-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-01-06
2014-10-03
2013-03-31
2013-01-05
Cudowna książka, jedna z serii "Ocalić od zapomnienia", której to serii bacznie się przyglądam, i zamyślam skompletować. "Tradycje polskiego stołu" jest książką według autorki o kulturze pożywienia i obyczajach polskiego stołu, o tradycyjnych produktach i potrawach, o upodobaniach i nawykach żywieniowych Polaków, o tym wszystkim co warto ocalić od zapomnienia, o naszym dziedzictwie kulinarnym. Gdybym trafiła na tę książkę w pierwszym roku emigracji, pewnie czytałabym ją ze łzami w oczach;)
Cudowna książka, jedna z serii "Ocalić od zapomnienia", której to serii bacznie się przyglądam, i zamyślam skompletować. "Tradycje polskiego stołu" jest książką według autorki o kulturze pożywienia i obyczajach polskiego stołu, o tradycyjnych produktach i potrawach, o upodobaniach i nawykach żywieniowych Polaków, o tym wszystkim co warto ocalić od zapomnienia, o naszym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka bardzo dużych rozmiarów, przyjemnie się ją ogląda, ładnie wydana. Idealna na prezent. Oprócz przepisów, porady na temat zdrowego żywienia, wyposażenia kuchni i urządzania przyjęć. Często korzystam z przeliczników wagi na szklanki, łyżki, łyżeczki, dzięki temu nie wpadam w panikę z braku wagi pod ręką. Polecam przepis na pierniczki całuski, moje dzieciaki je uwielbiają:)
Książka bardzo dużych rozmiarów, przyjemnie się ją ogląda, ładnie wydana. Idealna na prezent. Oprócz przepisów, porady na temat zdrowego żywienia, wyposażenia kuchni i urządzania przyjęć. Często korzystam z przeliczników wagi na szklanki, łyżki, łyżeczki, dzięki temu nie wpadam w panikę z braku wagi pod ręką. Polecam przepis na pierniczki całuski, moje dzieciaki je uwielbiają:)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12-31
"Przez dziurkę od klucza" to moja pierwsza książka Krystyny Siesickiej. Kiedyś obijała mi się o uszy jej "Zapałka na zakręcie", ale jakoś nigdy nie wpadła w moje ręce, a jak się okazuje pani Krystyna napisała mnóstwo książek. Kupiłam akurat tą na wypróbowanie i bardzo mi się spodobał styl pisania autorki, z przyjemnością się przy niej relaksowałam. Wezmę pod uwagę inne książki tej autorki w przyszłości.
A teraz o samej książce. W zasadzie nie ma tu konkretnej fabuły, raczej taki zapis codzienności z życia pewnej rodziny. Wszystko kręci się wokół babci, która swoją życiową mądrością i doświadczeniem dzieli się z pozostałymi członkami rodziny. Taką babcię każdy chciałby mieć w domu, lub taką babcią być na starość. Przykro to stwierdzić, ale to już taki niedzisiejszy model rodziny - rodzina wielopokoleniowa, w której seniorzy są bardzo ważnymi członkami rodziny, a nie niepotrzebnym balastem. Poza tym mnóstwo praktycznych porad z kulinarii, prowadzenia domu, wychowywania dzieci, a nawet w sprawach sercowych. A najbardziej podobał mi się niepowtarzalny, ciepły klimat całej książki. Do takiego domu chętnie się wraca, tęskni i próbuje samemu stworzyć.
"Przez dziurkę od klucza" to moja pierwsza książka Krystyny Siesickiej. Kiedyś obijała mi się o uszy jej "Zapałka na zakręcie", ale jakoś nigdy nie wpadła w moje ręce, a jak się okazuje pani Krystyna napisała mnóstwo książek. Kupiłam akurat tą na wypróbowanie i bardzo mi się spodobał styl pisania autorki, z przyjemnością się przy niej relaksowałam. Wezmę pod uwagę inne ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12-31
Zaryzykowałam i na Wigilię zrobiłam pierwszy raz pierogi z suszonymi śliwkami według przepisu z tejże książki. Udały się i wszystkim smakowały:)
Zaryzykowałam i na Wigilię zrobiłam pierwszy raz pierogi z suszonymi śliwkami według przepisu z tejże książki. Udały się i wszystkim smakowały:)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-01
Cudowna książka, jestem nią zachwycona. Ostatnie rozdziały czytałam po jednym dziennie, tak bardzo nie chciałam jej skończyć. Niedawno pisałam o filmie "Julie & Julia" o blogowiczce, która kierując się książkami Julii Child uczy się gotować, pisze o tym na blogu, aż w końcu osiąga sukces, staje się pisarką i wydaje książkę. Mnie osobiście też zaineresowała książka biograficzna Julii Child "Moje życie we Francji", po którą Julie w chwilach zwątpienia sięgała, i której fragmenty można było zobaczyć na filmie. Uważam, że to były dobrze wydane pieniądze, i na pewno z tą książką się nie rozstanę. Nie żebym miała takie ambicje jak Julie hehe. Nie mam (na szczęście) takiego ciśnienia na sukces. Podziwiam Julię Child, że lądując w obcym kraju, nie znając języka, nie umiejąc gotować (była już po trzydziestce) miała w sobie tyle samozaparcia, że wszystko to nadrobiła w krótkim czasie, okupując oczywiście ciężką pracą, a ewentualne niepowodzenia przekuła na sukces. Skończyła prestiżową szkołę kulinarną Le Cordon Bleu, napisała wraz z francuskimi koleżankami książkę o kuchni francuskiej dla Amerykanek, a potem występując w programach kulinarnych, zaraziła swoją pasją do gotowania swoje rodaczki, które w dobie postępu, nie miały pojęcia jak się do gotowania zabrać, i ile z tego można mieć frajdy. Julia opierając się na własnych doświadczeniach stwierdza " nikt nie rodzi się świetnym kucharzem, ale uczy się przez działanie."
Cudowna książka, jestem nią zachwycona. Ostatnie rozdziały czytałam po jednym dziennie, tak bardzo nie chciałam jej skończyć. Niedawno pisałam o filmie "Julie & Julia" o blogowiczce, która kierując się książkami Julii Child uczy się gotować, pisze o tym na blogu, aż w końcu osiąga sukces, staje się pisarką i wydaje książkę. Mnie osobiście też zaineresowała książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-01
Po pierwsze Makłowicz ma cudowną polszczyznę, którą mogę słuchać i czytać ciągle, i zawsze mnie czymś pozytywnym zaskoczy. Mnóstwo zabawnych porównań, jak: "mostek cielęcy po wiedeńsku wytrzymałością na działanie sztućców bardziej przypominał most Dębnicki", albo "ten kawałek [polędwicy] wyglądał tak, jakby za parę dni miano obchodzić millenium jego odgrzewania". Tak, bo o doświadczeniach kulinarnych w restauracjach tu chodzi. Pan Robert, jako smakosz i krytyk kulinarny z niejednego pieca chleb jadał. Poruszył bardzo ciekawy temat, o tym jak wiele takich przybytków określa się obiadkami jak u mamy, babci, cioci, polecającymi domowe smakołyki. A przecież wszystko co w domu wykonywane, nawet jeśli z przepisów po babci, prababci, to jednak jest to amatorstwo. Chciałoby się w restauracji spróbować czegoś od zawodowego kucharza. Mistrza w swej profesji, lecz często jest tak, że nawet do babcinych potraw im bardzo daleko. No, ale są i też tacy, którzy zachwycają smakiem swoich dań, więc warto eksperymentować i bywać.
Po pierwsze Makłowicz ma cudowną polszczyznę, którą mogę słuchać i czytać ciągle, i zawsze mnie czymś pozytywnym zaskoczy. Mnóstwo zabawnych porównań, jak: "mostek cielęcy po wiedeńsku wytrzymałością na działanie sztućców bardziej przypominał most Dębnicki", albo "ten kawałek [polędwicy] wyglądał tak, jakby za parę dni miano obchodzić millenium jego odgrzewania". Tak, bo o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-02-20
I kolejna książka Roberta Makłowicza "Cafe Museum", jest opowieścią o niestety niedocenianej przez nas Polaków Europie Środkowej, w której i my mamy swoje miejsce. Zapatrzeni w Zachód, w Amerykę, niedoceniamy tego co jest tak blisko nas. Różnorodność narodów, kultur, społeczeństw, bo przecież każdy z tych krajów ma swoje odrębne wspólnoty kulturowe, własne obyczaje, kuchnię, mowę. Po podróżach po tamtejszych krajach pan Robert decyduje się kupić posiadłość na Węgrzech, żeby stworzyć swój madziarski dom. Zbyt duży koszt budowy zniechęca do inwestowania, więc przenosi swoje marzenia do Chorwacji i kupuje tam dom z ogrodem. Mieszka w Polsce i na Chorwacji, mając tysiąc trzysta kilometrów do pokonania, podróż tą wynagradza sobie wizytami w Budapeszcie, Wiedniu, Zagrzebie, i tam chętnie się stołuje czerpiąc to, co najlepsze z tamtejszych kuchni. Książka zawiera też dużo wiedzy historycznej, gdyż autor ulega ciągłym refleksjom i odnosi się do dawnych czasów, na przykład, gdy jada w restauracji, którą odwiedzały osoby sławne, bądz postacie historyczne, przy okazji próbując dań, którymi i oni się raczyli. Ech... po przeczytaniu tej książki, aż chce się wyruszyć w taką podróż...
I kolejna książka Roberta Makłowicza "Cafe Museum", jest opowieścią o niestety niedocenianej przez nas Polaków Europie Środkowej, w której i my mamy swoje miejsce. Zapatrzeni w Zachód, w Amerykę, niedoceniamy tego co jest tak blisko nas. Różnorodność narodów, kultur, społeczeństw, bo przecież każdy z tych krajów ma swoje odrębne wspólnoty kulturowe, własne obyczaje,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-03-20
Bardzo kobieca książka napisana o dziwo przez mężczyznę. Franceska jest starszą osobą, wdową, której dzieci wyfrunęły z rodzinnego gniazda i rozpierzchły się po świecie. Kobieta jest przygnębiona tym, że tylko okazjonalnie może widywać się z dziećmi i wnukami. Wcześniej cały jej świat kręcił się wokół rodziny, teraz czuje się niepotrzebna, na bocznym torze życia. Postanawia zostać nianią dla dwójki dzieciaków w wieku szkolnym, którymi zajmuje się po lekcjach przed powrotem pracującej matki. Nawet nie wiadomo kiedy, zmienia jakość życia domownikom oczywiście na lepsze, sama mając z tego ogromną satysfakcję.
Ta historia nie jest szczególnie zaskakująca, czytelnik doskonale wie jak potoczą się losy tej rodziny. Nie ma zwrotów akcji i trupy z szafy też nie wyskakują, ale to nie akcja jest atutem tej książki, a klimat jaki ze sobą niesie. Być może nie jest to książka tak do końca idealna dla mnie, ponieważ chętnie gotuję i eksperymentuję w kuchni, a pichcenie jest dla mnie jednym ze źródeł radochy. Ta książka niesie przesłanie najprędzej dla Amerykanek, które nie gotują, a kupują mrożonki i wrzucają je do mikrofali, ewentualnie kupują coś na wynos. Pezzelli udowadnia, że nie trzeba gotowaniu poświęcać godzin, których pracujące kobiety nie mają. Wystarczy kilka odpowiednich, łatwych przepisów i od razu chce się reszcie rodziny wracać do domu. Zaznacza, jako lubiący domową kuchnię, że posiłki są kluczem do serca mężczyzny i takie tam farmazony, w które do końca nie wierzę. Dlaczego? Bo jak wychodziłam za mąż słabo gotowałam, więc przez żołądek nie podbijałam serca, a poza tym znam wielu facetów, którzy bardzo chętnie podaną pod nos potrawę spałaszują niekoniecznie ciepło myśląc o osobie, która to przyrządziła. Takich oczywiście trzeba się wystrzegać. Ale z doświadczenia mojego wynika, że z czasem swojego mężczyznę można uzależnić od swojego jedzenia;)
Bardzo kobieca książka napisana o dziwo przez mężczyznę. Franceska jest starszą osobą, wdową, której dzieci wyfrunęły z rodzinnego gniazda i rozpierzchły się po świecie. Kobieta jest przygnębiona tym, że tylko okazjonalnie może widywać się z dziećmi i wnukami. Wcześniej cały jej świat kręcił się wokół rodziny, teraz czuje się niepotrzebna, na bocznym torze życia. Postanawia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kupiona praktycznie prawie w ciemno, po obejrzeniu okładki stwierdziłam, że zaryzykuję. Nie zawiodłam się. Polskie klimaty z odrobiną włoskiego, proste i sprawdzone przepisy kulinarne rozpoczynające każdy rozdział. Ciekawa opowieść o dwóch rodzinach, prowadzących gospodę. Losy członków rodzin układają się różnie, ale ciągle "Stuletnia gospoda" jest miejscem do którego się wraca, nawet jeśli nie jest to miejsce idealne i wymarzone.
Kupiona praktycznie prawie w ciemno, po obejrzeniu okładki stwierdziłam, że zaryzykuję. Nie zawiodłam się. Polskie klimaty z odrobiną włoskiego, proste i sprawdzone przepisy kulinarne rozpoczynające każdy rozdział. Ciekawa opowieść o dwóch rodzinach, prowadzących gospodę. Losy członków rodzin układają się różnie, ale ciągle "Stuletnia gospoda" jest miejscem do którego się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to