Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pan Mróz strzela nowymi książkami jak z karabinu, a tak naprawdę odgrzewa na patelni stare kotlety. Niestety, te kotlety całkiem dobrze się sprzedają... Jego pierwsze książki były całkiem interesujące, co jakiś czas zaskakiwały. Teraz jednak wieje nudą, a odtwórczym pomysłom na tematy aktualne i współczesne mówię stanowcze NIE.

Pan Mróz strzela nowymi książkami jak z karabinu, a tak naprawdę odgrzewa na patelni stare kotlety. Niestety, te kotlety całkiem dobrze się sprzedają... Jego pierwsze książki były całkiem interesujące, co jakiś czas zaskakiwały. Teraz jednak wieje nudą, a odtwórczym pomysłom na tematy aktualne i współczesne mówię stanowcze NIE.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako osoba od lat związana i pracująca na rynku wydawniczym, lubię śledzić los i rozwój serii. Niestety, seria Signum Sanguinem zaczęła się bardzo źle ("Mrok"), a choć kontynuacja była naprawdę obiecująca ("Światło"), już lektura "Genezy" sprawiła, że kompletnie mnie od całej historii odrzuciło. "Naznaczeni" niestety robią to samo, podobnie jak autorka, która znowu wymyśla historie bohaterów po wydaniu chronologicznie wcześniejszych części. Takie cwaniactwo niestety szybko wychodzi na jaw - kto czytał "Mrok" i "Światło" zauważy, że w tych częściach nie ma wzmianki o bardzo istotnych, niekiedy wręcz kluczowych elementach osobowości bohaterów, a oni sami zachowują się tak, jakby żadne wydarzenia opisane w "Genezie" i "Naznaczonych" się nie wydarzyły - a mogę się założyć, że właśnie tak było, bo w chwili wydawania dwóch pierwszych książek autorka nie miała w planach wydawania prequeli ani nawet pomysłu na nie. Jeszcze raz czuję się, jakby mnie oszukano.
W największym skrócie, o czym są "Naznaczeni"? Niespodzianka, to opis historii Kamila, Eliasza, Aggie i Maksa, zanim się poznali i rozpoczęli swoją misję. Najciekawsza była według mnie część Maksa i Aggie, bohaterów, których rola była do tej pory bardzo ogólna. Zaciekawiła mnie część Eliasza, i to pozytywnie, ponieważ Eliasz na początku był zadufanym w sobie dzieckiem, bardzo materialistycznym i egoistycznym. Samotność i brak dobrego kontaktu z rodzicami sprawiła, że jego postawa stała się jego pancerzem ochronnym przed światem. Naprawdę miło było patrzeć na zmianę, która w nim zaszła. Jednak o ile opisywanie historii Aggie i Maksa jeszcze ujdzie, bo w "Mroku" i "Świetle" naprawdę niewiele o nich napisano, o tyle już przy Eliaszu robi się mały zgrzyt - ani w jednej, ani drugiej części nie ma nawet najmniejszego znaku, że kiedyś był zupełnie inny. Z jednej strony to dobrze, bo świadczy o tym, że zmienił się na lepsze i ta zmiana była prawdziwa, z drugiej strony - jednak nie do końca, bo autorka znowu w historii pobocznej pogłębia osobowość bohaterów, zamiast zrobić to w dwóch głównych częściach serii. Jednak najwięcej frustracji przyniosła mi część Kamila. Według mnie pokazała, jak gruboskórny, gburowaty i prostacki jest Kamil, ze swoimi uprzedzeniami i zaściankowym myśleniem. Smutna historia rodzinna nie usprawiedliwia pomiatania innymi i wykorzystywania. Głównym problemem Kamila była jego seksualność, a Kamil miał pretensje do całego świata, że nikt go nie akceptuje. Po pierwsze, trzeba było wybrać inne środowisko (nikt go nie zmuszał do dołączenia do gangu motocyklowego, sam to postanowił wiedząc, jacy są ci ludzie), po drugie - trzeba było dać też coś od siebie. "Naznaczeni" kompletnie zrazili mnie do postaci Kamila, który wymagał akceptacji, a sam miał płytkie i nieugruntowane faktami uprzedzenia - przede wszystkim do Bogu ducha winnego Eliasza, którego jedyną winą było to, że miał "bogatych starych", przez co Kamil traktował go poniżająco i z pogardą. Ta książka pokazała, że Kamil to cham i prostak, któremu słoma z butów wyszła - a wiem, że nie to było zamysłem autorki, dla której Kamil wyraźnie jest ważną postacią. Niestety, przedstawianie go w taki sposób w ogóle nie pomaga.
To naprawdę frustrujące, kiedy seria okazuje się przeciętna. Szkoda, że autorka nie przemyślała sprawy i postawiła na jak najszybsze wydanie przeciętnych części, a dopiero potem zdecydowała się pogłębić historie bohaterów (i uznała, że nikt tego nie zauważy). Nie podoba mi się nierówno rozłożony balans w poszczególnych częściach: "Mrok" jest chaotyczny i bardzo słaby, "Światło" było naprawdę obiecujące, "Geneza" to pełna makabry opowieść sensacyjna rodem z Superexpressu czy innego Faktu i sprowadzona do poziomu brukowca, a "Naznaczeni" to nijaka, niezbyt ciekawa historyjka o nastoletnich frustracjach. Na blogu autorki jest także kontynuacja losów Naznaczonych, ciągnąca się jak flaki z olejem i wyraźnie nietknięta korektą. Współczuję komukolwiek, kto będzie poprawiał tego tasiemca i kto będzie to czytał. Ja pani Shamrock po tych wszystkich przeżyciach podziękuję.

Jako osoba od lat związana i pracująca na rynku wydawniczym, lubię śledzić los i rozwój serii. Niestety, seria Signum Sanguinem zaczęła się bardzo źle ("Mrok"), a choć kontynuacja była naprawdę obiecująca ("Światło"), już lektura "Genezy" sprawiła, że kompletnie mnie od całej historii odrzuciło. "Naznaczeni" niestety robią to samo, podobnie jak autorka, która znowu wymyśla...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Geneza" to trzecia część serii Signum Sanguinem, choć chronologicznie stanowi początek całej historii. Niestety, bardzo wyraźnie widać tutaj, że była pisana już po wydaniu dwóch wcześniejszych powieści, ponieważ ani w "Mroku", ani w "Świetle" nie ma nawet jednej wzmianki o kluczowych wydarzeniach z ”Genezy", natomiast w samej "Genezie" pełno jest naciąganych wydarzeń - tylko po to, żeby historia jakoś się kleiła. To ogromne rozczarowanie, bo mam wrażenie, że autorka postanowiła wydać tę część z założeniem, że nikt nie zauważy tych nieścisłości. Jednak nie udało jej się oszukać wszystkich czytelników.
W "Genezie" jest przedstawiona historia Jojo, głównego bohatera serii Signum Sanguinem. Jest to jeden z ciekawszych bohaterów, więc dobrze było poznać jego historię, która w "Mroku" i "Świetle" była zarysowana bardzo ogólnie. Poznajemy też historię jego rodziców, Anieli i Andrzeja: początki Andrzeja w sekcie, jego znajomość z Anielą, narodziny syna. Z punktu widzenia Anieli przedstawione są dziecięce lata Joaquina, natomiast po jej śmierci i uwięzieniu Andrzeja narrację przejmuje Jojo, którego los przenosi od sierocińców i poprawczaków do szpitala psychiatrycznego zarządzanego przez sadystycznego doktora. Tam Jojo poznaje Lauren i Dextera, w którym się zakochuje. Postanawiają uciec, jednak nie trudno domyślić się, co stało się z nimi dalej, ponieważ ani w "Mroku", ani w "Świetle" nie ma o nich ani jednej wzmianki. Stąd, ale nie tylko, wynika moja niska ocena. Jest to dla mnie nielogiczne, że tak ważny element życia głównego bohatera jest kompletnie pominięty - prawdopodobnie dlatego, że autorka w ogóle nie myślała o rozwinięciu historii w ten sposób, tylko zależało jej na wydaniu pierwszej, dość topornej i po prostu słabej pierwszej części. Innym powodem jest sama fabuła - autorka opisem dramatycznych wydarzeń próbuje zszokować czytelnika, jednak moim zdaniem robi to bardzo nieumiejętnie i jest to po prostu niepotrzebne. Z ludzkiego dramatu robi sensacyjną historię, spłycając ją do maksimum, z nadzieją, że jej pomysł się sprzeda. Bardzo nie lubię takich zagrań, zwłaszcza że autorka nie ma ani umiejętności, ani doświadczenia, by pociągnąć tak ciężką emocjonalnie historię. Na tle pozostałych, bardziej obyczajowych powieści, "Geneza" wyraźnie się wybija, i to w negatywny sposób. Trzeba być konsekwentnym - ale fakt, to niemożliwe, jeśli zamkniętą historię tworzy się po tym, jak już wyda się dwie chronologicznie późniejsze części. Wydawnictwa mają w zwyczaju wysyłać książki blogerom w celach promocyjnych, więc nie dziwią mnie pozytywne oceny - cieżko jest negatywnie ocenić coś, co dostało się za darmo (w zamian za recenzję). Według mnie jest to rozczarowująca, niesmaczna i zdecydowanie przeciętna lektura.

"Geneza" to trzecia część serii Signum Sanguinem, choć chronologicznie stanowi początek całej historii. Niestety, bardzo wyraźnie widać tutaj, że była pisana już po wydaniu dwóch wcześniejszych powieści, ponieważ ani w "Mroku", ani w "Świetle" nie ma nawet jednej wzmianki o kluczowych wydarzeniach z ”Genezy", natomiast w samej "Genezie" pełno jest naciąganych wydarzeń -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydając książkę jeszcze raz, można ją było chociaż poprawić. Niestety, największa zmiana, która tutaj nastąpiła, to nowa okładka i tekst z tyłu. Żenada.

Wydając książkę jeszcze raz, można ją było chociaż poprawić. Niestety, największa zmiana, która tutaj nastąpiła, to nowa okładka i tekst z tyłu. Żenada.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Calkiem dobry kryminał z wyraźnym wątkiem psychologicznym, który początkowo jest tylko tłem, jednak później wysuwa się na pierwszy plan. Camille Preaker przyjeżdża do rodzinnego miasta, w którym dochodzi do brutalnych morderstw, by napisać artykuł o dwóch zamordowanych dziewczynkach. Kobieta musi zmierzyć się z własną, bardzo trudną przeszłością, by rozwiązać zagadkę zbrodni oraz odkryć prawdę o swojej rodzinie. Autorka dobrze stopniuje napięcie i niejednokrotnie myli trop czytelnika. Jak na debiut jest to bardzo dobrze napisana książka - pokazuje, ile grozy czlowiek może doświadczyć przez najbliższe osoby i swoje niezaleczone, bolesne wspomnienia. Dużą zaletą są także główne postacie kobiece - trzy silne bohaterki: Camille, jej matka, Adora, oraz przyrodnia siostra Amma. Każda z nich jest różna i wzbogaca fabułę. Historia jest wciągająca, choć momentami nieco chaotyczna i niektóre motywy są nieco przesadzone. Ale czyta się bardzo dobrze.

Calkiem dobry kryminał z wyraźnym wątkiem psychologicznym, który początkowo jest tylko tłem, jednak później wysuwa się na pierwszy plan. Camille Preaker przyjeżdża do rodzinnego miasta, w którym dochodzi do brutalnych morderstw, by napisać artykuł o dwóch zamordowanych dziewczynkach. Kobieta musi zmierzyć się z własną, bardzo trudną przeszłością, by rozwiązać zagadkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gniot roku 2018! Mam wrażenie, że Edipresse to wydawnictwo kalibru Novae Res - wyda każdą, nawet największą szmirę, w imię w sumie nie wiadomo, czego. Czego można spodziewać się po tym koszmarku?
Laura to dwudziestodziewięcioletnia kobieta, spełniona zawodowo, ale nie uczuciowo. A teraz bez eufemizmów - to nieokrzesana nimfomanka o rynsztokowym słownictwie, mimo problemów zdrowotnych pijąca alkohol niemal w każdym momencie książki (w pozostałych uprawia seks), którą podczas wyjazdu porywa Massimo, włoski mafiozo, który już od pierwszych stron budzi we mnie obrzydzenie (zmusił stewardessę do seksu oralnego). Massimo daje Laurze wybór: albo zakocha się w nim w ciągu 365 dni, albo po upływie tego czasu wraca do domu. Dla mnie wybór jest jasny - 365 dni później mówię: "No to na razie, psycholu". Jednak Laura poddaje się urokowi jego dużego penisa i wkracza w świat włoskiej mafii - choć to nieco za dużo powiedziane, bo widzimy ją w drogich butikach, autach, klubach, i w sumie "im mniej wie, tym lepiej dla niej".
Jest to książka bardzo niespójna - włoski mafiozo nagle staje się pantoflarzem, spełniona zawodowo Laura z dnia na dzień twierdzi, że rzuca wszystko i jedzie do Włoch, po czym jednak chce znowu pracować, mężczyźni w sile wieku nie potrafią dogonić chorej kobiety w szpilkach, i tak dalej. Pod względem językowym książka jest bardzo słaba - ze względu na płytkie, wulgarne dialogi jak i niezliczone błędy językowe i literówki, wołające o pomstę do nieba i korektę, której tu ewidentnie zabrakło. Najgorsze jednak jest zakończenie - sugeruje, że będzie kontynuacja.
Tylko nie kontynuacja! Jedna książka to i tak za dużo, a i tak nie wiem, jak coś tak szmirowatego zostało dopuszczone do druku i sprzedaży. Ta książka powinna znaleźć się z pokrewnymi gatunkowo horrorami, bo tym właśnie jest - horrorem wydawniczym, czytelniczym i horrorem pod każdym innym względem.

Gniot roku 2018! Mam wrażenie, że Edipresse to wydawnictwo kalibru Novae Res - wyda każdą, nawet największą szmirę, w imię w sumie nie wiadomo, czego. Czego można spodziewać się po tym koszmarku?
Laura to dwudziestodziewięcioletnia kobieta, spełniona zawodowo, ale nie uczuciowo. A teraz bez eufemizmów - to nieokrzesana nimfomanka o rynsztokowym słownictwie, mimo problemów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna bardzo dobra książka, która udowadnia, że King, nawet jeżeli pisze pod pseudonimem, jest w doskonałej pisarskiej formie. "Wielki marsz" opowiada o grupie chłopców, którzy są zmuszeni maszerować (sic!) bez przerwy, aż zostanie tylko jeden. King ponownie wchodzi w umysł nastolatka, by w alegoryczny sposób opowiedzieć o społeczeństwie i rzeczywistości. Akcja jest poprowadzona w typowy dla Kinga sposób, trzyma cały czas w napięciu i dostarcza sporo emocji. Z pewnością wrócę po jakimś czasie do tej książki, a na pewno wyciągnę z niej coś nowego.

Kolejna bardzo dobra książka, która udowadnia, że King, nawet jeżeli pisze pod pseudonimem, jest w doskonałej pisarskiej formie. "Wielki marsz" opowiada o grupie chłopców, którzy są zmuszeni maszerować (sic!) bez przerwy, aż zostanie tylko jeden. King ponownie wchodzi w umysł nastolatka, by w alegoryczny sposób opowiedzieć o społeczeństwie i rzeczywistości. Akcja jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowała mnie ta książka, ponieważ opis z tyłu okładki jest naprawdę interesujący, jednak samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Pomysł był całkiem oryginalny, w końcu nieczęsto trafiają się książki o nastolatkach, którzy są porywani przez nadnaturalną rasę i 3 minuty w realnym świecie decydują o tym, czy przeżyją lub nie. Jednak wkradło się tu wiele nieścisłości - jak i dlaczego te stworzenia odizolowały Irlandię od świata? Dlaczego nastolatkowie? Dlaczego główny antagonista, osoba prosta i raczej niezbyt inteligentna, nagle stawia warunki swoim oprawcom? Nie miało to ładu ani zbytniego sensu, narracja prowadzona w czasie teraźniejszym jeszcze to pogarszała. Dodatkowo powielony został po raz kolejny schemat taniego i przewidywalnego romansu między głöwną bohaterką a przystojnym chłopakiem. Książka miała ogromny potencjał, jednak autorowi niestety nie udało się dopracować pomysłu i przekazać, co tak naprawdę miał na myśli.

Rozczarowała mnie ta książka, ponieważ opis z tyłu okładki jest naprawdę interesujący, jednak samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Pomysł był całkiem oryginalny, w końcu nieczęsto trafiają się książki o nastolatkach, którzy są porywani przez nadnaturalną rasę i 3 minuty w realnym świecie decydują o tym, czy przeżyją lub nie. Jednak wkradło się tu wiele nieścisłości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejny świetny zbiór reportaży. Justyna Kopińska nie zawodzi i stawia w świetle dziennym ważne, szokujące historie. Nie ma tu ubarwiania rzeczywistości ani łagodzenia faktów. Jej szczerość i obiektywizm nadaje reportażom jeszcze większy ładunek emocjonalny. Trudna, ale bardzo potrzebna lektura.

Kolejny świetny zbiór reportaży. Justyna Kopińska nie zawodzi i stawia w świetle dziennym ważne, szokujące historie. Nie ma tu ubarwiania rzeczywistości ani łagodzenia faktów. Jej szczerość i obiektywizm nadaje reportażom jeszcze większy ładunek emocjonalny. Trudna, ale bardzo potrzebna lektura.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna książka, która garściami czerpie z popkulturowych motywów, wprowadzając minimalne, odautorskie zmiany. Znowu pojawia się zakazane uczucie, skomplikowane związki i sekrety, a jednak od razu wiadomo, że wszystko się dobrze skończy. Jeśli nie w tym tomie, to w następnym... Ja jednak po pierwszej części podziękuję.

Kolejna książka, która garściami czerpie z popkulturowych motywów, wprowadzając minimalne, odautorskie zmiany. Znowu pojawia się zakazane uczucie, skomplikowane związki i sekrety, a jednak od razu wiadomo, że wszystko się dobrze skończy. Jeśli nie w tym tomie, to w następnym... Ja jednak po pierwszej części podziękuję.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię kryminały, które poza podstawowym motywem skrywają w sobie coś jeszcze. "Zabójcze piękno" pokazuje, że małomiasteczkowa mentalność niekiedy może wyrządzić wiele zła. Podobało mi się takie wplątanie codzienności w kryminalną aferę. Książkę czytało się bardzo dobrze, a zakończenie było dość zaskakujące.

Lubię kryminały, które poza podstawowym motywem skrywają w sobie coś jeszcze. "Zabójcze piękno" pokazuje, że małomiasteczkowa mentalność niekiedy może wyrządzić wiele zła. Podobało mi się takie wplątanie codzienności w kryminalną aferę. Książkę czytało się bardzo dobrze, a zakończenie było dość zaskakujące.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Uch! Udało mi się skończyć dość szybko ten literacki koszmarek, ale wciąż się wzdrygam. Mamy nastolatkę Annę i anioły, które się w niej zakochują. Z pozoru zwykła dziewczyna staje się niezwykła... Tanie romanse, płytcy bohaterowie, nudnawa i przewidywalna akcja. Nie podoba mi się nieudolne kopiowanie zagranicznych pomysłów.

Uch! Udało mi się skończyć dość szybko ten literacki koszmarek, ale wciąż się wzdrygam. Mamy nastolatkę Annę i anioły, które się w niej zakochują. Z pozoru zwykła dziewczyna staje się niezwykła... Tanie romanse, płytcy bohaterowie, nudnawa i przewidywalna akcja. Nie podoba mi się nieudolne kopiowanie zagranicznych pomysłów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ten debiut dość pozytywnie mnie zaskoczył. Początek był taki sobie, jednak potem autorka zgrabnie poprowadziła akcję. Książka jest napisana w dość wiarygodny sposób, zwłaszcza jeśli chodzi o tak delikatny temat, jakim jest pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Duży plus za realistyczne opisy i główną bohaterkę, z którą można naprawdę sympatyzować i z zaciekawieniem śledzić dalsze losy. Moje sceptyczne nastawienie szybko przerodziło się w zainteresowanie. Książka nie jest bez błędów, ale jak na debiut, wyszło całkiem nieźle.

Ten debiut dość pozytywnie mnie zaskoczył. Początek był taki sobie, jednak potem autorka zgrabnie poprowadziła akcję. Książka jest napisana w dość wiarygodny sposób, zwłaszcza jeśli chodzi o tak delikatny temat, jakim jest pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Duży plus za realistyczne opisy i główną bohaterkę, z którą można naprawdę sympatyzować i z zaciekawieniem śledzić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam nieco mieszany stosunek do Remigiusza Mroza. Z jednej strony podziwiam jego pracowitość i ciągłą wenę pisarską, z drugiej strony uważam, że wydawane przez niego książki nie zawsze są dobrej jakości. Pisanie dla pisania (i zarabiania) nieco mija się z celem. Czarna Madonna to przeciętna, sensacyjna książka z wyraźną, ale dość luźną inspiracją prawdziwymi wydarzeniami. Tym razem autorowi wyszła mocno średnia powieść.

Mam nieco mieszany stosunek do Remigiusza Mroza. Z jednej strony podziwiam jego pracowitość i ciągłą wenę pisarską, z drugiej strony uważam, że wydawane przez niego książki nie zawsze są dobrej jakości. Pisanie dla pisania (i zarabiania) nieco mija się z celem. Czarna Madonna to przeciętna, sensacyjna książka z wyraźną, ale dość luźną inspiracją prawdziwymi wydarzeniami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny kryminał Pauli Hawkins, który niestety mnie zawiódł. Co prawda pomysł był ciekawy, ale rozwiązanie akcji okazało się nieco banalne. Poza tym bohaterowie byli niewzykle irytujący. Bardzo ciężko jest czytać książkę, w której nikt nie budzi sympatii. Przeczytane, odłożone na półkę - do oddania lub wymiany. Ale szczerze mówiąc, nic specjalnego.

Kolejny kryminał Pauli Hawkins, który niestety mnie zawiódł. Co prawda pomysł był ciekawy, ale rozwiązanie akcji okazało się nieco banalne. Poza tym bohaterowie byli niewzykle irytujący. Bardzo ciężko jest czytać książkę, w której nikt nie budzi sympatii. Przeczytane, odłożone na półkę - do oddania lub wymiany. Ale szczerze mówiąc, nic specjalnego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawie napisany kryminał, naprawdę trzyma w napięciu. Chociaż nie jest to historia, do której wrócę, to jednak nie żałuję spędzonego z nią wieczoru. Czytając tę książkę i poznając jej zakończenie, można odczuć wielką satysfakcję - potwory skończyły tam, gdzie ich miejsce.

Ciekawie napisany kryminał, naprawdę trzyma w napięciu. Chociaż nie jest to historia, do której wrócę, to jednak nie żałuję spędzonego z nią wieczoru. Czytając tę książkę i poznając jej zakończenie, można odczuć wielką satysfakcję - potwory skończyły tam, gdzie ich miejsce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, nie podobało mi się. Przede wszystkim odstraszył mnie tytuł i okładka, ale co tam, szansę dać trzeba. Po kilku stronach wszystko jednak było dla mnie jasne - z jednej strony typowy, zadufany w sobie, snobistyczny nastolatek, z drugiej dziwna, niepasująca do otoczenia dziewczyna. Tragedia rodzinna w tle. Nie lubię historii, które mnie nie zaskakują i już po kilku stronach wiem, jakie będzie zakończenie. Poza tym, ile powstało powieści czy filmów podejmujących dokładnie taką samą tematykę? Według mnie zdecydowanie za dużo.

Przyznaję, nie podobało mi się. Przede wszystkim odstraszył mnie tytuł i okładka, ale co tam, szansę dać trzeba. Po kilku stronach wszystko jednak było dla mnie jasne - z jednej strony typowy, zadufany w sobie, snobistyczny nastolatek, z drugiej dziwna, niepasująca do otoczenia dziewczyna. Tragedia rodzinna w tle. Nie lubię historii, które mnie nie zaskakują i już po kilku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po co pisać książki, które są własną interpretacją innej książki? Na dodatek zamiast wysilać się na oryginalność, ludzie czerpią garściami z pierwotnej wersji, dodając czasami jakieś nowe, ale jednak oklepane wątki. Odnoszę wrażenie, że "Dotyk życia" to takie "50 twarzy Greya", tylko z innymi imionami. Chociaż główny bohater ma na imię Christopher... Przypadek? Nie sądzę.
Krótko i na temat - kto przeczytał "50 twarzy Greya", nie odkryje tu niczego nowego. A nawet jeśli nie przeczytał ani jednej, ani drugie powieści, nie ma czego żałować.

Po co pisać książki, które są własną interpretacją innej książki? Na dodatek zamiast wysilać się na oryginalność, ludzie czerpią garściami z pierwotnej wersji, dodając czasami jakieś nowe, ale jednak oklepane wątki. Odnoszę wrażenie, że "Dotyk życia" to takie "50 twarzy Greya", tylko z innymi imionami. Chociaż główny bohater ma na imię Christopher... Przypadek? Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię, kiedy ekranizacje okazują się równie dobre, jak książki. Filmowej wersji "Milczenia owiec" niczego według mnie nie brakuje, chociaż wiadomo, że nie jest w stu procentach wierna powieści. Jeśli chodzi o wersję papierową, ma ona wszystko, czego potrzebuje doskonały kryminał - wielowymiarowi, interesujący bohaterowie, zaskakujące zwroty akcji, hipnotyzujący czarny charakter. Świetna pozycja na chłodne, jesienne wieczory.

Lubię, kiedy ekranizacje okazują się równie dobre, jak książki. Filmowej wersji "Milczenia owiec" niczego według mnie nie brakuje, chociaż wiadomo, że nie jest w stu procentach wierna powieści. Jeśli chodzi o wersję papierową, ma ona wszystko, czego potrzebuje doskonały kryminał - wielowymiarowi, interesujący bohaterowie, zaskakujące zwroty akcji, hipnotyzujący czarny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Walczę z mieszanymi, aczkolwiek w większości negatywnymi uczuciami. Czy ludzką krzywdę można sprowadzić do tak komercyjnego wymiaru, jakim jest literatura nawet nie faktu, a po prostu kobieca? Tak dramatyczne wydarzenia stanowiące oś całej książki są zdecydowanie nie dla mnie. Plusem jest jednak ukazanie przez autorkę, do czego zdolny jest ludzki umysł, by wyprzeć ze świadomości największą traumę.

Walczę z mieszanymi, aczkolwiek w większości negatywnymi uczuciami. Czy ludzką krzywdę można sprowadzić do tak komercyjnego wymiaru, jakim jest literatura nawet nie faktu, a po prostu kobieca? Tak dramatyczne wydarzenia stanowiące oś całej książki są zdecydowanie nie dla mnie. Plusem jest jednak ukazanie przez autorkę, do czego zdolny jest ludzki umysł, by wyprzeć ze...

więcej Pokaż mimo to