-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-03-15
2024-04-18
Szacowna Pani Eliza, pozytywistka i zaangażowana specjalistka od spraw feminizmu, popełniła najrasowszy thriller z metodycznie rozpisaną anatomią morderstwa i psychologicznym uzasadnieniem całej sprawy. Miejsce akcji – wioska gdzieś na Kresach, ofiara – młoda kobieta imieniem Pietrusia, sprawcy – czterej mężczyźni z rodziny Dziurdziów, występujący niejako w imieniu całej społeczności.
Wszystko zaczyna się w momencie kiedy krowy przestają dawać mleko, a Pietrusia przypadkiem pokazuje się tam, gdzie wszyscy oczekiwali objawienia się wiedźmy odpowiedzialnej za nieszczęścia wioski. Potem, przez wiele miesięcy napięcie narasta – przez plotki, pomówienia, intrygi, podejrzenia o czary i pakt z diabłem, aż do tragicznego finału.
Ofiara miała na sumieniu mnóstwo przewin – była obca we wiosce, biedna jak mysz kościelna i za jedyne towarzystwo mająca ślepą babkę. Była niezwykle ładna, pięknie śpiewała, robota paliła jej się w rękach, zawsze umiała pomóc, podleczyć ziołami chorych, doskonale gotowała, a pieczone przez nią chleby nie miały sobie równych. Wielu smaliło do niej cholewki, ośmieliła się wzgardzić ponurym gwałtownikiem – Stefanem Dziurdzią i na dodatek wyszła za mąż za najfajniejszego chłopaka ze wsi, który świata poza nią nie widział. Stworzyła ciepły dom pełen zdrowych, uśmiechniętych dzieciaków, po którym chodziła „w kupnych perkalach i jadła jajecznicę ze słoniną” (a chwilę później Jagnę namawiano do ślubu z Boryną mówiąc, że „będzie masło łyżkom jadła i śmietanom popijała” – ot, marzenia ludu polskiego!). Jednym słowem – przybłęda znikąd zawarła układ z nieczystym, dlatego wiedzie jej się dobrze a na innych sprowadza nieszczęście.
Jednak nie jest to prosta bajka kontrastująca dobrą, cierpiącą ofiarę i podłych oprawców. Chłopi, chociaż niepiśmienni nie wydają się wcale głupi i ciemni. Gospodarzą racjonalnie, mają plany, troszczą się nie tylko o swoje zagrody ale i o wioskę. Na co dzień bardzo religijni ale żyją w harmonijnej równowadze między wiarą chrześcijańską a prastarymi zabobonami z ciemnych wieków. Piotr Dziurdzia to szanowany, bogaty gospodarz i przywódca całej gromady. Gorzej z pielęgnującym urazę Stefanem i jego kłótliwą żoną, która pełni rolę rozsiewającego plotki i podjudzającego do zła Jagona. Z tej nieszczęśliwej w pożyciu pary, obdarzonej podłymi charakterami i popędliwością, emanują wszystkie nieszczęścia i podłość.
Mimo grozy położenia Pietrusi i zapalczywości mieszkańców wioski, w jej opisach przebija arkadyjski spokój, piękno i sielskość wprost z „Nad Niemnem”. Orzeszkowa nie pozwala nam zapominać, że kiedyś serce Polski biło na Wschodzie. Wieś sprawia wrażenie ucieleśnienia tęsknoty za prostym życiem, bogactwem natury i nieskażoną troskami codziennością.
Jednak natura ludzka jest zawsze taka sama. Dziś jesteśmy oświeceni, wykształceni, racjonalni i bardzo dalecy od polowań na czarownice – czyżby? Mało kto zadałby sobie dziś trud linczowania nielubianej osoby, jednak szeroko zakrojone kampanie nienawiści, festiwale pomówień, obarczanie przeciwników najgorszymi cechami aż po odmawianie im cech ludzkich, dyskutowanie „per onucam”, „per złodziejam”, „per szmatam”, fajerwerki ośmiu gwiazdek, którymi upajają się damy, starcy i młodzież – czy na pewno są to dowody ludzkiego współczesnego wysublimowania? Może jednak wszyscy bywamy Dziurdziami?
Szacowna Pani Eliza, pozytywistka i zaangażowana specjalistka od spraw feminizmu, popełniła najrasowszy thriller z metodycznie rozpisaną anatomią morderstwa i psychologicznym uzasadnieniem całej sprawy. Miejsce akcji – wioska gdzieś na Kresach, ofiara – młoda kobieta imieniem Pietrusia, sprawcy – czterej mężczyźni z rodziny Dziurdziów, występujący niejako w imieniu całej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-16
Rozpieszczone, roszczeniowe gówniarstwo to ponadczasowa i międzynarodowa kasta. Ludzie, którzy uważają, że pieniądze biorą się od rodziców albo z bankomatu, że nauczyciele złośliwie nie doceniają ich talentów, a oni sami urodzili się do znacznie wyższych celów niż nudne bytowanie w biedzie i skromności. Taki jest też i Pendennis, zwany pieszczotliwie Penem, kiedy poznajemy go na początku opowieści jako ukochanego jedynaka, najsłodszą pociechę bałwochwalczo zakochanej w synku wdowy i średnio rokującego na przyszłość młodzieńca. Ojciec Pena własną ciężką pracą i sprytem doszedł do skromnego majątku i co najważniejsze – wyrobił sobie odpowiedni status towarzyski (swoją drogą – jak bardzo nie doceniano niegdyś kupców, aptekarzy i medyków!). Mały z kolei jakby w ogóle nie zauważa swoich ograniczeń i nosi się z dumą lorda oraz szasta pieniędzmi z wielkopańskim gestem. W szkołach idzie mu raczej słabo, do pracy garnie się dopiero, gdy grozi mu autentyczny głód – i o dziwo okazuje się być obdarzony literackim talentem, który nie tylko nie pozwala mu stoczyć się na dno społecznej drabiny ale też daje mu podziw i szacunek otoczenia. Obok swych licznych słabostek jest też Pen absolutnym bęcwałem jeśli idzie o kobiety. Jego serce zawsze płonie ku czci nieodpowiedniej wybranki. Na szczęście nad bratankiem czuwa stryj – dobra dusza, człowiek światowy , mądry i pragmatyczny, choć również nie pozbawiony kabotyńskich póz, wielkopańskich fum, megalomanii i wygórowanych aspiracji. Stryj gasi pożary, pośredniczy w kłopotach, łagodzi spory, doradza, za plecami młodego mości mu wygody tak, że wierzymy, że naszemu nadętemu pychą głuptasowi nic złego nie może się stać pod takimi opiekuńczymi skrzydłami.
Thackeray, podobnie jak w swej powieści o „Ostrej” Becky, pokazuje nam pyszną panoramę dziewiętnastowiecznej angielskiej prowincji i tętniącego życiem Londynu. Zaciekawiła mnie postać kapitana Stronga, obieżyświata i awanturnika, który chwalił się Orderem Orła Białego otrzymanym od generała Skrzyneckiego po bitwie pod Ostrołęką – co robił Anglik w przesiąkniętym miłością do Napoleona polskim wojsku – historia raczy milczeć…. Ale i bez Stronga mamy się komu przyglądać – prawnikom, dziennikarzom, służącym, drobnym właścicielom ziemskim, niektórym arystokratom z urodzenia i tym z awansu, studentom, literatom, emerytowanym wojskowym, darmozjadom i pracusiom. I widzimy jak Autor podśmiewa się z nich a często śmieje w głos z ich charakterków, słabostek i obyczajowych skandalików. A że ponoć ta powieść ma sporo elementów autobiograficznych – śmieje się również i z samego siebie! I za ten uśmiech i satyryczne zacięcie tak miło się czyta Thackeraya!
Rozpieszczone, roszczeniowe gówniarstwo to ponadczasowa i międzynarodowa kasta. Ludzie, którzy uważają, że pieniądze biorą się od rodziców albo z bankomatu, że nauczyciele złośliwie nie doceniają ich talentów, a oni sami urodzili się do znacznie wyższych celów niż nudne bytowanie w biedzie i skromności. Taki jest też i Pendennis, zwany pieszczotliwie Penem, kiedy poznajemy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Bardzo fajny wybór wielu starożytnych tekstów, krótkich - żeby nie zmęczyć laika, treściwych - żeby zainteresować laika, dość znanych - żeby dać laikowi szanse na pogłębienie wiedzy bez szperania po niszowych księgozbiorach. Wiele z tych czytanek brzmi nader współcześnie, co potwierdza moje przekonanie, że ludzka natura jest zawsze taka sama a zmieniają się jedynie okoliczności.
Szkoda, że Pani Profesor zdecydowała nie dawać żadnego komentarza do poszczególnych części, licząc, że Starożytni najlepiej powiedzą wszystko o sobie. Szkoda, że wydawca nie pomyślał o datowaniu każdego z cytowanych utworów, ułatwiłoby to trochę nawigację w czasie. Każdy rozdział to sieczka między Arystotelesem, Hezjodem, Plutarchem, Tacytem i Herodotem - a tych panów dzieli czasem cholernie wiele lat! Dla porównania - nikt nie potraktuje pism Diderota (dwieście parę temu) Balzaka (sto kilkadziesiąt lat temu) czy Alberta Camus (kilkadziesiąt lat temu) jako monolitu. A w tej publikacji - wszystko starożytność! No trudno, i tak wszyscy świadkowie epoki już nie żyją...
Bardzo fajny wybór wielu starożytnych tekstów, krótkich - żeby nie zmęczyć laika, treściwych - żeby zainteresować laika, dość znanych - żeby dać laikowi szanse na pogłębienie wiedzy bez szperania po niszowych księgozbiorach. Wiele z tych czytanek brzmi nader współcześnie, co potwierdza moje przekonanie, że ludzka natura jest zawsze taka sama a zmieniają się jedynie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Uffff, potężne ćwiczenie umysłu i jeszcze potężniejsze silnej woli żeby przebrnąć przez przekład w szesnastowiecznej polszczyźnie. Chętnie wrócę do Seneki w bardziej współczesnym tłumaczeniu, bo raczej trudno będzie udoskonalić swą łacinę na tyle żeby czytać w oryginale, hmmm. Sama książka dobra i wartościowa; siedem ksiąg wywodu prowadzi nas do wniosku, że każdy człowiek obdarzony czystymi intencjami potrafi dawać dobro a każdy człowiek z czystym sercem umie być za nie wdzięczny. Bo wdzięczność to sztuka chyba nawet trudniejsza niż dawanie...
Uffff, potężne ćwiczenie umysłu i jeszcze potężniejsze silnej woli żeby przebrnąć przez przekład w szesnastowiecznej polszczyźnie. Chętnie wrócę do Seneki w bardziej współczesnym tłumaczeniu, bo raczej trudno będzie udoskonalić swą łacinę na tyle żeby czytać w oryginale, hmmm. Sama książka dobra i wartościowa; siedem ksiąg wywodu prowadzi nas do wniosku, że każdy człowiek...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Buddenbrookowie, Lalka, Połanieccy – trzy dziewiętnastowieczne powieści , w których głównym bohaterem jest kupiec i trzy różne interpretacje stanu kupieckiego. U Manna właściciel firmy handlowej jest przytłoczony brzemieniem odpowiedzialności, zestresowany, nieszczęśliwy, bez przerwy ukrywający swoje słabości i przejęty swą misją do tego stopnia, że cały ten ciężar go zabija (bo przecież nie ząb sam w sobie..)
Prus stworzył Wokulskiego na kształt beznamiętnego i skutecznego drapieżnika – rekina biznesu. Nawet jeśli interesy pochłaniają większość jego czasu , to nie stanowią treści jego życia a jedynie środek do zdobycia dużego majątku i wyrobienia sobie w społeczeństwie godnego miejsca, łącznie z niełatwą walką o względy panny Łęckiej.
Połaniecki z kolei to chłopak energiczny, rzutki, pełen pomysłów i jeden z tych, co dopisuje im szczęście w interesach. Praca absolutnie nie stanowi treści jego życia; zdarza mu się znikać w biurze na długie godziny lecz tylko wtedy gdy chce zapomnieć o osobistych niepowodzeniach. Połaniecki pływa w interesach jak rybka w wodzie. Jednak Sienkiewicz zdecydował się nie eksponować szczególnie tego aspektu życia Stacha.
Mam wrażenie, że „rodzina Połanieckich” miała być silną odpowiedzią Sienkiewicza na „Lalkę”. Podobieństwa są uderzające. Już nie mówię, że obaj bohaterowie są kupcami i noszą imię Stanisław. Obie powieści dzieją się w Warszawie. Obaj bohaterowie przyjaźnią się z anielsko pięknymi i dobrymi samotnymi damami – mamami ślicznych córeczek. W obu przypadkach odnosiłam wrażenie, że te damy byłyby najodpowiedniejszymi żonami dla Panów Stachów.
Dalej losy bohaterów nieco się rozjeżdżają. I odbiór obu powieści również. Podczas gdy „Lalka” nieustająco zachwyca i jest lekturą obowiązkową i dla miłośników romansów i warsawianistów i historyków, tak „Połanieccy” trącą myszką i nudzą.
Sienkiewiczowskie kobiety są przeważnie piękne, uczciwe, kochają Ojczyznę i mają obowiązkowo dobre serduszko. Właściwie poza rozbrykanym „Hajduczkiem” i mocarną, wesołą Jagienką, żadna z nich nie istnieje sama w sobie. Trzeba je ratować z opresji, odbijać wrogom, czcić, ochraniać i podziwiać ich urodę. I taka też jest Marynia – dobra, śliczna i kompletnie zlana z tłem. Ojciec kręci nią jak chce, niechciany narzeczony napiera i kusi (swoją drogą Scarlett O’Hara nie wahałaby się wyjść za mąż nawet za diabła żeby odzyskać ukochaną ziemię), wreszcie rozlazły Stach i jego rozterki!
I w ogóle co to za romans, który zakwitł zaledwie po jednym wspólnie spędzonym popołudniu! Niby miłość potrafi porazić jak grom z jasnego nieba, jednak późniejsze tempo tej relacji leniwieje i zastyga w nieustający ciąg ploteczek, liścików i towarzyskich konwencjonalnych gestów. Pan Stach sam w sobie jest jednym z najbardziej irytujących męskich bohaterów (przepraszam aktora Maya, ale też nie byłam w stanie na niego patrzeć w serialu!). Sam nie wie czego chce od kobiet, najprawdopodobniej żeby tych kobiet było zawsze dużo i żeby były zawsze chętne! I w ogóle odnoszę wrażenie, że prócz dobrych manier i zamiłowania do płci pięknej, nie ma nic w tym człowieku. A te pretensje do Maszkowej i złość na nią - co, o własne zachcianki? Szkoda, że nie dostał od Maszki porządnego oklepu po pysku.
Jedyna interesująca i ponadczasowa wartość tej powieści polega według mnie na tym, że Sienkiewicz odważył się pójść dalej niż „po ślubie żyli długo i szczęśliwie”, pokazał ewolucję uczuć małżeńskich i udowodnił, że literatura obyczajowa nie jest bajką i potrafi pokazać również tę mniej atrakcyjną stronę w długotrwałym związku kobiety i mężczyzny.
Buddenbrookowie, Lalka, Połanieccy – trzy dziewiętnastowieczne powieści , w których głównym bohaterem jest kupiec i trzy różne interpretacje stanu kupieckiego. U Manna właściciel firmy handlowej jest przytłoczony brzemieniem odpowiedzialności, zestresowany, nieszczęśliwy, bez przerwy ukrywający swoje słabości i przejęty swą misją do tego stopnia, że cały ten ciężar go...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
2023
2023
To akurat bardzo rzadki przykład wspaniałej zgodności książki i filmu. Postacie grane przez Barańską i Bińczyckiego wydają się, jakby dopiero co zeszły z kart powieści. Ale w trakcie lektury zaskoczyło mnie bogactwo myśli i refleksji o życiu i miejscu człowieka w kraju i społeczeństwie; bogactwo, które trudno przedstawić na ekranie. Poza historią rodzinną, o trudach i drobnych codziennych radościach, otrzymujemy przebogaty obraz ludzkiej gromady z przełomu XIX i XX wieku. Czy ktoś poza Dąbrowską opisał tak wnikliwie nasze społeczeństwo tamtych czasów (może troszkę Iwaszkiewicz…)? Czy pokazał tych ludzi – jakże innych niż współcześni; drobnych, zubożałych szlachetków z konieczności zajmujących się pracą zawodową, mieszczan, małych i całkiem sporych przedsiębiorców, ludzi wsi, Żydów, panien służących, ambitnych lub leniwych chłopów, energiczne, przedsiębiorcze damy z misją budowania biznesu lub działające na polu spraw publicznych czy oświaty młodzieży? Nieważne czy i kiedy Barbara przestanie ciosać kołki na głowie męża – ta szeroka panorama codziennego życia, z daleka skromna i szara a z bliska coraz bardziej fascynująca – pozostanie ze mną na zawsze.
A Basi to współczuję. Nie ma sensu zarzekać się po raz milionowy jaka to irytująca postać. Ale też smutna, nerwowa i pełna lęku kobieta, perfekcjonistka, która przede wszystkim nie kocha siebie wcale, jest zawsze bardzo niezadowolona z własnych osiągnięć i przerzuca to niezadowolenie i niedosyt na resztę świata. Nieważne, że mąż kochający i dbały, co tam, że dzieci zdrowe, rodzina życzliwa, byt jako tako zabezpieczony – Ona zawsze w neurotycznym lęku!
Ale też zaskoczyło mnie, że, mimo niespełnionej miłości i zamążpójścia z rozsądku, Barbara w wielu okresach swego pożycia, całkiem, całkiem lubiła dzielenie łoża z Bogumiłem – zawsze to mężowi pociecha, hmmm.
Abstrahując od mniej lub bardziej trudnych charakterów Niechciców i Ostrzeńskich – podziwiam ich za nastawienie wobec życia, którego dziś ze świecą szukać. I trzeba też powiedzieć, że w tych postawach nie są wyjątkowi, większość ich otoczenia wyznaje podobne wartości. Te dwie tak różne osobowości łączy przekonanie, że życie i małżeństwo to rodzaj publicznej służby (czy politycy mnie słyszą?), obowiązku i powinności. Oboje dobrze wiedzą, że człowiek nie istnieje sam dla siebie i musi dawać coś światu według własnych umiejętności. Patriotyzm to dla nich sprawa oczywista, ważna i święta – żadnemu z nich nie przyszłoby do głowy, żeby nie mieszać się w to całe Powstanie Styczniowe i uratować majątek. Czyste serca, wewnętrzna uczciwość, prawdomówność, brak ukrytych intencji skrzywdzenia drugiego człowieka, codzienna przyzwoitość, przyjmowanie wszelkich trudności z odwagą i pokorą zarazem, wielkie starania aby żyć GODNIE, nie tylko bogato, pracowitość i skrzętność – jak wiele z tych cech przydałoby się i dziś! Odeszła szlachta razem ze swoim etosem a nasza codzienność pisze się już zupełnie inaczej.
To akurat bardzo rzadki przykład wspaniałej zgodności książki i filmu. Postacie grane przez Barańską i Bińczyckiego wydają się, jakby dopiero co zeszły z kart powieści. Ale w trakcie lektury zaskoczyło mnie bogactwo myśli i refleksji o życiu i miejscu człowieka w kraju i społeczeństwie; bogactwo, które trudno przedstawić na ekranie. Poza historią rodzinną, o trudach i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
Trudna, ciężka i niestety mało satysfakcjonująca lektura traktatu o propozycjach reformy ustrojowej Najjaśniejszej Rzplitej w szesnastowiecznych realiach. Dla historyka - politologa rzecz bezcenna, dla miłośnika polszczyzny - nie do pominięcia. Mamy do czynienia z naprawdę wielkim umysłem, poetą, intelektualistą, chciałoby sie powiedzieć - Człowiekiem Renesansu z naszej polskiej ziemi. Doceniam wagę dzieła, które dziś ma wartość tylko i li historyczną, urodę staropolskiej frazy, jednak nie będzie to moja ulubiona pozycja. Ale i tak miło mi na nią popatrzeć jak sobie zdobi moją biblioteczkę. To pamiątka po Dziadku, który wszedł w jej posiadanie z nie wiadomo z jakich otchłani dziejów...
Trudna, ciężka i niestety mało satysfakcjonująca lektura traktatu o propozycjach reformy ustrojowej Najjaśniejszej Rzplitej w szesnastowiecznych realiach. Dla historyka - politologa rzecz bezcenna, dla miłośnika polszczyzny - nie do pominięcia. Mamy do czynienia z naprawdę wielkim umysłem, poetą, intelektualistą, chciałoby sie powiedzieć - Człowiekiem Renesansu z naszej...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
2021
2019
1983
2024-03-12
Kolejny tom, tak jak i pierwszy opatrzony krótkim wstępem, który zawiera samą esencję myśli Vasariego o sztuce i w ogóle celu stworzenia „Żywotów”. A niewprawny odbiorca wreszcie zauważy długą drogę, jaką odbyło malarstwo od wczesnych wieków średnich do czasów współczesnych Vasariemu – jak przełamywano ciężką manierę grecką, pozbywano się topornych konturów otaczających postacie, jak nauczono się subtelnie modelować fałdy szat, jak postacie na obrazach nabierały mimiki, indywidualnego wyrazu i naturalnych póz, jak wiernie zaczęto przedstawiać naturę , cieniować kolory i mnóstwo innych szczegółów, które (niestety) z kolei dzisiaj są dla wielu anachronizmem i przestarzałą sztuką.
A same żywoty – coraz ciekawsze! Każdy życiorys jest wzbogacony pięknym portretem artysty, trochę brakuje przy tych podobiznach dat narodzin i śmierci, trudno! Między wierszami ukryto mnóstwo szczególików sporo mówiących o kolorycie epoki i wiele ciekawych opowieści o rywalizacji między artystami. Nagromadzenie tylu wybitnych talentów na niewielkim obszarze musiało wywoływać mnóstwo wrzenia bujnych artystycznych temperamentów i różne wojenki o prymat i sławę. Każdy rozdział to skończona opowieść i prawie gotowy materiał na wykład z historii sztuki albo ciekawy esej. A zatem, jeśli są tu jacyś ambitni licealiści – wystarczy otworzyć Vasariego na byle jakim rozdziale – i cyk! Referacik gotowy! A przy okazji ambitnych – moje tomy pochodzą z biblioteki dużej uczelni artystycznej. Pierwszy - owszem, nosi cechy używania i wertowania, natomiast drugi – wygląda już na całkiem dziewiczy egzemplarz, prosto z księgarni, z odrobinę tylko pożółkłymi, nietkniętymi stronami. To chyba coś mówi o czytelnictwie na ASP, hmmmm…
Dobrze było przy okazji każdego z opisywanych artystów otworzyć grafikę w komputerze, podpatrywać w trakcie lektury ich dzieła i jeszcze raz przypominać sobie ich nieprzemijające piękno. Tematy prac w większości krążyły wokół sztuki sakralnej - te niekończące się orszaki Świętych, setki Madonn, Ukrzyżowań, Sądów Ostatecznych (dawni artyści bardzo uważnie i bardzo na poważnie czytali Dantego!) – a ile różnych przedstawień! Nie wspominając o architektonicznych arcydziełach Brunelleschiego czy Michellozziego, Rajskich Wrotach, urzekających delikatnością i wdziękiem płaskorzeźbach Luki della Robia, ponadczasowo ekspresyjnej pokutującej Magdalenie Donatella albo dziwnym smoku, którego trzyma na smyczy wytworna dama wyraźnie niezadowolona, że Św. Jerzy go zabija (to z kolei opętany matematyką i perspektywą Mistrz Ucello). A jak kolorowe i pstrokate musiały być wnętrza bogatych mieszczan i arystokratów – skoro nastała moda na rzeźbienie i pokrywanie pięknymi malowidłami skrzyń – cassone, pełniących funkcję szaf, a przy tym, wraz z malowanymi łożami, rzeźbionymi misternie krzesłami, freskami na ścianach będących niezwykle urokliwym elementem komnaty! Artyści mieli co robić w Toskanii, oj mieli!
Ech, skóry wołowej nie starczy żeby opisać wszystkie te cudowności, ale i po cóż, skoro opisał je Vasari!
Kolejny tom, tak jak i pierwszy opatrzony krótkim wstępem, który zawiera samą esencję myśli Vasariego o sztuce i w ogóle celu stworzenia „Żywotów”. A niewprawny odbiorca wreszcie zauważy długą drogę, jaką odbyło malarstwo od wczesnych wieków średnich do czasów współczesnych Vasariemu – jak przełamywano ciężką manierę grecką, pozbywano się topornych konturów otaczających...
więcej mniej Pokaż mimo to2013
2013
2013
Dawno nie czytałam niczego bardziej lapidarnego. Fantastyczna opowieść o wędrówce czterech baśniowych postaci to jakby komiks - według mnie piękniej ilustrowany niż napisany. Byłoby rozkoszą bibliofila obejrzeć te przepiękne ryciny w mniej siermiężnej formie niż bieda-wydanie tej książeczki. Celem wędrówki opisywanej gromady jest zdobycie ksiąg buddyjskich w Indiach. Największą przeszkodą w podróży okazuje się demon, który przybrał postać Małpy Prawdziwego i czynił różne złe rzeczy, jak to demony mają w zwyczaju. Żadna z boskich postaci napotkanych po drodze nie jest w stanie odróżnić obu Małp. Dopiero buddyjski mnich bez trudu demaskuje demona. Może przesłaniem opowieści jest fakt, że w to właśnie buddyzmie tkwi prawda i mądrość i siła? W przedmowie piszą, że Małpa jest niezwykle cenioną w Chinach postacią (nie, nie kulinarnie) jako bohater ludowy łączący w sobie ducha twórczego buntu i rozumu. Jestem Małpą według chińskiego horoskopu i czasem czuję jak walczą we mnie demon i mnich. Ale jestem też dzieckiem kultury śródziemnomorskiej i chyba dlatego wolę myśleć o swych wewnętrznych konfliktach w kategoriach biblijno-mitologicznych niż dalekowschodnich. Jeśli wędrować – to tylko z Odyseuszem. A Małpa, Nefrytowy Cesarz, Bogini Łaski i inne Wieprzki to smakowity kęs egzotyki, który raczej nie wywołał u mnie chęci poznania innych chińskich eposów.
Dawno nie czytałam niczego bardziej lapidarnego. Fantastyczna opowieść o wędrówce czterech baśniowych postaci to jakby komiks - według mnie piękniej ilustrowany niż napisany. Byłoby rozkoszą bibliofila obejrzeć te przepiękne ryciny w mniej siermiężnej formie niż bieda-wydanie tej książeczki. Celem wędrówki opisywanej gromady jest zdobycie ksiąg buddyjskich w Indiach....
więcej Pokaż mimo to