Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

"Może kawiarnie zmieniają przypadki w przeznaczenie?"

Narrator. Opowiada o sobie. Opowiada siebie. Stwarza siebie opowieścią – albo może opowieść stwarza jego? Stara się wyłuskać z tej opowieści (jak ziarna z fasolowych strąków) sensy swojego życia. Wierzy w sny. W świece. W kapelusze. W muzykę (nadającą rytm jego istnieniu). W porządek i w przypadek (uprawia filozofię przypadku. Życie samo w sobie jest poniekąd przypadkiem. Wierzy też w pamięć (będącą tak gwarantem bytu, jak i prześladowcą, przed którym uciec można jedynie w melodię). I w psy (bo już jedynie w ich sercach może mieszkać Bóg). Psy ma dwa. Jednego ocalił przed utopieniem (i tym samym uratował duszę niedoszłemu oprawcy), drugiego znalazł w lesie przywiązanego do drzewa – konającego. Z powodu reumatyzmu nie może grać już na saksofonie i tak naprawdę tylko psy trzymają go przy życiu. Formalnie nie ma wykształcenia muzycznego. Ale za nic ma formalność. Według własnej miary ukończył wiele szkół. Jego pierwszym nauczycielem był stryj Jan (przyszły samobójca), od którego otrzymał organki i usłyszał, że jest muzycznie uzdolniony. Potem powojenna szkoła dla chłopców – szkoła pełna poranionych instrumentów i wiecznie pijany nauczyciel muzyki. Orkiestra zakładowa. Magazynier, który był w rzeczywistości saksofonistą. I sam instrument. Sam saksofon. Sama muzyka.
Kim jest narrator? Muzykiem. Elektrykiem. Filozofem. Jedynym ocalonym. Podopiecznym sanitariuszki za młodej na swoją śmierć. Chłopcem sprzedającym lemoniadę w pociągach. Uczniem- kadetem. Budowniczym nowego świata – w który wierzył, bo nowy świat świetnie nadaje się do wierzenia (szczególnie, gdy stary leży w gruzach), człowiekiem bez maski na balu zamaskowanych, pielgrzymem, tułaczem, stróżem domków nad zalewem – nad którym się urodził i nad którym w pewnym sensie umarł, przeżywając jako jedyny. Nad który wrócił i nie wrócił równocześnie.
Tajemniczy słuchacz. Niespodziewany – a jakby wyczekiwany przez narratora gość. Przychodzi kupić fasolę. Dostaje opowieść. To człowiek zagadkowy, który nie wychodzi na zdjęciach nawet jako cień, nie ma wieku – jakby stał poza czasem. Nie pił nigdy kawy z miodem, nie jadł wielkanocnej babki. Pyta, czym jest sierp, brakuje mu wielu doświadczeń. Mało przeżył, mało wie, mało rozumie. Podaje za to nazwiska filozofów – tego, który poczęstował dziadka narratora konserwą na froncie pierwszej wojny światowej i tego, który twierdził, że w zdaniu zamyka się wszechświat, a wszechświat zamyka zdanie. Zamyślony. Wyciszony. Wycofany? Podczas spotkania z narratorem po raz pierwszy łuska fasolę i po raz pierwszy gra w podbijanie pudełek z zapałkami. W obu tych czynnościach wprawia się błyskawicznie – tak jakby pamiętał je nieswoja pamięcią. Nie podziela poglądu narratora, że Bóg po wojnie stał się aberracją. Zaprzecza, że zna pana Roberta – choć zatrzymał się w jego domku, wiedział, gdzie znajduje się klucz. Budzi w narratorze wspomnienia o innych ludziach. O Księdzu (nie księdzu – spawaczu) na przykład. Narratorowi znajoma wydaje się twarz gościa, jego głos, ubranie – płaszcz i kapelusz, które przypominają mu jego samego z przeszłości. Wydaje mu się, że ich drogi już się skrzyżowały. Nie wie jednak gdzie, jak, kiedy. Jest w tym poszukiwaniu podobieństwa i jego nieuchwytności jakaś rozpacz, pragnienie, zadziwienie, bo, jak sam narrator w końcu mówi, „nie mogli obaj tak po prostu przejść przez życie i nigdy się nie spotkać”. Kim jest rozmówca narratora? Jego alter ego? Śmiercią? Przeznaczeniem? Przypadkiem?

"Może kawiarnie zmieniają przypadki w przeznaczenie?"

Narrator. Opowiada o sobie. Opowiada siebie. Stwarza siebie opowieścią – albo może opowieść stwarza jego? Stara się wyłuskać z tej opowieści (jak ziarna z fasolowych strąków) sensy swojego życia. Wierzy w sny. W świece. W kapelusze. W muzykę (nadającą rytm jego istnieniu). W porządek i w przypadek (uprawia filozofię...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Hanemann” to powieść o człowieku dotkniętym osobistą stratą i uwikłanym w splątane dzieje Gdańska. Za jego życia miasto staje w ogniu wojny, traci status Wolnego i po II wojnie światowej przechodzi w ręce polskiej administracji. Miejsce niemieckich mieszkańców, którzy uciekając, opuszczają na zawsze swoje dobytki, zajmuje napływowa ludność polska. Przybysze, repatrianci ze wschodu, próbują ułożyć sobie życie na nowo. Zmieniają się nazwy ulic, struktura społeczna, charakter miasta. Tytułowy bohater nie rusza się z miejsca – choć w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i wolą wielu gdańszczan powinien wyjechać. Jego świat znika, staje się anachronizmem, a on sam – duchem dawnej epoki. Jednak ta wielka apokalipsa, której jest świadkiem, stanowi jedynie dopełnienie wcześniejszej, osobistej – związanej ze stratą ukochanej, która naznaczyła go bardziej niż wojenna zagłada Gdańska. Opisany przez Chwina z prawdziwą maestrią świat rzeczy ginących w pożarach, bezwolnie przechodzących w cudze ręce, niszczejących w obcym otoczeniu, jest tylko jeszcze jednym symbolem pustki i opuszczenia, obcości świata i niepowrotności przeszłości. Powieść porusza problem cierpienia, alienacji, zwątpienia, kwestii zasadności ludzkiej egzystencji, samobójstwa. Ukazuje balans na granicy życia i śmierci. Uwypukla starcie kultur, dramat jednostki na tle dynamicznych zmian społeczno-politycznych oraz narzuconą jej konieczność podjęcia próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Dotyczy to nie tylko Hanemanna, ale i Adama, Hanki - z jej nieudanym samobójstwem i powtarzanym jak mantra słowem "niedoczekanie"...
Powieść Chwina spowija aura smutku, melancholii i nierozstrzygalności, stanowiących o uroku narracji. Cechują ją staranne opisy, które zagarniają wielość rzeczy, lecz nie gubią z pola widzenia szczegółu; drobiazgowe przedstawienia, które zabiegają o bogactwo przedmiotu - no właśnie! - Wydawca w opisie książki zauważa, że bohaterami „Hanemanna” są nie tylko ludzie, ale także miasto i przedmioty. Według mnie miasto i przedmioty wysuwają się wręcz przed ludzkie postacie, spychając je na dalszy plan...
Warto wskazać jeszcze na malarskość tej książki (rolę obrazów! konstrukcje językowe przypominające pociągnięcia pędzlem!) oraz na kult słowa przy równoczesnej chęci odrzucenia go (na rzecz bardziej atawistycznej - zatem i autentyczniejszej, bogatszej w treści - mowy ciała, gestów, tańca...).

„Hanemann” to powieść o człowieku dotkniętym osobistą stratą i uwikłanym w splątane dzieje Gdańska. Za jego życia miasto staje w ogniu wojny, traci status Wolnego i po II wojnie światowej przechodzi w ręce polskiej administracji. Miejsce niemieckich mieszkańców, którzy uciekając, opuszczają na zawsze swoje dobytki, zajmuje napływowa ludność polska. Przybysze, repatrianci ze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opowieść możliwa do odczytania na różnych poziomach i płaszczyznach. Pełna wizerunków niezwykle symbolicznych i niezwykle dosłownych. Do tego cudownie i przerażająco zarazem hipnotyzująca. Raz otworzona, wciąga czytelnika w wir szaleńczych zmagań ludzkich (czy tylko?) namiętności nieznających granic między życiem a śmiercią. Jej charakter i nastrój świetnie oddaje piosenka Kate Bush (http://www.youtube.com/watch?v=-1pMMIe4hb4) - ostatnio powoduje ona u mnie zaburzenie, które na własne potrzeby nazywam SZJU (Syndromem Zapętlenia Jednego Utworu) ;).

Opowieść możliwa do odczytania na różnych poziomach i płaszczyznach. Pełna wizerunków niezwykle symbolicznych i niezwykle dosłownych. Do tego cudownie i przerażająco zarazem hipnotyzująca. Raz otworzona, wciąga czytelnika w wir szaleńczych zmagań ludzkich (czy tylko?) namiętności nieznających granic między życiem a śmiercią. Jej charakter i nastrój świetnie oddaje piosenka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dziwna [sic ;)] historia... (i jakkolwiek to zrozumiecie, będziecie mieli o niej przynajmniej częściowo trafne wyobrażenie). Można pozachwycać się tą dziwnością albo ją odrzucić. Ja zachwycałam się i odrzucałam na zmianę, wybiórczo... Ale to taka książka, która z biegiem czasu i myśli podoba się coraz bardziej.

Dziwna [sic ;)] historia... (i jakkolwiek to zrozumiecie, będziecie mieli o niej przynajmniej częściowo trafne wyobrażenie). Można pozachwycać się tą dziwnością albo ją odrzucić. Ja zachwycałam się i odrzucałam na zmianę, wybiórczo... Ale to taka książka, która z biegiem czasu i myśli podoba się coraz bardziej.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek Annie Barrows, Mary Ann Shaffer
Ocena 7,3
Stowarzyszenie... Annie Barrows, Mary...

Na półkach: , , , , , ,

Czyżby autor notki na obwolucie czytał mi w myślach? Zgadzam się z każdym słowem. Mądra i urocza, żywo i barwnie przedstawiająca świat, z wspaniale nakreślonymi postaciami, które stają się bliskie czytelnikowi jak dobrzy znajomi. Uśmiecham się do ostatniej strony, do okładki, do zdjęcia autorek. One też się uśmiechają.

Czyżby autor notki na obwolucie czytał mi w myślach? Zgadzam się z każdym słowem. Mądra i urocza, żywo i barwnie przedstawiająca świat, z wspaniale nakreślonymi postaciami, które stają się bliskie czytelnikowi jak dobrzy znajomi. Uśmiecham się do ostatniej strony, do okładki, do zdjęcia autorek. One też się uśmiechają.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opakowanie ciekawsze niż zawartość... I... Czy tylko mi Jackob tak bardzo przypomina Percy'ego Jacksona, Emma Annabeth, a sierociniec osobliwców obóz herosów? Przez cały czas miałam wrażenie, że czytam historię z recyklingu.

Opakowanie ciekawsze niż zawartość... I... Czy tylko mi Jackob tak bardzo przypomina Percy'ego Jacksona, Emma Annabeth, a sierociniec osobliwców obóz herosów? Przez cały czas miałam wrażenie, że czytam historię z recyklingu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jest w tej książce jakiś niepokój, bezustanna pogoń powodowana nieokreśloną tęsknotą (ni to za wspólnotą ni odosobnieniem...). Tylko rzucone impresje, obok obrazowe opisy. Atmosfera, którą nazwałabym roboczo polską melancholią. Jest fascynaja anachronizmami, chęć dotknięcia przeszłości. I strach przed nią i obrzydzenie i negacja. I są też inne kultury, inne spojrzenia, inne traumy (zawsze opisywane z wycofanej pozycji obcego).

Jest w tej książce jakiś niepokój, bezustanna pogoń powodowana nieokreśloną tęsknotą (ni to za wspólnotą ni odosobnieniem...). Tylko rzucone impresje, obok obrazowe opisy. Atmosfera, którą nazwałabym roboczo polską melancholią. Jest fascynaja anachronizmami, chęć dotknięcia przeszłości. I strach przed nią i obrzydzenie i negacja. I są też inne kultury, inne spojrzenia, inne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam chyba nieco odmienne poczucie humoru... Przyznaję trzy gwiazdki za językową sprawność, z jaką książka została napisana. Treść mnie nie przekonuje. Aluzje do Biblii uważam za nieuzasadnione w kontekście całości (nie są szczególnie zabawne ani błyskotliwe, a i fabuła bardzo by nie ucierpiała, gdyby się ich pozbyć - zostałby lekki, bezpretensjonalny kryminał nienaruszający poczucia dobrego smaku...).

Mam chyba nieco odmienne poczucie humoru... Przyznaję trzy gwiazdki za językową sprawność, z jaką książka została napisana. Treść mnie nie przekonuje. Aluzje do Biblii uważam za nieuzasadnione w kontekście całości (nie są szczególnie zabawne ani błyskotliwe, a i fabuła bardzo by nie ucierpiała, gdyby się ich pozbyć - zostałby lekki, bezpretensjonalny kryminał nienaruszający...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moja kochana Anne,
Nie mogę się pogodzić z takim zakończeniem Twojej historii. Kiedy doszłam do słów "tutaj kończy się dziennik Anne", poczułam się tak, jakbym właśnie straciła bliskiego przyjaciela. Zanim sięgnęłam po dziennik, znałam z grubsza Twoją postać, więc od początku wiedziałam, że Ci się nie uda i że to zdanie pojawi się na końcu, ale kiedy je zobaczyłam, łzy i tak popłynęły mi po twarzy. Bardzo emocjonalnie i osobiście podeszłam do tych zapisków. Przez jakiś czas byłam Kitty - Twoją słuchaczką i powierniczką. Cieszyłam się Twoimi radościami i martwiłam smutkami. Podziwiałam Cię za Twój dystans do świata i świadomość siebie. Ceniłam Twoją wrażliwość. Za to wszystko Ci dziękuję i cieszę się, że przeżyłaś przynajmniej częściowo - poprzez swój dziennik i trwasz w jego czytelnikach.

Moja kochana Anne,
Nie mogę się pogodzić z takim zakończeniem Twojej historii. Kiedy doszłam do słów "tutaj kończy się dziennik Anne", poczułam się tak, jakbym właśnie straciła bliskiego przyjaciela. Zanim sięgnęłam po dziennik, znałam z grubsza Twoją postać, więc od początku wiedziałam, że Ci się nie uda i że to zdanie pojawi się na końcu, ale kiedy je zobaczyłam, łzy i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To już druga książka Kinga z okresu gdy posługiwał się pseudonimem Bachman, jaką miałam okazję przeczytać. Pierwszą był "Wielki marsz", który mnie rozbroił i na dobre utwierdził w przekonaniu, że King o wiele lepiej straszy ludźmi z krwi i kości niż swoimi mrocznymi stworami, mimo że często są one tak zgrabnie wykreowane, że potrafią wyciągnąć macki ze stron i owinąć je czytelnikowi wokół szyi (nawet takiemu czytelnikowi, który w bibliotece śmiał się z opisu na odwrocie książki i wypożyczył ją tylko z ciekawości, jak sobie mistrz horroru z danym tematem poradzi - przyznaję, parę razy mi się zdarzyło ;). Najbardziej przerażają ludzie. Ze swoją bezwzględnością, rządzą władzy, skłonnością do despotyzmu, egoizmem i zamiłowaniem do igrzysk. O tym właśnie pisze K. w "W. marszu" i "Uciekinierze". Obie książki są jak najbardziej warte polecenia, ale i tak podobne, że nie sposób nie zacząć ich porównywać. I to porównanie wypada na niekorzyść "Uciekiniera". Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że w "U." mniej mamy uczuć i przemyśleń głównego bohatera związanych z jego dawnym życiem i z perspektywą śmierci na arenie, mniej opisów mechanizmów psychologicznych kierujących człowiekiem w sytuacji zagrożenia życia. Więcej akcji. Ale jak kto woli.

To już druga książka Kinga z okresu gdy posługiwał się pseudonimem Bachman, jaką miałam okazję przeczytać. Pierwszą był "Wielki marsz", który mnie rozbroił i na dobre utwierdził w przekonaniu, że King o wiele lepiej straszy ludźmi z krwi i kości niż swoimi mrocznymi stworami, mimo że często są one tak zgrabnie wykreowane, że potrafią wyciągnąć macki ze stron i owinąć je...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciągająca, bogata i barwna historia z urzekającym zakończeniem. Mistrzowski warsztat (u tego pisarza to już klasyka). Pomysł, który na pierwszy rzut oka może wydawać się dość naiwny, został tu świetnie opracowany. Szary nauczyciel angielskiego z nieudanym małżeństwem na koncie i brakiem umiejętności ronienia łez, który niespodziewanie przenosi się w przeszłość z zamiarem ocalenia prezydenta JFK przed śmiercią z ręki zamachowca? Cóż, nie robiłam sobie wielkich nadziei, a po raz enty zostałam przez Kinga oczarowana. Nie jest to najlepsza z kingowskich powieści, ale zdecydowanie warto po nią sięgnąć.

Wciągająca, bogata i barwna historia z urzekającym zakończeniem. Mistrzowski warsztat (u tego pisarza to już klasyka). Pomysł, który na pierwszy rzut oka może wydawać się dość naiwny, został tu świetnie opracowany. Szary nauczyciel angielskiego z nieudanym małżeństwem na koncie i brakiem umiejętności ronienia łez, który niespodziewanie przenosi się w przeszłość z zamiarem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W tym przypadku złamałam moją żelazną zasadę: najpierw książka, potem film. Niestety znajomość ekranizacji zawsze odziera z możliwości powolnego zanurzenia się w historię, odbiera zaskoczenie, narzuca niechciane obrazy i na stałe przykleja bohaterom twarze, które nie zawsze do nich pasują... Ale stało się - obejrzałam "Atlas" i po prostu nie mogłam nie sięgnąć po książkę, bo... czułam ogromny niedosyt. To była sieczka. Dostałam nie film, a coś na kształt zwiastunu. Szybki montaż. Kilka obrazów, które rozbudziły moją ciekawość,ale nie były w stanie jej zaspokoić. Wszystko liźnięte i porzucone. Jakieś zbyt dosłowne.
Książka jest zupełnie inna i (jak to zwykle bywa) o niebo lepsza. Stylizacja bardzo dobrze oddaje klimat i charakter każdego rozdziału. Odpowiednia dynamika też robi swoje - każda opowieść ma swoje tempo i sztuczne podkręcanie go na potrzeby wielkiego ekranu potrafi jej bardzo zaszkodzić.
Najbardziej urzekła mnie "Antyfona..." i "Listy..." - mają w sobie to "coś", co sprawiło, że nie byłam w stanie się od nich oderwać.

W tym przypadku złamałam moją żelazną zasadę: najpierw książka, potem film. Niestety znajomość ekranizacji zawsze odziera z możliwości powolnego zanurzenia się w historię, odbiera zaskoczenie, narzuca niechciane obrazy i na stałe przykleja bohaterom twarze, które nie zawsze do nich pasują... Ale stało się - obejrzałam "Atlas" i po prostu nie mogłam nie sięgnąć po książkę,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mocna rzecz. Duża dawka brutalnej prawdy o nas samych...

Mocna rzecz. Duża dawka brutalnej prawdy o nas samych...

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

DOSKONAŁA. NIEZWYKŁA. FENOMENALNA.

Serio.

Wywołała we mnie taką burzę uczuć, że kiedy mama weszła do pokoju i zobaczyła mnie tonącą w morzu chusteczek, z mokrą, opuchniętą twarzą, z uśmiechem na ustach i z książką na kolanach, spytała najpierw czy wszystko w porządku, a potem czy ja właściwie płaczę czy się śmieję...

"Czasem trafisz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie jak "Cios udręki", o których nie możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się niemalże zdradą".

I "Gwiazd naszych wina" jest dla mnie takim "Ciosem".

DOSKONAŁA. NIEZWYKŁA. FENOMENALNA.

Serio.

Wywołała we mnie taką burzę uczuć, że kiedy mama weszła do pokoju i zobaczyła mnie tonącą w morzu chusteczek, z mokrą, opuchniętą twarzą, z uśmiechem na ustach i z książką na kolanach, spytała najpierw czy wszystko w porządku, a potem czy ja właściwie płaczę czy się śmieję...

"Czasem trafisz na książkę, która przepełnia cię...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dla mnie wyjątkowa i bardzo ważna - co wynika tylko i wyłącznie z własnych doświadczeń i odczuć, nie jest przez nikogo narzucone czy wpojone.

Dla mnie wyjątkowa i bardzo ważna - co wynika tylko i wyłącznie z własnych doświadczeń i odczuć, nie jest przez nikogo narzucone czy wpojone.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

CUDOWNA. Ostatnie sto stron przeczytałam przez łzy. Litery się rozmywały, rozdwajały i rozłaziły na boki, a ja z trudem ustawiałam je tam, gdzie stać powinny.
Ta historia składa się ze zwyczajnego piękna (jak chmura - "wielka biała bestia, która wyszła zza gór"), z nadzwyczajnego piękna (jak człowieczeństwo odnalezione w piwnicy), z koszmaru wojny i ze słów kochanych i nienawidzonych równocześnie.

SŁOWNIK DUDENA. DEFINICJA NR 9
Begeisterung – zachwyt;
uczucie uznania dla kogoś lub czegoś.
Zbliżone pojęcia:
podziw, poklask, aplauz

Śmierć (nie sposób jej pominąć). Tak bardzo ludzka. Z bijącym sercem i zmarzniętymi palcami. Wpatrzona w niebo, po którym przepływają kolory.

CUDOWNA. Ostatnie sto stron przeczytałam przez łzy. Litery się rozmywały, rozdwajały i rozłaziły na boki, a ja z trudem ustawiałam je tam, gdzie stać powinny.
Ta historia składa się ze zwyczajnego piękna (jak chmura - "wielka biała bestia, która wyszła zza gór"), z nadzwyczajnego piękna (jak człowieczeństwo odnalezione w piwnicy), z koszmaru wojny i ze słów kochanych i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z tych książek, które wstrząsają czytelnikiem, dają mu do myślenia i zostają w głowie na dłuuugo. Chyba najlepszy King jakiego do tej pory przeczytałam (no, powiedzmy, że ma u mnie pierwsze miejsce ex aequo z "Zieloną milą").

Wczoraj pisałam humanistyczną część egzaminu gimnazjalnego. Byłam w połowie "Wielkiego marszu" i nawet na chwilę nie mogłam wyrzucić go z myśli. Tak mnie zafiksowało, że scharakteryzowałam Ray'a Garraty'ego jako "bohatera literackiego, który moim zdaniem wykazał się nadzwyczajną odwagą". Mam szczęście, że wymyślili coś, w co nieźle się wpasował, bo niezależnie od tematu wepchnąłby mi się na kartkę :) - oto jak marsz pochłania, wciąga w swój mroczny, bezlitosny świat, w którym trzeba stawiać nogę za nogą mimo, że nie ma się już sił, wokół giną przyjaciele i powoli zaczyna się zatracać nawet samego siebie...

Polecam z całego serca :) - o ile prawie wszystko, co spod pióra pana Kinga wychodzi, jest godne uwagi, o tyle ta książka to arcydzieło bez dwóch zdań.

Jedna z tych książek, które wstrząsają czytelnikiem, dają mu do myślenia i zostają w głowie na dłuuugo. Chyba najlepszy King jakiego do tej pory przeczytałam (no, powiedzmy, że ma u mnie pierwsze miejsce ex aequo z "Zieloną milą").

Wczoraj pisałam humanistyczną część egzaminu gimnazjalnego. Byłam w połowie "Wielkiego marszu" i nawet na chwilę nie mogłam wyrzucić go z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Same stereotypy. Przecież każdy z nas jest odmienny, ma indywidualne potrzeby i pragnienia! Między "Marsem" a "Wenus" nie istnieje tak olbrzymia, nieprzekraczalna przepaść, jak to sobie wyobraża Gray (tak jak nie istnieje przepis na udaną relację damsko-męską...).
Bardzo nie podoba mi się już sama idea 'sortowania' ludzi. Jakąkolwiek przyjmuje ono formę. Nie chodzi o to, żeby ignorować różnice, ale by ich bezustannie nie podkreślać. Do niczego dobrego to nie prowadzi.
Nie chciałabym, żeby ktoś, z kim się zwiążę, z założenia postrzegał mnie jako 'Wenusjankę' i (o mój Boże!) szukał w poradniku rad co do tego, jak ze mną postępować.

Same stereotypy. Przecież każdy z nas jest odmienny, ma indywidualne potrzeby i pragnienia! Między "Marsem" a "Wenus" nie istnieje tak olbrzymia, nieprzekraczalna przepaść, jak to sobie wyobraża Gray (tak jak nie istnieje przepis na udaną relację damsko-męską...).
Bardzo nie podoba mi się już sama idea 'sortowania' ludzi. Jakąkolwiek przyjmuje ono formę. Nie chodzi o to,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po przeczytaniu "Alchemika" byłam zniesmaczona i całkowicie pewna, że to moje pierwsze i ostatnie spotkanie z Coelho. Złożyło się inaczej. I... Tu też są fragmenty bardzo słabe, przegadane, śmieszne, "niestosownie" patetyczne z głośnymi fanfarami w tle. Wiele mnie raziło w tej książce, ale na pewno nie jest to totalny gniot. Chyba rozumiem, na czym polega sukces Coelho (nie zmienia to faktu, że do mnie nie trafił i tym razem). Mam wrażenie, że "Pielgrzym" po mnie "spłynął" - niczego nie wniósł ani niczego nie wyniósł... Mimo wszystko trochę dziwią mnie określenia takie jak "nudny", "ciężki" i "niezrozumiały", które pojawiają się w wielu opiniach na jego temat. Bez urazy, ale chyba ich autorzy nigdy nie czytali nic naprawdę nudnego, ciężkiego czy niezrozumiałego... Jeśli miałabym nazywać negatywy w "Alchemiku", użyłabym zupełnie innych sformułowań. Przekoloryzowany. Pretensjonalny. Płytki w swym usiłowaniu osiągnięcia "głębi"...

Po przeczytaniu "Alchemika" byłam zniesmaczona i całkowicie pewna, że to moje pierwsze i ostatnie spotkanie z Coelho. Złożyło się inaczej. I... Tu też są fragmenty bardzo słabe, przegadane, śmieszne, "niestosownie" patetyczne z głośnymi fanfarami w tle. Wiele mnie raziło w tej książce, ale na pewno nie jest to totalny gniot. Chyba rozumiem, na czym polega sukces Coelho (nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jestem w stanie jednoznacznie jej ocenić. Za dużo w niej odrębnych, niepowiązanych ze sobą myśli, wątków (nawet w obrębie pojedynczej opowieści). Jedne są bardziej urzekające, inne mniej. Przypomina sen, zbitkę snów. A sny mają to do siebie, że po przebudzeniu zwykle nie wie się, co o nich myśleć.

Nie jestem w stanie jednoznacznie jej ocenić. Za dużo w niej odrębnych, niepowiązanych ze sobą myśli, wątków (nawet w obrębie pojedynczej opowieści). Jedne są bardziej urzekające, inne mniej. Przypomina sen, zbitkę snów. A sny mają to do siebie, że po przebudzeniu zwykle nie wie się, co o nich myśleć.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to