-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2014-02-28
2017-09-23
2017-09-17
2016-02-11
"Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii" jest książką, która naprawdę kompleksowo oddaje rzeczywistość tamtych czasów i która nijak ma się do wytworzonego w kulturze wyidealizowanego obrazu Henryka VIII Tudora. Przyznam szczerze, że każdą stronę czytałam z satysfakcją - nareszcie trafiłam na taki tytuł, który nie pokazuje Henryka VIII jako wybitnego władcę-reformatora, targanego namiętnościami i podatnego na wpływy innych osób. Również i ja w przypadku chociażby rządów Elżbiety uległam wyidealizowanemu obrazowi historii, który już we wstępie G.J. Meyer obiecał obalić.
Mimo że jest to dość obszerna książka historyczna, obejmująca lata panowania całej dynastii Tudorów razem ze szczegółowymi informacjami co do przebiegu rozłamów religijnych w XVI-wiecznej Anglii, to czyta się ją naprawdę lekko i przyjemnie, niemal jak powieść, w której jedynie brakuje dialogów. Nie wiem czy to jest kwestia tego, że G. J. Meyer po prostu jest obdarzony talentem pisania o faktach we wciągający sposób, czy mamy do czynienia z bardzo dobrym tłumaczeniem - niezależnie od tego, naprawdę gratuluję - zarówno autorowi jak i tłumaczce. Do gustu przypadł mi układ tej książki - niemal co każdy rozdział poświęcony Tudorom uzupełniane jest tło historyczne, z którego można wyciągnąć ogromną ilość informacji i które doskonale dopełniają obraz historycznej rzeczywistości a także pozwalają lepiej zrozumieć niektóre fakty. Bardzo żałuję, że nie przeczytałam tej książki przed maturą z historii - byłaby ona doskonałym źródłem wiedzy o XVI-wiecznej Europie. Nieco mniej podoba mi się fakt, że tak niewiele miejsca poświęcono Henrykowi VII czy Edwardowi VI, choć to drugie jestem w stanie zrozumieć, bo przecież chłopiec "rządził" zaledwie kilka lat. Mimo wszystko spodziewałam się, że dzięki tej książce dowiem się również czegoś o ojcu Henryka VIII, który jest dość często przeze mnie pomijany w zagłębianiu się w historii tej dynastii.
Zaskoczona jestem przede wszystkim tym, że G. J. Meyer przedstawił Jane Gray w zupełnie inny sposób niż dotychczas spotykałam. Nie jest to oczywiście zaskoczenie niemiłe, a jedynie zachęca mnie do tego aby również i tej - jakby nie patrzeć nieszczęsnej dziewczynie - poświęcić trochę zainteresowania i aby skonfrontować ze sobą punkty widzenia różnych historyków.
Co prawda, miałam nie wspominać o tym w swojej recenzji, ale jednak nie potrafię się przed tym powstrzymać: okładka jest piorunująco okropna. Ilekroć zabierałam się do czytania, zastanawiałam się co właściwie wspólnego z Tudorami mają kobiece piersi. Oryginalna okładka z 2010 roku jest o wiele ładniejsza niż ta wydana rok później, dlatego bardzo żałuję, że ta druga wersja kiedykolwiek powstała. Ale to już jest jedynie moje estetyczne czepialstwo i absolutnie nie ma wpływu na odbiór ani ocenę tej książki. :)
Po przeczytaniu tego opracowania historycznego nie zmieniło się na pewno jedno: dalej jestem zafascynowana Henrykiem VIII - postacią tak okrutną, rozrzutną, zapatrzoną w siebie i (jak dla mnie) niestabilną emocjonalnie. Naprawdę warto skonfrontować obraz kreowany przez powieści historyczne razem z książkami, które nie zawierają domieszki fikcji.
"Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii" jest książką, która naprawdę kompleksowo oddaje rzeczywistość tamtych czasów i która nijak ma się do wytworzonego w kulturze wyidealizowanego obrazu Henryka VIII Tudora. Przyznam szczerze, że każdą stronę czytałam z satysfakcją - nareszcie trafiłam na taki tytuł, który nie pokazuje Henryka VIII jako wybitnego...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-16
2015-07-24
2015-07-04
W zasadzie ta książka powinna mieć tytuł "Anna Boleyn, trochę o Katarzynie Aragońskiej i wspomnienie o reszcie żon". Gdyby wyciąć całość poświęconą Annie Boleyn to śmiało mogłabym powiedzieć, że jest to najlepsza książka historyczna z jaką miałam do czynienia. Napisana jest tak lekko, że nawet nie wiem kiedy przewracałam kolejne strony, co przy tak opasłym tomisku historycznym przepełnionym faktami jest wręcz zaskakujące. Mimo to, jestem rozczarowana przede wszystkim tym, że tak niewiele miejsca autor poświęcił Annie Kliwijskiej, Katarzynie Howard i Katarzynie Parr. Czytając ich historie czułam niedosyt i o ile rozumiem, że nie ma o nich tylu informacji ani ich życie nie było tak fascynujące jak Anny Boleyn, o tyle nie potrafię pozbyć się wrażenia, że jednak tego było za mało i niemożliwe aby nie dało się napisać na ich temat więcej.
Sama część poświęcona Annie Boleyn jest zwyczajnie nudna. Rozumiem, że to ta królowa, która zrobiła w Anglii najwięcej zamieszania i wiele rzeczy trzeba wyjaśnić aby zrozumieć proces reformacji, czyny Henryka i ogólną sytuację w kraju, ale nie zmienia to faktu że sięgając po książkę zatytułowaną "Królowe. Sześć żon Henryka VIII" spodziewałam się, że autor będzie bardziej trzymał się narzuconego tematu. Czytanie o wszystkich ministrach, przeciwnikach, zwolennikach i spiskowcach było męczące, szczególnie gdy chciało się po prostu przeczytać coś stricte o Annie.
Jestem też zaskoczona tym w jaki sposób ukazana została Joanna Seymour. Do tej pory czytałam o żonach Henryka przeważnie powieści historyczne, gdzie ta królowa została wykreowana na miłą, dobrą, kochaną i cudowną żonę bez skazy. Książka Davida Starkeya natomiast przedstawia jej zupełnie inny obraz, co jedynie podsyca moją ciekawość aby dowiedzieć się o niej więcej.
Podsumowując, uważam, że jest to bardzo dobra książka, która choć obfituje w fakty historyczne mniej lub bardziej ciekawe to czyta się przyjemnie. Dzięki niej odkryłam zupełnie inne spojrzenie na Joannę Seymour. Zawiedziona jestem jedynie tym, że tak poskąpiono zainteresowania ostatnim żonom Henryka a rozwleczono historię Anny.
W zasadzie ta książka powinna mieć tytuł "Anna Boleyn, trochę o Katarzynie Aragońskiej i wspomnienie o reszcie żon". Gdyby wyciąć całość poświęconą Annie Boleyn to śmiało mogłabym powiedzieć, że jest to najlepsza książka historyczna z jaką miałam do czynienia. Napisana jest tak lekko, że nawet nie wiem kiedy przewracałam kolejne strony, co przy tak opasłym tomisku...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-06
2015-06-04
2015-06-03
Zdaję sobie sprawę, że powieść historyczna jedynie bazuje na historii a autora może ponosić wyobraźnia. Dla mnie są jednak pewne granice, które w tej książce zostały przekroczone. Nie podoba mi się chociażby to, że Maria Boleyn została wykreowana na wyuzdaną ladacznicę, którą nie była. Zdecydowanie bardziej wręcz bulwersuje mnie jednak to, co autorka (i jednocześnie autor scenariusza, bo przecież jest to książka na podstawie serialu) zrobiła z postacią Róży Tudorów. Zwyczajne zakłamanie historyczne, które dla mnie nie ma nic wspólnego z pozwoleniem na szaleństwa wyobraźni pisarskiej. Przede wszystkim owa "Małgorzata Tudor" żadną Małgorzatą nie była, a Marią Tudor - młodszą siostrą Henryka nazywaną Różą Tudorów. Maria nie wyszła również za żadnego króla Portugalii a za Ludwika XII. Małgorzata natomiast była starszą siostrą Henryka i pełniła funkcję regentki Szkocji. Ponadto w książce jest kompletne zaburzenie chronologii rzeczywistych wydarzeń - Maria Tudor zmarła już po koronacji Anny Boleyn na królową, a nie w czasie procesu Henryka i Katarzyny. Również wątek śmierci Wolseya został znacznie podkoloryzowany.
Pomijając jednak sporą ilość znacznego wręcz naciągania historii (w serialu jest tego dużo więcej) książka jest słaba nawet pod względem literackim. Serial w porównaniu do niej dużo bardziej obfituje w emocje. Tutaj wszystko jest papierowe, a prawie każda postać jest traktowana po macoszemu. Choć nie podoba mi się tak spore odchylenie twórców od historii, zdecydowanie bardziej polecam serial niż lekturę tej niezbyt górnolotnej książki.
Zdaję sobie sprawę, że powieść historyczna jedynie bazuje na historii a autora może ponosić wyobraźnia. Dla mnie są jednak pewne granice, które w tej książce zostały przekroczone. Nie podoba mi się chociażby to, że Maria Boleyn została wykreowana na wyuzdaną ladacznicę, którą nie była. Zdecydowanie bardziej wręcz bulwersuje mnie jednak to, co autorka (i jednocześnie autor...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-01
Gdyby autorka trzymała się ściślej konkretnie historii z życia Tudorów to mimo, że książka byłaby mniejsza objętościowo to zdecydowanie bardziej przypadłaby mi do gustu. Ciągłe wymienianie licznych i obcych mi nazwisk zwykłych ludzi oraz ich historii nudziło mnie. Zdaję sobie też sprawę, że tematyka niektórych żon Henryka VIII nie obfituje w pewne informacje, jednak chociażby Katarzynie Howard poskąpiono zainteresowania. Poza tym irytujące było powtarzanie się informacji, przez co czasami miałam wrażenie, że kolejny raz czytam ten sam akapit, chociaż dawno byłam w innym rozdziale.
Gdyby autorka trzymała się ściślej konkretnie historii z życia Tudorów to mimo, że książka byłaby mniejsza objętościowo to zdecydowanie bardziej przypadłaby mi do gustu. Ciągłe wymienianie licznych i obcych mi nazwisk zwykłych ludzi oraz ich historii nudziło mnie. Zdaję sobie też sprawę, że tematyka niektórych żon Henryka VIII nie obfituje w pewne informacje, jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-30
2014-09-27
2014-09-23
Może książka podobałaby mi się bardziej, gdyby rozdziały były dłuższe niż trzy strony. Irytowało mnie, że bez przerwy zmieniała się narracja zanim jeszcze zdążyłam się wczytać w bohatera.
Może książka podobałaby mi się bardziej, gdyby rozdziały były dłuższe niż trzy strony. Irytowało mnie, że bez przerwy zmieniała się narracja zanim jeszcze zdążyłam się wczytać w bohatera.
Pokaż mimo to2014-08-06
2014-07-10
2014-06-21
Niesamowicie zinfantylizowana postać Małgorzaty Tudor.
Niesamowicie zinfantylizowana postać Małgorzaty Tudor.
Pokaż mimo to