Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Czy znacie to uczucie kiedy czytacie książkę i spostrzegacie, że nie możecie jej odłożyć? Kiedy czujecie się jak przeżycia bohatera stają się własnymi. Jednak wasza odwaga prawie nie istnieje, więc wasze uczucia zmieniają się od "to jest przerażające, jak będę dalej czytać to koszmary gwarantowane" do "muszę wiedzieć jak to się skończy"? Takie uczucia obudziła we mnie książka niemieckiego pisarza Jonasa Winnera o tytule "Cela".

Rodzina jedenastoletniego Sammego przeprowadza się z Londynu do starej willi w Berlinie. Chłopiec nudzi się w wakacje, więc kierowany dziecięcą ciekawością odkrywa coś przez co życie jego, jak i rodziny, już nie będzie takie same...

Historia trzymała mnie w napięciu, jednak nie od samego początku. Zaczynając ją czytać, łatwo było mnie od niej oderwać, a historia opisana na pierwszych dwudziestu stronach nie była dla mnie niczym szczególnym. Mogę zaliczyć tę książkę do tych co nie mają wciągającego początku, ale za to nadrabiają resztą. Gdy już wciągnie się w tę historię, nie można wypuścić książki z rąk. Pomimo mało przekonującego początku, w dalszych rozdziałach nie mogłam przestać czytać tej powieści. Jednak kiedy byłam zmuszona powrócić do rzeczywistości, to myślałam nad dalszym rozwojem akcji. Było to coś niesamowitego, gdyż dawno nie wciągnęłam się w żadną historię.

Z racji, że głównym bohaterem jest młody chłopiec, czytelnik dostaje relacje ze zdarzeń niedoświadczonego dziecka. Dodaje to realności historii, jednak sprawiło, że lektura była bardziej przerażająca. Krótkie przerywniki w postaci kawałków opisywanych przez osobę dorosłą, sprawiały, że włos na głowie mi się jeżył. Będąc przy temacie bohaterów, przejdźmy do tego w jaki sposób zostali oni wykreowani.

"Jak mógłby teraz się zatrzymać? człowiek żyje tylko raz. a to jest to, co on rozumie pod pojęciem "życie". wszystko inne jest już umieraniem. A on nie chce umierać. Chce żyć."

Skupię się jednak na bohaterach grających tu główne skrzypce, aby nie zdradzać za wiele. Moim zdaniem idealnie został wykreowany ojciec Sama - wpisywał się idealnie w rolę, jaką miał pełnić w książce. Mały problem pojawił się z chłopcem. Analizując swoje dzieciństwo wiem, że nie byłam tak odważna i nieustraszona. Uważam, że moje dzieci by tak się zachowywało w danych sytuacjach, dlatego było to dla mnie nierealne. Jednak to tylko drobne zastrzeżenie z mojej strony.

Historia przedstawiona w tej książce jest dla osób o mocnych nerwach. Powieść ta połyka czytelnika w całości, aby wypluć zdezorientowaną istotę. Czytając ją miałam wrażenie, że w każdym rozdziale czai się niespodziewany zwrot akcji, o którym wcześniej nie zdołałam pomyśleć. Oceniam ją bardzo pozytywnie, ponieważ dała mi to czego tak naprawdę się nie spodziewałam, że potrzebuję - mocnych wrażeń. Jestem pod takim wrażeniem historii, że nie mogę podejść do tej książki obiektywnie, jednak uważam to za dobry znak. Skoro książka wzbudza we mnie tak silne emocje to zazwyczaj jest bardzo dobra albo kiepska. Jednak w tym wypadku jest to pierwsza opcja.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Czy znacie to uczucie kiedy czytacie książkę i spostrzegacie, że nie możecie jej odłożyć? Kiedy czujecie się jak przeżycia bohatera stają się własnymi. Jednak wasza odwaga prawie nie istnieje, więc wasze uczucia zmieniają się od "to jest przerażające, jak będę dalej czytać to koszmary gwarantowane" do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Wydaje mi się, że każdy z moli książkowych marzył o tym aby napisać książkę. Miałaby ona przypaść do gustu chociażby samemu autorowi - taka mała perełka, gdzie wszystko byłoby jakbyśmy my chcieli. W moim przypadku z wymyślaniem fabuły nigdy nie było problemu, ale ze znalezieniem motywacji aby spisać ją... to już byłoby gorzej. Jednak niektórzy są w stanie ją znaleźć i wydać swoje dzieło.

Autorem "Kalesonów Sokratesa" jest gimnazjalista. Jak napisał w przedmowie książka jest skierowana dla grupy wiekowej około 13-18 lat (więc jeszcze się mieszczę). Jednakże czy jest ona odpowiednia? Gdybym była w stonie to podniosłabym tę górną granicę czy raczej ją obniżyła?

Fabuła tej książki skupia się na Maćku, który przeprowadził się do nowego miasta i z nudy postanawia założyć bloga. Ma zamiar na nim opisywać swoje zwykłe życie nastolatka.
Maćka poznajemy poprzez jego blogowe posty. Powstają one od momentu jego przyjazdu do nowego miasta. Historia rozpoczyna się trzynastego sierpnia, a kończy na poście umieszczonym w książce pierwszego stycznia. Mamy okazję przeczytać o tym jak poznaje nową klasę, nowe osoby i jak sobie z tym wszystkim radzi. Oprócz tego w książce są rozdziały z historią kolegi Maćka z klasy - Patryka. Chłopak nie prowadzi bloga, przynajmniej o tym nic nie wiadomo, więc jego rozdziały poznajemy dzięki opisom wszechwiedzącego, trzecioosobowego narratora.

Przed przeczytaniem tej książki zastanawiałam się, w jaki sposób ją zrecenzować - brać pod uwagę młody wiek autora, czy jak w przypadku pozostałych recenzji - nie zwracać na to uwagi. Jednak finalnie zamiast zamartwiać się tym, zabrałam się za czytanie książki i postanowiłam rozwiązać swój problem przy pisaniu recenzji.

Podziwiam autora za to, że wykazał tyle chęci i wytrwałości pisząc tę historię. Jednak inny jest odbiór książki dla dzieci, gdy jest ona napisana przez dorosłego, a inny gdy napisało ją dziecko. Analogicznie jest w tym przypadku. Należy jedynie zamienić dziecko na gimnazjalistę. Daje to więcej możliwości, ponieważ kto lepiej zrozumie nastolatka uczącego się w gimnazjum, niż drugi nastolatek? Rodzi to jednak problem. Książki pisane przez dorosłych autorów znajdą raczej szersze grono czytelników, a ich treść będzie bardziej dopasowana do gustu trochę starszego czytelnika.

Tak jest i w tym przypadku. Czułam się trochę staro czytając ją i przypominając sobie czasy z poprzedniej szkoły. Przez to, że przeczytałam już ileś setek książek mam określone standardy wobec lektury. Ciężko mi podejść do książki i zacząć ją czytać myśląc - będzie co będzie. Tak więc czytając tę lekką i przyjemną historię, trochę się krzywiłam widząc długość rozdziałów, ponieważ jestem przyzwyczajona do o wiele dłuższych. Także wolałabym, aby niektóre interesujące mnie wątki mogły być rozwinięte. Jednak nie można mieć wszystkiego, prawda?

Pomimo kilku niedociągnięć książka mi się podobała - była luźnym 'zapychaczem' na jeden wieczór, do którego podeszłam z wielkim dystansem. Moim zdaniem jest ona idealna dla gimnazjalistów - czy już teraz czwartoklasistów i ósmoklasistów oraz dla tych trochę starszych osób. Jednak i wyłącznie wtedy, gdy co szukają czegoś o wiele lżejszego.

Czy podobała by mi się gdybym była młodsza i przeczytała o wiele mniej książek? Jak najbardziej. Jednak rzeczywistość jest inna i czuję, że to przez nią odbieram tę książkę tak, a nie inaczej.

I teraz mój największy problem: stwierdzić jednoznacznie czy mi się podobała czy nie. Ujmę to tak - spędziłam przyjemnie czas czytając ją, jednak uważam, że jest ona przypadnie do gustu raczej tylko czytelnikom dla których została pierwotnie napisana - gimnazjalistom.

Czekam natomiast na następne książki autora, bo jestem ciekawa jak jego talent się rozwinie.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Wydaje mi się, że każdy z moli książkowych marzył o tym aby napisać książkę. Miałaby ona przypaść do gustu chociażby samemu autorowi - taka mała perełka, gdzie wszystko byłoby jakbyśmy my chcieli. W moim przypadku z wymyślaniem fabuły nigdy nie było problemu, ale ze znalezieniem motywacji aby spisać ją... to już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Po czytaniu dzieł pochodzących z epoki romantyzmu czy pozytywizmu, które analizuję wzdłuż i wszerz, zawszę mam ochotę na coś mniej odległego. Potrzebuję czegoś, co pozwoli mi się zrelaksować równie dobrze, jak kubek z ulubioną herbatą. Jedną z takich serii dla mnie jest "Girl Online". Trylogia wydana pod nazwiskiem znanej youtuberki - Zoelli.

"Chcę móc popełniać błędy. Umieć rzucić się na głęboką wodę, nie martwiąc się konsekwencjami."

W tej części spotykamy znanych nam bohaterów, ale także poznajemy zupełnie nowe, ciekawe postacie. Jednak na pierwszy ogień wezmę Penny. W trzecim tomie odczuwa się wyraźną zmianę w charakterze dziewczyny. Bardzo lubię kiedy postać przechodzi metamorfozę w czasie całego cyklu. Porównując z pozostałymi częściami, Penny obecnie przechodzi największą zmianę, co dodaje jej realności. Pomimo tego, nadal pozostaje lubianą postacią, którą zaskarbiła sobie sympatię czytelników. Jak wcześniej wspominałam w "Girl Online. Solo" poznajemy nowych bohaterów. Autorka wykreowała ich bardzo ciekawie i rozsądnie. Jak to bywa z gustem, niektóre polubiłam, a na wzmiankę o innych, moja wyobraźnia krzywiła się jak po wypiciu szklanki soku cytrynowego. Pomimo wszystko żadna z nich nie pozostawała mi obojętna, a to świadczy jedynie o dobrze skonstruowanych osobowościach bohaterów.

Mam wrażenie, że w tej części akcja rozwija się o bardziej dynamiczniej, niż w poprzednich dwóch częściach. Historia toczyła się znacznie szybciej i była "najeżona" nowymi wątkami. Nie chciałam i wręcz nie mogłam odłożyć książki na bok. Czytałam ją z zaciekawieniem i nigdy nie byłam pewna co znajdzie się na następnej stronie. Miałam niestety wrażenie, że pod koniec wszystkie wątki zostały za szybko rozwiązane. Rozstrzygnięcie sytuacji pojawiały się nagle, jedna za drugą, bez większego zastanowienia ze strony czytelnika. Możliwe, ze autorka specjalnie tak uczyniła, aby trzeci tom nie wyszedł dłuższy, niż poprzednie części. Trochę się rozczarowałam, gdyż chętnie bym poczytała dłużej o historii Penny.

"Czyjś sukces NIE jest Twoją porażką."

Bardzo się ucieszyłam, że lekki i bardzo przyjemny język się nie zmienił. Przypadło mi do gustu, to iż w tej książce to ma w niej skomplikowanych metafor i poetyckiego języka. Jak odpoczywać, to po całości. Jestem szczęśliwa, że w tej części pojawiają się też wstawki z bloga Penny oraz graficznie wyróżnione SMS-y. Moim zdaniem te elementy są nietuzinkowe i bardzo odświeżają stronę graficzną książki.

Teraz nadszedł czas na pożegnanie. Widząc skompletowaną trylogie na mojej półce, robi mi się smutno na duszy. Traktowałam ją jako coś miłego, odskocznie od innych, bardziej ambitnych utworów literackich.W mojej opinii tę książkę trzeba traktować, jak coś miłego, ponieważ dopiero wtedy można ją w pełni docenić.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Po czytaniu dzieł pochodzących z epoki romantyzmu czy pozytywizmu, które analizuję wzdłuż i wszerz, zawszę mam ochotę na coś mniej odległego. Potrzebuję czegoś, co pozwoli mi się zrelaksować równie dobrze, jak kubek z ulubioną herbatą. Jedną z takich serii dla mnie jest "Girl Online". Trylogia wydana pod nazwiskiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Czasami trzeba pozwolić sobie na zwariowaną podróż, nieważne jak nie byłaby ona absurdalna. Po powrocie z galaktyki przemierzonej wzdłuż i wszerz oraz z przeszłości i przyszłości, jestem gotowa powrócić, aby opowiedzieć o niezwykłej podróży, w którą udałam się dzięki Adamowi Douglasowi.

Każdy z nas ma swój własny pechowy dzień w tygodniu, kiedy jest w stanie przypalić nawet wodę. U głównego bohatera trylogii - Artura, tym dniem jest czwartek. Tamtejszy dzień zmienił jego dotychczasowe życie o 180 stopni. W ów czwartek dowiedział się, że jego ekscentryczny przyjaciel Ford Perfect, jest tak naprawdę kosmitą. Prawda wyszła na jaw, dwanaście minut przed zniszczeniem Ziemi. Kiedy trafia się przelatujący obok statek kosmiczny, bohater wsiada ubrany jedynie w szlafrok i zaczyna się jego przygoda.

"Dziś musi być czwartek. Nigdy nie mogłem się połapać, o co chodzi w czwartki."

To co mnie urzekło w tej książce, są postacie i niesamowite poczucie humoru. Uwielbiam relację Artur-Ford. Przypomina mi ona inną, podobną relację, znaną z "Koloru magii". Czytając zwariowaną historię Artura, widziałam w nim pewną część ukochanego Rincewind'a i z radością czytałam o głównym bohaterze "Autostopu przez galaktykę". Nie raz w czasie szalonych oraz zwariowanych pomysłów Forda nachodziły mnie myśli, czy Dwukwiat również by tak postąpił, w danej sytuacji. I nie mogę zapomnieć o moim ulubionym robocie, w stanie maniakalnej depresji.

Jak wcześniej wspomniałam, czytając tę książkę, dostaniemy pełno humoru. Jednak warto zaznaczyć, że jest to specyficzny humor. Wiele razy śmiałam się z fragmentów, przy których mówiłam "przecież to nawet nie było śmieszne!". Ta książka idealnie trafiła do mojego poczucia humoru (dokładnie rzec ujmując, to do jego braku). Jednakże zdaję sobie sprawię, iż nie przemówi to do wszystkich czytelników. Zatem jeśli wiecie, że padające co jakiś czas żarty prędzej was zirytują, to odradzam czytać tę książkę. Szybciej wyląduje ona w kącie, niż dobrnięcie do ostatniej strony.

Kolejnym aspektem, który czyni tę lekturę specyficzną, jest nieobliczalność historii. Nowe wątki potrafią pojawić się znikąd, a bohaterowie nagle znaleźć się w zupełnie innej sytuacji. Dlatego też czytelnik może nie raz zgubić się w obecnej sytuacji. Jednak moim zdaniem, autor zrobił to bardzo zgrabnie i jestem pewna, że przy innym pisarzu, taka "nieobliczalność" by mnie irytowała. W przypadku historii pana Douglas'a jest inaczej. Kocham tą impulsywną fabułę, która zaskoczyła mnie nie raz. Pomimo tego, że logiczne myślenie nie zdaje egzaminu w przypadku tej lektury, autor pozostawia pole do popisu naszej wyobraźni. Co jest równie ważne, kolejne części mają ten sam klimat, jednak historia wciąga do swojego świata, pomimo fragmentów absurdu.

"- Wiesz - westchnął Artur - kiedy przychodzą chwile jak ta, gdy razem z facetem z Betelgeuse siedzę zatrzaśnięty w vogońskiej komorze ciśnień i lada chwila uduszę się w bezkresnym kosmosie, to myślę, że trzeba było słuchać matki, gdy byłem mały.
- A cóż takiego mówiła?
- Nie wiem, nie słuchałem."

Nie będę ukrywać - uwielbiam tę książkę. Z radością czytałam, każde zdanie o przygodach Artura i jego przyjaciół. Ta lektura była dla mnie miłą odskocznią od poważniejszych lektur. Pomimo wszystko warto zaznaczyć, że ta zwariowana historią jest na bardzo wysokim poziomie, a nie tak zwane "czytadło", po którym cała historia wyparowuje z głowy. Niestety nie nadaje się dla wszystkich czytelników, jednak jeżeli ktoś uwielbia nieszablonowe historię może sięgnąć po nią bez namysłu.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Czasami trzeba pozwolić sobie na zwariowaną podróż, nieważne jak nie byłaby ona absurdalna. Po powrocie z galaktyki przemierzonej wzdłuż i wszerz oraz z przeszłości i przyszłości, jestem gotowa powrócić, aby opowiedzieć o niezwykłej podróży, w którą udałam się dzięki Adamowi Douglasowi.

Każdy z nas ma swój własny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Po zakończeniu pierwszej części trylogii Red Rising, odczekałam parę dni do opadnięcia emocji, by następnie z uśmiechem na twarzy zabrać się za drugą część. Miałam spore oczekiwania wobec tej części i wierząc w bardzo dobre pomysły Pierca Browna mogłam liczyć na ich spełnienie. Jednak czy się tego doczekałam?


Akcja książki rozpoczyna się dwa lata po zakończeniu pierwszej części trylogii. Darrow wraz z innymi bohaterami w tym czasie się rozwinęli oraz zdobyli różne osiągnięcia. Czytelnik zostaje gwałtownie wepchnięty w akcję, a o tle wydarzeń dowiaduje się z powoli, często poprzez tak zwane: czytanie między wierszami. Spodobał mi się ten sposób rozpoczęcia, który wręcz zmusza czytelnika do wyciągania własnych wniosków, zastanawiania się nad możliwym scenariuszem. Taki zabieg jest wiele ciekawszy dla czytelnika, niż "podanie na tacy" wszystkich faktów od razu.


Darrow mimo, że przybyło mu lat i tkanki mięśniowej nie zmienił się drastycznie pod względem charakteru. Jest bardzo dobrze skonstruowany pod tym względem bohaterem, który zdeterminowany dąży do osiągnięcia swojego celu. Jednak w tej części chłopak zachowywał się inaczej. W moim odczuciu był łatwym celem manipulacji oraz popełniał błędy wynikające z jego dumy. Cieszyłabym się z tego, ponieważ widać, że autor stara się wykreować ludzkiego bohatera, który również popełniał błędy. W tej części Pierce Brown zwrócił uwagę czytelnika, na przesadną dumę głównego bohatera. Jego wada nie opuszczała go nawet wtedy gdy groziło mu przez to niebezpieczeństwo. Wydawało się to bardzo nienaturalne, ale o dziwo po jakimś czasie jego wada "zniknęła" tak szybko, jak się pojawiła. Pytaniem zostaje czy to była celowa zmiana mająca na celu wzbudzić reakcję czytelników czy przypadek.

Darrow jest typem bohatera, który w książce mi pasuję pod względem charakteru, ale w realnym życiu bardzo by mi przeszkadzało jego zachowanie. Trudno to powiedzieć, jednak jestem pewna, że nie wytrzymałabym z nim. Z racji tego, że podchodzę do tej serii bardzo emocjonalnie oraz czytając ją czułam się jakbym tam była, jest mi ciężko go ostatecznie ocenić pod względem bohatera papierowego.



"Poniesiesz porażkę, ponieważ wierzysz, że wyjątek od reguły tworzy nową regułę."



Również cenię sobie w tej części to, że bohaterowie się rozwijali. Robiło mi się ciepło na sercu, kiedy czytałam o swoich ulubionych postaciach, o ich przeszłości, motywach czy o ich rodzinach. Dzięki temu zdobyłam do nich jeszcze większą sympatię oraz ochotę na poznanie dalszych losów książki. Także jestem wdzięczna autorowi za wprowadzenie wielu nowych postaci, co jest zrozumiałe - akcja rozgrywa się w różnych miejscach, gdzie przewija się wiele ludzi i tak jak w prawdziwym życiu część z nich pozostanie dla nas anonimowa, a część poznajemy.


Przez całą książkę zadziwiał mnie pomysł na ten świat, a zwłaszcza na wytwory ludzkich rąk oraz nie zmiennie - klasyfikacja ludzi poprzez kolory. W tej części dowiadujemy się więcej o pośrednich kolorach, co pozwala nam dowiedzenie się więcej o ich zajęciach czy zwyczajach.

Jednak narracja z punktu widzenia Darrowa nie pozwala na dokładne przyjrzenie się im nad czym ubolewam.


Czytając poprzednią część na początku nie mogłam się przyzwyczaić do stylu pisania, jednak "wskakując" w tą dokładnie wiedziałam czego się spodziewać. Lubię styl opisywania Pierca Browna, ponieważ jest odpowiednio "wyważony" pomiędzy opisami, a dalszym rozwojem akcji. Uwielbiam też specyficzne poczucie humoru, które do mnie trafiło idealnie oraz fakt, że każda strona nie była naładowana żartami, a pojawiały się one w odpowiednich momentach.


"Lubię o sobie myśleć, że jestem zagrożonym gatunkiem"


Także fabuła nabiera rumieńców w tej części i przyspiesza, jednak nie sprawiło to, że czytelnikowi coś z związku z tym umykało.


Podsumowując druga część na pewno mnie nie zawiodła, ale sprawiła, że w zwieńczeniu trylogii będę oczekiwać na jeszcze więcej! Zainteresowała mnie i polecam ją każdemu kto jeszcze waha się co do niej.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Po zakończeniu pierwszej części trylogii Red Rising, odczekałam parę dni do opadnięcia emocji, by następnie z uśmiechem na twarzy zabrać się za drugą część. Miałam spore oczekiwania wobec tej części i wierząc w bardzo dobre pomysły Pierca Browna mogłam liczyć na ich spełnienie. Jednak czy się tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/12/123-red-rising-zota-krew.html


Książki z gatunku science fiction są niezwykle pod względem tego, że możemy się dowiedzieć jak by wyglądało odległe o kilkaset lat ludzkie życie według autorów. Swoją wizję przekazał nam Pierce Brown w swojej debiutanckiej trylogii "Red Rising". Fabuła rozgrywa się w naszym Układzie Słonecznym starszym o ponad siedemset lat w którym to ludzkość została w bardzo ciekawy sposób przydzielona do kast. Gotowi na małą podróż w przyszłość?

Wyobraźcie sobie, że ludzie są przypisani do odpowiednich kast poprzez kolor oczu i włosów, a każda z tych kast ma swoje zadanie. Wszystkimi rządzą najlepsi z najlepszych - Złoci, którzy zdążyli już skolonizować cały nasz układ planetarny. Na samym dnie są przedstawiciele barwy czerwonej - uważanej za PodKolor. Technologia w tym świecie jest rozwinięta na bardzo wysokim poziomie co powodowało mój zachwyt oraz podziw za wymyślenie wielu wspaniałych maszyn. Bardzo ciekawa jest również sztuka w której to człowiek jest swojego rodzaju płótnem. Chcesz mieć skrzydła? Proszę bardzo! A może pazury? Nie ma sprawy. Jest jednak mały haczyk: musisz być kolorem wyższym w hierarchii i mieć pieniądze.

Jednak książka nie jest o operacjach plastycznych i różnych maszynach, ponieważ stanowią one tło (tak samo jak wiele innych składników) dla głównego wątku.

Głównym bohaterem tej powieści jest Darrow - Czerwony - żyjący i pracujący spokojnie w kopalni. Ten szesnastolatek nie zna innego życia oraz niczym się nie wyróżnia spośród pozostałych przedstawicieli jego koloru. Jednak w jego życiu staje się coś co sprawia, że zapragnie w ramach zemsty zamienić się w istotę doskonałą - Złotego.

Miłość i wojna to dwa całkiem inne pola bitwy.

Główny bohater jest tak naprawdę nikim. Mimo, że ma swoje marzenia, małe pragnienia, kochającą rodzinę to w oczach rządu jest tylko czerwoną mrówką, którą można łatwo zdeptać. Darrow został jednak czymś obdarzony - charakterem.

Chłopak nie jest typem wkurzającego bohatera - jest wręcz przeciwnie. Jego cechy osobowości są dobre, ale występują w takiej mieszance, że dla mnie Darrow jest czasami denerwujący.
Pewnie każdy w was ma cechy które ceni u danych bohaterów, ale połączone je razem sprawiają, że dana postać jest czasami irytująca.

Stawiając się na miejscu młodzieńca nie pasowały mi niektóre wybory których dokonał przez co nie rozumiałam jego toku postępowania, ani wartości którymi się kierował co mnie również denerwowało. Nie zrozumcie mnie źle, Darrow jest bardzo dobrze skonstruowanym bohaterem, ale nie każdemu przypadnie do gustu.

Na szczęście jest cała masa postaci, które przewijają się w tle. Nie są to marionetki obdarzone imionami i pojawiające się tylko dlatego, że główny bohater je potrzebuje. Zapadają w pamięć i przypadają do gustu, a wśród nich znajdziemy te złe jak i te dobre. Moją największą sympatię wzbudziły właśnie postacie drugoplanowe i to do nich najchętniej wracałam i cały czas wracam myślami.

Świat opisywany jest bardzo dobrze oraz mądrze skonstruowany, a droga którą musiał przejść bohater - trudna. Autor chcąc przekazać to czytelnikom musiał opisać bardzo dobrze swój wymysł wyobraźni, aby poczuli te emocje jakby sami tam byli i przeżywali to samo co bohaterowie. Styl pisania pana Browna jest na pierwszy rzut oka po prostu dziwny. Nie byłam w stanie go do niczego co czytałam wcześniej porównać, więc brnęłam przez niego próbując się przyzwyczaić.

Po dwudziestu stronach byłam w stanie odłożyć książkę i wziąć do rąk inną pozycję. Po kolejnych dziesięciu fabuła zaczęła mnie intrygować. Po następnych pięciu kartkach zakochałam się w tym dziwnym stylu pisania, bohaterach przewijających się od czasu do czasy jak i tych co pojawiali się na chwile dłużej w świecie wymyślonym - ogólnie mówiąc we wszystkim.

Byłam bardzo rozemocjonowana lekturą, więc nie zabrałam się od razu za pisanie recenzji, a pozwoliłam trochę opaść emocjom aby podejść do tematu bardziej obiektywnie. Jednak po uspokojeniu emocji nadal nie potrafię wskazać na rażące błędy - prawdopodobnie ich nie było.

Historia jest bardzo dobrze przemyślana oraz napisana i jedyne do czego mogłabym się doczepić to niezaznaczanie upływu czasu. Nie wiadomo ile ziarenek piasku się przesypało pomiędzy opisywanymi scenami - mógł to być tydzień jak i również kilka miesięcy.

"Złota krew" jest porównywana do serii "Igrzysk Śmierci" i mogę się zgodzić, że pod paroma aspektami są podobne. Jednak (jak dla mnie) Igrzyska są dość przewidywalne, a "Złota krew" parę razy zaskoczyła mnie zwrotami akcji co jest bardzo wielkim plusem dla niej i autora. Ciężko mi porównać która z serii jest lepsza, ponieważ obydwie mają swoją fabułę osadzoną w róznie wykreowanych światach którymi rządzą inne zasady.

"Złota krew" jest naprawdę dobrą i przemyślaną książką, która zawiera w sobie ciekawy pomysł na przyszłość naszej rasy. Oczarowała mnie swoją historią i sprawiła, że nie chciałam się od niej oderwać. Na szczęście nie wszystkie tajemnice tego świata zostały odkryte więc mam nadzieję znaleźć odpowiedzi na nie w kolejnych częściach.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/12/123-red-rising-zota-krew.html


Książki z gatunku science fiction są niezwykle pod względem tego, że możemy się dowiedzieć jak by wyglądało odległe o kilkaset lat ludzkie życie według autorów. Swoją wizję przekazał nam Pierce Brown w swojej debiutanckiej trylogii "Red Rising". Fabuła rozgrywa się w naszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Przykre jest to, że wiemy bardzo mało o czasach starożytnych, w których żyli nasi przodkowie. Smutne jest również to, iż czasami uważamy ich za ludzi mniej rozumnych od nas. Dlatego moje oko ucieszył fakt, że na polski rynek została przetłumaczona pozycja z fabułą mającą miejsce w tamtym czasie.



"Czas żelaza" jest tomem otwierającym trylogię autorstwa Angusa Watsona oraz jest jego debiutem literackim. Pisarz jednocześnie jest dziennikarzem, co miało swoje odbicie w genialnych opisach.

Powracając jednak do treści i zaczynając od najbardziej podstawowego elementu czyli fabuły:
historia w tej książce była taka jak powinna być - po prostu bardzo dobra. Ile jest pozycji w których pomysł był bardzo dobry, ale przez nieumiejętne rozwinięcie go lektury stawały się przewidywalne i nudne? Zakładam, że wiele. Nie uważam się za znawcę książek mających swoją akcję rozgrywającą się w antyku, ale z całą pewnością uważam, że ta się wyróżnia. Pełno w niej zaskakujących zwrotów akcji, których nie sposób się domyślić. Kolejnym elementem którym z miejsca pokochałam były wątki, prowadzone bardzo umiejętnie oraz przewijające się raz za razem przez główną myśl. Spodobało mi się to, że autor prowadził jednocześnie kilka wątków, aby pokazać wspaniale wykreowany świat na wielu płaszczyznach co zdecydowanie jest godne pochwały. Zaletą książki jest również to, że akcja przynajmniej z początku nie rozwija się gwałtownie, dzięki czemu czytelnik łatwo może się w niej połapać i nie miec wrażenia, że wszystko dzieje się za szybko.

Ważną częścią starożytności była mitologia, która również przewija się w książce. Autor zgrabnie wprowadził ją do fabuły poprzez imiona bogów przeplatajace sie w wypowiedziach bohaterów oraz najważniejsze mit. Dzieki temu "zabiegowi" wiadomo jaki bóg był najwaznieszy, dzięki czemu Angus Watson uniknął nudnego przedstawiania świata z pozycji trzecioosobowego narratora.

Następnym plusem jest drugie dno książki, które niesie wspaniałe przesłanie. Ogólnie mówiąc czytelnik jest w stanie "wyciągnąć" z niej więcej niż jest napisane rozpoznając nawiązania i interpretując symbole.

Gdybyśmy tylko byli kowalami własnego losu, rozmyślał często, a nie byli zdani na łaskę jakiegoś innego kowala, który kuje go za nas.

Tym sposobem dobrnęliśmy do bohaterów, a jest tu się o kim rozpisywać. W tej pozycji spotyka nas cała masa postaci, który każdy z nich otrzymał wspaniały charakter. Mam dla was małe zadanie: wyobraźcie sobie głównego bohatera. Widzicie oczami wyobraźni osobę szczupłą, odważną w każdej sytuacji oraz w młodym wieku? To akurat było moje wyobrażenie głównego bohatera z którym często się spotykam w różnych książkach. Jakie było moje zaskoczenie kiedy w "Czasie żelaza" w tej roli znalazło się kompletne przeciwieństwo mojego wyobrażenia - mowa tu oczywiście o Dugu. Nie małe było moje zdziwienie kiedy okazało się, że ten dojrzał mężczyzna ma głowę na karku i nie pcha się na oślep w bijatykę oraz jest bohaterem składającym się z zalet i wad, czyli tak jak powinno być. Reszta postaci też została obdarzona cechami z dwóch stron barykady, tak więc nawet największy zbrodniarz posiadał zalety. Bardzo dobrym rozwiązaniem było to, że postać poznawaliśmy coraz lepiej im dłużej była ona na kartach historii - była wprowadzana stopniowo przez co czytelnik mógł ją lepiej zapamiętać. Angus Watson ma taką moc, która sprawiła, że książka tak na mnie wpłynęła i istniały postacie, których szczerze nienawidziłam i takie które uwielbiałam i przeżywałam mocne emocje razem z nimi.

Co do opisywania całej historii - autor ma prawdziwy talent. Książka potrafiła tak mnie wciągnąć, że byłam razem z bohaterami w bitwie, uciekałam z nimi przed śmiercią oraz miałam wrażenie, że byłam obok nich na wyciągnięcie ręki. W głównej mierze było tak dlatego, że autor wspaniale opisuje ludzkie zachowania sprawiając, że są bardzo wiarygodne.


"Wiewiórka pokonałaby niedźwiedzia, gdyby wskoczyła mu do gardła, a on się nią zadławił."


Jednak "Czas żelaza" ma tę samą zaletę i wadę jednocześnie - jest bardzo obszerny. Pod koniec książki patrzyłam z przerażeniem jak zostaje mi coraz mniej stron i jestem bardzo blisko osiemsetnej czyli ostatniej, a byłabym gotowa przeczytać następne tyle, byle nie rozstawać się z ulubionymi postaciami. Niestety pozycja swoim rozmiarem sprawia, że trudno zapakować ją gdziekolwiek i jest po prostu ciężka oraz jest nieporęcznie ją trzymać, przez co dłuższe czytanie może być męczące.

Podsumowując, czytając "Czas żelaza" dostaniecie porządną, wielowątkową fabułę posiadającą drugie dno książkę. Oprócz tego wspaniałe zwroty akcji, które rozgrywają się w dobrze opisanym i wykreowanym świecie. Do kompletu autor dorzucił wspaniałych bohaterów z bardzo dobrze wykreowanymi charakterami, przy których nie da się przejść obojętnie, a to wszystko zapakowane w piękne opisy. Polecam tę książkę każdemu kto lubi chociaż jeden wyżej wymieniony z elementów, ponieważ jest to lektura magiczna, której kontynuacji bardzo, ale to bardzo wyczekuję.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Przykre jest to, że wiemy bardzo mało o czasach starożytnych, w których żyli nasi przodkowie. Smutne jest również to, iż czasami uważamy ich za ludzi mniej rozumnych od nas. Dlatego moje oko ucieszył fakt, że na polski rynek została przetłumaczona pozycja z fabułą mającą miejsce w tamtym czasie.



"Czas żelaza"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Dzisiejszy świat stawia nam wiele możliwości poznania kultury odległych krajów, a w szczególności ich kuchni. Dzięki temu powstały opasłe tomy z przepisami, zwane także książkami kucharskimi. Pośród tych pozycji można od niedawna znaleźć szczególne książki. Sprawią one, że osoby mające dwie lewe ręce i zadatek do konstruowania bomb biologicznych zapragną wykorzystać jeden z zawartych przepisów, by na końcu stworzyć istny raj dla podniebienia.

Co sprawia, że "Krój, gotuj, wow" jest wyjątkowa? Otóż całą esencją książki są rysunki, które są wykonane bardzo starannie. Nie znajdziecie tu nudnych przepisów składających się z tekstu i zdjęcia potraw, tylko ilustracje opisujące co należy wykonać. Ułożone są one jak w komiksach, co wygląda jakby gotowanie było ciekawą rozrywką, jednocześnie przyciąga wzrok potencjalnego kupca, gdyż nie da się przejść obok niej obojętnie. Dodatkowo włoskie przepisy zostały ułożone działami, co ułatwia nam korzystanie z książki.

Książka jest wydana w większym formacie, dzięki czemu na pewno lepiej się ją przegląda, zwłaszcza (kiedy się pojawia) jest większa, przez co nie trzeba wytężać przy niej wzroku, a jest to bardzo pomocne.
przy przygotowywaniu dań. Kolejnym sporym ułatwieniem na pewno są grubsze kartki, oprócz tego nie są wykonane z papieru kredowego i nie zniszczą się szybko. Ułatwia to też między innymi przewracanie stron, w poszukiwaniu upragnionego przepisu. Czcionka

Jednak mój zachwyt jest spowodowany tym, że nie umiem gotować, kolokwialnie mam do tego dwie lewe ręce. Zasięgnęłam po opinię rodzicielki, aby usłyszeć, zdanie od doświadczonego kucharza. Według niej są w niej niecodzienne przepisy, ale jest to książka zrobiona specjalnie dla początkujących.
Zatem jeśli chcesz ugotować coś ciekawego oraz zaskoczyć wszystkich zacznij od "Krój, gotuj, wow". Jednak jeżeli jesteś zaprawiony/a w tej tajemnej sztuce również do niej zajrzyj, a nuż, widelec znajdziesz coś ciekawego.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Dzisiejszy świat stawia nam wiele możliwości poznania kultury odległych krajów, a w szczególności ich kuchni. Dzięki temu powstały opasłe tomy z przepisami, zwane także książkami kucharskimi. Pośród tych pozycji można od niedawna znaleźć szczególne książki. Sprawią one, że osoby mające dwie lewe ręce i zadatek do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/



Jedne książki stają się popularne w Polsce dopiero po premierze filmu. Inne natomiast są uwielbiane od początku, a to że zostały zekranizowane nikogo nie dziwi. Ciężko mi stwierdzić jak to jest w przypadku "Człowieka, który gapił się na kozy", który to doczekał się ekranizacji w 2009 roku. Swoją przygodę z tą pozycją rozpoczęłam po obejrzeniu kawałka filmu, który wydawał mi się pokręcony, ale również interesujący w takim stopniu, iż postanowiłam przerwać seans i zajrzeć do pierwowzoru.

Książka została napisana przez brytyjskiego dziennikarza Jona Ronsona, który jest jednocześnie narratorem. Zdarzenia opisane w książce są relacją z jego poszukiwań prawdy, za którą uganiał się przez ponad dwa lata, aby złożyć ją w całość i wydać w tej oto książce.

Ale o co chodzi z tymi kozami? Były one jednym z wielu skutków pomysłu od którego wszystko się zaczęło, pomysłu, który zaczął się dość niewinnie. Zapewne w Europie został wysłuchany z politującym potakiwania. Jim Channon dręczony wspomnieniami z wojny w Wietnamie postanawia stworzyć super-żołnierza. Brzmi dziwnie? To dopiero wierzchołek góry lodowej.

Wszystkie pomysły amerykanów brzmią fantastycznie i momentami bardzo ciężko uwierzyć, że oni to wykonywali i wierzyli. Brnąc przez kolejne strony miałam wrażenie, że autor bawi się z czytelnikiem i na końcu napisze, że wszystko jest wymysłem jego wyobraźni. Podobno jednak jest to prawdziwe, ale nie mnie to oceniać.

Co do samego stylu opisywania, jest on bardzo przyjazny. Skoro jest to historia oparta na prawdziwych zdarzeniach, byłam pewna, że będą to w głównej mierze suche fakty, ale na szczęście tak nie było. Jon Ronson ma na pewno ciekawy styl pisania, który sprawił, że książka była bardziej komediowa, niż reportażowa.

Teraz pozostaje, według mnie, największy problem: jej odbiór. Możemy ją odbierać, jako pozycję komediową, nie wnikając głębiej w treść książki. Możemy również uświadomić sobie, że za tym wszystkim stali ludzie - to oni byli poszkodowani lub to wymyślili. Przy tym drugim sposobie postrzegania treści książki, prześmiewczy styl opisywania już tak bardzo nie pasuje.

Ciężko polecić tę książę, ponieważ każdy może odebrać na jeden z dwóch wymienionych sposobów. Tak samo trudne jest zadanie by ją ocenić. Osobiście uważam, że jest to pozycja bardzo dobra, komediowa, która sprawiła, że w niektórych momentach miałam sieczkę zamiast mózgu. Mimo tego wspominam ją pozytywnie dzięki ogromnej dawce humoru.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/



Jedne książki stają się popularne w Polsce dopiero po premierze filmu. Inne natomiast są uwielbiane od początku, a to że zostały zekranizowane nikogo nie dziwi. Ciężko mi stwierdzić jak to jest w przypadku "Człowieka, który gapił się na kozy", który to doczekał się ekranizacji w 2009 roku. Swoją przygodę z tą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Ciężko zabrać się do znanych pozycji, ponieważ od razu zakładamy, że są bardzo dobre. Czasami jednak okazuje się, że nie i czeka nas rozczarowanie. Przez długi czas nie mogłam się przemóc, aby zacząć czytać "Kolor magii" z tego właśnie powodu, ale w końcu nadszedł czas gdy po prostu otworzyłam książę i pozwoliłam działać wyobraźni.

Książka otwierająca cykl "Świat Dysku" nie jest obszerna. Nie byłam przekonana, że ta dwustu stronicowa pozycja zdoła mnie przekonać do świata wykreowanego przez autora. Czasami dwukrotnie grubsze lektury zostawiają niedosyt i uczucie, że realia świata nie zostały dopracowane, mimo tego, że akcja odgrywała się na Ziemi. W "Kolorze magii" Terry Pratchett pokazuje nam nowy świat, który został stworzony przez niego od samych postaw. Drugą moją obawą związaną z niewielkimi rozmiarami książki było niemiłe doświadczenie, które podpowiadało mi, że parę tomów można było spokojnie zamknąć w jednym - wyszłoby tak samo. Jednak odłożywszy na bok te obawy zaczęłam czytać. I przekonałam się jak bardzo się myliłam.

U Pratchetta można znaleźć wszystko co powinien mieć dobrze wykreowany świat czyli chociażby oryginalną mitologię, ciekawą geografię, inny sposób życia mieszkańców oraz najważniejsze - ciekawych bohaterów. Jednak zaczynając od początku:

Świat, który został nam przedstawiony jest bardzo dobrze skonstruowany i jest po prostu inny. Sprawia wrażenie skomplikowanego w swojej prostocie. Ciekawi oraz sprawiał, że chciałam wiedzieć więcej o tym jak działał. Prawa rządzące nim są logiczne oraz mają swój powód.

Jak każdy świat, również płaski krążek powinien mieć swoich bogów i tak własnie jest. Przewijają się oni pomiędzy rożnymi wątkami, nie sprawiając, że mamy ich przesyt. Bóstwa są owiane tajemnicą przez co wydają się nieosiągalne.

Również na świecie dysku występują różne profesje, których nie da się spotkać w naszym świecie. Niestety związku z nimi pojawił się zgrzyt. Historia jest opisywana z poziomu głównego bohatera - maga, który nie był wybitnym w tym co robił, więc nie mogłam poznać tego w jaki sposób inni przedstawiciele tego fachu pracowali, co sprawiło, że czułam niedosyt.


Naprawdę zadziwiające. Żaba przemieniona magicznie w żabę. Cudownie.


Skoro pojawiają się magowie, logicznie musi pojawiać się magia. Gdyby autor postawił na nią jako główną siłę napędzającą fabułę, książka nie byłaby taka dobra, ponieważ sama magia jest prawdopodobnie zawsze taka sama. Jasne, sposoby ulokowania jej w świecie, jej nauka i podobne mogą być odmienne w różnych pozycjach, ale zazwyczaj są podobne i sprowadzają się do tego samego. Tutaj magia była dodatkiem, który sprawiał, że książka stała się ciekawsza.

Głównym atutem są niewątpliwie bohaterowie i to najprzeróżniejsi. Są oni dobrze skonstruowani oraz nie da się ich nie lubić. Nie można przejść obojętnie obok głównej pary bohaterów - Dwukwiata oraz Rincewinda. Kontrast między tymi bohaterami jest duży, przez co sytuacje między nimi stają się zabawne. Co do humoru - jest go pełno w całej książce.

Nie mam pojęcia jak to się stało, że zakochałam się w opisach. Jak dla mnie były idealne, oddające bardzo dobrze dany moment i sprawiajcie, że czułam się tak, jakbym tam była. Zwracam bardzo dużo uwagi na opisy, a te są jednymi z najlepszych jakie udało mi się spotkać do tej pory.

Jednak "Kolor magii" posiada jednocześnie zaletę i wadę. Kiedy fabuła się prężnie rozwija, pokazując nam niesamowity świat, są momenty kiedy zostało przeskoczone z jednej sceny do drugiej trochę oddalonej w czasie. Zaletą tego zabiegu jest to, że wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, wadą natomiast fakt, że nie jesteśmy do końca pewni co się stało z resztą bohaterów.

Podsumowując, "Kolor magii" jest książką bardzo dobrą, przemyślaną oraz po prostu ciekawą. Polecam go każdemu, który lubi klimaty magii, oraz tym co się przymierzają do wieloksięgu Pratchetta, ponieważ naprawdę warto.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Ciężko zabrać się do znanych pozycji, ponieważ od razu zakładamy, że są bardzo dobre. Czasami jednak okazuje się, że nie i czeka nas rozczarowanie. Przez długi czas nie mogłam się przemóc, aby zacząć czytać "Kolor magii" z tego właśnie powodu, ale w końcu nadszedł czas gdy po prostu otworzyłam książę i pozwoliłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Po miłych zaskoczeniach, które spotkały mnie ze strony literatury młodzieżowej, nadchodzi czas na znacznie gorsze pozycje. O ile te pierwsze są hucznie reklamowane, to te drugie cicho przychodzą i odchodzą z księgarskich półek, a jest ich zatrważająco dużo. Książką z tej kategorii jest "Pocałunek anioła ciemności" pióra Sarwat'a Chadda.

Krótko - jest to kolejna pozycja o dziewczynie, która musi zgładzić wszelkie zło pochodzące nie z tego świata. Bardzo mylące jest to, że jest templariuszką. Liczyłam na to, że ten wątek zostanie w jakiś sposób rozwinięty, zyska na tajemniczości, a książce doda tego czegoś co czuje się przy naprawdę przemyślanych i dobrych pozycjach. Jak łatwo się domyślić - mocno się zawiodłam. Istnienie zakonu był jedynym ważnym elementem, poza tym nie liczyły się zasady, tradycje... Na co to komu? Zakon był po prostu tłem, które grało pierwsze skrzypce, gdy bohaterka użalała się nad pozostałymi templariuszami.

Miano głównej bohaterki z pewnością nie pasuje do wykreowanej postaci przez Sarwat'a Chadda. Nie nazwałabym tak tej "bohaterki", ze względu na sympatię do pełnokrwistych postaci pierwszoplanowy z innych powieści. Idealnym określeniem byłoby: piętnastoletnia dziewczyna, niewiedząca co ze sobą zrobić, mająca rozdwojenie jaźni, denerwująca wymagającego czytelnika, potworek pod względem wykreowanego charakteru o imieniu Billie. Gdyby cała książka posiadała ładne, rozbudowane opisy, odbiór dziewczyny byłby zapewne odrobinę lepszy, ale tylko trochę.

Co się tyczy samego stylu pisania, to tu autor całkowicie zawiódł. Pisanie zdań pojedynczych to tylko czubek góry lodowej. Irytującym, tak samo jak w przypadku "Urodzonej o północy", były powtórzenia. Zdaję sobie sprawę, że przy pisaniu z trzeciej osoby, ciężko je ograniczyć. Jednakże uświadamianie czytelnika kto jest podmiotem zdania, poprzez zapisanie tylko imienia, jest już sporą przesadą.

Kolejną rzeczą, która mnie niezmiernie irytowała, było traktowanie czytelnika jak półgłówka. Serio, nie widzę sensu w pisaniu przez kilka stron, że wszytko było mokre i zimne co wskazywało na to, że po prostu padało, po czym oświadczeniu takiego stanu rzeczy, jednym zdaniu: Padał deszcz. Było to strasznie denerwujące i nie było tak napisane tylko raz. Może autor chciał zapełnić więcej stron?

Następnym aspektem, o którym powinnam napomknąć to fabuła. Niestety w tej książce praktycznie jej nie ma. Inaczej: linia fabularna jest, ale pod każdym względem przewidywalna, bezsensowna i okropna. Tak słabej (pod KAŻDYM względem) książki jeszcze nie czytałam.

"Pocałunek anioła ciemności" jest książką którą nie opłaca się czytać - zamiast dać mi przyjemność, działała mi nerwy. Pomimo szczerej niechęci do niej, na podobnej nieco zmodyfikowanej zasadzie Hazel z "Gwiazd naszych wina" wystawiam jej ocenę dwa, ponieważ zawszę mogę spotkać pozycję jeszcze gorszą. Jednak wydaje się to niemożliwe.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Po miłych zaskoczeniach, które spotkały mnie ze strony literatury młodzieżowej, nadchodzi czas na znacznie gorsze pozycje. O ile te pierwsze są hucznie reklamowane, to te drugie cicho przychodzą i odchodzą z księgarskich półek, a jest ich zatrważająco dużo. Książką z tej kategorii jest "Pocałunek anioła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Ostatnio nastała nowa "moda" na książki - a mianowicie pisane przez youtuberów/blogerów czy innych ludzi, którzy są sławni, głównie dzięki temu, że wstawiają swoje "małe dzieła" do otchłani nazywanej internetem. Kolejną pozycją z tego rodzaju, przetłumaczoną na nasz język jest "Książka bez sensu" Alfiego Deyesa nagrywającego vloga "Pointless Blog". Sam vlog cieszy się sporą popularnością, a jego treści przyciągnęły do tej pory cztery miliony subskrybentów.




Sama książka w pewien sposób jest tworzona na styl bardzo popularnej pozycji ,,Zniszcz ten dziennik", ale oprócz "kazania" czytelnikowi, aby wykonywał zadania ma wiele innych oraz oryginalnych pomysłów do realizacji, tak więc nie jest to monotonne przekładanie kartki aby wykonać następne polecenie.

"Zadania" natomiast są najróżniejsze, od narysowania czegoś do ,,stron bez sensu", jednak mnie najbardziej urzekły kartki na których trzeba było wykonać na nich coś kreatywnego, oraz te które "kazały" oderwać tyłek od siedzenia i po prostu zrobić to coś. Dodatkowe przeskakiwanie ze strony na stronę w bezsensownej kolejności daje więcej rozrywki przy wypełnianiu tej książki.

Co ciekawsze do tej lektury jest dołączona aplikacja na telefony i tablety. W tym rozszerzeniu możemy znaleźć wiele ciekawych dodatkowych materiałów do książki. Uważam to za nietuzinkowe a zarazem naturalne rozwiązanie przy pozycji której autorem jest vloger.

Podsumowując: książka na pewno jest wyjątkowa i dla niektórych będzie szansą "poznania" bliżej swojego youtubowego idola i zobaczenia na własne oczy co mu w głowie siedzi, natomiast dla innych będzie to po prostu pozycja przy której mogą sobie pozwolić na chwilę rozrywki.

Osobiście nie jestem zwolenniczką tego typu lektur, więc trudno mi tak naprawdę docenić tę książkę za pomysł na zadania, ponieważ ciężko ją porównać do innych pozycji, jednak jednego jestem całkowicie pewna - została stworzona przez kreatywną osobę, która swój pomysł pozbawiła w pewnym stopniu sensu.

Komu ją polecam?
Przede wszystkim osobą, które nie mają oporów przed bazgraniem w książkach, czytelnikom szukających ciekawego przerywnika pomiędzy cięższymi lekturami, a przede wszystkim osobą kreatywnym, potrafiącym otworzyć swój umysł.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Ostatnio nastała nowa "moda" na książki - a mianowicie pisane przez youtuberów/blogerów czy innych ludzi, którzy są sławni, głównie dzięki temu, że wstawiają swoje "małe dzieła" do otchłani nazywanej internetem. Kolejną pozycją z tego rodzaju, przetłumaczoną na nasz język jest "Książka bez sensu" Alfiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Moja przygoda z sagą traperską rozpoczęła się od przeczytania "Barryego Bede". Zostałam oczarowana tą wspaniałą fabułą, niesamowitym klimatem, pięknymi opisami, a przede wszystkim dwójką głównych bohaterów. Zatem kiedy dobrałam się do jakiekolwiek książki pana Wernica, (którą - swoją drogą - było bardzo ciężko znaleźć) usiadłam do książki z rumieńcami i ponowną chęcią spotkania Jana z Milwaukee oraz Karola Gondora.

Od pierwszej strony powitały mnie te wspaniałe opisy, które mają moc przenoszenia na dziewiętnastowieczny Dziki Zachód. Uszczęśliwiło mnie to, że autor od początku pisał takim stylem, ponieważ teraz wiem, że nie ważne na którą część trafię mam jeden pewnik - styl opisywania będzie wszędzie na tak samym dobrym poziomie.

Bohaterowie na pewno też zasługują na szczególną uwagę. Pisarz stworzył w swojej sadze postacie z krwi i kości, których zachowanie jest zgodne z charakterem oraz do których chętnie się wraca.

Z racji, że jest to po prostu kolejna część cyklu da się wyczuć wszelakie nawiązania do wcześniejszych wydarzeń, jednak pan Wernic zgrabnie wszystko wytłumaczył co ułatwia czytanie i sprawia, że ma się chęć na książkę do której nawiązywała treść.

Małym minusem było to, że książka w porównaniu z "Barrym Bede" miała mniej wątków. W tej drugiej było naprawdę dużo opowiedzenie oraz było sporo historii pobocznych - wątków które bardzo miło się czytało, stanowiły one uzupełnienie głównej historii (oraz małych lukach w niej spowodowanych pierwszoosobowym narratorem), jednak nie prowadzących do zakończenia głównej fabuły. Tutaj niestety się tego nie doczekałam, ale nie sprawia to, że książka jest w jakimś stopniu gorsza, po prostu nastawiłam się na to i brakowało mi właśnie tego.

Generalnie przez "Wędrownego handlarza" się płynie - przyjemnie i "gładko" się ją czyta, traci poczucie czasu oraz przenosi się na Dziki Zachód. Jest to książka bardzo dobra i niestety mało znana.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


Moja przygoda z sagą traperską rozpoczęła się od przeczytania "Barryego Bede". Zostałam oczarowana tą wspaniałą fabułą, niesamowitym klimatem, pięknymi opisami, a przede wszystkim dwójką głównych bohaterów. Zatem kiedy dobrałam się do jakiekolwiek książki pana Wernica, (którą - swoją drogą - było bardzo ciężko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Pierwsza część Girl Online okazała się zaskakująco dobra. Zyskała ona rozgłos i została pokochana przez wielu czytelników. Po tak udanym sukcesie przyszedł czas oczekiwania na drugą część, który dłużył się niemiłosiernie. Zastanawiałam się: jak potoczą się losy bohaterów, czy autorka zmieni swój warsztat pisarki. Wraz z czasem przede wszystkim jednak pojawiło się pytanie, czy drugi tom podtrzyma poziom swojej poprzedniczki, a może będzie jeszcze lepszy?

W "Girl Online w trasie" poznajemy dalsze losy głównej pary - Penny oraz Noah. Fabuła ma miejsce zaraz po zakończonym przez Penny roku szkolnym. Po zakończonych egzaminach, w końcu może wyruszyć w trasę koncertową ze swoim ukochanym - Noah'em. Dziewczyna nie ma jednak za różowo, gdyż jej chłopak ciągle jest czymś zajętym, a ona sama nie może poradzić sobie ze swoimi przeszłymi decyzjami.

Pierwszą zmianą, jaką zauważyłam był styl pisania. Opisy stały się dokładniejsze oraz bardziej klarowne. Również należy zauważyć, że cała książka jest bardziej dojrzała, jednak nadal posiada swoją prostotę, którą doceniłam przy pierwszym tomie. Podczas czytania drugiej części czuć, że Zoella poświęciła więcej czasu, na poprawienie swojego warsztatu pisarskiego, dzięki czemu ten tom stał się znacznie lepszy niż poprzedni.

Fabuła, w tej części jest bardziej dynamiczna oraz posiada więcej wątków. Oprócz tego sytuacja jest podobna, jak ze stylem pisania - stała się dojrzalsza. Pomimo tego, że jest to książka dla "młodych" nastolatek, porusza tematy, które są uniwersalne, w każdym wieku. Jaką wybrać dalszą ścieżkę swojego życia? Jak podążać za swoimi marzeniami, a nie innych osób? To tylko kropla w morzu problemów, jakie pojawiają się w życiu, nie tylko głównej bohaterki, ale także zwykłych czytelników.

Ciekawymi - oraz moimi ulubionymi - wstawkami blogowymi Zoe kupiła moje serce już w pierwszej części. W tej jest ich zdecydowanie mniej oraz nie ukrywając - są one gorszej jakości. Bardzo mi ich brakowało, a szczególnie tych, które zawierały przesłanie dla czytelników.

Bohaterowie, również rozwinęli się jak styl pisania autorki. Czytelnicy maja szanse, by dowiedzieć się jakimi motywami się kierowali się postacie oraz spędzić znowu z nimi czas. Podczas drugiej części czytelnik, jeszcze bardziej przywiązuje się i utożsamia z Penny, Noah'em i innymi. Przez co trudniej opuścić ich świat po zakończonej lekturze. Oprócz tego w drugim tomie pojawiają się nowe postacie, które również zasługują na uwagę, wszystkich miłośników autorki.

Okładka układem jest dosyć podobna do pierwszej. Mi osobiście nie podoba się pomarańczowy napis "w trasie", który zlewa się z fioletowym tłem. Pod względem kolorystyki poprzedniczka była znacznie lepsza, ale porównując okładkę z treścią, to tom drugi bije na głowę pierwszy.

Druga część "Girl Online" jako jedna z niewielu złamała "klątwę", w której to drugie tomy były znacznie gorsze innych części. Jedynymi minusami jest jedynie okładka oraz niższy poziom wstawek blogowych.

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

Pierwsza część Girl Online okazała się zaskakująco dobra. Zyskała ona rozgłos i została pokochana przez wielu czytelników. Po tak udanym sukcesie przyszedł czas oczekiwania na drugą część, który dłużył się niemiłosiernie. Zastanawiałam się: jak potoczą się losy bohaterów, czy autorka zmieni swój warsztat pisarki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


"STARTER" jest debiutancka powieścią Lissy Price, anglojęzycznej pisarki, której dzieło zostało wydane w ponad trzydziestu krajach. Jej książka wraz z sequelem "ENDER" jest porównywana do twórczości takich pisarzy jak Suzanne Collins, Stephen King czy Neil Gaiman. Jednak czy słusznie?

Starałam się nie wiązać jakiś szczególnie wygórowanych życzeń z ową pozycją, ponieważ wiele razy okazywało się, że jakaś książka mnie zawiodła. Jednak w tej powieści od początku urzekł mnie sposób opisywania świata przez panią Price. Opisy nie sprawiały, że akcja się zatrzymuje, by opowiedzieć, każdy detal pokoju. Dzięki czemu akcja wyglądała fenomenalnie z oczy Callie. Oczywiście, takie opisy nie były dokładne, zostawiały dużo luk dla wyobraźni odbiorcy, co jest dużym plusem. Wiadomo skąd porównanie do Kinga.



"Czy kopciuszek, tańcząc owej nocy w przepięknej balowej sukni, rozważał wyjawienie księciu prawdy? (...) Nie. Bo cieszyła się chwilą. I cichutko wymknęła się po północy."

Tempo akcji jednak nie jest takie dobre. Pomimo tego, że nie ma w nim "zrywów" w tempie, to pędzi ono do przodu, przez co czasami czułam się skołowana. Również przez takie a nie inne tempo, ciężko było mi odłożyć książkę i siedziałam z nią do późnych godzin.

Książkę również reklamuje oryginalna fabuła. Muszę się zgodzić, że owa pozycja odchodzi od wszystkich utartych schematów, stając się zaskakująca. Jest to powieść postapokaliptyczna, swoją akcję mająca w Los Angeles po wojnie bakteriologicznej. Społeczność tworzą Straterzy - nastolatki i dzieci do lat dwudziestu oraz Enderzy - staruszkowie, którzy osiągają wiek od sześćdziesięciu do nawet dwustu lat. Na środkową grupę społeczności zabrakło szczepionki...
Nie da się zaprzeczyć, że takie czegoś jeszcze nie było. Świat przedstawiony jest dobrze wykreowany, zatem sprawia, że czytelnikowi łatwo się w niego wczuć.

Bohaterowie również są nietuzinkowi. Główna bohaterka - Callie - jest postacią z przemyślanym charakterem, z dobrze wykreowaną przeszłością - jest po prostu tym bohaterem co myśli i nie irytuje czytelnika, na każdym jej kroku. Reszta postaci również jest bardzo dobrze wykreowana, każdy z innym charakterem, nie do pomylenia, za co moja sympatia do tej pozycji jest wielka.

Natomiast tym co mnie całkowicie urzekło był rzadko pojawiający się w literaturze motyw kopciuszka.abułę i nie przyćmił głównego wątku. Niestety im dalej czytałam tym mój mózg w Nie dość, że pasował idealnie do sytuacji to został gładko wprowadzony w wyczulony na schematy, porównał "Startera" do "Dotyku Julii". Mimo to, obie pozycje są różne i mają tylko jeden motyw wspólny.

Kolejną rzeczą, która mnie przekonała do pióra autorki, było bardzo ładne łączenie wątków i ich doprowadzanie do końca, przez co książka jest bardzo przemyślana - widać, że autorka starała się stworzyć naprawdę dobrą pozycje i słusznie "Starter" jest tak chętnie popularyzowany w innych krajach.

Jeśli ktoś z was miałby okazję dorwać "Startera" w swoje ręce, to niech zwróci uwagę, na tą starannie wykonaną okładkę. W mojej biblioteczce, grzbiet tej książki przyciąga oko.

Twórczość Lissy Price została porównana do "Igrzysk Śmierci" według mnie niesłusznie. Autorka miała dobry, oryginalny pomysł. Wykorzystała go i stworzyła coś co może być zamiennikiem dla fenomenalnych Igrzysk. Dla mnie, przez całkowite rozczarowanie ostatnim tomem trylogii pani Collins, obie pozycje stoją na razie równo. Zobaczymy co się zmieni po przeczytaniu "Endera"...


"Daj człowiekowi maskę, a powie ci prawdę"

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/


"STARTER" jest debiutancka powieścią Lissy Price, anglojęzycznej pisarki, której dzieło zostało wydane w ponad trzydziestu krajach. Jej książka wraz z sequelem "ENDER" jest porównywana do twórczości takich pisarzy jak Suzanne Collins, Stephen King czy Neil Gaiman. Jednak czy słusznie?

Starałam się nie wiązać jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

d zajarania wieków jednym z największym lęków człowieka, był ten przed ciemnością. Dla debiutanckiego autora Petera V. Brett'a ów lęk (prawdopodobnie) stał się inspiracją do napisania książki o dosyć tajemniczym tytule "Malowany człowiek".

W świecie gdy słońce całkowicie zniknie za horyzontem, co noc powstają z czeluści piekieł, mrożące krew w żyłach demony - otchłańce, a przed ich wtargnięciem do prostych chat wsiarzy, czy do bogato urządzonych domostw w Wolnych Miastach chronią malowane węglem bądź farbą znaki - runy. To tu w tym alternatywnym wymiarze każda wieś zajmuję się czymś innym, aby zapewnić królestwu dobry byt.

Niestety "Malowany człowiek" nie należy do książek wybitnych - jest po prostu przeciętny. I to przeciętny w ten sposób, że to co dla jednych będzie zaletą, inni odbiorą jako wadę.

Dla mnie niewątpliwym plusem byli bohaterowie - i nie tylko ci pierwszoplanowi. Postacie, które zazwyczaj robią w książkach tylko za tło powieści i są nazywani zbiorowym rzeczownikiem "ludzie", zyskali w tej pozycji imiona, rodziny i co najważniejsze - charakter (to, że czasami był szczątkowy i tak jest sukcesem w porównaniu do powieści, które swoją historię mają na terenie całego miasta, a imionami zostało obdarzone tylko pięć osób).

Kolejnym jeszcze większym plusem w tej kwestii są oczywiście główni bohaterowie - a mianowicie trójka dzieci: Arlen, Leesha i Rojer. Każde z nich pochodzi z nic nieznaczącej wsi, gdzie każdy zna swoich sąsiadów, również każdy z nich przeżywa w swoim życiu coś co sprawia, że nie będzie już takie same. Pierwszoplanowe postacie na pierwszy rzut oka skrajnie się różnią, lecz tak naprawdę są bardzo podobni do siebie. Można mieć w niektórych momentach wrażenie, że każdy został poddany temu samemu schematowi.

Dobrym wyborem było pisanie popularną trzecioosobówką, ponieważ z racji tego, że większość akcji dzieje się w małych wsiach, naturalnym było to, że mówiono po chłopsku. Chwała autorowi (i tłumaczowi) za to, ze różni przedstawiciele (mieszkańcy wsi, obywatele wielkich miast, minstrele) rozmawiali w innym tonie, co nadaje powieści naturalności.

Co do opisów sprawa ma się następująco - są dziecinnie proste i pozwalają się wczuć w fabułę. Miałam wrażenie, że opisywanie świata było na zasadzie "prości bohaterowie = proste słowa". Oczywiście świat przedstawiony na tym cierpi jednak nie przeszkadza to w czytaniu, a samych opisów nie zaliczam ani do plusów ani do minusów.

Kolejna sprawą w której mam również mieszane uczucia jest tempo akcji. Fabuła posuwa się do przodu w wolnym tempie dając czas na rozwinięcie postaci, jednakże ze względu na takie a nie inne tempo, siłą rzeczy musiały być przeskoki czasowe. I gdyby były one przeprowadzone w jakiś bardziej logiczny sposób, nie miałabym tego uczucia zamotania. Tłumaczę już o co chodzi: Na jednej stronie, gorzej - ze zdania na zdanie wiek Arlena zmienia się z trzynastu na piętnaście. Jeszcze większe zamieszanie powstało bliżej końca - Arlen, Leesha oraz Rojer mieli kolejno jedenaście, trzynaście i trzy lata, a im dalej ich wiek zmienił się na piętnaście, dwadzieścia i dziesięć lat.
Ogólnie rzecz biorąc - im bliżej końca tym ma się wrażenie, że autorowi brakowało czasu na oddanie manuskryptu/pisanie, przez co wkradł się chaos.

Kolejnym plusem i tym co wywołało u mnie miłe zaskoczenie było to, że książka została ozdobiona w wątpliwej urody (choć o gustach się nie dyskutuje) rysunki ludzi, oraz idealne otchłańców.

Przedstawiciele piekła również należą do plusów tej lektury. Podobało podzielenie ich na rasy, choć liczyłam na lepsze przedstawienie ich. Jednym z moich ulubionych bohaterów był właśnie otchłaniec - Jednoręki.

,,Ruszanie do przegranej walki nie uczyni cię odważnym"


Podsumowując - jest to książka którą przyjemnie się czyta, jednak nie wraca się do niej myślami po zakończeniu. Jest to przeciętniak, który albo nam się spodoba, albo nie. Jednak w obliczu tylu słabych książek, które wychodzą obecnie, ów przeciętniak wzrasta u mnie do rangi dobrych książek.

Moja ocena: 7/10

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/

d zajarania wieków jednym z największym lęków człowieka, był ten przed ciemnością. Dla debiutanckiego autora Petera V. Brett'a ów lęk (prawdopodobnie) stał się inspiracją do napisania książki o dosyć tajemniczym tytule "Malowany człowiek".

W świecie gdy słońce całkowicie zniknie za horyzontem, co noc powstają z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/03/103-urodzona-o-ponocy.html

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/03/103-urodzona-o-ponocy.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/03/102-buszujacy-w-zbozu.html

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/03/102-buszujacy-w-zbozu.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/02/wilczy-brat.html

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/02/wilczy-brat.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/02/krol-krukow.html

http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2015/02/krol-krukow.html

Pokaż mimo to