-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
Zapada na długo w pamięć, nie tylko z powodu szokującej fabuły, ale i wspaniałego stylu autora. Ta książka to doskonały przykład nurtu znanego jako splatterpunk, ale przesiąknięty niezwykle lirycznymi, dokładnymi opisami, co sprawia, że można określić ją jako wyjątkową. Obawiam się, że wielu osobom może nie przypaść do gustu, jako że znajduje się w niej sporo makabry, grozy, opowieść momentami balansuje na granicy dobrego smaku, porusza także tematy tabu, jednak zdecydowanie warto. Umiłowanie brzydoty i jednocześnie drzemiącego w niej piękna, apoteoza zbrodni, triumf siły, rozkład człowieczeństwa, równowaga między życiem i śmiercią, sztuka dążenia do celu, plugawa i zarazem uświęcona miłość - oto, czym jest i o czym jest ta książka.
Zapada na długo w pamięć, nie tylko z powodu szokującej fabuły, ale i wspaniałego stylu autora. Ta książka to doskonały przykład nurtu znanego jako splatterpunk, ale przesiąknięty niezwykle lirycznymi, dokładnymi opisami, co sprawia, że można określić ją jako wyjątkową. Obawiam się, że wielu osobom może nie przypaść do gustu, jako że znajduje się w niej sporo makabry,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toGenialny. Może jestem potworną ignorantką, ale uważam, że "Romeo i Julia" nie może równać się z tym dziełem absolutnie w niczym. "Titus Andronicus" obfituje we wszystko, co powinno znaleźć się w dobrej książce - ból, miłość, śmierć, zdrada, zemsta, honor, intrygi, kara, wszystko w tak dużym wymiarze i perspektywy tylu postaci, że chylę czoła przed geniuszem twórcy tego dzieła i pozostaję pod wielkim wrażeniem.
Genialny. Może jestem potworną ignorantką, ale uważam, że "Romeo i Julia" nie może równać się z tym dziełem absolutnie w niczym. "Titus Andronicus" obfituje we wszystko, co powinno znaleźć się w dobrej książce - ból, miłość, śmierć, zdrada, zemsta, honor, intrygi, kara, wszystko w tak dużym wymiarze i perspektywy tylu postaci, że chylę czoła przed geniuszem twórcy tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ktoś mógłby powiedzieć: żadna rewelacja, wynurzenia dandysa na temat sztuki, religii, roślinek, kolorów i ogarniającej go nudy.
A jednak trudno przejść obok tej książki obojętnie. Nie chodzi już nawet o to, o czym (a może raczej: o kim) traktuje, choć rzeczywiście, postać diuka Jana jest dość... nietypowa, można rzec, bo trudno wymienić innego bohatera literackiego, który jednocześnie jest tak próżny i tak bogaty wewnętrznie, tak żałosny i tak rozkoszny w swoim rozpuszczeniu, którym się trochę gardzi, nieco mu współczuje i nawet odrobinkę za to jego wyrafinowanie podziwia.
Głównym atutem książki jest jej język, zadziwiająco, obezwładniająco barwny, plastyczny, bogaty, nasycony wyszukanymi zwrotami i różnorakimi środkami stylistycznymi. Ja poczułam się tym językiem na tyle udobruchana i przekupiona, że trudno mi panicza des Esseintes nie lubić, choć obiektywnie rzecz ujmując, zapewne wielu czytelników sklęło go nieźle podczas lektury za afektowane błazeństwo i kapryśność. Nie wiem niestety, ile jest Huysmansa w Huysmansie, a na ile jest to styl tłumacza, ale i temu należą się brawa za erudycję i niezłe przypisy.
Już ponad dwa lata temu, czytając zaledwie fragmenty, które zachęciły mnie później do zakupu książki wiedziałam, że powędruje ona do moich ulubionych. Po kolejnym odświeżeniu "Na wspak" mogę tylko odetchnąć z ulgą - nic się nie zmieniło.
Ktoś mógłby powiedzieć: żadna rewelacja, wynurzenia dandysa na temat sztuki, religii, roślinek, kolorów i ogarniającej go nudy.
A jednak trudno przejść obok tej książki obojętnie. Nie chodzi już nawet o to, o czym (a może raczej: o kim) traktuje, choć rzeczywiście, postać diuka Jana jest dość... nietypowa, można rzec, bo trudno wymienić innego bohatera literackiego, który...
Znakomite. Wprawdzie nie ma tu mojego wydania (stare, w kremowej okładce, Wydawnictwo Literackie), ale nie będę za dużo marudzić.
Mogę śmiało powiedzieć, że Cortazar to jeden z najlepszych autorów, z jakimi się kiedykolwiek zetknęłam. Chodzi nie tylko o warsztat, nie tylko o pomysł, ale i styl, tę naturalność, z jaką on wychodzi z wielu założeń nam bliskich - przykładem może być ostatnie opowiadanie ze zbioru, "Rękopis znaleziony w kieszeni". Po przekręceniu strony czytelnik wpada w szał pomieszany z przygnębieniem - jak to, już? Cortazar, genialny, podły draniu, gdziekolwiek teraz jesteś...!
Co tu się dużo rozwodzić - mistrzostwo, wszystkie.
Znakomite. Wprawdzie nie ma tu mojego wydania (stare, w kremowej okładce, Wydawnictwo Literackie), ale nie będę za dużo marudzić.
Mogę śmiało powiedzieć, że Cortazar to jeden z najlepszych autorów, z jakimi się kiedykolwiek zetknęłam. Chodzi nie tylko o warsztat, nie tylko o pomysł, ale i styl, tę naturalność, z jaką on wychodzi z wielu założeń nam bliskich - przykładem...
Ohydna, wulgarna, budząca zgorszenie, dosadna, tak bardzo antyutopijna, że już chyba bardziej się nie da. Prawdziwie obrzydliwa i całkowicie bezlitośnie napisana - bez krzty zmiłowania dla (anty)bohaterów książki oraz jej czytelników. A jednak niesamowicie mnie urzekła. Myślałam, że nie mamy w swojej literaturze dość brutalnych i plastycznie przedstawiających wykreowaną rzeczywistość powieści antyutopijnych, myliłam się. Nazwiska są dopasowane do postaci, przypisując je, autor pobawił się z czystą, radosną złośliwością godną choćby Witkacego. Uwielbiam każde plugawe słowo w tej książce, a największym zainteresowaniem (bo przecież nie sympatią) darzę postać Światłoniesienia. Warto także przeczytać miniwywiad dotyczący książki - i może lepiej, żeby ci delikatni zaczęli od niego, bo przybliża nam punkt widzenia samego pisarza.
Ohydna, wulgarna, budząca zgorszenie, dosadna, tak bardzo antyutopijna, że już chyba bardziej się nie da. Prawdziwie obrzydliwa i całkowicie bezlitośnie napisana - bez krzty zmiłowania dla (anty)bohaterów książki oraz jej czytelników. A jednak niesamowicie mnie urzekła. Myślałam, że nie mamy w swojej literaturze dość brutalnych i plastycznie przedstawiających wykreowaną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przepiękna.
Słodko-gorzka, rozbudzająca miłość do otaczających nas szczegółów, podziw za to, że jesteśmy w stanie je dostrzegać.
Bradbury podbija serca opisami i porównaniami, język, jakim się posługuje, jest doskonały, a nad poszczególnymi partiami tekstu nie sposób się nie zatrzymać.
Wspaniała antyutopia i, jako jedna z niewielu - dająca choć odprysk nadziei.
Przepiękna.
Słodko-gorzka, rozbudzająca miłość do otaczających nas szczegółów, podziw za to, że jesteśmy w stanie je dostrzegać.
Bradbury podbija serca opisami i porównaniami, język, jakim się posługuje, jest doskonały, a nad poszczególnymi partiami tekstu nie sposób się nie zatrzymać.
Wspaniała antyutopia i, jako jedna z niewielu - dająca choć odprysk nadziei.
Uważam tę książkę za wybitną, szokującą, taką, która zostawia czytelnika z ciężarem na sercu i igiełkami strachu przebiegającymi po kręgosłupie. Antyutopię przedstawiono w mistrzowski sposób, przy czym mamy do czynienia zarówno z antyutopią, jak i antybohaterem, który jest wycinkiem otaczającej go rzeczywistości, postacią dość żałosną, nikczemną, tchórzliwą miernotą. Mimo wszystko coś z niego drzemie w każdym z nas - i nie jest to wyłącznie niepokój o nasz los oraz ludzkie zamiłowanie do teorii spiskowych. "Rok 1984" brutalnie i dobitnie pokazuje, że każdego można złamać, upodlić, że piękne słowa i idee kończą się tam, gdzie zaczyna się głęboka studnia bólu. Potworne dzieło, ale doskonałe.
Uważam tę książkę za wybitną, szokującą, taką, która zostawia czytelnika z ciężarem na sercu i igiełkami strachu przebiegającymi po kręgosłupie. Antyutopię przedstawiono w mistrzowski sposób, przy czym mamy do czynienia zarówno z antyutopią, jak i antybohaterem, który jest wycinkiem otaczającej go rzeczywistości, postacią dość żałosną, nikczemną, tchórzliwą miernotą. Mimo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Absolutnie cudowna. Liryzowana proza. Rozpoetyzowana, rozmarzona, rozgwieżdżona.
Jestem oczarowana. Nie dość, że Cortazar po prostu mnie uwiódł, rzucił na kolana, podbił moje serce swoim pięknym językiem, to jeszcze roztkliwił ogólną ideą, swoją samotną walką z...
Cieniuteńka książeczka, ale do wracania, bardzo częstego wracania.
Absolutnie cudowna. Liryzowana proza. Rozpoetyzowana, rozmarzona, rozgwieżdżona.
Jestem oczarowana. Nie dość, że Cortazar po prostu mnie uwiódł, rzucił na kolana, podbił moje serce swoim pięknym językiem, to jeszcze roztkliwił ogólną ideą, swoją samotną walką z...
Cieniuteńka książeczka, ale do wracania, bardzo częstego wracania.
Chwilę potrwało, nim do niej zajrzałam, ale później już nie mogłam się od niej oderwać. Czyta się ją jak kawałek dobrej fikcji, a jednocześnie można dowiedzieć się czegoś ciekawego o profilowaniu morderców i jego początkach, a także o samym autorze i doświadczeniach, które zbierał przez lata. Literatura obowiązkowa dla fanów tematyki kryminalnej, ale powinna przypaść do gustu także innym miłośnikom literatury. Lekkość narracji rekompensuje całkowicie tę ciężkość na sercu, jaka towarzyszy autorowi opowiadającemu o swoich przeżyciach, i nam, czytającym.
Chwilę potrwało, nim do niej zajrzałam, ale później już nie mogłam się od niej oderwać. Czyta się ją jak kawałek dobrej fikcji, a jednocześnie można dowiedzieć się czegoś ciekawego o profilowaniu morderców i jego początkach, a także o samym autorze i doświadczeniach, które zbierał przez lata. Literatura obowiązkowa dla fanów tematyki kryminalnej, ale powinna przypaść do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wahałam się wprawdzie nad dodaniem etykietki "ulubione", muszę jednak przyznać, że zaledwie dwa dni po skończeniu książki (a tak trudno mi się było za nią zabrać!) mam ochotę do niej powrócić, a to o czymś świadczy.
Mistrzostwo formy i treści. Zwięźle, ale sensownie, celnie. Krótko, ale bogato. Prozą, ale poetycko i kunsztownie.
Piękne. Istnieją książki, ludzie, zjawiska, przy których poznawaniu i głębszej analizie poddajemy się coraz większej obsesji, pragnieniu dalszego zatapiania się w ich wspaniałości, nasycania, upajania, delektowania. To jest właśnie taka książka.
Baudelaire, Baudelaire. On jest jak kościelny witraż, wspaniały, ale zmieniający się pod wpływem pory dnia, roku i emocji, odciągający od rzeczy pożytecznych, ale i bezmiernie prozaicznych, tak nasycony barwami... A do tego tak niezwykle pewien swojej niezwykłości... i miał z tym drań rację, oj, miał.
Wahałam się wprawdzie nad dodaniem etykietki "ulubione", muszę jednak przyznać, że zaledwie dwa dni po skończeniu książki (a tak trudno mi się było za nią zabrać!) mam ochotę do niej powrócić, a to o czymś świadczy.
Mistrzostwo formy i treści. Zwięźle, ale sensownie, celnie. Krótko, ale bogato. Prozą, ale poetycko i kunsztownie.
Piękne. Istnieją książki, ludzie, zjawiska,...
"Dziennik jaskółki" dał mi pewność co do dwóch rzeczy - tego, że nie spocznę, póki nie przeczytam wszystkich dzieł autorki oraz tego, że muszę mieć tę książkę w jedynej słusznej formie, czyli wydania papierowego. Już sam fakt, że głównym bohaterem jest płatny morderca, taki, który jednak odstaje od typowych wyobrażeń o tego typu profesjonalistach, stanowił smaczek. Cała reszta, jego przemyślenia, krucha miłość (? a może raczej świadomość istnienia bratniej duszy), nawiązania literacko-kulturowe, niesamowity styl Nothomb i świetne zakończenie, to wszystko sprawiło, że nie czytałam tej książki, a wręcz ją pochłaniałam. Czytelnik, do którego przemówią te tropy, w pewnym momencie przyłącza się do celebrowania tajemnicy, staje się następcą Urbana. Fenomenalne, doskonałe. Już dawno żadna książka nie sprawiła, że na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, a w moich myślach taki chaos. Amelie Nothomb udowadnia, że krótkie formy mogą być bardziej treściwe, cięższe i trudniejsze od niejednego grubego tomiszcza.
"Dziennik jaskółki" dał mi pewność co do dwóch rzeczy - tego, że nie spocznę, póki nie przeczytam wszystkich dzieł autorki oraz tego, że muszę mieć tę książkę w jedynej słusznej formie, czyli wydania papierowego. Już sam fakt, że głównym bohaterem jest płatny morderca, taki, który jednak odstaje od typowych wyobrażeń o tego typu profesjonalistach, stanowił smaczek. Cała...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZdecydowanie bardziej cenię "Silmarillion" niż znacznie popularniejszego "Hobbita" czy "Władcę Pierścieni". Ta powieść wydaje się być bardziej baśniowa, ocierająca się niemalże o mitologię, czarująca swoim klimatem. Znacznie bliższe od bohaterów będących ludźmi lub niziołkami wydają mi się postaci Glorfindela, Luthien czy Belega - zgaduję więc, że ogromny wpływ na moją ocenę ma fakt, że wymienione na początku rasy właściwie w tej książce nie występują, a jeśli już, to sporadycznie i uwaga czytelnika zanadto się na nich nie skupia. Fascynuje mnie także pierwszy zły, czyli Morgoth. Muszę także pochwalić tłumaczkę za doskonały język - Skibniewska była specjalistką wybitną, gdzie tam Łozińskiemu do niej - spaskudził już "Władcę...", więc dobrze, że jeszcze tego dzieła nie dano mu zepsuć.
Zdecydowanie bardziej cenię "Silmarillion" niż znacznie popularniejszego "Hobbita" czy "Władcę Pierścieni". Ta powieść wydaje się być bardziej baśniowa, ocierająca się niemalże o mitologię, czarująca swoim klimatem. Znacznie bliższe od bohaterów będących ludźmi lub niziołkami wydają mi się postaci Glorfindela, Luthien czy Belega - zgaduję więc, że ogromny wpływ na moją...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTrudna książka o bardzo specyficznym klimacie. Anders, młodzieniec poszukujący spokoju i gnany przez trudny do określenia zew, przybywa na wyspę, pragnąc zapomnieć o tragedii, która położyła się cieniem na jego życiu. Niestety, zamiast wyciszenia i ukojenia znajduje... no właśnie, nic więcej nie napiszę, żeby nie zdradzić zbyt wiele. "Nocne czuwanie" ma w sobie ten niesamowity, dziwaczny magnetyzm i gorączkowe oczekiwanie, to napięcie, które nie uwidacznia się do tego stopnia w żadnym innym dziele norweskiego pisarza. Przyznam, że gdy ścigano przestępcę, czułam, jakbym sama uczestniczyła w tej obławie, jednocześnie pragnąc, by nie udało się go ująć. Obraz bolejącej matki, cierpiącej i rozbitej nieszczęściem rodziny wykreowany został mistrzowsko, a scenę ze światłami napisano w tak sugestywny sposób, że widzimy to wszystko bez odrobiny wysiłku oczami wyobraźni. Zafascynowała mnie także postać nieszczęsnego ściganego - jego krucha psychika, postrzeganie świata, eteryczność... Gdybym mogła jeszcze więcej poczytać o tej postaci, uwielbiałabym tę książkę jeszcze bardziej, ale jednocześnie wiem, że zbyt odstawałoby to od stylu autora i ujęłoby historii dużo posępnego uroku. Radzę zwrócić uwagę na scenę z maciorami - niezwykle symboliczna i wprowadzająca atmosferę niepokoju, wstęp do dalszych wydarzeń.
Trudna książka o bardzo specyficznym klimacie. Anders, młodzieniec poszukujący spokoju i gnany przez trudny do określenia zew, przybywa na wyspę, pragnąc zapomnieć o tragedii, która położyła się cieniem na jego życiu. Niestety, zamiast wyciszenia i ukojenia znajduje... no właśnie, nic więcej nie napiszę, żeby nie zdradzić zbyt wiele. "Nocne czuwanie" ma w sobie ten...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZnakomita. Ogólna ocena dla tej książki, tak przecież niska, zastanawia. Pierwszy impuls do sięgnięcia po to dzieło stanowiła czysta ciekawość, jednak każda strona pomagała rozsmakowywać się w historii coraz bardziej. Śmiem twierdzić, że zapewne większość osób, która słabo oceniła "Grendela" chyba nie do końca zrozumiała ideę powieści (a tutaj zrozumienie wcale do najłatwiejszych zadań nie należało, ponieważ książka jest stosunkowo cienka, ale wyjątkowo nasycona istotnymi spostrzeżeniami). Gardner operuje słowem po mistrzowsku, decyduje się także na intrygujące koncepty, które wzbogacają nie samą fabułę, ale stanowią kolejne elementy psychologicznej układanki. Doceniam ładunek makabry, która wyłania się w różnych momentach niespodziewanie i błyskawicznie na podobieństwo sztyletu skrytobójcy. Warto także zwrócić uwagę na sprytne przemycanie tendencji dość nowoczesnych przy jednoczesnym zachowaniu dość podniosłego stylu, nie sposób zapomnieć także o niesamowitym bogactwie metafor. Jeśli mamy mówić o samej historii, nie zachwyci ona wrażliwców i idealistów, a raczej zniesmaczy i odepchnie. Po lekturze można się zastanawiać, czy to potwór potrafi być ludzki, czy raczej ludzie umiejętnie zmieniają się w potwory. Zdecydowanie lektura nie na jeden raz, posiadająca wiele smaczków, głębokich myśli i drugie, a nawet piąte dno, a znajdująca się stylistycznie (i nie tylko) raczej pomiędzy górskimi szczytami.
Znakomita. Ogólna ocena dla tej książki, tak przecież niska, zastanawia. Pierwszy impuls do sięgnięcia po to dzieło stanowiła czysta ciekawość, jednak każda strona pomagała rozsmakowywać się w historii coraz bardziej. Śmiem twierdzić, że zapewne większość osób, która słabo oceniła "Grendela" chyba nie do końca zrozumiała ideę powieści (a tutaj zrozumienie wcale do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZawsze byłam zdania, że Terakowska jest autorką wybitnie dla kobiet, głównie z tego powodu, że nie wstydzą się one uczuć. A okazji do uronienia łzy przy tej książce nie brakuje. Zdaję sobie sprawę z faktu, że przeciwnicy twórczości D. T. argumentują swoje zdanie najczęściej tym, że język za prosty, że postacie mało rozwinięte, że mało złożone historyjki... A niech tam. Istnieją książki, które czyta się dla fenomenalnych postaci, są i takie, które wybiera się z innych powodów. Wydaje mi się, że ta prosta i piękna książka może pokazać ludziom współczesnym, czyli przecież takim zestresowanym, zabieganym, co naprawdę ma w życiu wartość. A wcale nie są to wydumane rzeczy.
Zawsze byłam zdania, że Terakowska jest autorką wybitnie dla kobiet, głównie z tego powodu, że nie wstydzą się one uczuć. A okazji do uronienia łzy przy tej książce nie brakuje. Zdaję sobie sprawę z faktu, że przeciwnicy twórczości D. T. argumentują swoje zdanie najczęściej tym, że język za prosty, że postacie mało rozwinięte, że mało złożone historyjki... A niech tam....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJedno słowo - arcydzieło. Powieść wielowymiarowa, wyjątkowo wysmakowana, pełna barwnych postaci i groteski w wyśmienitym wydaniu. Klasyka, lektura obowiązkowa nawet dla opornych.
Jedno słowo - arcydzieło. Powieść wielowymiarowa, wyjątkowo wysmakowana, pełna barwnych postaci i groteski w wyśmienitym wydaniu. Klasyka, lektura obowiązkowa nawet dla opornych.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTrudno zgodzić się z oceną, którą otrzymała ta cieniutka książeczka - mam wrażenie, że wynika to z faktu, że należy ona do kanonu lektur szkolnych. Wydaje mi się też, że polscy czytelnicy nie są do końca przekonani do dzieł twórców romantycznych. Osobiście wspominam tę książkę z ogromnym sentymentem, dostarczyła mi wielu emocji i ujęła opisami. Rozumiem, czym zachwycali się czytelnicy sprzed lat i zachwycam się tak samo jak oni, i proszę w myślach Wertera, żeby jednak odłożył broń, wiedząc, że on nie zrobi tego ani za pierwszym, ani za pięćdziesiątym razem...
Trudno zgodzić się z oceną, którą otrzymała ta cieniutka książeczka - mam wrażenie, że wynika to z faktu, że należy ona do kanonu lektur szkolnych. Wydaje mi się też, że polscy czytelnicy nie są do końca przekonani do dzieł twórców romantycznych. Osobiście wspominam tę książkę z ogromnym sentymentem, dostarczyła mi wielu emocji i ujęła opisami. Rozumiem, czym zachwycali się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Kraina Chichów" przez te kilka dni całkowicie zawładnęła moim życiem. Chociaż zupełnie nie miałam ostatnio czasu na czytanie, kiedy nie czytałam tej książki, obsesyjnie o niej myślałam. Kilka razy prawie przegapiłam swój przystanek i zupełnie nie miałam pojęcia, jakim cudem tak szybko dotarłam na miejsce. Ta książka ma tak niesamowity i unikatowy klimat, jest przy tym tak zaskakująca, niebanalna i dziwaczna, że dosłownie do ostatniej strony nie miałam pojęcia, jak opowieść się zakończy - a ostatnie kilkanaście stron naprawdę szokuje i otwiera oczy na sporo wskazówek, które łatwo było przeoczyć podczas lektury. Urzekła mnie też mnogość odwołań do innych tekstów i autorów, najbardziej ucieszyło mnie nawiązanie do Borgesa. Wracając do "Krainy Chichów" - doskonała, specyficzna, przewrotna, nieszablonowa powieść, diabelnie wciągająca, po prostu inna niż wszystkie. Na pewno nie jest to koniec mojej przygody z twórczością J. Carrolla. Pozostaje tylko jedno "ale" - niezaspokojone pragnienie, aby do moich rąk trafiła książka Marshalla France'a, choć przecież zdaję sobie sprawę z faktu, że ta postać nie istnieje...
"Kraina Chichów" przez te kilka dni całkowicie zawładnęła moim życiem. Chociaż zupełnie nie miałam ostatnio czasu na czytanie, kiedy nie czytałam tej książki, obsesyjnie o niej myślałam. Kilka razy prawie przegapiłam swój przystanek i zupełnie nie miałam pojęcia, jakim cudem tak szybko dotarłam na miejsce. Ta książka ma tak niesamowity i unikatowy klimat, jest przy tym tak...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to