rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Naprawdę dobrze się bawiłam! Na Legimi mają całkiem przyzwoity audiobook, więc polecam. Trochę taki polski Percy Jackson, tylko dla starszych czytelników ;) Dla wszystkich fanów słowiańskiej mitologii i nie tylko!

Naprawdę dobrze się bawiłam! Na Legimi mają całkiem przyzwoity audiobook, więc polecam. Trochę taki polski Percy Jackson, tylko dla starszych czytelników ;) Dla wszystkich fanów słowiańskiej mitologii i nie tylko!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wyższa ocena za styl autorki, świat przedstawiony i bardzo starannie napisaną pierwszą połowę, ale tak naprawdę było to dla mnie duże rozczarowanie i doczytałam do końca, bo żal mi było porzucać po tych kilkuset stronach.

Ktoś już wcześniej napisał, że irytowała go łopatologia historii i zdecydowanie się z tym zgadzam. Jednak jeszcze gorsze były absolutnie jednowymiarowe postacie (swoją drogą autorka chyba bardzo się starała stworzyć protagonistę innego od Rin z "Wojny makowej", ale średnio się to udało). Jakby ktoś miał wątpliwości, to wszystkie białe postacie mają w pogardzie inne rasy, to oni są odpowiedzialni za każdą zdradę i generalnie wszelkie zło, natomiast kolorowi bohaterowie są rozdarci, ale szlachetni, a ich występki zawsze można wytłumaczyć dążeniem do szczytnego celu. Aha, biali też nie mogą się zmienić, bo po prostu tacy są, a tłumaczenie im czegokolwiek mija się z celem, pozostali muszą trzymać się razem. Mniej więcej tyle wynika z fabuły.

Już od "Wojny makowej" było widać, że R.F. Kuang ma problem z przedstawianiem relacji międzyludzkich. Dowiadujemy się, że bohaterowie się przyjaźnią, ale właściwie to trudno odczuć jakąś zażyłość albo chemię między nimi.

No i ja rozumiem, że "Babel" jest krytyką kolonializmu, ale żeby krytykować jakikolwiek postęp? Mechanizację fabryk? Dajcie spokój.

Wyższa ocena za styl autorki, świat przedstawiony i bardzo starannie napisaną pierwszą połowę, ale tak naprawdę było to dla mnie duże rozczarowanie i doczytałam do końca, bo żal mi było porzucać po tych kilkuset stronach.

Ktoś już wcześniej napisał, że irytowała go łopatologia historii i zdecydowanie się z tym zgadzam. Jednak jeszcze gorsze były absolutnie jednowymiarowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co ciekawe, dużo lepsze od pierwszej części! Chociaż pierwsza mnie nie porwała, to jednak zaczęłam się zastanawiać, co będzie dalej ;)

Dużo więcej akcji, nieco lepiej skonstruowany świat, relacja bohaterów wiadomo, że burzliwa XD Świetny odmóżdżacz, idzie się wciągnąć. Dużo nowych postaci i historii do nadążania.

Aha, a jak komuś nie pasują sceny erotyczne, to nie wiem, czemu wytrwale brnie przez tę serię. Można je oczywiście pominąć, tyle że jest ich sporo. Nie są może najlepsze, ale też nie są przesadnie żenujące ani zbyt graficznie opisane.

Co ciekawe, dużo lepsze od pierwszej części! Chociaż pierwsza mnie nie porwała, to jednak zaczęłam się zastanawiać, co będzie dalej ;)

Dużo więcej akcji, nieco lepiej skonstruowany świat, relacja bohaterów wiadomo, że burzliwa XD Świetny odmóżdżacz, idzie się wciągnąć. Dużo nowych postaci i historii do nadążania.

Aha, a jak komuś nie pasują sceny erotyczne, to nie wiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fantastycznie się bawiłam! Dosłownie nie mogłam się oderwać, przeczytanie całości zajęło mi może 3 dni.

Niesamowicie intensywna fabuła, zmyłki, fałszywe tropy, a gdy wszystko układa się już w sensowną całość... to okazuje się, że nic nie jest takie, jak się wydaje. Bardzo przemyślane wątki i genialnie ze sobą poprzeplatane, na tyle, by trochę zmylić, ale bardziej spostrzegawczy czytelnik przejrzy ten podstęp ;)

Zakończenie według mnie zbyt cukierkowe, a bohaterowie momentami byli dla siebie zdecydowani zbyt wyrozumiali. Rozumiem ideę, ale cały czas miała nadzieję, że z naczelnego krętacza może jednak autorka zrobi zimnego drania i skończonego dupka... Ale ostateczny finał też może być :)

Chociaż do "Współlokatorów" mam duży sentyment, ta historia porwała mnie chyba nawet bardziej.

Fantastycznie się bawiłam! Dosłownie nie mogłam się oderwać, przeczytanie całości zajęło mi może 3 dni.

Niesamowicie intensywna fabuła, zmyłki, fałszywe tropy, a gdy wszystko układa się już w sensowną całość... to okazuje się, że nic nie jest takie, jak się wydaje. Bardzo przemyślane wątki i genialnie ze sobą poprzeplatane, na tyle, by trochę zmylić, ale bardziej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka jest bardzo nierówna. Gdyby była dwa razy krótsza, o wiele lepiej by się ją czytało.

Jak na tak wiele stron dostajemy bardzo mało worldbuildingu. Dowiadujemy się czegoś na temat świata właściwie tylko wtedy, gdy jakaś postać bezpośrednio opowiada historię, oprócz tego z wydarzeń niewiele wynika. Nazwy własne często trochę nieszczęśliwe, nie wiem, może to akurat wynika z tłumaczenia, ale dziwne, wymyślone tytuły określają dosyć normalne i powszechnie znane zjawiska, np. wilkłaki zamiast wilkołaki XD

Główna bohaterka jest "not like other girls", ale da się ją lubić. Jej dar jest ciekawy, ale to nic szczególnie nowego ani odkrywczego. Bardziej zastanawiało mnie, dlaczego osoba stanowiąca przyszłość królestwa jest tak słabiutko strzeżona, że może się wymknąć w dowolne miejsce ze swojej komnaty, kiedy tylko najdzie ją ochota (to tylko jeden przykład wśród podobnych absurdów, można przymknąć oko, jeśli się zbyt wiele nie oczekuje).

Pierwsze 3/4 mocno się ciągnie, potem akcja przyspiesza i robi się ciekawiej, chociaż część wątków wydaje się naciągana. Dużo dialogów, niektóre głupie, niektóre trochę mniej, ale jakoś to leci.

Plottwist był tak przewidywalny, że tylko czekałam, aż wreszcie się wszystko okaże. Ta końcówka to może nawet lekka przesada, ale przynajmniej coś się działo. Sceny erotyczne trochę mnie zaskoczyły, bo było ich sporo i czasami wyjęte z kapelusza, ale co kto lubi ;)

Nie jestem może zachwycona, ale też nie oczekiwałam wiele i w zasadzie to dobrze się bawiłam. Sama fabuła jest naprawdę interesująca, nie ukrywam, że trochę mnie ciekawi, jak to się wszystko potoczy. Polecam w ramach lekkiej lektury, ewentualnie lekkiego odmóżdżenia.

Książka jest bardzo nierówna. Gdyby była dwa razy krótsza, o wiele lepiej by się ją czytało.

Jak na tak wiele stron dostajemy bardzo mało worldbuildingu. Dowiadujemy się czegoś na temat świata właściwie tylko wtedy, gdy jakaś postać bezpośrednio opowiada historię, oprócz tego z wydarzeń niewiele wynika. Nazwy własne często trochę nieszczęśliwe, nie wiem, może to akurat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przeczytawszy drugi raz całą sagę, z pewną przykrością stwierdzam, że Sezon Burz jest nieco gorszy od wszystkich swoich poprzedników, ale jednak Sapkowski to Sapkowski, a przygody wiedźmina zawsze czytam z przyjemnością. Pierwsza książka ukończona w tym roku!

Przeczytawszy drugi raz całą sagę, z pewną przykrością stwierdzam, że Sezon Burz jest nieco gorszy od wszystkich swoich poprzedników, ale jednak Sapkowski to Sapkowski, a przygody wiedźmina zawsze czytam z przyjemnością. Pierwsza książka ukończona w tym roku!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałam tę książkę tylko dlatego, że moja mama kupiła ją razem z jakąś gazetą. Miałam nadzieję na kilka godzin przyjemnej, dosyć lekkiej lektury, ale przez większość czasu się męczyłam.

Główna bohaterka to po prostu tysiąc nieszczęść, nie ma pieniędzy, matki, porządnej pracy, przyjaciół, faceta. Do tego dochodzi jeszcze paranoja ze wszystkimi chorobami świata. Na początku historii podobno cierpi po złamanym sercu, ale wystarczy, że były raz zadzwoni, a ta leci się z nim spotkać, a potem zapomina o nim do tego stopnia, że nie musi wymieniać jego imienia już do samego końca. Nie przeszkadza jej to też w umawianiu się z dwoma facetami naraz, z czego jeden został wdowcem i miał dwójkę małych dzieci.

Książka powinna się nazywać "Kochankowie i kelnerzy", bo było tu zdecydowanie więcej o pracy kelnera niż o warsztacie pisarskim, chociaż bohaterka uparcie uważa się za pisarkę, mimo że nie opublikowała w przeszłości nic znaczącego. Albo "Kelnerka i pisarze", bo występują tutaj głównie w roli jej potencjalnych partnerów.

Zakończenie absolutnie niewyważone. Rach ciach i wszystkie problemy rozwiązane jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, łącznie z astronomicznymi długami. Optymistyczną końcówkę trochę lepiej się czytało, ale kompletnie nie pasowała do balansowania na krawędzi załamania nerwowego, które towarzyszyło Casey przez całą resztę książki.

Autorka niby sama jest pisarką, ale dużo uwag na temat pisania brzmiało tak, jakby sama nie miała najmniejszego pojęcia o tym procesie.

Bohaterka bezbarwna i nieinteresująca. Nie mogłam się nadziwić, że tylu chłopów się za nią ugania, a jej niesamowity talent pisarski odkryty w międzyczasie też wydał mi się mocno naciągany. Często sprawiała wrażenie, jakby nie miała w sobie krzty empatii.

Przeczytałam tę książkę tylko dlatego, że moja mama kupiła ją razem z jakąś gazetą. Miałam nadzieję na kilka godzin przyjemnej, dosyć lekkiej lektury, ale przez większość czasu się męczyłam.

Główna bohaterka to po prostu tysiąc nieszczęść, nie ma pieniędzy, matki, porządnej pracy, przyjaciół, faceta. Do tego dochodzi jeszcze paranoja ze wszystkimi chorobami świata. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

bardzo chciałam, żeby "gdzie jesteś, piękny świecie" mi się spodobało. niestety, podczas lektury przewracałam oczami.

i nie chodzi o to, że byłam zbyt pozytywnie nastawiona. co prawda czytałam zachwycone recenzje i rzucane tu i tam od niechcenia, jakoby to była najlepsza powieść sally rooney, ale brałam to wszystko z przymrużeniem oka.
"normalni ludzie" mnie urzekli. fantastycznie się to czytało, jednym tchem. wiedziona tym zauroczeniem, sięgnęłam po debiutanckie "rozmowy z przyjaciółmi", które trochę sprowadziły mnie na ziemię. dlatego sceptycznie podchodziłam do "pięknego świata" i okazuje się, że słusznie.

dużo osób narzeka na maile wymieniane między głównymi bohaterkami i ja również należę do tego grona. nie wiem, jaką one właściwie pełnią funkcję, oprócz wykładni górnolotnie brzmiących tez, które ani nie wnoszą nic do fabuły, ani do relacji. chociaż z drugiej strony, w prywatnych rozmowach osoby o dużej zażyłości często dzielą się swoimi poglądami i nie boją się wygłaszać ryzykownych czy nawet głupich twierdzeń, więc może i jest to realistyczne posunięcie. być może jest to zabieg mający na celu ukrycie emocji postaci pod oderwanymi od rzeczywistości dyskusjami. ale czy dobrze się to czyta? no nie za bardzo.

jeśli chodzi o dynamikę między głównymi bohaterkami a ich facetami, to jestem rozczarowana. lubię niedopowiedzenia i nieporozumienia, nie tylko w prozie sally rooney, ale tutaj zamiast niedopowiedzeń dostajemy niby to głębokie monologi, czasem wygłaszane nawet podczas seksu, którego jest stosunkowo (hehe) dużo. nie przeszkadzała mi ilość tych scen, jednak wydawały mi się równie płaskie jak większość dialogów.

postacie wydają się, że tak powiem, trochę odklejone. może to właśnie ta samotność, ta indywidualizm, o których się tyle mówi w kontekście książek rooney. tylko z jakiegoś powodu tutaj nie wydało mi się to efektem życia wewnętrznego bohaterów, tylko kiepsko poprowadzonej narracji. użalają się nad sobą że aż strach.

książka, oczywiście, ma też dobre momenty. gdy bohaterowie zapominają o własnej pretensjonalności, potrafią być względem siebie czuli, troskliwi, nawet kochający. dużo piękniej wygląda to w ich wspomnieniach niż podczas wydarzeń opisanych w książce, ale wypada całkiem wiarygodnie.

*SPOILER*
aha, no i to chyba pierwsza powieść rooney, gdzie bohaterowie doczekali się szczęśliwego zakończenia. pogrążeni w obsesji na punkcie własnego smutku chyba nie do końca zdają sobie z tego sprawę, ale fakt pozostaje faktem. moim zdaniem - mocno naciągane.
*KONIEC SPOILERA*

nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, że książka jest fatalna. po prostu autorkę stać na coś lepszego. chyba, że talent, którego dopatrzyłam się w "normalnych ludziach", był tylko przypadkiem na drodze eksperymentów, a tak naprawdę sally rooney dużo lepiej wychodzi pisanie książek, które mi się nie podobają.

bardzo chciałam, żeby "gdzie jesteś, piękny świecie" mi się spodobało. niestety, podczas lektury przewracałam oczami.

i nie chodzi o to, że byłam zbyt pozytywnie nastawiona. co prawda czytałam zachwycone recenzje i rzucane tu i tam od niechcenia, jakoby to była najlepsza powieść sally rooney, ale brałam to wszystko z przymrużeniem oka.
"normalni ludzie" mnie urzekli....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się historią Chin, ten wie, że Rebecca Kuang jednej rzeczy w swojej książce nie wymyśliła sama. Oczywiście nie ma nic złego w inspirowaniu się historią czy mitologią, ale jeśli chodzi o kreowanie świata, to nie porwały mnie fragmenty żywcem przepisane z podręcznika do historii. Można było zrobić to z rozmachem, wyszedł jedynie zmarnowany potencjał.

Bohaterowie płytcy i jednowymiarowi, nie istnieje coś takiego jak rozwój postaci. Główna bohaterka po prostu niesympatyczna. Dla niektórych niejednoznaczna, dla mnie po prostu zła do szpiku kości, ale przy tym zupełnie nieciekawa.

Nie wiem, czego zabrakło, talentu czu pomysłu? Jak dla mnie niewypał, duże rozczarowanie.

Jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się historią Chin, ten wie, że Rebecca Kuang jednej rzeczy w swojej książce nie wymyśliła sama. Oczywiście nie ma nic złego w inspirowaniu się historią czy mitologią, ale jeśli chodzi o kreowanie świata, to nie porwały mnie fragmenty żywcem przepisane z podręcznika do historii. Można było zrobić to z rozmachem, wyszedł jedynie zmarnowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Może miałam zbyt wysokie oczekiwania, ponieważ polecono mi "Ukochane równanie profesora" słowami: "Jest podobne do Murakamiego, na pewno ci się spodoba!" (jeśli jeszcze kogoś to spotkało, spoiler alert: nie, nie jest podobne.) Nie zmienia to jednak faktu, że to najgorsza książka, jaką przeczytałam w 2021 roku.

Bardzo trudno było mi przez to przebrnąć. Nie wykrzesałam z siebie sympatii do żadnej postaci, przerywałam czytanie, napotykając kolejne irracjonalne sytuacje i jeszcze gorsze reakcje bohaterów. Syn głównej bohaterki obrażający się na matkę, bo zwątpiła w chorego profesora? Tytułowy profesor z podejrzanym uwielbieniem do dzieci? Cóż, ani mnie to nie wzruszyło, ani nie dało do myślenia.

Nie polecam nikomu, kto ma ochotę przeczytać coś przyjemnego.

Może miałam zbyt wysokie oczekiwania, ponieważ polecono mi "Ukochane równanie profesora" słowami: "Jest podobne do Murakamiego, na pewno ci się spodoba!" (jeśli jeszcze kogoś to spotkało, spoiler alert: nie, nie jest podobne.) Nie zmienia to jednak faktu, że to najgorsza książka, jaką przeczytałam w 2021 roku.

Bardzo trudno było mi przez to przebrnąć. Nie wykrzesałam z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzeczy, których mi zabrakło:
1. Spotkanie Percy'ego z Sally.
2. Co ważniejsze, spotkanie Annabeth z Sally.
3. CO SIĘ STAŁO W ALBANII?
4. Ale... Reyna...
5. Gdzie jest Grover? Czemu Percy z nim nie rozmawiał?
6. Czyli uratowali świat... a bogowie mają to gdzieś? Okej.
7. Znalazłoby się jeszcze parę innych spraw.

Powiem jeszcze tylko jedno:
SOLANGELO ♥

Rzeczy, których mi zabrakło:
1. Spotkanie Percy'ego z Sally.
2. Co ważniejsze, spotkanie Annabeth z Sally.
3. CO SIĘ STAŁO W ALBANII?
4. Ale... Reyna...
5. Gdzie jest Grover? Czemu Percy z nim nie rozmawiał?
6. Czyli uratowali świat... a bogowie mają to gdzieś? Okej.
7. Znalazłoby się jeszcze parę innych spraw.

Powiem jeszcze tylko jedno:
SOLANGELO ♥

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest ciepła i pełna uroku, jak wszystkie dzieła Astrid Lindgren. Jednak w odróżnieniu od Dzieci z Bullerbyn czy Pippi Pończoszanki, jest też bardzo wzruszająca i mówi dużo o poświęceniu i odwadze. Książka ponadczasowa i jednym słowem piękna.

Książka jest ciepła i pełna uroku, jak wszystkie dzieła Astrid Lindgren. Jednak w odróżnieniu od Dzieci z Bullerbyn czy Pippi Pończoszanki, jest też bardzo wzruszająca i mówi dużo o poświęceniu i odwadze. Książka ponadczasowa i jednym słowem piękna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę ukrywać, że dużo bardziej podobał mi się film. Był bardziej tajemniczy i przerażający. Ale kilka scen w książce przyprawiło mnie o dreszcze. Idealna książka do czytania, kiedy siedzi się samemu w domu późno w nocy. Kiedy czytałam o bezkształtnej postaci w piwnicy, myślałam, że umrę. Naprawdę, po prostu umrę ze strachu. Ale niektóre momenty zostały jakby wyprane z klimatu, co nieco zepsuło całość. Mimo tego, wciąż pozostaje dobrą książką dla odważnych.

Nie będę ukrywać, że dużo bardziej podobał mi się film. Był bardziej tajemniczy i przerażający. Ale kilka scen w książce przyprawiło mnie o dreszcze. Idealna książka do czytania, kiedy siedzi się samemu w domu późno w nocy. Kiedy czytałam o bezkształtnej postaci w piwnicy, myślałam, że umrę. Naprawdę, po prostu umrę ze strachu. Ale niektóre momenty zostały jakby wyprane z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Gałka od łóżka Mary Norton, Jan Marcin Szancer (ilustrator)
Ocena 7,0
Gałka od łóżka Mary Norton, Jan Ma...

Na półkach:

Nieprzeciętna, ładna historia, chwyta za serce. Niby nic takiego, ale ma swój specyficzny czar.

Nieprzeciętna, ładna historia, chwyta za serce. Niby nic takiego, ale ma swój specyficzny czar.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dokładnie, książka jest po prostu słaba. Pierwsza rzecz: niesamowicie irytujący bohaterowie. A to przynajmniej trzy stopnie w dół, ale przy okazji mogłoby się wydarzyć coś wiarygodnego - ale nie. Wszystkie problemy były trywialne i nudne, całość pisana wydziwianym językiem, może to miało mnie rozbawić? Gdybym nie musiała, kijem od mopa bym tego nie dotykała.

Dokładnie, książka jest po prostu słaba. Pierwsza rzecz: niesamowicie irytujący bohaterowie. A to przynajmniej trzy stopnie w dół, ale przy okazji mogłoby się wydarzyć coś wiarygodnego - ale nie. Wszystkie problemy były trywialne i nudne, całość pisana wydziwianym językiem, może to miało mnie rozbawić? Gdybym nie musiała, kijem od mopa bym tego nie dotykała.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez cały czas rozpływałam się w tym kunszcie słowa. Chłonęłam każdą linijkę i stronę całą sobą, duszą i ciałem. A potem... a potem skończyło się. I zaczęłam się zastanawiać, jak zareagować, jak skomentować. Bez żadnego konkretnego powodu, rozpłakałam się. Wypłynęły ze mnie wszystkie emocje i myśli. Nie wiem, co mam z sobą zrobić. Ale Zwierzoczłekoupiór już na zawsze wyrył się w mojej pamięci, sercu i sposobie myślenia.

Przez cały czas rozpływałam się w tym kunszcie słowa. Chłonęłam każdą linijkę i stronę całą sobą, duszą i ciałem. A potem... a potem skończyło się. I zaczęłam się zastanawiać, jak zareagować, jak skomentować. Bez żadnego konkretnego powodu, rozpłakałam się. Wypłynęły ze mnie wszystkie emocje i myśli. Nie wiem, co mam z sobą zrobić. Ale Zwierzoczłekoupiór już na zawsze wyrył...

więcej Pokaż mimo to