-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-01-21
2020-07-31
2020
2020
2016
2016-06-25
2015-08-23
2015-04-05
Możecie mnie wirtualnie pobić i zamknąć w internetowym psychiatryku, ale nie uznam tej książki za dobrą. Mimo że prawdopodobnie już zawsze będę jedyną, która tego nie zrobiła.
Moje oczekiwania były jak góry. I zostały takimi niemal do samego końca. Tak bardzo chciałam pokochać tę historię, poczuć ją, dać się jej wciągnąć. I tak bardzo chciałam zobaczyć w niej wszystko to, o czym pisali inni czytelnicy. Tymczasem nawet wymieniane przez nich zalety wydawały mi się mankamentami.
Prostota stylu, infantylność June, trudna tematyka, tajemniczość... To wszystko mnie zniechęcało, zamiast rozbudzać ciekawość. Bo styl wydawał się zbyt prosty, nie uniósł tej treści, tego, co autorka zapewne chciała przekazać - z najważniejszych cytatów niestety wyzierają banały. Bo odniosłam wrażenie, że June kreowana była na dziwaczkę po to, by się wyróżniać na tle innych bohaterów literackich, a jej ekscentryczność nie była wystarczająco złożona, wystarczająco prawdziwa, ograniczała się głównie do zamiłowania do średniowiecznych strojów, niechęci do alkoholu i rzekomego przywiązania do wujka, które w rzeczywistości stało się irytującą obsesją. W zasadzie nie lubiłam żadnego z bohaterów. Wiem, jacy powinni mi się jawić, ale wyobraziłam ich sobie w "normalnym świecie", żyjących gdzieś obok i wydali mi się śmieszni. Na przykład poznając Toby'ego, uciekłabym z przestrachem. On miał tyle niepokojących zachowań! Tajemnice natomiast miały swój potencjał, który od razu odkryłam, a który szybko gdzieś zniknął.
Kiedy z perspektywy czasu zastanawiam się nad treścią tej książki, uznaję, że mimo wszystko powinna mi się podobać. Jednak potem przypominam sobie chwile, w których ją czytałam i znów przeżywam całą tą niechęć, której usilnie próbowałam się pozbyć.
W ogóle nie potrafiłam wyczuć autentyczności, dopiero gdyby mi się to udało, mogłabym podzielić zdanie innych czytelników.
Największy problem tkwi w tym, że "Powiedz wilkom, że jestem w domu" nie trafia do mojej czytelniczej wrażliwości. A należy wspomnieć, że wcale nie tak trudno do niej trafić, bo wzruszam się do łez niemal na co drugiej książce, nawet jeśli pozornie nie ma w niej nic wzruszającego. Wręcz przerażona byłam tym, jak obojętnie przychodziło mi czytanie. Jak się męczyłam z każdym kolejnym rozdziałem (chociaż było jakieś sto stron w okolicach końca, które mnie rzeczywiście pochłonęły). I jak zamknęłam książkę zawiedziona, że nie czuję absolutnie, zupełnie NIC. Choć miałam wręcz taką powinność wobec moich oczekiwań.
To wszystko jest źle ubrane, źle poskładane, zbyt sztuczne, choć udające prawdziwe, zbyt wiele zapowiadające, zbyt mało dające naprawdę (zwłaszcza z mrocznymi tajemnicami Grety wiązałam za dużo nadziei).
Niestety właśnie tak to widzę. Dla mnie to nic przyjemnego - nie móc cieszyć się tym, czym miałam ogromną ochotę się zachwycić.
Możecie mnie wirtualnie pobić i zamknąć w internetowym psychiatryku, ale nie uznam tej książki za dobrą. Mimo że prawdopodobnie już zawsze będę jedyną, która tego nie zrobiła.
Moje oczekiwania były jak góry. I zostały takimi niemal do samego końca. Tak bardzo chciałam pokochać tę historię, poczuć ją, dać się jej wciągnąć. I tak bardzo chciałam zobaczyć w niej wszystko to,...
2015-01-19
Stanowczo zaprzeczam, że nie da się "Lalki" przeczytać szybko - osobiście czytałam ją nieco ponad dwa tygodnie, mając równocześnie niezliczoną ilość (mniej) ważnych rzeczy do zrobienia. Przeczytawszy sto stron, miałam wrażenie, że przeczytałam dopiero trzydzieści. Po trzech godzinach czytania kontrolowałam na wszystkich zegarkach, czy nie minęła przypadkiem dopiero godzina.
Ta powieść jest swobodnie, ale i kunsztownie opisanym światem skrajnie różnych ludzkich charakterów i skrajnie różnych myśli romantyka (całe szczęście, romantyka uleczalnego) o ujawniających się na wielu polach cechach pozytywisty, który wywołał we mnie dziwne wrażenie, jakbym nie lubiła go i rozumiała jednocześnie. Izabelę zresztą odbierałam podobnie.
Jednak nie tylko oni tworzą "Lalkę" - fabuła jest o wiele bardziej złożona i, o dziwo, mimo dużej objętości książki, nie ma w niej nic zbędnego.
Stanowczo zaprzeczam, że nie da się "Lalki" przeczytać szybko - osobiście czytałam ją nieco ponad dwa tygodnie, mając równocześnie niezliczoną ilość (mniej) ważnych rzeczy do zrobienia. Przeczytawszy sto stron, miałam wrażenie, że przeczytałam dopiero trzydzieści. Po trzech godzinach czytania kontrolowałam na wszystkich zegarkach, czy nie minęła przypadkiem dopiero...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-06-23
To książka, która zyskuje wraz z każdą przeczytaną stroną.
Początek nie zachwycił. Fragmenty w zamierzeniu mające budzić grozę, z jakiejś przyczyny były mi obojętne. Tajemnica ciągnęła się trochę zbyt długo i momentami stawała się przewidywalna.
Ale wtedy pojawiały się opowiadane kilkoma głosami historie przeszłości na zmianę z postacią Mariny. I to wystarczało.
Jak nic urzekł mnie obraz niezrozumiałej więzi pomiędzy głównym bohaterem a dziewczyną. Tej miłości rzadko kiedy pokazywanej do tego stopnia prawdziwie, nieco niezrozumiale, inaczej niż kiedykolwiek. Tutaj nie ma tysiąca czułych słów i pocałunków, a po prostu porozumienie, przyjaźń, fascynacja, skrywane uczucie, bez którego trudno jest funkcjonować.
Uwielbiam powieści potrafiące wzruszyć i pozostawiające po sobie coś więcej niż tylko trochę papieru na półce.
Ponadto po kilku wyjaśnieniach polubiłam mroczną historię Michala. Drżałam, ilekroć próbowałam ją zrozumieć.
W efekcie jedyne, co mogę zarzucić "Marinie", to tak naprawdę podobieństwo do innych książek Zafóna. Nie powinno to wpływać na ocenę, ale coraz bardziej rzuca się w oczy. Opowieść z pozoru zupełnie inna, jednak gdyby przypatrzeć się temu dokładniej... Na dłuższą metę to trochę monotonne, mimo absolutnie czarującego stylu i mądrych, poruszających emocje historii.
Jednak cokolwiek by mi w tym względzie nie odpowiadało, nie potrafiłabym przekreślić "Mariny". Zwłaszcza dzięki ostatnim stronom - ba, ostatnim zdaniom - kupiła mnie całą.
To książka, która zyskuje wraz z każdą przeczytaną stroną.
Początek nie zachwycił. Fragmenty w zamierzeniu mające budzić grozę, z jakiejś przyczyny były mi obojętne. Tajemnica ciągnęła się trochę zbyt długo i momentami stawała się przewidywalna.
Ale wtedy pojawiały się opowiadane kilkoma głosami historie przeszłości na zmianę z postacią Mariny. I to wystarczało.
Jak nic...
2014-08-02
Dwie postacie, jeden pokój, a ileż przeżywania tej historii. Niepokój, strach, chwytanie się resztek nadziei. Niepewność, kiedy nastąpi następny atak furii, trzymanie języka za zębami, byle tylko nie żegnać się jeszcze z życiem. Oczekiwanie. Pisanie. Pisanie i odrywanie się od świata pełnego bólu. Pisanie, by mieć jakiś cel, by skończyć to, co zaczęte.
Można przecież przeżyć, ale żyć innym życiem. Można zmienić piorytety i trwać jak zwierzę w klatce. Bo człowiek szalony potrafi dzierżyć niewyobrażalną władzę nad człowiekiem bezbronnym.
Idealnie dawkowane napięcie przybliża całą tą chorą sytuację, która nie tylko przeraża, ale i intryguje.
Cieszę się więc, że nie poprzestałam na pierwszej przeczytanej przeze mnie powieści Kinga, w której niczego podobnego do przerażenia czy zaitrygowania nie znalazłam.
Dwie postacie, jeden pokój, a ileż przeżywania tej historii. Niepokój, strach, chwytanie się resztek nadziei. Niepewność, kiedy nastąpi następny atak furii, trzymanie języka za zębami, byle tylko nie żegnać się jeszcze z życiem. Oczekiwanie. Pisanie. Pisanie i odrywanie się od świata pełnego bólu. Pisanie, by mieć jakiś cel, by skończyć to, co zaczęte.
Można przecież...
2014-07-20
Pierwsza książka Kinga, jaką przeczytałam.
Wciągająca - owszem. Przerażająca - niekoniecznie.
Zaczyna się jak każdy horror, sprawia, że chce się czytać dalej, ale... No właśnie.
Myślę, że bardziej odnajduję się w książkach, gdzie nie występują nadprzyrodzone elementy. Reakcje bohaterów są przemyślane, a mimo to tkwi w całym świecie przedstawionym jakaś sztuczność.
Akcja rozwija się powoli, by pod koniec nabrać szaleńczego tempa. I bardzo dobrze, że nabiera tempa, szkoda tylko, że początek zdążył mnie znużyć.
Pierwsza książka Kinga, jaką przeczytałam.
Wciągająca - owszem. Przerażająca - niekoniecznie.
Zaczyna się jak każdy horror, sprawia, że chce się czytać dalej, ale... No właśnie.
Myślę, że bardziej odnajduję się w książkach, gdzie nie występują nadprzyrodzone elementy. Reakcje bohaterów są przemyślane, a mimo to tkwi w całym świecie przedstawionym jakaś sztuczność.
Akcja...
2014-07-15
Nie dowierzałam, czytając cytat na okładce, a co dopiero czytając całość!
Skomplikowana miłość, dla mnie niezrozumiała, ale co ja tam mogę wiedzieć. Nawet najbardziej zawiłe sytuacje da się opisać prawdziwie.
I tutaj, w drugiej części, znalazłam dokładnie taki opis z dodatkiem jeszcze większej niż poprzednio ilości emocji (wyrażanych niekiedy imponującą ilością wykrzykników) oraz ulubionych wierszy/cytatów Magdy. I jakoś dziwnie - choć myślę, że pozytywnie - to wszystko razem na mnie wpłynęło.
Nie dowierzałam, czytając cytat na okładce, a co dopiero czytając całość!
Skomplikowana miłość, dla mnie niezrozumiała, ale co ja tam mogę wiedzieć. Nawet najbardziej zawiłe sytuacje da się opisać prawdziwie.
I tutaj, w drugiej części, znalazłam dokładnie taki opis z dodatkiem jeszcze większej niż poprzednio ilości emocji (wyrażanych niekiedy imponującą ilością...
2014-04-15
Cóż, nigdy nie lubiłam idealnych bohaterów. Może dlatego, że zdawali się idealni jedynie dla postaci w książce, a ja uznawałam ich co najwyżej za próżnych.
Augustus jest natomiast wyidealizowany w pełni akceptowany przez czytelników (a zwłaszcza czytelniczki) sposób.
W tym względzie muszę się utożsamić z Hazel. Dostrzeganie metafor w najprostszych przedmiotach czy sytuacjach, interpretowanie książek, używanie trudnych słów, mówienie wprost, ale z humorem i dystansem, to coś, co z pewnością bym doceniła. To coś ponad bohaterskie czyny i zniewalający uśmiech. Coś, czego szuka się u otoczenia w rzeczywistości, w której żyjemy.
Owszem, ta rzeczywistość ma swoje złe strony. Jak na przykład choroby.
Ale istnieją sposoby, żeby trochę oswoić ludzi z chorobami, pokazać im, jak to jest, dlaczego tak jest, o co warto walczyć, a co puścić w niepamięć w trudnych chwilach. I John Green zdaje się te sposoby doskonale znać.
To nie jest arcydzieło literackie, ale pozwala się zarówno dobrze bawić, jak i wzruszyć. Sprawić, że pokochamy Hazel, Augutusa oraz Isaaca, zżyjemy się z nimi prawie tak, jak oni zdążyli się zżyć ze sobą nawzajem. I może faktycznie, jak stwierdziła Hazel, wszystko dąży do zapomnienia, ale my - czytelnicy - długo o nich nie zapomnimy.
Tym bardziej odbije się na nas niesprawiedliwość ich losów. A równocześnie tym większym optymizmem nas napełnią. I będziemy nieraz do nich wracać, choć sam autor przyznał, że absolutnie nie istnieją. W jego słowach, czy raczej swoich własnych słowach pisanych jego piórem, stali się na tyle prawdziwi, że prawdziwie potrafimy ich przyjąć.
Cóż, nigdy nie lubiłam idealnych bohaterów. Może dlatego, że zdawali się idealni jedynie dla postaci w książce, a ja uznawałam ich co najwyżej za próżnych.
Augustus jest natomiast wyidealizowany w pełni akceptowany przez czytelników (a zwłaszcza czytelniczki) sposób.
W tym względzie muszę się utożsamić z Hazel. Dostrzeganie metafor w najprostszych przedmiotach czy...
2014-07-14
Temat, o którym pisało już wielu. I chyba nigdy tak swobodnie.
A Magda przez cały czas zdawała się istnieć naprawdę, mieć swoje humory, gorsze i lepsze dni, motywacje, zmartwienia, nadzieje, obawy, powiedzenia, poczucie humoru. Nie robiła z siebie wielkiej męczennicy, a świadomie, krok po kroku układała nowe życie. Nie bała się żyć, tak jak jej żyć przyszło.
Niby nie powinna być wzorem dla nastolatek, a jednak w pewnym sensie nim jest. Bo kto nie chciałby mieć w sobie tyle siły co ona?
Temat, o którym pisało już wielu. I chyba nigdy tak swobodnie.
A Magda przez cały czas zdawała się istnieć naprawdę, mieć swoje humory, gorsze i lepsze dni, motywacje, zmartwienia, nadzieje, obawy, powiedzenia, poczucie humoru. Nie robiła z siebie wielkiej męczennicy, a świadomie, krok po kroku układała nowe życie. Nie bała się żyć, tak jak jej żyć przyszło.
Niby nie...
2014-07-09
"Requiem" czytałam momentami całkiem obojętnie. Wiedziałam mniej więcej, jak się potoczy i jak skończy się akcja.
Bohaterowie irytowali bardziej niż dotychczas, zachowywali się niezrozumiale, mam wrażenie, że nie tylko dla czytelnika, a nawet dla samych siebie.
Cała ostatnia strona to przesłanie - dosłowne, pokazane poprzez wydarzenia, powtarzane wielokrotnie i bezpośrednio do czytającego, do znudzenia.
Nie odnalazłam w nim odkrywczej życiowej rady, ani nie odnalazłam się w tym wszystkim, co do niego prowadziło, niestety.
"Requiem" czytałam momentami całkiem obojętnie. Wiedziałam mniej więcej, jak się potoczy i jak skończy się akcja.
Bohaterowie irytowali bardziej niż dotychczas, zachowywali się niezrozumiale, mam wrażenie, że nie tylko dla czytelnika, a nawet dla samych siebie.
Cała ostatnia strona to przesłanie - dosłowne, pokazane poprzez wydarzenia, powtarzane wielokrotnie i bezpośrednio...
2014-06-15
Przyjemnie jest się po raz drugi zatopić w tej rzeczywistości.
Ale, umówmy się, tylko zakładając, że nie będziemy się rozwodzić nad wszystkimi zdarzeniami. Nietrudno jest je przewidzieć i w żaden sposób nie pasują mi do wyobrażenia przyszłości. Czy w świecie, który dotarł do wynalezienia leku na miłość możliwe jest, by dom, który powinien być jednym z najlepiej zabezpieczonych, nie miał praktycznie żadnych zabezpieczeń? Czy nastolatki stające po raz pierwszy do prawdziwej walki, potrafiłaby pokonać dorosłych, zapewne wyszkolonych przeciwników?
Uderza mnie naiwność, bo zawsze bezwiednie zwracam na nią uwagę, ale przyznaję, że "Pandemonium" dobrze się czyta i dobrze się przeżywa. Rozczarowania ułożeniem fabuły zdarzają się równie często jak duże zaskoczenia.
Przyjemnie jest się po raz drugi zatopić w tej rzeczywistości.
Ale, umówmy się, tylko zakładając, że nie będziemy się rozwodzić nad wszystkimi zdarzeniami. Nietrudno jest je przewidzieć i w żaden sposób nie pasują mi do wyobrażenia przyszłości. Czy w świecie, który dotarł do wynalezienia leku na miłość możliwe jest, by dom, który powinien być jednym z najlepiej...
Myślałam sobie - to będzie coś. Do ostatnich stron czekałam na jakiś jeden akapit, który zdołałby zamaskować całą nudę, jakiej doświadczałam, przedzierając się dzielnie przez kolejne rozdziały. A jego tam zwyczajnie nie było.
Pomysł niebanalny, choć średnio realistyczny, myślałam, że w grupie ludzi idących na dziewięćdziesięciodziewięcioprocentową śmierć będzie więcej samobójców, wariatów etc. Że będzie więcej rozpaczy, makabrycznych scen, nieznośnych myśli. Sama nie wiem już czego. Po prostu chciałam więcej. A dostałam tylko tyle.
Myślałam sobie - to będzie coś. Do ostatnich stron czekałam na jakiś jeden akapit, który zdołałby zamaskować całą nudę, jakiej doświadczałam, przedzierając się dzielnie przez kolejne rozdziały. A jego tam zwyczajnie nie było.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPomysł niebanalny, choć średnio realistyczny, myślałam, że w grupie ludzi idących na dziewięćdziesięciodziewięcioprocentową śmierć będzie więcej...