rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Umęczyła mnie ta książka. Kompletnie nie dla mnie. Wydaje mi się infantylna, bohaterowie jacyś tacy papierowi, sama historia ma jakiś potencjał, ale nie byłam w stanie zanurzyć się w tym świecie.

Umęczyła mnie ta książka. Kompletnie nie dla mnie. Wydaje mi się infantylna, bohaterowie jacyś tacy papierowi, sama historia ma jakiś potencjał, ale nie byłam w stanie zanurzyć się w tym świecie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiepsko napisana, dziwaczne wynurzenia, ordynarne i nie nadające się do czytania. Przebrnęłam, aczkolwiek mam poczucie zmarnowanego czasu.
Tak jest krwawo, jest też sporo seksu, jest też jakaś opowieść i być może gdyby była przedstawiona inaczej warta byłaby przeczytania.

Kiepsko napisana, dziwaczne wynurzenia, ordynarne i nie nadające się do czytania. Przebrnęłam, aczkolwiek mam poczucie zmarnowanego czasu.
Tak jest krwawo, jest też sporo seksu, jest też jakaś opowieść i być może gdyby była przedstawiona inaczej warta byłaby przeczytania.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy łyknęłam na jednym wdechu.

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy łyknęłam na jednym wdechu.

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy łyknęłam na jednym wdechu.

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy łyknęłam na jednym wdechu.

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy łyknęłam na jednym wdechu.

Świat stworzony przez Agnieszkę Hałas jest jednym z lepszych światów, w które się zanurzyłam w ostatnich latach. Ciekawy pomysł na magiczny świat, który nie jest powieleniem znanych już rozwiązań. Świetna opowieść, dobrze skrojeni bohaterowie i dobrze dopracowana przestrzeń. Jest to znakomita opowieść, która pochłania czytelnika i nie pozwala mu się oderwać.
Wszystkie tomy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marta Kisiel w genialny sposób szafuje komizmem i buduje go na różnych płaszczyznach. Zabawna, przyjemna historia, którą się czyta szybko. Świetna rozrywka dająca satysfakcję i odprężenie z lektury.

Marta Kisiel w genialny sposób szafuje komizmem i buduje go na różnych płaszczyznach. Zabawna, przyjemna historia, którą się czyta szybko. Świetna rozrywka dająca satysfakcję i odprężenie z lektury.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przede wszystkim Fiona Barton opisała dramatyczne historie kilku kobiet i właśnie należałoby ją odczytywać jako powieść o kobietach. Wszystkie opowieści w pewien sposób się łączą, dość bolesny i smutny. Rozwinięcie psychologiczne głównych postaci i ich przeżycia, które odkrywamy powoli, by na końcu cała fabuła obróciła się się o 180 stopni. Prawda ukazywana jest powoli, kolejne puzzle lądują we właściwych miejscach, ale niestety, część z nich jednak powinna znaleźć się w innym miejscu. Autorka manipuluje nieco czytelnikiem, buduje w nim napięcie bez wielkich zwrotów akcji i eksplozji fabularnych.

Dojrzała dziennikarka, Kate trafia na wzmiankę o odnalezionych szczątkach noworodka na budowie. Postanawia zgłębić ten temat, odnaleźć rodziców i ustalić, co zaszło wiele lat temu. Angażując się w sprawę otwiera historie kolejnych osób, które w jakiś sposób wydają się łączyć ze sprawą. Kolejne tajemnice, które zostają przed nią ujawnione stają się coraz bardziej mroczne, coraz bardziej naznaczone ludzkim cierpieniem i złem, które ma wiele twarzy, czasami też piękny uśmiech na niej.

Książka została napisana jasnym i eleganckim stylem, bez przekombinowań. Zmienna narracja dodaje jej jakiegoś smaczku, oraz pozwala sprawniej obracać się w tych historiach. Początkowo język może się wydawać surowy, oschły przez dość oszczędne nacechowanie, ale takie krótkie i nieprzesadzone zdania powodują, że czytelnik może zagłębić się w lekturę na zupełnie innym poziomie, może mniej emocjonalnym, a bardziej refleksyjnym. Zręcznie zbudowane postaci coraz bardziej rozbudzają apetyt, ich losy nie są obojętne czytelnikowi i wciąż podsycają ciekawość. To osobowości z krwi i kości, z zaletami i wadami, z cechami budzącymi przyjazne odczucia, ale również z tymi, które gwałcą nasz światopogląd. Relacja Barton jest przejrzysta, ale nie zdradza nam nic ponad to, co chciała nam w danej chwili zasugerować. Sukces tej fabuły tkwi w prawdzie, która nie została obciążona zakłamaniem, czy koloryzowaniem poszczególnych wątków. I mimo tej prawdy Autorka świetnie manipuluje czytelnikiem, wprowadzając nowe informacje, wpasowując w całość drobiazgi, które dają wrażenie, że jesteśmy już na krawędzi odkrycia meritum tych historii, a jednak okazuje się, że nadal pozostajemy odlegli od przewidzenia wszystkiego.

Powieść osadzona wielowymiarowo zarówno jeśli chodzi o bohaterów, jak i czas akcji. Tutaj sięgamy głęboko w przeszłość, przeglądamy ją i analizujemy, układamy poszczególne elementy, by dopasować je do teraźniejszości. To również mocna strona tej książki, która satysfakcjonuje i sprawia, że potrafimy wczuć się w tę powieść.

Warto wspomnieć o kilku poruszonych przez Barton sprawach w perspektywie społecznej. Dziennikarstwo śledcze w wykonaniu Kate, rysuje się tutaj jako mozolna i emocjonalna praca, jakby Pisarka chciała nam pokazać, jak powinno to wyglądać. Dodatkowo znajdziemy też kilka ważnych wskazówek, jak wpływać na ludzi, na rozmówców, by chcieli opowiedzieć nam wszystko, czego potrzebujemy i znacznie więcej. Te sposoby na otwieranie drugiego człowieka, mimo pewnego dystansu obcości, nie stanowią instrukcji krok po kroku. Pozwalają jednak wyczuć tę cienką linię, na której przekroczeniu nam zależy, gdy chcemy zrobić odpowiednie wrażenie. Czasami należy milczeć i słuchać, innym razem zrobić komuś herbatę, jeszcze innym połechtać go zainteresowaniem. Pamiętać należy o jednym, fałsz wychodzi momentalnie i zamyka każde drzwi.

Drugim bardzo cennym wątkiem dla mnie było wychowanie dzieci. W tej książce może się to większości wydać dość nieoczywiste, aczkolwiek jeśli poskładamy poszczególne fragmenty to otrzymujemy kolejne wskazówki i rady. Wychowanie potomstwa nie tylko dbanie o pożywienie, edukację i dobre maniery. W dzieci należy się wsłuchać, nie można odpuszczać tych trudnych okresów, nie można dać się ponieść złości, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. A przyczyny mogą być bardziej lub mniej błahe, jednakże skutki mogą okazać się opłakane. Oddziaływanie okresu dziecięctwa i dojrzewania na przyszłe życie w dorosłości jest niewątpliwe i znane nam od dawna. Warto przyjrzeć się, co od siebie dołożyła, w tym temacie, Fiona Barton.

"Podobno co nas nie zabije to nas wzmocni. Ludzie tak mówią, kiedy przytrafi im się coś strasznego. Ale to nie prawda. Co nas nie zabije, łamie nam wszystkie kości, roztrzaskuje na kawałki, trzymane w całości brudnawymi bandażami i pożółkłymi plastrami. Wszystko trzeszczy wzdłuż lini pęknięcia. Jesteśmy krusi, śmiertelnie zmęczeni trzymaniem się w jednym kawałku. Czasem żałujemy, że to nas nie zabiło."

Nie chciałabym Wam opowiedzieć za dużo o tej powieści. Macie do czynienia z bardzo dobrą historią, opowieścią o kobietach osadzonych w skrajnie różnych warunkach i sytuacjach. Wszystkie przeżywają swoją prywatną tragedię i łączą się w jakiś sposób w smutku. Zakończenie jest zaskakujące, chociaż w gruncie rzeczy nie stanowi jakiegoś specjalnego przewrotu, a raczej sfinalizowanie tego do czego Autorka dążyła od początku. Nie nastawiajcie się na ogromny dreszcz, bo moc tej książki tkwi w czymś innym i jest ogromna.

Przede wszystkim Fiona Barton opisała dramatyczne historie kilku kobiet i właśnie należałoby ją odczytywać jako powieść o kobietach. Wszystkie opowieści w pewien sposób się łączą, dość bolesny i smutny. Rozwinięcie psychologiczne głównych postaci i ich przeżycia, które odkrywamy powoli, by na końcu cała fabuła obróciła się się o 180 stopni. Prawda ukazywana jest powoli,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga książka K.C. Hiddenstorm to właściwie książka pierwsza, chociaż wydana później niż "Władczyni Mroku", którą czytałam jakiś czas temu. W gruncie rzeczy to jest właśnie debiut Autorki, dość interesujący, ale i obarczony typowymi dla debiutów wadami.

Plątanie różnych rzeczywistości, lub jawy ze snem nie jest może nowym zabiegiem, ale zawsze intrygującym. Prawda i fikcja wymieszane w nieznanych proporcjach i wzbudzające mętlik w głowie czytelnika. Autorka za pomocą lekkiego pióra i nieskomplikowanej historii, odkrywa przed nami jeden z tematów, który od dawna nurtuje ludzkość, chociaż formułowany jest na różne sposoby. Czy świat, w którym żyjemy, bądź raczej wydaje nam się, że w nim żyjemy, jest prawdziwy? Czy to może ten świat z sennych widziadeł stanowi migawki prawdziwego życia? A może żaden z nich nie istnieje, a my jesteśmy tylko pustymi skorupkami zanurzonymi w cudzym umyśle, wymysłem, bajką? Nic nie jest pewne, a nawet zażycie czerwonej pigułki od Morfeusza nie gwarantuje nam poznania prawdy, przecież ona może nam po prostu przeprogramować tylko obraz na inny. Dołączyć jeszcze możemy teorie dotyczące wieloświatów i chaos poznawczy gotowy.

Hiddenstorm wybrała trudny temat, bo trzeba ogromnej samodyscypliny, żeby nie stworzyć na jego podstawie opowieści żenującej. Udało jej się napisać powieść ciekawą, kreatywnie zabarwioną i budzącą w czytelniku refleksyjność nad światem. Mimo wielu możliwości na bardzo grube potknięcia, Autorka obroniła się przed nimi i chociaż ta książka mogła być jeszcze lepsza, to i tak sprawia dużo frajdy z czytania.

Największym minusem tej pozycji jest to, co spotkało wielu debiutantów, czyli brak wprawy. Owszem powieść była poprawiana przez Autorkę, ale niestety zostało trochę kwiatków, które widzę, że odbijają się często mocną krytyką. Dużo bardziej podobał mi się język "Władczyni Mroku", bo chociaż styl wciąż podobny, to jednak bardziej dopracowany, a dowcip przyjemniej wyostrzony. Zrezygnowałabym z części wydumanych porównań, nie ze wszystkich, ale widać ich nadmiar. Niektórzy zwracają uwagę jeszcze na kolokwializmy i przekleństwa, według mnie zostały wprowadzone dobrze i pasują do danej sytuacji, ale to każdy musi ocenić sam. Generalnie język, którym posługuje się Hiddenstorm jest prosty, ale jednocześnie barwny i kreatywny, pomimo wspomnianych minusów.

Fabuła skupia się wokół Lisy i kolejnych etapów popadania w obłęd. Bohaterka jest sławną i bogatą aktorką, ale pozbawiona arogancji i samo zachwytu. Doznany na planie filmowym uraz, otwiera przed nią drogę do alternatywnego świata, w którym życie Lisy staje się koszmarem. Mamy również dość klasyczny wątek miłosny, który został ładnie wkomponowany w historię. Na szczęście nie jest to ten nieprzyjemny, wepchnięty na siłę romans, ale całkiem przyjemna i niejednoznaczna relacja damsko-męska. Wielorakości tego uczucia dopełnia przenoszenie go pomiędzy alternatywnymi światami, ale o co dokładnie chodzi musicie doczytać sami.

Lisa to osoba zachowująca się trochę w sposób dziecinny, nieco naiwna i niestety skryta, jeśli chodzi o własne problemy i dolegliwości. Zamknięcie w sobie wszystkich zmartwień nie dodaje jej siły, męczy i gnębi, by stać się kolejnym elementem dopełniającym wrażenia popadania w szaleństwo. Ten obłęd zabarwiony jest raczej mrocznie, wzbudzając pewien dreszcz. Za pomocą dość drobizgowego przedstawienia psychiki tej bohaterki, możemy sami wejść w ten proces tracenia zmysłów, pomieszania rozumu i nie możności odnalezienia się w zwariowanej, niepewnej rzeczywistości. Takie wymieszanie fikcji tworzonej przez umysł z rzeczywistością, gdzie zacierają się granice prawdziwości, przywodzi mi na myśl schizofrenię, która jest chorobą całkowicie zmieniającą postrzeganie otaczającego nas świata. Szczególnie pod tym kątem, powieść Hiddenstorm, jest niezwykle frapująca.

Kim naprawdę była Lisa? Czy rzeczywiście podróżniczą pomiędzy alternatywnymi światami? Czy może wariatką, która nie odróżniła jawy od swoich snów i marzeń? Zakończenie nie odpowiada definitywnie na te pytania i pozostawia czytelnika z wątpliwościami. Przewrotność, którą oferuje ta książka, to smakowity kąsek, który sprawia, że trudno o niej szybko zapomnieć.

"Po złej stronie lustra" to książka, która nie podobała mi się tak bardzo, jak "Władczyni Mroku", ale również mnie nie zawiodła. Prawdopodobnie, gdyby Autorka dziś usiadła do tej powieści to byłaby znacznie lepsza, ale każdy musiał się kiedyś nauczyć swojego fachu i nie każdy od razu jest geniuszem we wszystkim. Opowieść jest ciekawa, wykonanie troszkę kuleje, ale czuję się usatysfakcjonowana lekturą. Fantastyka oprószona grozą to przyjemne połączenie, ale wiem, że nie każdemu spodoba się ta książka.

Myślę, że K. C. Hiddenstorm ma ogromny potencjał i niezwykłą wyobraźnie, co mam nadzieję, że w przyszłości zaowocuje kolejnymi nieszablonowymi opowieściami z pazurem.

Druga książka K.C. Hiddenstorm to właściwie książka pierwsza, chociaż wydana później niż "Władczyni Mroku", którą czytałam jakiś czas temu. W gruncie rzeczy to jest właśnie debiut Autorki, dość interesujący, ale i obarczony typowymi dla debiutów wadami.

Plątanie różnych rzeczywistości, lub jawy ze snem nie jest może nowym zabiegiem, ale zawsze intrygującym. Prawda i fikcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Fashion victim" nie wnosi nic szczególnie nowego. Jakson zachowała dość klasyczny model przebiegu fabuły, elegancko dopasowała swoją historię do schemtycznych rozwiązań, nie decydując się na udziwnienia, nie wciskając czytelnikowi na siłę powiewu świeżości. Dzięki temu mamy przed sobą bardzo przyzwoity kryminał, który jednocześnie dotyka wielu aktualnych spraw, chociaż rzadko poruszanych.

Świat mody kojarzy nam się przede wszystkim z przepychem, splendorem, celebrytami. Pieniądze, barwność, imprezy to jednak nie wszystko, chociaż zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy. Corrie Jakson postanowiła w swojej debiutanckiej powieści obnażyć nieco brudnych kątów tej wykwintnej branży. W blasku fleszy i pośród pięknych kobiet czai się zło, które uderza z ogromną siłą. Nie jest to zło anonimowe, a zamknięte w niemożliwe bestialskich jednostach ludzkich. Po lekturze "Victim Fashion" po raz kolejny stwierdzam, że umysł przestępcy, mordercy jest dla mnie nie do zrozumienia.

Autorka nakreślila nam w gruncie rzeczy dwa światy. Jeden to świat modelingu, który z pewnością wiedzie prym w fabule. Drugi natomiast to świat dziennikarstwa. Oba te światy mocno się przenikają i dopełniają. Szczególnie dobrym i ciekawym spoiwem w tym wypadku jest Sophie Kent, która bezwzględnie idzie naprzód by rozwiązać mroczne sekrety ukryte pośród doskonałych twarzy, spojrzeń i pięknych kreacj.

Piękno, każdy z nas lubi piękne przedmioty, mimo, iż dla każdego może to być inny wymiar estetyczny. Jakoś podświadomie poszukujemy urody, zwracamy na nią uwagę. Symetria, jedwabista cera, duże oczy, perfekcyjny nos i kształtne usta. Ile kosztuje bycie doskonałym? Wyrzeczenia, samozaparcie, determinacja do posiadania nadzwyczajnie pięknej twarzy i fenomenalnej sylwetki. Jednak to nie wszystko, bycie sławnym wymaga pracy i pierwszorzędnej prezencji, obracania się w świecie. Drobne skandale mogą działać pozytywnie, stymulując zainteresowanie osobą, ale większe potknięcia mogą zniszczyć zarówno karierę jak i życie. W tym wszystkim jest jeszcze ta druga strona medalu, agencje, które dbają o frapujący wizerunek swoich modelek. Powinny stanowić bezpieczną przystań i wsparcie dla swoich pracownic, ale czy rzeczywiście tak to wygląda po tej drugiej stronie kurtyny? Wyszukiwanie nowych twarzy, które się sprzedadzą, wywindowanie ich na szczyt, ale i zatrzymanie przy sobie, by jak nawięcej na nich zarobić. Najłatwiej zgarnąć biedne i naiwne dziewczęta, łaknące bogactwa i sławy, zmiany swojego dotychczasowego, często niezbyt radosnego, losu. W imię niby bezinteresownej pomocy, budując w nich poczucie wdzięczności za ten dar, zadłużając na ogromne kwoty i tym samym czyniąc z nich z swoich niewolników. Nie ma nic za darmo, ale jest wysoki procent za udzielone wsparcie, często liczony w jednostkach brutalności.

Sophie Kent to kobieta, która przywodzi na myśl stereotypowego, upartego glinę. Zdecydowana i nieugięta w odkrywaniu prawdy. Z bagażem wyjątkowo przykrych doświadczeń, uzależniona od alkoholu i poszukująca odrobiny radości w niezobowiązującym seksie. Po krótkiej przerwie dziennikarka wraca do pracy, by ponownie dociekać najbrzydszych prawd. Jako dziennikarka śledcza jest nieustępliwa i ma szczególną intuicję. Poznając wylęknioną dziewczynę, modelkę, przy okazji badania innej sprawy, postanawia jej pomóc. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że kieruje się pogonią za sensansacyjnym tematem do gazety, w której pracuje. Jednak trudno też mówić na początku o bezinteresownej empatii, a raczej o swego rodzaju terapii po traumatycznych przeżyciach. Tym właśnie jest dla niej kazda kolejna sprawa, wspomagaczem w prztrwaniu nasilającej się depresji, sposobem na zadośćuczynienie temu, o co sama siebie obwinia. Konieczność rozwiązania sprawy Natalii, z biegiem czasu, staje się dla niej obsesją poprzeplataną odnośnikami do własnego życia. To pewne zagmatwanie fabuły jest klasycznym rozwiązaniem w powieściach tego typu, ale i nieodzownym, by historia i bohaterowie posiadali swoją głębię.

Książka Corrie Jakson nie do końca mi się podobała, ponieważ nie czuję się dobrze w świecie mody i celebrytów. Jednak muszę przyznać, że jest to dobry kryminał, napisana przejrzystym i eleganckim stylem. Ciekawego skomplikowania nadaje główna bohaterka, która mimo, iż wpisuje się w typowego śledczego z kryminałów, to jednocześnie jest wyjątkowo intrygującą osobowością. Inni bohaterowie również nie należą do postaci płaskich, każdy ma tutaj swoją opowieść, o której możnaby napisać odrębną powieść. "Fashion victim" stanowi intrygującą propozycję, gwarantującą satysfakcję czytelnika. Poznajemy pozorne piękno zanurzone w demonicznej naturze ludzkiej, pośród niedopowiedzeń i sekretów. A Ty? Czy zorientujesz się kto jest bestią?

"Fashion victim" nie wnosi nic szczególnie nowego. Jakson zachowała dość klasyczny model przebiegu fabuły, elegancko dopasowała swoją historię do schemtycznych rozwiązań, nie decydując się na udziwnienia, nie wciskając czytelnikowi na siłę powiewu świeżości. Dzięki temu mamy przed sobą bardzo przyzwoity kryminał, który jednocześnie dotyka wielu aktualnych spraw, chociaż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka A.J. Finna doczekała się wielu opinii zanim ktokolwiek ją przeczytał. Budziła wątpliwości, jak wiele innych, które na długi czas przed premierą są głośno reklamowane i rekomendowane przez znane nazwiska. Muszę przyznać, że mimo wielkiej ochoty na ten tytuł, sama nabrałam sceptycyzmu. Długo czekała na mnie, a ja coraz bardziej dystansowałam się do niej, spoglądałam na okładkę z coraz większym chłodem...

Obserwatorka, tak właśnie można nazwać Annę Fox, główną bohaterkę debiutanckiej powieści A.J. Finn, pt. "Kobieta w oknie". Tytuł precyzyjnie oddaje jej obecną sytuację życiową. Będąc znanym i cenionym psychiatrą, w wyniku traumatycznych przeżyć, zostaje dotknięta agorafobią. Schorzenie to całkowicie eliminuje ją z jakichkolwiek relacji ze światem zewnętrznym, zamykając ją w wielkim, acz pustym domu. Pozostaje jej obserwowanie, podglądanie sąsiadów, śledzenie każdego kroku ludzi pojawiających się w zasięgu okien. Niespodziewanie tę samotność przerywają nowi sąsiedzi, którzy wprowadzają się do budynku po drugiej stronie skweru. Między Anną i Jane zawiązuje się jakaś bliskość, nić przyjaźni, która zostaje brutalnie przerwana. Kobieta w oknie, która nie potrafi choćby przestąpić progu swojego domu, jest świadkiem makabrycznej sceny.

"Szaleństwo jest wtedy, Fox – przypomniał mi Wesley, parafrazujący Einsteina – kiedy wielokrotnie powtarzasz tę samą czynność, za każdym razem oczekując innego rezultatu."


W historię wchodzimy dość wolno, wpierw poznając dokładnie sytuację Anny, jej mały, zamknięty świat. Fobia, napady lękowe, depresja i alkohol połączony z lekami. W tym przypadku granica do szaleństwa wydaje się być wyjątkowo cienka. Atmosfera jest dosłownie duszna, a samo życie stanowi raczej wegetację.

Agorafobia to w skrócie całkowicie irracjonalny lęk przed przebywaniem na otwartej przestrzeni. Paniczny lęk, który nie pozwala człowiekowi wychylić nosa za próg własnego domu, zmusza do szczelnego zamykania okien, utrudnia nie tylko obcowanie z innymi ludźmi, ale załatwienie zwyczajnych, codziennych sprawunków, jak choćby zakupy. Zostanie podglądaczem cudzych żyć to jedyna możliwość jakiejkolwiek interakcji ze światem zewnętrznym. Finn w drobiazgowy sposób przedstawia nam złożoną osobowość Anny, osoby nagle dotkniętej zaburzeniem, które całkowicie zmienia jej życie. Terapia, ćwiczenia, próby nawiązania kontaktu z innymi, próby pozostania sobą i odnalezienia się w tej paskudnej rzeczywistości. Zaburzenia psychiczne często mogą się zmienić w zamknięte koło. Agorafobia prowadzi do depresji, depresja demotywuje i nie pozwala zwalczać agorafobii, wycofanie ze społeczeństwa rodzi lęki przed nawiązaniem bliskości z kimkolwiek, lęk przed bliskością zwiększa nieufność i wycofanie. Alkohol i silne psychotropy pozwalają na chwilę zapomnieć o problemach, ale po otrzeźwieniu pogłębiają stany depresyjne i nerwicę. Przy depresji chętniej sięga się po alkohol i psychotropy, żeby zapomnieć, uwolnić umysł od natarczywych myślączek, lub zwyczajnie zasnąć. Zamknięte koło, z którego bardzo trudno się wyłamać.

To, co opisał Finn jest niezwykle ważne, ponieważ pozwala nam spojrzeć na zaburzenia psychiczne, jak na swego rodzaju matnię. Jako osoby zdrowe często nie jesteśmy w stanie właściwie odczytać zaburzonych, zrozumieć, ani komunikować się z nimi, ponieważ wszelkie ich zachowania pozostają dla nas gdzieś poza granicą pojmowania.

Zagadka kryminalna i śledztwo, w które zaangażowała się główna bohaterka nie stanowi niczego odkrywczego. Jednak bardzo dobrze poprowadzona wodzi czytelnika za nos do ostatnich stron. Zwroty akcji nie są zbyt spektakularne i raczej opierają się na pewnym kręceniu się w kółko. Niby pojawiają się jakieś tropy, ale które z nich są prawdą, a które fałszem? Prawda wydaje się wciąż być na wyciągnięcie dłoni, jednak pozostaje nieuchwytna, wymyka się między palcami. Ten wątek powieści momentami staje się nieco psychodeliczny, rujnuje logiczne postrzeganie rzeczywistości czytelnika, dzięki czemu stanowi niezawodnie ogromny plus tej powieści.

Zakończenie było dla mnie absolutnie niespodziewane. Podczas lektury wielokrotnie zmieniałam swoje przemyślenia, ocenę poszczególnych postaci, w tym samej doktor Fox i mimo, iż sądziłam, że wychwyciłam wszystko, co tylko się dało, to jednak byłam daleka od prawdy.

Książka ta nie jest idealna. Czasami akcja jest jakby niemrawa, nieco flegmatyczna, jak główna bohaterka. Z jednej strony pozwala czytelnikowi wejść w ten dziwaczny stan otępienia lekami i alkoholem, w tę psychozę, bajdę na jawie i jawę we śnie. Jednak czytanie dłużyło mi się nieco, i odnoszę wrażenie, że skrócenie tej powieści o pewną część niewiele wnoszących fragmentów, wyszłoby na duży plus. Nie jest to bynajmniej jakiś wielki mankament, bo zdarzało mi się czytywać powieści znaczniej rozwleczone, a tutaj nie zauważyłam przesadnego i męczącego wodolejstwa.

Napisana dość eleganckim i dopracowanym językiem, w czym upatruję oczywiście wielkiej zasługi tłumacza, Jacka Żuławnika. Lekkość z jaką się czyta niwelowała oczywiście tę powolność fabuły, o której wspomniałam. Sprawia to również, że mogę z czystym sumieniem potwierdzić słowa Stephena Kinga, iż jest to powieść "nieodkładalna", ponieważ nurtuje i woła, chcemy wejść w nią głęboko i poznać prawdę. Moc tej książki kryje się w pewnej subtelności, w tej niespieszności wydarzeń, która tak naprawdę stanowi pewną manipulację czytelnikiem. Prostota historii wzbudza naszą czytelniczą niecierpliwość, chcemy więcej, chcemy skomplikowania głównej linii fabularnej i zostajemy wierutnie oszukani. Teraz, gdy już znam całą opowieść Finna, wiem, że nic nie było oczywiste, że dałam się ponieść wielu złudzeniom.

"Kobieta w oknie" to niezwykle udany debiut. Może zawieść niektórych miłośników mocnych thrillerów, ponieważ te elementy thrillera zostały oddane poprzez niedopowiedzenia i niejasności, poprzez pewien mętlik i zwyczajność, która okazuje się kompletnie nie być zwyczajną. Jednak mimo to jest to thriller dobry i pozostawiający po sobie dreszcz, taki nienachalny, ale wiercący się wciąż pod skórą niepokój. Polecam.

Książka A.J. Finna doczekała się wielu opinii zanim ktokolwiek ją przeczytał. Budziła wątpliwości, jak wiele innych, które na długi czas przed premierą są głośno reklamowane i rekomendowane przez znane nazwiska. Muszę przyznać, że mimo wielkiej ochoty na ten tytuł, sama nabrałam sceptycyzmu. Długo czekała na mnie, a ja coraz bardziej dystansowałam się do niej, spoglądałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Osobowość borderline to zaburzenie psychiczne. Moim zdaniem ludzkość wciąż odkrywa różnorakie zaburzenia psychiczne, których dotąd nie dostrzegano, nie sklasyfikowano. Pojawiają się też nowe problemy i schorzenia, ugruntowane w obecnym sposobie życie, w cywilizacyjnym pędzie, a zdefiniowanie tych psychicznych niedostatków nie jest łatwe. Osobowość typu borderline oznacza dosłownie "osobowość z pogranicza" i mieści się pomiędzy schizofrenią a nerwicą. Charakteryzuje się przede wszystkim zmiennością emocjonalną od euforii, przez gniew, do depresji. Można mówić o niestabilności emocjonalnej, chociaż nie rozumianej w taki sposób jak przy schizofrenii. To jedynie skrót, którym chciałam Wam przybliżyć to zaburzenie.

Anna Mrówczyńska to młoda kobieta, która od lat zmaga się ze swoim koszmarem, a właściwie sama ze sobą. Książka, o której dzisiaj Wam opowiem to już trzecia w Jej dorobku. Nie czytałam poprzednich pozycji, ale nie przeszkadzało mi to w lekturze.


Tej książki nie należy traktować jak poradnika. Terapia w niej opisana odbyła się jedynie w moich myślach, bez udziału żadnych specjalistów. Jest to jedynie próba nabrania dystansu do swoich problemów i należy ją traktować z przymrużeniem oka.
Odbyte przeze mnie terapie prowadzone przez wykwalifikowanych psychoterapeutów zostały opisane w cyklu „Młody bóg z pętlą na szyi”.

Koncepcja przeprowadzenia autoterapii poprzez wydzielenie z samego siebie pewnych części osobowości to był świetny zabieg zarówno w kontekście kompozycji książki, jak i próby podjęcia swego rodzaju samoleczenia. Właściwie u podstaw leczenia każdego zaburzenia lub choroby psychicznej, leży właśnie świadomość problemu w ocenie pacjenta. Nie daje to gwarancji wyleczenia, ale stanowi niejako drzwi do zrozumienia i pracy z samym sobą, które pozwolą na odzyskanie względnie normalnego stanu. Szansa i możliwość. Często walka zaczyna się od samego zaakceptowania problemu, następnie przechodzi się do jego analizy, poznania wroga. Ominięcie tej ścieżki powoduje często stan, który wygląda jak mocowanie się ze ścianą. Owszem, można w ścianie wybić dziurę, ale to nie o to chodzi, w oswajaniu i leczeniu zaburzeń psychicznych również.

Książka składa się przede wszystkim z dialogów i minimalnej ilości didaskaliów. Poznajemy trzy bohaterki, a raczej trzy twarze jednej kobiety, która postanowiła zdystansować się do samej siebie poprzez wydzielenie odrębnych osobowości. Pierwsza z nich, według mnie kluczowa, to Mrówczyńska. Stanowi personifikację uczuć, zachowań, myśli zaburzonych. Próbę uświadomienia podejmuje Pani Psycholog, będąca niejako surową racjonalnością. Jest to oczywiście kolejna część osobowości Anny Mrówczyńskiej, w której została odzwierciedlona wiedza zdobyta przez Autorkę, oraz sumienna ocena samej siebie. Trzecią częścią osobowości jest Autorka, która postawiła siebie na miejscu aktywnego obserwatora, słuchacza. Przede wszystkim niweczy próby wycofania się, wybielenia, ukrycia prawdy przez osobowość zaburzoną.

Najważniejszą metodą tej autoterapii jest dystansowanie się, doświadczanie poszczególnych rzeczy z perspektywy widza. Idąc za tym ciosem, rozszczepianie osobowości nie kończy się wyłącznie na trzech opisanych powyżej ogniwach. W podobny sposób wchodzimy w konfrontację z uczuciami, odczuciami, zachowaniami. Każdy rozdział skupia się wokół jednego konkretnego problemu, dokonywana jest pewne zapoznanie się z nim, analiza, zestawienie i wnioski, które mają ułatwić i ukierunkować pracę z samym sobą.

"– Usiądź wygodnie Mróweczko. Jestem panią Psycholog, kształciłam się na renomowanej uczelni w twojej podświadomości. Potem ukończyłam czytany kurs psychoterapii. Długo się opierałaś, ale cieszę się, że w końcu zdecydowałaś się zmienić swoje życie. Na początek powiedz mi, ile masz lat?
– Mam tsy latka, tsy i pół.
– Mrówczyńska! Nie wygłupiaj się!
– Pseplasam, plose pani.
– Mrówczyńska, jesteś dziecinna!
– Wiem, plose pani.
– A ty „er” nie umiesz mówić? I do tego jeszcze „żet”?
– Umiem, umiem. Chciałam lepiej wejść w rolę.
– W jaką rolę, na litość boską?!
– Małej, biednej, pokrzywdzonej dziewczynki."

Nie jest to lektura tylko dla osób zainteresowanych tym zaburzeniem, lub nim dotkniętych. Anna Mrówczyńska dotyka spraw, które pojawiają się obecnie u każdego, w bardziej lub mniej nasilonej wersji. Moim zdaniem udało Jej się wejść w pewien trend zaburzeń cywilizacyjnych, co nie oznacza, że każdy odnajdzie tutaj swoje odbicie. Jednak uderzyło mnie właśnie to, że w różnych momentach swojego życia doświadczałam podobnych problemów ze swoją osobowością i przeczytanie tej książki kilkanaście lat temu, pozwoliłoby mi inaczej spojrzeć na samą siebie. Być może zastosowałabym wobec siebie taką autoterapię, chociaż pewnie w bardziej okrojonej wersji. "Borderline: Autoterapia (...)" to słodko - gorzki dialog z własną duszą. Gorzki, bo ujawnia brutalnie wszystkie niedostatki. Słodki, bo daje nadzieję na lepsze jutro. Wydaje mi się, że nie jest to książka dla każdego, ale i tak zachęcam wszystkich do jej przeczytania, bo znacząco otwiera oczy.

"– Mrówczyńska, usiądź wygodnie i zamknij oczy. Odpręż się. Wyczyść umysł z niepotrzebnych myśli. 10… 9… Twoje powieki są ciężkie… 8… 7… 6… Rozdzielasz się na dwie osoby. Pozwól by „ty o niskim poczuciu własnej wartości” usiadła na krześle obok… 5… 4… 3… Twoja świadomość zostaje w „tobie o normalnym poczuciu własnej wartości”… 2… 1… Obie otwórzcie oczy. Zaczynamy. Przywitajcie się ze sobą.
– Cześć. Jestem Mrówczyńska.
– Cześć… Ja też…"

Warsztat Anny Mrówczyńskiej nie jest skomplikowany, pod względem językowym książkę czyta się lekko i szybko. Występują pewne mankamenty, przydałaby się jeszcze korekta i praca redaktora nad tekstem, ale to umyka w obliczu siły jej treści. Ironia, podśmiewanie z samej siebie, lub bezpardonowe wyciąganie intymnych faktów z życia sprawiają, że czytelnik czuje niesamowitą autentyczność. Gratuluję Autorce odwagi, bo trzeba mieć odwagę by podjąć się takiej autoterapii i jeszcze się nią podzielić. Na rynku znajdzie się kilka pozycji naukowych, w internecie spora ilość artykułów, ale nigdzie nie znajdziecie książki, jak ta.

Osobowość borderline to zaburzenie psychiczne. Moim zdaniem ludzkość wciąż odkrywa różnorakie zaburzenia psychiczne, których dotąd nie dostrzegano, nie sklasyfikowano. Pojawiają się też nowe problemy i schorzenia, ugruntowane w obecnym sposobie życie, w cywilizacyjnym pędzie, a zdefiniowanie tych psychicznych niedostatków nie jest łatwe. Osobowość typu borderline oznacza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, o której dzisiaj opowiem nie należy do gatunków, z którymi się lubię, ale wiele entuzjastycznych opinii zaostrzało mój apetyt. Niestety okazało się, że nie była to pozycja do końca dla mnie, a i znalazłam trochę mankamentów, co nie oznacza, rzecz jasna, że nikomu się nie spodoba. Przypuszczam, że narażę się wielu osobom, które pokochały ten tytuł, ale o ile bywacie na moim blogu, to wiecie, że u mnie podstawą jest szczerość.
Przede wszystkim Autorka podjęła kilka trudnych tematów, bowiem wskazana przez tytuł pedofilia nie jest jedynym ciężarem dla bohaterów tej powieści. Poznajemy nastoletnią Lexi, która w swoim krótkim życiu przeżyła wręcz bezmiar okrucieństwa. Największym ból budzi chyba świadomość, że zaserwowali jej to ci, którzy powinni ją chronić. Na granicy wytrzymałości, z samobójczymi myślami, utrzymująca się przy względnie zdrowych zmysłach przez samookaleczanie, pozostaje outsiderką. Poznaje dwóch młodych chłopców w swojej szkole, którzy wprowadzają w jej życie odrobinę uśmiechu.

"Cierpienie, jakim byłam napiętnowana, wymagało odwagi, bym mogła przejść przez życie, by budzić się i w nie brnąć, mimo niepowodzeń. Ale ja nie byłam odważna, nie byłam silna i nie umiałam walczyć. Prawda jest taka, że byłam tchórzem."

Podstawowym problem z tą książką jest ilość tragedii, która dosięga bohaterów. Znajdziecie w niej prawie wszystko. Od pedofilii i alkoholizmu, przez samobójców, odrzucenie przez rodziców, samotność, śmiertelne zagrożenia, aspołeczność, problemy z tożsamością. Dla mnie było tego za dużo, ponieważ odnosiłam wrażenie, że jest to historia z typu "zabili go i uciekł", rozciągnięta o zbyt dużą ilość wątków. Spokojnie z tej jednej książki można stworzyć trzy, poświęcając więcej miejsca na sytuację poszczególnych postaci. Natomiast widzę też coś w tym, że ludzie mający swoje tragedie wzajemnie się przyciągają, bo mimo wielu różnic są w stanie znaleźć ze sobą nić porozumienia, a właściwie zrozumienia. Otwarcie się wobec kogoś, kto również niesie własny ciężar, wydaje się naturalnym.

Dużym plusem książki jest dla mnie psychologia ofiary tak wielkiego okrucieństwa. Osoby, które nigdy nie doświadczyły na własnej skórze depresji zwykle nie są w stanie zrozumieć poranionej duszy. Nieracjonalność postępowania Alexi, jej zmienność nastrojów, niestabilność to wynik traumy głęboko w niej zakorzenionej. Traumy, która wciąż trwa. Nie jest już dzieckiem, ma więcej siły, może się gdzieś zgłosić ze swoimi problemami, ale nic z tym nie robi, oprócz doprowadzania samej siebie do autodestrukcji. Osobiście odczuwam irytację wobec takich bohaterów. Jednakże pozwalając sobie na chwilę przemyśleń, szybko dochodzi się do wniosku, że ten jakby marazm, to pielęgnowanie bólu jest jak rak, który trawi, który ma przerzuty i już nie da się go wyrzucić z organizmu, trzeba z nim żyć. Ten obraz młodej dziewczyny stojącej na krawędzi to obraz prawdziwy do szpiku kości. Agresja i złość, którą w sobie ma i wymierza ją w niewłaściwym kierunku to logiczna konsekwencja zduszenia wewnętrznego.

"Zawsze, wpatrując się w nie, miałam wrażenie, że Bóg szydzi ze mnie, pozwalając mi dostrzegać tam radość, której nie widzi nikt inny. Daje mi do zrozumienia, że ja nigdy nie osiągnę takiego stanu spokoju, ciszy i beztroski — z tym właśnie kojarzyło mi się niebo. "

Z pewnością jest to opowieść nieprzewidywalna, zaskakująca zwrotami akcji. Od pierwszych stron wciąż coś się dzieje, aż chciałoby się w końcu złapać jakiś oddech. Spowolnienie, które następuje na bardzo krótkie chwile jest niewystarczające. Książkę czyta się błyskawicznie, ponieważ Autorka ma dość lekkie pióro. Sam warsztat pisarski pozostawia pewien niedosyt, aczkolwiek trudno oceniać w tej kwestii debiutantów. Dialogi są niestety słabszą stroną tej książki. Banalne i często mało wiarygodne. Z jednej strony mamy silnych bohaterów, którzy twardo dają sobie radę z otaczającą ich rzeczywistością, a za chwilę stają się przekomarzającymi się dzieciuchami. Nasycenie wulgarnością było przesadzone. O ile używanie przekleństw uważam za uzasadnione, to już ich ilość wydaje mi się wątpliwa.

Połączenie różnorakich przeciwstawności udało się Ewie Pirce. Trudno przeczytać tę powieść bez emocji, ponieważ została przepełniona zarówno tym co złe, jak i tym co dobre. Zastosowanie takiej sinusoidy uczuciowej było trafnym zabiegiem i z pewnością usatysfakcjonuje wielu czytelników. Nie czuję wielkiego entuzjazmu wobec tej książki, nie wpisała się do kanonu moich ulubionych, ale z pewnością nie pozostawiła też we mnie pustki. Nakreślone tematy to dobre wyjście do pewnych rozważań, których moim zdaniem podejmujemy się zbyt rzadko.

Generalnie licząc wszelkie "za i przeciw" cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać tę powieść. Nie jest idealna, sporo rzeczy mi zgrzytało, nie należy do gatunków, które lubię, ale ma w sobie trochę jakiejś iskry. Wciąga, pobudza i działa na emocje.

Książka, o której dzisiaj opowiem nie należy do gatunków, z którymi się lubię, ale wiele entuzjastycznych opinii zaostrzało mój apetyt. Niestety okazało się, że nie była to pozycja do końca dla mnie, a i znalazłam trochę mankamentów, co nie oznacza, rzecz jasna, że nikomu się nie spodoba. Przypuszczam, że narażę się wielu osobom, które pokochały ten tytuł, ale o ile bywacie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Ach, rozumiem... Znaczy nie rozumiem, ale zaczynam się przyzwyczajać."

Dwudziestopięciolatka o rudych włosach i urodzie raczej nienachalnej, imieniem Salomea, a pieszczotliwie nazywana przez bliskich Salką, postanawia uwolnić się od dręczącej jej i nieco dziwnej rodzinki, wyprowadzając się do Wrocławia. Historia brzmi, jak wiele innych, prawdziwych opowieści o tym, jak to latorośle próbują uwolnić się wreszcie spod nadopiekuńczych skrzydeł rodziców. Na tym jednak kończą się podobieństwa i jako taka normalność.
Dom, w którym wynajęła pokój, skradł moje serce już od pierwszego zaczytanego o nim zdania. Stare domostwa przyciągają mnie jak magnez i to nie tylko te piękne posiadłości o wyrafinowanym stylu, ale również proste domy zwykłych ludzi. Czuję w nich duszę, jakby szeptały do mnie. No właśnie z tym szeptaniem to w przypadku domu z "Nomen omen" sprawa jest zupełnie dosłowna. W telefonie słychać głosy, Warcraft wypluwa dziwne komunikaty w różnych językach. Dom na Lipowej cieszy się nie najlepszą sławą, a prawdę mówiąc to raczej jakimś dziwnym lękiem wśród mieszkańców Wrocławia. Właścicielka wydaje się być osobą dość niezrównoważoną emocjonalnie. Momentami zimna i nieprzystępna, w innych chwilach z turbanem na głowie rozsiewa wokół siebie radość. Pełnia dziwactw i nieszczęść Salki nadchodzi w chwili, kiedy jej brat, po wyrzuceniu go z akademika, postanawia się również sprowadzić na Lipową.

"- Siostra, gdybyś powiedziała, że widziałaś jak pływam pieskiem w rynsztoku, przebrany za Myszkę Miki i nawalony jak marabut, to pewnie bym się nie wypierał, ale po parkach na pewno się nie szwendam. Mam swoją godność."

"(...) podreptali razem do taksówki. Również i ten kierowca próbował stawiać opór, gdy usłyszał o Lipowej pięć, lecz dziewczyna, przemoczona, zziębnięta i zdezorientowana jak nigdy w życiu, tym razem nie dała się porzucić byle gdzie jak worek wyjątkowo mokrych kartofli. Zamiast tego, zwymyślała taksówkarza od serca, obficie plując jadem, świętym oburzeniem i resztkami wody z Odry. Mało brakowało, by wniósł ich do willi na rękach."

Moim absolutnym faworytem w tej książce jest Roy Keane, czyli papuga, która upodobała sobie dietę wafelkową. Jednak nie jest mocno chytry i wafelkiem czasami się podzieli. Dzielnie powtarza różne słowa i mocno uczestniczy w życiu rodzinnym domu. Jego zaangażowanie w przypadku wspólnych sesji Warcrafta jest wręcz niesamowite. Rozczula również tym, że wybrał sobie Salkę na nową ulubienicę i uparcie pakuje jej się do łóżka. Wypisz wymaluj, jak mój malutki Rico, czyli nasz domowy papuziak, który najbardziej na świecie lubi się wpakować do mnie pod kołdrę.

Książki Marty Kisiel przepełnione są inteligentnym humorem, przyjemnym splotem komizmu słownego i sytuacyjnego. W dużej mierze wszystko oparte zostało o przypadek, los złośliwy i przewrotny, oraz na niezwykłych kreacjach bohaterów. W porównaniu do "Dożywocia", tutaj uświadczymy zgrabniejszy rys fabularny, który dopełnia satysfakcję czytelnika. Co więcej Ałtorka nie poszła na łatwiznę i nakreśliła opowieść, w której łączy fascynujące perypetie rodzinne ze smutnymi wspomnieniami wojny. Zarówno jedna, jak i druga warstwa skonstruowana lekko i przystępnie, ale pozostawiająca również drogę pewnej refleksji o naturze rodzinnej, jak i o historycznej matni. Można więc zaczytać się dla przyjemności, jak i wysnuć dość życiowe wnioski.

"Na papierach podpisywanych przez polityków i generałów wszystko wydaje się proste.Temu zabrać to, tamtemu dać tamto, tę granicę przesunąć tam, a tamtą tu. Lecz w tym najprostszym, ludzkim wymiarze, daleko od frontów, zawsze w czyimś sercu pozostaje głębokie poczucie niesprawiedliwości."

Wachlarz postaci jest bardzo różnorodny. Większość odbieramy bardzo jako pozytywnie zakręcone jednostki, bardziej lub mniej inteligentne. Nawet Niedaś, który wydaje się być wyjątkowo prostolinijny i niestety dziedziakowato niemądry, taki lekkoduch, potrafi oczarować jakimś wewnętrznym urokiem. Babcia Salki i Niedasia to osoba absolutnie cudowna, wspaniałe wsparcie dla wnuczki, kobieta mądra życiowo i bardzo ciepła. Przywodzi na myśl wręcz taką bajkową babcię, u której zawsze można znaleźć bezpieczne schronienie za spódnicą. Rodzice z kolei są dobrze postrzeleni, szczególnie matka. Kobieta, która w jakimś stopniu pozostała dziewczęciem, wolna i bardzo otwarta, aż za bardzo.

"Niedaś był jednak całkowicie uodporniony na odczucia inne niż własne, rozumiejąc wyłącznie wyższe emocje, takie jak LOL, ROTFL i tym podobne."

Pojawia się też miłość i to w wielu barwach. Oczywiście ta młodzieńcza, jeszcze niewinna i rodząca się w delikatności, zawstydzeniu, przykuwa najbardziej uwagę. Znajdziecie też miłość, która pojawia się w gwałtowności nieporozumień. Uczucia rodzące się w tej książce, lub odkrywane na nowo, mimo pewnej niesamowitej otoczki, przywodzą na myśl szczerość, ludzką prawdę.

To, co jeszcze mi się bardzo podoba u Marty Kisiel to umiejętność wplecenia do fabuły elementów fantastycznych, ze znanymi nam z mitologii motywami. Świetnie przekuwa to wszystko na polskie warunki społeczne i historyczne, wykorzystując nasze narodowe cechy. Jej język jest elegancki i dopracowany, co sprawia ogromną przyjemność.

"- Młody człowieku, czy ty masz dno? - zwróciła się do niego.
- Teoretycznie. - Wysiorbał z miseczki resztki śmietany po mizerii.
- A praktycznie?
- Nie wiem - przyznał szczerze - ale jestem otwarty na eksperymenty."

"Ach, rozumiem... Znaczy nie rozumiem, ale zaczynam się przyzwyczajać."

Dwudziestopięciolatka o rudych włosach i urodzie raczej nienachalnej, imieniem Salomea, a pieszczotliwie nazywana przez bliskich Salką, postanawia uwolnić się od dręczącej jej i nieco dziwnej rodzinki, wyprowadzając się do Wrocławia. Historia brzmi, jak wiele innych, prawdziwych opowieści o tym, jak to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Henning Mankell znany jest przede wszystkim z kryminałów o głębokiej warstwie psychologiczno-obyczajowej. Mogłoby się wydawać, że kryminał to wyłącznie rozrywka dla lubujących się w intrygach i zagadkach. Mankell swoją twórczością udowodnił, że za tym gatunkiem może stać znacznie więcej, wnikliwie wchodząc zarówno w sytuację społeczną, psychologię swoich bohaterów, jak i procesy zachodzące na różnych szczeblach władzy. Nie zaskakuje zatem ostatnia wydana w Polsce powieść tego Autora, która stanowczo nie wpisuje się w nurt kryminalny i jednocześnie stanowi jakby potwierdzenie pewnego poziomu mistrzostwa tego szwedzkiego Pisarza.

"Głębia" to, idąc za tytułem, niezwykle głęboka i wnikliwa powieść, która dla mnie kwalifikuje się jako thriller psychologiczny. Jednak opisana przez Mankella historia także nie zamyka się ramach żadnego gatunku.


Kapitan marynarki wojennej, Lars Tobiasson-Svartman, otrzymuje ważną i tajną misję, która polega na zbadaniu głębokości dna morskiego. Daleko na morzu w wolnych chwilach udaje się na pozornie bezludną wyspę. Jednak na wyspie jest mieszkanka, samotna, młoda kobieta. Bohater zdaje się być przez nią zahipnotyzowany, bez względu na możliwe konsekwencje wciąż do niej wraca. Obserwuje, układa scenariusze spotkań. Opętany żądzą powrotów do Sary, zaczyna badać własną głębię, gęstą od mroku.

Lars to człowiek niezwykle skomplikowany, który nie tylko odczuwa pewien konflikt z otaczającym go światem, ale również wydaje się być niespójny wewnętrznie. W momencie, kiedy go poznajemy, okazuje się, że przez całe życie nosił idealną maskę. Wykreował swój obraz wśród innych, jako człowieka odpowiedzialnego, silnego, obdarzonego bystrym umysłem. Nikt się nie spodziewał jak wielką destrukcyjną siłę niesie w sobie, niczym tykająca bomba odłamkowa. Poznana na wyspie kobieta, Sara, stanowiła niejako katalizator dla przebudzenia się w nim mroku. Stał się obcy sam dla siebie, dotychczasowe życie wydało się sprytnie odgrywaną sztuką w oczekiwaniu na dopuszczenie swojej prawdziwej natury. A w naturze tego bohatera nie znajdziemy nic godnego pochwały, zachwytu, czy aprobaty. Kłamstwo, bezwzględność, egoizm. Znaczące jest to, że ten egoizm był nieszczący dla niego samego, jakby poprzez unicestwienie wszystkiego, co udało się mu osiągnąć, miał dostąpić jakiegoś oczyszczenia. Larsa nie da się polubić, nie da się mu kibicować, ale czytelnik skupia się przede wszystkim na wchodzenie w ten labirynt osobowościowy, który ma w sobie.

Tytułową głębię możemy odczytywać wielorako. Na początek nasuwa się nam dosłowność, związana z wykonywanym przez Larsa zadaniem. Badanie dna morskiego w tamtych czasach odbywało się w sposób żmudny, poprzez ręczne pomiary, odczyty, notatki i przenoszenie wszystkiego na mapy, ale pozwalało ustalić bezpieczne szlaki morskie, dla wielkich wojskowych statków. Najdrobniejszy błąd mógł mieć kluczowe znaczenie w obliczu wojny.

"Jednak potajemnie szukał czegoś całkiem innego. Pragnął odnaleźć miejsce, w którym sonda nigdy nie dotknie dna. Wypatrywał chwili, kiedy mosiężny obciążnik przestanie służyć jako techniczny instrument i zamieni się w narzędzie mogące tworzyć poezję."

Drugą głębią, również dość oczywistą, jest osobowość głównego bohatera. Zdaje się nie mieć dna. Warto również zauważyć, że każdy człowiek ma w sobie głębię, zakamarki, których nie pokazuje światu, swoje szczeliny, w których przechowuje zakurzone wspomnienia, zduszony gniew, czasami nieprzenikniony mrok. Jednak większość z nas nie poszukuje swojej ciemności, a nawet gdy się na nią natknie to dopada go wstyd. Tutaj mamy człowieka, który pielęgnuje to wychylające się z niego zło, próbując w nim odnaleźć własną tożsamość. Wewnętrzna czeluść jest wielostopniowa, jednak on nie zatrzymuje się na żadnym poziomie, schodzi wciąż głębiej, im większy mrok znajduje tym szybciej podąża dalej.

Mamy również pewną głębię przeszłości, którą obserwujemy w powieści kilkukrotnie. Dzieciństwo w dorosłości stanowi dla nas czasami utopię, odległą wyspę, która napędza nas pozytywnie w życiu. Przemienić się może w koło zamachowe, które zmusza nas do podnoszenia się po każdym upadku. Jednak u niektórych już ten okres naznaczony został ciemnością i powraca wówczas do człowieka wzmagając to topienie się otchłani. Poza tym mamy też przeszłość w kontekście dawnego życia już dorosłego. Każdy z nas ma swoją przeszłość i może stanąć w końcu w takim momencie swojej egzystencji, kiedy ta okaże się bezdennym odmętem, wciągającą rozpadliną. Można to świetnie odczytać w powieści poprzez kontekst postaci kobiecych. Dwie kobiety, z doświadczeniami, które mogą zniszczyć człowieka. W jednym przypadku mamy przeciwstawienie się i wielką siłę, która pozwala się podnieść. W innym z kolei całkowite wycofanie, zamknięcie się, porażkę.

Właśnie kobiety w "Głębi" zwróciły moją szczególną uwagę. Mamy do czynienia z dwiema odmiennymi kobietami, w skrajnie różnych sytuacjach życiowych. Delikatna, jakby nieco eteryczna Kristina w pięknym mieszkaniu, ze służącą i z porcelanowymi lalkami. W gruncie rzeczy nie wnikamy zbytnio w jej psychikę, jakże kruchą, ale dostrzegamy pewną przemianę, na którą niestety nie ma dość sił, pomimo sprzyjających warunków. Mówi się, że prawda wyzwala, ale trzeba pamiętać, że potrafi również obezwładnić. I kiedy już leżymy w tym prawdziwym szambie, otwieramy szeroko oczy czując smród oblepiających nas fekaliów musimy wyzbyć się własnej finezji, wstać i zmyć z siebie ten odór. Sara natomiast początkowo jest osobą kompletnie nieprzystosowaną społecznie, nie znając właściwie nic poza swoją wyspą i okolicznymi łowiskami. Samotna, ale w tej samotności harda. Tęskniąca za czułością i stabilnością daje się mamić, zmanipulować, oszukać. Jednak twardość warunków, w jakich żyła, nauczyła ją walki i chwytania swego losu we własne ręce. Niezwykła prostota w jej definicji sprawiedliwości, uczciwości, otwiera w czytelniku myśl o tym, jak wiele ludzie komplikują sobie sami.

"Przyglądał się swojej twarzy i zastanawiał się, kim jest. Na pewno był mężczyzną, który zrobił karierę w szwedzkiej flocie, żywiącym nadzieję, że pewnego dnia obejmie dowództwo nad wytyczaniem tajnych tras militarnych dla Królewskiej Marynarki Wojennej. Ale czy był kimś jeszcze? Widział w sobie człowieka, który nieustannie mierzy odległości i ocenia głębokość. Zarówno w świecie zewnętrznym, jak i w niezmierzonych jeszcze oceanach swojego wnętrza."

Henning Mankell po raz kolejny udowodnił, że był niesamowitym Pisarzem. Nie zamknął się gatunkowo, otwierał w każdej swojej powieści różne drogi do refleksji, obnażał kondycję społeczeństwa i łamał liche kręgosłupy moralne swoich bohaterów. "Głębia" przez wielu odbiera jest jako powieść obyczajowa, jednak budowana w niej ciemność, narastający niepokój i psychologia otchłani w człowieku sprawiają, że dla mnie jest jakby spowolnionym thrillerem. Poruszająca i silnie oddziałująca na czytelników, chociaż pozbawiona wartkiej akcji. Co prawda przyspiesza pod koniec, ale potok tej historii jest rwący w zupełnie inny sposób. Książka przy której nie można przejść obojętnie.

Henning Mankell znany jest przede wszystkim z kryminałów o głębokiej warstwie psychologiczno-obyczajowej. Mogłoby się wydawać, że kryminał to wyłącznie rozrywka dla lubujących się w intrygach i zagadkach. Mankell swoją twórczością udowodnił, że za tym gatunkiem może stać znacznie więcej, wnikliwie wchodząc zarówno w sytuację społeczną, psychologię swoich bohaterów, jak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

John, były wojskowy, mieszkający z żoną i trójką dzieci w Nowym Jorku. Po raz kolejny spóźnia się do domu i zastaje makabryczną scenę. Troje dzieci z rozpłatanymi gardłami i łapiąca ostatnie rozpaczliwe oddechy żona. Brak śladów włamania i udziału osób trzecich doprowadza do skazania Johna na śmierć i mimo gorliwych starań jego brata, Lukasa, w poszukiwaniu prawdziwego mordercy, egzekucja zostaje wykonana. To jedynie początek tej skomplikowanej historii, gdzie jawa może mieszać się ze snem. Lukas zaskoczony ostatnią wolą swojego brata, spisaną tuż przed wykonaniem wyroku, rozpoczyna prywatne śledztwo w tej sprawie i angażuje do pomocy znaną dziennikarkę, Rose. Nie spodziewają się niebezpieczeństw i ogromu machiny zła, które odkryją.


"- Jeśli po drugiej stronie czeka mnie niebo, módl się, ojcze, aby żona i dzieci mi wybaczyli i przyjęli do siebie. Jeśli jednak trafię do piekła, bo w życiu grzeszyłem dużo, módl się, ojcze, abym wytrzymał cierpienie do czasu, aż zawita tam morderca mojej rodziny."

Przemysław Piotrowski opisał świat zbrodni z najgorszych możliwych koszmarów. Wobec wizji takiego wynaturzenia ludzi, morderstwa i bestialstwa, z którymi stykamy się w mediach wydają się być mało znaczące. Z drugiej strony czytelnik może doznać pewnego pomieszania umysłu, by wietrzyć podstęp i bezwzględnych bogaczy zabawiających się w dowolny sposób.

Zło i brutalność wpisane zostały w mroczną próżność człowieka. Posiadanie właściwie nieograniczonych środków finansowych pozwala spełnić wszystkie przyziemne, materialne życzenia. Zaspokojenie wszystkich marzeń i wypaczenie prowadzące do wiary, że można dosłownie wszystko w jakiś sposób może spowodować otępienie. Wybudzić się można tylko pod wpływem ogromnych emocji, adrenaliny, zaspokajając coraz bardziej udziwnione żądze. Prowadzić to może wyłącznie do upadku, szczególnie wśród ludzi, którzy nie mają zbyt silnego kręgosłupa moralnego i ukochali wyłącznie własne doznania.

Autor dotknął bardzo ważnego tematu, który stanowi niejako pewną obudowę osi fabularnej. Wpływ mediów na społeczeństwo, na opinię publiczną, kreowanie wizerunków i wielką siłę, jaką daje możliwość manipulowania dopuszczanymi do zwykłych ludzi informacjami. Co więcej zmanipulowane wiadomości wcale nie muszą mieć charakteru kłamstwa, aczkolwiek podane w odpowiedni sposób, sugestywnie zaanonsowane, przekrzywiają i wypaczają fakty, by zmaterializować w ludziach konkretne odczucia i postawy.

Jeszcze jedna ważna kwestia przewija się na kartach tej powieści. Chodzi o to, ile jesteśmy w stanie poświęcić dla osiągnięcia sukcesu i wygody życia. Czy zaprzedamy duszę samemu diabłu? Czy podpisując cyrograf w ogóle jeszcze mamy duszę?

Świat przedstawiony tylko pozornie jest całkowicie zmyślony. Odrzucając bowiem wierzchnią warstwę, szybko możemy się zorientować, jak bardzo jest realistyczny i bliski naszemu. Zakłamanie w mediach, korupcja, tuszowanie przestępstw, manipulacje, szantaże i ogromne pieniądze. Sława, pieniądze i władza to wyznaczniki człowieka spełnionego, filary bycia kimś. Miłość do bliźniego przekuta na miłość do mamony i samego siebie. Wszystko to prowadzi do upierwotnienia ludzkiej natury, to uczynienia z nas na powrót zwierząt, a właściwie bestii z dostępem do nowoczesnych środków i narzędzi. I właśnie taką pierwotną agresję, bestialstwo, wynaturzenie budzące obrzydzenie, wyciągnął z ludzi Pisarz, obnażył i pokazał w brutalnym obrazie zaspokajania zwyrodniałych chuci.

W "Drodze do piekła" poznamy dość specyficznych bohaterów. Raczej nie wzbudzają sympatii, co nie oznacza, że im nie kibicujemy, lub są mało wiarygodni. To postaci surowe, jakby nieociosane, kaleczące zadziorami. Z jednej strony można odnieść wrażenie, że osobowości są mało rozbudowane, ale pewien chłód w nich jest dla mnie jak najbardziej uzasadniony. Pełną sensowność zachowań odczytujemy dopiero później, zagłębiając się w fabule i poznając ich własną drogę do piekła. Każdy bowiem został doświadczony wydarzeniami, które odciskają niezmazywalne piętno, które przez całe życie zasnuwają umysł mgłą, a uszy zalepiają złowrogim szeptem. Siła protagonistów tkwi w szczerości wobec samego siebie, to właśnie pozwala im żyć, prowadzić względnie normalną egzystencję.

Wieloznaczność zarówno piekła, jak i samej drogi do piekła jest nie do przeoczenia. Różnorakich piekieł rozmaicie zdefiniowanych znajdziecie w tej książce wiele. Rozpoczynając od przeszłości, której gorący oddech wciąż czuć na plecach, poprzez teraźniejszy ból jednostki, do diabelskich fantazji i mrocznych powiązań na najwyższych szczeblach władzy. Droga natomiast może prowadzić po rozżarzonych węglach w świetle kamer i sławy, lub pośród wstydliwych zaniechań, jak również zimną otchłań depresji.

Finałowa scena to dla mnie majstersztyk, który jednocześnie nakłada na całość specyficzną symbolikę, która oddaje wprost naturę człowieka. Niestałość i wygodnictwo, zmiana dokonująca się w obliczu przerażenia. Scena ta również pozostawia w czytelniku pewną satysfakcję, utwierdzając w przekonaniu, że nic w życiu nie jest bez znaczenia. Dodatkowo pewna przewrotność losu, ukazana w tym ostatnim obrazie, niejako drwina z ludzkiej pychy ma znaczenie ponadczasowe i wymykające się wszelkim ramom ideologicznym, bowiem rozpatrywać ją można poza kontekstem jakiejkolwiek ideologii.

Charakterystyczna dla Piotrowskiego gwałtowność akcji i konsekwentne budowanie klimatu dusznego, dość przytłaczającego, sprawiają, że książkę trudno odłożyć, a czytając głęboko wchodzimy w tę historię. Mimo pewnych drobiazgów, które służą raczej do uatrakcyjnienia fabuły i opakowania jej otoczką fantazji, opowieść pozostawia dużo wiarygodnych wizji, które być może nie są do odwzorowania w sposób idealny, aczkolwiek wskazują na pewne drogi refleksji. Przewidywanie koszmarnych i nieprawdopodobnych z pozoru scenariuszy daje szansę na czujność.

Jestem bardzo usatysfakcjonowana lekturą, chociaż dostrzegam również drobne mankamenty, które ostatecznym rozliczeniu właściwie w ogóle mi nie przeszkadzały. Drobiazgi odbierające nieco przyziemności absolutnie nie mają takiego rozmachu jak fantastyczne wynurzenia u Dana Browna, które od początku do końca upewniają czytelnika o fikcji wydarzeń. Powieść napisana dobrze, ale językiem dość ostrym i często wulgarnym, sceny erotyczne wydają się zahaczać o twardą pornografię, często silnie zdegenerowaną i perwersyjną. Nie jest książka dla wrażliwców, dla osób, które ciężko znoszą barbarzyńskie wręcz sceny z piekła rodem. Jednak muszę w tym miejscu przyznać, że skierowana została do osób inteligentnych, które potrafią wyczytać lekką drwinę i komentarz Autora wobec współczesnego świata, jak i kierunków w jakie zmierza ludzkość. Polecam i bardzo dziękuję Panu Piotrowskiego za wspaniałą lekturę.

John, były wojskowy, mieszkający z żoną i trójką dzieci w Nowym Jorku. Po raz kolejny spóźnia się do domu i zastaje makabryczną scenę. Troje dzieci z rozpłatanymi gardłami i łapiąca ostatnie rozpaczliwe oddechy żona. Brak śladów włamania i udziału osób trzecich doprowadza do skazania Johna na śmierć i mimo gorliwych starań jego brata, Lukasa, w poszukiwaniu prawdziwego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Miłość zostaje na zawsze Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska
Ocena 7,1
Miłość zostaje... Justyna Bednarek, J...

Na półkach: ,

Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska (jakież piękne imię, Jagna, uwielbiam od dzieciństwa!) stworzyły wspólnie bardzo ciepłą i urokliwą opowieść o czteropokoleniowej rodzinie, w mniejszej podwarszawskiej miejscowości. Jednak Autorki nie skupiły się wyłącznie na samych perypetiach rodzinnych, a zapełniły karty powieści również historią innych mieszkańców Starej Leśnej. Od pierwszych stron obdarzyłam bohaterów sporą sympatią i z przyjemnością zagłębiłam się w ich losy.
Główną bohaterką jest tytułowa Zuzanna Czaplicz, której życie nie szczędziło przykrych doświadczeń. Po nieudanym małżeństwie powróciła wraz z synem do rodzinnego domu, do matki i babki. Podejmuje pracę u miejscowego przedsiębiorcy, Roberta Kozaka, który mocno wyzyskuje swoją jedyną i najlepszą pracownicę. Projektowanie ogrodów, uprawa roślin to coś, co Zuzanna kocha w swojej pracy, jednak wysiłek, jaki musi wkładać w utrzymanie na swoich barkach całej firmy Kozak Gardens, wydaje się być nadludzki. Niestety zarobki nie oddają jej zaangażowania.

Przypadek sprawił, że firmie Kozak Gardens zostało zlecone zaprojektowanie i wykonanie ogrodu przy starej, zaniedbanej wilii Jolancin. Zleceniodawcą okazał się Adam Przygodzki, dawna miłość Zuzanny z czasów studiów. Krótki romans pozostawił jakąś gorycz w kobiecie, niechęć do Adama. Nie potrafiąca mówić o uczuciach Zuzannach, postanawia, że pozostawi mu wiadomość w ogrodzie, w mowie kwiatów.

Każdy kwiat ma swoje znaczenie, do czego obecnie nie przywiązujemy większej wagi. Jednak w czasach konwenansów i mocno odgrodzonych klas społecznych, właśnie kwiaty były nośnikiem najbardziej intymnych zwierzeń, nie tylko miłosnych. Ogrody kipiały niewypowiedzianymi uczuciami, emocjami, historiami ludzi. Zwykły dziś bukiet, kiedyś mówił kobiecie o tym kim jest dla wręczającego. Inne kwiaty bowiem mówią o miłości macierzyńskiej, inne o romantycznej, jeszcze inne o zdradzie, nieporozumieniu, złości, wdzięczności, oddaniu, czy zaproszeniu do zabaw cielesnych. Dzięki książce "Ogród Zuzanny" pozwoliłam sobie wejść odrobinę w te niesamowite opowieści, bajkowe w swym wyrazie, radosne lub smutne i muszę przyznać, że zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.

Projekt ogrodu w Jolancinie przeszedł kilka faz. Ten pierwotny został pomazany, pokreślony i prawie zupełnie zmieniony. Pozostała jedna niezmieniona część. Największa tajemnica, najboleśniejsza i najpiękniejsza jednocześnie, niczym magiczne zaklęcie, które może odmienić zły los lub zniszczyć ludzkie życie.

Willa Kurza Stopa to nieco zaniedbany, podniszczony już dom. Zabałaganiony, z chomikiem, kotem i kurą, z kwiatami, książkami, pachnący plackiem z owocami i ciepłą zupą. W kredensie zawsze znajdzie się domowa nalewka niezbędna na wszelkie przykrości i ciepła herbata do ogrzania. Zamieszkana przez trzy Panie Czaplicz i trzynastoletniego Wojtka.

Starsze Panie Czaplicz to postaci niejako antagonistyczne. Babcia Cecylia to pełna energii, ciepła i miłości, dziewięćdziesięciolatka. Nieco zwariowana, kieruje się w życiu przede wszystkim sercem do ludzi, zwierząt i roślin, do całego świata. Niesamowite w niej jest to, że potrafi zarażać swoją siłą i optymizmem. Zdecydowanie używa kolorów, by rozjaśnić świat. Kolorowe ubrania, apaszki, szminki, lakier na paznokciach. Wspaniała kobieta, która ma swoje tajemnice, trochę smutne, nieco trudne, ale nigdy nie pozwoliła się stłamsić i często pozostaje podporą dla innych, młodych i starych. Jej córka Krystyna ma osobowość wręcz skrajnie przeciwstawną do matki. Można odnieść wrażenie, jakby to wszystko w niej siedziało na złość rodzicielce. Praktyczna, uwielbiająca porządek, zrzędliwa i raczej pesymistyczna. Zuzanna natomiast podobna jest zarówno do babki, jak i do mamy. Oczywiście łatwiej porozumieć się z Cecylią, z Krystyną niestety pojawia się wiele konfliktów.

Książka ta to jednak nie tylko opowieść mieszkańcach Kurzej Stopki, ale również o ich przyjaciołach, znajomych, sąsiadach. Robert Kozak dowie się, jak traktować ludzi, oraz że nie warto zawsze na wszystkim oszczędzać. Pan Wtorek, ekolog z zamiłowania, zrozumie, że nie wystarczy kochać natury, by bezpiecznie spożywać wszelkie jej płody. Ksiądz Fąfara pokaże się z ludzkiej strony i przekona się, że trudna pokuta może sprawiać radość. Aptekarz Koczocik przestanie się wstydzić i ukrywać ze swoimi pasjami. A mąż Kazi, Ludwik zostanie oświecony informacją, że garnki myje się także od zewnątrz. Wielobarwne perypetie wyrazistych postaci dopinają powieść, pogłębiając satysfakcję czytającego. Bywa zabawnie, czasami smutno, innym razem niebezpiecznie. Zdarzają się nieporozumienia, radości, euforie i kłótnie. Jak w życiu, bo to w końcu urokliwa powieść obyczajowa.

Zawsze fascynowało mnie to, jak niektórzy pisarze potrafią napisać książkę wspólnie. Czy dochodzi między nimi do konfliktów w tym twórczym procesie? Czy dzielą się pracą po równo? Jak pogodzić styl? Nie wiem jak to wszystko się odbywa, osobiście nie wyobrażam sobie czegoś takiego, bo nawet referaty w szkole wolałam pisać zupełnie sama, niż w parach. Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska poradziły sobie z tym zadaniem świetnie. Napisały lekką i niezwykle ciepłą książkę, która przenosi nas w świat niby zwykłych ludzi, a jednak w jakiś niewyjaśniony sposób nasycony pewną magią. Piękna i równa, elegancko skomponowana, obdarzona szczyptą humoru daje oddech i napełnia energią. Polecam, szczególnie jeśli tęsknicie za wiosną.

Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska (jakież piękne imię, Jagna, uwielbiam od dzieciństwa!) stworzyły wspólnie bardzo ciepłą i urokliwą opowieść o czteropokoleniowej rodzinie, w mniejszej podwarszawskiej miejscowości. Jednak Autorki nie skupiły się wyłącznie na samych perypetiach rodzinnych, a zapełniły karty powieści również historią innych mieszkańców Starej Leśnej. Od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kinga Burzyńska przeprowadziła szereg rozmów na antenenie TVN Fabuła z wybitnymi postaciami polskiego teatru i kina. Wywiady zostały skompowane w spójny zbiór, który ukazał się nakładem Wydawnictwa W.A.B.

Każdy z rozmówców snuje swoją opowieść, której dziennikarka nie przeszkadza, a jedynie elastycznie doplata do niej ciekawsze wątki poprzez trafne pytania. Od legendarnych egzaminów, przez plany filmowe, castingi i sposoby na wcielanie się w kolejne role. Autentyczność i dowcipność to najważniejsze cechy tej pozycji.

Z pewnością lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy stoją na progu swojej aktorskiej kariery. Ciekawa i inspirująca również dla innych, dająca wgląd w osobowość ludzi sukcesu, którzy wybrali sobie niełatwą drogę zawodową.

"Szkoła Filmowa" Kingi Burzyńskiej może stanowić również idealny prezent, bo nie trzeba być szczególnym znawcą, czy miłośnikiem kina, by skorzystać z tych szczerych wspomnień, prowadzących nas przez przemianę i proces dojrzewania od młodego człowieka do doświadczonego artysty.

Kinga Burzyńska przeprowadziła szereg rozmów na antenenie TVN Fabuła z wybitnymi postaciami polskiego teatru i kina. Wywiady zostały skompowane w spójny zbiór, który ukazał się nakładem Wydawnictwa W.A.B.

Każdy z rozmówców snuje swoją opowieść, której dziennikarka nie przeszkadza, a jedynie elastycznie doplata do niej ciekawsze wątki poprzez trafne pytania. Od legendarnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Poznajemy młodego człowieka, Adama, właściwie jeszcze nastolatka, który w pierwszej scenie z powieści, kryje się wraz z sąsiadami w piwnicy. Na zewnątrz trwa krwawa i bezwzględna walka pomiędzy katolikami i muzułmanami. Okazuje się, że świat został podzielony na religijne rejony i getta, w których żyją wyznawcy jednej religii, według zakorzenionych i wyłuszczonych przez lokalną władzę zasad. Niezwykła dbałość o zachowanie tradycji i kultury, o właściwe wychowywanie młodych obywateli, oraz o precyzyjne oddzielenie różnowierców. Strach towarzyszy wszystkim i wszędzie, jedyne pocieszenie, ukojenie można znaleźć pośród swoich, w jednomyślności, wspólnej walce w obronie swych rodzin i lokalnej społeczności.

"W wyniku podziałów religijno-społecznych Europa rozpękła się na mnóstwo regionów kontrolowanych przez lokalnych przywódców, lecz zawsze podporządkowanych władzy własnej centrali. Trudno mówić o granicach i państwie, gdy każdy klan zajmował tereny, nierzadko wykrajając terytorium sąsiedniego kraju. Katolicy nadal dominowali w Polsce, aczkolwiek kilka rejonów wpadło w ręce muzułmanów (...) czy żydów (...). Miasta, w których egzystowały różne wyznania, podzieliły się na dzielnice."

Michał Matuszak poruszył w swojej powieści wiele trudnych tematów, często dość kontrowersyjnych.

Wykreowana przyszłość świata nie jest zbyt kolorowa. Radykalizm religijny, bez względu jakiego dotyczy wyznania, nie może budować, ale potrafi niszczyć. Wojny religijne już nie raz wykrwawiały narody i dzieje się to do dzisiaj. Wobec fali imigrantów, mocno scharakteryzowanych przez islam, którzy dążą nie do asymilacji w celu współistnienia z całkowicie odmienną kulturowo Europą, a raczej do zmuszenia jej mieszkańców, by to oni dostosowali się do przyjezdnych. W sytuacji organizowania się kolejnych grup radykałów, nawoływań, prześladowań i aktów terroryzmu w ludziach budzi się bunt, oraz próba przywrócenia własnych korzeni. Te korzenie wyrastają na żyznej kulturze judeo-chrześcijańskiej, niemożliwej do pogodzenia z wizją muzułmańską. Wspólnota tradycji i kultury stanowi mur i wysiłek zachowania własnej tożsamości. Ludzi zaczyna przesiąkać fanatyzm, ponieważ w sterylności wyznania wiary upatrują własnego bezpieczeństwa. Zaślepienie powoduje całkowite zamknięcie się na jakikolwiek dialog i konieczność fizycznego odseparowania Muzułmanów, Katolików, Żydów, czy Hindusów. To, co ważne w tej książce to pokazanie zła ultracyzmu.

Autor subtelnie obnaża przed nami też sam proces społeczny, który doprowadza do takiej niezwykłej, duchowej przemiany. W świecie, gdzie kryzys wartości jest wszechobecny, a dyskusja na ten temat przestała już być emocjonująca, powrót do wartości może się odbyć właśnie w sposób radykalny. Impuls, który wywołuje muzułmańska walka z "niewiernymi", podburza do udowodnienia, że jesteśmy wierni, ale nie Allahowi. Co więcej brak wartości, bądź rozmydlenie ich definicji, doprowadza do braku w człowieku, do dążenia bez celu, do jakiegoś zaprzeczenia sensu życia. Kiedy już się stoi na krawędzi takiego istnienia bez głębszej treści, bardzo łatwo, przez tęsknotę do zapomnianych wartości, uskoczyć na inna krawędź podsuwaną nam jako remedium na wszystkie problemy. Słabość człowieka, jego kręgosłupa moralnego, brak stabilności i poczucia bezpieczeństwa, otwierają szeroko drzwi na manipulacje ze strony sekt lub władzy.

"(...) - Albo jesteś dobrym katolikiem, albo złym kimś innym. Przez taki czarno-biały podział udało się tym skurwysynom zawłaszczyć całą społeczność katolicką i ustanowić władzę absolutną, dyktatorską. Zbudowali władzę na obłudzie i szczuciu ludzi. (...)"

W przypadku tej powieści mamy do czynienia z oparciem władzy na radykalizmie religijnym. Manipulacja obywatelami za pomocą religii wydaje się być posunięciem genialnym, ponieważ elity rządzące skrywają się za Bogiem. W obliczu zagrożenia stworzono państwo policyjne, złożone jedynie z prawomyślnych Katolików, karmionych wybranymi interpretacjami i hasłami. Podporządkowanie się społeczeństwa prowadzi do zamknięcia go przed społecznościami innowierców, a skrupulatne indoktrynowanie wytycza jedyną słuszną drogę postępowania i myślenia. Pozbawienie ludzi możliwości samodzielnego rozumowania i oceny świata, zubaża ich i plasuje na poziomie obywateli-klonów, bezmyślnie wykonujących rozkazy. wolność człowieka właściwie przestaje istnieć.

"A wszystko to w trosce o bezpieczeństwo, tak zgrabnie nazwane narzucanie ograniczeń, limitów i kontroli. Wmawiali, co można wmówić, a co trzeba przemilczeć. Co dozwolone, a co zakazane. Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Kto samozwańcem, a kto autorytetem. Co lśni, a co butwieje. Rada bezwzględnie ustalała rzeczywistość, bez względu na czynniki zewnętrzne, warunki atmosferyczne, fale sejsmiczne czy ruchy planet."

"- (...) upatrzyli religię jako przyrząd do sprawowania władzy i najłatwiejszy sposób kontrolowania mas. To już nie jest religia, ale polityka. (...)"

Jednak w takim świecie również pojawia się nadzieja. Światło przywrócenia normalności tkwi w jednostkach niedających się spętać przez system, zbuntowanych i wykraczających poza przeznaczone im role. W udręczony bezwolnością umysł wkradają się wątpliwości, kłujące, nurtujące, nie pozwalające na spokojny sen. I to jest szansa społeczeństwa, że z pomocą takiej osoby, która odważy się zadać fundamentalne pytania, zakwestionować przyjęte zasady i ograniczenia, przebudzi się na nowo, by odbudować sterroryzowany świat.

"(...) Religia sama w sobie nie jest zła, wręcz przeciwnie, jest potrzebna, ale religia zawłaszczona przez fanatyków, robienie polityki z religii to największe zło(...)"

"Bez wytchnienia" Michała Matuszaka nie jest książką idealną. Autorowi brakuje jeszcze nieco warsztatu, umiejętności formułowania dialogów, czy swobodnego operowania słowem. Nietuzinkowa problematyka skłaniająca do refleksji i dość ciekawa fabuła rekompensują pewne niedostatki. Z pewnością jest to powieść, po którą warto sięgnąć. Nieco w klimacie Huxleya, czy Orwella, stanowi świeży i cenny głos w dyskusji nie tylko o przyszłości, ale również o teraźniejszości.

Poznajemy młodego człowieka, Adama, właściwie jeszcze nastolatka, który w pierwszej scenie z powieści, kryje się wraz z sąsiadami w piwnicy. Na zewnątrz trwa krwawa i bezwzględna walka pomiędzy katolikami i muzułmanami. Okazuje się, że świat został podzielony na religijne rejony i getta, w których żyją wyznawcy jednej religii, według zakorzenionych i wyłuszczonych przez...

więcej Pokaż mimo to