-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2018-12-26
2018-12-04
2016-01-15
2015-10-27
2015-10-06
2014-09-21
2012-11-15
I pomyśleć, że mieszkałam kilkanaście kilometrów od granicy czeskiej, a moja wiedza o samych Czechach była co najmniej nędzna. Uświadomiła mi to książka Mariusza Szczygła "Zrób sobie raj", który przyznaje się wszem i wobec do swojego czechofilstwa.
Na ogół jak ludzie czymś się pasjonują, widzą przede wszystkim najlepsze cechy swojego obiektu westchnień. I tu niespodzianka. Autor najchętniej pisze o wadach Czechów, które są zupełnie inne niż Polaków i to właśnie jest u niego źródłem fascynacji.
Polacy mają wpojoną dumę narodową i są bardzo drażliwi na tym punkcie. Czecha trudno sprowokować obrażając jego kraj, religię, kulturę czy obyczaje. Czy to taki system obronny? Jest ich tak mało, że znaleźli swój sposób na przetrwanie. Zamiast stawać z bronią w ręku i walczyć o wolność, wolą dostosować się do nowych warunków, a z nowej władzy po prostu kpić.
A taka choćby religia. Polacy zakodowane mają w swoim jestestwie bycie Katolikami. A Czesi? Patrząc na historię Czech nie dziwne, że katolicyzm dzisiaj traktuje tak samo, jak komunizm. Kolejna władza, której trzeba się podporządkować. Efektem czego dwie trzecie społeczeństwa czeskiego to ateiści. Mimo tego dostrzegam też dobrą stronę tego stanu rzeczy. Ci, którzy wierzą i kultywują swoją wiarę to często świadomy wybór, a nie bezmyślne kopiowanie zachowań religijnych rodziców.
Ten pragmatyzm Czechów, odrzucanie cierpienia i przykrywanie go płaszczykiem śmiechu, brak duszy... Hmm... ta książka bardzo mnie zastanowiła. Zaczynam rozumieć fascynację Szczygła - Czesi to bardzo interesujący obiekt badań socjologicznych
I pomyśleć, że mieszkałam kilkanaście kilometrów od granicy czeskiej, a moja wiedza o samych Czechach była co najmniej nędzna. Uświadomiła mi to książka Mariusza Szczygła "Zrób sobie raj", który przyznaje się wszem i wobec do swojego czechofilstwa.
Na ogół jak ludzie czymś się pasjonują, widzą przede wszystkim najlepsze cechy swojego obiektu westchnień. I tu...
2012-10-02
2012-07-15
"Jadąc do Babadag" to wędrówka po krajach europejskich, do których raczej się nie jeździ, bo jak sami mieszkańcy twierdzą - nie ma po co, tu nic nie ma. Andrzej Stasiuk wcale tak nie twierdzi. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Słowenia, Albania, Mołdawia, to kraje w których autor zatraca się do końca. Wcale nie wybiera zabytków, nie szuka atrakcji turystycznych. On uprawia wręcz masochizm podróżniczy. Zadziwia mnie swoimi zachwytami nad rozpadającymi się wioskami, zgnuśniałymi miasteczkami. Bo bogactwo zawsze coś udaje, a bieda jest taka prawdziwa. I on się w tym lubuje, a jak pięknym językiem to opisuje, aż chciało by się widzieć świat, jakim on go widzi. Artysta pełną gębą. Piękno odkrywa w brzydocie. Do tego minimalista...
Szacun dla niego za kunszt literacki tylko, że ... no właśnie jakoś nie mam chęci spakować plecaka i wyruszyć jego szlakiem.
PS. Książka bez dialogów.
"Jadąc do Babadag" to wędrówka po krajach europejskich, do których raczej się nie jeździ, bo jak sami mieszkańcy twierdzą - nie ma po co, tu nic nie ma. Andrzej Stasiuk wcale tak nie twierdzi. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Słowenia, Albania, Mołdawia, to kraje w których autor zatraca się do końca. Wcale nie wybiera zabytków, nie szuka atrakcji turystycznych. On uprawia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kolejna książka Cejrowskiego, która nie zawiodła mnie ani treścią, ani opracowaniem graficznym. Kredowy papier, zmieniająca się czcionka, zdjęcia wręcz dopieszczone. Treści książki nie będę zdradzać, ale każdy może się domyśleć, że to o wyprawie do dżungli amazońskiej w poszukiwaniu Indian. Książka z każdym rozdziałem przenosi ze świata materialistycznego naszej cywilizacji do duchowego świata ostatnich dzikich ludów. To przejście następuje powoli, tak jakby autor przygotowywał czytelnika do zmiany sposobu myślenia, ale dzięki temu łatwiej wciągnąć się w te wywody z szamanem na tematy metafizyczne.
Cejrowski często się chwali w swoich książkach, że pod ich wpływem wielu postanowiło iść w jego ślady, i też zaczęło podróżować, tak ekstremalnie, jak on. Ludzie wstają ze swoich wygodnych foteli i pakują plecaki, a jeśli tego nie robią, bo są uwiązani tysiącem spraw, to marzą o tym, żeby tak zrobić. No coż, ja to chyba jakaś inna jestem. Owszem uwielbiam jego książki, ale na takie wyprawy to ja się nie piszę. Po obejrzeniu takich zdjęć z indiańskimi posiłkami ( między innymi owady), wbijam się jeszcze bardziej w ten fotel, kanapę, krzesło czy cokolwiek na czym siędzę, i myślę, że żadna siła, a tym bardziej wewnętrzny głos nie wyciągnię mnie na taką wyprawę.
Książkę czyta ją się jednym tchem, przerywając gromkim śmiechem, bo książki pana Wojtka zawierają ten rodzaj humoru, który najbardziej do mnie dociera, i za to też je uwielbiam :)
Kolejna książka Cejrowskiego, która nie zawiodła mnie ani treścią, ani opracowaniem graficznym. Kredowy papier, zmieniająca się czcionka, zdjęcia wręcz dopieszczone. Treści książki nie będę zdradzać, ale każdy może się domyśleć, że to o wyprawie do dżungli amazońskiej w poszukiwaniu Indian. Książka z każdym rozdziałem przenosi ze świata materialistycznego naszej cywilizacji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDosłownie frunęłam przez tę książkę, przeczytana jednym tchem. Tak gładko i sprawnie autor wciągnął mnie w swoją opowieść o Węgrach, z perspektywy Węgra i Polaka, oczami miejscowego i turysty. "Polak, Węgier dwa bratanki", ja bym dodała, że Węgier to nawet młodszy i nieporadniejszy braciszek Polaka. Bo na przykład Polska za wszelką cenę robi z siebie męczęnnika, i świat się tym interesuje, nie w sensie, że zaraz pomaga, ale się interesuje. Męczeństwo Węgrów nikogo nie obchodzi, oprócz nich samych, i na tym polega ich tragedia. My lubimy narzekać, a oni pławić się w smutku. My, jak mamy dość życia w Polsce, pakujemy walizy i wyjeżdżamy, w poszukiwaniu innego raju, Węgrzy tylko gadają, że wyjadą, a tak naprawdę nie potrafili by nigdzie indziej żyć. Masowej emigracji Węgrów nie będzie, no chyba, że jakaś przymusowa;) Nie mogę zrozumieć fenomenu tej książki, w zasadzie nie powinna zachęcać do odwiedzenia tego kraju, a jednak chciało by się tam zajrzeć. Trochę miałam inne wyobrażenie o Węgrach. Nie byłam tam, ale mój dziadek tam był, przywiózł na pamiątkę dla mnie kilka pocztówek, na którym na ludowo ubrane kobiety i dziewczęta prezentują lokalne smakołyki na stołach i jeszcze do tego choinka ubrana w ręcznie robione ozdoby. Urzekła mnie wtedy ta cepelia. I rzeczywiście według Vargi Węgrzy doskonale potrafią kupczyć swoim folklorem, uwodząc turystów. Na węgierskie potrawy może i bym się skusiła, ale chyba do ulubionych bym nie zaliczyła, są ostre i na smalcu. Trudo jednak sądzić coś, czego się nie próbowało;) Ogólnie książka bardzo mi się podobała, lubię taki prosty język o rzeczach ważnych, dzięki czemu człowiek zastanawia się nad sednem sprawy, i nie dochodzi znaczenia poszczególnych słów. Taka inteligentna prostota, która szybko zjednuje sobie czytelnika. Warto było przytrzymać zamówienie, aby dostać jeszcze tę książkę. A tytułowy turul to mityczny ptak Węgrów, skrzyżowanie orła z gęsią :)
Dosłownie frunęłam przez tę książkę, przeczytana jednym tchem. Tak gładko i sprawnie autor wciągnął mnie w swoją opowieść o Węgrach, z perspektywy Węgra i Polaka, oczami miejscowego i turysty. "Polak, Węgier dwa bratanki", ja bym dodała, że Węgier to nawet młodszy i nieporadniejszy braciszek Polaka. Bo na przykład Polska za wszelką cenę robi z siebie męczęnnika, i świat się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Normalnie pakuję się i wyjeżdżam do Gruzji, hehe, nie to oczywiście żart, ale po przeczytaniu tej książki tylko to jedno przychodzi mi na myśl. O ile większość Polaków ma mgliste pojęcie o tym kraju, ja pojęcia miałam troszeczkę więcej. Sugerując się pewnym artykułem z gazety, o wspaniałych Gruzinach stawiających swoje kobiety na piedestale, dumnych gruzińskich kobietach i szczególnym przywiązaniu tego narodu do własnej kultury, będąc nastolatką, marzyłam skrycie, aby przedstawiciela tegoż narodu dane było mi poznać. Los się do mnie nie uśmiechnął hehe, ale ta książka utwierdziła mnie tylko w moich wyobrażeniach. Gruzini mają niezwykłe podejście do obcych. Uprawiają gościnność w wersji hard. Upijają do nieprzytomności szczególnie obcokrajowców (trzeba w końcu wybadać, czy gość przyjechał z miłości, czy nienawiści do tego kraju), a ich gościnność jest wyrafinowaną wręcz torturą. Ale ja nie dla tego alkoholu chciałabym tam pojechać, a raczej pyszności na tych stołach. Z tego co zauważyłam na zdjęciach, domy wewnątrz nie zbyt mają urządzone, ściany często nie otynkowane, a stoły uginają się od przepychu. Mają trochę inne podejście do jedzenia, niż my. Obżarstwo jest tam na porządku dziennym. Naród, który uwielbia biesiadować, wznosić toasty, śpiewać, tańczyć, bawić się, chociaż kto, jak kto, ale oni to tam naprawdę nie mają lekko, i powodów do radości nie ma, a jednak można z optymizmem iść przez życie.
W książce jest wszystkiego po trochu: garść historii, garść kultury, relacji społecznych, osobistych przeżyć autorów i ich znajomych. A wszystko wymieszane razem, tworzą niezwykłą potrawę duchową, a kilka jej fragmentów szczególnie mnie poruszyły. Większość czytelników przeżywało doświadczenia wojenne Marcina Mellera, ja też, ale poza tym taki fragment:
"-Chciałem wznieść toast za Lecha Kaczyńskiego. Wiem, że za życia nie był zbyt popularny w Polsce. Ale dla nas, Gruzinów, był i jest bohaterem. I wiem, że być może jego przylot do Tbilisi w czasie wojny nie powstrzymał Rosjan i być może Rosjanie zupełnie się nim nie przejmowali. Ale dla nas wtedy liczyło się to, że przyleciał i poczuliśmy, że nie jesteśmy sami" Podobne toasty autorzy słyszeli w wielu domach...
Normalnie pakuję się i wyjeżdżam do Gruzji, hehe, nie to oczywiście żart, ale po przeczytaniu tej książki tylko to jedno przychodzi mi na myśl. O ile większość Polaków ma mgliste pojęcie o tym kraju, ja pojęcia miałam troszeczkę więcej. Sugerując się pewnym artykułem z gazety, o wspaniałych Gruzinach stawiających swoje kobiety na piedestale, dumnych gruzińskich kobietach i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-01-01
Książka jest w postaci dziennika, luznych zapisków duńskiej baronowej Karen Blixen, która przenosi się do Kenii i tam zakłada plantację kawy. Z wielką cierpliwością i zrozumieniem odnosi się do miejscowej ludności, próbuje poznawać obyczaje miejscowych plemion, nie jest obojętna na ich ciężki los. Zakłada szkółkę dla dzieci i próbuje leczyć chorych, a co trudniejsze przypadki zawozi do szpitala. Oddaje się całym sercem w życie społeczne tubylców. Pięknie opisuje też krajobrazy Afryki, przyrodę, polowania, uprawę kawy, wszystko to, co składało się na jej życie w Afryce, i które musiała pożegnać po bankructwie swojej plantacji. Książka jest powieścią autobiograficzną, dzięki czemu autorka z łatwością przenosi nas w świat dzikiej Afryki.
Książka jest w postaci dziennika, luznych zapisków duńskiej baronowej Karen Blixen, która przenosi się do Kenii i tam zakłada plantację kawy. Z wielką cierpliwością i zrozumieniem odnosi się do miejscowej ludności, próbuje poznawać obyczaje miejscowych plemion, nie jest obojętna na ich ciężki los. Zakłada szkółkę dla dzieci i próbuje leczyć chorych, a co trudniejsze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-01
Historie, które Cejrowski nie chce już opowiadać, ale musi. Tak wynika ze wstępu. Pierwszy nakład był w niewielkiej ilości, a po zdobyciu popularności przez autora, książki osiągały na aukcjach internetowych 250 zł sztuka. I to za książkę, której pisarz się wstydzi! Poprawił, dorzucił zdjęcia, i teraz sprzedaje się drugi nakład. Jest to zbiór dość chaotyczny, ale mnie to nie przeszkadza, za to przeszkadza mi jego niechęć (żeby nie powiedzieć nienawiść) do Niemców czy Francuzów. Oczekiwałabym od osoby, która zajmuje się badaniem ludów, większego dystansu. Ale widać "ten typ tak ma" ;) Mimo wszystko jest to świetna książka, z humorem, w taki sposób powinny być pisane podręczniki. Wiedza sama wchodziła by do głowy. W tym przypadku wiedza podróżnicza. A podróżnik ten pokory nie ma, a przynajmniej jeszcze nie w tej książce. Twierdzi: " świat należy do zuchwałych, a nie do młodych, zdrowych i bogatych". Cóż, młodość rządzi się swoimi prawami. Kolejna jego książka, która przekonuje mnie co naprawdę znaczy podróżowanie. Kolejny raz nie mam ochoty wychylać się poza Europę. Tyle niebezpieczeństw, które w ogóle nie przyszły by mi do głowy. Ludzie na przykład myślą, że w dżungli człowiek nie pracuje, a ma co jeść. Nic bardziej mylnego. To właśnie w dżungli się głoduje. A zjada się larwy, pędraki, mrówki, nie zawsze udaje się upolować mięso. Autor przekonuje, do samotnych wędrówek, twierdzi że samotnemu wędrowcy tubylcy chętniej pomagają, a nawet ugoszczą. Grupa ludzi zniechęca do kontaktów, i wiele, wiele innych porad, tylko kto miałby odwagę je zastosować. Na pewno nie ja;)
Historie, które Cejrowski nie chce już opowiadać, ale musi. Tak wynika ze wstępu. Pierwszy nakład był w niewielkiej ilości, a po zdobyciu popularności przez autora, książki osiągały na aukcjach internetowych 250 zł sztuka. I to za książkę, której pisarz się wstydzi! Poprawił, dorzucił zdjęcia, i teraz sprzedaje się drugi nakład. Jest to zbiór dość chaotyczny, ale mnie to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-01
Cudowna książka, jestem nią zachwycona. Ostatnie rozdziały czytałam po jednym dziennie, tak bardzo nie chciałam jej skończyć. Niedawno pisałam o filmie "Julie & Julia" o blogowiczce, która kierując się książkami Julii Child uczy się gotować, pisze o tym na blogu, aż w końcu osiąga sukces, staje się pisarką i wydaje książkę. Mnie osobiście też zaineresowała książka biograficzna Julii Child "Moje życie we Francji", po którą Julie w chwilach zwątpienia sięgała, i której fragmenty można było zobaczyć na filmie. Uważam, że to były dobrze wydane pieniądze, i na pewno z tą książką się nie rozstanę. Nie żebym miała takie ambicje jak Julie hehe. Nie mam (na szczęście) takiego ciśnienia na sukces. Podziwiam Julię Child, że lądując w obcym kraju, nie znając języka, nie umiejąc gotować (była już po trzydziestce) miała w sobie tyle samozaparcia, że wszystko to nadrobiła w krótkim czasie, okupując oczywiście ciężką pracą, a ewentualne niepowodzenia przekuła na sukces. Skończyła prestiżową szkołę kulinarną Le Cordon Bleu, napisała wraz z francuskimi koleżankami książkę o kuchni francuskiej dla Amerykanek, a potem występując w programach kulinarnych, zaraziła swoją pasją do gotowania swoje rodaczki, które w dobie postępu, nie miały pojęcia jak się do gotowania zabrać, i ile z tego można mieć frajdy. Julia opierając się na własnych doświadczeniach stwierdza " nikt nie rodzi się świetnym kucharzem, ale uczy się przez działanie."
Cudowna książka, jestem nią zachwycona. Ostatnie rozdziały czytałam po jednym dziennie, tak bardzo nie chciałam jej skończyć. Niedawno pisałam o filmie "Julie & Julia" o blogowiczce, która kierując się książkami Julii Child uczy się gotować, pisze o tym na blogu, aż w końcu osiąga sukces, staje się pisarką i wydaje książkę. Mnie osobiście też zaineresowała książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-15
2011-01-01
Bardzo ciekawa książka podróżniczo-przygodowa napisana z humorem. Myślę, że przekonają się do niej nawet ci, którzy na co dzień po książki nie sięgają. Przeczytałam jeden rozdział mężowi, a on do czytania się nie garnie, to taki typ sportowca, no i bardzo mu się podobał. Jak sobie poczytałam przygody pana Cejrowskiego, wiele z nich bardzo niebezpiecznych, to wcale mu tych wypraw nie zazdroszczę, a jednocześnie podziwam za odwagę i dystans, dzięki któremu w zabawny sposób przedstawia ten dziki świat. Przyjemnie się pózniej czyta taką książkę w bezpiecznych domowych pieleszach, samemu niczego nie ryzykując. Pan Cejrowski to dość kontrowesyjna postać, dla wielu nie do strawienia, ja go "łykam" w całości, właśnie za to, że potrafi pod prąd. Chociaż nie ze wszystkimi jego poglądami mi po drodze, podziwiam jego, jak to sam nazywa w swojej książce "tupet jak taran". Rozglądam się już za innymi książkami podróżniczymi tego autora, bo te krótkie filmiki dokumentalne "Boso przez świat" to zdecydownie za mało dla mnie. Acha, zdjęcia i w ogóle szata graficzna książki też jest super.
Bardzo ciekawa książka podróżniczo-przygodowa napisana z humorem. Myślę, że przekonają się do niej nawet ci, którzy na co dzień po książki nie sięgają. Przeczytałam jeden rozdział mężowi, a on do czytania się nie garnie, to taki typ sportowca, no i bardzo mu się podobał. Jak sobie poczytałam przygody pana Cejrowskiego, wiele z nich bardzo niebezpiecznych, to wcale mu tych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Długo oczekiwana przeze mnie książka podróżnicza Wojciecha Cejrowskiego "Wyspa na prerii". Piękna szata graficzna, cudne zdjęcia i mnóstwo humoru. O Ameryce dzikiej, surowej, rządzącej się swoimi prawami. O ludziach żyjących stadnie, pomimo dzielącej ich ogromnej przestrzeni pomiędzy domostwami. Na prerii tylko pozornie nic się nie dzieje, okazuje się, że trzeba mieć się na baczności przez cały czas.
Długo oczekiwana przeze mnie książka podróżnicza Wojciecha Cejrowskiego "Wyspa na prerii". Piękna szata graficzna, cudne zdjęcia i mnóstwo humoru. O Ameryce dzikiej, surowej, rządzącej się swoimi prawami. O ludziach żyjących stadnie, pomimo dzielącej ich ogromnej przestrzeni pomiędzy domostwami. Na prerii tylko pozornie nic się nie dzieje, okazuje się, że trzeba mieć się na...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to