Cień utraconego świata
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Trylogia Licaniusa (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- The Shadow of What Was Lost
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2021-05-05
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-05-05
- Data 1. wydania:
- 2014-08-04
- Liczba stron:
- 880
- Czas czytania
- 14 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379646432
- Tłumacz:
- Grzegorz Komerski
Nie ufaj niczemu, nawet własnemu umysłowi
Oto świat, w którym magia jest oczywista, niczym istnienie dobra i zła. I podobnie jak zło, do cna znienawidzona.
Oto świat, który za chwilę przestanie istnieć. Z północy nadciąga zagłada, a jedyne, co może stawić jej czoła to właśnie wzgardzona i osłabiona magia.
Młody Davian wyrusza w niebezpieczną podróż na północ. U boku ma przyjaciela a za plecami zostawia zniszczenie, śmierć i grozę. Mimo strachu, każdego dnia wędruje dalej, wszak od powodzenia jego misji zależą losy świata. No, chyba, że jego misja polega na czymś zupełnie innym, niż sądzi i właściwie został wysłany na śmierć.
Może też być tak, że przyjaciel, który dzielnie kroczy u jego boku jest tak naprawdę kimś zupełnie innym, dawny wybawca poświęci go bez mrugnięcia okiem a bohatersko uratowany dzieciak okaże się silniejszy, niż cała drużyna wybawców. Może też być zupełnie inaczej.
W tej historii prawda splata się z kłamstwem, stare długi ratują życie a zdrajca zasłania zdradzonego własną piersią.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Przeznaczenie utkane z kłamstw i pozorów
Davian ma wiele zmartwień. Jeśli szybko nie opanuje sztuki władania Esencją, zostanie mu ona brutalnie odebrana. Ale jeśli zdradzi się z tym, jaką moc posiada, czeka go coś o wiele gorszego. Choć jeszcze o tym nie wie, „coś gorszego” już wisi nad nim i nad wszystkimi, którzy są mu bliscy. Kruszy się Bariera, chroniąca ich świat przed inwazją z Północy. Być może to właśnie od Daviana zależą losy świata. A być może wszystko, co wie, okaże się przemyślnym kłamstwem.
„Cień utraconego świata” to pierwszy tom „Trylogii Licaniusa”, debiut australijskiego pisarza Jamesa Islingtona, polecany czytelnikom przez samego Brandona Sandersona. W powieści można dostrzec wpływy nie tylko Sandersona, ale też Roberta Jordana i Patricka Rothfussa, ale raczej na zasadzie inspiracji niż ślepego naśladownictwa. Są tu młodzi bohaterowie, zdrady, spiski i tajemnice, magia i miecz, a nad tym wszystkim unosi się widmo zagłady – pozornie dość oczywiste elementy niemal każdej serii fantasy, ale u Islingtona zostały połączone w zupełnie nowy sposób. Akcja zaczyna się już od pierwszych stron, bez żmudnego wprowadzania w opisywany świat, dzięki czemu odkrywamy rządzące nim prawa i zasady stopniowo, nie tracąc zainteresowania.
W świecie stworzonym przez Islingtona na ludzi Obdarzonych magicznymi mocami nałożono surowe Nakazy, ograniczające ich poczynania. Mimo swoich zdolności przez wielu są nienawidzeni i pogardzani za nadużycia, których dawniej się dopuścili. Świat i system magiczny zostały doskonale skonstruowane: są tu Obdarzeni, Cienie, Nadzorcy i Rada, jest magia oparta na Esencji i kan, nawiedzone miasto, Armia Ślepców i brutalne morderstwa, a do tego elementy polityki, kłamstwa, zdrady i spiski. „Cień utraconego świata” ma niemal 900 stron, ale to jeszcze o niczym nie świadczy, w końcu mogłoby to być 900 stron opisów i rozterek uczuciowych niedojrzałych bohaterów. Ale nie tutaj. W tej książce po prostu ciągle coś się dzieje, akcja nie zwalnia, ale co chwilę przybiera nieprzewidziane obroty, co kilka stron pojawiają się kluczowe informacje, a bohaterowie okazują się nie tymi, za kogo ich uważaliśmy. I mimo wszystkich tych zwrotów i niespodzianek fabuła pozostaje spójna i logiczna. Na uwagę zasługują też doskonale wykreowani bohaterowie, bardzo różnorodni i tajemniczy: niemal każdy skrywa tu własne sekrety.
Powieść Islingtona jest naprawdę doskonale zbudowana, wciągająca i mimo pokaźnych rozmiarów pozbawiona dłużyzn. Może tylko emocje bohaterów wydają się niekiedy dość ubogie, zwłaszcza w obliczu największych tragedii. Nie zmienia to faktu, że Islington zawarł w jednej książce materiał, który innym pisarzom mógłby posłużyć na całą serię. Złożony system magiczny, złożony świat, złożone spiski i złożeni bohaterowie – rezultat robi duże wrażenie i zapewnia wiele godzin wciągającej lektury.
Agnieszka Kruk
Oceny
Książka na półkach
- 3 870
- 1 830
- 547
- 116
- 105
- 75
- 62
- 62
- 61
- 45
OPINIE i DYSKUSJE
4.7
4.7
Pokaż mimo toNaprawde fabularnie dobra książka. Jak na debiut autora to jest bardzo udany. Tajemnica goni tajemnicę. Nie wiadomo kto dobry, kto zły, kto kim jest, no nic niewiadomo właściwie przez większość książki. Informacje podawane zdawkowo, co sprawia, że chce się czytać, historia wciąga, a rozdziały dośc szybko pękają. Pod koniec już zaczynałem być zmęczony, że nic większego się nie wyjaśnia. Mnóstwo postaci do zapamiętania, dobrze że w następnym tomie jest streszczenie i słowniczek bohaterów, bo można się zagubić bez robienia notatek.
Jeden duży minus to postaci, które są bez charakteru, nikt specjalnie się nie wyróżnia, żadnych głębokich przemyśleń wśród nich. Puste wektory pchające fabułę do przodu. Z żadnym się nie utożsamiłem, żadnego nie polubiłem bardziej.
Naprawde fabularnie dobra książka. Jak na debiut autora to jest bardzo udany. Tajemnica goni tajemnicę. Nie wiadomo kto dobry, kto zły, kto kim jest, no nic niewiadomo właściwie przez większość książki. Informacje podawane zdawkowo, co sprawia, że chce się czytać, historia wciąga, a rozdziały dośc szybko pękają. Pod koniec już zaczynałem być zmęczony, że nic większego się...
więcej Pokaż mimo toTa pozycja za długo przebywała na liście do przeczytania a gdy dorwałem ją w swoje ręce to nie mogłem się od niej oderwać. Jest po prostu świetna. Jest magia, jest tajemnica, są intrygi i tajemnice, są zagadnienia na które staramy się jako czytelnicy odpowiedzieć a jak już chyba wiadomo co i jak to jednak autor pokazuje nam, że się mylimy i stawia kolejne zagadnienie do wyjaśnienia. Są pojedynki, są zdrady, są układy polityczne i to wszystko utrzymane w świetnym stylu i w odpowiedniej dawce a końcówka to po prostu cud, miód, malina :)
Skoro tyle się wyjaśniło to jestem ciekaw co przyniosą kolejne tomy. Z czystym sumieniem mogę napisać, że cień utraconego świata jako nieliczna z książek otrzymuje ode mnie taką wysoką ocenę. Zdecydowanie polecam
Ta pozycja za długo przebywała na liście do przeczytania a gdy dorwałem ją w swoje ręce to nie mogłem się od niej oderwać. Jest po prostu świetna. Jest magia, jest tajemnica, są intrygi i tajemnice, są zagadnienia na które staramy się jako czytelnicy odpowiedzieć a jak już chyba wiadomo co i jak to jednak autor pokazuje nam, że się mylimy i stawia kolejne zagadnienie do...
więcej Pokaż mimo toNiezaprzeczalnie książka jest jedną z lepszych jakie miałam okazję czytać. James Islington swoim debiutem zaprezentował poziom Sandersona, Bretta i innych wybitnych pisarzy.
Czytelnik do świata przedstawionego zostaje wprowadzony w sposób stopniowy, dowiadując się o panujących zasadach razem z głównymi postaciami. Dzięki temu nie zostaje wrzucony na głęboką wodę i od początku historię można śledzić z pełnym zrozumieniem, mimo wielu niespodzianek czekających po drodze na bohaterów. Islington stworzył ciekawy system magii i zasad z nią powiązanych. Bardzo przyjemnie śledzi się losy postaci, które nie zawsze mogą iść na skróty dzięki magii, tylko muszą wykazywać się sprytem i kreatywnością.
Z każdą kolejną stroną dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości poszczególnych osób, tym samym ułatwiając czytelnikowi zrozumienie podejmowanych przez nich decyzji. Nie są to nudzące wywody, a idealnie wyważone informacje, które zostały w umiejętny sposób wplecione w wydarzenia. Dużą rolę odgrywa narracja, która umożliwia czytelnikowi poznać wewnętrzne przeżycia postaci. Natomiast nie na tyle, aby nie móc się zaskoczyć następnymi poczynaniami bohaterów :).
Z niecierpliwością czekam na poznanie dalszych losów Daviana, Wirra, Ashy i Ceadana.
Niezaprzeczalnie książka jest jedną z lepszych jakie miałam okazję czytać. James Islington swoim debiutem zaprezentował poziom Sandersona, Bretta i innych wybitnych pisarzy.
więcej Pokaż mimo toCzytelnik do świata przedstawionego zostaje wprowadzony w sposób stopniowy, dowiadując się o panujących zasadach razem z głównymi postaciami. Dzięki temu nie zostaje wrzucony na głęboką wodę i od...
Jedna z setek podobnych fantasy - przynajmniej dla mnie - ale mistrzowsko opowiedziana, nie żałuję poświęconego czasu.
Jedna z setek podobnych fantasy - przynajmniej dla mnie - ale mistrzowsko opowiedziana, nie żałuję poświęconego czasu.
Pokaż mimo toPierwsze czytanie 07.02.2022
Reread 05.01.2024
Ocena bez zmian, ale cudownie było do tego wrócić
Pierwsze czytanie 07.02.2022
Pokaż mimo toReread 05.01.2024
Ocena bez zmian, ale cudownie było do tego wrócić
Ta książka to kuriozum. Jej czytanie to prawdziwy rollercoaster szeroko otwartych z zachwytu oczu i kręcenia z zawodem głową. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że na jej podstawie można by było ciachnąć esej naukowy, o tym jak budować i zarazem nie budować opowieści fantasy. Mimo to, a może przede wszystkim dlatego, czytało się ją wprost wybornie.
Od czego by tu zacząć? Może od tego, o czym ta książka jest. W zasadzie aby poznać fabułę, wystarczy przeczytać opis z tyłu okładki (skądinąd wprost cudnej!). ,,Młody Davian wyrusza w podróż u boku przyjaciela (..) od powodzenia misji zależą losy świat. Chyba, że jego misja polega na czymś zupełnie innym…” I tyle w zasadzie wystarczy. To chyba główna zagwozdka, bo… do końca książki się tak naprawdę nie dowiemy, o co kaman. No, ale o tym później.
Świat przedstawiony jest generalnie przyjemny, ale poświęcę mu trochę czasu. Władających magią, zwie się Obdarzonymi, a samą moc Darem. Delikatnie mówiąc nie są oni zbyt lubiani, a samą moc można im odebrać, co zostawia na nich fizyczne ślady i niezbyt perspektywiczny los. Przypomina to trochę ,,Koło czasu” Roberta Jordana, którego twórczość miała na autora znaczny wpływ. Początek powieści jest w sumie także podobny, bo zanim nasze łobuziaki wyruszą w drogę, spędzają czas w akademii przygotowując się do egzaminów. Wtem u naszego protagonisty zostaje potwierdzony drugi, dużo rzadszy typ mocy w tym świecie i wyrusza on w drogę. Wszystko dzieje się szybko, w wolny sposób. Brzmi jak oksymoron i jest to jeden z pierwszych problemów, ale żeby go zobrazować należy jeszcze wspomnieć o stylu pisarza. Gdyby nie momentami drastyczne opisy śmierci, ta książka śmiało mogłaby spocząć w dziale młodzieżowym w księgarni. Styl jest bardzo spokojny, łagodny wręcz. Brak tu inwektyw, a brutalne opisy pojawiają się rzadko. Nawet relacje między bohaterami bardzo przypominają literaturę young adult. Mając na uwadze taki styl opowiadania (który sam w sobie może już się komuś nie podobać, mi akurat bardzo przypadł do gustu),wydarzenia z początku powieści nie mają żadnej podbudowy, a tak wolna narracja powinna do tego skłaniać. Tajemniczy gość sugeruje dla naszego bohatera podróż, zanim zdołamy jego czy kogokolwiek innego poznać czy polubić. Jesteśmy po prostu rzuceni w wir wydarzeń na wzór współczesnych miałkich adaptacji serialowych. Tu aż się prosiło o rozbudowany, schematyczny motyw akademii biorąc pod uwagę to, co dzieje się zaraz po rozpoczęciu wędrówki przez naszych gagatków. A tak dramaturgii brak. I to się niestety powtarza przez ¾ powieści. Postacie są wprowadzane tylko po to, aby coś zrobić i zniknąć. Bez rozbudowy wydarzeń, motywów, charakterów. Ktoś się pojawia, myślę sobie ,,o jakaś ciekawa postać może z niej/niego być”. Niestety, ta osoba służy jedynie jako narzędzie do popchnięcia wydarzeń do przodu i dwie strony dalej ginie tak zasadnie, jak biedny Jack w Titanicu, z tym że nie tęsknimy, bo nawet nie wiemy kim ona/on był.
Problem drugi to nagromadzenie pojęć i terminów. Jesteśmy dosłownie zasypywani nazwami własnymi od samego początku, a są to nazwy padające jedynie w dialogach, bez opisów miejsc, postaci, czy rzeczy które oznaczają. Swoją drogą nie wiem skąd pomysł autora, aby wiele nazw różniło się zaledwie jedną literą. Czytając niejednokrotnie miałem wrażenie, że o tym huncwocie była już wcześniej wzmianka. Podekscytowany cofałem się w tekście, aby powiększyć emocje i próbując rozwikłać zagadkę. A tu klops, bo zamiast XYZ dostałem (kolejną!) nazwę XUZ.
Niemniej to wszystko kropla w morzu przy największym problemie tej książki, czyli WIELKIEJ tajemnicy, to o co tu tak naprawdę chodzi. I jak napisałem wyżej, do końca się nie dowiemy. Absurd jest tak duży, że można wręcz powiedzieć nie o narracji skupionej na światotwórstwie, ani o narracji skupionej na bohaterach, a o nowej stworzonej przez Jamesa Islingtona narracji skupionej na fabule. Jak do tego doszło? Brak tu bardziej rozbudowanych opisów świata. A bohaterowie? Są zupełnie niecharyzmatyczni. Ani się ich lubi, ani nie lubi. Po prostu są. Wynika to po części z faktu, że rzucono nas w wir akcji, bez podbudowy, a po części dlatego, że są oni po prostu nieciekawi. Jedynym wyjątkiem jest pewien rudzielec, który znajdując się w dość niecodziennej sytuacji, jest kształtowany w zasadzie na oczach czytelnika. Zatem pozostaje nam rozwikłanie WIELKIEJ tajemnicy. I tu zaczyna się prawdziwe kongo. Teoretycznie jest wiele momentów, w których mamy dowiedzieć się czegoś więcej, ale… autor osiągnął niebywałą finezję w usuwaniu zagrożeń w postaci rozwiązania WIELKIEJ tajemnicy. Wykorzystane zagrania to nie tylko najbardziej oklepana śmierć bohatera. O nie. Co to, to nie. Tu postacie nigdy nie mają czasu aby coś wyjaśnić, a w pewnym momencie nasz protagonista uderza zwyczajnie w kimono. Za to moją ulubioną formą obrony przed czarnymi odpowiedziami, jest odcięcie dopływu świeżej logiki do umysłów naszych bohaterów. Prawdziwym skandalem jest na przykład to, że pewne imię powtarza się przez całą długość książki, a nasze asy nie są w stanie skojarzyć, że już je znają. Kolejną kwestią jest zapominanie naszych bohaterów o pewnych naprawdę istotnych faktach, które pomogłyby nierzadko w uratowaniu ich czterech liter albo to, że zwyczajnie nie mogą się ze sobą porozumieć i poskładać razem puzzli. A każdy z nich dzierży inny kawałek. Naprawdę nie wiem, gdzie się podziała momentami logika. Na tym wszystkim strasznie cierpi pacing opowieści, zwłaszcza że narracja jest prowadzona z perspektyw różnych bohaterów. I tak odbijamy się od strony do strony, od rozdziału do rozdziału licząc na jakiś zwrot, ujawnienie informacji. Praktycznie nic takiego nie ma miejsca aż do końca. Chyba wiem co poeta miał na myśli. Mieliśmy się emocjonować clue historii, ale autor dał nam za mało spójnych danych abyśmy mogli łączyć fakty, rozwiązywać zagadki i stresować się tym, że już wiemy co czeka naszych misiaków. A nie wiemy w zasadzie nic przez całą długość historii. Do tego kotła wciąż dokładane są nowe składniki, które niby rozbudowują wiedzę, ale nie w kierunku udzielania odpowiedzi, a wywoływania jeszcze większej konfuzji.
Z drugiej strony, jest coś takiego w WIELKIEJ tajemnicy, że chce się to czytać. Nie wiem jak z dłuższymi posiedzeniami, ale na kilkadziesiąt stron dziennie zawsze miałem ochotę. Mimo że nie dostajemy na koniec rozwiązania (za samą końcówkę oczko wyżej),to coś tam się odkrywa i z wielką chęcią sięgnę po kolejną część. Bo to była przyjemna książka i bardzo mi się spodobała, a z wyżej wymienionych wad raczej się śmiałem niż nimi irytowałem. A napisanie takiej powieści jako pierwszej i wydanie jej self-publishing? Chapeau bas!
Ta książka to kuriozum. Jej czytanie to prawdziwy rollercoaster szeroko otwartych z zachwytu oczu i kręcenia z zawodem głową. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że na jej podstawie można by było ciachnąć esej naukowy, o tym jak budować i zarazem nie budować opowieści fantasy. Mimo to, a może przede wszystkim dlatego, czytało się ją wprost wybornie.
więcej Pokaż mimo toOd czego by tu zacząć?...
Rozbudowany i złożony świat, ciekawi bohaterowie i zaskakujące zwroty akcji to niewątpliwe atuty tej książki. System magii, choć nie bardzo oryginalny, też jest dość interesujący. Czynnikiem, który nie ułatwia zrozumienia książki i wszystkich zależności w niej przedstawionych, jest ogromna liczba postaci i zdarzeń, które nie zostały do końca wyjaśnione czytelnikowi. Autor wrzuca nas w wir wydarzeń i trzeba samodzielnie się w nim odnaleźć.
Książka rozbudziła moją ciekawość i z przyjemnością sięgnę po kolejny tom trylogii. Moja ocena to 7,5/10.
Rozbudowany i złożony świat, ciekawi bohaterowie i zaskakujące zwroty akcji to niewątpliwe atuty tej książki. System magii, choć nie bardzo oryginalny, też jest dość interesujący. Czynnikiem, który nie ułatwia zrozumienia książki i wszystkich zależności w niej przedstawionych, jest ogromna liczba postaci i zdarzeń, które nie zostały do końca wyjaśnione czytelnikowi. Autor...
więcej Pokaż mimo toJedna z lepszych książek z gatunku fantastyki, jaką miałam przyjemność czytać. Cieszę się niezmiernie, że udało mi się ją skończyć, bo ze względów gabarytowych jest to najgrubsza powieść przeze mnie przeczytana. Takim tomiszczem to wręcz można zabić człowieka! Cieszy również, że nie był to stracony czas, bo książka choć ma kilka wad, jest wspaniałym wstępem do świetnie wykreowanej serii. Mimo swej obszerności nawet przez chwilę nie nudzi i pozwala oswoić się z wieloma dziwnymi pojęciami i świetnie zarysowanym światem. Jest to dopiero wstęp do większej opowieści, przez co rozumiem, że książka może spowodować zastoje, ale w ogólnym rozrachunku warto wejść w tę historię, zagłębić się w nią, zwyczajnie zatracić.
Zacznijmy od tego, jak ta książka została wydana (dzięki świetnej Fabryce Słów, jak zawsze cudowne wydanie). Grafika na okładce od razu przykuwa oko, a oprawa zintegrowana, mimo wielkiej objętości powieści, sprawia, że treść czyta się niezwykle dobrze i przyjemnie. Nawet przez chwilę można nie poczuć ciężaru książki, a to wielka zaleta tak obszernych tomiszczów. Powieść napisana jest z czterech perspektyw: Daviana, Ashy, Wirra i Caedena, głównych bohaterów, wokół których odbywa się cała akcja. Każdy z nich ma swój punkt widzenia na daną sprawę, często odmienny od reszty grupy. To pozwala czytelnikowi wejść głębiej w ich psychikę i zrozumieć, jakie indywidualne doświadczenia pozwalają im na podjęcie danej decyzji. Każda z tych osób wiele przeszła i wie, do czego chce dążyć, mają kilka motywacji i wizji, jak według nich powinien wyglądać przyszły świat. Ponadto książka jest dopracowana w każdym szczególe, co kilka stron występują w niej klimatyczne, mroczne ilustracje, które dodają powieści mrocznego klimatu i idealnie pasują do przedstawianej treści (na samym początku występuje mapka świata, wedle której bohaterowie podróżują). Przed każdym rozdziałem w okienku przedstawiona zostaje jakaś postać, jest to albo narrator danego rozdziału albo osoba/stworzenie, o którym bohaterowie będą rozmawiać, czy więcej się dowiadywać. W ten sposób czytelnik ani na chwilę nie rozkojarzy się i wejdzie głębiej w opisaną historię.
A historia przedstawiona w debiucie Jamesa Islingtona jest przecudowna. Nie zdradzę Wam czego dotyczy, nie skopiuję też opisu z dwóch względów. Po pierwsze: fabuła książki stanowi wstęp do całej serii i jest strasznie skomplikowana, więc mogłabym jeszcze bardziej Wam namieszać, z drugiej zaś strony: nie widzę żadnego sensu w takim spojlerowaniu zwłaszcza, że powieść broni się nie tylko ciekawą historią, a również wieloma innymi aspektami, i zwyczajnie warto po nią sięgnąć, szczególnie gdy jesteście fanami fantastyki. Autor ma ciekawy styl tworzenia postaci, miejsca i ogółem przedstawionego świata. Jego wyobraźnia momentami przekraczała wszelkie granice jednocześnie czerpiąc wiele z tego, co wcześniej już było opisane w innych dziełach. Książka jest pisana w fantastyczny sposób, równoważąc stosunek ilości dialogów do opisów. Dialogi poprowadzone są prześwietnie, wraz z budowaniem relacji bohaterów, mają swój sens i nie są one (w większości) dodane na siłę, a faktycznie przekazują wiele informacji. Jeśli chodzi o opisy czasem występuje ich za dużo, zwłaszcza na początku powieści, jednak muszą w ten sposób zostać wygłoszone ze względu na przedstawienie cudownego, fantastycznego świata. A wykreowany przez Islingtona świat to cudo. Po prostu, to jakie pomysły ma autor przechodzi ludzkie pojęcie. Świat, w którym magia jest na porządku dziennym nie brzmi jakoś oryginalnie, ale liczba pojawiających się postaci, dziwnych pojęć (wraz z ich wyjaśnieniami) niejednokrotnie sprawia, że musiałam zatrzymywać się, by objąć to wszystko rozumem i wyobrazić sobie tak potężne sceny. „Cień utraconego świata” to część pierwsza większej całości, w której akcji jest sporo, jednak czytelnik czuje wewnętrznie, że rozwija się to powoli i nagle coś może wybuchnąć i to sprawia, że lektura stanowi wiele frajdy z oczekiwania. Zakończenie kupiło mnie w stu procentach i jestem ciekawa, jak dalej potoczy się akcja.
Co do bohaterów – myślę, że polubiłam każdego z nich w różnym stopniu (no może poza Davianem, który – jak to ma w zwyczajny główny bohater w fantastyce – jest dosyć mdły, przewidywalny i taki nijaki). Moją ulubioną bohaterką na pewno jest Asha, nastolatka, która mimo wielu strat i zniszczonego życia, jest odważna, dzielna i pełna zapału do nauki. Chce naprawić świat, nawet własnymi rękoma, bez wsparcia kogokolwiek z zewnątrz. To bohaterka nieprzewidywalna, która niejednokrotnie może spowodować, że książka nabiera coraz większej ilości barw. Jej zamiłowanie do nauki i naprawy całego systemu zwyczajnie mnie kupują. Caeden to również postać nie jednowymiarowa. Z jednej strony przedstawiony jest jako spokojny chłopak, nieśmiały i zwyczajnie przestraszony i zastraszany za zbrodnie (które być może nie popełnił),z drugiej doskonale wiemy, kim chłopak może się okazać. Jego moc jest nieprzewidywalna i straszna, a jego upór i przywiązanie do przyjaciół pozwala mu na zrealizowanie swoich celów (o czym pewnie więcej będzie w drugiej części zwłaszcza po tak świetnym zakończeniu). Wirr z kolei to bardzo odważny i dzielny przywódca, lider grupy, który praktycznie nikomu nie ufa, co wiąże się z jego przeszłością. W książce przedstawiono również wielu bohaterów pobocznych, każdy z nich opisany jest świetnie i w razie jakiś pytań, ich życiorysy można znaleźć w słowniczku, przez co lektura należy do przyjemnych i nie dezorientuje.
Główną siłą napędową książki jest stworzony przez Islingtona świat, w którym magia i polityka ścierają się w każdym aspekcie. Momentami ciężko jest nadążyć za danym wydarzeniem, zrozumieć o kim w danym momencie bohaterowie rozmawiają, ale po chwili dość szybko wszystkie smaczki da się wyłapać. Myślę, że w drugiej części książki takich fragmentów dezorientacji będzie mniej, ale mimo wszystko „Cień utraconego świata” to bardzo przyjemna lektura. Dawno nie czytałam tak świetnie poprowadzonej intrygi, powieści, która mimo takiej objętości pochłonęła mnie bez reszty i wypuściła dopiero, gdy skończyłam epilog. Polecam serdecznie, głównie dla fanów szeroko pojętej fantastyki, na pewno nie jako pierwszą powieść tego typu, bo może Was czasem przytłoczyć 💚.
Jedna z lepszych książek z gatunku fantastyki, jaką miałam przyjemność czytać. Cieszę się niezmiernie, że udało mi się ją skończyć, bo ze względów gabarytowych jest to najgrubsza powieść przeze mnie przeczytana. Takim tomiszczem to wręcz można zabić człowieka! Cieszy również, że nie był to stracony czas, bo książka choć ma kilka wad, jest wspaniałym wstępem do świetnie...
więcej Pokaż mimo toZastanawiam się jak zacząć moją opinię by oddać "Cieniu utraconego Świata" sprawiedliwość.
Myślę, że zacznę od absolutnie oryginalnego (tak samo zresztą jak świat przedstawiony) tytułu. Podobnie jak "Zakon Drzewa Pomarańczy", tytuł pierwszej części trylogii "Licaniusa" przyciąga uwagę czytelnika, dodatkowo oddając wręcz idealnie nastrój książki.
Innymi słowy, całą historię czytelnik odnosi wrażenie, że świat, w którym żyją bohaterowie jest cieniem swojej dawnej wspaniałości, czegoś mu niezmiennie brakuje…
Jednakże, stworzony przez Islingtona Świat, sam w sobie, jest po prostu wspaniały. Z początku książki poznajemy jedynie jego zarysy toteż zarówno on jak i system magiczny mogą się wydawać niejasne; jednak im bardziej czytelnik zanurza się w tą intrygującą historię, tym więcej wątków nabiera sensu.
Dodatkowo autor nieustannie przedstawia nowe postacie i elementy fabuły, wszystko ze sobą sprawnie wiążąc.
Kraina podzielona Barierą intryguje i z czasem przekonujemy się, że kryje w sobie znacznie więcej niż tylko skonfliktowane społeczeństwo Andarry wraz z sąsiednimi Królestwami.
Najlepiej Świat stworzony przez Islingtona mogę opisać w następujący sposób: warstwy tajemnic i potężnych graczy nakładają się na siebie stopniowo i tylko my jako czytelnicy możemy je odkryć, za pomocą przewrócenia kolejnej strony.
W nawiązaniu do postaci, jest ich wiele, jednak żadna nie ginie w tle, żadna nie jest nijaka i każda z nich ma w sobie coś do zaoferowania czytelnikowi.
Sam autor zastosował też niezwykle wprawny zabieg fabularny, który zapewnia mu naszą nieustanną uwagę. Islington każdy kolejny rozdział kończy w momencie kulminacyjnym, który pobudza w nas ciekawość co do tego co wydarzy się dalej, i rozpoczyna kolejny, dotyczący innego bohatera, kończąc go w podobnym stylu. Dlatego też kiedy wracamy do wątku pierwszego bohatera, już inny zaprząta naszą ciekawość.
Zapewne brzmi to trochę skomplikowanie... Ale w trakcie czytanie wszystko okaże się jasne.
Dodam jeszcze małą wzmiankę o fabule. Teoretycznie mamy czterech głównych bohaterów; trzech pierwszych jest oczywistych na starcie: Davian, Wirr oraz Asha. Co do czwartego, sami musicie się domyślić. Książka ta na każdej stronie odsłoni przed wami nową tajemnicę jednocześnie przedstawiają następną.
Innymi słowy, dawno nie czytałam tak dobrej fantastyki. Dzieło na miarę "Gry o Tron." I to tyle z mojej strony.
Pozdrawiam Serdecznie.
Zastanawiam się jak zacząć moją opinię by oddać "Cieniu utraconego Świata" sprawiedliwość.
więcej Pokaż mimo toMyślę, że zacznę od absolutnie oryginalnego (tak samo zresztą jak świat przedstawiony) tytułu. Podobnie jak "Zakon Drzewa Pomarańczy", tytuł pierwszej części trylogii "Licaniusa" przyciąga uwagę czytelnika, dodatkowo oddając wręcz idealnie nastrój książki.
Innymi słowy, całą...