rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

No nie wiem.

No nie wiem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ciekawa i dziwna XD

Ciekawa i dziwna XD

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dra-mat.

Dra-mat.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziwna i niepokojąca.

Dziwna i niepokojąca.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Smutna i intensywna.

Smutna i intensywna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Emanuje spokojem. Sen to?

Emanuje spokojem. Sen to?

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nigdy nie płakałam na żadnej książce. Aż do teraz. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się uspokoić, a to nawet nie był koniec opowieści.

Nigdy nie płakałam na żadnej książce. Aż do teraz. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się uspokoić, a to nawet nie był koniec opowieści.

Pokaż mimo to

Okładka książki Żadnej przemocy! Astrid Lindgren, Stina Wirsen
Ocena 8,5
Żadnej przemocy! Astrid Lindgren, St...

Na półkach: , , , ,

Wzruszyłam się 😭

Wzruszyłam się 😭

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

This book seemed like a one with a good concept - a futuristic retelling of Rapunzel. Unfortunately, it wasn’t as good as I hoped it to be.

We meet Adelaide - the main protagonist, a memory jumper. But who are memory jumpers? Well, they can edit, delete or add memories and the world doesn’t like them. They are hunted down, perceived as dangerous. This is why Adelaine is stuck in a safe house with Fawn, her guardian who is emotionally and mentally abusive to her. Fawn controls Adelaide all the time and uses for her own purposes.

Ironically, Fawn was the best written character in the whole book, the rest was mostly one-dimensional, nothing unique about them. The writing was very simple, which made the reading experience easy despite it being a science fiction book, however, I was hoping to read something more demanding. And the worldbuilding was really poor, a reader didn’t really know how big the world is and what states are in it. The tech seemed advanced sometimes, and sometimes I felt like going back to the Middle Ages.

“The Memory Jumper” could be a really good read, but turned out to be very mediocre. However, I think the author has potential and I’ll give her a chance if he writes something new.

This book seemed like a one with a good concept - a futuristic retelling of Rapunzel. Unfortunately, it wasn’t as good as I hoped it to be.

We meet Adelaide - the main protagonist, a memory jumper. But who are memory jumpers? Well, they can edit, delete or add memories and the world doesn’t like them. They are hunted down, perceived as dangerous. This is why Adelaine is...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sama nie wiem. Przez około połowę się trochę męczyłam, bardzo nie polubiłam Eileen i absolutnie nie interesowało mnie jej życie. Nie wiem, no nie przemawia do mnie niestety. Aczkolwiek, druga połowa była lepsza i byłam ciekawa, co się wydarzy i chciałam dowiedzieć się w końcu, dlaczego i jak Eileen opuściła swoje rodzinne miasto. Niestety to za mało, cała książka była raczej meh w mojej opinii.

Sama nie wiem. Przez około połowę się trochę męczyłam, bardzo nie polubiłam Eileen i absolutnie nie interesowało mnie jej życie. Nie wiem, no nie przemawia do mnie niestety. Aczkolwiek, druga połowa była lepsza i byłam ciekawa, co się wydarzy i chciałam dowiedzieć się w końcu, dlaczego i jak Eileen opuściła swoje rodzinne miasto. Niestety to za mało, cała książka była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zaczęło się niepozornie, wręcz nudnawo, a jakoś od połowy opowieść nabrała tempa i trzymała w napięciu. A audiobooka bardzo dobrze się słuchało.

Zaczęło się niepozornie, wręcz nudnawo, a jakoś od połowy opowieść nabrała tempa i trzymała w napięciu. A audiobooka bardzo dobrze się słuchało.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co za historia!

Co za historia!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trudna i dość depresyjna. Surowa i naturalistyczna. A mimo to, zabrakło mi tu trochę emocji - choć nieraz łapało mnie przerażenie podczas lektury, nie potrafiłam jakoś bardziej związać się z bohaterami.

Trudna i dość depresyjna. Surowa i naturalistyczna. A mimo to, zabrakło mi tu trochę emocji - choć nieraz łapało mnie przerażenie podczas lektury, nie potrafiłam jakoś bardziej związać się z bohaterami.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po wszechobecnych zachwytach nad tą książką, spodziewałam się czegoś więcej, szczerze mówiąc. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, bardzo pasuje do siedzenia pod kocykiem i popijania dzbanka herbaty - wiem, bo tak robiłam. Ale niestety, dla mnie, nie oferuje ona zbyt wiele.

Mam taką relację z tą książką, że kiedy ją czytałam, to szło to szybko i się wciągałam i mogłam tak bardzo długo przesiedzieć. Jednak gdy odłożyłam ją na parę dni, bo nie miałam czasu na czytanie, to mogłam o niej kompletnie zapomnieć.

“Legendy i Latte” to bardzo urocza opowieść, pełna ciepła i słodkości, ja jednak nawet w tego typu książkach chciałabym lepiej opisanych i zbudowanych bohaterów i relacji między nimi. Było tutaj dużo przeskakiwania między scenami i czasem, prawie zerowe opisy i dużo dialogów oraz naprawdę słabo przedstawiony świat - marzyłam o mapce oraz opisach nieznanych mi z żadnego innego fantasy ras czy stworzeń.

Mimo że uważam, że postacie powinny mieć więcej charakteru i powinniśmy dowiedzieć się o nich chociaż paru faktów więcej, nie mogę powiedzieć, że nie polubiłam Viv i ekipy. Każdy miał tutaj swoją rolę do spełniania i tak było.

Jak najbardziej mogę się zgodzić z opiniami typu “ta książka jest jak kocyk”, ale momentami, szczególnie pod koniec, była ona po prostu nudnawa. Wszystko było takie milusie i słodziutkie, ale gdzie fabuła? Jak wspomniałam, dialogów było tutaj więcej niż opisów, nie wspominając o akcji, przez co nie wszystko było dobrze zbudowane. Opowiadanie na końcu było ciekawsze i miało więcej fabuły niż główna historia, heh.

Niemniej jednak, była to dość przyjemna lektura, przy której ostatecznie nawet nieźle się bawiłam i za klimat ma ode mnie ogromnego plusa. A jeśli ktoś szuka czegoś niezobowiązującego, przy czym nie będzie musiał myśleć, tylko płynąć z tekstem, siedząc pod kocem i popijając herbatkę, to ta pozycja zdecydowanie się nada.

Po wszechobecnych zachwytach nad tą książką, spodziewałam się czegoś więcej, szczerze mówiąc. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, bardzo pasuje do siedzenia pod kocykiem i popijania dzbanka herbaty - wiem, bo tak robiłam. Ale niestety, dla mnie, nie oferuje ona zbyt wiele.

Mam taką relację z tą książką, że kiedy ją czytałam, to szło to szybko i się wciągałam i mogłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ciekawa forma, momentami nudnawa, ale audiobooka bardzo przyjemnie się słucha i umilał mi, między innymi, bieganie.

Ciekawa forma, momentami nudnawa, ale audiobooka bardzo przyjemnie się słucha i umilał mi, między innymi, bieganie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przewidywalna, daje to, czego się można spodziewać po tego typu książce. Postacie raczej neutralne, nikt się jakoś szczególnie nie wyróżnia. Luźna książka, całkiem niezła na zastój.

Przewidywalna, daje to, czego się można spodziewać po tego typu książce. Postacie raczej neutralne, nikt się jakoś szczególnie nie wyróżnia. Luźna książka, całkiem niezła na zastój.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gorsza od poprzedniej części. Nadal przewidywalna, ale całkiem okej na zastój czytelniczy. Odbiór psuje dodanie perspektywy Thayera, nie było to nic niezwykłego, już wolałabym, żeby całość była z perspektywy Salem, jak pierwszy tom. Thayer niestety wypadł nijako jako postać z perspektywą. A ilość powtórzeń tych samych haseł - no dajcie spokój, czytelnik nie jest tak głupi, żeby mu powtarzać te same frazesy I tłumaczyć zachowanie bohaterów co parę rozdziałów.

Gorsza od poprzedniej części. Nadal przewidywalna, ale całkiem okej na zastój czytelniczy. Odbiór psuje dodanie perspektywy Thayera, nie było to nic niezwykłego, już wolałabym, żeby całość była z perspektywy Salem, jak pierwszy tom. Thayer niestety wypadł nijako jako postać z perspektywą. A ilość powtórzeń tych samych haseł - no dajcie spokój, czytelnik nie jest tak głupi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

“Jego prze­cież nie można było kupić. Nawet jeśli przed­mio­tem prze­kup­stwa były te wszyst­kie uczu­cia, któ­rych tak bar­dzo bra­ko­wa­ło w jego życiu.”

JAKIE.TO.BYŁO.DOBRE!

Ale od początku.

Adam Aleksandrowicz to detektyw wrocławskiej policji. Jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy. Razem z Elżbietą Soytą, zwaną Elką tworzą naprawdę świetną parę - nikt nie jest tak dobry w rozwiązywaniu spraw, jak ten duet. I nie da się ich przekupić, o czym bardzo szybko przekonuje się Konrad Gronczewski, biznesmen z opinią gangstera.

Adam z Elką pracują nad sprawą bardzo makabrycznych morderstw, które do złudzenia przypominają zbrodnie popełnione lata temu. Adam zostaje wrzucony w dość trudną sytuację, jaką jest radzenie sobie z demonami z przeszłości, bowiem dawne zabójstwa były popełnione między innymi na jego bliskich i wygląda na to, że osoba, która za nimi stoi, wróciła.

Wszelkie podejrzenia prowadzą do rodziny Gronczewskich, a dokładnie mówiąc - do Konrada. Nikt jednak nie spodziewał się, w jakim kierunku pójdzie pójdzie historia, i nie mówię tutaj tylko o śledztwie, lecz także o relacji Adama z Konradem.

Nie czytam kryminałów. Jednak biorę udział w akcji @czytelniczka_joanna #czytamróżnorodniezjoanną i padło na tę książkę w kategorii “polski kryminał lub thriller”. Miał to być tylko audiobook do biegania, a wyszło tak, że zaczęłam w sobotę i skończyłam w poniedziałek przeskakując pomiędzy audiobookiem a ebookiem (jak dobrze, że jest @czytamzlegimi!), podczytując sporo nielegalnie w pracy na telefonie (TELEFONIE! nienawidzę czytać na telefonie!), bo nie mogłam się skupić i przestać myśleć o tej książce. To chyba idealnie pokazuje, jak bardzo “Mgła” jest wciągająca.

Biję pokłony tej książce i oczywiście @alexandraswiderska za pokazanie osób nieheteronormatywnych, ba, zrobienie z nich głównej osi powieści, za nierobienie z mężczyzn PrAwDzIwYcH mĘżCzYzN oraz za stworzenie postaci kobiecej, której głównym zadaniem nie jest świeceniem cycem (bo tak mi się trochę kryminały kojarzą) i ma charakter. W ogóle, bohaterowie!! Każdy dostaje tutaj chociaż kilka zdań o sobie, żadna postać nie jest spłaszczona, każdy jest inny i ma swój charakter, i oni wszyscy tworzą między sobą unikalne relacje, cudo! Podoba też mi się fakt, że autorka nie wysysa wszystkiego z palca, tylko robi research, konsultuje się i to widać!

Nie jest oczywiście idealnie (ale nie tak daleko ideału, oj nie). Bardzo cieszę się, że bohaterowie dostali dużo czasu na zbudowanie relacji między sobą, ale przez to jest więcej romansu, a kryminał idzie trochę w cień. Ostatecznie nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, po prostu w czasie czytania miałam momentami trochę z tym zgrzytów, ale cóż, coś za coś. Aby mieć więcej śledztwa, albo trzeba by uciąć trochę czasu bohaterów, a tego bym nie chciała, albo książka byłaby grubsza, a już jest względnie spora. Ale jak mówię - ostatecznie nie przeszkadza mi bardzo, że mamy tutaj bardziej pół na pół kryminał i romans. Wątek romantyczny być dość przewidywalny, co nie przeszkadzało mi w napięciu czytać sceny z Adamem i Konradem, a nawet wyczekiwać tych scen! Poproszę tylko jeszcze więcej Elki i Antona, bo oni są równie cudowni i potrzebuję.ich.więcej!

Pochłonęłam szybko, nie miałam czasu pozaznaczać żadnych fragmentów, bo byłam zbyt zajęta przeskakiwaniem między audiobookiem a ebookiem na czytniku a ebookiem na telefonie. Ale przy rereadzie fizycznej kopii zdecydowanie znaczniki pójdą w ruch! I planuję też zrobić sobie mgłową mapkę Wrocławia, żeby pochodzić śladami Adama, Konrada, Elki i Antona, kiedy następnym razem odwiedzę to miasto.

“Jego prze­cież nie można było kupić. Nawet jeśli przed­mio­tem prze­kup­stwa były te wszyst­kie uczu­cia, któ­rych tak bar­dzo bra­ko­wa­ło w jego życiu.”

JAKIE.TO.BYŁO.DOBRE!

Ale od początku.

Adam Aleksandrowicz to detektyw wrocławskiej policji. Jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy. Razem z Elżbietą Soytą, zwaną Elką tworzą naprawdę świetną parę - nikt nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przejmująca jak "Wrony".

Przejmująca jak "Wrony".

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Espen cały czas mnie pyta, czy jestem wściekła. Rozwściecza mnie to jeszcze bardziej.
Wściekasz się?
Owszem, wściekam.
Jesteś wściekła cały czas.
Tak, cały czas.
I na tym się kończy rozmowa. Nigdy mnie nie spytał, dlaczego tak jest”.

“Kurwa, kurwa, kurwa” to książka o tłumionym gniewie. Tłumionym przez lata. Britt jest wściekła odkąd pamięta. A wściekła jest na wszystko. Na dziecko, na męża, na przyjaciół, na pracę, na świat… no i oczywiście na siebie. Na siebie wściekła jest chyba najbardziej.

W gniewie Britt zobaczyłam siebie. Bo ja też się wściekam. Na wszystko. Czasami mam ku temu dobry powód, a czasami powodu brak i wściekam się dla samego wściekania, sama nie wiem, po co.

Widać jak na dłoni, że Britt wściekała by się mniej, gdyby tylko porozmawiała z osobami, na które się wścieka. Bo, nie oszukujmy się, gniew w kierunku świata jest zrozumiały i można jedynie spróbować to zmienić poprzez na przykład chodzenie na wybory. Ale w relacjach międzyludzkich tutaj zdecydowanie brakuje dialogu. Bo przecież nie wszyscy się domyślą, o co chodzi. Niektórym trzeba przypomnieć, co było ustalane, że nie tak miało być, jak jest. Jednakże, nie wszystko jest takie łatwe, na jakie wygląda.

Miałam momenty, że mnie irytowało, że Britt nie spróbuje porozmawiać z mężem o tym, co jej nie pasuje. Tylko że przecież ona nie była tego nauczona, tak samo ta druga strona. Rozmawianie o uczuciach ani trochę nie jest łatwe, szczególnie, jeśli nie praktykowało się tego w dzieciństwie z rodzicami. Matka Britt pewnego dnia odeszła od rodziny, a ojciec zamknął się w sobie, więc główna bohaterka już wtedy tłumiła swoje emocje. Taka osoba w dorosłym życiu nie zacznie nagle rozmawiać o tym, co czuje, szczególnie z niewłaściwym podejściem ze strony drugiej osoby.

Książka Linn Strømsborg jest realistyczna i prawdziwa, choć może tego gniewu mogłoby być jeszcze więcej. Czytajcie.

“Espen cały czas mnie pyta, czy jestem wściekła. Rozwściecza mnie to jeszcze bardziej.
Wściekasz się?
Owszem, wściekam.
Jesteś wściekła cały czas.
Tak, cały czas.
I na tym się kończy rozmowa. Nigdy mnie nie spytał, dlaczego tak jest”.

“Kurwa, kurwa, kurwa” to książka o tłumionym gniewie. Tłumionym przez lata. Britt jest wściekła odkąd pamięta. A wściekła jest na wszystko....

więcej Pokaż mimo to