-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2021-03-17
Śliczna książka o uczuciach i spełnianiu marzeń. Ania Olszewska jest mistrzynią w opisywaniu miłości.
Śliczna książka o uczuciach i spełnianiu marzeń. Ania Olszewska jest mistrzynią w opisywaniu miłości.
Pokaż mimo to2017-03-09
2016-11-24
Uwielbiam :-) Koniecznie trzeba przeczytać!
Uwielbiam :-) Koniecznie trzeba przeczytać!
Pokaż mimo to2016-01-11
Ukochana autorka znowu w doskonałej formie :-)
Ukochana autorka znowu w doskonałej formie :-)
Pokaż mimo to2015
2015-05-20
Świetna historia, która spokojnie mogłaby konkurować z wczesnymi powieściami Stephena Kinga.
Autor nie kryje, że uwielbia Kinga, więc bohater jego książki ma niemal wszystkie pozycje tego autora na regale. Odniesień do prozy mistrza można by znaleźć więcej, jak chociażby przy konstrukcji postaci i tworzeniu obrazu małego miasteczka - można, albo po co? Powieść "Chłopiec w lesie" jest świetnie skonstruowanym, pełnym naprawdę zaskakujących zwrotów akcji thrillerem, od którego bardzo trudno oderwać chociaż na chwilę myśli.
Zaczyna się od trzęsienia ziemi: kilku chłopców w lesie spotyka piękną, rudowłosą, niewiele od nich starszą dziewczynkę. Towarzyszy jej mały chłopiec. Chwila rozmowy przemienia się w sytuację bez wyjścia. Dochodzi do morderstwa, w którym obserwatorzy stają się współuczestnikami zbrodni. To, co stało się w lesie, będzie ciążyć na całym życiu chłopców, towarzyszyć ich życiowym decyzjom i nie da im spokoju przez dwadzieścia lat. Dwadzieścia lat później jeden z chłopców jest uznanym pisarzem. Od chwili, gdy na własne oczy zobaczył śmierć, rozpaczliwie próbuje ją zrozumieć i opisać w swoich powieściach. Nigdy jednak nie był tak blisko prawdy, jak pisząc pierwszy rozdział nowej książki, gdzie odważył się opisać rudowłosą dziewczynkę z lasu, swoich przyjaciół i chłopca, który w lesie stracił życie. Kartka, wsunięta mu do ręki przez nieznajomą kobietę: "Nawet nie zmieniłeś mojego imienia" otwiera mroczny świat przeszłości, z którym nasz bohater będzie musiał zmierzyć się dzisiaj.
Podoba mi się wielowarstwowość powieści: to nie jest tylko historia o próbie uratowania siebie i swojej rodziny, ale też świetna, psychologiczna powieść, która dotyka wielu problemów. Carter w mistrzowski sposób opowiada o błędach przeszłości, których konsekwencje ponosi się jeszcze po latach. To również opowieść o czworgu przyjaciół, których szczęśliwe dzieciństwo zostało zniszczone w ciągu kilku minut, a wraz z nim zniszczona została ich przyjaźń. "Chłopiec w lesie" daje nam wiele zaskakujących odpowiedzi na temat ludzkiej natury, wprost mówi o złu, które przeraża, a jednocześnie potrafi fascynować. Mistrzyni prozy psychologicznej, Donna Tartt, napisała w swojej powieści "Tajemna historia", że "Piękno jest strachem". Carter prowadzi dialog z tym określeniem: zło może być piękne, może budzić grozę i może przyciągać jak magnez. Nikt i nic w tej powieści nie jest czarne albo białe. Źli bohaterowie mogą wzbudzić żal czytelnika, a dobrzy - irytację. Najbardziej jednak podobało mi się, że autor nie spłaszczył swoich postaci a każdy ich czyn, nawet ten najgorszy, jesteśmy w stanie zrozumieć. "Chłopiec w lesie" mówi też wiele o pisarzach. Mamy tu mężczyznę, który osiągnął sukces, pisząc zmyślone fabuły a teraz, pierwszy raz w życiu ma szansę napisać coś doskonałego, posługując się historią, którą przeżył. Czy jednak będzie w stanie napisać naprawdę dobrze o morderstwie, jeśli sam go nie dokona? Jak daleko sięga wyobraźnia pisarska?
Zachwycające sceny zbrodni, pełne realizmu, strachu, który udziela się czytelnikowi, mieszają się z ciepłem. To ciepło czytelnik odnajdzie je w opisach miasteczka, gdzie doszło do morderstwa, w portretach ludzi stamtąd oraz w samym Tommym - bohaterze książki. Od pierwszych stron powieść wciąga jak najlepszy thriller, a następne rozdziały tylko pogłębiają to uczucie, zmuszając czytelnika, by powiedział pod koniec: "Wow! Ależ to było dobre" . Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę i zagłębienia się w mroczny świat zbrodni, winy i poszukiwania odpowiedzi na najtrudniejsze pytania.
Świetna historia, która spokojnie mogłaby konkurować z wczesnymi powieściami Stephena Kinga.
Autor nie kryje, że uwielbia Kinga, więc bohater jego książki ma niemal wszystkie pozycje tego autora na regale. Odniesień do prozy mistrza można by znaleźć więcej, jak chociażby przy konstrukcji postaci i tworzeniu obrazu małego miasteczka - można, albo po co? Powieść...
2015-05-11
Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby sytuacja opisana w powieści Lissy Price "Starter" miała wydarzyć się naprawdę. Ludzkość walczy z chorobami, oznakami starzenia, rozpaczliwie próbując wydłużyć czas, który mamy. Kiedyś czterdziestoletni człowiek uważany był za sędziwego, dzisiaj ludziom zdarza się obchodzić setne urodziny i mówi się, że po siedemdziesiątce rozpoczyna się nowe życie. Lisa Price jednak posunęła się dalej w wyobrażaniu tego, co przyniesie przyszłość. Autorka nie skupiła się na oczywistościach: nie opisała ludzi, którzy wynaleźli szczepionkę na raka albo wyodrębnili gen nieśmiertelności. Natomiast przyglądając się współczesnej technologii stworzyła wizję, w której nie potrzeba odmładzać własnego ciała, by poczuć się pięknym i młodym. W powieści "Starter" ciało stanowi wartość, za którą można zapłacić, które można wypożyczyć a może nawet przejąć je na zawsze?
Powieść wciąga od pierwszych stron: Callie Woodland ma szesnaście lat i niemal wszystko i wszystkich straciła. Ostatnia osoba, o którą przyjdzie się jej troszczyć to jej młodszy brat. Żyją w świecie podziałów społecznych, zniszczonym wojną biologiczną, gdzie młodzi ludzie, którzy stracili starszych bliskich, ukrywają się w ruinach dawnych blokowisk a ich głowy zaprząta myśl, by zdobyć jedzenie, pracę i żeby przeżyć. Liczy się czas. Callie brat choruje, jeśli nastolatka szybko nie znajdzie dla niego domu i lekarstw, prawdopodobnie chłopczyk umrze. To dla niego Callie decyduje się zostać "starterem" czyli podpisać kontrakt z firmą Prime Destinations na wypożyczenie swojego ciała starszej osobie. Co będzie działo się z ciałem Callie, kiedy już zostanie uśpiona i podłączona do mózgu innej osoby, tego dziewczyna nie wie. Wie natomiast, że firma działa nielegalnie i chociaż oferuje duże pieniądze za wypożyczenie "startera", tak naprawdę nie gwarantuje niczego poza frazesami.
Powieść jest pełna emocji a bohaterka została stworzona według kanonu, który na pewno spodoba się młodemu odbiorcy: jest sama przeciwko systemowi, jest mądra, zdolna, piękna i doskonale rozumiemy cel jej działania, więc jej kibicujemy. Moim zarzutem dla książki jest schematyczność fabuły, dla mnie zbyt wyraźna. Wiem, że powieści młodzieżowe muszą opierać się na schemacie, który gwarantuje sukces i przemawia do młodych ludzi, ale w "Starterze" brakowało mi przełamywania pewnych oczywistości. Tyczyło się to również bohaterów: zło w "Starterze" jest czarne, a dobro białe, bez szarości, która na pewno wzbogaciłaby książkę. Nie do końca też przekonała mnie kreacja Callie, która z dojrzałej nad wiek, pełnej współczucia i odpowiedzialnej młodej kobiety zmienia się w poirytowane, krótkowzroczne dziecko.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Starter" czyta się doskonale, książka wciąga w swój wyjątkowy świat, odmalowany przez autorkę bardzo plastycznie. Pewne momenty z tej książki, takie jak oglądany przez Callie hologram z postaciami nieżyjących rodziców, na długo utkwią czytelnikowi w głowie poprzez swój nastrój i wrażenie tajemnicy. Książka w wyraźny sposób nawiązuje do bajki o Kopciuszku: bohaterka, jak Kopciuszek, zostaje przemieniona w piękną, młodą kobietę. Otrzymuje nie tylko balową suknię ale też wyrusza na swój pierwszy bal. Zgubiony pantofelek, nie opowiedziana prawda i książę - to tylko kilka szczegółów, które sprawiają, że "Starter" Lissy Price staje się opowieścią nie tylko o futurystycznym świecie, złym człowieku i dziewczynie, która stanęła do walki z systemem - ale nabiera uniwersalnego wymiaru i można ją odczytywać na wiele sposobów.
Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby sytuacja opisana w powieści Lissy Price "Starter" miała wydarzyć się naprawdę. Ludzkość walczy z chorobami, oznakami starzenia, rozpaczliwie próbując wydłużyć czas, który mamy. Kiedyś czterdziestoletni człowiek uważany był za sędziwego, dzisiaj ludziom zdarza się obchodzić setne urodziny i mówi się, że po siedemdziesiątce rozpoczyna się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-04-15
2015-04-04
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z powieścią Jonasa Jonassona, od razu czułam przez skórę, że ten pisarz zaznaczy się w historii nie tylko swojego kraju. Jego świetny debiut "Stulatek, który wyskoczył przez okno i znikł" doczekał się ekranizacji i fanów na całym świecie. Nie wątpię, że tak samo stanie się z "Analfabetką, która potrafiła liczyć". Powieść otwiera niecodzienne motto:
Statystyczne prawdopodobieństwo, że mała analfabetka z Soweto lat siedemdziesiątych dorośnie i pewnego dnia znajdzie się w samochodzie do przewozu ziemniaków wraz z królem i premierem Szwecji, wynosi jeden do czterdziestu pięciu miliardów siedmiuset sześćdziesięciu sześciu milionów dwustu dwunastu ośmiuset dziesięciu. Tak wynika z wyliczeń tejże analfabetki.*
Brzmi absurdalnie i jednocześnie fascynująco? Właśnie taka jest nowa powieść Jonassona. Jest tak absurdalna, że dociera do granicy absurdu. Jednocześnie jest fascynująca, przezabawna, porywająca i piekielnie inteligentna. Nie znam innej, współczesnej książki, która skumulowałaby w sobie tyle inteligentnych, zabawnych i poruszających historii oraz anegdot. Porównałabym ją do powieści Josepha Hellera "Paragraf 22" albo do słynnego "Forresta Gumpa" Winsona Grooma, jednak nie czuję misji porównywania tej książki z inną, istniejącą już na rynku. Jonasson bowiem jest wyjątkowym pisarzem i stanowi intrygujące zjawisko na scenie literackiej, a jego powieści są po prostu fantastyczne, więc nie ma sensu ich spłycać porównaniami. Mało kto wie, że pisarz rozpoczął swoją karierę przypadkowo, kiedy zdrowie zmusiło go do pozostania w domu. Wcześniej był dziennikarzem i prowadził własną firmę. Można więc śmiało stwierdzić, że to przypadek – równie dziwny, jak zrządzenia losu, opisywane przez niego w książkach – sprawił, że Jonas stał się sławny na cały świat !
"Stulatek (...)" opowiada o staruszku, który nie zamierzał stu pierwszych urodzin spędzać w domu spokojnej starości, więc wybrał się w podróż swojego życia.
W "Analfabetce" mamy czarnoskórą dziewczynkę, urodzoną w Soweto w Afryce. Mała mądralińska pragnie się uczyć, ma naturalny talent matematyczny i nie zamierza spędzić życia, zawiadując czyścicielami latryn.
Mogę zapewnić Czytelników, że analfabetka nie dokończy żywota w Afryce, pomiędzy śmierdzącymi latrynami, chociaż ten etap jej życia jest bardzo ciekawie opisany i siedząc w przyjemnym, pachnącym otoczeniu, z książką na kolanach, Czytelnik nie raz się roześmieje, a nawet pożałuje, że to już koniec rozdziałów związanych ze smrodliwą dolą. Życie analfabetki bowiem, za zrządzeniem losu, zmieni się w długą i niezwykłą historię.
Autor nie ma litości dla swoich bohaterów, ale wyczuwa się, że darzy ich głęboką sympatią. Wybiera same najbarwniejsze postaci, dopełniające absurdu jego historii. Mamy więc między innymi trzy Chinki lepiące podróbki gęsi z dynastii Han; szwedzkiego króla, który obudził nienawiść w swoim największym fanie; bliźniaków, z których każdy nosi to samo imię, a jeden nie istnieje; inżyniera-alkoholika projektującego bomby i wreszcie samą bombę atomową. Każda z tych postaci odegra w książce ważną rolę, bawiąc Czytelników do łez.
W opowieści nie zabraknie też prawdziwej historii Afryki oraz Szwecji – trochę naciągniętej, tak by znalazło się w niej miejsce dla bohaterów książki. Fabuła jest tak skomplikowana, że przypomina gordyjski węzeł i nie czuję się na sile jej rozplątywać. Może wystarczy, jeśli zapewnię Czytelników, że składa się na niezwykłą historię, w którą trudno uwierzyć a jednocześnie nie sposób nie uwierzyć.
Podsumowując:
Powieść jest wyśmienita.
Powieść jest przezabawna.
Bohaterowie książki są fascynującymi, barwnymi ptakami.
Powieść posiada tak zwariowaną fabułę i absurdalne koncepcje, że trzeba ją przeczytać.
"Analfabetka, która potrafiła liczyć" podbije Wasze serca!
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z powieścią Jonasa Jonassona, od razu czułam przez skórę, że ten pisarz zaznaczy się w historii nie tylko swojego kraju. Jego świetny debiut "Stulatek, który wyskoczył przez okno i znikł" doczekał się ekranizacji i fanów na całym świecie. Nie wątpię, że tak samo stanie się z "Analfabetką, która potrafiła liczyć". Powieść otwiera niecodzienne...
więcej mniej Pokaż mimo to2014
2014-11-25
Świetna i przede wszystkim dziecko może się z niej wiele nauczyć!
Świetna i przede wszystkim dziecko może się z niej wiele nauczyć!
Pokaż mimo to
Zgadzam się z każdym słowem napisanym przez Atwood na okładce tej książki: piękna. Zachwycająca. Dawno nie czytałam tak wartościowej i dającej do myślenia powieści.
Zgadzam się z każdym słowem napisanym przez Atwood na okładce tej książki: piękna. Zachwycająca. Dawno nie czytałam tak wartościowej i dającej do myślenia powieści.
Pokaż mimo to