodzinną legendą, skarb. W zamurowanym pomieszczeniu ukryte zostały stare woluminy, które mają olbrzymią wartość historyczną. Pod nieobecność właściciela domu, znaleziskiem zajmuje się jego brat, biskup Bambergu. Niestety, wkrótce po cennym odkryciu zostaje on zamordowany w tajemniczych okolicznościach.

Parę miesięcy później w Rzymie, młody jezuita, Lukas zostaje wezwany przed oblicze swojego przełożonego. Śmiertelnie chory generał Bentivoglia zdradza mu sekret, z którym musiał żyć przez ostatnie 30 lat. Ze względu na swój stan zdrowia generał powierza Lukasowi zadanie. Musi on wyjąć ze skrytki bankowej dokumenty, które jego przełożony ujawni. Wiedza zawarta w manuskryptach może podważyć podstawy Kościoła. Młody jezuita nie zdaje sobie sprawy, że właśnie został wplątany w śmiertelnie niebezpieczną rozgrywkę, w której życie może stracić on i jego najbliżsi.

Jestem pozytywnie zaskoczona treścią. Autorka bardzo dobrze odrobiła lekcje z historii Kościoła i zakonu jezuitów. Olbrzymia ilość przekazanej wiedzy historycznej sprawiła, że książka jest nie tylko świetną pozycją przygodową, ale też zachęca do zgłębiania tematu. Szybko tocząca się akcja i zaskakujące zwroty spowodowały, że z zainteresowaniem pochłaniałam kolejne strony. Jedyne co mi nie pasowało, to wątek miłosny, który ni jak mnie nie porwał, ale to jest moje subiektywne odczucie, po prostu nie przepadam za historiami miłosnymi. Co jednak trzeba oddać autorce, bardzo dobrze został on wpleciony w akcję, nie spowalniał jej, ani nie był cukierkowo tkliwy. Jeżeli lubicie dobrą przygodówkę, to polecam zapoznać się „Poławiaczami dusz”. Ja na pewno sięgnę po kolejne tomy.

Dzisiaj swoją premierę ma książka Hanni Munzer „Poławiacze dusz”, to pierwszy tom tetralogii i pierwsza pozycja tej autorki, którą miałam okazję przeczytać. Ogółem nie przepadam za tematyką obozową i wojenną, w połączeniu z wątkiem miłosnym, a wcześniejsze książki autorki poruszały tę tematykę. W przypadku „Poławiaczy dusz” opis wydawał mi się ciekawy i zachęcający. Czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Michał Gołkowski całkiem niedawno uraczył nas pierwszą częścią przygód Chudego, teraz przyszła pora na kolejną odsłonę wojaży Saszki. Miałam pewne obawy czy kontynuacja utrzyma poziom, gdzie autor zaskakiwał świetną, spójną treścią. Czy podołał wyzwaniu? Dowiecie się za chwilę.

Powracamy do NeoSybirska, praktycznie w tym samym momencie, w którym zakończył się pierwszy tom. Chudy zostaje prezesem firmy przejętej w sposób spektakularny. Jednak zaczynają go przerastać obowiązki. Nie ogarnia idei bycia prezesem, nudzą go zebrania i wszelkie procedury związane z piastowaną pozycją. Paca u Daniłowa idzie dobrze, jako szef ochrony ma pełne zaufanie pracodawcy i zbiera kolejne punkty za dobrze wykonywaną robotę. Z piękną i inteligentną dziewczyną u boku pozytywnie patrzy w przyszłość. Zawsze jest jednak coś, co się może spieprzyć. Pomału, ale skutecznie, wokół Chudego zaczyna zaciskać się pętla. Okazuje się, że sprawa fabryki nie jest zamknięta. Potężni wrogowie zaczynają upominać się o swoje. Produkcja syntu może i idzie dobrze, ale zbytu nie ma, a u Daniłowa też zrobiło się gorąco. Oligarcha pokazuje swoją prawdziwa twarz i ten wizerunek nie odpowiada Saszce. Przez chwilę był spokojny o swoje życie i przyszłość. Teraz jednak ponownie musi rozpocząć walkę o życie, nie tylko swoje, ale też zależnych od niego ludzi.

W drugim tomie Gołkowski nie zwalnia tempa! Akcja toczy się wartko i nie zamula. Poznajemy trochę nowych postaci, które sporo wnoszą do poznanego już świata. Duży plus dla autora, że pozwala nam jeszcze dokładniej poznać głównego bohatera, który okazuje się postacią złożoną, z całkiem mocno ugruntowanymi poglądami i zasadami. Niby kawał zimnego drania, ale...

NeoSybirsk dalej jest paskudnym, a zarazem fascynującym miejscem, gdzie wszystko idzie po staremu. Biedni nie mają szans na poprawę bytu, natomiast bogaci stają się coraz bardziej bogaci. Brud biedoty i blichtr klasy rządzącej i oligarchów pozostają w maksymalnie dużym kontraście. I pomiędzy nimi Sasza, który próbuje zmienić swój byt, wszelkimi znanymi sobie metodami. Czy mu się to uda?
Książkę BARDZO POLECAM!

Michał Gołkowski całkiem niedawno uraczył nas pierwszą częścią przygód Chudego, teraz przyszła pora na kolejną odsłonę wojaży Saszki. Miałam pewne obawy czy kontynuacja utrzyma poziom, gdzie autor zaskakiwał świetną, spójną treścią. Czy podołał wyzwaniu? Dowiecie się za chwilę.

Powracamy do NeoSybirska, praktycznie w tym samym momencie, w którym zakończył się pierwszy tom....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Swoją czytelniczą przygodę z Andrzejem Pilipiukiem rozpoczęłam do Jakuba Wędrowycza. Przez kilka ładnych lat czekałam z niecierpliwością na kolejny tom przygód samozwańczego egzorcysty. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Może dorosłam, a może mi się Jakub po prostu przejadł. W każdym razie ucieszyłam się, kiedy okazało się, że nadchodzi nowe. „Upiór w ruderze” to nowy zbiór opowiadań, w którym nie uświadczysz Wędrowycza. Za to na scenę wkraczają duchy trzech niewiast.

Dwie szlachcianki, Lukrecja i Kornelia, oraz ich służąca Marcelina, giną tragicznie i spektakularnie, niszcząc przy okazji budynek i rozsiewając swe doczesne szczątki na sporej połaci majątku. Po śmierci czeka je Sąd Boży, bo jak się okazuje, wszystkie trzy dziewczęta miały sporo za uszami. Zostają skazane na 500 lat czyśćca. Jako duchy będą przez ten czas zamieszkiwać pałac w Liszkowie, w którym rezydowały za życia. Pół wieku aresztu domowego, perspektywa mało zachęcająca...


W ten sposób poznajemy historię Liszkowa. Każde opowiadanie przedstawia nam wydarzenia, które miały miejsce w Polsce od czasów II wojny światowej i okupacji niemieckiej, poprzez wyzwolenie przez Sowietów, po radosne lata rozkwitu komunizmu z jego absurdami włącznie. Lekturę kończymy w roku 2047, gdzie w Liszkowie panoszą się kosmici.

Ciężko mi określić, co najbardziej mi się podobało . Czy nowy pomysł i nowe bohaterki, które potrafiły nieźle namieszać, czy humorystyczny sposób przedstawienia absurdów, jakie miały miejsce w historii naszego kraju. Duże brawa za wielką dawkę faktów historycznych, widać, że autor jest miłośnikiem historii i ma ogromną wiedzę na ten temat, którą potrafi przekazać w niekonwencjonalny sposób. Książkę czyta się szybko, jest świetnym poprawiaczem humoru i pozwala spędzić przyjemnie kilka godzin. Mam nadzieję, że Andrzej Pilipiuk uraczy nas kolejnymi przygodami duchów z Liszkowa.

Swoją czytelniczą przygodę z Andrzejem Pilipiukiem rozpoczęłam do Jakuba Wędrowycza. Przez kilka ładnych lat czekałam z niecierpliwością na kolejny tom przygód samozwańczego egzorcysty. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Może dorosłam, a może mi się Jakub po prostu przejadł. W każdym razie ucieszyłam się, kiedy okazało się, że nadchodzi nowe. „Upiór w ruderze” to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Od kilkunastu miesięcy dużą popularnością cieszą się książki o tematyce medycznej. Wspomnienia lekarzy i pielęgniarek zalały rynek wydawniczy. Miałam z nimi duży problem, ponieważ pracuję w ochronie zdrowia i znam ten świat od podszewki. Część lektur przypadła mi do gustu, jednak pozostałe wywoływały zdenerwowanie. Zastanawiałam się, czy kiedyś trafi mi się taka, po której przeczytaniu nie będę mogła dojść do siebie i długo jeszcze będę ją w sobie „przerabiać”.

I oto dzięki @insignis_media doczekałam się opowieści niemal idealnej. 20 maja premierę miała książka autorstwa Davida Notta „Lekarz wojenny. Chirurg na linii frontu.” Są to spisane wspomnienia chirurga, który poświęcił życie, aby nieść pomoc ludziom potrzebującym, w najbardziej zapalnych i niebezpiecznych miejscach świata.

David Nott jest człowiekiem, który dzięki olbrzymiemu uporowi stał się tym, kim się stał. Człowiekiem, który ma olbrzymią wiedzę, dzięki której uratował wiele istnień ludzkich, często ryzykując własnym życiem. Jest on niezwykle skromną personą, która bez zadęcia opowiada swoją historię. Nie przedstawia siebie jako bohatera, są nimi ludzie, którzy pomimo ogromnego niebezpieczeństwa pozostają w swoich krajach i niosą pomoc, nie biorąc pod uwagę możliwości opuszczenia danego terytorium. Rolę protagonisty odgrywają cywile, którzy mimo przeciwności i ryzyka, zostają w swojej ojczyźnie i walczą, a nie czekają, aż ktoś zrobi to za nich. Ogromne wrażenie robi upór tych ludzi. Nie zważając na koszta, robią swoje i prą do przodu.

Sam David podporządkował swoje życie temu, aby się szkolić, ulepszać swoje zdolności i poszerzać wiedzę. Nie myślał o karierze w brytyjskim szpitalu. Jego wielozadaniowość jest porażająca. Umiejętność przeprowadzenia zabiegów w warunkach obstrzału robi ogromne wrażenie. I nie myślę o zabiegu usunięcia wyrostka, lecz o operacjach na sercu, płucach, na plastyce kończyn kończąc! Zrobić coś takiego w miejscu, gdzie samemu jest się celem dla terrorystów, to sztuka na wagę złota. I najważniejsze, robi wszystko, żeby podzielić się zdobyta wiedzą. Nie "kitra" jej dla siebie, żeby być okrzykniętym jednym z najlepszych, szkoli kiedy tylko może, jego jedynym celem jest pomoc. Im więcej lekarzy będzie miało wiedzę i będzie umiało z niej skorzystać, tym lepiej. Paradoksalnie dzięki swojemu podejściu jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych chirurgów polowych na świecie. Przeszedł przez piekło, nie tylko w życiu zawodowym, ale też w życiu osobistym. Nikt nie jest w stanie wyjść z tak dramatycznych wydarzeń bez uszczerbku. Dzięki wsparciu przyjaciół pokonał przeciwności i działa dalej.
Gdyby każdy z medyków był taki, można by uratować, może nie świat, ale ogromną liczbę ludzi, którzy mieli pecha urodzić się tam, gdzie się urodzili.

BARDZO POLECAM!!!!

Od kilkunastu miesięcy dużą popularnością cieszą się książki o tematyce medycznej. Wspomnienia lekarzy i pielęgniarek zalały rynek wydawniczy. Miałam z nimi duży problem, ponieważ pracuję w ochronie zdrowia i znam ten świat od podszewki. Część lektur przypadła mi do gustu, jednak pozostałe wywoływały zdenerwowanie. Zastanawiałam się, czy kiedyś trafi mi się taka, po której...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lata 70. ubiegłego stulecia zaowocowały kilkoma pozycjami, które weszły do kanonu literatury grozy. Jedną z nich jest „Całopalenie” autorstwa Roberta Marasco. Jest ona uważana za jedną z ważniejszych powieści tego gatunku „złotego okresu” literackiego w USA. Wydawnictwo esper, które bardzo umie w klimatyczne wydania, tym razem też nie zawiodło. Twarda oprawa, kryjąca w sobie treść okraszoną klimatycznymi ilustracjami w wykonaniu Macieja Kamudy.

Marian Rolfe młoda gospodyni domowa, mieszkająca w nowojorskim, maleńkim mieszkanku wraz z mężem i synem, ma swoją pasję, której oddaje się całą sobą. Wyszukuje i odnawia stare meble. Nie jest to tanie hobby, ale pomaga jej ono jakoś przetrwać. Za to zbliżające się lato napawa ją przerażeniem. Wizja upalnych dni spędzonych w mieście wydaje się największym koszmarem. Postanawia sprawdzić ogłoszenia domów do wynajęcia. Ma być ładnie, klimatycznie i przede wszystkim niedrogo. Udaje jej się skontaktować z ekscentrycznym rodzeństwem, które za śmieszną cenę oddaje jej dom na całe lato. Jest przeszczęśliwa, ponieważ budynek jest pełen starych mebli, w które ona ma wcielić nowe życie. Jedynym warunkiem, który muszą spełnić, by zostać, jest konieczność dostarczania trzech posiłków dziennie starszej Pani, mieszkającej w zachodniej części budynku. Aby przekonać męża do oferty, Marian zobowiązuje się, że ten obowiązek będzie spełniać tylko ona.

W książce znalazłam wszystko to, co uwielbiam w klasycznych powieściach grozy. Nie ma morza krwi, zombie ani opętanych rządzą mordu szaleńców. Znajdziemy natomiast mroczny klimat, napięcie i stopniowo narastające poczucie lęku, które mimo wszystko nie pozwala odłożyć książki. I jest ono, według mnie przesłaniem tej powieści. Czytając opis „Całopalenia”, można odnieść wrażenie, że wszystko już było, że nic nas nie zaskoczy i o co tyle szumu? Jednak autor umiejętnie kieruje naszymi emocjami, potrafi wyłuskać takie pokłady lęku, o które byśmy się nie podejrzewali. Jest takie stara przysłowie: „Uważaj, czego sobie życzysz, bo jeszcze się spełni”.

Lata 70. ubiegłego stulecia zaowocowały kilkoma pozycjami, które weszły do kanonu literatury grozy. Jedną z nich jest „Całopalenie” autorstwa Roberta Marasco. Jest ona uważana za jedną z ważniejszych powieści tego gatunku „złotego okresu” literackiego w USA. Wydawnictwo esper, które bardzo umie w klimatyczne wydania, tym razem też nie zawiodło. Twarda oprawa, kryjąca w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Michaela Palina chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeden z twórców Latającego Cyrku Monty Pytona, określany mianem „tego miłego”. Myli się ten, kto myśli, że zajmuje się on tylko pisaniem skeczy. Od paru lat Palin odkrywa przed nami swoją nową twarz. Okazuje się, że stał się też globtroterem i twórcą książek podróżniczych. Dzięki wydawnictwu @insignis_media mamy możliwość poznania jego ostatniego dziennika.

W 2018 roku Palin wraz z ekipą filmową wybrał się do Korei Północnej, celem wyprawy było poznanie tego jakże tajemniczego kraju. Wyjazd kilkukrotnie stawał pod znakiem zapytania. Nagłe zaostrzenie stosunków z Zachodem nie sprzyjało wyprawom do kraju rządzonego twardą ręką przez kolejnego z rodu Un. Michael Palin prowadził zapiski w malutkim, niebieskim notesiku, do którego nie mieli wglądu towarzyszący im „opiekunowie”. Właśnie na podstawie tych odręcznych zapisków powstała jego nowa książka.

„Korea Północna. Dziennik podróży” przestawia kraj, o którym europejczycy z byłego bloku Wschodniego pomału zapominają. Wszechobecny kult władzy, mania wielkości rządzącego i obywatele, którzy, wydawałoby się, żyją tylko po to, aby wzmacniać socjalizm w jego najczystszej postaci. Siłą napędzającą mieszkańców jest propaganda, wszechobecna na ulicach, w domach, budynkach użyteczności publicznej. Najbardziej zasmucił mnie fakt, że sami Koreańczycy zdają się tak indoktrynowani, że nie widzą nic złego w sytuacji, jaka ma miejsce w ojczyźnie. Ilość absurdów mogłabym wymieniać bez końca, ale ich odkrywanie zostawię Wam.
Michael Palin subiektywnie przedstawia nam ten hermetyczny kraj. Co zaskakujące, znajduje pozytywy. Ukazuje życie i historię, kuchnię i pozostałe aspekty funkcjonowania państwa. Nie komentuje, nie wyśmiewa. Przedstawia sytuacje takie, jakimi są, czasem tylko okraszone uszczypliwym, a zarazem delikatnym humorem. Książka dla znawców tematu nie będzie niczym odkrywczym. Dla mnie, osoby, która ma znikomą wiedzę na ten temat, jest to pozycja bardzo ciekawa i motywująca do dalszego zgłębiania tematu. Bardzo dużym plusem książki są liczne zdjęcia z każdego etapu tej wyprawy, ukazujące tajemniczy, a zarazem ciekawy świat KRLD

Michaela Palina chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeden z twórców Latającego Cyrku Monty Pytona, określany mianem „tego miłego”. Myli się ten, kto myśli, że zajmuje się on tylko pisaniem skeczy. Od paru lat Palin odkrywa przed nami swoją nową twarz. Okazuje się, że stał się też globtroterem i twórcą książek podróżniczych. Dzięki wydawnictwu @insignis_media mamy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Część czytelników ma za złe, że @fabrykaslow na jakiś czas wydaje wznowienia książek. Ja do tej grupy nie należę, ponieważ dzięki temu „procederowi” mam okazję zapoznać się z pozycjami, które wcześniej mi umknęły. Dokładnie tak było z „Toy wars” Andrzeja Ziemiańskiego.

Toy po śmierci swojego opiekuna, który wyciągnął ją samego dna, dziedziczy spadek. I to nie byle jaki, grube miliony w gotówce, niestety zawsze jest jakieś "ale". Aby nasza bohaterka mogła zacząć korzystać z tego dobrodziejstwa, musi przez 10 lat zapracować na swoje utrzymanie „prawdziwą pracą”. Postanawia, że będzie robić to, co jej zmarły opiekun. Będzie prywatnym detektywem. Była prostytutka i narkomanka nie ma łatwego życia. Często przymiera głodem, ale jakoś ciągnie ten cały kram. Wszystko ulega zmianie w momencie, kiedy zostaje wynajęta do pewnego zadania. Ma do wykonania misję, która ma małe szanse powodzenia, gdzie życie Zabaweczki nie ma większego znaczenia. W końcu ktoś musi być kozłem ofiarnym...

Do tej pory twórczość Ziemiańskiego kojarzyłam z „Achają” i „Virionem”. Sięgając po „Toy Wars”, nie wiedziałam czego się spodziewać. Jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się, że nie jest to zwykłe fantasy a rasowe sci-fi! Było to miłe zaskoczenie, nie powiem. Lekturę czyta się szybko dzięki wartkiej akcji, zmieniającej się niczym w kalejdoskopie, trup ściele się gęsto, a autor zaskakuje czasem absurdalnymi rozwiązaniami. Nie wiesz, co Cię spotka na kolejnej stronie. Poczucie humoru iście „moje”. Parę razy posmarkawszy się ze śmiechu. Nie jest to książka dla osób szukających w niej czegoś więcej niż dobrej rozrywki. „Toy Wars” przeczytałam szybciutko, świetnie się bawiłam, przegnałam doła i mega się odstresowałam. Tego mi było potrzeba w danym momencie, ta książka mi w tym pomogła.

Chcesz miło spędzić czas? Sięgnij po nią :)

POLECAM!

Część czytelników ma za złe, że @fabrykaslow na jakiś czas wydaje wznowienia książek. Ja do tej grupy nie należę, ponieważ dzięki temu „procederowi” mam okazję zapoznać się z pozycjami, które wcześniej mi umknęły. Dokładnie tak było z „Toy wars” Andrzeja Ziemiańskiego.

Toy po śmierci swojego opiekuna, który wyciągnął ją samego dna, dziedziczy spadek. I to nie byle jaki,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Cykl „ Demony” jest moją grzeszną przyjemnością, na każdy kolejny tom czekam z niecierpliwością, nie ma znaczenia czy poprzednia część spełniła moje oczekiwania, czy nie. W kwietniu nakładem wydawnictwa @fabrykaslow premierę miała kolejna książka pt.: „Demony zemsty. Beria”

Sasza Razumowski, pułkownik moskiewskiej milicji powraca. Dochodzi do sił po nieudanym zamachu. Abakumow został wyłączony z walki o władzę. Stalin w końcu umiera, rozpoczyna się bezpardonowa walka o władzę. Pierwsze skrzypce w rozgrywce wiedzie Beria, nie przebierając w środkach, stara się wzmocnić swoją pozycję. Inni gracze także nie czekają z założonymi rękoma. Razumowski znowu zostaje wplątany w intrygi, które wymagają podejmowania trudnych i ryzykownych decyzji. Dodatkowo jego rodzina żyjąca w Niemczech też jest zagrożona. Musi poradzić sobie z Berią i w międzyczasie uratować życie córki i jej matki.

No! Wrócił stary dobry Sasza Razumowski! Autor trochę mu odpuścił i nie starał się z niego zrobić jednoosobowej armii, której żaden wróg niestraszny. Sasza jest bardziej ludzki, nie cwaniakuje i jest jakby rozsądniejszy. Akcja toczy się wartko, trzyma w napięciu i nie pozwalała (przynajmniej mi) wypuścić lektury z ręki. Jedna rzecz do której się przyczepię to to, że elementów fantastycznych jest zdecydowanie za mało, w porównaniu z pierwszymi częsciami "Beria" wypada blado, pozostaje niedosyt. Mam nadzieję, że autor naprawi to niedopatrzenie ;)

POLECAM!

Cykl „ Demony” jest moją grzeszną przyjemnością, na każdy kolejny tom czekam z niecierpliwością, nie ma znaczenia czy poprzednia część spełniła moje oczekiwania, czy nie. W kwietniu nakładem wydawnictwa @fabrykaslow premierę miała kolejna książka pt.: „Demony zemsty. Beria”

Sasza Razumowski, pułkownik moskiewskiej milicji powraca. Dochodzi do sił po nieudanym zamachu....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Z zasady unikam wszelkiego rodzaju poradników, po prostu doprowadzają mnie do szału. Jednak raz na jakiś czas ukazuje się książka, która nie dość, że zaciekawi, to jeszcze da się przeczytać bez nerwów. „Jak czytać ludzi” wydana przez @kompania_mediowa_wydawnictwo. Autor- Robin Dreeke, były szef Programu Analizy Behawioralnej FBI, postanowił podzielić się wiedzą zdobytą podczas pracy w jednej z najbardziej tajemniczych jednostek Biura.

Chyba każdy z nas był w sytuacji, kiedy będąc pewnym zachowania kogoś ze znajomych lub rodziny, ciężko się rozczarował jego postępowaniem i\lub podjętą decyzją. Nie było to podyktowane chęcią zrobienia nam na złość, po prostu źle „odczytaliśmy” intencje danej osoby. Po przeczytaniu „Jak czytać ludzi” nie staniemy się mistrzem oceny zachowań, ale wiedza w niej zawarta pozwoli nam uniknąć niektórych rozczarowań. A to już jest bardzo dużo. „Przewidywanie czyjegoś zachowania to nie fizyka kwantowa, lecz nauka społeczna. Musisz tylko napisać właściwe równanie – stosując logikę, strategię, sceptycyzm, spostrzegawczość – i nie zapominać, że prawda czasami bywa nieprzyjemna, a mimo to nie można zamykać na nią oczu.”

Lektura jest bardzo ciekawa, ale nie dałam rady przeczytać jej z jednym zamachem. Dużo wiedzy psychologicznej popartej przykładami, czyli nie wieje nudą ;) Podczytując wieczorami stwierdziłam, chichocząc szatańsko, że wiedza ta przyda mi się obecnie do rozgryzania Juniora :)

POLECAM!

Z zasady unikam wszelkiego rodzaju poradników, po prostu doprowadzają mnie do szału. Jednak raz na jakiś czas ukazuje się książka, która nie dość, że zaciekawi, to jeszcze da się przeczytać bez nerwów. „Jak czytać ludzi” wydana przez @kompania_mediowa_wydawnictwo. Autor- Robin Dreeke, były szef Programu Analizy Behawioralnej FBI, postanowił podzielić się wiedzą zdobytą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Jakoś wkrótce. Dziesięć technologii niedalekiej przyszłości, które wszystko usprawnią i/lub zepsują Kelly Weinersmith, Zach Weinersmith
Ocena 7,1
Jakoś wkrótce.... Kelly Weinersmith, ...

Na półkach:

Lubicie książki mówiące o nowych technologiach lub udoskonalonych znanych nam technikach? Jeśli tak, to „Jakoś wkrótce” jest lekturą dla Was. Naukowa publikacja wydawnictwa @insignis_media na pierwszy rzut oka wcale nie sprawia wrażenia opracowania scjentystycznego. Zabawne ilustracje, tekst pełen humoru okraszony zabawnymi ilustracjami, sprawia, że skomplikowane, specjalistyczne techniczne wiadomości przyswajam z uśmiechem na twarzy. A co najważniejsze, nie zapominam ich zaraz po odłożeniu książki.

"Jakoś wkrótce" przedstawia nam dziesięć kształtujących się technologii. Czy jesteście sobie wyobrazić przeszczep wątroby wydrukowanej w 3D, która jest w pełni funkcjonalna? Albo windę wynoszącą nas w przestrzeń kosmiczną? Albo leki ukierunkowane na daną jednostkę chorobową, które nie czynią spustoszeń w pobocznych organach? Książka jest pełna takich technicznych perełek, które mogą w przyszłości ułatwić nasze funkcjonowanie.

Kelly i Zach Weinersmithowie stworzyli książka dla czytelnika w każdym wieku. Jeżeli ktoś jest ciekawy świata choć troszkę, to powinien po nią sięgnąć. Nauka i technologia naprawdę może być łatwo przyswajalna!!!

BARDZO POLECAM!

Lubicie książki mówiące o nowych technologiach lub udoskonalonych znanych nam technikach? Jeśli tak, to „Jakoś wkrótce” jest lekturą dla Was. Naukowa publikacja wydawnictwa @insignis_media na pierwszy rzut oka wcale nie sprawia wrażenia opracowania scjentystycznego. Zabawne ilustracje, tekst pełen humoru okraszony zabawnymi ilustracjami, sprawia, że skomplikowane,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas ma czasem ochotę pieprznąć wszystkim i wyjechać na odludzie. Z dala od zgiełku wielkiego miasta, ludzi i technologii. Czy zastanawialiście się, jak mógłby przebiegać taki urlop? Jedną z alternatyw przedstawia Paul Tremblay w „Chacie na krańcu świata”. Dzisiejsza premiera ukazała się nakładem @wydawnictwo_vesper

Tatusiowie Eric i Andrew oraz ich adoptowana córka Ven, spędzają urlop w miejscu oddalonym od cywilizacji. Urocza, prosta chatka nad jeziorem, wokół piękny i nieprzebyty las. Relaks, zabawa i leniuchowanie. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. Niespodziewanie tę idyllę przerywa Leonard i jego współtowarzysze. To, co miało być cudownym, wspólnie spędzonym czasem, zamienia się w koszmar. Trójka naszych bohaterów staje się zakładnikami we własnym azylu. Dowiadują się, że muszą podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Jeśli tego nie zrobią, to...

Więcej nie napiszę, musiałabym zdradzić kluczowe wątki, a tego nie należy robić ;)

Z dużymi oczekiwaniami zasiadłam do lektury. Powieści grozy są tym, co bardzo lubię. Uwielbiam napięcie i poczucie zagrożenia, które serwują mi autorzy tego gatunku. W „Chacie na krańcu świata”po części tak było. Początek iście sielankowy, nie zapowiada tego, co zacznie się dziać w dalszej części powieści. Napięcie rosło z każdą przeczytaną stroną, ale niestety do pewnego momentu. Później wkradły się dłużyzny i zastój akcji. Sytuacja patowa, jedni każą podjąć decyzję, a drudzy mówią nie. I tak w kółko. Autor miał dobry zamysł, jednak zabrakło mu chyba pomysłu na rozwinięcie akcji. Jak na początku włosy dęba stawały i szczękościsk nie odpuszczał, tak pod koniec wiało nudą. Zabrakło polotu w zakończeniu, które według mnie było pójściem na łatwiznę. Nie wiem, czy nie byłoby lepiej, gdyby zamiast powieści autor popełnił opowiadanie.

Każdy z nas ma czasem ochotę pieprznąć wszystkim i wyjechać na odludzie. Z dala od zgiełku wielkiego miasta, ludzi i technologii. Czy zastanawialiście się, jak mógłby przebiegać taki urlop? Jedną z alternatyw przedstawia Paul Tremblay w „Chacie na krańcu świata”. Dzisiejsza premiera ukazała się nakładem @wydawnictwo_vesper

Tatusiowie Eric i Andrew oraz ich adoptowana...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

25 lat temu swoją premierę miała gra, o której słyszał każdy maniak real-time strategy. World of Warcraft nosi już miano gry kultowej. Doczekała się ekranizacji, niestety mało udanej. Teraz przyszła kolej na powieści umiejscowione w universum gry. "Malfurion" jest jedną z pozycji, która przybliżają nam świat Warcrafta.

Druid, Malfurion Burzogniewy, od jakiegoś czasu śni. Nie jest to sen spokojny i przynoszący ukojenie. Jest on uwięziony w pułapce Szmaragdowego Koszmaru. Gdy tylko Arcydruid zasypia, nikt nie jest bezpieczny. Sen, z którego nie można się obudzić, dopada bogatych, biednych, uczciwych i oszustów. Ludzie, elfy, druidzi oraz orkowie, wydają się bezbronni wobec zła, które zaczyna spowijać coraz większe obszary Azeroth. Grupa istot zamieszkujących świat stara się obudzić Malfuriona, gdyż bez niego nie ma on przyszłości.

Próbowałam grać w grę, jednak mnie nie porwała. Natomiast książka spowodowała, że z chęcią sięgnę po wcześniejsze części. Przedstawione uniwersum bardzo przypadło mi do gustu, różnorodność istot zamieszkujących Azeroth fascynuje. Wszelkie zaszłości między nimi są dobrze przedstawione i osoba, która nie grała\czytała wcześniejszych tomów, doskonale się w nich odnajduje. Lektura trzyma w napięciu i do końca nie wiadomo, jak to się wszystko skończy. Z pewnością przeczytam pozostałe pozycje, które zbiorą mnie do niesamowitego Azeroth.

25 lat temu swoją premierę miała gra, o której słyszał każdy maniak real-time strategy. World of Warcraft nosi już miano gry kultowej. Doczekała się ekranizacji, niestety mało udanej. Teraz przyszła kolej na powieści umiejscowione w universum gry. "Malfurion" jest jedną z pozycji, która przybliżają nam świat Warcrafta.

Druid, Malfurion Burzogniewy, od jakiegoś czasu śni....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat graczy z zapartym tchem oczekuje na premierę Cyberpunka, rozumiem i szanuje. Sama nie mogę się doczekać tej gry. Tymczasem Michał Gołkowski wprowadza nas w klimat i proponuje "SybirPunk", zaskakując całkiem udaną fantastyką.

NeoSybirsk, miasto w którym możesz być kim lub czym chcesz. Wystarczy mieć kasę i zrobią z Twoim ciałem wszystko, czego zapragniesz. Metropolia pokryta węglowym pyłem i spalona słońcem jest pełna zmodyfikowanych ludzi. Są dni, że bez respiratora nie wyjdziesz z domu, po prostu się dusisz. W takim cudownym świecie przyszło żyć naszemu bohaterowi, Saszy Hudovec. Sasza jest człowiekiem od rozwiązywania zadań trudnych. Jakim sposobem osiąga cel, jest nieistotne. Pewnego dnia Chudy — taki przydomek nosi chłopak — dostaje od oligarchy zadanie, ma odzyskać 30 milionów kopiejek od drugiego, nieprzyzwoicie bogatego mieszkańca Federacji. Jako były żołnierz Legii Cudzoziemskiej decyduje się na wykonanie powierzonej mu misji. Zachętą jest prowizja od odzyskanej sumy, która ułatwi mu życie w tym paskudnym mieście. Kłopoty idą za nim krok w krok, robi się coraz groźniej. Świadkowie giną, zanim on do nich dotrze. Chudy czuje też mrowienie na karku, nerwowa atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Dodatkowo w mieście zaczyna się czystka wśród ludzi handlującymi niedozwolonymi substancjami. Czy legionista odzyska kasę i zapobiegnie krachowi na rynku z dopalaczami? Odpowiedź znajdziecie w książce.

Świat przedstawiony przez Gołkowskiego jest zachwycający i przerażający zarazem. Pod osłoną wysublimowanego piękna, bogactwa niewielkiej liczby ludzi, kryje się bieda, ubóstwo, nieszczęście i śmierć. Możesz zginąć z tak błahego powodu, jak butelka wody czy kurtka. Cybernetyczna przestrzeń, w którym brak pewności, czy to, co widzisz, jest prawdziwe. Plastikowe kobiety i plastikowi mężczyźni, od których nie można oderwać oka. W przeciwwadze ludzie, którzy ratują swoje życie tanimi wszczepami, po których wyglądają jak z koszmaru. Świeże powietrze jest na wagę złota, zieleń i zwierzęta to już przeszłość, oczy cieszą tylko hologramy przedstawiające dawno nieistniejące lasy i soczyście zielone trawniki. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wizja cyberpunkowego świata z każdym rokiem staje się coraz bardziej realna. Przerażające. Od lektury nie mogłam się oderwać, Saszę polubiłam i kibicowałam mu całym sercem. Czekam na jego dalsze przygody. Wbrew pozorom facet ma charakter i kodeks moralny, jakiego próżno szukać u innych.
BARDZO POLECAM!

Świat graczy z zapartym tchem oczekuje na premierę Cyberpunka, rozumiem i szanuje. Sama nie mogę się doczekać tej gry. Tymczasem Michał Gołkowski wprowadza nas w klimat i proponuje "SybirPunk", zaskakując całkiem udaną fantastyką.

NeoSybirsk, miasto w którym możesz być kim lub czym chcesz. Wystarczy mieć kasę i zrobią z Twoim ciałem wszystko, czego zapragniesz. Metropolia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

O tej książce było głośno, zanim się ukazała nakładem Fabryka Słów. "Mag Bitewny" Petera Flannery'ego narobił dużego zamieszania wśród fanów fantasy. Wzbudził ogromne oczekiwania i apetyt na wielkie WOW.

Falko Dante, syn szalonego maga bitewnego, cierpi na tajemniczą chorobę, która powoli go zabija. To wątły młodzieniec w świecie silnych wojowników. Czy tak wygląda bohater, który odegra kluczową rolę w starciu z siłami Otchłani?

W Caer Dour, rodzinnym mieście naszego bohatera, odbywa się turniej. Zwycięzcy, młodzi kandydaci na rycerzy i przywódców mają udać się do stolicy, celem dalszego szkolenia. Najważniejszym i najniebezpieczniejszym punktem tej rozgrywki ma być odprawienie rytuału przywołania smoka. Niestety, przywołanie kończy się tragicznie, smok zabija miejskiego maga bitewnego. Do miasta zbliża się wróg, sami mieszkańcy i "zwykłe" wojsko nie mają szans w starciu. Falko, jego przyjaciele i cała wspólnota postanawiają opuścić Caer Dour. Nie zdają sobie sprawy, że jest to dopiero początek podróży, którą nie wszystkim uda się ukończyć.

O ranyście, jakie to było dobre!!!! Magia, smoki, zaskakujące zwroty akcji. Intrygi, odwaga, bohaterstwo, walka z potężnymi siłami zła. W tej książce jest wszystko to, za co kocham fantasy! Od lektury nie mogłam się oderwać, ze szczękościskiem przewracałam kolejne strony i ciągle było mi mało. Efekt? Dwie zarwane noce i złość, że na kolejny tom przyjdzie mi czekać. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to długie oczekiwanie.
BARDZO POLECAM!

O tej książce było głośno, zanim się ukazała nakładem Fabryka Słów. "Mag Bitewny" Petera Flannery'ego narobił dużego zamieszania wśród fanów fantasy. Wzbudził ogromne oczekiwania i apetyt na wielkie WOW.

Falko Dante, syn szalonego maga bitewnego, cierpi na tajemniczą chorobę, która powoli go zabija. To wątły młodzieniec w świecie silnych wojowników. Czy tak wygląda...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka miesięcy temu przeczytałam "Planetę" autorstwa Maichaela Mammay'a. Lekturę pochłonęłam w szybkim tempie i z niecierpliwością oczekiwałam na pojawienie się kolejnej części przygód pułkownika Carla Bultera. W końcu nakładem wydawnictwa @fabrykaslow w lutym ukazała się "Przestrzeń".

Carl Butler przeszedł na emeryturę, po wydarzeniach mających miejsce na Kappie, stara się poukładać na nowo swoje życie. Rzeźnik, taki przydomek, nadała mu spora część opinii publicznej, zostaje zatrudniony w korporacji na stanowisku wiceprezesa do spraw bezpieczeństwa. Jest to stanowisko jedynie tytularne. Nie posiada praktycznie żadnych obowiązków, poza robieniem wrażenia na potencjalnych inwestorach. Jednak pewnego dnia otrzymuje zadanie. Ma dowiedzieć się wszystkiego o włamaniu do sieci komputerowej, do którego doszło w konkurencyjnej firmie. Zadanie okazuje się niezwykle trudne, napotyka na mur milczenia. Im bardziej stara się rozwikłać zagadkę, tym bardziej staje się to niebezpieczne. Dodatkowo przeszłość daje o sobie znać. Kappanie, którzy przeżyli zagładę, próbują nawiązać z nim kontakt. Nie wiadomo tylko, czy chcą rozmawiać, czy pragną dokonać zemsty za to, co uczynił.

"Przestrzeń" jest bardzo udaną kontynuacją "Planety". Połączenie dwóch gatunków, kryminału i sci-fi, okazało się bardzo udaną hybrydą literacką. Do tej pory nie trafiłam na taką mieszankę, która spełniałaby wymagania obu gatunków. Mamy tutaj samotnika, który stara się poukładać swoje życie, mającego podołać zadaniu, które wydawałoby się proste. To wszystko dzieje się w świecie z przyszłości. Stopniowe zagęszczenie fabuły, zwroty akcji, które są spójne i nie "zgrzytają". Carla Butlera polubiłam od pierwszych stron. Wojskowy z ciętym poczuciem humoru, mający swoje zdanie i samodzielnie myślący. Czego chcieć więcej? Jeśli "Planeta" Wam się spodobała, bez lęku możecie sięgnąć po "Przestrzeń"
BARDZO POLECAM!

Kilka miesięcy temu przeczytałam "Planetę" autorstwa Maichaela Mammay'a. Lekturę pochłonęłam w szybkim tempie i z niecierpliwością oczekiwałam na pojawienie się kolejnej części przygód pułkownika Carla Bultera. W końcu nakładem wydawnictwa @fabrykaslow w lutym ukazała się "Przestrzeń".

Carl Butler przeszedł na emeryturę, po wydarzeniach mających miejsce na Kappie, stara...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Do tej pory z książkami, których akcja dzieje się na Dalekim Wschodzie, nie miałam do czynienia. A już książek sci-fi tym bardziej nie czytałam, jakoś nie mogłam się wbić. Podjęłam kolejną próbę w momencie otrzymania przedpremierowego wydania "Wojny makowej" od @fabrykaslow.

Runin Fang jest sierotą wojenną, którą adoptowali ludzie parający się nielegalnym handlem opium. Żyła wiosce Tikana mieszczącej się w Prowincji Koguta. Przybrani rodzice traktowali ją jako tanią siłę roboczą. Rin pogodzona z losem, spełniała polecenia opiekunów. Zajmowała się przybranym bratem, rozprowadzała paczki opium i prowadziła księgowość. Tak by sobie żyła, gdyby nie nagły pomysł wydania jej za mąż. W tym momencie Rin podejmuje decyzję, która całkowicie odmieni jej los. Aby uniknąć zamążpójścia, postanawia podejść do najważniejszego w kraju egzaminu, Keju. Zdanie tego testu gwarantuje dostęp do nauki w najlepszych uczelniach kraju. Używając podstępu, szntażu i przekupstwa Rin poświęca dwa lata swojego życia na to, żeby nauczyć się tego, co dzieci dobrze sytuowanych rodzin uczyły się całe swoje życie. Dość powiedzieć, że Runin zdaje egzamin z najwyższą notą w prowincji, to jeszcze dostaje się do wymarzonej Akademii w Sinegardzie.

Zaczynając czytać literacki debiut Rebecci F. Kuang myślałam, że znowu nic z tego nie będzie. Nie przepadam za literaturą young adult, a tak się zapowiadało. Biedna szesnastolatka ląduje w szkole, w której większością są dzieci z bogatych rodzin. Jak to zwykle bywa, ktoś musi zostać kozłem ofiarnym. I oczywiście zostaję nią Rin. Im dalej w las, tym lepiej ;) Nasza bohaterka radzi sobie coraz lepiej, znajduje wsparcie, ale też zyskuje nowych wrogów. Bohaterowie dojrzewają, stają się bardziej ludzcy. Fabuła ewoluuje i staje się wspaniałym przykładem dobrze skonstruowanej książki fantasy. Jest wróg, jest magia, są bogowie. Fabuła dostarcza nam dużo wzruszeń, ale też powoduje przerażenie i odstręcza. Momentami jest tak mocna, że ciężko czyta się kolejne strony. Autorka w doskonały sposób podparła się wydarzeniami, które faktycznie miały miejsce. Widać analogię do Chin i Japonii oraz do zdarzeń z lat 1937- 1945, czyli wojny chińsko- japońskiej. Wtedy też ludzie pokazali swoje oblicze bestii. I właśnie te wydarzenia są podstawą akcji "Wojny makowej" (przynajmniej tak mi się wydaje). Jest to bardzo udany debiut literacki młodej 23-letniej Rebecci. Świadczą o tym nagrody, które otrzymała w 2018 i 2019 roku. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy trylogii. BARDZO POLECAM!!!

Do tej pory z książkami, których akcja dzieje się na Dalekim Wschodzie, nie miałam do czynienia. A już książek sci-fi tym bardziej nie czytałam, jakoś nie mogłam się wbić. Podjęłam kolejną próbę w momencie otrzymania przedpremierowego wydania "Wojny makowej" od @fabrykaslow.

Runin Fang jest sierotą wojenną, którą adoptowali ludzie parający się nielegalnym handlem opium....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to