Cisza w Pogrance

Okładka książki Cisza w Pogrance Marcin Pilis
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Cisza w Pogrance
Marcin Pilis Wydawnictwo: Lira literatura piękna
448 str. 7 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Lira
Data wydania:
2021-09-29
Data 1. wyd. pol.:
2021-09-29
Liczba stron:
448
Czas czytania
7 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366966659
Tagi:
wydawnictwolira
Średnia ocen

8,5 8,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Wyróżniona opinia i

Cisza w Pogrance



przeczytanych książek 386 napisanych opinii 342

Oceny

Średnia ocen
8,5 / 10
315 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
783
665

Na półkach:

Miałem już nie pisać dłuższych tekstów o książkach, które mi się nie podobają, by więcej czasu poświęcić na te warte propagowania, ale tutaj inaczej się nie da – trzeba powiedzieć co i jak. „Ciszę w Pogrance” Marcina Pilisa postanowiłem poznać formie audiobooka w interpretacji Ilony Chojnowskiej. Niestety nie był to dobry wybór, ale o tym dalej.

Nie wiem, na ile książka jest oparta na wspomnieniach konkretnych osób, a ile w niej fikcji literackiej. W tym wypadku nie ma to większego znaczenia, gdyż główny problem leży gdzie indziej. W dobrych dziełach dobrych autorów, nawet jeśli zajmują się beletrystyką, świat przedstawiony i zaludniające go postacie, ich działania i opisywane wydarzenia, tchną autentyzmem, realizmem i są przekonujące, nawet jeśli jest to w konwencji science fiction. I odwrotnie – słabi autorzy i słabe książki, nawet jeśli są stricte literaturą faktu, nawet jeśli nie zalatują fałszem, to są nieprzekonujące. Czasami przyczyna takiego stanu rzeczy jest trudna do uchwycenia, leży gdzieś w klimacie, którego nie udało się oddać, czy w innych niuansach, ale w przypadku „Ciszy w Pogrance” wynika to zarówno z całokształtu tej książki, z ogólnego wrażenia, jak i z ewidentnych wręcz przegięć.

Sienkiewicz, gdy wrócił z Ameryki z podkulonym ogonem, zaczął pisać pod publiczkę, co w polskich realiach oznacza pod kompleksy i ambicje narodowe. No i powstała „Trylogia”, którą czytałem sam nie wiem ile razy. Czemu? Bo miał Pióro! Czytało się to, czyta i czytać się będzie z przyjemnością, gdyż takiej literatury nie jest w stanie skazić minimalne muśnięcie propagandowe, które zresztą z czasem nabrało całkiem innego wydźwięku niż miało za czasów autora. Niestety, Pilis to nie Sienkiewicz.

Gdybym nie wiedział, kto to napisał, pomyślałbym, że „Ciszę w Pogrance” napisał ktoś po kursach dla sowieckich agitatorów, tak przypomina mi ona obrazy kina radzieckiego serwowane u nas w czasach PRL. Wisienką na torcie jest ostatnia scena. To już kicz do kwadratu kasujący nawet „dzieła” komunistycznej propagandy – dwoje zwykłych ludzi rozstrzeliwanych przez pojedynczego strzelca, na zmianę strzelającego to do kobiety, to do mężczyzny, nie wydaje z siebie żadnego odgłosu, nawet pojedynczego jęku, w momencie nieśmiertelnych trafień i tak wytrzymują aż do śmierci. Wypisz wymaluj prawdziwi gieroje.

Do propagandowego przegięcia wady „dzieła” Pilisa się nie ograniczają. Wyssana z palca pseudopsychologia sprawców ukraińskich zbrodni na Polakach aż żenuje. Mógłby się autor zastanowić, zauważyć, że takie zbrodnie są nieodrodną częścią wojen. I to nie tylko tych między państwami. Wystarczy przypomnieć sobie ryciny przedstawiające praktyki Świętej Inkwizycji. Wystarczy wspomnieć, że takie same rzeczy jak na Wołyniu działy się choćby podczas rewolucji 1917 czy rzezi Ormian. Tylko że tak naprawdę my zawsze mieliśmy gdzieś, co robią innym, póki nie robią tego nam. A gdy już robią, wtedy myślimy, że jesteśmy wyjątkowi, że nam pierwszym to robią. Ponieważ musimy być wyjątkowi, nawet jako ofiary, dorabiamy do tego wszystko – historię, legendy, no i oczywiście psychologię sprawców. Gdyby Pilis był rzetelny, to sięgnąłby do autorów, którzy badali, dlaczego prawidłowością jest od wieków, a nie wyjątkiem, iż im bardziej niewinna ofiara, tym okrutniejszy sprawca. Odsyłam na początek choćby do Zimbardo.

Chwilami miałem wrażenie, że książka nie jest dziełem mężczyzny, a kobiety. Znacząca, jeśli nie przeważająca część jej objętości, to romansidło klasy B albo jeszcze gorzej, a w dodatku miejscami autor sili się na pseudopoetyckość typową dla tego kanonu literackiego, co daje efekt tragikomiczny w połączeniu z drugim głównym wątkiem, czyli rzezią. Takie kwiatki jak „karabinowa seria” to już zaś typowo damska wpadka.

Nie wiem, czy to celowe, że autor wszystkie kobiety w książce wykreował jeśli nawet nie jako kompletne idiotki, to przynajmniej jako lekko przygłupie, ale ja takiego czegoś nie kupuję, a scena, w której dorosła, wręcz stara baba, na poważnie zastanawia się „po co faceci musieli miętosić jej cycki i jaki mieli w tym cel” pozostawiam litościwie bez dalszego komentarza.

Jeśli już przywołałem Mistrza Henryka, to przypomnę, iż jednym z rysów jego warsztatu była piękna stylizacja języka stosownie do epoki, warstw społecznych i tym podobnych (może nie do końca wierna realiom, ale za to przekonująca). Jeśli zaś u Pilisa ukraiński wiejski chłopak granatem od pługa oderwany czuł się „zainspirowany” – to… takie litościwe niedomówienie.

Gdyby założyć, że w powieści w miarę wiernie oddano poziom umysłowy polskiej młodzieży w postaciach głównych bohaterek, to… tego się nie da dość dosadnie skomentować. Nastoletnie, niemal dorosłe dziewczyny, w drugiej połowie wojny, mają takie pojęcie o niej, o życiu i świecie, jak moje pokolenie chyba po wyjściu z przedszkola. Jak to można strawić?

Gdyby zawierzyć książce Pilisa, to czas II wojny na Wołyniu, przed masakrą Polaków, ale już po unicestwieniu Żydów, jawi się bardziej sielski niż dzisiejsza Polska. Dzieci ośmioletnie biegają same przez lasy i pola do sąsiednich wiosek za zgodą wykształconych polskich rodziców, nikt się niczego nie obawia, marzenie po prostu. To, że Żydów już nie ma, to że znajomi Ukraińcy mordują Rosjan, to że bieżeńcy opowiadają o mordowaniu Polaków i paleniu polskich wsi przez Ukraińców, to, że wszyscy Ukraińcy mają na Polaków „złe oczy”, to nic. Jest przecież tak spokojnie, tak przyjaźnie.

Szkoda, że wyszło jak wyszło, bo mogła być ”Cisza w Pogrance” rzeczą ciekawą i wartościową. Autor jednak poszedł na żywioł, nie zagłębił się w temat, a literacko pracę położył. Swoją drogą, tak się zastanawiam nad analogią między Żydami z getta warszawskiego i Polakami z Wołynia. Czy to zaślepienie, ta piramidalna głupota samooszukiwania się, nie ma podobnych przyczyn? Jakich? Ciekawe, czy coś ma do rzeczy fakt, że I wojna światowa w zbiorowej mentalności Polaków i Żydów w ogóle, w przeciwieństwie do Europy Zachodniej i USA, nie istniała i nie istnieje po dziś dzień, podobnie jak ofiary innych rzezi, które nas nie dotknęły.

Autor niestety na żadne przemyślenia się nie sili. Nawet o przyczynach rzezi na Wołyniu nic ciekawego i prawdziwego nie znajdziecie. Uciekło wszystkim Polakom na wschodzie, i w książce też uciekło, że Ukraina to nie tylko nienawiść datująca się jeszcze od czasów Chmielnickiego i wcześniejszych powstań ukraińskich (o czym wspomina już nawet Sienkiewicz, ale nie Pilis),to nie tylko błędy II Rzeczpospolitej wobec mniejszości ukraińskiej, to również grabieże, gwałty i rzezie okresu rewolucji bolszewickiej, to również Hołodomor, który dla nas jakby nie istniał, jakby Polsce i Polakom kompletnie było obojętne co się dzieje na Ukrainie, gdzie „nasi” Ukraińcy mieli rodziny, znajomych, gdzie był ich naród oraz marzenia o wolności i niepodległości. To także fakt, że my mieliśmy za sobą 1000 lat państwowości, własnej kultury, zwyczajów i jak byśmy to dzisiaj powiedzieli procedur, a Ukraińcy nie. Chyba nie można od kogoś, kto się dopiero rodzi, oczekiwać podobnej rozwagi, co od doświadczonego starca.

W kwestii samej narracji - ciągłe wybiegi myślą w przód spalające każdy wątek, oczywiście ze względów propagandowych, i związane z tym wielokrotne przeskoki w czasie, nawet w ramach jednej opowieści, jednego wątku, sprawiają wrażenie chaosu i niedopracowania. Słabe to pod tym względem bardzo. Inna sprawa, że jak się korektę powierza rodzinie i znajomym, to takie są efekty. Nie każdy jest geniuszem, który może pisać bez konkretnego redaktora, który by nim pokierował.

Niestety lektorka, jak wiele kobiet lektorów, popełnia błąd znacznie częściej popełniany przez kobiety niż przez kolegów po fachu – zbyt często aktorzy i jęczy, zwłaszcza w scenach romansowych i przemocowych, co w dodatku sprawia niesmaczne wrażenie, gdy miłość, głupia, ale bądź co bądź jednak miłość, idzie w tej samej manierze co rzeź, gwałt i śmierć. Dobija książkę, której i tak już niczego nie potrzeba. Odsyłam do interpretacji Macieja Stuhra (na przykład seria Cormoran Strike) – warto porównać. A pani Chojnowska trafia na listę tych, których należy unikać.

Kiedy skończyłem „Ciszę w Pogrance”, z wielką ulgą zresztą, naszła mnie taka refleksja – dlaczego teraz? PRL praktycznie zakończył życie trzy i pół dekady temu. Dlaczego zalew książek o Wołyniu nie nastąpił dziesięć, piętnaście lat temu, kiedy archiwa byłego ZSRR były otwarte jak nigdy dotąd, a ludzie pamiętający tamte czasy jeszcze żyli. Czemu teraz, gdy na Ukrainie trwa wojna? Przez cały czas trwania Zimnej Wojny Ruscy doskonalili sztukę wpływania na nieprzyjazne im narody, kraje i rządy, odziedziczoną po carskim imperium. W końcu to oni ukuli takie terminy jak „agent wpływu” oraz „pożyteczny idiota”. Czytając „Ciszę w Pogrance” warto się zastanowić, dlaczego mamy teraz wręcz wysyp tego typu literatury, w dodatku jak w tym przypadku o mizernym poziomie. Od Ukraińców wymagamy, by teraz, gdy walczą i giną, zajmowali się rozliczeniami z przeszłością, a sami ze swoją nigdy byśmy się nie zaczęli rozliczać, gdyby nie presja zagranicy. No – w jednym Pilisowi trzeba przyznać wielkiego plusa – wyraźnie zaznacza, że i Polacy wyrzynali cywilów Ukraińskich. I słusznie zauważa, że choć motywacja była inna, to zbrodnia jest taką samą zbrodnią. Tego zaś, że podnosi mniejszą skalę naszych zbrodni nie ma co brać dla nas na plus – po prostu nie mieliśmy możliwości popełnić większych, gdyż AK pozostawiło Wołyń praktycznie bez pomocy, bez broni, bez informacji, bez planu. Gołymi rękami masowych zbrodni trudno dokonać.

I na koniec inna refleksja, nie do końca powiązana z samą książką Pilisa, ale za to właśnie z tymi nagle ożywionymi tematami Wołyńskimi - nawet Żydzi, których miliony poszły do gazu, nie mają dziś takiego żalu do Niemców, jaki my Polacy mamy do Ukraińców. A właściwie to nie do Ukraińców, a do Żydów, do Niemców, do Rosjan, właściwie do wszystkich z wyjątkiem Hucułów. W przeciwieństwie do Dziadka Sienkiewicza, który wyraźnie wskazuje zło rodzące się z hołubionych animozji między narodami, a Polakami i Ukraińcami w szczególności, w książce Pilisa tego klarownego przesłania zabrakło. Nie polecam.

Miałem już nie pisać dłuższych tekstów o książkach, które mi się nie podobają, by więcej czasu poświęcić na te warte propagowania, ale tutaj inaczej się nie da – trzeba powiedzieć co i jak. „Ciszę w Pogrance” Marcina Pilisa postanowiłem poznać formie audiobooka w interpretacji Ilony Chojnowskiej. Niestety nie był to dobry wybór, ale o tym dalej.

Nie wiem, na ile książka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
66
64

Na półkach:

„Cisza od ty­go­dni są­czy­ła się w ścia­ny i dusze, można było jed­nak przy­zwy­cza­ić się do niej, po ja­kimś cza­sie sta­wa­ła się zwy­kłym to­wa­rzy­szem życia. Nie mó­wi­ło się o niej, ale się ją w sobie czuło”.

Ta cisza wybrzmiewa mi w głowie, rozlewa się po całym ciele, tak jak w Pogrance rozlewało się cierpienie.. i ciężko jest posklejać w całość wszystkie emocje, które wzbudziła we mnie lektura tej książki, bo literatura piękna bywa bardzo bolesna, a ta powieść jest bolesna po stokroć.
Lipiec 1943 roku zapisał się krwawym śladem na kartach historii. Pogrzebał miłość, młodzieńczą beztroskę, niewinność i nadzieje. To powieść piekielnie trudna, wyciskająca łzy, po której ciężko się pozbierać...
Autor w sposób niezwykły opisał potworność tamtych wydarzeń. Pozwolił bez oceniania spojrzeć na najbardziej ludzki obraz Wołynia. Obraz, który zakorzenił się w pamięci, ale przez wielu przywoływany jest niechętnie. Obraz pełen bólu i cierpienia, nienawiści i przerażającej w skutkach siły propagandy. Obraz, który warto poznać, bo to historia o ludziach, którzy chcieli kochać, mieć marzenia i zmagając się z codziennością wiejskiego życia, po prostu chcieli żyć.

„Cisza od ty­go­dni są­czy­ła się w ścia­ny i dusze, można było jed­nak przy­zwy­cza­ić się do niej, po ja­kimś cza­sie sta­wa­ła się zwy­kłym to­wa­rzy­szem życia. Nie mó­wi­ło się o niej, ale się ją w sobie czuło”.

Ta cisza wybrzmiewa mi w głowie, rozlewa się po całym ciele, tak jak w Pogrance rozlewało się cierpienie.. i ciężko jest posklejać w całość wszystkie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
25
16

Na półkach:

Pochłonięta w dwa dni. Przerażająca bestialstwem letnich dni 1943 roku, tragedią ludzką, niepokojem. Przytaczając czyjeś słowa, nie trzeba bać się bestii czy potworów.... Wystarczy, że są ludzie.

Do przeczytania i ku refleksji.

Pochłonięta w dwa dni. Przerażająca bestialstwem letnich dni 1943 roku, tragedią ludzką, niepokojem. Przytaczając czyjeś słowa, nie trzeba bać się bestii czy potworów.... Wystarczy, że są ludzie.

Do przeczytania i ku refleksji.

Pokaż mimo to

avatar
414
248

Na półkach:

Dobra, ale bolesna książka, bo wiadomo, jak się skończy tych kilka dni na Wołyniu w 1943 roku. Wprawdzie akcja przenosi się też do 2003 roku, bohaterowie żyją, jednak przeszłość wciąż daje o sobie znać. A zakończenie powala.

Dobra, ale bolesna książka, bo wiadomo, jak się skończy tych kilka dni na Wołyniu w 1943 roku. Wprawdzie akcja przenosi się też do 2003 roku, bohaterowie żyją, jednak przeszłość wciąż daje o sobie znać. A zakończenie powala.

Pokaż mimo to

avatar
146
146

Na półkach:

Bardzo ciekawa, można z niej dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy z historii. Wstrząsającą opowieść, mocno romantyczna, ale teraz bardzo smutna i dramatyczna. Pięknie napisana, szybko się czytało.

Bardzo ciekawa, można z niej dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy z historii. Wstrząsającą opowieść, mocno romantyczna, ale teraz bardzo smutna i dramatyczna. Pięknie napisana, szybko się czytało.

Pokaż mimo to

avatar
260
214

Na półkach:

Bałam się czytać, a jednak nie mogłam jej odłożyć. Macie tak czasem?
Historia wstrząsająca. Wołyń, rok 1943, krwawe, okrutne napaści na polskie wsie. Ale przecież nie na naszą, prawda? My tu, w naszej Pogrance dobrze żyjemy z naszymi Ukraińskimi sąsiadami. To niemożliwe, by oni chcieli nam zrobić krzywdę. Takie właśnie niedowierzanie towarzyszy bohaterom książki. A jednak…
Poznajemy blisko pewną polsko ukraińską rodzinę. Trójka dzieci, siostry podkochujące się w ukraińskim chłopaku oraz ich młodszy brat, który wiele czasu spędza poza rodzinną wsią, bawiąc się z Ukraińcami. Rodzice, szanowany polski lekarz, dobry człowiek oraz jego żona, Ukrainka. Czy taka rodzina może przestać istnieć? Może. Tak jak i wiele innych.
Książka straszna, smutna i niestety opowiadająca prawdziwe wydarzenia. Warto ją przeczytać.

Bałam się czytać, a jednak nie mogłam jej odłożyć. Macie tak czasem?
Historia wstrząsająca. Wołyń, rok 1943, krwawe, okrutne napaści na polskie wsie. Ale przecież nie na naszą, prawda? My tu, w naszej Pogrance dobrze żyjemy z naszymi Ukraińskimi sąsiadami. To niemożliwe, by oni chcieli nam zrobić krzywdę. Takie właśnie niedowierzanie towarzyszy bohaterom książki. A...

więcej Pokaż mimo to

avatar
190
54

Na półkach: , ,

Gwiazdki: 6 za styl + 1 za emocje + 1 za zakończenie. Koniecznie do ekranizacji kinowej!

Brak mi tylko, że autor nie uzasadnił albo nie zauważył tego bestialstwa i przemocy jako osadzonej w kulturze i przeszłości Ukraińców. A oni tę niechęć do Lachów mają i utrwalają z historii: powstania kozackiego Chmielnickiego, z wydarzeń XVIII-wiecznych zwanych Koliszczyzną, z XIX -wiecznej Rabacji Galicyjskiej, utrwalonych literaturą jak poemat "Hajdamacy" Tarasa Szewczenki, z obłędu mordowania Polaków w 1917-19 r. (polecam tytuł "Pożoga" Zofii Kossak-Szczuckiej o tych wydarzeniach albo wspomnienia Kornela Makuszyńskiego). To nie tylko ukraiński nacjonalizm UPA był źródłem niewyobrażalnej przemocy! Nacjonalizm jest tego rodzaju jak zachowuje się jego naród, co udowadnia Yoram Hazony w książce "The Virtue of Nationalism". Nasz polski naród jest tolerancyjny od wieków i polski nacjonalizm jest inny od ukraińskiego, żydowskiego czy niemieckiego nacjonalizmu. A autor dość prosto zrzucił tutaj winę na nacjonalizm jako taki.

Gwiazdki: 6 za styl + 1 za emocje + 1 za zakończenie. Koniecznie do ekranizacji kinowej!

Brak mi tylko, że autor nie uzasadnił albo nie zauważył tego bestialstwa i przemocy jako osadzonej w kulturze i przeszłości Ukraińców. A oni tę niechęć do Lachów mają i utrwalają z historii: powstania kozackiego Chmielnickiego, z wydarzeń XVIII-wiecznych zwanych Koliszczyzną, z XIX...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1184
407

Na półkach: , ,

W 1943 r. na terenie Wołynia, a następnie na innych obszarach Kresów Południowo-Wschodnich II RP doszło do jednej z najokrutniejszych zbrodni II wojny światowej. Szacuje się, że w jej wyniku w latach 1943–1945 zamordowano ok. 100 tys. Polaków. Sprawcy Zbrodni Wołyńskiej – Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem „akcji antypolskiej”. Apogeum zbrodni miało miejsce 11 lipca 1943 r.

Pogranka to była malutka wioska zamieszkała przez Polaków w rejonie lubomelskim, w obwodzie wołyńskim, niedaleko wsi Połapy, należącej do Ukraińców. Tylko dwa kilometry, taka mała odległość dzieliła mieszkańców, którzy mniej lub więcej pomagali sobie, lubili się, bądź tolerowali, odwiedzali, a nawet byli ze sobą spokrewnieni.

Tak było w przypadku głównych bohaterów czyli rodziny Zygmunta Wodzańskiego, lekarza przybyłego z Lublina. Jego marzeniem było osiąść w maleńkiej polskiej wsi z dala od zgiełku, wsi takiej z dziada, pradziada.
Marzenie owe ziściło się. Do tego Zygmunt pojął za żonę Ukrainkę, Wierę mieszkankę Połap. Był szanowanym, lubianym przez wszystkich człowiekiem. Na świat przyjął troje swoich dzieci; Lenkę, Marysię i Bogdanka.

Życie mimo wybuchu II wojny światowej i niemieckiej okupacji upływało w Pogrance w miarę spokojnie, dopóki na białym koniu w postaci kuriera banderowskiego przybyła do Połapy i okolicznych ukraińskich wiosek, idea wielkiej Ukrainy.
Polityczne pogadanki Hrihorija Zańczuka zasiewały nienawiść wśród Ukraińców, szczególnie tych młodych wobec wszystkich Polaków.

"Bo Lachy to nie są takie ludzie, jak tu na Ukrainie.
Naród jeden tylko na tej ziemi ostanie, jeden ukraiński naród nasz. I wszyscy w narodzie są zgodni, za naród oddadzą krew"

Cisza w Pogrance zawsze była. Tylko to była taka naturalna cisza, cisza błogości po całodziennym trudzie w pracy, cisza leniwie płynącego czasu, powszednia cisza zmęczonych ciał.
Jednak latem 1943 roku zapanował inny rodzaj ciszy wraz z dobiegającymi, niepokojącymi wiadomościami pochodzącymi z ościennych wiosek. Cisza, która zwiastowała tragedię, cisza bo ludzie bali się rozmawiać, bali mówić o tym co może nastąpić. Cisza zakłamania, która wzbudzała strach i lęk, niepokój o nadchodzący los. Cisza podczas której mieszkańcy obserwowali łuny nad horyzontem. Obserwowali i usprawiedliwiali ich pochodzenie.

Marcin Pilis powoli, dokładnie opisał życie mieszkańców ziemi wołyńskiej. Zwykłe, codzienne życie, wypełnione równie zwykłymi obowiązkami, przeplatane młodzieńczymi miłostkami, zazdrością. Życie toczyło się powoli i nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii, bo przecież człowiek ufał drugiemu człowiekowi bezgranicznie i do samego końca nie wierzył, że coś złego może się wydarzyć. Przecież sąsiad sąsiadowi krzywdy nie zrobi. Niestety nagle z ciszy wydobyła się śmierć, która nie oszczędziła prawie nikogo. Śmierć zadawana przez bliskie, znajome osoby.

Brutalna, przerażająca, smutna, ale na wskroś prawdziwa, taka jest opowieść pana Marcina. Przytłacza, przygniata, poraża.
Dodatkowo ciekawym zabiegiem jest nawiązanie autora do wspomnień Ołeny Taraszuk naocznego świadka rzezi wołyńskiej, a także wątek obejmujący bardziej współczesne czasy to jest 2003 rok. Wszystko razem stanowi, że powieść czyta się na jednym wdechu. Czyta i z niedowierzenia kręci się głową, a smutek panujący w duszy ma upust w postaci łez płynących po policzkach.

W 1943 r. na terenie Wołynia, a następnie na innych obszarach Kresów Południowo-Wschodnich II RP doszło do jednej z najokrutniejszych zbrodni II wojny światowej. Szacuje się, że w jej wyniku w latach 1943–1945 zamordowano ok. 100 tys. Polaków. Sprawcy Zbrodni Wołyńskiej – Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska...

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
117

Na półkach:

Niepokój. Uczucie towarzyszące mi podczas lektury tej książki. Niepokój. Nie narastał, po prostu się tlił. Przejmujący. Jakże pięknie można napisać historię tak potworną. Dlaczego tacy jesteśmy? Dlaczego?

Niepokój. Uczucie towarzyszące mi podczas lektury tej książki. Niepokój. Nie narastał, po prostu się tlił. Przejmujący. Jakże pięknie można napisać historię tak potworną. Dlaczego tacy jesteśmy? Dlaczego?

Pokaż mimo to

avatar
449
128

Na półkach:

W lipcu 1943 roku w wołyńskiej wsi Pogranka dwie nastoletnie siostry zakochują się w ukraińskim chłopcu z sąsiedniej wioski. One to córki miejscowego lekarza, Polaka i matki Ukrainki. On to członek UPA. Dla miłości to nie przeszkoda, dla rodzącej się wokół nienawiści już tak. Ze Wschodu napływają bowiem niepokojące wieści o krwawych atakach na polskie wsie. Początkowe niedowierzanie zamienia się w lęk za sprawą historii zasłyszanych od uciekinierów z tamtych stron. Autor, za sprawą doskonałych portretów psychologicznych bohaterów rozkłada na czynniki pierwsze mechanizm powstawania i narastania konfliktu, rodzącego się poczucia drębności, podziałów i wrogości prowadzących do niewyobrażalnego okrucieństwa. To opowieść o zaślepieniu ideą, ale i poświęceniu w imię miłości. Uważam się za twardą czytelniczkę, nie unikam trudnych lektur. Ta książka złamała mi serce, a scen z nocy rzezi nie zapomnę. Płakałam czytając.

W lipcu 1943 roku w wołyńskiej wsi Pogranka dwie nastoletnie siostry zakochują się w ukraińskim chłopcu z sąsiedniej wioski. One to córki miejscowego lekarza, Polaka i matki Ukrainki. On to członek UPA. Dla miłości to nie przeszkoda, dla rodzącej się wokół nienawiści już tak. Ze Wschodu napływają bowiem niepokojące wieści o krwawych atakach na polskie wsie. Początkowe...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    380
  • Przeczytane
    333
  • Posiadam
    36
  • 2022
    19
  • Legimi
    13
  • 2021
    10
  • Ulubione
    7
  • 2023
    7
  • Z biblioteki
    6
  • Teraz czytam
    6

Cytaty

Więcej
Marcin Pilis Cisza w Pogrance Zobacz więcej
Marcin Pilis Cisza w Pogrance Zobacz więcej
Marcin Pilis Cisza w Pogrance Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także