Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie do końca to była udana przygoda.
Sięgając po książkę 1000str+, automatycznie zwiększam wymagania względem odbioru z oczywistej przyczyny - na jej przeczytanie poświęcam zdecydowanie więcej czasu niż na pozycję o mniejszej objętości. Żeby uniknąć znużenia wszystko musi zagrać, przede wszystkim proporcje między akcją, a budowaniem fabuły, opisem przeżyć bohaterów i ich uzewnętrznień.
Szczerze? Bałagan w głowie Vin zdominował pierwszą połowę książki na tyle, że najzwyczajniej w świecie się nudziłem, a wręcz irytowałem na kolejne rozkminy bohaterki stopujące flow. Grubsze akcje się zaczęły za połową książki i dużo lepiej mi to wchodziło. Ale patrzeć należy przez pryzmat całości, a całość jako taka mnie zmęczyła.
Za dużo polityki, za dużo przemyśleń, za mało akcji. Po lekturze potrzebuję dłuższej przerwy od serii, bo czuję się przytłoczony.

Nie do końca to była udana przygoda.
Sięgając po książkę 1000str+, automatycznie zwiększam wymagania względem odbioru z oczywistej przyczyny - na jej przeczytanie poświęcam zdecydowanie więcej czasu niż na pozycję o mniejszej objętości. Żeby uniknąć znużenia wszystko musi zagrać, przede wszystkim proporcje między akcją, a budowaniem fabuły, opisem przeżyć bohaterów i ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sam Vimes to jedna z moich ulubionych postaci w literaturze. Tak ogólnie.
Co do reszty, nie będę powielał poprzednich ponad dwudziestu opinii na temat książek ze Świata Dysku.
Niezmiennie polecam!

Sam Vimes to jedna z moich ulubionych postaci w literaturze. Tak ogólnie.
Co do reszty, nie będę powielał poprzednich ponad dwudziestu opinii na temat książek ze Świata Dysku.
Niezmiennie polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Meh...
Szybko się czyta, trochę pokracznie napisane lub przetłumaczone, ale na to jeszcze można przymknąć oko.
Za to na absolutny brak oryginalności nie potrafię przymknąć. Dlatego czytam teraz niewiele kryminałów, choć kiedyś ten gatunek był mi bliski. Od paru lat większość książek z tego gatunku za które się biorę, różnią się imionami bohaterów i miejscem akcji, cała reszta to kopiuj-wklej z utartych schematów. I tutaj to było wyjątkowo widoczne. Nie wątpię, że są wyjątki, ale wyłapać je w natłoku makulaturalnej papki jest bardzo ciężko.

Meh...
Szybko się czyta, trochę pokracznie napisane lub przetłumaczone, ale na to jeszcze można przymknąć oko.
Za to na absolutny brak oryginalności nie potrafię przymknąć. Dlatego czytam teraz niewiele kryminałów, choć kiedyś ten gatunek był mi bliski. Od paru lat większość książek z tego gatunku za które się biorę, różnią się imionami bohaterów i miejscem akcji, cała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby ktoś mnie spytał, dlaczego pochłaniam hurtowe ilości książek, odpowiedziałbym że w poszukiwaniu takich perełek jak ta.
Uważaj czego pragniesz, jakoś tak to szło. I tu mamy idealny przykład prawdziwości tego stwierdzenia.
Główny bohater na początku książki jest zacofany umysłowo. Nadzieję na zmianę tego stanu rzeczy dość niespodziewanie przynosi innowacyjne leczenie, przetestowane na tytułowym Algernonie, szczurze laboratoryjnym. Początkowe rezultaty są oszałamiające. Charlie mądrzeje z dnia na dzień aż osiąga poziom geniusza. I właśnie wtedy, gdy jest w szczycie swoich intelektualnych możliwości, coś złego zaczyna dziać się z Algernonem. Jego rozwój nie tyle ustaje, co rozpoczyna się regres. Charlie Gordon osobiście szuka przyczyny, aż wreszcie ją znajduje. Ku zgubie Algernona i swojej.

Niesamowita, smutna historia o samotności. Samotności zakorzenionej w dzieciństwie przez apodyktyczną matkę i biernego ojca. Samotności, która rzutuje na całe życie niezależnie od ilorazu inteligencji, środowiska w jakim się znajduje czy życzliwości otaczających głównego bohatera osób. Koniec końców, jedyną bliską Charliemu istotą okazuje się Algernon, brat w niedoli, szczur, który kroczy tą samą drogą.

Nie szastam dziesiątkami. Tutaj nie waham się ani chwili. Absolutnie wyjątkowa, piękna w swym smutku powieść.

Gdyby ktoś mnie spytał, dlaczego pochłaniam hurtowe ilości książek, odpowiedziałbym że w poszukiwaniu takich perełek jak ta.
Uważaj czego pragniesz, jakoś tak to szło. I tu mamy idealny przykład prawdziwości tego stwierdzenia.
Główny bohater na początku książki jest zacofany umysłowo. Nadzieję na zmianę tego stanu rzeczy dość niespodziewanie przynosi innowacyjne leczenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kawał dobrej fantastyki, miałem dłuższą przerwę od gatunku i wróciłem odpowiednią pozycją. Cegiełka, ale dzięki temu dostajemy spójny, interesujący obraz świata. Bohaterowie nie są przerysowani, mają swoje lęki, braki, powody dla których są jacy są. Zdecydowanie polecam, choć szczerze mówiąc nie mam pojęcia co się będzie działo dalej, jako że w serii pozycji jest sporo.

Kawał dobrej fantastyki, miałem dłuższą przerwę od gatunku i wróciłem odpowiednią pozycją. Cegiełka, ale dzięki temu dostajemy spójny, interesujący obraz świata. Bohaterowie nie są przerysowani, mają swoje lęki, braki, powody dla których są jacy są. Zdecydowanie polecam, choć szczerze mówiąc nie mam pojęcia co się będzie działo dalej, jako że w serii pozycji jest sporo.

Pokaż mimo to

Okładka książki Dzień, w którym umilkły głosy. Moja walka ze schizofrenią Claire Bergman, Ken Steele
Ocena 7,8
Dzień, w który... Claire Bergman, Ken...

Na półkach: ,

Mocna książka. Historia pełna bólu i niezrozumienia, ze słodko-gorzkim zakończeniem. Na mnie zrobiła duże wrażenie. I aż żal bierze, że chłop pożył ledwo pięćdziesiąt lat i z tych pięćdziesięciu lat dłużej był chory, niż zdrowy. A jak już się wydawało, że wychodzi na prostą, to koniec.
Ech, życie ma dziwne poczucie humoru.

Mocna książka. Historia pełna bólu i niezrozumienia, ze słodko-gorzkim zakończeniem. Na mnie zrobiła duże wrażenie. I aż żal bierze, że chłop pożył ledwo pięćdziesiąt lat i z tych pięćdziesięciu lat dłużej był chory, niż zdrowy. A jak już się wydawało, że wychodzi na prostą, to koniec.
Ech, życie ma dziwne poczucie humoru.

Pokaż mimo to

Okładka książki Męska depresja. Jak rozbić pancerz Krzysztof Krajewski-Siuda, Szymon Żyśko
Ocena 7,2
Męska depresja... Krzysztof Krajewski...

Na półkach: ,

Kilka celnych strzałów, ale większość książki bardziej irytuje niż pomaga.
Jak słyszę "work-life balance" traktowane jako „opcja, którą sobie należy zafundować, żeby było lepiej”, to mi ręce opadają. Bo — ku zdziwieniu Pana psychiatry jak mniemam — każdy, KAŻDY, kto może sobie pozwolić na work-life balance, to i sobie pozwoli. Problem jak sytuacja finansowa to uniemożliwia, no ale to już się w takowej sytuacji trzeba znaleźć, żeby zrozumieć.

Kilka celnych strzałów, ale większość książki bardziej irytuje niż pomaga.
Jak słyszę "work-life balance" traktowane jako „opcja, którą sobie należy zafundować, żeby było lepiej”, to mi ręce opadają. Bo — ku zdziwieniu Pana psychiatry jak mniemam — każdy, KAŻDY, kto może sobie pozwolić na work-life balance, to i sobie pozwoli. Problem jak sytuacja finansowa to uniemożliwia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem fajnie było walnąć taki rasowy kryminał, zwłaszcza że zapomniałem na jakiś czas o tej serii i o kryminałach jako takich. Trochę mnie wzdrygnęło jak usłyszałem że w końcowej scenie bohaterowi nie łączy telefon, no ale przymknijmy oko. Generalnie dobra rozrywka.

Całkiem fajnie było walnąć taki rasowy kryminał, zwłaszcza że zapomniałem na jakiś czas o tej serii i o kryminałach jako takich. Trochę mnie wzdrygnęło jak usłyszałem że w końcowej scenie bohaterowi nie łączy telefon, no ale przymknijmy oko. Generalnie dobra rozrywka.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardziej Mastertonowej książki dawno nie czytałem.
Trochę wybuchających ciał, trochę egzotycznych demonów, trochę groteskowych trupów i całkiem sporo dobrej zabawy. Rzecz jasna bać się tu nie ma czego, z Mastertonem albo człowiekowi po drodze, albo nie. Mi po drodze, ale tylko od czasu do czasu.

Bardziej Mastertonowej książki dawno nie czytałem.
Trochę wybuchających ciał, trochę egzotycznych demonów, trochę groteskowych trupów i całkiem sporo dobrej zabawy. Rzecz jasna bać się tu nie ma czego, z Mastertonem albo człowiekowi po drodze, albo nie. Mi po drodze, ale tylko od czasu do czasu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Idealny przykład, że czasem mniej znaczy więcej. Bez nadmiaru pięknych słów, powstała piękna powieść, opowiedziana z perspektywy dymu tytoniowego. Końcówka to trochę odpięcie wrotek, ale z drugiej strony lepszy taki koniec niż żaden, jak w niektórych powieściach.
Zdecydowanie polecam.

Idealny przykład, że czasem mniej znaczy więcej. Bez nadmiaru pięknych słów, powstała piękna powieść, opowiedziana z perspektywy dymu tytoniowego. Końcówka to trochę odpięcie wrotek, ale z drugiej strony lepszy taki koniec niż żaden, jak w niektórych powieściach.
Zdecydowanie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Obrazoburcza, chamska, obraźliwa i chyba dzięki temu trafiona jest to książka. Od zawsze byłem zdania, że radykalne odłamy jakiejkolwiek religii to przejaw zwykłej autodestrukcji wyznawców, czasami zakrawającej wręcz o groteskę, absurdalnej w swojej śmieszności. Autor pięknie pokazał jak pewne rzeczy ładowane do głów przez dorosłych, mogą rzutować na dziecko i wpływać na jego dalsze, dorosłe życie.

Sporo humoru, choć temat poważny. Humoru takiego jak lubię, chamskiego, ale równocześnie inteligentnego.

Minusem dla mnie była jednostajność. Mieliśmy masę sytuacji z życia bohatera, opisanych zgrabnie, opisanych z humorem, ale jednak opartych na identycznych mechanizmach. Może taki był zamysł, pokazać tą mentalną nerwicę natręctw, a może nie. A może dałoby się skrócić książkę o połowę, wybrać najlepsze mięcho i zrobić arcydzieło.

Im jestem starszy, tym częściej łapię się na tym, że większość książek bym skrócił. 150-200 stron i nie ma miejsca na nudę, na wodolejstwo. Naprawdę coraz bardziej doceniam odwagę autorów, a może przede wszystkim redaktorów, którzy potrafią pozbyć się połowy książki.

Wracając do tematu, tą pozycję jak najbardziej polecam, bo jest i zabawna i mądra co wbrew pozorom zdarza się rzadko, ale nie gwarantuję, że Was nie znuży.

Obrazoburcza, chamska, obraźliwa i chyba dzięki temu trafiona jest to książka. Od zawsze byłem zdania, że radykalne odłamy jakiejkolwiek religii to przejaw zwykłej autodestrukcji wyznawców, czasami zakrawającej wręcz o groteskę, absurdalnej w swojej śmieszności. Autor pięknie pokazał jak pewne rzeczy ładowane do głów przez dorosłych, mogą rzutować na dziecko i wpływać na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oj rozminąłem się z tą książką kompletnie.

Zacznijmy od świetnej okładki, która dość jednoznacznie wskazuje mocny horror, podobnie z resztą powieść jest przypisywana w internecie, czy choćby na LC. I tu pierwszy zgrzyt, bo chociaż wątki są, książka zdecydowanie bardziej pasuje do fantastyki. Ja nie jestem jakimś psychofanem kategoryzowania danej powieści, ale nastawiłem się na mocny, horrorowy wjazd, a tego nie było.
Drugi zgrzyt to bardzo długie jak na objętość książki wprowadzenie do tematu. Szanuję, że każdemu z bohaterów autor chciał poświęcić odpowiednio dużo czasu, bo na to zasługują (jeden z mocnych punktów to właśnie bohaterowie). Niemniej te jednotorowe opisy bohatera po bohaterze, gdzie naprawdę z początku niewiele poza tym się dzieje, rozleniwiły moją koncentrację. A jako że słuchałem na audiobooku, to miałem spory problem skupić się w momencie, gdy zaczęło się coś dziać. Ostatnie siedemdziesiąt, osiemdziesiąt stron przeczytałem zamiast przesłuchać i zmiana była duża — zmiana na plus. Też sporo gadania, ale mimo wszystko działo się też wcale niemało. I tutaj nie potrafię ocenić, na ile winny jest środek przekazu z jakiego korzystałem, a na ile końcówka po prostu się rozpędziła.

Z plusów na pewno przywoływana już końcówka. Kolejny, nawet większy plus to bohaterowie — zarówno rezydenci jak i opiekunowie. Nie cierpię, gdy protagonistą jest jakiś superbohater zaklęty w skórze księgowego. Tutaj tego nie ma, każdy ma swoje wady i zalety, silne i słabe strony, jak to w życiu.

Minusy już przytoczyłem powyżej.
U mnie nie siadło, jak się okazuje nie do końca mój klimat. Natomiast jestem przekonany, że czytelnikom o innym guście z pewnością książka się spodoba, bo autor pisać potrafi i tu nie ma zbytnio pola do dyskusji.

Oj rozminąłem się z tą książką kompletnie.

Zacznijmy od świetnej okładki, która dość jednoznacznie wskazuje mocny horror, podobnie z resztą powieść jest przypisywana w internecie, czy choćby na LC. I tu pierwszy zgrzyt, bo chociaż wątki są, książka zdecydowanie bardziej pasuje do fantastyki. Ja nie jestem jakimś psychofanem kategoryzowania danej powieści, ale nastawiłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż. Carroll nie umie w zakończenia. Lektura tej książki utwierdziła mnie w opinii. W momencie gdy człowiek aż czeka, żeby coś eksplodowało, Carroll wjeżdża cały na biało i mówi: nie, nie, nie, teraz sobie bohaterowie znowu porozmawiają.

Mocno nasycona fantastycznymi wątkami historia, którą czyta się lekko, szybko, ale też sporo chaosu się w to wszystko wdarło. Ja czytałem rzutami, trafił się dzień jak dziś gdzie poszło ponad sto stron w jeden wieczór, a kilka dni temu odbijałem się po dwóch zdaniach.
Nie oczekiwałem po Carrollu fajerwerków na zasadzie super dynamicznej akcji co stronę, bo kilka jego książek już czytałem. Mimo to, nawet jak na swoje standardy napisał książkę dość nudną, rozwleczoną. W połączeniu z tym chaotycznym prowadzeniem narracji, gdzie dużo pytań postawiono, ale nie na wszystkie odpowiedziano, myślę że nie jest to najmocniejsza pozycja autora. Ja pozostaję team #szklanazupa i #patyki.

Cóż. Carroll nie umie w zakończenia. Lektura tej książki utwierdziła mnie w opinii. W momencie gdy człowiek aż czeka, żeby coś eksplodowało, Carroll wjeżdża cały na biało i mówi: nie, nie, nie, teraz sobie bohaterowie znowu porozmawiają.

Mocno nasycona fantastycznymi wątkami historia, którą czyta się lekko, szybko, ale też sporo chaosu się w to wszystko wdarło. Ja czytałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeden z najlepszych zbiorów jakie czytałem od dłuższego czasu.
Ma jeden niezaprzeczalny atut. Jest oryginalny. Czytam dużo, różnych gatunków i większość to powielane historie, które odróżnia tylko imię bohatera i miejsce akcji. Tutaj mamy coś świeżego, coś czego ja nie potrafię porównać 1:1 do czegokolwiek.
Niepokój wylewa się z każdego zdania, a to lubię najbardziej. Kawał książki.

Jeden z najlepszych zbiorów jakie czytałem od dłuższego czasu.
Ma jeden niezaprzeczalny atut. Jest oryginalny. Czytam dużo, różnych gatunków i większość to powielane historie, które odróżnia tylko imię bohatera i miejsce akcji. Tutaj mamy coś świeżego, coś czego ja nie potrafię porównać 1:1 do czegokolwiek.
Niepokój wylewa się z każdego zdania, a to lubię najbardziej. Kawał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezła, chociaż gdyby ją uszczuplić o kilkadziesiąt stron, nic by nie straciła, a zdecydowanie podkręciłby ten zabieg dynamikę.
Historia interesująca, choć postaci zarówno strażników jak i głównego antagonisty jakoś do mnie nie trafiały. Na plus bohaterowie, dało się ich polubić.

Niezła, chociaż gdyby ją uszczuplić o kilkadziesiąt stron, nic by nie straciła, a zdecydowanie podkręciłby ten zabieg dynamikę.
Historia interesująca, choć postaci zarówno strażników jak i głównego antagonisty jakoś do mnie nie trafiały. Na plus bohaterowie, dało się ich polubić.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od czego tu zacząć.
Dobre piętnaście lat temu, jako nastolatek zaczytywałem się jak powalony w przygody Roberta Langdona. Nawet myślałem ostatnio, żeby sobie odświeżyć, ale po lekturze Zwodniczego Punktu chyba sobie daruję. Boję się, że nastoletni zachwyt pryśnie, gdy przeczytam tą serię raz jeszcze.

Jakie są najmocniejsze strony Browna, a przynajmniej jak je zapamiętałem? Tworzenie zawiłych intryg, skomplikowanych ale zajmujących zagadek. I te zagadki, te przemyślane labirynty pozwalają przymknąć oko na naiwność (żeby nie powiedzieć głupotę) bohaterów oraz kompletnie nierealne fabularne zapędy.
Jakie są najsłabsze strony Browna? Ww głupota bohaterów, tworzenie scen w których grupka przypadkowych ludzi pokonuje liczniejszą grupę wyszkolonych zabójców i sztampa. Bo choć każda książka pozornie jest o czymś innym, to wszystkie mają identyczną dynamikę, identyczne wzorce.

W Zwodniczym Punkcie nie zagrała najmocniejsza strona autora, bo zagadka nie była ani ciekawa, ani skomplikowana, ani zajmująca. A przez to uwypukliły się wszystkie najgorsze cechy jego książek.
Z każdą kolejną przeczytaną stroną, łapałem się za głowę i walczyłem z odruchem by wypchnąć od siebie ten twór i nigdy do niego nie wrócić. Końcowa scena z wystąpieniem senatora, to już jest groteska do kwadratu, jeszcze to lądowanie helikoptera, no nie wierzę że najpierw ktoś to napisał, a potem pchnął w świat i nikt nie zadzwonił na alarm, nikt nie powiedział że lepsze rozwiązania można znaleźć w filmach klasy C z lat osiemdziesiątych.

Daję trójkę za Corky'ego, którego postać nie była wybitna, ale na tym morzu posuchy świeciła jak ostatni bastion.
Nie mogę polecić. Dawno nie czytałem słabszej książki.

Od czego tu zacząć.
Dobre piętnaście lat temu, jako nastolatek zaczytywałem się jak powalony w przygody Roberta Langdona. Nawet myślałem ostatnio, żeby sobie odświeżyć, ale po lekturze Zwodniczego Punktu chyba sobie daruję. Boję się, że nastoletni zachwyt pryśnie, gdy przeczytam tą serię raz jeszcze.

Jakie są najmocniejsze strony Browna, a przynajmniej jak je zapamiętałem?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od czego tu zacząć?
Może od tego, że przez większość lektury byłem przekonany, że tej książki nie ocenię. Dlaczego? A bo po pierwsze, jak ocenić książkę o niezrozumieniu przez człowieka większej prawdy? Taka książka z założenia musi być niezrozumiała i ciężko odróżnić momenty w pełni przemyślane, od tych w których autor odpiął wrotki i sam pogubił się w absurdzie. Po drugie brak mi odpowiednich kompetencji, żeby odnieść się do merytorycznej wartości dzieła, ale to już przerobiłem przy innych dziełach tego gatunku, od dawna zaprzestałem czytania z odpaloną w tle wikipedią, albo książka do mnie trafi, albo nie.

Czemu więc koniec końców oceniłem i to tak wysoko? A bo gdzieś za połową coś mi w mózgu kliknęło, wszedłem w tą historię cały, zrozumiałem wahania, zachowania, obłąkanie i zagubienie bohaterów, a lektura stała się niesamowitym przeżyciem.
Autor ma rzadko spotykaną zdolność do opisywania naukowych terminów w taki sposób, że nie stają się one encyklopedycznym bełkotem. I to w mniej niż 300 stron, co już w ogóle jest jakimś fenomenem na skalę światową. To książka pozornie o kosmosie, ale w moim odczuciu głównie o ludziach i właściwym im miejscu we wszechświecie. I patrząc na nią w tej kategorii, jest niemal arcydziełem.

Od czego tu zacząć?
Może od tego, że przez większość lektury byłem przekonany, że tej książki nie ocenię. Dlaczego? A bo po pierwsze, jak ocenić książkę o niezrozumieniu przez człowieka większej prawdy? Taka książka z założenia musi być niezrozumiała i ciężko odróżnić momenty w pełni przemyślane, od tych w których autor odpiął wrotki i sam pogubił się w absurdzie. Po drugie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawa forma narracji, fajny styl. Na pewno specyficzna to książka, choć mam wrażenie że przez zbyt częste oddawanie cugli Ninie jako narratorce, akcja i tak niezbyt wartka, jeszcze traciła na dynamice. Niemniej jeśli pojawi się kiedyś druga część — a po zakończeniu widać, że chęci i możliwości ku temu są — na pewno przeczytam.

Ciekawa forma narracji, fajny styl. Na pewno specyficzna to książka, choć mam wrażenie że przez zbyt częste oddawanie cugli Ninie jako narratorce, akcja i tak niezbyt wartka, jeszcze traciła na dynamice. Niemniej jeśli pojawi się kiedyś druga część — a po zakończeniu widać, że chęci i możliwości ku temu są — na pewno przeczytam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Naprawdę genialne opowiadania przeplatają się z tymi słabszymi, jak to zwykle w antologiach bywa. Gdybym mógł wybrać dajmy na to 60% treści, a resztę pominąć pewnie by była dyszka.
Na plus z pewnością pomysłowość i klimat biednych dzielnic Buenos Aires. Argentyna to dla mnie nieznany grunt, a autorka bardzo fajnie wprowadziła mnie w klimat miasta. Dużo treści, dużo niepokoju, takie książki lubię.

Naprawdę genialne opowiadania przeplatają się z tymi słabszymi, jak to zwykle w antologiach bywa. Gdybym mógł wybrać dajmy na to 60% treści, a resztę pominąć pewnie by była dyszka.
Na plus z pewnością pomysłowość i klimat biednych dzielnic Buenos Aires. Argentyna to dla mnie nieznany grunt, a autorka bardzo fajnie wprowadziła mnie w klimat miasta. Dużo treści, dużo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza część wchodziła jakoś tam, ale powiem szczerze, że w drugą się wkręciłem. Trochę mi przeszkadzało kiepskiej jakości słuchowisko, no i rzecz jasna są pewne braki, ale dla mnie najważniejsze w każdej książce, żeby mnie wciągała, a tutaj akurat ten aspekt zagrał na sto procent.

Pierwsza część wchodziła jakoś tam, ale powiem szczerze, że w drugą się wkręciłem. Trochę mi przeszkadzało kiepskiej jakości słuchowisko, no i rzecz jasna są pewne braki, ale dla mnie najważniejsze w każdej książce, żeby mnie wciągała, a tutaj akurat ten aspekt zagrał na sto procent.

Pokaż mimo to