Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Pani znana dzięki ojcu pisze o autoholizmie z pozycji autofoba. Dodać do tego język inkluzywny i mamy mieszankę nie do strawienia.

Pani znana dzięki ojcu pisze o autoholizmie z pozycji autofoba. Dodać do tego język inkluzywny i mamy mieszankę nie do strawienia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jakie to dobre, jak to pięknie napisane!!!

Jakie to dobre, jak to pięknie napisane!!!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moralnie dwuznaczna, do bólu poprawna politycznie. Jeśli tak ma wyglądać świat, to ja podziękuję.

Moralnie dwuznaczna, do bólu poprawna politycznie. Jeśli tak ma wyglądać świat, to ja podziękuję.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka ważna, ale... rozdział o domowych zwierzętach nietrafiony. Mance skupił się na pupilach z hodowli, a zupełnie pominął kwestie przygarniania kundli i dachowców. Kwestia bezdomności - dla Anglika nie istnieje. A szkoda, bo od władz poczynając a po zwykłych Kowalskich - bezdomne koty i bezpańskie psy - to temat nieistniejący.

Książka ważna, ale... rozdział o domowych zwierzętach nietrafiony. Mance skupił się na pupilach z hodowli, a zupełnie pominął kwestie przygarniania kundli i dachowców. Kwestia bezdomności - dla Anglika nie istnieje. A szkoda, bo od władz poczynając a po zwykłych Kowalskich - bezdomne koty i bezpańskie psy - to temat nieistniejący.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie dla mnie. Szukałam wspomnień muzyka, dostałam wspomnienia faceta mordującego ryby.

Nie dla mnie. Szukałam wspomnień muzyka, dostałam wspomnienia faceta mordującego ryby.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Drzewiej bywało, że słuchałam popołudniowego TOK FM. Raz było lepiej, raz gorzej, ale do dziś pamiętam, że wystarczyły zapowiedzi o kolejnej audycji autorki, by czym prędzej zmienić stację i ominąć jej radosną twórczość. Bardzo nudne te audycje były.

Ale może pani Wacławik lepiej pisze niż mówi? Ryzyk fizyk. Książki od nikogo nie dostałam, nic komu zawdzięczać nie muszę i nie muszę pisać „pod kogoś”. I całe szczęście. Bo sporo reportaży przeczytałam, mam zatem punkt odniesienia. Nie przedłużając: ta książka to gniot. Reporter powinien stać z boku, obserwować, wnioskować i pisać. Tu natomiast mamy wszędzie: ja byłam, ja zrobiłam, ja widziałam… Na pierwszym miejscu jest pani Wacławik, potem konflikt, który pojechała zobaczyć. Na temat konfliktu dyskutować nie zamierzam. Pewnych wydarzeń nie sposób zapomnieć… Powiedzmy tylko, że narody raczej się nie zmieniają. A ktoś, kto uciekając przed wojną zamyka własne psy, żeby się nawzajem pozjadały (i żaden z sąsiadów dupy nie rusza i woli słuchać jak godzinami i dniami wyją aż zdechną – bo o godnej śmierci mowy tu nie ma), nie zasługuje na współczucie. Nie ma mojej zgody na okrucieństwo, bezmyślność, pijaństwo, niechlujstwo – po żadnej stronie granicy, pod żadną szerokością geograficzną.

Ciężko się czyta i reportaż, i wywiady. Pani Wacławik stara się być bardzo elokwentna, ale wychodzą z tego takie kurioza, że człowiek się zastanawia: co też kobieta miała na myśli. Na przykład:
„Jego uzdolniony mózg informatyka dałby mu pewnie pracę w Dolinie Krzemowej…”
„Przy drodze stoi grupka chłopców od kilku do kilkunastu lat – niektórzy z rowerami. Wyglądają jak z «Przygód Tomka Sawyera». Na twarzach zachwyt, braki w uzębieniu, wszyscy wyciągają ręce…”

Takie te teksty toporne, nudne… Zmarnowany potencjał. Podobnie jak wywiad z jednym z lekarzy. Trzy czwarte traktuje o polskim SOR-ze, a sam lekarz wypowiada gładkie zdania, które nic nie znaczą. Frazesy faceta z kompleksem Boga, który do tego wciska kit, że on nie stopniuje pacjentów na rodzinę i obcych, pacjenci są równi. Błagam… Dla pogotowia, na SOR-ze wszyscy jesteśmy dla lekarzy tylko „jednostką chorobową”. Tyle w tym temacie.
Szkoda kasy na ten reportaż.

Drzewiej bywało, że słuchałam popołudniowego TOK FM. Raz było lepiej, raz gorzej, ale do dziś pamiętam, że wystarczyły zapowiedzi o kolejnej audycji autorki, by czym prędzej zmienić stację i ominąć jej radosną twórczość. Bardzo nudne te audycje były.

Ale może pani Wacławik lepiej pisze niż mówi? Ryzyk fizyk. Książki od nikogo nie dostałam, nic komu zawdzięczać nie muszę i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chaotyczna. Wielkie rozczarowanie.

Chaotyczna. Wielkie rozczarowanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna gwiazdka odjęta za korektę p. Jolanty Kucharskiej. Ta pani nigdy nie powinna być korektorem. W porównaniu do wcześniejszego wydania, to jest beznadziejnie sprawdzone. Daty się NIE ZGADZAJĄ, korektor do tekstu podszedł bezrefleksyjnie, a inspirowanie się Wikipedią odnośnie pisowni jest karygodne. Politbiuro pisze się wielką literą. Amen.

Jedna gwiazdka odjęta za korektę p. Jolanty Kucharskiej. Ta pani nigdy nie powinna być korektorem. W porównaniu do wcześniejszego wydania, to jest beznadziejnie sprawdzone. Daty się NIE ZGADZAJĄ, korektor do tekstu podszedł bezrefleksyjnie, a inspirowanie się Wikipedią odnośnie pisowni jest karygodne. Politbiuro pisze się wielką literą. Amen.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiepskie. Można przeczytać... tylko, po co?

Kiepskie. Można przeczytać... tylko, po co?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przepraszam, ale po wannie z obłej glazury, dwumetrowych kolbach kukurydzy i wołaniu "Proszę panią" - wymiękłam. Nie wiem skąd ta grafomania w stylu starej (nie)dobrej Mniszkówny, ma tak wysokie noty. Koszmar.

Przepraszam, ale po wannie z obłej glazury, dwumetrowych kolbach kukurydzy i wołaniu "Proszę panią" - wymiękłam. Nie wiem skąd ta grafomania w stylu starej (nie)dobrej Mniszkówny, ma tak wysokie noty. Koszmar.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli chodzi o opisy okrucieństwa człowieka w stosunku do zwierząt – wielka, smutna prawda. Niestety same zwierzęta potraktowane stereotypowo. Ani psy, ani wilki nie są takie. Po prostu powielone wyobrażenie o podstępności, chytrości, lizusostwie… Za dużo mam do czynienia ze zwierzętami, żeby to łyknąć. Mnie ta baśń nie przekonała. Szczególnie koniec.

Jeśli chodzi o opisy okrucieństwa człowieka w stosunku do zwierząt – wielka, smutna prawda. Niestety same zwierzęta potraktowane stereotypowo. Ani psy, ani wilki nie są takie. Po prostu powielone wyobrażenie o podstępności, chytrości, lizusostwie… Za dużo mam do czynienia ze zwierzętami, żeby to łyknąć. Mnie ta baśń nie przekonała. Szczególnie koniec.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poddałam się przy kocie czytającym Biblię. A potem się okazało, że dobrze się domyślałam. Nie moja bajka, nie moje klimaty

Poddałam się przy kocie czytającym Biblię. A potem się okazało, że dobrze się domyślałam. Nie moja bajka, nie moje klimaty

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wymiękłam, kiedy kryminał zaczął przypominać tani erotyk. Nie pojmuję, skąd taka wysoka ocena.

Wymiękłam, kiedy kryminał zaczął przypominać tani erotyk. Nie pojmuję, skąd taka wysoka ocena.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niby fajna fabuła, ale po namyśle – mało sensowna. Niby Kańtoch opisuje lata PRL-u, ale ma się to nijak do tego, jak było. Stary polonez? Protesty? Hippisi? Połączenia międzymiastowe z zapominanej przez Boga plebanii? Otwarty jubiler w dniu 22 lipca? Film z Chuckiem Norrisem w czwartkowy wieczór? To tylko najbardziej ordynarne i naciągane potknięcia. Autorka opisuje, jak wyobraża sobie rok 86 i to jej wyobrażenie ma się nijak do ówczesnej rzeczywistości.

Niby fajna fabuła, ale po namyśle – mało sensowna. Niby Kańtoch opisuje lata PRL-u, ale ma się to nijak do tego, jak było. Stary polonez? Protesty? Hippisi? Połączenia międzymiastowe z zapominanej przez Boga plebanii? Otwarty jubiler w dniu 22 lipca? Film z Chuckiem Norrisem w czwartkowy wieczór? To tylko najbardziej ordynarne i naciągane potknięcia. Autorka opisuje, jak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Za murami Broadmoor. Najsłynniejszy szpital psychiatryczny na świecie Emma French, Jonathan Levi
Ocena 5,7
Za murami Broa... Emma French, Jonath...

Na półkach: ,

Średnia. Za bardzo chaotyczna. Część historii trzeba doczytywać w Google'u.

Średnia. Za bardzo chaotyczna. Część historii trzeba doczytywać w Google'u.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To żaden thriller tylko typowy, bezmyślny slasher. Słabizna inspirowana amerykańskim kinem klasy C.

To żaden thriller tylko typowy, bezmyślny slasher. Słabizna inspirowana amerykańskim kinem klasy C.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rozumiem Zielone Szczyty, rozumiem panią Rachel Lynde, ale "tykania" Maryli (przepraszam Marilli) i tych angielskich imion - nie pojmuję. Za stara jestem. Niedługo w myśl zasady, że dzieci muszą wiedzieć, że Ania to Anne, a Janka to Jane, zamiast Kubusia Puchatka będzie Winnie the Pooh.
Przekład jest zapewne bardzo dokładny, ale wiecie co? W zdaniach nie ma rytmu, są toporne, chropawe.

Rozumiem Zielone Szczyty, rozumiem panią Rachel Lynde, ale "tykania" Maryli (przepraszam Marilli) i tych angielskich imion - nie pojmuję. Za stara jestem. Niedługo w myśl zasady, że dzieci muszą wiedzieć, że Ania to Anne, a Janka to Jane, zamiast Kubusia Puchatka będzie Winnie the Pooh.
Przekład jest zapewne bardzo dokładny, ale wiecie co? W zdaniach nie ma rytmu, są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odpadłam na setnej stronie. Nudna, nieprzekonująca, nijaka.

Odpadłam na setnej stronie. Nudna, nieprzekonująca, nijaka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawia mnie jedno: po co? Tu fabuła nie ma żadnego sensu niestety...

Zastanawia mnie jedno: po co? Tu fabuła nie ma żadnego sensu niestety...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Słaba książka słabej dziennikarki. Ani to śmieszne, ani o dobre. Jedna trzecia zdjęć to autorka jako dziecko/nastolatka nad morzem. Nie polecam.

Słaba książka słabej dziennikarki. Ani to śmieszne, ani o dobre. Jedna trzecia zdjęć to autorka jako dziecko/nastolatka nad morzem. Nie polecam.

Pokaż mimo to