-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2014-03-12
2012-12-04
2012-07-10
"Księżyc nad Taorminą" jest zbiorem felietonów Romy Ligockiej publikowanych na łamach "Pani" w latach 2010-2011, a także trzy teksty, które autorka napisała specjalnie do tej książki. Będąc na emigracji mam rzadką okazję czytać swój ulubiony miesięcznik, więc tym bardziej ucieszyłam się, że mam w rękach książkę zawierającą właśnie plik tych tekstów. Wyszedł z tego całkiem przyjemny zbiorek o podobnej tematyce, wszystko spójne, przyjemnie się było w nich zaczytać i od czasu do czasu rzucić okiem na ilustracje, zdjęcia, dużo się dzieje w tej książce.
Temat? Ogólnie rzecz ujmując chodzi o podróże, ale nie tyle z punktu widzenia typowego turysty co raczej osoby, która wędruje sentymentalnie po swoich dawnych miejscach. Są też nowe podróże, Roma porównuje je z tym co już zna, by za chwilę dać się ponieść klimatowi miejsca, dać mu się pochłonąć, bada je przez pryzmat swego wrażliwego, kobiecego oka. Bywając to tu to tam zanurza się jednocześnie w świat swoich myśli, uczuć, nostalgii.
Podróże te przeplatają się z historiami przypadkowych osób, które znajdując u Romy uważnego słuchacza opowiadają o swoim życiu, otwierają przed nią duszę. A Roma lubi słuchać, chętnie zatrzyma się przy kimś, kto tej rozmowy bardzo potrzebuje. Nie spojrzy z niecierpliwością na zegarek, nie odwróci się na pięcie i nie pójdzie w swoją stronę. Wysłucha... a potem historie te stają się dla niej inspiracją do pisania. Mam wrażenie, że pani Roma musi wszystko potem przelać na papier, albo płótno. Przerobić to w sobie, a potem odzwierciedlić to w sztuce...
PS. Wszystko, co wychodzi spod pióra pani Romy jest u mnie mile widziane. Cieszę się jeszcze na te kilka książek Ligockiej, które mi pozostały do kupienia, bo oczywiście postanowiłam skompletować sobie jej książki i wracać w chwilach, w których potrzeba mi balsamu dla duszy.
"Księżyc nad Taorminą" jest zbiorem felietonów Romy Ligockiej publikowanych na łamach "Pani" w latach 2010-2011, a także trzy teksty, które autorka napisała specjalnie do tej książki. Będąc na emigracji mam rzadką okazję czytać swój ulubiony miesięcznik, więc tym bardziej ucieszyłam się, że mam w rękach książkę zawierającą właśnie plik tych tekstów. Wyszedł z tego całkiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-23
Jest to powieść oparta na wspomnieniach Diny Rubiny. Miejsce akcji - Taszkient - niesamowite miasto, w którym mieszały się różne tradycje i obyczaje. Skupisko niewygodnych dla władzy "wrogów ludu", przez to posiadające bardzo wysoki procent ludzi wykształconych, uczonych... W całym tym kalejdoskopie postaci wyłaniają się dwie główne: Katia i jej córka Wiera.
Od pierwszych stron powieści można się przekonać, że rodziną są tylko z nazwy. Katia straciła całą swoją rodzinę na wojnie. Walcząc o przetrwanie wyzbyła się wszelkich zasad moralnych. Idzie przez życie nawet po trupach, bo życie jej nie rozpieszcza, a chciwość napędza do działania. Kiedy rodzi niechcianą córkę Wierę, ma się na kim wyładować. Upokarza ją, znęca się, znika by za jakiś czas znów powrócić do swoich zwyczajów. Ale nie jest to przygnębiająca historia o maltretowanym dziecku. Wiera nie jest typem ofiary. To bardzo silna osobowość. Wie czego chce, a chce zajmować się sztuką. Kiedy matka staje się wirtuozką świata przestępczego, nieuchwytną przywódczynią gangu narkotykowego, Wiera izoluje się od matki i zatraca się w malarstwie. Powoli i systematycznie pracuje nad tym, aby ostatecznie zerwać tę emocjonalną pępowinę z toksyczną matką.
Dina Rubina nie pieści się z czytelnikiem. Chwilami te dwie postacie kobiet są wobec siebie bardzo brutalne, a przez to sceny z nimi są wręcz naelektryzowane złymi emocjami. Mimo, że jest to trudny temat, to książkę czytało mi się łatwo, od pierwszych stron zatraciłam się w tej historii. Jestem przekonana, że jest to w głównej mierze zasługa Wiery, która nie rozczula się nad sobą, nie prosi o litość. Jest tak samo silna jak matka, tylko nie tak zepsuta. Ten proces psychologiczny odrywania się od matki był dla mnie wciągający. Zawsze będę podziwiać osoby, które potrafiły wyzwolić się z toksycznych relacji, które pomimo ciężkich przeżyć potrafiły zbudować swój własny świat, przejść na tę słoneczną stronę ulicy.
Jest to powieść oparta na wspomnieniach Diny Rubiny. Miejsce akcji - Taszkient - niesamowite miasto, w którym mieszały się różne tradycje i obyczaje. Skupisko niewygodnych dla władzy "wrogów ludu", przez to posiadające bardzo wysoki procent ludzi wykształconych, uczonych... W całym tym kalejdoskopie postaci wyłaniają się dwie główne: Katia i jej córka Wiera.
Od pierwszych...
Opowiadania o panu Kuleczce, psie Pypciu, kaczce Katastrofie i Bzyk-Bzyku, którzy stanowili zwykłą rodzinę i zajmowali się codziennymi sprawami, przybliżają dziecku otaczającą rzeczywistość, zaciekawiają, zachęcają do własnego odkrywania...
Opowiadania o panu Kuleczce, psie Pypciu, kaczce Katastrofie i Bzyk-Bzyku, którzy stanowili zwykłą rodzinę i zajmowali się codziennymi sprawami, przybliżają dziecku otaczającą rzeczywistość, zaciekawiają, zachęcają do własnego odkrywania...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-11
Zacznę od tego, że Eric Emmanuel Schmitt jest zdeklarowanym feministą. Co może poniektórych dziwić, ale czemu nie? W końcu żądanie równości praw kobiet i mężczyzn nie powinno mieć nic wspólnego z płcią posiadaną. Szkoda, że nawet feministki o tym zapominają lub nie chcą wiedzieć.
Postanowił napisać książkę o trzech kobietach : mistyczce, arystokratce zafascynowanej psychoanalizą i gwieździe filmowej. Wszystkie trzy chociaż nigdy się nie spotykają, żyją w zupełnie w innych epokach, ale mają ze sobą wiele wspólnego. Nie są buntowniczkami, ale uciekają przed swoją rolą matki i żony, jakie narzuca im społeczeństwo. Zrywają z konwenansami i ruszają w głąb siebie. Napisanie tego typu książki wymagało z pewnością długich analiz kobiecej natury, zwłaszcza jeśli jest się mężczyzną. Schmitt dojrzewał do napisania jej przez 15 lat. Efekt bardzo przypadł mi do gustu zwłaszcza, że napisał ją bardzo prostym, wciągającym językiem. Jeśli pozostałe jego książki też są tak napisane to piszczę już z radości.
Ciekawie było czytać o mistyczce z Brugii, jej duchowych przeżyciach, refleksjach, przekonaniach i związanych z nimi decyzji wiedząc, że autor przez 30 lat był niezachwianym ateistą, aż do momentu osobistego przeżycia, które wpłynęło na zmianę jego podejścia do istnienia Boga. Od razu nasuwa mi się podejrzenie, że wiele przemyśleń Anne są prawdopodobnie przemyśleniami Schmitta.
Ale tak naprawdę to najbardziej interesująca była dla mnie Hanna, która tuż po zamążpójściu zafascynowała się psychoanalizą do tego stopnia, że rzuca swoje dotychczasowe życie i sama staje się psychoanalityczką. Przyznaję, że się poryczałam w tych momentach, kiedy Hanna zgłębia swoje "ja". Jako nastolatka uwielbiałam zaczytywać się we wszelkich książkach o psychoanalizie, nawet chętnie bym się poddała hipnozie, aby tylko dowiedzieć się jak najwięcej o sobie. Potem mi przeszło. Nawet o tym zapomniałam, a tu ta historia tak mi wszytko wywlekła na wierzch. Wymiękłam po prostu.
Książka jest pokaźnych rozmiarów, ponad 450 stron, ale nie ma co się przerażać, naprawdę szybko się ją czyta. Wciągnęła mnie na amen już po trzech rozdziałach do tego stopnia, że nie mogłam się już od niej oderwać. Prostota języka to zdecydowany atut tej powieści. Już zacieram ręce na kolejne książki tego autora.
Zacznę od tego, że Eric Emmanuel Schmitt jest zdeklarowanym feministą. Co może poniektórych dziwić, ale czemu nie? W końcu żądanie równości praw kobiet i mężczyzn nie powinno mieć nic wspólnego z płcią posiadaną. Szkoda, że nawet feministki o tym zapominają lub nie chcą wiedzieć.
Postanowił napisać książkę o trzech kobietach : mistyczce, arystokratce zafascynowanej...
2012-02-04
Bogusław Wołoszański, jako autor wydawał mi się nudziarzem. Byłam przekonana, że jest świetnym fachowcem w temacie wojennym, ale mnie ględzenie o technicznej stronie całej tej machiny wojennej, nie jest zbyt fascynujące. O jak bardzo się myliłam. Jako powieściopisarz okazał się nie tylko świetny. W książce wytłumaczył wszystko tak gładko o szyfrach, że choć sama głowy do liczb nie mam, miałam ochotę w tym trochę podłubać, a w książce zajmowali się tym przecież wybitni matematycy. Acha, i ciekawostka taka, jak złapie skurcz, to najszybciej się go można pozbyć wbijając w mięsień szpilkę, tak z akcji zapamiętałam :)
Bogusław Wołoszański, jako autor wydawał mi się nudziarzem. Byłam przekonana, że jest świetnym fachowcem w temacie wojennym, ale mnie ględzenie o technicznej stronie całej tej machiny wojennej, nie jest zbyt fascynujące. O jak bardzo się myliłam. Jako powieściopisarz okazał się nie tylko świetny. W książce wytłumaczył wszystko tak gładko o szyfrach, że choć sama głowy do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCudowna książka, jedna z serii "Ocalić od zapomnienia", której to serii bacznie się przyglądam, i zamyślam skompletować. "Tradycje polskiego stołu" jest książką według autorki o kulturze pożywienia i obyczajach polskiego stołu, o tradycyjnych produktach i potrawach, o upodobaniach i nawykach żywieniowych Polaków, o tym wszystkim co warto ocalić od zapomnienia, o naszym dziedzictwie kulinarnym. Gdybym trafiła na tę książkę w pierwszym roku emigracji, pewnie czytałabym ją ze łzami w oczach;)
Cudowna książka, jedna z serii "Ocalić od zapomnienia", której to serii bacznie się przyglądam, i zamyślam skompletować. "Tradycje polskiego stołu" jest książką według autorki o kulturze pożywienia i obyczajach polskiego stołu, o tradycyjnych produktach i potrawach, o upodobaniach i nawykach żywieniowych Polaków, o tym wszystkim co warto ocalić od zapomnienia, o naszym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
... czyli o rzeczach trudnych dla dzieci, tego podtytułu nie zauważyłam, dopiero w trakcie czytania sama mi się nasunęła taka myśl "jak pięknie to napisane, o takich trudnych sprawach". Bo nie jest łatwo mówić o niskim poczuciu wartości, kalectwie, chorobach, przemijaniu, śmierci, a tu tak wspaniale opisane jest życie "nieidealnych" przyjaciół, a nad nimi wszystkimi czuwa wielki Niebieski Pies, który każdego przytuli, pocieszy i wytłumaczy.
... czyli o rzeczach trudnych dla dzieci, tego podtytułu nie zauważyłam, dopiero w trakcie czytania sama mi się nasunęła taka myśl "jak pięknie to napisane, o takich trudnych sprawach". Bo nie jest łatwo mówić o niskim poczuciu wartości, kalectwie, chorobach, przemijaniu, śmierci, a tu tak wspaniale opisane jest życie "nieidealnych" przyjaciół, a nad nimi wszystkimi czuwa...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to