rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Polecam książkę, wbrew tytułowi nie tylko dla mężczyzn. Wyjaśnia dużo o kryzysie męskości. Korekta polskiego wydania dramatycznie zła - do tego stopnia, że pomylono tytuł rozdziału.

Polecam książkę, wbrew tytułowi nie tylko dla mężczyzn. Wyjaśnia dużo o kryzysie męskości. Korekta polskiego wydania dramatycznie zła - do tego stopnia, że pomylono tytuł rozdziału.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka wzbudza emocje. Zbiera się na płacz przy niektórych historiach.
Zebrane opowieści są też trochę takie, jakich można się można było spodziewać, o czym gdzieś tam się słyszało, czytało. Tylko wszystko jest jakby mocniejsze i bardziej namacalne - może to przez ich nagromadzenie albo umiejętny dobór.

Książka wzbudza emocje. Zbiera się na płacz przy niektórych historiach.
Zebrane opowieści są też trochę takie, jakich można się można było spodziewać, o czym gdzieś tam się słyszało, czytało. Tylko wszystko jest jakby mocniejsze i bardziej namacalne - może to przez ich nagromadzenie albo umiejętny dobór.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu tego zbioru opowiadań chce się płakać. To chyba z rozczulenia, bo wszystko w nich jest przedstawione w jakiś taki nieokreślony, czuły sposób. Autor opisuje historie ze swojego życia, w pierwszym zbiorze głównie z dzieciństwa, dotyczące trudnych tematów, które zazwyczaj łamią ludzi- wojnę, zagładę, problemy zarobkowe rodziców, zaburzenia psychiczne. Jednak przez sposób opisu zdaje się, że stanowią tylko mało istotne tło. Nie są napisane z perspektywy młodego chłopaka wrzuconego w wojenną zawieruchę, ale osoby, która już to wszystko przeżyła, zna życie i potrafi wycisnąć z niego to, co piękne, ważne, dobre i czyste. Ryb jest dużo w tych opowiadaniach, głównie słodkowodnych, ale to nie o nie tu chodzi. Ważny jest człowiek i to jak przeżywa swoje życie.
Daję dychę i polecam wszystkim.

Po przeczytaniu tego zbioru opowiadań chce się płakać. To chyba z rozczulenia, bo wszystko w nich jest przedstawione w jakiś taki nieokreślony, czuły sposób. Autor opisuje historie ze swojego życia, w pierwszym zbiorze głównie z dzieciństwa, dotyczące trudnych tematów, które zazwyczaj łamią ludzi- wojnę, zagładę, problemy zarobkowe rodziców, zaburzenia psychiczne. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest lekturą obowiązkową, przede wszystkim wyjaśnia czym islam nie jest. Napisana przystępnym językiem. Polecam.

Ta książka jest lekturą obowiązkową, przede wszystkim wyjaśnia czym islam nie jest. Napisana przystępnym językiem. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie zakochałam się w tej książce - i nie wiem dlaczego. Jest w niej co lubić: humor, trochę ironii, trafne spostrzeżenia. Autor zdaje się być facetem, którego chce się słuchać. A jednak książce czegoś brakuje. Nie wiem, może chodzi o to, że za 5 lat, jak wezmę ją to ręki drugi raz nie będę już wiedziała o czym jest- trzeba ją czytać w punkt- jest aktualna na teraz. Za te 5 lat Sheldon Cooper może już nie być na fali.

Nie zakochałam się w tej książce - i nie wiem dlaczego. Jest w niej co lubić: humor, trochę ironii, trafne spostrzeżenia. Autor zdaje się być facetem, którego chce się słuchać. A jednak książce czegoś brakuje. Nie wiem, może chodzi o to, że za 5 lat, jak wezmę ją to ręki drugi raz nie będę już wiedziała o czym jest- trzeba ją czytać w punkt- jest aktualna na teraz. Za te 5...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Daję dychę. Za Marzec, Sukę i Gdy odchodzą śniegi. Stasiuk opisuje życie braci mniejszych. W swoim stylu, czyli wiadomo, że warto czytać, pomyśleć i znów mu trochę pozazdrościć. Poza tym książka jest PIĘKNIE wydana. Grafiki, okładka, wyklejka wszystko mi się podoba. Pozycja nie tylko do czytania, ale i oglądania.

Daję dychę. Za Marzec, Sukę i Gdy odchodzą śniegi. Stasiuk opisuje życie braci mniejszych. W swoim stylu, czyli wiadomo, że warto czytać, pomyśleć i znów mu trochę pozazdrościć. Poza tym książka jest PIĘKNIE wydana. Grafiki, okładka, wyklejka wszystko mi się podoba. Pozycja nie tylko do czytania, ale i oglądania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ani w Rumunii ani w Mołdawii nie byłam i moja wiedza o tych krajach jest znikoma. Książka Lufta przybliżyła mi trochę ich rzeczywistość i pokazała, że ciepłe uczucia do Rumunów i Mołdawian są możliwe i co więcej nawet uzasadnione. Jak się okazuje łączy nas z nimi więcej, niż nam się wydaje. Albo tak chciał to przedstawić autor, który wprost napisał, że książka nie jest obiektywna.
Dodatkowo historia rodziny żony autora jest po prostu niesamowita. Wcale nie "zgrzebna". :)
Polecam

Ani w Rumunii ani w Mołdawii nie byłam i moja wiedza o tych krajach jest znikoma. Książka Lufta przybliżyła mi trochę ich rzeczywistość i pokazała, że ciepłe uczucia do Rumunów i Mołdawian są możliwe i co więcej nawet uzasadnione. Jak się okazuje łączy nas z nimi więcej, niż nam się wydaje. Albo tak chciał to przedstawić autor, który wprost napisał, że książka nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

NY zawsze mnie pociągał. Był miastem marzeń od lat dziecinnych. Nadal jest miastem, w którym najchętniej bym zamieszkała. W książce jest parę chwytliwych historii i trochę banałów. Jednak fajnie jest za jej sprawą przenieść się na chwilę na Manhattan i okolice.
Nie wiem tylko czy, jak sugeruje tytuł, NY jest neurotyczny. Nie jest na pewno miastem harmonii. Ale czy aż neurotyczny?
Dodatkowo jedna gwiazdka odjęta za cenę książki - w Empiku zapłaciłam ponad 40 zł. Okładka miękka, brzydki papier...to chyba nowojorski stosunek ceny do jakości wydania. Nie na polskie warunki.

NY zawsze mnie pociągał. Był miastem marzeń od lat dziecinnych. Nadal jest miastem, w którym najchętniej bym zamieszkała. W książce jest parę chwytliwych historii i trochę banałów. Jednak fajnie jest za jej sprawą przenieść się na chwilę na Manhattan i okolice.
Nie wiem tylko czy, jak sugeruje tytuł, NY jest neurotyczny. Nie jest na pewno miastem harmonii. Ale czy aż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka wciąga, czyta się ją szybko - jedno, dwa "posiedzenia" na kanapie i już zakończenie. Szczególnie wciągnie związanych, chociażby luźno, z Białymstokiem, którzy wiedzą coś tam o historii miasta i jego aktualnej polityce: że Żydzi kiedyś tu mieszkali, że na disco polo zarabia się dobrze, że największy pracodawca w mieście do Urząd Miejski, że Bóg Honor Ojczyzna.
Z jednej strony jest gorzką lekcją dla białostoczan o ich samych, z drugiej, pokazuje im zręby jakiejś miejskiej tożsamości, której chyba zawsze szukali.
Przeraził mnie fragment, w którym opisany został rozkład sił w Urzędzie Miejskim, kto za kim stoi, kto komu nie wchodzi w drogę, jak podejmuje się decyzje. To jednak jest to "centrum dowodzenia". Skoro nie radzi sobie ono z własnym strachem, nie może sprawnie działać.
Nie przekonuje mnie też zdjęcie na okładce. Nie pasuje do tekstu. Reportaż wbrew pozorom nie jest o White Power, sięga głębiej.

Książka wciąga, czyta się ją szybko - jedno, dwa "posiedzenia" na kanapie i już zakończenie. Szczególnie wciągnie związanych, chociażby luźno, z Białymstokiem, którzy wiedzą coś tam o historii miasta i jego aktualnej polityce: że Żydzi kiedyś tu mieszkali, że na disco polo zarabia się dobrze, że największy pracodawca w mieście do Urząd Miejski, że Bóg Honor Ojczyzna.
Z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia Hansenów mnie porwała. Bardziej jednak od Oskara i idei Formy Otwartej zapada w pamięć postać Zofii. Ciągle w cieniu męża, pragmatyczna, trochę wycofana, a jednak głównie dzięki niej Oskar miał szansę zaistnieć w świecie architektury. Więcej, nie wiem czy w tym duecie, to ona nie była numerem jeden. Nie chodzi tylko o sprowadzanie go na ziemię, przy zbyt abstrakcyjnych założeniach, ale o to, że faktycznie gro pracy wykonywała ona sama. Jest w książce taki fragment, w którym Zofia wspomina, że bez jego zapału nic nie byłoby możliwe. Nic nie byłoby możliwe bez jej żmudnej pracy, analiz, pomiarów. Jest w tym jakaś dziwna niespójność, bo wśród swoich studentów to właśnie z tych matematycznych wyliczeń, precyzji i dyscypliny słynął Oskar, a do duetu Hansenów tych cech nie wnosił.

Historia Hansenów mnie porwała. Bardziej jednak od Oskara i idei Formy Otwartej zapada w pamięć postać Zofii. Ciągle w cieniu męża, pragmatyczna, trochę wycofana, a jednak głównie dzięki niej Oskar miał szansę zaistnieć w świecie architektury. Więcej, nie wiem czy w tym duecie, to ona nie była numerem jeden. Nie chodzi tylko o sprowadzanie go na ziemię, przy zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaż dobry, temat chwytliwy i palący. Ale autora po jego lekturze przestaje się lubić. Wynika to chyba z tego, że swoim czytelnikom, z reguły młodym, na wynajmie nie daje cienia nadziei na to, że coś w temacie się zmieni. Nie zmieni się, o tym wiemy, albo weźmiemy swoje Mileś na kredyt, albo kupią nam rodzice, albo uciułamy i w okolicach 50 r.ż. będziemy szczęśliwymi właścicielami.Chodzi o to, że ze złudzeniem trochę łatwiej żyć. W tej książce się go nie znajdzie.

Reportaż dobry, temat chwytliwy i palący. Ale autora po jego lekturze przestaje się lubić. Wynika to chyba z tego, że swoim czytelnikom, z reguły młodym, na wynajmie nie daje cienia nadziei na to, że coś w temacie się zmieni. Nie zmieni się, o tym wiemy, albo weźmiemy swoje Mileś na kredyt, albo kupią nam rodzice, albo uciułamy i w okolicach 50 r.ż. będziemy szczęśliwymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Plusem tej pozycji jest to, że została wydana w czasie, kiedy na Ukrainie sytuacja jest wciąż napięta. Nie jest to rozmowa z perspektywy czasu, która niekiedy odmienia bieg rzeczy, ale jest pisana "na gorąco". Tym bardziej, że aktualnie głód wiedzy o wschodnich sąsiadach zdaje się być większy.
Andruchowycz ma swoją perspektywę i ją przedstawia w rozmowie z autorem. Jest dosadny w słowach i jednoznaczny w ocenach. Do tego trochę, jak sam określił awanturniczy, i jak dla mnie "chłopacki". Nie wiem, czy to dobrze. Może w realiach ukraińskich tak.
Rozmowa z Pawłem Smoleńskim przybliża trochę to, co się działo na Majdanie, Krymie, także w kontekście historycznym, do tego trochę w niej straszenia Rosją (pewnie nawet słusznie). Nie jest to jednak rozmowa, która zapadnie w pamięć, coś zmieni w naszej świadomości. Po jej przeczytaniu raczej się pomyśli - jaki to trudny kraj, jak ciężko tam teraz - i wróci się do gotowania obiadu. A szkoda. Chociażby z tego względu, że do granicy z Ukrainą od naszej stolicy jest jakieś 350 km.

Plusem tej pozycji jest to, że została wydana w czasie, kiedy na Ukrainie sytuacja jest wciąż napięta. Nie jest to rozmowa z perspektywy czasu, która niekiedy odmienia bieg rzeczy, ale jest pisana "na gorąco". Tym bardziej, że aktualnie głód wiedzy o wschodnich sąsiadach zdaje się być większy.
Andruchowycz ma swoją perspektywę i ją przedstawia w rozmowie z autorem. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Angola w 1975 r. oczyma korespondenta. Jest wojna, krew, ludzka głupota, bieda na granicy możliwości egzystencji, cała ta dzika Afryka, nawet kanibale i to już wystarczy na świetny reportaż. W tej całej historii jest jeszcze jedna osoba, chyba najważniejsza - nieśmiertelna dona Cartagina. Ludzki wymiar wojny. To chyba ona przesądza o sile tej opowieści.

Angola w 1975 r. oczyma korespondenta. Jest wojna, krew, ludzka głupota, bieda na granicy możliwości egzystencji, cała ta dzika Afryka, nawet kanibale i to już wystarczy na świetny reportaż. W tej całej historii jest jeszcze jedna osoba, chyba najważniejsza - nieśmiertelna dona Cartagina. Ludzki wymiar wojny. To chyba ona przesądza o sile tej opowieści.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam mieszane uczucia. Kupiłam, bo zbierała dobre recenzje online, a ponadto Hanna Krall rekomenduje.
Z jednej strony temat ciekawy, rozwojowy, niby mieszczanie polscy jacy są każdy widzi, ale chyba w sumie mało kto wie. Ostatni rozdział mnie zaskoczył, autor lepszego nie mógł napisać i za niego dodatkowa gwiazdka w ocenie.
Z drugiej, historie przegadane (moim subiektywnym zdaniem), z książki w człowieku jakoś tak mało zostaje i w sumie nic nowego ona nie wnosi. W historiach jest i ironia i pomysł, ale jakoś to wszystko pozostaje bez znaczenia.

Mam mieszane uczucia. Kupiłam, bo zbierała dobre recenzje online, a ponadto Hanna Krall rekomenduje.
Z jednej strony temat ciekawy, rozwojowy, niby mieszczanie polscy jacy są każdy widzi, ale chyba w sumie mało kto wie. Ostatni rozdział mnie zaskoczył, autor lepszego nie mógł napisać i za niego dodatkowa gwiazdka w ocenie.
Z drugiej, historie przegadane (moim...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Życie to jednak strata jest Andrzej Stasiuk, Dorota Wodecka
Ocena 7,5
Życie to jedna... Andrzej Stasiuk, Do...

Na półkach: ,

Stasiuk jest mądrym facetem. Trochę mi przypomina mojego tatę. Ma coś tam z przeszłości, którą oswoił. Książka ogólnie mówiąc jest o jego poglądach. Głównie o wszystkim, ale jest też trochę o niczym. Nie wiem, czy nie wolałabym żeby była bardziej "tematyczna". Ale i tak bardzo polecam.
Wzruszył mnie ten fragment, w którym mowa o tym, że swojej mamie do trumny włożył egzemplarz "Wschodu". Bo nie zdążyła przeczytać, a to książka o niej.

Stasiuk jest mądrym facetem. Trochę mi przypomina mojego tatę. Ma coś tam z przeszłości, którą oswoił. Książka ogólnie mówiąc jest o jego poglądach. Głównie o wszystkim, ale jest też trochę o niczym. Nie wiem, czy nie wolałabym żeby była bardziej "tematyczna". Ale i tak bardzo polecam.
Wzruszył mnie ten fragment, w którym mowa o tym, że swojej mamie do trumny włożył...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szczygieł opisuje smutną Polskę bezpośrednio po transformacji i szukanie przez jej obywateli swojego miejsca w postkomunistycznej rzeczywistości (o używaniu/ nadużywaniu przedrostka "post-" jest także mowa). Autor momentami ocenia ludzi i zjawiska, najczęściej posługując się ironią. A powodów do niej jest sporo.

Polecam zbiór przede wszystkim tym, którzy tego okresu nie pamiętają. Delikatny zarys rzeczywistości w której musieli żyć nasi rodzice powoduje, że zaczyna się bardziej rozumieć ich decyzje, lęki i starania o to, aby dzieciom było lepiej. Czy jest? To chyba temat na kolejny reportaż Panie Szczygieł!

Szczygieł opisuje smutną Polskę bezpośrednio po transformacji i szukanie przez jej obywateli swojego miejsca w postkomunistycznej rzeczywistości (o używaniu/ nadużywaniu przedrostka "post-" jest także mowa). Autor momentami ocenia ludzi i zjawiska, najczęściej posługując się ironią. A powodów do niej jest sporo.

Polecam zbiór przede wszystkim tym, którzy tego okresu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyk. Książka napisana w 1931 r., a nic nie straciła na aktualności. Za kolejne 80, 100 lat, poza kwestiami językowymi, będzie tak samo ważna i na czasie.

Klasyk. Książka napisana w 1931 r., a nic nie straciła na aktualności. Za kolejne 80, 100 lat, poza kwestiami językowymi, będzie tak samo ważna i na czasie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyk. Komentarz zbędny.

Klasyk. Komentarz zbędny.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Takich historii kariery i ogólnie życia jakie ma J. G. Morris się po prostu zazdrości. Przynajmniej ja zazdroszczę. Prywatnie spełniony, z dziećmi, wnukami, trzema żonami (z dwoma był zgodnie z przysięgą małżeńską do śmierci (żon;); zawodowo ma na swoim koncie pracę, a raczej współtworzenie najważniejszych tytułów prasowych drugiej połowy XX w. Warto poznać jego historię.

Co do samej książki, to może być kwestia tłumaczenia, ale jej część, mniej więcej od śmierci Capy do podjęcia pracy w New York Timesie, jest napisana z mniejszym polotem, a jej czytanie się dłuży. Możliwe że to moje subiektywne odczucie, a może ten fragment życiorysu był po prostu mniej bogaty, może autor miał inne problemy, którymi w autobiografii nie chciał się dzielić. W ostatnich akapitach dzieje się już więcej i uwaga czytelnika znowu się wyostrza.
Dodatkowo, każdy rozdział opatrzony jest fotografią, ale jakość wydruku w polskim wydaniu jest dyskusyjna.
Generalnie polecam.

Takich historii kariery i ogólnie życia jakie ma J. G. Morris się po prostu zazdrości. Przynajmniej ja zazdroszczę. Prywatnie spełniony, z dziećmi, wnukami, trzema żonami (z dwoma był zgodnie z przysięgą małżeńską do śmierci (żon;); zawodowo ma na swoim koncie pracę, a raczej współtworzenie najważniejszych tytułów prasowych drugiej połowy XX w. Warto poznać jego historię....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Sońka" jest pięknie wydaną książką. To zwraca uwagę najpierw. Okładka, wyklejka, wszystko pasuje do historii tytułowej Sońki. Niby jest ona brutalna, wojenna, ale przez fakty własnej historii przebija pogodzenie się z życiem przez starą kobietę. Wybaczenie albo brak nienawiści zupełnej np. do własnego ojca. To nadaje całości lekkości i ta lekkość widoczna jest w oprawie książki. Historia podobno fikcyjna, ale taka trochę znajoma. Karpowicz mógł się inspirować jakimiś zasłyszanymi historiami z okolic Gródka. Przez te wszystkie lata takich Soniek na podlaskich wsiach mogło się jeszcze kilka zachować.

"Sońka" jest pięknie wydaną książką. To zwraca uwagę najpierw. Okładka, wyklejka, wszystko pasuje do historii tytułowej Sońki. Niby jest ona brutalna, wojenna, ale przez fakty własnej historii przebija pogodzenie się z życiem przez starą kobietę. Wybaczenie albo brak nienawiści zupełnej np. do własnego ojca. To nadaje całości lekkości i ta lekkość widoczna jest w oprawie...

więcej Pokaż mimo to