-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2024-06-11
2024-06-11
2024-03-20
2024-02-20
2023-12-12
2023-11-23
2023-09-10
Mam problem z tą pozycją, a nawet dwa. Jeden jest natury społecznej, bo nazwisko to znane i powszechnie lubiane, i trochę wstyd nie należeć do tego grona, kiwającego głową na znak aprobaty dla wspaniałości kunsztu pisarskiego Remarque’go. Drugi zaś, bardziej pasujący do klimatu powieści, natury finansowej, bo książek tego autora na swojej półce mam jeszcze dwa egzemplarze, a i za ten niemało wydałam w dobie – może nie tak wielkiej jak na kartach powieści, ale jednak odczuwalnej dla kieszeni – inflacji. Dobrze więc byłoby ten wydatek zrekompensować sobie myślą, że warto było.
I z jednej strony tak – zdecydowanie warto było i cieszę się z poznania zawartości ,,Czarnego obelisku’’, z drugiej jednak odczuwam pewne rozczarowanie, bo choć i sympatycznego humoru było tu sporo, i pióro Remarque’a zdecydowanie wysoką jakość prezentuje, a całość czyta się bardzo dobrze, to jakoś trochę… pusto w tej treści. Lub przynajmniej puściej niż się spodziewałam.
Śledzimy bowiem młodość dwudziestopięcioletniego mężczyzny, która niefortunnie wypadła na czasy absurdalnie dużej inflacji zaraz po tym, jak została zmaltretowana na froncie I wojny światowej, a za chwilę miała ją czekać dobitka w postaci II wojny, szykującej się już za horyzontem. W tym stanie zawieszenia, w którym nic nie wydaje się stałe, a za dewaluujące się pieniądze bardziej opłacalne jest regularne kupowanie alkoholu niż mieszkania, nasz bohater stara się odnaleźć jakiś sens życia, pytając o niego wszystkich napotkanych przez siebie ludzi. Jednak te egzystencjalne rozterki wydają się być raczej naiwne i infantylne, i ostatecznie do niczego konkretnego nie prowadzą oprócz długich i niejasnych poematów wypowiadanych przez naszego dzikiego filozofa po butelce żytniówki, co być może było zabiegiem celowym ze strony autora, jako że w odpowiedzi od swoich rozmówców Ludwik także uzyskuje głównie kpiny i szydercze uśmieszki.
Tak więc o sensie życia, cierpienia i celu ludzkości na tym padole łez za wiele czytelnik się nie dowie, pomimo że dialogi momentami sprawiają wrażenie jakby żywcem wzięte z Manna, w okrojonej formie. Pytanie jednak, czy czytelnik miał się czegokolwiek na temat egzystencji ludzkiej dowiadywać, poza faktem, że z książek niczego się o niej nie dowie, a może i generalnie nigdy się niczego o niej nie dowie, i sztuczka polega na zaakceptowaniu tego faktu?
Ostatecznie wszystkie te rozważania wydają się dość autentyczne w swej irytującej naiwności, a za wszystkim leży całkiem proste (ale nie mniej ważne!) pragnienie bliskości i strach przed przemijaniem, które chyba najczęściej kryją się głęboko za wszelkimi ideami ,,słusznych dróg życiowych’’.
Choć więc przedstawiany jest nam określony skrawek historii – i przedstawienie to jest godne uwagi – dylematy tu przedstawione mają charakter dość uniwersalny.
Któż bowiem w przedziale wiekowym 20 a 30 lat nie męczył siebie (oraz innych zapewne) pytaniami jak żyć, po co żyć i gdzie szukać swojej drogi, a odpowiedzi nie szukał w książkach, w używkach, w ascezie, w drugim człowieku, w ideach, w cynizmie lub w wierze (niepotrzebne skreślić w zależności od osobowości), wydając się sobie przy tym bardzo mądrym i światłym, a ostatecznie wywołując raczej spojrzenia pełne politowania u osobników, które ten przykry okres mają już za sobą?
Zmierzając jednak do końca tej recenzji, ,,Czarny obelisk’’ przeczytać warto pod warunkiem, że nie będzie się nastawiać na wysoce ambitną literaturę obfitującą w przemyślenia wywiercające dziurę w głowie dniami i nocami, a raczej wysoko jakościową rozrywkę, dającą jakiś wgląd w życie i perspektywę (w gruncie rzeczy chyba nie tak odmienną od naszej pod wieloma względami) ludzi, żyjących w dwudziestoleciu międzywojennym na terenach Niemiec, co też przecież warte jest znajomości.
Jednak nadal moim zarzutem będzie, że książka ta mogłaby być o połowę krótsza. Druga jej połowa właściwie nie różni się niczym szczególnym od pierwszej połowy, a całość treści jest trochę zbyt bardzo wypełniona zapychaczami, choć pewnie dla zwolenników zatracania się w powieści będzie to gratka.
Ocenę swoją jednak podwyższę za autentyczność uczuć.
Mam problem z tą pozycją, a nawet dwa. Jeden jest natury społecznej, bo nazwisko to znane i powszechnie lubiane, i trochę wstyd nie należeć do tego grona, kiwającego głową na znak aprobaty dla wspaniałości kunsztu pisarskiego Remarque’go. Drugi zaś, bardziej pasujący do klimatu powieści, natury finansowej, bo książek tego autora na swojej półce mam jeszcze dwa egzemplarze,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-10
2023-06-20
2023-06-20
2023-06-20
2022-12-30
2022-12-25
2022-12-15
2022-11-25
2022-11-25
2022-10-25
2022-10-01
2022-10-01
2022-07-17
Doceniam odwagę pisarską Virginii Woolf, żeby napisać dzieło całkowicie eksperymentalne i nietuzinkowe, lecz czy za samą oryginalność należy się zawsze wysoka nota? Dzieło oryginalne, tj. wyrywające się schematom, mogłoby de facto i pięcioletnie dziecko napisać. Wystarczy mu dać długopis do małej rączki, a spisze ono bez ładu i składu wszystko, na co pozwala mu dziecięca wyobraźnia, a nie pozwala brak znajomości gramatyki i wąskie słownictwo, i oto proszę – mamy dzieło wyróżniające się spośród innych. Tylko czy warte przeczytania przez kogoś innego niż zachwyconego rodzica?
Nie porównuję oczywiście stylu Virginii do stylu dziecka w sposób dosłowny – jej słownictwo jest obfite, jej styl niezwykle poetycki. Pod kątem estetycznym to czysta rozkosz czytania.
Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że treściwie nie ma tego wiele. I choć sama autorka niejako nas ostrzegła przyznając, iż ,,przekłada rytm nad akcję’’, moje oczekiwania były chyba nieco inne. Spodziewałam się pozycji bogatej w portrety psychologiczne, pełnej refleksji na temat świata.
Tymczasem nie dowiedziałam się niczego nowego o sobie, niczego o innych ludziach, niczego o samych bohaterach, których konstrukcje psychologiczne można nakreślić paroma liniami. Choć zdawałoby się, że forma wewnętrznych monologów nadaje się doskonale do przedstawienia meandrów ludzkiej psychiki, tutaj w większości składają się one z bezsensownych fantasmagorii. Ot, narkotyczny sen, po którym nie pozostaje nic oprócz ulgi, że to już koniec.
Powieść (powieść?) faktycznie bardziej do wczuwania się w rytm niż karmienia swojego umysłu ucztą intelektualną. Ja, niestety, rytmu fal nie złapałam; zalały mnie, podtopiły i wypluły na brzeg.
Doceniam odwagę pisarską Virginii Woolf, żeby napisać dzieło całkowicie eksperymentalne i nietuzinkowe, lecz czy za samą oryginalność należy się zawsze wysoka nota? Dzieło oryginalne, tj. wyrywające się schematom, mogłoby de facto i pięcioletnie dziecko napisać. Wystarczy mu dać długopis do małej rączki, a spisze ono bez ładu i składu wszystko, na co pozwala mu dziecięca...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to