-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2023-11-12
2023-10-07
2023-11-03
2023-12-30
2023-12-19
Przewidywalna, daje to, czego się można spodziewać po tego typu książce. Postacie raczej neutralne, nikt się jakoś szczególnie nie wyróżnia. Luźna książka, całkiem niezła na zastój.
Przewidywalna, daje to, czego się można spodziewać po tego typu książce. Postacie raczej neutralne, nikt się jakoś szczególnie nie wyróżnia. Luźna książka, całkiem niezła na zastój.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-23
Gorsza od poprzedniej części. Nadal przewidywalna, ale całkiem okej na zastój czytelniczy. Odbiór psuje dodanie perspektywy Thayera, nie było to nic niezwykłego, już wolałabym, żeby całość była z perspektywy Salem, jak pierwszy tom. Thayer niestety wypadł nijako jako postać z perspektywą. A ilość powtórzeń tych samych haseł - no dajcie spokój, czytelnik nie jest tak głupi, żeby mu powtarzać te same frazesy I tłumaczyć zachowanie bohaterów co parę rozdziałów.
Gorsza od poprzedniej części. Nadal przewidywalna, ale całkiem okej na zastój czytelniczy. Odbiór psuje dodanie perspektywy Thayera, nie było to nic niezwykłego, już wolałabym, żeby całość była z perspektywy Salem, jak pierwszy tom. Thayer niestety wypadł nijako jako postać z perspektywą. A ilość powtórzeń tych samych haseł - no dajcie spokój, czytelnik nie jest tak głupi,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-29
2023-11-30
2023-11-17
2023-10-30
“Jego przecież nie można było kupić. Nawet jeśli przedmiotem przekupstwa były te wszystkie uczucia, których tak bardzo brakowało w jego życiu.”
JAKIE.TO.BYŁO.DOBRE!
Ale od początku.
Adam Aleksandrowicz to detektyw wrocławskiej policji. Jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy. Razem z Elżbietą Soytą, zwaną Elką tworzą naprawdę świetną parę - nikt nie jest tak dobry w rozwiązywaniu spraw, jak ten duet. I nie da się ich przekupić, o czym bardzo szybko przekonuje się Konrad Gronczewski, biznesmen z opinią gangstera.
Adam z Elką pracują nad sprawą bardzo makabrycznych morderstw, które do złudzenia przypominają zbrodnie popełnione lata temu. Adam zostaje wrzucony w dość trudną sytuację, jaką jest radzenie sobie z demonami z przeszłości, bowiem dawne zabójstwa były popełnione między innymi na jego bliskich i wygląda na to, że osoba, która za nimi stoi, wróciła.
Wszelkie podejrzenia prowadzą do rodziny Gronczewskich, a dokładnie mówiąc - do Konrada. Nikt jednak nie spodziewał się, w jakim kierunku pójdzie pójdzie historia, i nie mówię tutaj tylko o śledztwie, lecz także o relacji Adama z Konradem.
Nie czytam kryminałów. Jednak biorę udział w akcji @czytelniczka_joanna #czytamróżnorodniezjoanną i padło na tę książkę w kategorii “polski kryminał lub thriller”. Miał to być tylko audiobook do biegania, a wyszło tak, że zaczęłam w sobotę i skończyłam w poniedziałek przeskakując pomiędzy audiobookiem a ebookiem (jak dobrze, że jest @czytamzlegimi!), podczytując sporo nielegalnie w pracy na telefonie (TELEFONIE! nienawidzę czytać na telefonie!), bo nie mogłam się skupić i przestać myśleć o tej książce. To chyba idealnie pokazuje, jak bardzo “Mgła” jest wciągająca.
Biję pokłony tej książce i oczywiście @alexandraswiderska za pokazanie osób nieheteronormatywnych, ba, zrobienie z nich głównej osi powieści, za nierobienie z mężczyzn PrAwDzIwYcH mĘżCzYzN oraz za stworzenie postaci kobiecej, której głównym zadaniem nie jest świeceniem cycem (bo tak mi się trochę kryminały kojarzą) i ma charakter. W ogóle, bohaterowie!! Każdy dostaje tutaj chociaż kilka zdań o sobie, żadna postać nie jest spłaszczona, każdy jest inny i ma swój charakter, i oni wszyscy tworzą między sobą unikalne relacje, cudo! Podoba też mi się fakt, że autorka nie wysysa wszystkiego z palca, tylko robi research, konsultuje się i to widać!
Nie jest oczywiście idealnie (ale nie tak daleko ideału, oj nie). Bardzo cieszę się, że bohaterowie dostali dużo czasu na zbudowanie relacji między sobą, ale przez to jest więcej romansu, a kryminał idzie trochę w cień. Ostatecznie nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, po prostu w czasie czytania miałam momentami trochę z tym zgrzytów, ale cóż, coś za coś. Aby mieć więcej śledztwa, albo trzeba by uciąć trochę czasu bohaterów, a tego bym nie chciała, albo książka byłaby grubsza, a już jest względnie spora. Ale jak mówię - ostatecznie nie przeszkadza mi bardzo, że mamy tutaj bardziej pół na pół kryminał i romans. Wątek romantyczny być dość przewidywalny, co nie przeszkadzało mi w napięciu czytać sceny z Adamem i Konradem, a nawet wyczekiwać tych scen! Poproszę tylko jeszcze więcej Elki i Antona, bo oni są równie cudowni i potrzebuję.ich.więcej!
Pochłonęłam szybko, nie miałam czasu pozaznaczać żadnych fragmentów, bo byłam zbyt zajęta przeskakiwaniem między audiobookiem a ebookiem na czytniku a ebookiem na telefonie. Ale przy rereadzie fizycznej kopii zdecydowanie znaczniki pójdą w ruch! I planuję też zrobić sobie mgłową mapkę Wrocławia, żeby pochodzić śladami Adama, Konrada, Elki i Antona, kiedy następnym razem odwiedzę to miasto.
“Jego przecież nie można było kupić. Nawet jeśli przedmiotem przekupstwa były te wszystkie uczucia, których tak bardzo brakowało w jego życiu.”
JAKIE.TO.BYŁO.DOBRE!
Ale od początku.
Adam Aleksandrowicz to detektyw wrocławskiej policji. Jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy. Razem z Elżbietą Soytą, zwaną Elką tworzą naprawdę świetną parę - nikt nie jest...
2023-11-10
2023-11-08
2023-11-07
2023-10-20
“Espen cały czas mnie pyta, czy jestem wściekła. Rozwściecza mnie to jeszcze bardziej.
Wściekasz się?
Owszem, wściekam.
Jesteś wściekła cały czas.
Tak, cały czas.
I na tym się kończy rozmowa. Nigdy mnie nie spytał, dlaczego tak jest”.
“Kurwa, kurwa, kurwa” to książka o tłumionym gniewie. Tłumionym przez lata. Britt jest wściekła odkąd pamięta. A wściekła jest na wszystko. Na dziecko, na męża, na przyjaciół, na pracę, na świat… no i oczywiście na siebie. Na siebie wściekła jest chyba najbardziej.
W gniewie Britt zobaczyłam siebie. Bo ja też się wściekam. Na wszystko. Czasami mam ku temu dobry powód, a czasami powodu brak i wściekam się dla samego wściekania, sama nie wiem, po co.
Widać jak na dłoni, że Britt wściekała by się mniej, gdyby tylko porozmawiała z osobami, na które się wścieka. Bo, nie oszukujmy się, gniew w kierunku świata jest zrozumiały i można jedynie spróbować to zmienić poprzez na przykład chodzenie na wybory. Ale w relacjach międzyludzkich tutaj zdecydowanie brakuje dialogu. Bo przecież nie wszyscy się domyślą, o co chodzi. Niektórym trzeba przypomnieć, co było ustalane, że nie tak miało być, jak jest. Jednakże, nie wszystko jest takie łatwe, na jakie wygląda.
Miałam momenty, że mnie irytowało, że Britt nie spróbuje porozmawiać z mężem o tym, co jej nie pasuje. Tylko że przecież ona nie była tego nauczona, tak samo ta druga strona. Rozmawianie o uczuciach ani trochę nie jest łatwe, szczególnie, jeśli nie praktykowało się tego w dzieciństwie z rodzicami. Matka Britt pewnego dnia odeszła od rodziny, a ojciec zamknął się w sobie, więc główna bohaterka już wtedy tłumiła swoje emocje. Taka osoba w dorosłym życiu nie zacznie nagle rozmawiać o tym, co czuje, szczególnie z niewłaściwym podejściem ze strony drugiej osoby.
Książka Linn Strømsborg jest realistyczna i prawdziwa, choć może tego gniewu mogłoby być jeszcze więcej. Czytajcie.
“Espen cały czas mnie pyta, czy jestem wściekła. Rozwściecza mnie to jeszcze bardziej.
Wściekasz się?
Owszem, wściekam.
Jesteś wściekła cały czas.
Tak, cały czas.
I na tym się kończy rozmowa. Nigdy mnie nie spytał, dlaczego tak jest”.
“Kurwa, kurwa, kurwa” to książka o tłumionym gniewie. Tłumionym przez lata. Britt jest wściekła odkąd pamięta. A wściekła jest na wszystko....
2023-10-27
2023-09-29
W gimnazjum, kiedy miałam mniej więcej 14 lat zaczytywałam się w trylogii Igrzysk śmierci i ją uwielbiałam! Potem były filmy, z których widziałam tylko pierwsze dwa, bo były słabe. W tym momencie mam sentyment do tej trylogii, lecz muszę przyznać, że za dużo z niej nie pamiętam. Dlatego też nie rzuciłam się od razu na “Balladę ptaków i węży”, kiedy tylko wyszła, bo miałam mieszane odczucia i bałam się, że będzie to słaba książka. Och, jakże się myliłam!
“Ballada ptaków i węży” to prequel trylogii Igrzysk śmierci, którego głównym bohaterem jest Coriolanus Snow, przyszły prezydent Panem. Jest on tutaj nastolatkiem, który zostaje mentorem trybutki z 12. dystryktu podczas 10. Głodowych Igrzysk.
Dzięki tej książce dowiadujemy się trochę o historii rodu Snow - jednego z najstarszych w Kapitolu - poznając jednocześnie motywacje Coriolanusa. Widzimy, co, kto i jak kształtuje 18-letniego Snowa. Są momenty, że nawet możemy zrozumieć jego poczynania czy współczuć, ale nie oszukujmy się - wszyscy wiemy, kim Coriolanus będzie w przyszłości i jaki wtedy będzie, czego przejawy możemy już zauważyć 64. lata przed igrzyskami Katniss.
Coriolanus Snow jest… zaskakująco dobrze napisaną postacią. Nie tylko zresztą on, wszystkie inne postaci, jak i cała historia są naprawdę nietuzinkowe, choć oczywiście czuć, że jest to młodzieżówka i ma ona słabsze momenty czy spłycone zachowania bohaterów. Niemniej jednak wciąga tak, że nie sposób się oderwać.
Polecam wszystkim, którzy czytali trylogię, a prequelu jeszcze nie, a także tym, którzy zastanawiają się, czy w ogóle wejść do świata Głodowych Igrzysk. Ja bawiłam się świetnie, bardzo szybko pochłonęłam całą książkę i wychwyciłam trochę nawiązań do trylogii (choć na pewno nie wszystkich).
W gimnazjum, kiedy miałam mniej więcej 14 lat zaczytywałam się w trylogii Igrzysk śmierci i ją uwielbiałam! Potem były filmy, z których widziałam tylko pierwsze dwa, bo były słabe. W tym momencie mam sentyment do tej trylogii, lecz muszę przyznać, że za dużo z niej nie pamiętam. Dlatego też nie rzuciłam się od razu na “Balladę ptaków i węży”, kiedy tylko wyszła, bo miałam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-22
2023-10-18
2023-09-18
“Asiunia” to książka, o której dwa tygodnie jeszcze nawet nie słyszałam. Dowiedziałam się o niej podczas rozmowy z siostrą mojego chłopaka i jej córką, która właśnie rozpoczęła 3. klasę szkoły podstawowej i okazało się, że ta książeczka jest jej pierwszą lekturą w tym roku. Dziewczynka zapomniała tytułu książki i my próbowaliśmy ją znaleźć (strzelaliśmy w “Karolcię”), ale opis “skulona dziewczyna na okładce” podsuwał nam jedynie “Dziewczynkę z zapałkami” lub ewentualnie “Małą księżniczkę”. Potem znaleźliśmy “Asiunię” i okładka nas przeraziła. Trzecioklasistka również była wystraszona tą ilustracją. Okazało się, że “Asiunia” jest na Legimi, no więc ją sobie z ciekawości przeczytałam.
Książka napisana jest z perspektywy 5-letniej tytułowej Asiuni i są to jej losy w czasie II wojny światowej. Dziewczynka mieszkała w Warszawie z rodziną, aż pewnego dnia naziści zabrali jej mamę, a ona została rozdzielona z tatą i rodzeństwem, bo każdy poszedł do innej babci/cioci/sąsiadki. I tak mijał czas, Asiunia co jakiś czas zmieniała dom, aż w końcu trafiła do własnej babci, tak samo, jak jej bracia i wszyscy mieszkali w domku letniskowym i próbowali przetrwać trudny czas.
Jest to dobrze napisana historia z perspektywy dziecka, dla dorosłego czytelnika z pewnością ciekawa. Niestety, jest to lektura dla 8-/9-latków i uważam, że nie jest to książka dla tak małych dzieci, które dopiero co niedawno nauczyły się czytać i ani trochę nie znają pojęcia wojny. No, może trochę znają, bo jednak niejedno dziecko w tym momencie w Polsce ma w klasie przynajmniej jedną koleżankę/kolegę z Ukrainy. Ale nie wiedzą one, czym była II wojna światowa, jak bardzo tragiczny był to czas, ani co to znaczy “Niemcy zabrali mi mamę”. No bo przecież Niemcy to po prostu kraj obok Polski, prawda? Dzieci czytające tę książkę będą mieć wiele pytań i będą je kierować do rodziców, bo w książce odpowiedzi na nie nie znajdą.
Tak, Asiunia ma 5 lat. Tak, nie rozumie sytuacji, w jakiej się znajduje, ale stara się sobie w niej radzić i całkiem dobrze jej to idzie, wiele tłumacząc sobie na swój sposób. Co mnie boli, to to, że nikt, absolutnie nikt, nie tłumaczy jej, co się dzieje, dlaczego ma się chować do schronu i co to w ogóle jest ten nalot, przed którym ma się chować. Jasne, 5-letnie dziecko i tak by pewnie połowy z tego nie zrozumiało, ale to 9-letnie, które czyta tę książkę jako lekturę, już tak. Nie wyobrażam sobie, by dzieci w 3. klasie czytały tę książkę same i wszystko zrozumiały, bo pojęcia i wydarzenia w książce są im totalnie obce. Mnie, osobie dorosłej, trudno pojąć niektóre rzeczy, bo nie wyobrażam sobie, żebym miała nagle rzucić wszystko i gdzieś uciekać. A trochę czytałam o II wojnie światowej. Do tego obrazki w książce są po prostu karykaturalne - niejedno dziecko będzie mieć koszmary.
Tak, wiem, to nie ma być przyjemna książka, to poważne sprawy, poważna historia (jak to powiedziała pewna nauczycielka, zachęcając dzieci do lektury - “to nie jest taka książka hi hi hi ha ha ha”). Ale, podobno, skierowana jest ona do dzieci, czego, poza 5-letnią narratorką, zupełnie nie widać i za to będę “Asiunię” krytykować.
“Asiunia” to książka, o której dwa tygodnie jeszcze nawet nie słyszałam. Dowiedziałam się o niej podczas rozmowy z siostrą mojego chłopaka i jej córką, która właśnie rozpoczęła 3. klasę szkoły podstawowej i okazało się, że ta książeczka jest jej pierwszą lekturą w tym roku. Dziewczynka zapomniała tytułu książki i my próbowaliśmy ją znaleźć (strzelaliśmy w “Karolcię”), ale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-20
Po wszechobecnych zachwytach nad tą książką, spodziewałam się czegoś więcej, szczerze mówiąc. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, bardzo pasuje do siedzenia pod kocykiem i popijania dzbanka herbaty - wiem, bo tak robiłam. Ale niestety, dla mnie, nie oferuje ona zbyt wiele.
Mam taką relację z tą książką, że kiedy ją czytałam, to szło to szybko i się wciągałam i mogłam tak bardzo długo przesiedzieć. Jednak gdy odłożyłam ją na parę dni, bo nie miałam czasu na czytanie, to mogłam o niej kompletnie zapomnieć.
“Legendy i Latte” to bardzo urocza opowieść, pełna ciepła i słodkości, ja jednak nawet w tego typu książkach chciałabym lepiej opisanych i zbudowanych bohaterów i relacji między nimi. Było tutaj dużo przeskakiwania między scenami i czasem, prawie zerowe opisy i dużo dialogów oraz naprawdę słabo przedstawiony świat - marzyłam o mapce oraz opisach nieznanych mi z żadnego innego fantasy ras czy stworzeń.
Mimo że uważam, że postacie powinny mieć więcej charakteru i powinniśmy dowiedzieć się o nich chociaż paru faktów więcej, nie mogę powiedzieć, że nie polubiłam Viv i ekipy. Każdy miał tutaj swoją rolę do spełniania i tak było.
Jak najbardziej mogę się zgodzić z opiniami typu “ta książka jest jak kocyk”, ale momentami, szczególnie pod koniec, była ona po prostu nudnawa. Wszystko było takie milusie i słodziutkie, ale gdzie fabuła? Jak wspomniałam, dialogów było tutaj więcej niż opisów, nie wspominając o akcji, przez co nie wszystko było dobrze zbudowane. Opowiadanie na końcu było ciekawsze i miało więcej fabuły niż główna historia, heh.
Niemniej jednak, była to dość przyjemna lektura, przy której ostatecznie nawet nieźle się bawiłam i za klimat ma ode mnie ogromnego plusa. A jeśli ktoś szuka czegoś niezobowiązującego, przy czym nie będzie musiał myśleć, tylko płynąć z tekstem, siedząc pod kocem i popijając herbatkę, to ta pozycja zdecydowanie się nada.
Po wszechobecnych zachwytach nad tą książką, spodziewałam się czegoś więcej, szczerze mówiąc. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, bardzo pasuje do siedzenia pod kocykiem i popijania dzbanka herbaty - wiem, bo tak robiłam. Ale niestety, dla mnie, nie oferuje ona zbyt wiele.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam taką relację z tą książką, że kiedy ją czytałam, to szło to szybko i się wciągałam i mogłam...