Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka Richard Wrangham 7,3
![Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/49000/49326/352x500.jpg)
ocenił(a) na 87 lata temu Takie książki bardzo lubię. Inspirująca, ciekawie napisana, bez przesadnego żargonu akademickiego. Lektura na kilka godzin, z wizją uzyskania sporej dawki wiedzy o nas samych.
"Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka" wybitnego antropologa biologicznego Richarda Wranghama, jest wciągającą opowieścią o znaczeniu ognia, który towarzysząc procesowi ewolucji i socjalizacji, z Homo habilisa pomógł uformować człowieka rozumnego. Główną tezą autora, której prawdziwość chciał wykazać, to istnienie ewolucyjnej adaptacji rodzaju Homo jako konsekwencji wprowadzenia do diety mięsa, które poddane dodatkowo obróbce termicznej, przyczyniło się do kolejnych modyfikacji anatomicznych, etologicznych i społecznych.
Niemal każde akapity czyta się świetnie. Język jest jak w dobrej powieści kryminalnej. Kilka zwrotów akcji, liczne ciekawe dygresje, ślepe tropy i czasami zaskakujące wnioski.
W sumie całość wydaje się w miarę oczywistym ciągiem przyczynowo-skutkowych zmian, które wczesnego człowiekowatego zaprowadziły, poprzez kolejne pokolenia, do Homo sapiens. Jednak to nie jest pełen wywód antropologiczny. To jedynie, nie za częsty w poważnych podręcznikach, niedoceniany chyba składnik przemian hominidów na przestrzeni ostatnich 2 milionów lat. Z reguły podręczniki skupiają się bowiem na znanej, dzięki fosylizacji kości, anatomii porównawczej. Omawia się środowisko, ewolucję zachowań, czy konstrukcje coraz bardziej zaawansowanych narzędzi. Wrangham wychodząc od naszych współczesnych zachowań pokarmowych poprzez ustalenia biochemii żywienia, obserwacje małp człekokształtnych, dokonuje ciekawych uzupełniających spostrzeżeń, co do natury naszych przodków sprzed setek tysięcy lat. Trzeba przyznać, że była to bardzo wciągająca wyprawa.
Zaprezentowana, pokrótce na wstępie, analiza procesu trawienia i przyswajania energii z pokarmu, stanowi dla autora podstawę dalszych, momentami spekulatywnych, koncepcji. Większość wywodu sprowadza się do pokazania, że zasmakowanie w mięsie, wywołało pierwszy skok ewolucyjny. Następnym było gotowanie i pieczenie, które w wyniku kilku przemian chemicznych pożywienia podczas cieplnej obróbki, pozwalały dostarczać organizmowi bardziej 'skondensowanej' energii. Szczęka mogła stać się mniejsza, bo zęby nie musiały już przeżuwać godzinami niskokalorycznych i ciężkostrawnych roślin. W efekcie jelita mogły się skrócić, a nadwyżki dostarczonej energii, można było przekazać na odżywianie coraz większego mózgu. Opanowanie ognia, umożliwiło bezpieczne nocowanie w jego okolicy na otwartej przestrzeni. W efekcie przeciwstawny kciuk stopy, przestał być potrzebny, chociażby do budowania nadrzewnego legowiska. Jasne i spójne.
Ostatnie rozdziały to rozważania opisujące wykuwanie się społeczeństw późnego Homo erectusa i wczesnych Homo sapiens, w wyniku coraz bardziej zaawansowanych metod wykorzystania ognia. Człowiek stał się istotą społeczną z zarysowanym podziałem ról, które w większości kultur zbieracko-łowieckich 'przyspawały kobiety do kuchni'. Początkowo, role tak zdefiniowane, były nieuniknionymi konsekwencjami biologicznych i środowiskowych uwarunkowań. Stworzyły instytucję małżeństwa i rodziny. Funkcje ich członków teraz re-definiujemy, zgodnie z potrzebami. Dzięki opanowaniu ognia, staliśmy się panami Ziemi.
Niewybaczalnym błędem, powielonym z angielskiego oryginału, są przypisy. Za takie rozwiązania powinno się karać. Zgrupowano je na końcu (to jest OK),ale w zasadniczym tekście nie ma informacji, co jest opatrzone komentarzami autora. Nie da się tego niczym usprawiedliwić. To uniemożliwia śledzenie tekstu i jednoczesne doczytywanie, z reguły bardziej technicznych, detali (w wydaniu angielskim przy przypisach jest chociaż numer strony, do którego się odwołują).
Nieco śmiesznie wypadło stwierdzenie (str. 92) o okresie półtrwania jaskiń, jakby podlegały one wprost prawu rozpadu promieniotwórczego. To skrót myślowy, ale dość niezgrabny i formalnie nieprawdziwy.
Pomimo wpadki z przypisami, całość stanowi świetną lekturę, która łączy czystą przyjemność czytelniczą z satysfakcją intelektualną. Gorąco polecam.