-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
Czytając opisy "Szczeliny" spodziewałam się czegoś w stylu Blair Witch Project, a dostałam historię o wiele lepszą. Historię, która mogła wydarzyć się naprawdę.
O treści
Świeżo upieczony magister Igor dostaje pracę na budowie. Wraz z innymi robotnikami ma za zadanie wysprzątać stary budynek z zalegających tam przedmiotów. Wyposażenie miejsca wskazuje na to, że kilkadziesiąt lat temu znajdował się tam zakład dla umysłowo chorych. Igor w zamkniętym sejfie znajduje dokumentację jednego z pacjentów, wzbogaconą o nagrania jego rozmów z lekarzem. Z kartoteki i taśm wynika, że Walter Fischer (bo tak ma na nazwisko pacjent - i jest to postać autentyczna, wpiszcie sobie w Google) podczas pieszej wędrówki na Trybecz przeżył traumę tak silną, że odebrała mu zmysły. Jego opowieści z tamtych dni są niespójne. Mówi o ciszy z oczami, muszli ślimaka i o tym, że jesteśmy robakami w słoiku. Nagrania wstrząsają Igorem. Postanawia zgłębić temat "Trójkąta Bermudzkiego" w okolicy Trybecza. Okazuje się, że jest to miejsce szczególne. Miejsce, w którym od lat ludzie znikają bez wieści. Ostatecznie postanawia się tam wybrać i na własnej skórze sprawdzić, czy rzeczywiście jest się czego bać. Wyprawa przerasta jego najśmielsze oczekiwania.
Moje wrażenia
Jakie to było dobre!!! Książka totalnie mną zawładnęła, nie mogłam się od niej oderwać. Igor opowiada autorowi o wydarzeniach, w których brał udział. Treść powieści jest transkrypcją nagrań z ich spotkań. Autor całkowicie oddaje głos Igorowi. Czasem tylko coś wtrąca, a znaczną część swoich przemyśleń umieszcza w przypisach.
Historia jest przerażająca. A im bliżej końca tym bardziej wydaje się zagmatwana. Racjonalne argumenty przegrywają z surrealizmem przeżyć Igora. Kręcimy się w kółko i do końca nie wiemy, co jest prawdą, a co straszliwym wytworem wyobraźni.
Niejednokrotnie miałam ciarki podczas czytania i dziękuję sama sobie, że nie zdecydowałam się na nocną lekturę tej książki, bo każdy najmniejszy szelest mógłby skutkować u mnie podskoczeniem serca do gardła.
Jeśli lubicie się bać, to bardzo polecam Wam tę powieść!
"Bo najgorszy jest strach wywołany przez coś zupełnie zwyczajnego."
Czytając opisy "Szczeliny" spodziewałam się czegoś w stylu Blair Witch Project, a dostałam historię o wiele lepszą. Historię, która mogła wydarzyć się naprawdę.
O treści
Świeżo upieczony magister Igor dostaje pracę na budowie. Wraz z innymi robotnikami ma za zadanie wysprzątać stary budynek z zalegających tam przedmiotów. Wyposażenie miejsca wskazuje na to, że...
Regina Brett to obecnie jedna z najbardziej znanych autorek poradników. Niedawno ukazała się w Polsce jej nowa książka „Mów własnym głosem”, a ja uświadomiłam sobie, że nigdy nie przeczytałam niczego co napisała, choć nieraz już miałam ochotę. Teraz nie odpuściłam, a wybór padł na „Bóg nigdy nie mruga”.
O czym jest ta książka?
Poradnik zawiera w sobie 50 felietonów na temat miłości, piękna, życia, wdzięczności, ale także choroby oraz śmierci. Brett sama przez lata walczyła z nowotworem, więc wie, czym są wątpliwości, niechęć, żal a nawet rezygnacja. W tych 50 opowiadaniach zawarła historie własne oraz ludzi, których dane jej było w życiu spotkać i którzy stali się dla niej wyjątkową inspiracją.
„W rzeczywistości nikt nie ma kiepskiego życia. Ani nawet kiepskiego dnia. Co najwyżej kiepski moment.”
Jaka jest moja opinia?
Felietony tryskają optymizmem, czasem wręcz naiwnym. Nie wyobrażam sobie, żebym z okazji 50. urodzin miała wymienić znajomym 50 prezentów, które chciałabym dostać, albo zatrąbiła 50 (!) razy. Zdarzało się też, że wątpiłam w autentyczność opisanych wydarzeń, a raczej z dystansem podchodziłam do ich poetyckości. Wiem, że są w życiu piękne chwile i sama niejednokrotnie takich doświadczyłam, ale wydaje mi się, że te opisane przez Brett są miejscami zbyt słodkie, żeby były prawdziwe. Tym niemniej jeśli przesieje się je przez moje sceptyczne sito, nadal pozostają one wartościowe. Tylko bez tej cukierkowej otoczki.
„W życiu przydarza ci się to, co przyciągasz do siebie myślami”
Podsumowanie
Książka na pewno zyska na wartości, gdy sięgnę po nią rzeczywiście w trudnym momencie mojego życia.
I to też polecam Wam. Niech leży sobie na szafce obok łóżka. Niech będzie w pogotowiu, gdy najdą Was złe myśli. Wtedy na pewno ukoi Wasze serca. Nie czytajcie jej od deski do deski. Ja tak zrobiłam i trochę żałuję.
„Jaki powinien być Twój następny, właściwy krok? Nieważne, o co chodzi – po prostu zrób to.”
Regina Brett to obecnie jedna z najbardziej znanych autorek poradników. Niedawno ukazała się w Polsce jej nowa książka „Mów własnym głosem”, a ja uświadomiłam sobie, że nigdy nie przeczytałam niczego co napisała, choć nieraz już miałam ochotę. Teraz nie odpuściłam, a wybór padł na „Bóg nigdy nie mruga”.
O czym jest ta książka?
Poradnik zawiera w sobie 50 felietonów na...
Gdy brałam do rąk tę książkę, wiedziałam, że czekają mnie godziny spędzone w przyjemny, ale i wartościowy sposób. Nie zawiodłam się.
„Ucho igielne” przedstawia wydarzenia z życia człowieka, od wieku szkolnego aż do starości. Jest przepełnione nachodzącymi na siebie, nieraz bardzo emocjonującymi historiami. Chronologia nieraz jest zachwiana, więc trzeba uważać, żeby się nie pogubić.
„Czas lubi się tak nieraz zamienić z innym czasem. Czas jest chytry jak lis, a bywa i złośliwy. Potrafi płynąć w tę i zarazem w przeciwną stronę. A tylko nam się wydaje, że zawsze płynie razem z nami i nasze życie wyznacza mu granice.”
Powieść porusza głównie tematy starości i młodości, czasami niestety w dosyć stereotypowy sposób, w myśl że: Młodość nie szanuje starości, a starość przecież ma jej tyle do przekazania mądrością doświadczenia. To zero-jedynkowe podejście drażniło podczas lektury czytania, bo: po pierwsze - nie zawsze jest tak, że młodzi nie potrafią uszanować starości. Często spotykam się z nastolatkami, którzy bardzo cenią czas, spędzony ze swoimi dziadkami, babciami. A i obcych chętnie posłuchają, gdy mają coś mądrego do powiedzenia. I tu idzie „po drugie” - starość nie jest gwarantem mądrości, ale potrafi zrobić wokół siebie taką otoczkę, że nawet nie wypada twierdzić, że jest inaczej…
Ale to jedyny minus tej powieści.
Książka napisana jest pięknym i plastycznym językiem. Żyłam w niej. Czułam się, jakbym naprawdę tam była. Pytanie tylko: gdzie? Autor nie mówi, gdzie dzieje się akcja. Trzeba się domyślić. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron i ponownym spojrzeniu na okładkę puzzle w mojej głowie zaczęły się układać w spójną całość. Odkryłam, że tłem wydarzeń opisanych w „Uchu igielnym” jest Sandomierz – miasto, które znam całkiem nieźle, gdyż urodziłam się w sąsiadującym z nim Tarnobrzegu. Podczas jednej z wycieczek przechodziłam nawet przez tytułowe Ucho Igielne! To miejsce po lekturze książki nabrało dla mnie nowego, symbolicznego znaczenia.
Czytelnicy zarzucają Myśliwskiemu, że „Ucho igielne” to jego najsłabsza powieść. W tej kwestii niestety nie mam swojego zdania, bo jest to jedyna książka jego autorstwa, którą do tej pory przeczytałam. Może kiedyś sięgnę po inną. Jedyne, co mogę powiedzieć teraz to to, że „Ucho igielne” bardzo mi się podobało. Nie czyta się go łatwo, nieraz trzeba się zatrzymać, żeby przetrawić właśnie opowiedzianą historię, ale to sprawia, że o tej książce się po prostu myśli, nawet gdy nie ma się jej w rękach.
Gdy brałam do rąk tę książkę, wiedziałam, że czekają mnie godziny spędzone w przyjemny, ale i wartościowy sposób. Nie zawiodłam się.
„Ucho igielne” przedstawia wydarzenia z życia człowieka, od wieku szkolnego aż do starości. Jest przepełnione nachodzącymi na siebie, nieraz bardzo emocjonującymi historiami. Chronologia nieraz jest zachwiana, więc trzeba uważać, żeby się...
Spotykałam się nieraz z określeniem „bowaryzm”. Wiedziałam, że jest to stan frustracji i niezadowolenia z tego, co się ma i że stan ów charakteryzował właśnie tytułową bohaterkę dzieła Flauberta. Zaintrygowało mnie jednak źródło tego słowa. W ten sposób trafiłam na książkę „Pani Bovary”.
Emma wychodzi za mąż za owdowiałego, ale młodego lekarza, Karola Bovary. Po krótkim czasie jednak uświadamia sobie, że nie tego oczekiwała od życia, a mąż przestaje być dla niej interesujący. Całymi dniami czyta romanse i marzy o miłości jak z bajki: o księciu na białym koniu, uniesieniach w blasku świec, uczuciu doskonałym. Zaś jedynym, co może jej ofiarować Karol jest spokój, bezpieczeństwo i pielęgnowanie ciepła domowego ogniska. Emma nie chce zaledwie ciepła. Śni o ogniu namiętności i wydaje jej się, że każdy mógłby jej go dać, z wyjątkiem własnego męża. Zakochuje się w różnych mężczyznach i w końcu dochodzi do zdrady. Najpierw jednej, później kilku następnych... Jednocześnie, rozmiłowana w luksusie, z rozmachem wydaje ciężko zarobione przez Karola pieniądze. Jej życie staje się jednym wielkim kłamstwem, a długi zaczynają nabierać ogromnych rozmiarów. Naiwny Karol nie ma o niczym pojęcia. Przysłowiowa pętla zaczyna zaciskać się na szyi Emmy, a ona już sama nie wie, jak sobie z tym poradzić. Decyduje się na najbardziej egoistyczne posunięcie…
„Pani Bovary” to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu czytałam. Akcja dzieje się szybko i razem z bohaterką wpadamy w wir namiętności przetykanej żalem i nudą u boku kochającego męża. Zachowania Emmy niejednokrotnie mnie bawiły, ale jednocześnie było mi strasznie żal Karola. On naprawdę nie miał o niczym zielonego pojęcia. W życiu nie podejrzewałby swojej żony o brak lojalności. W tej dziecięcej naiwności nie zwracał uwagi na oznaki zdrady, które obiektywnie wydają się oczywiste! Tak bardzo ją kochał. Tak ślepo był w nią zapatrzony. A Emma bezczelnie to wykorzystywała w każdej chwili. Pod koniec było mi jej nawet szkoda. Tak daleko się zapędziła w swoich namiętnościach… A to wszystko w pogoni za uczuciem niemożliwym. Za czymś, co po prostu nie może się wydarzyć. Nie da się cały czas żyć i kochać na 100%. Nie na tym polega małżeństwo. Karol o tym wiedział. Wszyscy o tym wiedzieli. Wszyscy… oprócz Emmy.
Powieść jest doskonałym portretem psychologicznym kobiety niewiernej. Co dzieje się w jej głowie? O czym marzy? Czego oczekuje od życia? Czytając „Panią Bovary” nie mogłam pozbyć się z głowy skojarzeń z „Anną Kareniną” Lwa Tołstoja. Podobne mechanizmy kobiecych zachowań, ale zupełnie inne schematy męskie.
Zbieram się i zbieram do końca recenzji, a zebrać się nie mogę. Jest tyle aspektów, które chciałabym poruszyć w temacie „Pani Bovary”, że wystarczyłoby ich spokojnie na kilkudziesięciostronicową rozprawkę. A tu ma być tylko recenzja…
Ok, krótko i na temat. Bardzo Wam polecam tę książkę! Nie dlatego, że WYPADA. Nie dlatego, że KLASYKA. Nie. Polecam dlatego, że jest naprawdę świetnie napisana i traktuje o problemach, które również dziś (a może nawet zwłaszcza dziś) pożerają społeczeństwo i zniekształcają obraz prawdziwej miłości.
Spotykałam się nieraz z określeniem „bowaryzm”. Wiedziałam, że jest to stan frustracji i niezadowolenia z tego, co się ma i że stan ów charakteryzował właśnie tytułową bohaterkę dzieła Flauberta. Zaintrygowało mnie jednak źródło tego słowa. W ten sposób trafiłam na książkę „Pani Bovary”.
Emma wychodzi za mąż za owdowiałego, ale młodego lekarza, Karola Bovary. Po krótkim...
Powieść czyta się bardzo dobrze. Pochłania się ją w mgnieniu oka. Rozdziały są dość krótkie (w moim wydaniu miały najczęściej około 20 stron), więc czyta się po prostu jeden za drugim, aż po 300 stronach jest już koniec. Książka porusza takie tematy jak: agresja, molestowanie seksualne, gwałt... Pokazuje także, do czego mogą doprowadzić ohydne plotki. Jak bardzo mogą skrzywdzić człowieka. Taśmy, które nagrała Hannah są tak emocjonalne, że niejednokrotnie przeżywałam te poniżenia razem z nią. Nie oceniam tej dziewczyny i nie krytykuję jej. Nie każdy ma stalową psychikę i nie każdy dobrze radzi sobie z przykrymi sytuacjami, które go spotykają. Hannah była delikatna. Zbyt delikatna na to, co ją spotkało.
Jedyny mój zarzut wobec tej książki to brak opisu relacji bohaterki z rodzicami. Wiemy tylko tyle, że nie potrafiła się z nimi dogadać. Przepraszam, ale tego nie kupuję. Rozumiem, że można się nie dogadywać, ale zawsze musi być jakiś powód, który pogłębił się przez lata za sprawą różnych sytuacji. Ale w „nie, bo nie” nie uwierzę. Szkoda, że ten aspekt został potraktowany tak powierzchownie.
Powieść czyta się bardzo dobrze. Pochłania się ją w mgnieniu oka. Rozdziały są dość krótkie (w moim wydaniu miały najczęściej około 20 stron), więc czyta się po prostu jeden za drugim, aż po 300 stronach jest już koniec. Książka porusza takie tematy jak: agresja, molestowanie seksualne, gwałt... Pokazuje także, do czego mogą doprowadzić ohydne plotki. Jak bardzo mogą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-12
Shaker Heights jest spokojnym, poukładanym „od linijki” miasteczkiem na obrzeżach Cleveland. Przybywa do niego Mia Warren wraz z nastoletnią córką, Pearl. Mia jest artystką, wolnym duchem. Zajmuje się fotografią, a gdy brakuje jej pieniędzy, zatrudnia się gdziekolwiek, byleby dorobić. Razem z Pearl prowadzą wędrowny tryb życia. W każdym miejscu Mia realizuje jeden projekt. Gdy już zakończy nad nim pracę, szybko się pakuje i zabiera córkę w dalszą wycieczkę. I tak w kółko. Jednak tym razem miało być inaczej.
„Małe ogniska” to książka poruszająca wiele problemów społecznych. Jednym z nich jest adolescencja, czyli trudny wiek dojrzewania. Znaczna większość bohaterów to nastolatkowie, przyjaciele Pearl. Buntują się, szukają własnego „ja”, uczą się wyrażać głośno swoje zdanie, nawet gdy nie jest ono jeszcze zbytnio przemyślane. Rozpoczynają też współżycie seksualne, które zmienia ich już bezpowrotnie. Czasem jakaś dziewczyna przedwcześnie zajdzie w ciążę. I zaczyna się dylemat. Co robić? Zostawić? Usunąć? Jakie będą tego konsekwencje w przyszłości?
Tak jak niektóre kobiety zbyt wcześnie zachodzą w ciążę, tak inne pary przez długie lata podejmują usilne starania o dziecko. Czasem się udaje. A czasem niestety słyszą najgorszą możliwą diagnozę… Z pomocą przychodzi wtedy np. surogatka, która za pieniądze nosi dziecko. Ale co jeśli zatrudniona kobieta pokocha noszonego pod sercem maluszka i nie zechce go oddać? To jest drugi ważny aspekt poruszany w tej powieści.
Głównym bohaterem tej książki są nie tyle ludzie, co relacje między nimi. Sporą część uwagi autorka poświęca macierzyństwu i różnych schematach wychowywania dzieci. Robi to z delikatnością i wyrozumiałością, bez krytyki poszczególnych zachowań. Ocenę pozostawia czytelnikowi. I ja to bardzo szanuję.
Książkę czytało mi się fantastycznie i niesamowicie szybko. Historia wciągnęła mnie bez reszty i przeżywałam wiele skrajnych emocji wraz z bohaterami. Bardzo Wam polecam tę powieść.
Shaker Heights jest spokojnym, poukładanym „od linijki” miasteczkiem na obrzeżach Cleveland. Przybywa do niego Mia Warren wraz z nastoletnią córką, Pearl. Mia jest artystką, wolnym duchem. Zajmuje się fotografią, a gdy brakuje jej pieniędzy, zatrudnia się gdziekolwiek, byleby dorobić. Razem z Pearl prowadzą wędrowny tryb życia. W każdym miejscu Mia realizuje jeden projekt....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po wielu latach do rodzinnego Rużomberka powraca Jożo Karsky. Dom zazwyczaj kojarzy nam się z ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa. Jożo zastaje jednak puste cztery ściany mieszkania rodziców. Na dworze zima. Mróz, jakiego dawno nie było. Ponure wrażenie potęguje gęsty las u podnóża Czebratu. W miasteczku zaczynają znikać dzieci, a w Jożo odżywają najmroczniejsze wspomnienia sprzed 27 lat. Wspomnienia, przed którymi nie potrafi uciec, choćby nie wiadomo jak bardzo się starał.
Moje wrażenia
„Strach” to książka, która naprawdę przeraża. Połączenie lęku z szaleństwem stworzyło mieszankę wybuchową, która sprawiła, że miałam dreszcze, a jednocześnie nie mogłam oderwać się od lektury. Cały czas coś mnie ciągnęło do tej książki. Na szczęście czytałam ją w dzień. Czułam, że po wieczornej lekturze chyba bym nie zasnęła. Podobne wrażenia miałam czytając „Szczelinę” tego samego autora (recenzja tu). Nie pamiętam kiedy wcześniej tak się bałam.
Polecam „Strach” wszystkim, którzy naprawdę lubią się bać.
Co przegapiłem?
Coś ważnego, szeptał we mnie cichy głos. Umknęło ci coś ważnego i z tego powodu wydarzy się coś złego, bardzo złego.
Po wielu latach do rodzinnego Rużomberka powraca Jożo Karsky. Dom zazwyczaj kojarzy nam się z ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa. Jożo zastaje jednak puste cztery ściany mieszkania rodziców. Na dworze zima. Mróz, jakiego dawno nie było. Ponure wrażenie potęguje gęsty las u podnóża Czebratu. W miasteczku zaczynają znikać dzieci, a w Jożo odżywają najmroczniejsze wspomnienia...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to