-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2022-09-25
2017-12-26
2009-06
2009-05
Książka opowiada o małym chłopcu (dosłownie), który musi uciekać, aby przeżyć. Ale od początku. Ojciec Tobiego jest wynalazcą i naukowcem. Jego matka piękną kobietą pochodzącą z górnych gałęzi. Sim i Maja Lolnes, i ich synek Tobi. Cała rodzina zostaje wygnana na dolne gałęzie (powodów nie zdradzę). Muszą szybko przystosować się do nowych warunków. Do najbliższego domu trzeba iść wiele godzin. Muszą nauczyć się, jak przetrwać. Tobi zaczyna wędrować, poznawać okolicę. Wkońcu na swojej drodze spotyka Eliszę...
Dalej nic nie powiem. Przeczytacie, zobaczycie. Książkę "Tobi" dostałam w wieku dziewięciu lat w drugiej klasie. Chyba byłam jeszcze za młoda na tę lekturę, bo nie wszystko zrozumiałam. Po kilku latach, w wieku trzynastu lat siągnęłam po nią znowu. Myślę, że to książka dla każdego. Nie ważne czy ktoś ma lat osiem, czy piętnaście. Po dwókrotnym przeczytaniu, dalej uważam tę książkę za moją ulubioną!
Historia jest piękna i bardzo ciekawa. Często są opisywane historie z przeszłości, inaczej byśmy nic nie zrozumieli. Świetnie są opisane uczucia bohaterów, ich myśli i marzenia. Jest w niej wszystko: wciągająca przygoda, barwni bohaterowie, fascynujący świat. Mnie oczarowała. Niektórym może się ona wydawać dziecinna, ale moim zdaniem warto przeczytać.
Książka opowiada o małym chłopcu (dosłownie), który musi uciekać, aby przeżyć. Ale od początku. Ojciec Tobiego jest wynalazcą i naukowcem. Jego matka piękną kobietą pochodzącą z górnych gałęzi. Sim i Maja Lolnes, i ich synek Tobi. Cała rodzina zostaje wygnana na dolne gałęzie (powodów nie zdradzę). Muszą szybko przystosować się do nowych warunków. Do najbliższego domu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-01-13
2022-01-04
2020-07-11
2014-11-28
http://zaczarrowana.blogspot.com/2014/11/o-ksiazce-o-ktorej-mozna-pisac-bez.html
http://zaczarrowana.blogspot.com/2014/11/o-ksiazce-o-ktorej-mozna-pisac-bez.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie będę się wypowiadać, bo nie da się odpowiednio opisać tak fantastycznej książki. Nie można opisać jej słowami, trzeba ją przeczytać i zrozumieć.:)
Nie będę się wypowiadać, bo nie da się odpowiednio opisać tak fantastycznej książki. Nie można opisać jej słowami, trzeba ją przeczytać i zrozumieć.:)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-01-15
Tej książki i tej serii chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Trzecia część bestsellerowej trylogii Suzanne Collins o Głodowych Igrzyskach, o niesprawiedliwości, o okrucieństwu i o władzy.
Po spaleniu Dwunastki ludzie, którzy zdołali przeżyć, mieszkają w Trzynastce. Dystrykcie położonym prawie całkowicie pod ziemią od czasów Mrocznych Dni, kiedy to niby został zniszczony. Jednak nie został. Jego mieszkańcy przetrwali trudne lata dzięki dyscyplinie i wytrwałości. Teraz razem z pozostałymi dystryktami szykują się do walki z Kapitolem. Pragną obalić prezydenta Snowa, jego krwawe rządy, głód i cierpienie oraz znienawidzone Głodowe Igrzyska. Na ich czele ma stanąć dziewczyna, która igra z ogniem - Katniss Everdeen. Stała się symbolem buntu, nadzieją zniewolonych mieszkańców dystryktów. Mimo cierpienia i bólu po przeżyciach na arenie, zgadza się zostać Kosogłosem.
„Nazywam się Katniss Everdeen. Dlaczego nie zginęłam? Powinnam nie żyć.”
Przeżyłam już pierwsze Głodowe Igrzyska, Tournee Zwycięzców, Ćwierćwiecze Poskromienia, zniszczenie Dwónastki... I wszystkie przykre oraz wesołe (tych było mniej...) chwile, które się z tym wiązały. Teraz przeniosłam się do Trzynastki, w sam środek bitwy. Kolejne zbrodnie, nienawiść, śmierć, okrucieństwo, brutalność, bezwzględność... W jeszcze większym stopniu, niż wcześniej. Choć czytałam "Kosogłosa" po raz drugi, to nie mogłam się wręcz oderwać. Po raz kolejny wczułam się w bohaterów i ich straszne przeżycia.
Niestety dalej uważam, że trzecia cześć "Igrzysk śmierci" jest równocześnie najgorszą częścią trylogii. Co nie znaczy, że złą! Po prostu chwilami mnie... nudziła. Opisy bitew, pułapki itd. czasami mnie męczyły. Bitwy, strategie, broń - to nie mój klimat. Z drugiej jednak strony w poprzednich tomach się tak nie wzruszyłam. "Kosogłos" był, owszem, bardziej brutalny, ale równocześnie niezwykły.
No cóż... Każdego bohatera polubiłam na swój sposób.
Katniss - za Twoją odwagę, wytrwałość i radzenie sobie w każdej sytuacji
Peeta - za poświęcenie i za to, że byłeś całkowitym przeciwieństwem Katniss
Gale - za żywiołowość, wierność i polowania
Haymitch - Ty skończony, nieczuły pijaku! Jak mogłabym Cię nie lubić?
Prim - za zimną krew mimo wszystko i zwykły dar pocieszania
Finnick - za poczucie humoru i pewność siebie
Johanna - Ciebie nieugięta, ciemna maso, za bezpośredniość
Cinna - za przepiękne, płonące stroje i prostotę
Effie - za to, że zawsze miałaś wszystko pod kontrolą
Jaskier - za zabawę z latarką
Beetee - za pomysłowość i akcję z drutem
Boggs - za manię na punkcie holo i umiejętność planowania
Rue - nie każdego kosogłosy słuchają tak jak Ciebie
I całą resztę. Wszystkich trybutów, nawet tych z dwójki, ekipę przygotowawczą, mieszkańców Trzynastki i innych dystryktów, dziwnych obywateli Kapitolu, tych, którzy zginęli za wolność i tych, którzy dożyli lepszych czasów. Spotkamy się jeszcze nie raz.
Tej książki i tej serii chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Trzecia część bestsellerowej trylogii Suzanne Collins o Głodowych Igrzyskach, o niesprawiedliwości, o okrucieństwu i o władzy.
Po spaleniu Dwunastki ludzie, którzy zdołali przeżyć, mieszkają w Trzynastce. Dystrykcie położonym prawie całkowicie pod ziemią od czasów Mrocznych Dni, kiedy to niby został zniszczony....
2016-04-03
Wyobraźcie sobie, że poza światem fizycznym, tym, z którym stykamy się na co dzień, w którym żyjemy i którym sami jesteśmy, istnieje coś jeszcze. Zaświaty, do których zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu. królestwo duchów. Nasz umysł, wspomnienia, myśli i sny - to senny krajobraz. Muskamy go delikatnie w nocy, tylko czasem, to nasze sny - skrawki sennego krajobrazu. Istnieją jednak osoby, które potrafią wyczuwać senny krajobraz, wpływać na niego albo nawet do niego wejść. Są ludzie, którzy wyczuwają aury, duchy i potrafią przewidywać przyszłość. To są właśnie Jasnowidze.
Istnieje siedem kategorii jasnowidzów. Różnią się od siebie zdolnościami i kolorami aury. Wróżbici nawiązują kontakt z zaświatami za pomocą przedmiotów. Augurzy - dzięki materii organicznej lub żywiołom. Media potrafią wchodzić w ducha i pozostawać pod ich wpływem. Sensorzy łączą się z zaświatami na poziomie czuciowym i językowy. Stróże mogą kontrolować duchy. Narwańcy łącząc się z zaświatami ulegają wewnętrznym zmianom. I w końcu Skoczki, a wśród nich senny wędrowiec. Najrzadziej spotykana kategoria jasnowidzenia. Potrafią, pokonując fizyczne ograniczenia, wpływać na senny krajobraz, mają ponadprzeciętną wrażliwość na zaświaty...
Rok 2059. Jasnowidztwo jest zakazane. A osoby obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami zostały obarczone winą za wszystkie zbrodnie tego świata. Żyją jednak wśród zwykłych ludzi, ukrywają się, wróżą na ulicach, niektórzy należą do podziemia, gdzie swoje umiejętności wykorzystują w celach zarobkowych. Oczywiście należenie do syndykatu jest surowo zabronione. I często karane śmiercią. Sajon Londyn pilnuje, aby jasnowidze nie panoszyli się po ulicach miasta, a złapani są wywożeni nie wiadomo dokąd.
Dziewiętnastoletnia Paige jest sennym wędrowcem, faworytą mim-lorda odpowiedzialnego za teren I-4, Jaxona Halla. Razem z kilkoma innymi jasnowidzami tworzą Siedem Pieczęci. Ona jest Bladą Śniącą. W efekcie dziwnego splotu wydarzeń zostaje złapana i przetransportowana do ponoć nieistniejącego już od dawna Oksfordu, kolonii karnej Szeol I. To właśnie tu potajemnie przetrzymuje się jasnowidzów, którzy stają się niewolnikami istot, o których istnieniu nawet nie wiedzieli, Refaitów, którzy podobni są do ludzi jedynie z wyglądu. Paige chce wydostać się z tego potwornego miejsca, w którym ludzkie życie nic nie znaczy, w którym są przetrzymywani i trenowani, aby walczyć z Emmitami...
Czy uda jej się wrócić do Sajonu Londyn? Czy Naczelnik, Refaita, którego jest własnością, ma w sobie jakiekolwiek uczucia? I co jeszcze kryje w sobie świat duchów, zaświatów, jasnowidzów i sennych krajobrazów?
"Jesteśmy mniejszością, której świat nie akceptuje, chyba że jako wytwór fantazji, ale nawet to jest zakazane. Wyglądamy jak inni. Czasem zachowujemy się jak inni. (...) Na pozór prowadzimy normalne życie, ale kryje ono w sobie coś jeszcze."
Pierwszy raz opis książki zajął mi aż pięć akapitów, ale niemożliwością jest krótkie i treściwe przedstawienie świata wykreowanego przez Samanthę Shannon. Jeśli z tego, co napisałam powyżej, coś zrozumieliście, to jest dobrze. Ja zabierając się za lekturę, dopiero powoli odrywałam, o co z tym wszystkim chodzi. Rzeczywistość Czasu Żniw jest szczegółowa i pełna pojęć nowych lub takich, które w tej powieści nabrały innego znaczenia. Autorka stworzyła swój świat od podstaw. Czytelnik odrywa je stopniowo i powoli, coraz lepiej rozumiejąc jego specyfikę, cechy i tajemnice. Do tego czasu jesteśmy zmuszeni bez przerwy zaglądać do słowniczka umieszczonego na końcu książki. Powiem Wam szczerze, że choć mam już powieść za sobą, dalej nie wszystko rozumiem. Jak dla mnie przydałby się dodatkowy rozdział zatytułowany mniej więcej tak: "Świat przedstawiony w Czasie Żniw od podstaw - wszystko, co musisz wiedzieć o jasnowidzach, Sajonie, Refaitach i zaświatach".
Osobiście jestem pełna podziwu dla autorki - jak trudne musiało być dla niej stworzenie tak dokładnego, odmiennego świata i to całkiem od podstaw! Ile czasu musiała spędzić nad układaniem sobie wszystkiego w głowie. Wspomnijmy jeszcze, że Czas Żniw to jej debiut, a padniemy z wrażenia. Coś niesamowitego! Choć na początku trudno było mi się wbić w klimat tej książki, z czasem historia Paige pochłaniała mnie coraz bardziej. Coraz trudniej było mi się oderwać od lektury - dawno książka mnie tak nie wciągnęła! Pożerała mnie ciekawość, pragnienie poznawania jasnowidzów i całej reszty, chciałam za wszelką cenę dowiedzieć się, co będzie dalej. Zresztą nadal tego chcę.
Bohaterowie są może nieco schematyczni i typowi, ale i tak ich kocham. Sama Paige jest nieco... jakby to powiedzieć... zmienna. Sama nie wie, co robić, czego chce, zmienia swoje nastawienie jak rękawiczki, raz się burzy, raz jest bierna. Istne tornado. Nie należy do moich ulubionych postaci, bo mimo wszystko za mało w niej charakteru, ale na uwagę zasługują choćby Liss, Jaxon, Nick i oczywiście Arcturus. O tak, ten ostatni to zdecydowanie mój faworyt.
"Nie wszyscy z nas wiedzą, kim jesteśmy. Niektórzy umierają, nie wiedząc o tym. Inni wiedzą, dlatego nigdy nie pozwolimy się złapać. Ale istniejemy. Uwierzcie."
Książka do najcieńszych nie należy, jakim więc cudem tu ciągle coś się dzieje? Akcja niemal w ogóle się nie zatrzymuje, a wciąż chciałam więcej i więcej, więcej i... tak strasznie cieszę się, że Samantha Shannon ma w planach napisanie s i e d m i u części serii! Druga, Zakon mimów, już czeka na półce, ale nie chcę zbyt szybko jej zaczynać. Z prostego powodu - czym szybciej zacznę, tym szybciej skończę i będę musiała czekać na trzecią część.
Nie byłabym sobą, gdybym choć kilkoma słowami nie wspomniała także o przepięknym wydaniu Czasu Żniw. Cudo nad cudy, mam nadzieję, że cała seria będzie tak wspaniale wydana.
Powiem krótko - uwielbiam Czas Żniw! Uwielbiam ten pomysł, fabułę, klimat i ten świat, i to, że przede mną jeszcze sześć części! Chyba tylko jedna taka mała rzecz niezwyykle mnie uwierała, przeszkadzała i dręczyło, coś, czego nienawidzę - niezrozumienie. Choć się starałam, nie udało mi się do końca zrozumieć świata stworzonego przez Samanthę Shanon. Naprawdę przydałoby się lepiej wszystko czytelnikowi objaśnić, zwłaszcza umiejętności poszczególnych jasnowidzów i sposób działania Sajonu. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że z kolejną częścią wszystkie niejasności się rozwiążą, a jak na razie mogę zachwycać się tym, co mam.
http://zaczarrowana.blogspot.com/2016/04/swiat-jasnowidzow-sennych-krajobrazow.html
Wyobraźcie sobie, że poza światem fizycznym, tym, z którym stykamy się na co dzień, w którym żyjemy i którym sami jesteśmy, istnieje coś jeszcze. Zaświaty, do których zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu. królestwo duchów. Nasz umysł, wspomnienia, myśli i sny - to senny krajobraz. Muskamy go delikatnie w nocy, tylko czasem, to nasze sny - skrawki sennego krajobrazu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-29
Krótka powtórka z rozrywki...
Po wszczęciu rewolucji w Szeolu I i ucieczce do Londynu, Paige (śniący wędrowiec - VII katgegoria jasnowidzenia) we współpracy z Ramarantami, Refaitami będącymi przeciwnikami rodziny Sargas (którzy, jak się okazało, mają pod kontrolą nie tylko kolonię karną, ale cały Sajon), rozpracowała Szary Rynek (sprzedający jasnowidzów do Szeolu), pokonała Jaxona Halla (swojego byłego mim-lorda, którego była faworytą) w rozgrywkach i zdobyła tytuł Zwierzchniczki Syndykatu, przestępczej grupy jasnowidzów działającej na terenie Londynu, jako Czarna Ćma. Emmici (złe stworzenia z Międzyświatów) z powodu zlikwidowania Szeolu, mogą wedrzeć się do Londynu, innym zagrożeniem dla jasnowidzów są też Tarcze czuciowe, urządzenia potrafiące wykrywać odmieńców, które mają niedługo zapełnić miasto. Paige jako Zwierzchniczka staje przed ogromnymi wyzwaniami.
Nowa przywódczyni Syndykatu zamienia go w Zakon Mimów - zrzeszenie jasnowidzów i Ramarantów. Wierzy, że zorganizowani razem będą w stanie sprzeciwić się Sajonowi i rodzinie Sargas. Musi jednak zjednoczyć skłóconych i niechętnych jej rządom jasnowidzów i ochronić ich przed Tarczą Czuciową, której pojawienie się w stolicy diametralnie utrudni ich działalność (jeśli w ogóle nie umożliwi im wychodzenia na ulice). Paige, dziewiętnastoletnia buntowniczka o niezwykłych umiejętnościach, dźwiga na plecach losy londyńskich jasnowidzów, a może nawet całego kraju. Odkrywa coraz nowe intrygi, tajemnice, fakty i plany, przygniata ją (nie)wiedza o mało pokojowych działaniach Sajonu i zamiarach Ramarantów. Jest zagubiona - nie wie, komu może ufać. Czy ktoś jeszcze, podobnie jak Jaxon, okaże się być zdrajcą?
"Jedynym sposobem na przeżycie jest wiara, że tym razem też ci się uda."
W końcu mogę do powiedzieć. W końcu, po długim oczekiwaniu na kontynuację historii jasnowidzów, mogę z całą mocą wykrzyknąć: było warto! Choć nie od początku byłam przekonana do "taktyki" pani Shannon i nie od razu spodobało mi się to, w jakim kierunku zmierza ta seria. Będę z Wami szczera - pierwsze dwieście stron jest nudne jak flaki z olejem. Wyobrażacie sobie moje rozczarowanie? Czekałam na tę książkę bity rok! Myślałam, że pochłonę ją w dwa, góra trzy dni. Stało się inaczej, czytałam ją ponad tydzień - i to z początku z dość nikłą dawką przyjemności. Czytałam, bo czytałam, ale moja ciekawość została zaspokojona już po dziesięciu stronach - potem stwierdziłam, że w sumie gdybym odstawiła Pieśń jutra na kolejny rok, to nie odczuwałabym ani żalu, ani smutku.
Z każdą stroną rosło moje rozczarowanie i zniechęcenie. Paige jak zwykle była nieznośna (zarówno w swojej głupocie jak i ciągłym wpadaniu w tarapaty), akcja była jakby płaska, nie potrafiłam skojarzyć, kto jest kto. Zresztą, dalej nie umiem odróżnić od siebie drugoplanowych bohaterów - wszyscy wydają mi się obcy. Maria, Tom, Glym - kto to w ogóle jest? Autorka nie ma poza tym za grosz talentu do opisywania miejsc. Za chiny nie potrafiłam wyobrazić sobie otoczenia naszych bohaterów, w sumie owi bohaterowie też są wykreowani raczej mocno średniawo. Nie licząc kilku wyjątków, takich jak Naczelnik (uwielbiam gościa! Ma w sobie taki nadzwyczajny spokój, jest błyskotliwy, wnikliwy i delikatny, a z drugiej strony emanuje od niego taka siła!), Jaxon (tego polubiłam dopiero w tym tomie, nie da się nie pokochać jego teatralności), Nick (choć on akurat jest nieznośny, ckliwy mięczak), Nashira (piękna i niebezpieczna) i Vance (nowa postać, choć a więcej cech wspólnych z głazem niż człowiekiem).
Tak, dobrze widzicie. W tym zestawieniu nie ma Paige - naszej głównej bohaterki. Ona przypomina tysiące innych literackich nastoletnich buntowniczek. Naiwna, heroiczna, irytująca. Nic dodać, nic ująć. Byłabym jednak kłamczuchą, gdybym stwierdziła, że jej nie lubię, bo... zaczęłam ją doceniać w trzecim tomie. Pokazała się z jakiejś swojej bardziej wadliwej strony - już nie przykład cnót, ale niepewna siebie, popełniająca błędy postać ludzka, której łatwiej było mi współczuć i którą łatwiej można było zrozumieć. Ale dalej brakuje jej charakteru, nad czym ubolewam. No i zbyt często udają się jej rzeczy, które obiektywnie rzecz biorąc, są niemożliwe.
Co jeszcze mogłabym tej powieści wytknąć... (Chcę mieć to szybko z głowy, aby zacząć peany na cześć całego Czasu żniw) Chyba schemat. Pierwsza część była taką młodzieżóweczką - ona i on, nadnaturalna miłość etc. Druga bardziej haczyła o intrygi, zbrodnie, była jakaś zagadka, droga po władzę. Trzecia - to już jest walka. Niczym ostatnie tomy Niezgodnej, Delirium czy przesławnych Igrzysk śmierci. Niczym setki podobnych serii młodzieżowych. Bohaterka-buntowniczka + wadliwy system = rewolucja. Nie jestem pewna, czy mi się to podoba. Znowu walka z całym światem? Znowu jednostka przeciw wszystkim? ZNOWU?
"Nikt nie zaczyna wojny dla samego dreszczyku emocji, robi to dla wygranej. Pozostaje pytanie, czy każdy zysk, każdy wynik jest w stanie usprawiedliwić taktykę, która prowadzi do zwycięstwa."
No i własnie tutaj Samntha Shannon udowodniła mi, że jej seria nie jest żadnym "znowu", żadnym "to już było" i w żadnym razie nie powiela znanych nam już schematów. Pieśń jutra jest inna, oryginalna, wspaniała i nieprzewidywalna. Jak ta akcja zaczyna nagle biec! Jak porwała mnie w swoje szpony! Jakie prawdy wyszły na wierzch! Ile emocji towarzyszyło mi przy ostatnich stronach! Wtedy też Paige wiele zyskała w moich oczach (choć w dalszym ciągu zaskakiwało mnie, ile jeszcze siniaków, ran i złamań jest w stanie wytrzymać ta dziewczyna. Ona powinna już dawno umrzeć z przeciążenia organizmu).
Wielką zaletą tej książki jest to, że W KOŃCU wiedziałam, co tu się dzieje! W poprzednich tomach nie ogarniałam jeszcze wszystkich nazw i zasad rządzących światem jasnowidzów - teraz to ogarnęłam, poukładałam sobie w głowie, a słowniczek znajdujący się na końcu powieści okazywał się mało przydatny. Victoria! Zwycięstwo! Na pełne zrozumienie tego, co siedzi w głowie autorki, potrzebowałam jedynie dwóch tomów. Tragicznie nie jest. Przy tomie trzecim mogłam rozkoszować się lekturą bez obaw, że coś mi umknie albo czegoś nie zrozumiem. Piękne uczucie.
Dalej zresztą napawa mnie podziwem sposób, w jaki Samantha Shannon wykreowała swój świat. Jest dokładny, barwny, pełen ciekawostek, niespodzianek i intryg. Rzeczywistość jasnowidzów zachwyca, Refaici i Emmici (tych ostatnich było tu zaskakująco mało, ale myślę, że to się zmieni w następnych tomach...) intrygują, a całość idealnie się ze sobą komponuje. Czytelnik może bezsilnie zadawać sobie pytania o to, co za chwilę się wydarzy albo co jeszcze wymyśli autorka.
Wiecie co? Cofam wszystko, co wyżej napisałam o bohaterach. Kocham ich! Może i nie zawsze ogarniałam, kto jest kto, ale wszyscy dostarczyli mi tylu wrażeń, tak silnie kibicowałam Paige i Naczelnikowi (Paige w końcu okazała się nie być taka zła, a Naczelnik jest czarujący), tak zbliżyłam się z Elizą, Jaxonem, czy nawet Jacka Pogromcę Olbrzmymów, większość z nich tak bardzo polubiłam, a akcja tak często zakręca i gna (choć nieraz wydała mi się naciągana - odnosiłam wrażenie, że jednak nie wszystko tu się trzyma kupy i prawdopodobieństwa)...
Moja recenzja zaprzecza co chwilę sama sobie. Chyba powinna siedzieć cicho, skoro co rusz zmieniam zdanie. Nie mogę się zdecydować. Ta książka STRASZLIWIE mi się podobała! A mimo to widzę w niej tyle wad. Jednak gdy się im przyglądam dłużej, te wady znikają. Znowu trochę odczekam i wracają z całą mocą. Potem myślę - nie, chyba to nie jest takie dobre, by później zastanawiać się, co będzie dalej! W sumie sama nie wiem, co myśleć. Podobało mi się szalenie. Podczas lektury (od tej dwusetnej strony) nie mogłam się oderwać. Ale jednak nie czuję żadnego niedosytu. Nie kłębią się w mojej głowie uciążliwe myśli wracające ciągle do treści Pieśni jutra. Nie czuję wewnętrznej potrzeby natychmiastowego przeczytania czwartego tomu (będę na niego sobie cierpliwie czekać).
Co jest pewne: Smantha Shannon nie obniża poziomu. Dalej zaskakuje i intryguje. Stworzony przez nią świat jest fenomenalny, barwny i ciekawy. Bohaterowie są z reguły dość charakterni, choć niektórych za chiny nie idzie spamiętać. Akcja jest nieprzewidywalna, choć przyśpiesza dopiero gdzieś w połowie. Czasem można odnieść wrażenie, że bohaterom coś przychodzi za łatwo. Autorka w trzecim tomie postawiła na wątek rewolucji (nieco jak w Kosogłosie czy innych ostatnich tomach serii młodzieżowych). Poza tym całość jest bardzo zgrabna i przemyślana, a wyobraźnia autorki robi wrażenie.
To jedna z moich najdziwniejszych recenzji. A mogłabym to wszystko streścić w jednym zdaniu: PRZECZYTAJCIE CZAS ŻNIW KONIECZNIE!!!
http://zaczarrowana.blogspot.com/2017/05/nie-ma-bezpiecznego-miejsca-czy-piesn.html
Krótka powtórka z rozrywki...
Po wszczęciu rewolucji w Szeolu I i ucieczce do Londynu, Paige (śniący wędrowiec - VII katgegoria jasnowidzenia) we współpracy z Ramarantami, Refaitami będącymi przeciwnikami rodziny Sargas (którzy, jak się okazało, mają pod kontrolą nie tylko kolonię karną, ale cały Sajon), rozpracowała Szary Rynek (sprzedający jasnowidzów do Szeolu),...
2016-06-10
Drugi tom Czasu Żniw, nie musiał zbyt długo na mnie czekać. Zakon mimów mnie kusił. Kusił tą cudną, czerwoną okładką, kusił poznaniem dalszych losów Paige, Syndykatu i Refaitów. Świat jasnowidzów, Zaświatów i Sajonu, który tak zauroczył mnie w części pierwszej, teraz znowu zapraszał mnie do poznania dalszych jego tajemnic. Jak mogłam odmówić?
Ucieczka z Szeolu I kończy się śmiercią wielu uciekinierów. Ci, którym udało się przeżyć, ukrywają się na ulicach Londynu. Wśród nich jest oczywiście także Paige Mahoney - od tej pory najbardziej poszukiwana osoba w całym SajLo. Refaici służący rodzinie Sargas nie spoczną, dopóki nie rozprawią się z tą, która doprowadziła do upadku kolonii karnej w Oxfordzie i która może wyjawić ich największy sekret - ich istnienie. Nasza Blada Śniąca musi się ukrywać, równocześnie starając się zjednoczyć Syndykat i odkryć, jakie brudne sekrety kryją jego członkowie. Chce także powiedzieć innym jasnowidzach o Refaitach, ale czy ktoś uwierzy jej w taką bajeczkę? Poza tym co dzieje się z Naczelnikiem? I czy Paige wróci do Siedmiu Pieczęci?
"Pieniądze. Czarna obsesja ludzkiej rasy."
Kiedy czytałam Czas Żniw, nie dało się mnie oderwać od lektury. Po prostu wpadłam. Żadna książka dawno mnie tak nie wciągnęła, nie z a h i p n o t y z o w a ł a, oczarowała i zaangażowała. Samantha Shannon stworzyła wielowymiarowy, barwny świat, w którym jasnowidze to nie tylko osoby przewidujące przyszłość, i gdzie duchy można znaleźć także poza książkami dla dzieci. I tak jak po skończeniu pierwszej części sagi o Sajonie i Zaświatach wiele wątków pozostało dla mnie nie do końca jeszcze jasnych i zrozumiałych, tak po lekturze Zakonu Mimów wszystko ułożyło mi się w logiczną, przejrzystą całość. Na czym polegają umiejętności spoiwa, mówców czy psychografów? Jakie prawa rządzą Syndykatem? Co dzieje się wewnątrz Sajonu? Skąd wzięli się Refaici? W końcu poznałam odpowiedzi!
Prawdopodobnie powinnam od razu zdecydować, która część podobała mi się b a r d z i e j i czy autorce udało się utrzymać wysoki poziom pierwszego tomu. Problem w tym, że nie wiem. Zarówno Czas Żniw jak i Zakon Mimów mogą się pochwalić czymś innym. W przypadku części pierwszej był to na pewno pomysł, wartka akcja, postać Naczelnika i rewelacyjne przedstawienie relacji jasnowidze-Refaici, a więc codzienność Szeolu I. Czym za to próbował mnie zauroczyć tom drugi?
Tym razem akcja rozgrywa się w Londynie. Autorka wciąga nas głębiej w rzeczywistość Syndykatu, funkcjonowania Sajonu - tłumaczy, jak ten świat jasnowidzów wygląda i jakie ciemne tajemnice skrywa. Podobało mi się to. Czas Żniw czarował przygodą. Zakon Mimów - politycznymi intrygami, zagadkami, szczegółami z życia jasnowidzów. Akcja może nieco zwalnia (choć w dalszym ciągu nie daje czytelnikowi się nudzić, o nie!), ale za to fabuła bardziej się komplikuje, wije i robi zakręty, wciągając nas, każąc za sobą gonić i z niecierpliwością czekać na uzyskanie odpowiedzi na wszystkie pytania, które w książce padają, a trochę ich jest.
Niestety w drugim tomie zaczęła mnie denerwować postać Paige. To typowa bohaterka idealna, obrończyni uciśnionych i podupadających na duchu, wielka wybawicielka, obdarzona aż w nadmiarze takimi cechami jak odwaga, poświęcenie, mądrość i spryt. Dodajmy do tego, że nasza Blada Śniąca jest niezwykle zwinna i wysportowana, ma ogromną moc (jest w końcu śniącym wędrowcem, który należy do najwyższej kategorii jasnowidzenia!) i choć bez przerwy obrywa (n a p r a w d ę - ciągle ktoś ją próbuje zabić!), szybko się regeneruje, by stoczyć kolejną walkę. Czy ma jakieś wady? Do tej pory żadnych nie zauważyłam. Logiczne jest więc chyba, że raczej za Paige nie przepadam. To takie typowe połączenie Mary Sue i Herosa (Polu, tutaj ukłon w Twoją stronę). Pozostali bohaterowie też raczej nie powalają charakterem. No, może poza Jaxonem, który choć jest ponadprzeciętnie złośliwym typem, od razu zwraca na siebie uwagę. Ideał jest jednak tylko jeden - Paige pobija konkurencję, nikt nie może się z nią równać! Grrr....
Chyba już to pisałam, ale napiszę raz jeszcze, niech te słowa wybrzmią, wybiją się, niech dotrą do uszu Was wszystkich - dawno żadna książka tak mnie nie wciągnęła! Połykałam kolejne strony spragniona przygody, intryg, czekając niecierpliwie na pewnego księcia (jeśli czytaliście pierwszy tom, to wiecie, o kogo chodzi), chcą wiedzieć, co będzie dalej. Autorka dosłownie hipnotyzuje swoją wizją świata, przygniata szczegółami i pomysłami. I choć Zakon Mimów wydaje się przez to nieco chaotyczny, to w tym chaosie jest metoda i to dość skuteczna, skoro od powieści nie idzie się oderwać.
Ja chcę więcej! Chcę kolejny tom! Chcę dowiedzieć się, co było dalej! Niejasna końcówka wbiła mnie w fotel, widocznie autorka zdecydowała się zabawić kosztem swych czytelników. Ciekawość mnie zżera od środka, jak przy mało której książce. Chyba po prostu uzależniłam się od tej powieści, od tej serii, od świata jasnowidzów i Międzyświatów. Niech Samantha Shannon pisze dalej, niech czaruje! W dalszym ciągu nie potrafię Wa powiedzieć, która część serii jest lepsza. Obydwie trzymają poziom, zachwycają oryginalnością (no dooobra, jest tu trochę schematów, ale co z tego...), pomysłem, szczegółami, wartką akcją. Nic, tylko się zachwycać. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, musicie k o n i e c z n i e przeczytać Czas Żniw. Koniecznie!
http://zaczarrowana.blogspot.com/2016/06/jak-zjednoczyc-syndykat-powstrzymac.html
Drugi tom Czasu Żniw, nie musiał zbyt długo na mnie czekać. Zakon mimów mnie kusił. Kusił tą cudną, czerwoną okładką, kusił poznaniem dalszych losów Paige, Syndykatu i Refaitów. Świat jasnowidzów, Zaświatów i Sajonu, który tak zauroczył mnie w części pierwszej, teraz znowu zapraszał mnie do poznania dalszych jego tajemnic. Jak mogłam odmówić?
Ucieczka z Szeolu I kończy się...
2019-01-06
2016-08-28
2013-10-16
Co byś zrobiła, gdybyś pewnego, letniego dnia spotkała swój ideał chłopaka, który, niestety, niedługo zniknie z Twojego życia? Rozpaczałabyś w poduszkę, dała sobie spokój, czy... przyjechałabyś za nim przez pół Polski?
Aniela to pełna czaru i uroku dziewczyna pełna energii. Dąży do spełnienia swoich marzeń. A że czasem trochę przekręca rzeczywistość wymyślając niestworzone historie? No cóż, czasem żeby postawić na swoim, trzeba się trochę wysilić. Cel uświęca środki. Czegóż Anielka nie zrobiłaby dla swojego ukochanego Pawełka?
„Wielkie historie miłosne mogą nie mieć końca. Ale co muszą mieć nieodzowne to początek.”
Historię Kłamczuchy poznałam już wcześniej i to od niej zaczęła się moja fascynacja Jeżycjadą. Postanowiłam, że przypomnę sobie przygody moich ukochanych bohaterów. Na pierwszy ogień wzięłam tę książkę, od której wszystko się zaczęło.
Powtarzałam już chyba wielokrotnie, że kocham Jeżycjadę całym sercem i do każdej części mam ogromny sentyment. To jest po prostu seria, do której będę wracać jeszcze często. Małgorzata Musierowicz stworzyła przytulny, wręcz domowy klimat. Powołała do życia bohaterów pełnych charakteru i osobowości. Wymyśliła sceny wzruszające i zabawne, które potem się ciepło wspomina. I najważniejsze - stworzyła coś, co niezmiennie zachwyca kolejne pokolenia.
„Nie ma tylko jednej prawdy i nie ma tylko jednej uczciwości.”
Ale to miała być recenzja "Kłamczuchy"! Co tu dużo mówić... Zwariowana Anielka, wielka miłość do Pawełka, Mamerciątka, "Hamlet", Franciszka Wyrobek, liceum poligraficzne - wszystko rozbawiło i zainteresowało mnie na nowo. Nie mówiąc już o tym, że znalazłam w Anieli jedna łączącą nas cechę - straszne lenistwo, przede wszystkim do prac domowych.
Właśnie, Aniela. To nie jest jedna z tych bohaterek, którą wszyscy lubią. O nie! Dziewczyna ma naprawdę kawał charakteru! Przez co można bardziej ją docenić lub odwrotnie - darzyć ją antypatią. Jest szczera, ma własne poglądy... No i jest niewiarygodnie dobrą aktorką. Mało kto umie wymyślić tak wiarygodne kłamstwa ^^ Szkoda mi tylko trochę pokrzywdzonego przez nią Robrojka...
Chciałabym się do czegoś doczepić i rzeczywiście jest coś takiego, choć... to raczej nie wada. Musimy naprawdę długo czekać na najbardziej interesujące momenty. Ale jak już są, to całkiem niespodziewanie ^^ I są naprawdę zaskakujące.
Co byś zrobiła, gdybyś pewnego, letniego dnia spotkała swój ideał chłopaka, który, niestety, niedługo zniknie z Twojego życia? Rozpaczałabyś w poduszkę, dała sobie spokój, czy... przyjechałabyś za nim przez pół Polski?
Aniela to pełna czaru i uroku dziewczyna pełna energii. Dąży do spełnienia swoich marzeń. A że czasem trochę przekręca rzeczywistość wymyślając niestworzone...
2012
2015-04-14
2012-12-14
Tym razem kolejna część Jeżycjady, opisuje pomocną i kochaną Różę, przez wszystkich zwaną Pyza. Mała i cicha dziewczynka zamienia się powoli w dojrzałą dziewczynę. Licealistka przyciąga uwagę kilku interesujących chłopców...
Kolejna część Jeżycjady napewno nikogo nie zawiedzie! Zabawnych sytuacji, ciekawych postaci i tajemniczego ciepła płynącego z domu Borejków, i tym razem nie zabraknie!
A Pyzę pokochałam już w poprzednich częściach.
Rewelacyjna!
Tym razem kolejna część Jeżycjady, opisuje pomocną i kochaną Różę, przez wszystkich zwaną Pyza. Mała i cicha dziewczynka zamienia się powoli w dojrzałą dziewczynę. Licealistka przyciąga uwagę kilku interesujących chłopców...
Kolejna część Jeżycjady napewno nikogo nie zawiedzie! Zabawnych sytuacji, ciekawych postaci i tajemniczego ciepła płynącego z domu Borejków, i tym...
Lincoln należy do tego gatunku ludzi, o których mówi się, że im w życiu nie wyszło. Niby nie zapowiadało się tak źle - świetne stopnie w szkole, piękna dziewczyna... Dopiero potem wszystko jakby się rozpadło. Lincoln zaczyna pracę, której nienawidzi. Jego jedynym zajęciem jest czytanie maili pracowników "Couriera", wyłapywanie wiadomości niezgodnych z przepisami bezpieczeństwa i wysyłanie upomnień. Mężczyzna pracuje na nocną zmianę, co jeszcze bardziej utrudnia jakiekolwiek kontakty towarzyskie. Jedyną uciechą w nudnej pracy jest czytanie korespondencji dwóch sympatycznych pracownic magazynu - Beth i Jennifer. Z jednej strony Lincoln zdaje sobie sprawę, że powinien wysłać im upomnienie. Z drugiej nie chce pozbywać się przyjemności poznawania ich prywatnego życia.
Nie, ta książka nie jest o stukniętym prześladowcy i jego ofiarach. Choć opis mógłby na to wskazywać - w końcu co za koleś zakochuje się się w dziewczynie nieświadomej tego, że ktoś, rozbawiony jej poczuciem humoru, czyta jej prywatną korespondencję? Jednak widzicie, pani Rowell swobodnie kroczy na granicy totalnej literackiej fikcji i życiowego prawdopodobieństwa i, o dziwo, wychodzi z tego zwycięską ręką, tworząc nieco słodką i rozbrajającą historię dziwacznego zakochania. Za pokręcony pomysł i za to, że choć mniej więcej połowę książki zajmuje wymiana maili między Beth i Jenniifer, książka się nie nudzi, autorka ma u mnie plusika.
Ogromnym pozytywem są też bohaterowie - czytając, odnosiłam wrażenie, że autorka poświęciła na ich kreację (a raczej przemyślenie sobie w głowie, kto jaki ma być) sporo czasu. Moje serce w sposób szczególny ujęły Doris, rozgadana, przesympatyczna starsza pani dbająca o zawartość automatu z napojami i przekąskami w "Courierze", oraz mama Lincolna - jej cięty charakterek połączony z niepoważną nadopiekuńczością i talentem kulinarnym totalnie mnie kupił. Były to co prawda postacie poboczne, ale dodawały całej powieści, w moich oczach, wiele uroku. Sam Lincoln, niestety, jest do bólu nijaki i jakiś taki trochę ciapowaty i niezdecydowany. Po prostu miły chłopak bez pomysłu na życie.
Załącznik to utwór pełen humoru, uroku, ciepła i słodyczy - te cztery przymiotniki chyba najlepiej oddają moje względem niej uczucia. To się po prostu rewelacyjnie czyta, ot, strony same przelatują między palcami. Tu nawet nie chodzi o wartką akcję (sama szczerze mówiąc nie wiem, co tam dokładnie się działo) czy nie wiadomo jak wciągającą fabułę - ale o domowy klimacik, te babskie pogaduchy, niepoważne rozterki Lincolna, to, że ciągle mieszka z mamusią i to, że jego jedyną przyjaciółką z pracy jest starsza pani ucząca go grać w karty. I może jeszcze jego urojona miłość do kobiety, której nie widział na oczy. Pani Rowell rozbraja pozorną naiwnością swojej powieści - nie ma znaczenia, czy to mogłoby się zdarzyć, ale czy kiedyś nie marzyliśmy o tym, że jest na to szansa.
Mogłabym mówić o przesłaniach płynących z tej powieści: że miłość powinna być stała i nieznosząca dystansu, że prawdziwa przyjaźń potrafi być lekarstwem na wiele przeciwności losu, że trzeba pogodzić się z przeszłością, by iść dalej albo że dorosłemu acz bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony... Jednak niech ktoś mi powie, szczerze - czy naprawdę sięgamy po takie luźne powiastki po to, aby dowiedzieć się, że trzeba żyć nadzieją/przyjaźń jest super/grunt to kochać i być kochanym/wstaw jakiś inny znany Ci frazes? Oczywiście, że nie! Już nie doszukujmy się w każdej książce życiowych mądrości rodem z Coelho czy innej telenoweli. Czasem czyta się tylko po to, aby dostarczyć sobie trochę radości i odprężenia - taką powieścią jest właśnie Załącznik.
https://balladybezludne.blogspot.com/2018/01/a-czy-ty-wierzysz-w-miosc-sprzed.html
Lincoln należy do tego gatunku ludzi, o których mówi się, że im w życiu nie wyszło. Niby nie zapowiadało się tak źle - świetne stopnie w szkole, piękna dziewczyna... Dopiero potem wszystko jakby się rozpadło. Lincoln zaczyna pracę, której nienawidzi. Jego jedynym zajęciem jest czytanie maili pracowników "Couriera", wyłapywanie wiadomości niezgodnych z przepisami...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to