-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1159
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać415
Biblioteczka
2018-05-30
2018-05-17
Remarque ponownie przedstawia nam człowieka, którego życie zostało złamane; Ravic jest uciekinierem, nielegalnym niemieckim emigrantem. Ucieka przed szalejącym faszyzmem, który nie toleruje Ravica jako demokraty. Wegetuje więc w Paryżu, mieszka w obskurnych hotelach, zarabia grosze. Nie ma nic. Wystarczy tylko butelka taniego koniaku lub calvadosu. Na pierwszy rzut oka to właśnie ta marna egzystencja zrobiła z niego szorstkiego w obejściu cynika. Ale jest jeszcze trauma z przeszłości, nierozliczona, wyparta.
Wydawałoby się, że miłość do Joan obudzi Ravica. Ale on miota się z tą miłością, raz jej chce, raz nie chce. I trudno się dziwić, bowiem Joan to przypadek szczególny. Konia z rzędem temu, kto mnie oświeci w sprawie, czy Joan kochała Ravica i czego pragnęła? Miłości? Stabilizacji? To postać mało wiarygodna i melodramatyczna.
Wątek miłosny był delikatnie mówiąc dziwny. Sceny miłosne i rozmowy kochanków przypominały sceny z niemych filmów, pełne były sztuczności i teatralnych póz. Rozmowy Ravica z pacjentami, w tym z prostytutkami, które leczył pełniejsze były treści, niż rozmowy jego i Joan. Tę nieudaną miłość można podsumować stwierdzeniem: Uczucie musi przyjść w porę. A TEN czas nie należał do nich.
Za miesiąc lub dwa wybuchnie II wojna światowa. Mieszkańcy Paryża gromadzą się w nocnych klubach i piją. Odpływają statki a wraz z nimi szczęściarze, którzy mają dokąd uciec. W Paryżu gasną światła. W ciemnościach nie widać nawet Łuku Triumfalnego. Zapada cisza. Cisza przed burzą. Niesamowity klimat.
W takiej chwili Ravic uwolnił się od przeszłości, przepracował żal i stratę. Przyjął swój tułaczy los i nastał POCZĄTEK. Genialne.
Remarque ponownie przedstawia nam człowieka, którego życie zostało złamane; Ravic jest uciekinierem, nielegalnym niemieckim emigrantem. Ucieka przed szalejącym faszyzmem, który nie toleruje Ravica jako demokraty. Wegetuje więc w Paryżu, mieszka w obskurnych hotelach, zarabia grosze. Nie ma nic. Wystarczy tylko butelka taniego koniaku lub calvadosu. Na pierwszy rzut oka to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-24
2018-04-16
Bardzo lubię historie o kobietach, które nie godzą się na odgrywanie narzuconej im roli z racji płci, czy też czasów, w których przyszło im żyć. Zawsze trzymam za nie kciuki, mam nadzieję, że nie zabraknie im determinacji i wyglądam szczęśliwego zakończenia.
Tak też było w przypadku losów Klarusi, bohaterki kolejnej już książki Kasi Maludy:-)
Klara Kadyszewiczówna nie chciała być żoną "odpowiedniego" człowieka, kobieciątkiem z tamburynkiem do haftowania przyrośniętym do ręki. Ją ciągneło do teatralnej sceny, gdzie mogłaby wyrażac emocje, uczucia i swój temperament. Popychałą ja do tego z pewnością epoka pozytywizmu i czas emancypacji kobiet. Ale było coś jeszcze: "...tajemniczy rytm, jak uderzenia bębna. Rytm, który płynął jednocześnie z jej wnętrza i z tajemniczej, odległej przeszłości...". Ten zew okazał się być echem tatarskich korzeni rodziny Klarusi, wywodzącej się od samego Czyngis-chana.
Historia rodu Kadyszewiczów to odrębna część powieści, opowiedziana pieczołowicie, pokolenie po pokoleniu. To także przybliżenie pochodzenia Tatarów polskich, którzy do dziś dnia mieszkają na Podlasiu. Ten wątek był dla mnie wręcz pasjonujący, ponieważ został opowiedzany w barwny sposób, oddający dzikość stepów, wojowniczą mentalność tatarską, brutalną ale także namiętną. To także kawał historii, mnóstwo faktów, zdarzeń i postaci.
Książka jest pięknie napisana. Wyraźnie odczuwalny jest klimat XIX wieku w Polsce, ale również ( co uważam za majstersztyk ) czuć wiatr wiejący na stepie, słychać szczęk broni i świst strzał tatarskich, pojękiwania ludzi branych w jasyr.
Polecam.
Bardzo lubię historie o kobietach, które nie godzą się na odgrywanie narzuconej im roli z racji płci, czy też czasów, w których przyszło im żyć. Zawsze trzymam za nie kciuki, mam nadzieję, że nie zabraknie im determinacji i wyglądam szczęśliwego zakończenia.
Tak też było w przypadku losów Klarusi, bohaterki kolejnej już książki Kasi Maludy:-)
Klara Kadyszewiczówna nie...
2018-03-29
2017-11-16
Wspaniały opis tamtych dni. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa.
Wydawałoby się, że wraz z zakończeniem działań wojennych ludzie nie powinni już ginąć. Ale ginęli, nadal masowo, z głodu, wycieńczenia, od min, głupią, niepotrzebną już śmiercią, od niemilknących strzałów też, w imię zemsty.
Szczególne wrażenie zrobiły na mnie cytowane wycinki prasowe, treści komunikatów i ogłoszeń. Nie tylko oddają atmosferę tamtych dni ale są wspaniałym dowodem na to, jak szybko ogradzało się życie i powracała „normalność”. Gdzieś tam, wśród ruin Warszawy moja babcia też pisała swoje ogłoszenia.
Nie daje mi jednak spokoju uczucie pewnego braku równowagi w doborze tematów, które zostały omówione. Rok 1945 był rokiem wyzwalania obozów koncentracyjnych a w książce nie znalazł się rozdział poświęcony temu, co w obozach znaleźli Rosjanie czy Amerykanie. Nie padło ani jedno słowo o tym, jak wyglądał powrót z piekła. Znalazła się natomiast relacja z dramatycznych wypadków na terenie obozu dla wysiedlanych Niemców z Ziem Odzyskanych. Podobna nierównowaga pojawia się w opisie wypadków na Ukrainie.
Nie wchodzę w rozważania w sprawie „dobrych Niemców” i „złych Polaków” ( sporo na to zjawisko w książce jest przykładów ) ale fakt tych nie równo rozłożonych akcentów jest widoczny i przeszkadza.
Mimo to oceniam książkę na dziesięć gwiazdek, bo od książki nie mogłam się oderwać, naszpikowana jest faktami i świetnie napisana.
Wspaniały opis tamtych dni. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa.
Wydawałoby się, że wraz z zakończeniem działań wojennych ludzie nie powinni już ginąć. Ale ginęli, nadal masowo, z głodu, wycieńczenia, od min, głupią, niepotrzebną już śmiercią, od niemilknących strzałów też, w imię zemsty.
Szczególne wrażenie zrobiły na mnie cytowane wycinki prasowe, treści komunikatów i...
2017-09-18
2017-08-28
Z ogromną ciekawością przeczytałam tę książkę. Jeszcze mam świeżo w pamięci losy bohaterów książki „Rok 1863” i dlatego ponowne spotkanie z nimi, tym razem jako zesłańcami po upadku powstania styczniowego w drodze na Syberię było nie tylko przyjemne ale także ważne.
Jestem ( jak z pewnością wielu z nas ) zafascynowana Syberią i dlatego z satysfakcją zanurzyłam się w tym świecie bezkresnym, surowym i pięknym. Łapczywie czytałam wszystkie opisy przyrody, zmian pór roku, wzmianki na temat historii Syberii i mieszkańców.
Otrzymałam mnóstwo faktów dotyczących podróży zesłańców, poszczególnych etapów i miejsca przeznaczenia. O dziwo otrzymałam podwójną dawkę wiedzy i przyjemności ponieważ równolegle do historii bohaterów przeniesiona zostałam do innej syberyjskiej rzeczywistości.
Przeniosłam się w XVII wiek i poznałam Nicefora Czernihowskiego, polskiego rycerza i szlachcica z Wołynia herbu Gryf. Szlachcic ów podczas wojny z Kozakami zesłany został na Syberię. Tam wzniecił bunt, dokonał podboju Syberii i założył Państwo Amurskie, które nazwał Jaxa. A Jaxa oznacza: Gryf.
Ale także Świeboda lub Swoboda.
Historia Nicefora miała dla bohaterów książki duże symboliczne znaczenie w sferze patriotycznej i romantycznej. Wplecenie jej do fabuły bardzo mnie zaintrygowało i ujęło.
Nicefor wiedział, co powinien zrobić w nowym świecie a bohaterowie muszą właśnie odpowiedzieć sobie na pytanie, co mają zrobić ze swoim losem, jak go przyjąć.
Wyraźnie mogłam odczuć klimat i atmosferę miejsca i czasu, w zależności od tego, czy fragmenty dotyczyły historii rozgrywanej w XIX wieku, czy w XVII. W jednej jak i w drugiej rzeczywistości historie były autentyczne dzięki przytoczonym faktom historycznym i postaciom. Ale w przypadku książek Pani Aleksandry Katarzyny to już tradycja. Tradycyjne są również pełnokrwiści bohaterowie, ciekawa fabuła, przykuwająca uwagę i wzruszająca.
Polecam.
Z ogromną ciekawością przeczytałam tę książkę. Jeszcze mam świeżo w pamięci losy bohaterów książki „Rok 1863” i dlatego ponowne spotkanie z nimi, tym razem jako zesłańcami po upadku powstania styczniowego w drodze na Syberię było nie tylko przyjemne ale także ważne.
Jestem ( jak z pewnością wielu z nas ) zafascynowana Syberią i dlatego z satysfakcją zanurzyłam się w tym...
2017-08-23
„Filary ziemi” to gigantyczna opowieść o średniowieczu w Anglii, napisana z rozmachem. Epicka. To nie tylko powieść historyczna, ale również sensacyjna, przygodowa i romantyczna a we wszystkich tych kategoriach stoi na bardzo wysokim poziomie.
Fabuła skupiona została wokół budowy katedry w mieście Kingsbridge. Katedra stanowi kość niezgody pomiędzy bohaterami powieści i na wszystkich etapach budowy odbywa się zażarta walka o jej powstanie bądź ruinę. Na placu budowy ściera się dobro ze złem i jak to zwykle bywa raz dobro zwycięża raz zło. Jeśli powieść ma jakąś słabą stroną to właśnie ten falowy ruch akcji. Sprawia on bowiem, że akcja staje się przewidywalna.
Nie będę się rozpisywać o szczegółach, ponieważ wiele już o tej książce napisano. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na coś, co wręcz przyszpiliło mnie do tej książki. To trzy osoby i wspaniałe połączenie tej trójki pomimo dzielących ją różnic.
Uważa się, że pierwszymi wolnomularzami byli mistrzowie murarscy/mularscy, budowniczowie średniowiecznych katedr. I oto właśnie miałam przyjemność poznać prawdopodobnie jednego z pierwszych wolnomularzy w historii. W pierwszej chwili myślałam, że będzie nim Tom Budowniczy. Jednak ostatecznie okazał się nim Jack. To on, wychowany przez matkę wolnomyślicielkę z dala od wszelkich ograniczeń epoki posiadał wolność duszy i ciała i otwarty umysł. Dzięki temu mógł budować katedrę inną niż wszystkie, piękniejszą, przepełnioną światłem nie mrokiem. Nie przytłaczającą ciężarem lecz zachwycającą rozmiarem i lekkością. A budował ją na chwałę ludzkości. Współpracował z przorem Philipem, który złożył budowę w hołdzie Bogu. Przeor za swą misję i posłanie uznał straż nad tym, aby prawa boskie służyły ludziom jak najlepiej. Trudne to było zadanie pośród uwikłanego w intrygi polityczne kleru i zabobonnej wiary. Jack i Philip - obaj tak różni, ale rozumiejący i szanujący swą odrębność, złączeni dziełem. Doprawdy, to było bardzo efektowne połączenie sacrum i profanum. Ale to dopiero dwa filary a potrzebny jest trzeci, by budowla się nie chwiała. To Aliena, ukochana Jacka, niezależna i wyzwolona z patriarchatu, ze swoim praktycznym zmysłem tworzenia powszechnego dobrobytu.
Pracowite to było czytanie, ale mam ogromną satysfakcję z lektury. Polecam.
„Filary ziemi” to gigantyczna opowieść o średniowieczu w Anglii, napisana z rozmachem. Epicka. To nie tylko powieść historyczna, ale również sensacyjna, przygodowa i romantyczna a we wszystkich tych kategoriach stoi na bardzo wysokim poziomie.
Fabuła skupiona została wokół budowy katedry w mieście Kingsbridge. Katedra stanowi kość niezgody pomiędzy bohaterami powieści i na...
2017-01-05
Już po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że mam do czynienia z książką wyjątkową i wybitną, która oczaruje mnie lub właściwiej byłoby powiedzieć, że zaczaruje. Postanowiłam delektować się jej smakiem, dawkować treść, żeby móc cieszyć się nią jak najdłużej. Wytrzymałam w tym postanowieniu tylko do połowy a potem pochłonęłam resztę jednym tchem, siedząc skulona w fotelu, zupełnie zatracona w treści.
Czy jest to książka historyczna? Z pewnością tak, bo akcja dzieje się w historycznym miejscu i czasie, w tle pobrzmiewają historyczne wydarzenia i postaci. No właśnie: W TLE. A na pierwszym miejscu są ludzie, ich uczucia, pragnienia, namiętności, motywacje i lęki. To ludzkie emocje i ich przeżywanie są głównym bohaterem. I w tym miejscu objawił się swojego rodzaju fenomen powieści, bowiem z powodzeniem mogłaby rozgrywać się we współczesności.
Książka niemalże doskonała. Przekaz emocjonalny był jednak tak silny, że przytłumił klimat epoki i tego chyba trochę mi zabrakło. Aby przywołać klimat XVII-to wiecznej Litwy wyobrażałam sobie, że gdzieś tam, po sąsiedzku w okolicy grasuje Kmicic z Oleńką, co to ran jego nie była godna całować ( z całym szacunkiem oczywiście. W młodości zaczytywałam się „Trylogią” Sienkiewicza ).
I jeszcze jedno: udało się autorce sprawić, abym w książce pośród tych z litewska brzmiących nazwisk zobaczyła kawałek historii Polski.
Już po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że mam do czynienia z książką wyjątkową i wybitną, która oczaruje mnie lub właściwiej byłoby powiedzieć, że zaczaruje. Postanowiłam delektować się jej smakiem, dawkować treść, żeby móc cieszyć się nią jak najdłużej. Wytrzymałam w tym postanowieniu tylko do połowy a potem pochłonęłam resztę jednym tchem, siedząc skulona w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-07
2014
2017-07
2017-06-19
Tym razem rozprawiłam się z książką Pani Katarzyny bardzo szybko, żeby znowu mi gdzieś w ścisku innych książek nie umknęła. Prosta to była robota, bo historia wciągnęła mnie od pierwszej strony i żeby móc czytać wymigiwałam się od innych weekendowych zajęć jak tylko mogłam.
Wszystko bardzo mi się podobało. Przede wszystkim klimat epoki. Mam tutaj taką małą refleksję, że mimo że o surowych czasach rzecz traktuje, to czasy te ukazane zostały w sposób ciepły, kolorowy i ze swojej najlepszej strony; czy to życie na książęcych dworach, w domostwach „herbowych” czy to w mieszczańskim Krakowie. I mimo, że panowały wówczas mroki średniowiecza, chciałoby się pożyć trochę w tamtych czasach i na przykład zobaczyć tamten Kraków, a w nim i nad nim gołębie. Czy to nie fenomen, że wieki mijają, a one ciągle tam są?
Mnóstwo w tej książce historii, faktów, wydarzeń i cennych wyjaśnień do skomplikowanej sytuacji polsko-krzyżackiej.
Całe mrowie postaci, ważnych dla fabuły lub mniej, ale każda wyrazista i pełna. Nawet pewien Żyd krakowski, który odegrał epizodyczną rolę ma charakter i swoją historię. Nie sposób nie wspomnieć o postaci Mikołaja z Ryńska, krzyżackiego rycerza, który podczas bitwy pod Grunwaldem jako pierwszy opuścił chorągiew, dając tym sposobem sygnał do odwrotu. Postać bardzo autentyczna, pełna dramatyzmu i rozdarta pomiędzy dwoma światami; polskim i krzyżackim.
A sama Nawojka? Polubiłam to dziewczę od pierwszego wejrzenia, cieszyły mnie jej radości, bolały cierpienia, rozumiałam dylematy. Ona swoimi świetlistymi myślami przebijała mrok swojej epoki; rozumem i sercem była już w renesansie.
Na koniec mam dwa pytania do autorki? Kiedy ukaże się następna książka? Czy można coś zrobić, żeby była grubsza? ;-)))
Tym razem rozprawiłam się z książką Pani Katarzyny bardzo szybko, żeby znowu mi gdzieś w ścisku innych książek nie umknęła. Prosta to była robota, bo historia wciągnęła mnie od pierwszej strony i żeby móc czytać wymigiwałam się od innych weekendowych zajęć jak tylko mogłam.
Wszystko bardzo mi się podobało. Przede wszystkim klimat epoki. Mam tutaj taką małą refleksję, że...
2017-06-04
Książka choć niewielka stawiała duży opór aby wpaść w moje ręce. Za pierwszym podejściem zamówiłam ją i zapomniałam o tym więc wróciła do magazynu. Za drugim razem zaginęła w drodze :-)
Czas powstania styczniowego to czas zapomniany i dlatego bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę.Historia wydała mi się autentyczna dzięki wpleceniu w wir wydarzeń postaci historycznych i faktów. To również duża zasługa stylu, w jakim napisana została książka. Czułam wyraźnie klimat tamtych czasów.
Podobały mi się wszystkie wątki: wojna, miłość i gotowanie.
Przysłuchując się rozmowom na temat powstania styczniowego w drozdowskim dworze w pewnej chwili zrobiło mi się bardzo przyjemnie, bo mogłam czytać o współnych wartościach i ideach, lojalności i honorze. O czymś, czego bardzo nam współcześnie brakuje. Miałam wrażenie, że takie rozmowy z powodzeniem mogłyby toczyć się w czasie bardziej współczesnym, w czasie powstania warszawskiego czy nawet stanu wojennego. Taka jest niestety nasza historyczna powtarzalność.
Z satysfakcją czytałam o tym, jak w tamtych czasach budziła się samoświadomość kobiet.
Bohaterowie tej historii oprócz walki powstańczej uwikłani zostali również w historie miłosne. I niespodziewanie dla mnie, ponieważ nie przepadam za tematyką romansu, z uwagą przyglądałam się rozwijającym się u czuciom i emocjom. Ku mojemu zaskoczeniu czekało tu na mnie wiele wzruszeń.
A staropolskie przepisy kulinarne? Palce lizać. Przypomniałam sobie, że jest w mojej rodzinie książka kucharska z 1936r. Nigdy niczego z niej nie ugotowałam, ponieważ przerażała mnie liczba składników i czas, jaki trzeba spędzić w kuchni. Zbyt mało czasu poświęcamy na gotowanie.
Przeczytałam tę książkę jednym tchem i bardzo żałuję, że była to taka krótka lektura.
Książka choć niewielka stawiała duży opór aby wpaść w moje ręce. Za pierwszym podejściem zamówiłam ją i zapomniałam o tym więc wróciła do magazynu. Za drugim razem zaginęła w drodze :-)
Czas powstania styczniowego to czas zapomniany i dlatego bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę.Historia wydała mi się autentyczna dzięki wpleceniu w wir wydarzeń postaci...
2016-10-14
2016-10-24
Tę książkę powinni przeczytać mężczyźni ponieważ tylko oni zrozumieją, jakim sposobem na jednym posiedzeniu w barze można mieszać ze sobą tak różne gatunki alkoholu i w takiej ilości. I tylko mężczyźni zrozumieją tę fascynację motoryzacją, która okazuje się jest ponadczasowa.
A ujmując sprawę poważnie – rzeczywiście był to męski świat. Świat męskiej przyjaźni zrodzonej w okopach, w strachu i wspólnie przelanej krwi. Kobiety również znajdą coś dla siebie: zobaczą, jakiej miłości powinny szukać.
Trzech przyjaciół, weteranów I Wojny Światowej ułożyło sobie swoją powojenną egzystencję z pozoru bardzo wygodnie. Jednak jest to egzystencja pozorna, ponieważ nie widzą przed sobą przyszłości ani celu. Wojna tkwi w nich bardzo głęboko. Liczy się tylko adrenalina i alkohol. I ich przyjaźń. Jeden dla drugiego zrobi wszystko. Gdy jednemu z nich niespodziewanie przytrafia się miłość, jest to uczucie o wielkiej mocy ale trudne, obarczone strachem przed stratą.
We trzech będą walczyć o jej przetrwanie, poświęcając wszystko co najważniejsze.
Książka napisana jest genialnie. Każde zdanie trafiało we mnie jak w środek traczy. Postaci, nawet te epizodyczne są pełne wyrazu. Wspaniale oddany jest klimat lat kryzysu w Niemczech. Aż chciałoby się siedzieć w tych barach, upić się rumem (nawet saute) i słuchać pijanej ale jakże trafnej filozofii. Książka napisana jest stylem lekkim, przejrzystym i wyrazistym. Mimo, że życie bohaterów tej historii zarówno pierwszo jak i drugoplanowych toczy się wokół walki o przetrwanie w trudnych czasach a w powietrzu unosi się dojmujący strach przed samotnością, mnóstwo było tu ciepła i poczucia humoru.
Polecam. Mam teraz ochotę czytać tylko książki Remarque'a.
Tę książkę powinni przeczytać mężczyźni ponieważ tylko oni zrozumieją, jakim sposobem na jednym posiedzeniu w barze można mieszać ze sobą tak różne gatunki alkoholu i w takiej ilości. I tylko mężczyźni zrozumieją tę fascynację motoryzacją, która okazuje się jest ponadczasowa.
A ujmując sprawę poważnie – rzeczywiście był to męski świat. Świat męskiej przyjaźni zrodzonej w...
2016-10-26
2016-11-02
Jedna z nich była królową Hiszpanii, druga wieśniaczką, córką zbankrutowanego hodowcy jedwabników. Dwa przeciwstawne bieguny. Dwa światy. Chyba że te dwie tak różne osoby żyją w XVII-to wiecznej Hiszpanii, są młode i ciekawe świata oraz posiadają marzenia. Wtedy okaże się, że żyją jednak w tym samym świecie i mimo różnic czeka je wspólny los.
Przyznaję, że historię tę pochłonęłam bardzo łapczywie. Z jednej strony dworskie życie, zwyczaje, koszmarne suknie i chłód uczuć, z drugiej pasjonująca historia powstawania jedwabiu, ubóstwo i gorąca namiętność. Trzeba do tego koniecznie dołożyć poczynania Inkwizycji, płonące stosy ( na jednym z nich spłonęłabym niewątpliwie) zacofanie zarówno na dworze jak i pośród ludu; czary, przesądy, uroki i wołające o pomstę do nieba zabiegi medyczne.
Nie podobało mi się jednak to, że historia niewiele ma wspólnego z faktami historycznymi. Jedynie postać Marii Luizy, siostrzenicy francuskiego „Króla Słońce” Ludwika XIV jest postacią historyczną. Okoliczności jej małżeństwa z królem Hiszpanii też są prawdziwe. Przebieg wypadków na dworze królestwa Hiszpanii oparty został już na niezbadanych pogłoskach.
Mam nadzieję, że sposób hodowania jedwabników i proces powstawania jedwabiu został oddany wiernie, bo był jednym z ciekawszych motywów książki.
A tak swoją drogą; jak ogromnie samotne musiały być te wszystkie księżniczki, wikłane w polityczne małżeństwa, kiedy to jeszcze będąc dzieckiem opuszczały rodziny (jakie by one nie były) i żyły w obcej kulturze, pośród obcych ludzi?
Jedna z nich była królową Hiszpanii, druga wieśniaczką, córką zbankrutowanego hodowcy jedwabników. Dwa przeciwstawne bieguny. Dwa światy. Chyba że te dwie tak różne osoby żyją w XVII-to wiecznej Hiszpanii, są młode i ciekawe świata oraz posiadają marzenia. Wtedy okaże się, że żyją jednak w tym samym świecie i mimo różnic czeka je wspólny los.
Przyznaję, że historię tę...
Książka Marca Twaina to bajka o Joannie D'ark. Wyidealizował jej postać do przesady. Powieść przesycona jest takimi określeniami, jak "najszlachetniejsza dusza we wszechświecie", "uczciwa na wskroś dzieweczka" . O "bitwenym ogniu" w oczach Joanny momentami ciężko już było czytać. Czuć jednak w tej przesadzie i patosie fascynację postacią Joanny.
Ja wolałabym jednak zobaczyć bardziej autentyczny obraz tej postaci. Obraz kogoś, kto być może był fenomenem swojej epoki, postacią charyzmatyczną, z wybijającym się ponad współczesność intelektem. A może jednak kogoś szalonego, schizofrenicznego. Chciałabym zobaczyć obraz dziewczyny, która przebojem wdarła się w męski świat, który ją wykorzystał, zdradził i wydał na zagładę.
Na domiar złego powieść prawie całkowicie pozbawiona jest klimatu średniowiecza i tzw. realiów epoki.
Książka Marca Twaina to bajka o Joannie D'ark. Wyidealizował jej postać do przesady. Powieść przesycona jest takimi określeniami, jak "najszlachetniejsza dusza we wszechświecie", "uczciwa na wskroś dzieweczka" . O "bitwenym ogniu" w oczach Joanny momentami ciężko już było czytać. Czuć jednak w tej przesadzie i patosie fascynację postacią Joanny.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJa wolałabym jednak...