Rocznik 1990. Magister filologii polskiej. Z zawodu copywriter, z zamiłowania bloger, autor opowiadań, powieści oraz scenariuszy komiksowych. W 2010 roku debiutował na łamach „Nowej Fantastyki” opowiadaniem Koci Król. Wcześniej publikował opowiadania i shorty na rozmaitych portalach literackich oraz w zinach internetowych. W ciągu swojej działalności pozaliterackiej współpracował m.in. z portalami Esensja, Gildia i Popmoderna. Publikował w magazynach „KZ i LAG” felietony na temat gier video i literatury graficznej. Jako scenarzysta współpracował z Kamilem Boettcherem przy znakomicie przyjętym komiksie internetowym Powrót Pana Kleksa. Od 2011 roku prowadzi bloga Mistycyzm Popkulturowy. Niebiały, nieheteroseksualny, leworęczny ateista o skrajnie liberalnych poglądach obyczajowych i z zamiłowaniem do transgresji wszelakich – gdyby został wymyślony na potrzeby jakiegoś serialu telewizyjnego albo gry komputerowej, scenarzyści z pewnością zostaliby posądzeni o szerzenie za jego pomocą terroru politycznej poprawności. Jako, iż jest jednak – wbrew wszelkim pozorom – postacią niefikcyjną, zmaga się z raczej prozaicznym życiem codziennym, wieczory spędzając na wymyślaniu nowych światów i zamieszkujących ich bohaterów.http://geniuscreations.pl/autorzy/michal-ochnik/
Czytając tę książkę, niejednokrotnie nachodziła mnie myśl, że oto wreszcie ktoś zebrał i klarowanie przedstawił wszystkie mankamenty współczesnej popkultury, o których zdarzało mi się niejednokrotnie rozmawiać z moimi znajomymi. Michał Ochnik (który moim zdaniem jest jednym z najuważniejszych obserwatorów internetowych współczesnej popkultury i jeśli ktoś nie zna jego strony na facebooku Mistycyzm popkulturowy, to w podskokach trzeba naprawić ten błąd) nie stara się odkrywać przysłowiowej Ameryki ani też nie próbuje stawiać jakiś rewolucyjnych tez – zjawiska, które opisuje w swojej książce są zazwyczaj mniej lub bardziej obecne w codziennym dyskursie. Cała siła tkwi w tym, jak sprawnie doszukuje się on połączeń przyczynowo-skutkowych pomiędzy popkulturą a środowiskiem w jakim ona funkcjonuje i które ją kształtuje. A to z kolei jest ściśle powiązane z rozwojem różnego rodzaju technologii, zagmatwanym prawodawstwem amerykańskim i kapitalistycznymi schematami myślenia wielkich korporacji odpowiadających za branżę rozrywkową.
Już na samym początku czytelnik w ramach wstępu otrzymuje analizę problemów towarzyszących na przestrzeni lat rynkowi komiksowemu, z których – jak się okazuje – nikt nigdy nie wyciągnął żadnych wniosków. Obrywa się zarówno branży filmowej, jak i gamingowej. Zainteresowani znajdą rozdziały poświęcone CGI, AI, polityce wielkich firm, ale także binge-watchingowi, marketingowemu wykorzystywaniu spoilerów, czy wreszcie kulturze fanowskiej. Ale nie jest to tylko bezproduktywne narzekanie, a raczej dość sprawna i zgrabnie przedstawiona diagnoza współczesnej popkultury zjadającej swój własny ogon. Zatem nazwy takie jak Marvel, Star Wars, Harry Potter, Netflix i Disney są tutaj odmieniane przez wszystkie przypadki. I bardzo dobrze, bo to właśnie na ich przykładzie autor kreśli zrozumiałe i przejrzyste przykłady i analogie (fragment o penisie Batmana zostanie ze mną na bardzo długo).
„Remake. Apokalipsa popkultury” to książka, którą czyta się niesamowicie szybko ze względu na lekki styl autora, często zabarwiony ironicznym humorem. To przede wszystkim pozycja napisana przez fana dla fanów, bo nie da się ukryć, że nad całością unosi się duch miłości do popkultury i troski o jej stopniowo pogarszający się stan. I choć jako widzowie i odbiorcy jesteśmy zaledwie niewielkimi mróweczkami w tej całej korporacyjnej machinie, to zwiększanie świadomości na temat stosowanych przez wielkie firmy mechanizmów manipulacyjnych prowadzi do budowania bardziej świadomych decyzji konsumenckich, a do tego procesu na pewno przyczynia się także ta książka. Zwłaszcza, że Michał Ochnik nie pozostawia nas bez iskierki nadziei, której upatruje w niezależnych, oddolnych inicjatywach artystycznych oraz crowdfundingowemu wsparciu takich projektów na skalę, która jeszcze nie dawno była nie do wyobrażenia.
Dziwna, dziwniejsza i najdziwniejsza - Dominika Węcławek
Dzieciowa perspektywa, dzieciowe problemy, brak fabuły, warsztat przyzwoity, tyle że to żadna fantastyka. Tytuł nawiązuje do "Wielkiej, większej i największej" Broszkiewicza, ale czy czymś poza tym? Chyba nie.
5/10
Ślepa Uliczka - Michał Ochnik
To też chyba dla dzieci. Pozbierane kilka standardowych pomysłów plus nie wiem o co autorowi chodziło. Po kilku dniach nie jestem w stanie przypomnieć sobie myśli przewodniej, nawet wertując i doczytując akapity, jedynie co pamiętałem to uczucie rozczarowania na koniec.
3/10
Basic Death Magic - Sebastian Uznański
Tu może mniej dla dzieci ale relacja dziecko-rodzic jest osią fabuły. Toksyczna relacja czyli pomysł nienowy, ale dobrze skonstruowany i poprowadzony.
7/10
Umarli, w swej niepowstrzymanej potędze - Karen Osborne
Nie wiem czy zły dzień, czy po prostu nie dla mnie, porzuciłem po dwóch stronach nie mogąc się skupić i cierpiąc od maniery literackiej. Być może ktoś inny odkryje w tym głębię.
1/10
Heretyccy czciciele Zatopionego Boga - Lavie Tidhar
Nudna i raczej męcząca sztampa. Można to nazwać ukłonem, trybutem czy innym sposobem wyrażania szacunku ale po odrzuceniu patetycznej fasady zostaje nudna sztampa.
5/10
A jednak tłumaczenie - A. T. Greenblatt
Iteracja domu nawiedzonego/na granicy światów. Znów pretekstowa fantastyka a sednem jest próba przepracowania traum z dzieciństwa. Ale dobrze napisane.
6/10
Publicystyka:
Kolejno, Starosta o innowacyjnych technologiach w starciu z ekonomią, Vargas o Banniku, kąpielowym demonie. Potem coś o bzdurnych serialach, ominąłem. Wywiady z artystą komiksowym i drugim artystą komiksowym ominąłem. Łukasz Czarnecki dość ciekawie o mitycznych człekokształtnych bestiach w chińskim kręgu kulturowym. Kosik wrzuca do koszyka mnóstwo rozmaitych wiktuałów i wieszczy nieuświadomiony totalitaryzm. Kasdepke napisał jednostronicową autobiografię, w sumie nie wiadomo po co. Orbitowski bierze na warsztat Piłę i gada o niczym. Wygląda jakby formuła już mu się trochę wyczerpała, od jakiegoś czasu te felietony są wyraźnie słabsze.
Recenzje:
W tym numerze to chyba najlepszy dział. Niezły dobór, niezły warsztat, niezły pomyślunek.
Komiks:
Kur i Bednarczyk, Lil i Put. Słaby żart 2/10, estetycznie bywało gorzej, ale i tak szału nie ma. 5/10
Poza Uznańskim i recenzjami, numer w zasadzie nie istnieje.
4/10