-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik249
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-30
2024-04-29
Starsi panowie rodem z Kresów zrobili dla naszej kultury tak wiele, że w ogóle nie muszą się wysilać by mnie uwieść, Pan Melaś również. W tej książce poznajemy: trzy zabory, czterech mężczyzn i czterech polskich Jeźdźców Apokalipsy – galicyjską nędzę z głodem, zaciekłe antypolskie represje zaborców, przymusową brankę do obcego wojska i zbójeckie początki ruchów robotniczych w zbójeckim kapitalizmie. To był na początku XX wieku bat wypędzający ludzi z Polski do kanadyjskiej Ziemi Obiecanej za chlebem. Na podstawie losów czwórki bohaterów i ich rodzin poznajemy pionierskie czasy polskich osadników w Kanadzie oraz fantastyczną całościową analizę przyczyn, dla których ludzie decydowali się opuścić swoje gniazdo. Dzięki takim reportażom, pamiętane mętnie ze szkoły hasła: strajk dzieci polskich we Wrześni, wóz Drzymały czy chaotyczne narodziny państwa polskiego po I wojnie światowej, nabierają krwi, ciała i życia.
Kanada kusiła dolarami, złotem, cennymi futrami i przede wszystkim – ziemią. A polski chłop, zwłaszcza ten komornik bez skrawka własnego gruntu, miał nieopanowany i potężny głód ziemi we krwi i mógł go zaspokoić tyko na obczyźnie. Ówczesne kanadyjskie władze gotowe były nieba uchylać emigrantom, niezliczone morgi żyznego gruntu tylko czekały na pracowite ręce, pot i morderczą pracę – często zbyt ciężką jak na jedną rodzinę ale dającą błogosławione spełnienie i najpierwotniejszą satysfakcję z wysiłku własnych rąk. Jak zawsze w pionierskich czasach przetrwać można było wyłącznie dzięki ciężkiej nieustannej robocie, wierze w postęp i nadziei na lepsze jutro. I rzeczywiście, nowa ziemia dawała swoim mieszkańcom więcej, niż mogliby oczekiwać przez całe swoje życie od starej Ojczyzny. Szkoda, bo widać, ze od wielu, wielu lat całe masy wytrwałych, zdolnych ludzi osiągają sukces nie na własnym terenie...
Pięknie napisana opowieść, pełna prawdy, rozsądku, współczucia, zrozumienia dla dziejowych zjawisk i podziwu dla tych twardzieli, którzy potrafili zaryzykować wszystko w imię lepszego jutra. Gdyby Pani Kuciel-Frydryszak zapoznała się bliżej z tym utworem, może podniosłaby swoje „Chłopki” na wyższy poziom prawdy, kosztem spuszczenia z modnych tonów ideologicznych.
Starsi panowie rodem z Kresów zrobili dla naszej kultury tak wiele, że w ogóle nie muszą się wysilać by mnie uwieść, Pan Melaś również. W tej książce poznajemy: trzy zabory, czterech mężczyzn i czterech polskich Jeźdźców Apokalipsy – galicyjską nędzę z głodem, zaciekłe antypolskie represje zaborców, przymusową brankę do obcego wojska i zbójeckie początki ruchów robotniczych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Król Kłótliwy rządzi tak nieudolnie, że tylko mieszkańcy Reims chcieliby go na dłużej na tronie. A to dlatego, że to miasto Reims płaciło za kosztowne ceremoniały koronacyjne, więc lepiej było mieć te uroczystości jak najrzadziej.
Okazuje się też, że dobra małżonka to największy skarb, jaki można zyskać na tym świecie. Cnotliwa, piękna, dobra i kochająca Klemencja to dla Ludwika prawdziwe błogosławieństwo, niemal anioł łagodzący szorstkie obyczaje i królewskie histerie. I kiedy wreszcie okazuje się, że Bóg raczył pobłogosławić królewską małżonkę stanem brzemienności, pozornie nic nie zakłóca monarszego szczęścia.
Nie ma jednak tego dobrego co by na złe nie zeszło. I wczoraj i dziś, każda decyzja polityczna zawsze ma drugą, często szpetniejszą twarz. Królewska szkatuła nadal świeci pustkami. Im więcej rozdawania jałmużny zarządza pobożna Klemencja, tym bardziej płaczą duszeni podatkami Lombardowie. Mąż, usiłując dorównać połowicy w rozdawaniu faworów, zarządza taśmowe ułaskawienia i zwolnienia przestępców z więzień. Przez to Paryż zmienia się w gniazdo rozpusty, bandyterki i występku. Przy okazji wspomniano chyba w poprzednim tomie, że paryskie gamratki farbowały sobie włosy na miedziano-czerwony kolor – czy to nie tłumaczy ciągle żywego w niektórych środowiskach, ambiwalentnego stosunku do rudowłosych osób?
No i rzecz oczywista – jeśli wpływowa, uparta, nieustępliwa i nienawistna kobieta się na coś uprze – nie ma przebacz! Intrygi i mściwość groźnej hrabiny d’Artois przynoszą Królowi złowrogie i ostateczne skutki. Następny zgon – i następne rozdanie w bezpardonowej walce o wpływy, bogactwa i zaszczyty, oraz – o stanowisko „opiekuna łona” ciężarnej wdowy!
Żeby się nie zgubić w tych parantelach, warto w trakcie czytania od czasu do czasu zaglądać do Wikipedii, bo tak, jak w polskiej historii monarchii istniała nadreprezentacja Władysławów i Bolesławów, tak w średniowiecznej Francji w okolicach tronu, roi się od Filipów i Karolów; można się pogubić,
I tego młodego Guccia trochę szkoda – taka poboczna postać, co pięknie ubarwia opowieść; ma wszystkie zadatki żeby w wichrach knowań dworaków urządzić się całkiem wygodnie, nie tracąc przy tym dobroci serca i nie brudząc sobie rąk i sumienia krwią zdradzonych osób. A jednak nie całkiem układa mu się w miłosnym interesie… A może Autor da mu jeszcze szanse w dalszych tomach?
Król Kłótliwy rządzi tak nieudolnie, że tylko mieszkańcy Reims chcieliby go na dłużej na tronie. A to dlatego, że to miasto Reims płaciło za kosztowne ceremoniały koronacyjne, więc lepiej było mieć te uroczystości jak najrzadziej.
więcej Pokaż mimo toOkazuje się też, że dobra małżonka to największy skarb, jaki można zyskać na tym świecie. Cnotliwa, piękna, dobra i kochająca Klemencja to dla...