Wyspa i inni ludzie Maciej Piotr Prus 6,5
ocenił(a) na 82 lata temu Od czasu, gdy przy okazji akcji #dlamnienowe czytam Wasze polecenia książek, które wydaje Korporacja HA!ART koniecznie chcę przeczytać sporą ich część. Moje pierwsze spotkanie z ich ofertą wydawniczą, dość niespodziewanie, bo miałam inne plany, zaczynam za sprawą "Wyspa i inni ludzie" Macieja Piotra Prusa, którą niedawno kupił mój mąż. Zaczął ją nawet czytać, ale czymś go zdenerwowała (na razie nie dociekam czym),a ja przeczytałam ją na raz wspomagając się przy tym audiobookiem dostępnym na Empik Go.
"Chciałem napisać coś innego, gdzie nie będzie ani Krakowa, ani klubu Piękny Pies, knajp, ludzi na ulicach i wydawało mi się, że wyspa będzie dobrą odskocznią, ale okazuje się, że z Krakowa trudno jest uciec, nawet jak się jest na wyspie."
Bardzo mi się podoba ta dziwna okładka, a w zestawieniu z tytułem w głowie stworzyłam sobie wyobrażenie książki, dzięki której wrócę do miejsc z wakacji. Jakież było moje zdziwienie po przeczytaniu kilku stron.
Oczywiście tytułowa wyspa jest tu najważniejsza, ale nie spodziewałam się , że znajdę w tej książce kryminał i grozę i horror.
A tak właśnie jest, przy czym książka ma tempo i klimat jakich oczekiwałam i to był fajny czas dla relaksu z momentami napięcia i śmiechu.
Nawet nie wiem kiedy, a było już po.
Jest sobie wyspa, której mieszkańcy są z nią tak związani, że mimo bliskości lądu mało kto decyduje się ją opuszczać tworząc tym samym miejsce odosobnione, jakby odcięte od reszty świata. Wyspa urokliwa, z plażami, klifami, lasem i wzgórzami, jak to na Chorwacji.
Na wyspie jest "wioska", w której panują niecodzienne praw i obyczaje, ludzie znają się wzajemnie, spotykają dość często gremialnie, obgadują się wzajemnie i wymyślają dziwne historie, czasem tylko pada pytanie: a co tam na świecie?
Na czele tej społeczności stoją samozwańcze władze i autorytety, policjant, już emerytowany i wójt, który też już tym wójtem nie jest.
I tak im to życie płynie, w sensie mieszkańcom, do momentu gdy pewnemu dziwakowi ktoś niszczy jedno z pól kukurydzy.
Na początku problem jest bagatelizowany, ale gdy dochodzi do kolejnych coraz dziwniejszych zdarzeń zwyczajowe spotkania zyskują inny charakter niż zwykle. Zaczynają się narady, układy, układziki, nawet polowania. A gdy one nic nie dają zapada decyzja o wynajęciu łowcy spoza wyspy.
Kim lub czym jest ÓW, który niszczy wyspowy ustrój?
Spodobał mi się styl Autora! i to, w jaki sposób oddał on naturę ludzką i wzajemne relacje między mieszkańcami.
Tu co rusz pojawiał się jakiś wątek, który nie zawsze miał swój finał, a nawet sens, ale wyjątkowo w tej książce mi to nie przeszkadzało.
Była jak urlop, który z góry ma wyznaczone ramy czasowe i z czegoś musimy zrezygnować, bo czas się kończy, ale i tak jesteśmy zadowoleni.
Z każdą czytaną stroną coraz mocniej czułam, że będę chciała przeczytać też inne książki Autora.
Jeżeli lubicie nieoczywiste książki, gdzie wszystko jest pozorne i z podtekstem, a nawet z morałem, to tutaj to wszystko znajdziecie przy okazji dobrze się bawiąc.