-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2015-12-02
2015-11-17
2015-10-30
2015-10-29
2015-10-25
2015-10
2015-10
2015-10
2015-10-21
2012
2014-04-24
2015-01-25
"Może kawiarnie zmieniają przypadki w przeznaczenie?"
Narrator. Opowiada o sobie. Opowiada siebie. Stwarza siebie opowieścią – albo może opowieść stwarza jego? Stara się wyłuskać z tej opowieści (jak ziarna z fasolowych strąków) sensy swojego życia. Wierzy w sny. W świece. W kapelusze. W muzykę (nadającą rytm jego istnieniu). W porządek i w przypadek (uprawia filozofię przypadku. Życie samo w sobie jest poniekąd przypadkiem. Wierzy też w pamięć (będącą tak gwarantem bytu, jak i prześladowcą, przed którym uciec można jedynie w melodię). I w psy (bo już jedynie w ich sercach może mieszkać Bóg). Psy ma dwa. Jednego ocalił przed utopieniem (i tym samym uratował duszę niedoszłemu oprawcy), drugiego znalazł w lesie przywiązanego do drzewa – konającego. Z powodu reumatyzmu nie może grać już na saksofonie i tak naprawdę tylko psy trzymają go przy życiu. Formalnie nie ma wykształcenia muzycznego. Ale za nic ma formalność. Według własnej miary ukończył wiele szkół. Jego pierwszym nauczycielem był stryj Jan (przyszły samobójca), od którego otrzymał organki i usłyszał, że jest muzycznie uzdolniony. Potem powojenna szkoła dla chłopców – szkoła pełna poranionych instrumentów i wiecznie pijany nauczyciel muzyki. Orkiestra zakładowa. Magazynier, który był w rzeczywistości saksofonistą. I sam instrument. Sam saksofon. Sama muzyka.
Kim jest narrator? Muzykiem. Elektrykiem. Filozofem. Jedynym ocalonym. Podopiecznym sanitariuszki za młodej na swoją śmierć. Chłopcem sprzedającym lemoniadę w pociągach. Uczniem- kadetem. Budowniczym nowego świata – w który wierzył, bo nowy świat świetnie nadaje się do wierzenia (szczególnie, gdy stary leży w gruzach), człowiekiem bez maski na balu zamaskowanych, pielgrzymem, tułaczem, stróżem domków nad zalewem – nad którym się urodził i nad którym w pewnym sensie umarł, przeżywając jako jedyny. Nad który wrócił i nie wrócił równocześnie.
Tajemniczy słuchacz. Niespodziewany – a jakby wyczekiwany przez narratora gość. Przychodzi kupić fasolę. Dostaje opowieść. To człowiek zagadkowy, który nie wychodzi na zdjęciach nawet jako cień, nie ma wieku – jakby stał poza czasem. Nie pił nigdy kawy z miodem, nie jadł wielkanocnej babki. Pyta, czym jest sierp, brakuje mu wielu doświadczeń. Mało przeżył, mało wie, mało rozumie. Podaje za to nazwiska filozofów – tego, który poczęstował dziadka narratora konserwą na froncie pierwszej wojny światowej i tego, który twierdził, że w zdaniu zamyka się wszechświat, a wszechświat zamyka zdanie. Zamyślony. Wyciszony. Wycofany? Podczas spotkania z narratorem po raz pierwszy łuska fasolę i po raz pierwszy gra w podbijanie pudełek z zapałkami. W obu tych czynnościach wprawia się błyskawicznie – tak jakby pamiętał je nieswoja pamięcią. Nie podziela poglądu narratora, że Bóg po wojnie stał się aberracją. Zaprzecza, że zna pana Roberta – choć zatrzymał się w jego domku, wiedział, gdzie znajduje się klucz. Budzi w narratorze wspomnienia o innych ludziach. O Księdzu (nie księdzu – spawaczu) na przykład. Narratorowi znajoma wydaje się twarz gościa, jego głos, ubranie – płaszcz i kapelusz, które przypominają mu jego samego z przeszłości. Wydaje mu się, że ich drogi już się skrzyżowały. Nie wie jednak gdzie, jak, kiedy. Jest w tym poszukiwaniu podobieństwa i jego nieuchwytności jakaś rozpacz, pragnienie, zadziwienie, bo, jak sam narrator w końcu mówi, „nie mogli obaj tak po prostu przejść przez życie i nigdy się nie spotkać”. Kim jest rozmówca narratora? Jego alter ego? Śmiercią? Przeznaczeniem? Przypadkiem?
"Może kawiarnie zmieniają przypadki w przeznaczenie?"
Narrator. Opowiada o sobie. Opowiada siebie. Stwarza siebie opowieścią – albo może opowieść stwarza jego? Stara się wyłuskać z tej opowieści (jak ziarna z fasolowych strąków) sensy swojego życia. Wierzy w sny. W świece. W kapelusze. W muzykę (nadającą rytm jego istnieniu). W porządek i w przypadek (uprawia filozofię...
2014-12-12
2014-12-10
2014-12-01
2014-05-02
2014-08-09
2014-10-02
„Hanemann” to powieść o człowieku dotkniętym osobistą stratą i uwikłanym w splątane dzieje Gdańska. Za jego życia miasto staje w ogniu wojny, traci status Wolnego i po II wojnie światowej przechodzi w ręce polskiej administracji. Miejsce niemieckich mieszkańców, którzy uciekając, opuszczają na zawsze swoje dobytki, zajmuje napływowa ludność polska. Przybysze, repatrianci ze wschodu, próbują ułożyć sobie życie na nowo. Zmieniają się nazwy ulic, struktura społeczna, charakter miasta. Tytułowy bohater nie rusza się z miejsca – choć w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i wolą wielu gdańszczan powinien wyjechać. Jego świat znika, staje się anachronizmem, a on sam – duchem dawnej epoki. Jednak ta wielka apokalipsa, której jest świadkiem, stanowi jedynie dopełnienie wcześniejszej, osobistej – związanej ze stratą ukochanej, która naznaczyła go bardziej niż wojenna zagłada Gdańska. Opisany przez Chwina z prawdziwą maestrią świat rzeczy ginących w pożarach, bezwolnie przechodzących w cudze ręce, niszczejących w obcym otoczeniu, jest tylko jeszcze jednym symbolem pustki i opuszczenia, obcości świata i niepowrotności przeszłości. Powieść porusza problem cierpienia, alienacji, zwątpienia, kwestii zasadności ludzkiej egzystencji, samobójstwa. Ukazuje balans na granicy życia i śmierci. Uwypukla starcie kultur, dramat jednostki na tle dynamicznych zmian społeczno-politycznych oraz narzuconą jej konieczność podjęcia próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Dotyczy to nie tylko Hanemanna, ale i Adama, Hanki - z jej nieudanym samobójstwem i powtarzanym jak mantra słowem "niedoczekanie"...
Powieść Chwina spowija aura smutku, melancholii i nierozstrzygalności, stanowiących o uroku narracji. Cechują ją staranne opisy, które zagarniają wielość rzeczy, lecz nie gubią z pola widzenia szczegółu; drobiazgowe przedstawienia, które zabiegają o bogactwo przedmiotu - no właśnie! - Wydawca w opisie książki zauważa, że bohaterami „Hanemanna” są nie tylko ludzie, ale także miasto i przedmioty. Według mnie miasto i przedmioty wysuwają się wręcz przed ludzkie postacie, spychając je na dalszy plan...
Warto wskazać jeszcze na malarskość tej książki (rolę obrazów! konstrukcje językowe przypominające pociągnięcia pędzlem!) oraz na kult słowa przy równoczesnej chęci odrzucenia go (na rzecz bardziej atawistycznej - zatem i autentyczniejszej, bogatszej w treści - mowy ciała, gestów, tańca...).
„Hanemann” to powieść o człowieku dotkniętym osobistą stratą i uwikłanym w splątane dzieje Gdańska. Za jego życia miasto staje w ogniu wojny, traci status Wolnego i po II wojnie światowej przechodzi w ręce polskiej administracji. Miejsce niemieckich mieszkańców, którzy uciekając, opuszczają na zawsze swoje dobytki, zajmuje napływowa ludność polska. Przybysze, repatrianci ze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-26
Czyżby autor notki na obwolucie czytał mi w myślach? Zgadzam się z każdym słowem. Mądra i urocza, żywo i barwnie przedstawiająca świat, z wspaniale nakreślonymi postaciami, które stają się bliskie czytelnikowi jak dobrzy znajomi. Uśmiecham się do ostatniej strony, do okładki, do zdjęcia autorek. One też się uśmiechają.
Czyżby autor notki na obwolucie czytał mi w myślach? Zgadzam się z każdym słowem. Mądra i urocza, żywo i barwnie przedstawiająca świat, z wspaniale nakreślonymi postaciami, które stają się bliskie czytelnikowi jak dobrzy znajomi. Uśmiecham się do ostatniej strony, do okładki, do zdjęcia autorek. One też się uśmiechają.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to