Nie ma o czym mówić

Okładka książki Nie ma o czym mówić Marta Szarejko
Okładka książki Nie ma o czym mówić
Marta Szarejko Wydawnictwo: Amea literatura piękna
118 str. 1 godz. 58 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Amea
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
118
Czas czytania
1 godz. 58 min.
Język:
polski
ISBN:
9788392922957
Tagi:
opowiadania nowele
Średnia ocen

5,3 5,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,3 / 10
38 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1757
1756

Na półkach:

Treść tej książki skojarzyła mi się z pewną sytuacją.
Kiedyś nieopatrznie opowiedziałam koleżance, jak to w Poznaniu, na trasie do bankomatu i z powrotem, przy jednej z głównych ulic miasta, dosiadłam się do siedzącego na przychodnikowych schodach żebrzącego mężczyzny. Fakt, byłam zmęczona letnim upałem, ale to, co mnie szczególnie skłoniło do zatrzymania się, to jego interesujące zagajenie mnie. A dokładnie poruszony temat. Nie wiem, ile tam siedziałam, ale nie chciało mi się stamtąd ruszyć dalej, chociaż czas mnie ponaglał. Nie przytoczę treści naszej niezwykle wciągającej rozmowy, a właściwie bardziej jego monologu. Koleżanki też to nie interesowało. Nie była ciekawa, co usłyszałam, za to mocno zaczęła się zastanawiać nad moją poczytalnością, patrząc na mnie, jak na już zarażoną bezdomnością i alkoholizmem z podejrzeniem o AIDS. O dosiadaniu się do TYCH ludzi nawet sobie nie wyobrażała, bo (i tu użyję słów bohatera N.N. z książki) "wszystko to pasożyty, tylko czekają, żeby naciągnąć na czas, na pieniądze, na uczucia".
Autorka tej książki nie posłuchała powyższych przekonań. Nie tylko przystanęła koło Wolfa z warszawskiego Placu Zamkowego, Zenka z częstochowskiego dworca, Marzenki z autobusu 106, Borysa z warszawskiej zajezdni autobusowej, Mateusza z olsztyńskiego dworca i wielu, wielu innych bezdomnych, żebrzących, chorych psychicznie, stałych rezydentów miejsc publicznych każdego większego miasta, nie tylko przysiadła się do nich, ale przede wszystkim wysłuchała. Nie zadała jednak żadnemu z nich pytania skąd się wzięli na ulicy, jaka przeszłość wyznaczyła im to miejsce tu i teraz, bo to było nieistotne dla słuchającej. Autorkę interesowało przede wszystkim, co mają do powiedzenia, z jakimi problemami się borykają, co sprawia im trudność i ból istnienia, jakie emocje kryją się za opowiadanymi przez nich historiami, jak wygląda ich dzień powszedni, o czym śnią, jakie maja plany i marzenia? Co czują ludzie zepchnięci, z własnej lub nie z własnej woli, na margines społeczny, których większość ludzi omija, nie zauważa, wymazuje z pola widzenia, nie mając siły, "żeby na ciebie patrzeć, nawet wzrokiem uciekają, byle z dala od oka, byle z dala od szyi i ucha, mądre miny, trochę żalu w głosie, bez bełkotu, bez rzygania" – jak mówi Tomasz Sztuczny, jeden z bohaterów.
A autorka nie tylko zagląda na dworce, ulice, miejskie place, ale i do noclegowni czy zakładów opieki, wydobywając i wyłuskując te Fridy, Teresy, Ryszardy, Eugenie, Antoniny, Antków, spisując ich monologi, dialogi lub własne zdania charakteryzujące bohatera.
Zbiera te wszystkie dżesy, dokumentujące życie ludzi z marginesu społecznego, umieszczając je w jednej książce, będąc częściowo archiwistką zbierającą, opracowującą i udostępniającą wpisy pensjonariuszy zakładu z księgi skarg i zażaleń, rozkład dnia z tablicy ogłoszeń, utrwalone w druku monologi bez znaków interpunkcyjnych, a częściowo pisarką uczulającą na problemy społeczne. Pcha ją przed oczy i zmusza do zauważenia, do wysłuchania, do przeczytania gwarantując odkażoną, zdezynfekowaną, czystą myśl tych, obok których większość nie chce?, boi się?, brzydzi się?, przystanąć. Książkę, która nie cuchnie dawno niemytym ciałem czy odorem wódki, nie śmierdzi moczem, nie zarazi grzybicą, nie pozostawi wszawej pamiątki po spotkaniu, ale może pozostawić dyskomfort w sumieniu, zabrudzić pamięć, zanieczyścić myśl o kapitalizmie z demokracją na śmietniku.
Ciekawa jestem, czy tak podany problem, na tacy, w białych rękawiczkach, mojej koleżance, zachęciłby do przyjrzenia się mu? A może usłyszałabym odpowiedź – Daj spokój! Nie ma o czym mówić!
http://naostrzuksiazki.pl/

Treść tej książki skojarzyła mi się z pewną sytuacją.
Kiedyś nieopatrznie opowiedziałam koleżance, jak to w Poznaniu, na trasie do bankomatu i z powrotem, przy jednej z głównych ulic miasta, dosiadłam się do siedzącego na przychodnikowych schodach żebrzącego mężczyzny. Fakt, byłam zmęczona letnim upałem, ale to, co mnie szczególnie skłoniło do zatrzymania się, to jego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1285
178

Na półkach: ,

Skoro jest problem, to jest o czym mówić.
Niewielka objętościowo książka Nie ma o czym mówić, którą zadebiutowała Marta Szarejko, jest wyrazem otwartości autorki na poruszanie tematów trudnych, czasem unikanych. Książka została nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2011, którą są nagradza się autorów piszących o współczesnych problemach i skłaniających czytelników do refleksji.
Nie potrafię zaliczyć tej książki do konkretnego gatunku literackiego. Nie jest to ani powieść, ani zbiór opowiadań. Jest to zbiór wypowiedzi, myśli, notatek kilku czy kilkunastu osób, które mają jednak coś wspólnego. Łączy je fakt, że los pozbawił je tak zwanego ‘normalnego życia’. Tkwią więc teraz gdzieś na marginesie społeczeństwa. Owo ‘gdzieś’ to dworzec, autobus, ulica, przystanek, noclegownia. Ci, którym Marta Szarejko dała możliwość wypowiedzenia kilku zdań to ludzie, których najczęściej omijamy szerokim łukiem, a ostatnią rzeczą, której moglibyśmy chcieć, to rozmowa z nimi. W związku z tym Marta Szarejko zrobiła to za nas. Przypomniała, że alkoholicy, kloszardzi, osoby wyglądające na szaleńców, to zwykli ludzie, którzy też czegoś pragną, potrzebują, czują… I że ubóstwo, brud, nałogi nie są ich wyborem.
Nie ma tu użalania się nad niczyim losem. Nie ma moralizowania i pouczania, co trzeba zrobić, by tym ludziom pomóc. I dobrze, bo to milczenie podkreśla jeszcze wagę zjawiska. Pokazanie sytuacji takiej, jaka jest, zebranie wypowiedzi, poukładanie ich w całość, a następnie przekazanie ich pozostałej części społeczeństwa odrobiny tego, co ci ludzie mają do powiedzenia – że w ogóle mają coś do powiedzenia – to wystarczający sygnał dla każdego z nas, żeby się zatrzymać i zastanowić nad własnym nastawieniem do osób, którym ułożyło się w życiu inaczej. I że nie oznacza to, że nie pamiętają, czym jest rodzina, miłość, tęsknota, samotność, lęk, wstyd. Tych poruszających opowieści jest wiele i pewnie każdego czytelnika poruszą inne. Mnie najbardziej podobała się wypowiedź zatytułowana ‘Pan w jaskrawym sweterku’ – o miłości i o czekaniu.
Książkę wydało Wydawnictwo Amea, które postawiło sobie za cel prezentowanie świata prawdziwego i uwrażliwianie innych na to, co się w nim dzieje. Po przeczytaniu trzeciej książki wydanej przez to wydawnictwo spokojnie mogę stwierdzić, że mu się to udaje.

Skoro jest problem, to jest o czym mówić.
Niewielka objętościowo książka Nie ma o czym mówić, którą zadebiutowała Marta Szarejko, jest wyrazem otwartości autorki na poruszanie tematów trudnych, czasem unikanych. Książka została nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2011, którą są nagradza się autorów piszących o współczesnych problemach i skłaniających...

więcej Pokaż mimo to

avatar
284
47

Na półkach: ,

Pstryk. Kobieta w jaskrawych choć zniszczonych ciuchach ciągnąca wózek pełen gratów z pobliskiego śmietnika. Pstryk. Mężczyzna nie stary jeszcze choć ze zniszczoną twarzą z tanim winem w ręce. Pstryk. Pijana staruszka z odmrożoną stopą. Pstryk. Cyganka z nieobecnym wzrokiem mamrocząca coś do siebie w podmiejskim autobusie. Pstryk. Noclegownia w centrum stolicy. Pstryk. Dom opieki społecznej w prowincjonalnym miasteczku.

Gdyby Marta Szarejko była fotografem powstałyby takie właśnie zdjęcia. Gdyby zorganizowała wystawę tych zdjęć, przedstawiona na nich codzienność ludzi wykluczonych, funkcjonujących na marginesie społeczeństwa, których obecności na tle błyszczących wieżowców próbujemy nie widzieć, wzbudziłaby pewnie zainteresowanie i chwilę zadumy. A potem, jak zwykle przeszlibyśmy nad tą niewygodną rzeczywistością do porządku dziennego. Marta Szarejko fotografem nie jest, jej tworzywem jest słowo, ale takie właśnie skojarzenie ze zdjęciami wzbudził we mnie jej debiut – Nie ma o czym mówić. Jakbym oglądała kolekcję zdjęć połączonych wspólnym tematem. Może w formie pokazu slajdów, gdzie zanim zdążę przyjrzeć się jednemu zdjęciu pojawia się kolejne? Albo jakbym słuchała fragmentów monologów bohaterów, puszczanych w raczej niezaplanowanym porządku. Tak, to dobre skojarzenie, bo Marta Szarejko nie tylko maluje portrety swoich bohaterów, co oddaje im głos.

Mówi K. : „Ja przychodzę z taką śmieszną sprawą. Chyba jestem w ciąży”. (103)

Mówi Jurek: „Powiem Ci coś w tajemnicy, tylko nie mów nikomu, ja nie jestem w straży pożarnej, jestem w tajnej policji, znam cię, rozpoznałem cię, wiem, kim jesteś, znam całą twoją rodzinę, twoja rodzina jest tutaj, znajdziesz tu swoją prababcię, twoja prababka to moja babka, to jedna i ta sama osoba…” (55).

Mówi Cyganka: „Dużo dekoracji, dużo światła, to jest sen z cyklu hiszpańskie barokowe. Ona jest szkieletem, ale o tym nie wie. Zakochuje się w nim. On widzi, że ona jest szkieletem. Wędrują. On patrzy na nią w taki sposób, że ona niczego się nie domyśla” (41).

Mówi wielu, wielu innych. Czasem są kolorowi jak rajskie ptaki, czasem szarzy, bezbarwni, prawie niewidoczni. Brak w tym tomie spójnej historii, pokazującej ciąg przyczynowo skutkowy, czy choćby konkretne wydarzenia. Wraz z Martą Szarejko przeskakujemy od jednego bohatera do kolejnego, podsłuchujemy ich przez chwilę, widzimy rzeczywistość ich oczami. Inny to świat niż nasz. Świat, w którym majaki senne mieszają się z tym, co realne, w którym rozmywają się kontury. Podobny to świat do naszego, bo są w nim i marzenia, i miłość, i przemoc i łzy. Dzieją się w nim historie, które przerażają, ale i takie które głęboko wzruszają. Możliwy jest happy end. Świat obok naszego świata, po drugiej stronie lustra, zniekształcone odbicie.

Nie wiem, jak znaleźli się w nim bohaterowie Marty Szarejko, nie poznajemy ich historii, widzimy tylko migawki, słyszymy urywki wypowiedzi. Jednak podczas czytania, nieustannie towarzyszyła mi niepokojąca myśl, że granica między tymi światami jest bardzo cienka, że właściwie przypadkiem, w innych okolicznościach mogłabym ją przekroczyć, że większości z nas mogłoby się to zdarzyć. Nie zdarzyło, i może dlatego nie widzimy i nie słyszymy ludzi po drugiej stronie lustra. Nie ma o czym mówić. Nie ma o czy myśleć. Nie ma się nad czym zastanawiać. A może jednak jest?

Pstryk. Kobieta w jaskrawych choć zniszczonych ciuchach ciągnąca wózek pełen gratów z pobliskiego śmietnika. Pstryk. Mężczyzna nie stary jeszcze choć ze zniszczoną twarzą z tanim winem w ręce. Pstryk. Pijana staruszka z odmrożoną stopą. Pstryk. Cyganka z nieobecnym wzrokiem mamrocząca coś do siebie w podmiejskim autobusie. Pstryk. Noclegownia w centrum stolicy. Pstryk. Dom...

więcej Pokaż mimo to

avatar
479
428

Na półkach: , ,

W różny sposób dobieram sobie lektury. Czasem tak zwyczajnie wg pisarza, którego twórczość bardzo cenię, a czasem w wyniku mojego, pokręconego systemu wartościowania opinii dotyczących danego tytułu. Mnogość entuzjastycznych ocen zazwyczaj mnie odstrasza jednak ciekawość często zwycięża i nakłania mnie przychylnie do nabycia jakiejś książki. Jest też drugi system – różnorodność ocen punktowych. Im więcej skrajnych, czyli tych oscylujących od najniższych do najwyższych tym większe prawdopodobieństwo, że lekturą się zainteresuję. Dlaczego? Ponieważ zarówno pozytywne noty jak i negatywne są odzwierciedleniem emocji wypływających w trakcie lektury jak i zwieńczających ją, a siła oddziaływania to dla mnie najmocniejszy wabik.

Podobnie było w przypadku „Nie ma o czym mówić” Marty Szarejko. Blogowe oceny tej niepozornej książeczki rysowały się dość radykalnie – jedni ją chwalili, a drudzy niekoniecznie albo podchodzili do niej wręcz obojętnie. Teraz, po zakończonej lekturze wcale mnie to nie dziwi, bowiem najczęściej ma się tego rodzaju odczucia do kwestii bezdomności – skrajnie różnie.
To, co zaprezentowała nam autorka to zbiór krótkich (niejednokrotnie wręcz mikroskopijnych) opowiadań dotyczących życia ludzi bezdomnych. Nie opowieści o tym jak to się stało, że znaleźli się tam gdzie byli, a opowieści o tym, co sami chcieli przekazać. Jedni mówili o tym, co było, drudzy o tym, czego by chcieli, inni wprost opisywali rzeczywistość, jaka im towarzyszyła, na co dzień. Byli też tacy, którzy mówili o tym, co istniało tylko w ich wyobraźni… Wszystko to składa się na zbiór szczerych i dających do myślenia wyznań.

Pani Marta do stworzenia niniejszych opowiadań posłużyła się mocno nietypową, ale interesującą formą przekazu. Nie ma tu typowych dialogów, a wypowiedzi bohaterów są wrzucone w książkę niczym z worka pełnego potoku myśli i słów. Zupełnie jakby otworzyć czyjś umysł i zajrzeć do środka – jeden wielki tłok i chaos.

Zatem jak tu ocenić ten tytuł, jeśli w ogóle należy? Zastanawiałam się nad tym znaczny kawałek czasu i doszłam do wniosku, że jednak to zrobię. Po pierwsze za to, że porusza tak ciężki temat, o którym chyba mało, kto chce rozmawiać. Po drugie za to, że zmusza do myślenia. A po trzecie? Za styl, jakim się posługuje – ten nakłania do rozmów na temat tej pozycji z innymi (ze względu na oryginalność formy) i przy okazji, do poruszania tego „drażliwego” wątku. Do mnie jednak ta forma niespecjalnie przemawia. Zatem nie będę tu pisać, że po tej lekturze każdy zapragnie wspaniałomyślnie wpłynąć na losy bezdomnego, którego widuje na co dzień w drodze do pracy/szkoły, bo zdecydowanie tak nie będzie. Takiej siły „dziecko” pani Szarejko nie posiada. Jednak jest to jakiś punkt zaczepienia.

Opowiadania te polecam osobom, które czują się na siłach zmierzenia się z tym problemem jak i tym, które są otwarte na nowe formy przekazu. Nieszablonowość to cecha najważniejsza „Nie ma o czym mówić".

Ocena 4/6

**http://ksiazkowka.blox.pl/html**

W różny sposób dobieram sobie lektury. Czasem tak zwyczajnie wg pisarza, którego twórczość bardzo cenię, a czasem w wyniku mojego, pokręconego systemu wartościowania opinii dotyczących danego tytułu. Mnogość entuzjastycznych ocen zazwyczaj mnie odstrasza jednak ciekawość często zwycięża i nakłania mnie przychylnie do nabycia jakiejś książki. Jest też drugi system –...

więcej Pokaż mimo to

avatar
417
223

Na półkach: ,

Książka jest zbiorem opowiadań, powstałych na kanwie spotkań i rozmów autorki z ludźmi zepchniętymi na margines społeczeństwa. Takimi, o których nawet nie warto rozmawiać, bo przecież nie ma o czym mówić. Spotykamy tu bezdomnych, kloszardów, alkoholików. Marta Szarejko oddaje im głos, pozwala mówić. To właśnie poszczególne opowieści tworzą tutaj fabułę. Nie poznajemy przeszłości ani przyszłości bohaterów, skupiamy się raczej na tym co tu i teraz. Każda postać jest specyficzna, każda ma swój własny i niepowtarzalny język.

Opowiadania są krótkie, niekiedy nawet jednozdaniowe. Czytelnik nie ma możliwości tak naprawdę zżyć się z bohaterami, wczuć w ich sytuację, ale chyba właśnie o to chodzi. Taka konstrukcja książki pozwala zaszokować odbiorcę, zaciekawić, wprawić w zdumienie. Na co dzień raczej nie zastanawiamy się głębiej nad światem, który nas otacza. Wygodniej jest nie rozmyślać o ludziach, którzy w jakiś sposób odbiegają od powszechnie przyjętej normalności. Nie oznacza to jednak, że tacy ludzie nie istnieją, że nie marzą o lepszym życiu, szczęściu, czy zrozumieniu. Marta Szarejko pozwala w swojej książce przyjrzeć się takim osobom z bliska. Czytając poszczególne opowiadania miałam wrażenie, że na chwilę wchodzę w życie bohaterów, znienacka i bez zapowiedzi, po czym cichutko odchodzę w swoją stronę. Przewracam kolejna kartkę, spotykam inną postać, ponownie wdzieram się w czyjeś życie, żeby za chwilę bezszelestnie odejść w swoją stronę.

Oryginalna, nieszablonowa- to zdecydowanie można powiedzieć o tej książce. Na pewno zaciekawi ona osoby, które lubią nieprzeciętność. Zaskakujący jest tu język i styl wypowiedzi bohaterów, który na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Każda historia jest inna, czasem słowa wydają się być wyrwane z kontekstu, w zdaniach brakuje przecinków i kropek. To wszystko może utrudniać odbiór i zniechęcać czytelnika. Dawno nie czytałam książki, którą tak trudno byłoby mi ocenić. Z jednej strony odbieram to jako plus. Dobra książka to przecież taka, która budzi skrajne emocje, nie daje się upchnąć w jakiś jeden konkretny schemat. Do tej lektury mam jednak ambiwalentne uczucia. Są dni, kiedy czytam opowiadania, niektóre nawet po kilka razy i wręcz się zachwycam. Za każdym razem odkrywam nowy sens, inny przekaz. Ale są też takie dni, kiedy Nie ma o czym mówić to dla mnie jeden wielki chaos, literacki bełkot, przerost treści nad formą. Nie będę dlatego polecać tej książki, nie będę też odradzać. Sami musicie ocenić.

Książka jest zbiorem opowiadań, powstałych na kanwie spotkań i rozmów autorki z ludźmi zepchniętymi na margines społeczeństwa. Takimi, o których nawet nie warto rozmawiać, bo przecież nie ma o czym mówić. Spotykamy tu bezdomnych, kloszardów, alkoholików. Marta Szarejko oddaje im głos, pozwala mówić. To właśnie poszczególne opowieści tworzą tutaj fabułę. Nie poznajemy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1263
160

Na półkach:

Leży przede mną książeczka - niepozorna, raczej z tych "szczupłych" w czarnoszarej okładce - zasadniczo nie ma o czym mówić...
I taki właśnie tytuł "Nie ma o czym mówić" ma wydana w 2010 roku przez Wydawnictwo AMEA debiutancka książka Marty Szarejko.


Gdybym musiała tę książkę jakoś gatunkowo sklasyfikować to miałabym ogromne trudności - nie jest to bowiem powieść ale trudno też nazwać ją zbiorem opowiadań. Przychodzi mi na myśl określenie "impresja" - bo utwory zawarte w tym tomiku to takie obrazki uchwycone i zarejestrowane przez wrażliwą obserwatorkę codziennego życia jaką niewątpliwie jest autorka.

Bohaterami tych literackich miniaturek są ludzie znajdujący się poza nawiasem "normalnego" życia - bezdomni, samotni, często z problemami psychicznymi, bywalcy schronisk i pensjonariusze zakładów opiekuńczych. Spotykamy ich często na swojej drodze, lecz staramy się nie zauważać, omijać miejsca gdzie się spotykają - udajemy, że ten problem nas nie dotyczy, często osądzamy, że "sami są sobie winni"...
Tymczasem autorka nie tylko zauważyła problem ale mam wrażenie, że szukała dla siebie inspiracji u źródeł - w spotkaniach i rozmowach z bohaterami swojej książki. Poznajemy ich historie, przemyślenia, codzienne kłopoty z jakimi się borykają ale również marzenia i plany - bo chociaż los ich nie oszczędził to nie przestali być ludźmi, przeżywać różnego rodzaju emocje i mieć uczucia. I to jest chyba w tej książce najważniejsze co chce nam przekazać autorka.

Osobną kwestią jest język utworu - niezwykle zróżnicowany, charakterystyczny dla danej postaci - czasem miałam wrażenie, że autorka odtworzyła magnetofonowy zapis wypowiedzi nagranej gdzieś na ulicy czy w schronisku dla bezdomnych.

"Nie ma o czym mówić" to jedna z tych książek o których nie da się powiedzieć, że się podobała lub nie. To jedna z książek, które trzeba przeczytać i przemyśleć. I może wtedy inaczej spojrzymy na tych, którym Marta Szarejko poświęciła swój czas i pióro...

Leży przede mną książeczka - niepozorna, raczej z tych "szczupłych" w czarnoszarej okładce - zasadniczo nie ma o czym mówić...
I taki właśnie tytuł "Nie ma o czym mówić" ma wydana w 2010 roku przez Wydawnictwo AMEA debiutancka książka Marty Szarejko.


Gdybym musiała tę książkę jakoś gatunkowo sklasyfikować to miałabym ogromne trudności - nie jest to bowiem powieść ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
497
88

Na półkach:

"Nie ma o czym mówić" to króciutka książeczka, zajmująca co najwyżej godzinę. Na jej treść składają się wycięte z życia fragmenty - jedne dłuższe, jedne mające zaledwie kilka zdań. I choć objętością nie grzeszy, to treść jest już znacznie bardziej intrygująca.
Marta Szarejko przedstawia czytelnikom uliczne historie, z którym stykamy się praktycznie każdego dnia, a których właściwie nie dostrzegamy. Albo raczej nie chcemy dostrzegać. Tak jak bohaterowie "Nie ma o czym mówić", tak każdy przechodzień pragnie stać się przy nich niewidzialny. Bo cóż może przynieść nam kontakt z bezdomnym, zaniedbanym człowiekiem? Człowiekiem, który często ma swój własny świat - dla nas irracjonalny?
Autorka nie pozwala nam jednak całkowicie przed nimi uciec.Wycinki z życia ludzi skazanych na ignorancję, zmagających się z nałogiem, chorobą, wreszcie z niechęcią społeczeństwa, sprawiają, że stopniowo zatapiamy się w ich świat. Każda z przedstawionych postaci to indywidualność. Każda z nich to osoba z różnymi problemami, połączona jednak wspólnym statusem, nazwijmy to, odmieńca.
Ogromną zaletą "Nie ma o czym mówić" jest styl i język jaki nadała książce autorka. Nie ma tutaj miejsca na zabiegi artystyczne, edytorskie wygładzenie tekstu. Każda historia nosi znamiona autentyczności własnie przez nadaną jej formę - prostego, niepoprawnego języka, jaki towarzyszy bohaterom na co dzień. Szarejko nie zmienia nic. Mamy więc i wulgaryzmy, i zdania niepoprawne stylistyczne, i powtórzenia. Jednym słowem to, co jest cechą charakterystyczną języka potocznego, dodatkowo zabarwionego odmiennym stylem życia przedstawionych postaci.
"Nie ma o czym mówić" jest więc książką specyficzną. I choć dla mnie trochę męcząca, z racji tego, że nie lubię krótkich form, a opasłe powieści pozwalające na zżycie się z bohaterami, to Marta Szarejko przyciąga. Niecodzienna tematyka, barwne postaci, indywidualność i barwność nadają książce charakteru. A ponad tym wszystkim autentyczność języka, która sprawia, że przedstawione zdarzenia wchłaniają czytelnika w świat przecież nam znanym, a jednak obcy.

"Nie ma o czym mówić" to króciutka książeczka, zajmująca co najwyżej godzinę. Na jej treść składają się wycięte z życia fragmenty - jedne dłuższe, jedne mające zaledwie kilka zdań. I choć objętością nie grzeszy, to treść jest już znacznie bardziej intrygująca.
Marta Szarejko przedstawia czytelnikom uliczne historie, z którym stykamy się praktycznie każdego dnia, a których...

więcej Pokaż mimo to

avatar
390
257

Na półkach:

Przyznaje się bez bicia - jest to jedna z najdziwniejszych książek jakie dane mi było przeczytać. Brak tu głównych bohaterów, wartkiej i ciekawej fabuły, napięcia czy humoru. Z każdej strony emanuje jakaś dziwna siła. Siła, która sprawiła, że poczułam się jakbym wchodziła do obcego dla mnie świata. Miejsca, w którym bieda, brud, ubóstwo, wandalizm, patologia i smutek graja pierwsze skrzypce.

Marta Szarejko (pisująca do mojej ukochanego miesięcznika "Bluszcz") nakreśla w książce obraz społeczeństwa,z którym być może spotykamy się na co dzień, lecz jest nam zupełnie obcy. Czasami nawet nie chcemy go widzieć. To zdumiewające jaką bystrą obserwatorką okazała się pisarka. Podczas czytania miałam wrażenie, że po prostu na jakiś czas stała się jednym z bohaterów (bezdomnym czy też włóczęgą) i z długopisem w ręku spacerowała, notując każdą myśl i słowo osób, którym życie ukazało trochę inne oblicze.

Nie twierdzę, że jest to lektura łatwa i przyjemna. Wręcz przeciwnie. Zdania pozbawione znaków interpunkcyjnych, słowa i myśli wyrwane z kontekstu. Ciekawy zabieg literacki, który jednak wymaga skupienia. Z pewnością nie jest to lektura "do poduszki", przynosząca nam kolorowe sny. Polecam tym, którzy pragną choćby na chwilę zadumać się nad tym życiem i jego ciemnymi stronami, które tak często dotykają ludzi, codziennie mijanych na ulicy.

Przyznaje się bez bicia - jest to jedna z najdziwniejszych książek jakie dane mi było przeczytać. Brak tu głównych bohaterów, wartkiej i ciekawej fabuły, napięcia czy humoru. Z każdej strony emanuje jakaś dziwna siła. Siła, która sprawiła, że poczułam się jakbym wchodziła do obcego dla mnie świata. Miejsca, w którym bieda, brud, ubóstwo, wandalizm, patologia i smutek graja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
364
91

Na półkach: , ,

Książka „Nie ma o czym mówić” autorstwa Marty Szarejko to pozycja bardzo nietypowa i pod każdym względem niezwykle oryginalna. Ciekawa jest już sama jej konstrukcja. Składa się ona bowiem z wielu krótkich lub bardzo krótkich fragmentów, z których każdy tworzy osobny rozdział dotyczący konkretnej osoby. Historie są przedstawione zarówno w postaci zwięzłych opowiadań, jak i chaotycznie porozrzucanych słów lub stanowią po prostu jedno zdanie. Jednak wszystkie te krótkie formy łączy wspólny mianownik – opowiadają one o bezdomnych. To właśnie osoby z marginesu społecznego przemawiają przez karty tej książki. Składają się na nią ich historie, zachowania, a nawet sny. Niektóre z nich to bełkot, bez interpunkcji czy zupełnie pozbawiony gramatyki. Choć czy właśnie nie takim językiem posługują się mieszkańcy ulicy? Co bardzo mi się podobało autorka pisze na temat bezdomności bezstronnie, bez zbędnego moralizowania czy oceniania. Jest tylko pośrednikiem w opisywaniu życia i kultury bezdomnej części naszego społeczeństwa.


Niestety nie mogę napisać, że książka ta bardzo przypadła mi do gustu. Oczywiście, doskonale zdaję sobie sprawę, że są po prostu takie pozycje, które wcale nie mają się nikomu spodobać, a ich głównym celem jest uświadomienie czytelnika lub zwrócenie jego uwagi na dany problem. I chyba właśnie do takiego typu literatury należy „Nie ma o czym mówić”. Lecz czy książka ta odmieniła moje spojrzenie na bezdomnych? Raczej nie. Na pewno teraz, gdy spotkam jakiegoś warszawskiego tułacza, będę się zastanawiała czy jest on jednym z bohaterów powieści. Jednak pozycja ta nie sprawiła niestety, że lepiej zrozumiałam te osoby, choć bardzo na to liczyłam. Książka ta zawiera jednakże wiele ciekawych fragmentów oraz przemyśleń, które z pewnością zachowam w pamięci na dłuższy czas.


A powieść ta stanowi niewątpliwe ciekawy przerywnik, element skłaniający do refleksji. Sądzę, że warto ją przeczytać, choicażby po to, aby zapoznać się z zupełnie innym, rzadko poruszanym tematem i z nową, bardzo oryginalną formą pisania.

Książka „Nie ma o czym mówić” autorstwa Marty Szarejko to pozycja bardzo nietypowa i pod każdym względem niezwykle oryginalna. Ciekawa jest już sama jej konstrukcja. Składa się ona bowiem z wielu krótkich lub bardzo krótkich fragmentów, z których każdy tworzy osobny rozdział dotyczący konkretnej osoby. Historie są przedstawione zarówno w postaci zwięzłych opowiadań, jak i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1722
1568

Na półkach:

http://kasandra-85.blogspot.com/2011/06/nie-ma-o-czym-mowic-marta-szarejko.html

http://kasandra-85.blogspot.com/2011/06/nie-ma-o-czym-mowic-marta-szarejko.html

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    50
  • Chcę przeczytać
    41
  • Posiadam
    15
  • 2011
    2
  • Przeczytane w 2011
    2
  • W Krem
    1
  • Chwilowo poza domem
    1
  • W kolejce do recenzji.
    1
  • Posiadam - moja biblioteczka
    1
  • Przeczytane 2011
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Nie ma o czym mówić


Podobne książki

Przeczytaj także