Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić

Okładka książki Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić Łukasz Stachniak
Okładka książki Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić
Łukasz Stachniak Wydawnictwo: Znak Horyzont literatura piękna
349 str. 5 godz. 49 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Znak Horyzont
Data wydania:
2020-03-23
Data 1. wyd. pol.:
2020-03-23
Liczba stron:
349
Czas czytania
5 godz. 49 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324078295
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Labirynt. Antologia Łukasz Krzyżanowski, Maciej Perkowski, Łukasz Stachniak, Maciej Wojtala, Aleksander Zawada, Piotr Zwierzchowski
Ocena 5,0
Labirynt. Anto... Łukasz Krzyżanowski...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
33 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1
1

Na półkach:

Genialny język. Rewelacyjne opisy. Tak plastyczne i dokładne, że pierwszy raz czytając książkę, w 100% czułem smród i smak oraz widziałem brud. Mówiąc wprost przeniosłem się w czasie i wylądowałem w 1905 roku w Warszawie oraz w 1860 roku w Bobrujsku. Niesamowita patologia, brutalność (wątek z chłopcem, koszarami i myśliwym jest tak "brudny", że aż przeraża),a jednocześnie mistycyzm i tajemniczy - już zapomniany świat Żydów, czynią z tej książki prawdziwe arcydzieło.

Genialny język. Rewelacyjne opisy. Tak plastyczne i dokładne, że pierwszy raz czytając książkę, w 100% czułem smród i smak oraz widziałem brud. Mówiąc wprost przeniosłem się w czasie i wylądowałem w 1905 roku w Warszawie oraz w 1860 roku w Bobrujsku. Niesamowita patologia, brutalność (wątek z chłopcem, koszarami i myśliwym jest tak "brudny", że aż przeraża),a jednocześnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
347
167

Na półkach: ,

Kto chce jeść?
Ciekawa lektura. Bardzo ujął mnie barwny język powieści, czytałem z początku z przyjemnością i częstym uśmiechem na ustach, przez co od razu pochłonąłem ponad sto stron. Bohaterowie ukazani zostali bardzo mocno i obrazowo. Fabuła nie zwalnia i jest przyjemnie zakłócana opisami Warszawy po 1900. Czyta się ta książkę szybko, opisy są tak obrazowe, jakby oglądać film. Tylko nie zwykły film, ale takie, ja wiem, na przykład Sin City, gdzie nie do końca wiadomo o co chodzi. Niby mnogość wątków, ale jednak historia się zazębia. Mimo wszystko całość na pierwszy raz nie jest zbyt zrozumiała dla mnie, trzeba by może kiedyś do niej wrócić.
Nigdy nie lubiłem Warszawy, kojarzyła mi się właśnie ze ściekiem, brudem i ordynarnymi ludźmi. Autor ładnie pokazał nieprzystępność tego zgniłego miasta, za to podziw i szacunek.
Powieść zapada w pamięć, cały tydzień nie mogła wyjść mi z głowy.

Kto chce jeść?
Ciekawa lektura. Bardzo ujął mnie barwny język powieści, czytałem z początku z przyjemnością i częstym uśmiechem na ustach, przez co od razu pochłonąłem ponad sto stron. Bohaterowie ukazani zostali bardzo mocno i obrazowo. Fabuła nie zwalnia i jest przyjemnie zakłócana opisami Warszawy po 1900. Czyta się ta książkę szybko, opisy są tak obrazowe, jakby oglądać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
11
10

Na półkach:

„Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić¨ to książka bardzo męcząca. Czytając, można odnieść wrażenie, że autor zapomniał o znaczeniu budowania napięcia, kreowania wrażenia tajemnicy i dążenia do suspensu, a skupił się jedynie na językowej stylizacji oraz powierzchownym dowartościowywaniu szczegółu. Należy przy tym zaznaczyć, że są to starania nieudolne, pozorne, bo powieść Łukasza Stachniaka irytuje pozłotkowością i niepotrzebnym rozbuchaniem formalno-językowym.

Wydaje się, że wyraźnym punktem odniesienia (artystycznym? komercyjnym? tematycznym?) dla wielu dzisiejszych prozaików jest „Król” Szczepana Twardocha. To kolejna powieść (choć umiejscowiona historycznie trochę wcześniej),choćby po „Czarnym słońcu” Jakuba Żulczyka, w której można dostrzec wyraźne inspiracje sprzedażowym hitem autora „Morfiny”. Stachniak podąża za pisarzem ze Śląska, nie tylko fetyszyzując (choć nieudolnie, męcząco) przemoc i świat widziany z perspektywy mężczyzny, ale również wykorzystując podobną stylistykę językową i symbolikę. Zarówno „Król”, jak i „Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić” to opowieści, w których wszystko jest podporządkowane sile, a w związku z tym walkom i ulicznym, fizycznym rozwiązaniom. O ile jednak u Twardocha każda opisywana sytuacja determinuje kolejną, powoduje jakąś reakcję wśród bohaterów, o tyle u Stachniaka niektóre sceny wydają się zawieszone w próżni, jakby niepołączone z czymś więcej – czytelnik odnosi wrażenie, że wiele z przedstawionych zdarzeń nie ma żadnego fabularnego odbicia, nie wpływa znacząco na przedstawianą historię. Pod tym względem proponowana przez autora opowieść okazuje się mało realna, trudna do przyswojenia. Nie chodzi przy tym o mnogość wątków czy bogactwo formalne, tylko o dystans, jaki dzieli świat przedstawiony i odbiorcę.

Powieść Stachniaka ma także problem z kulejącym napięciem. Wynika on z kilku rzeczy (m.in. nierównomiernie rozwijającej się akcji, nadmiaru w opisach),wśród których najistotniejsza okazuje się niedostateczna redakcja tekstu. W wielu ustępach dopatrzyć się można licznych niezręczności, wynikających zarówno ze stosowania komunałów, kalek językowych oraz narracyjnych, jak i powielania na przestrzeni kilku zdań tych samych informacji. Dla przykładu posłużmy się trzema fragmentami:

Pincer rozejrzał się ponownie, zauważył, że nie pilnuje go żaden strażnik. Szarpnął raz i drugi, lecz osłabiony, nie miał najmniejszych szans wyswobodzić się z precyzyjnie zawiązanych węzłów, reagujących zacieśnianiem na każdą próbę ich rozerwania. Krzesła, na którym siedział, też nie dał rady roztrzaskać. Jego ścierpnięte do szpiku piszczele zostały przywiązane do nóg lichego mebla grubymi drutami w taki sposób, aby Uriel nie mógł się z nim poderwać. (s. 113)

Jego czarne, połyskujące niczym obraz bezchmurnej nocy pióra migotały w słońcu na tle zimnoniebieskiego nieba. Czuł prawdziwą swobodę, nieokiełznaną wolność, tak obcą uciśnionym mieszkańcom spodlonego miasta, nad którym arogancko szybował. Niczym nieskrępowany, zatoczył kilka szerokich okrążeń wokół masywnego krzyża wieńczącego złotą cerkiewną cebulę, po czym z dmącym od wschodu mroźnym wiatrem pofrunął nad czarną rzekę. Nurt miała spokojny, zbyt spokojny, jakby w niezmąconej ciszy kryła parszywą tajemnicę nadciągającej masakry. (s. 137)

Pełzali na czworakach, zdzierając do krwi kolana, kuleli, uciskali cieknące rany. Mężowie dźwigali konające w ich ramiona żony, matki wystraszone na śmierć dzieci, każdy biegł przed siebie, byle dalej od placu, od tej barbarzyńskiej jatki. (s. 142)

Pogrubione fragmenty pokazują symptomatyczny dla całej książki problem: rozdęcie i nadmiar w opisach. Jest to jednak o tyle ciekawe, o ile nadmiarowej warstwie opisowej towarzyszy pustka informacyjna. W pierwszym cytacie zaznaczone części zdań powielają tę samą treść: bohater nie może wydostać się z krzesła, do którego został przywiązany. Informacja o jego bezradności jest jednak przedstawiona czytelnikowi o wiele szerzej (z trzech perspektyw: precyzyjnych węzłów, solidnego krzesła i związanych nóg),zostaje rozpisana na kilka zdań, choć w gruncie rzeczy sprowadza się do prostego faktu: postać nie może się wydostać. Oczywiście nie jest tak (bynajmniej o to nie postuluję),że twórca, pisząc powieść, powinien ograniczać się wyłącznie do „relacjonowania” fabularnych zdarzeń, jednak w wypadku książki „Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić” wiele z fragmentów okazuje się informacyjnie niewartościowych czy też na różnych poziomach wtórnych. Kolejne dwa ustępy dobrze oddają ten problem. W pierwszym pogrubione zostały albo komunały, czyli określenia czy zbitki słów, które podczas pisania przychodzą nam na myśl jako pierwsze („nieokiełznana wolność”, „niczym nieskrępowany”, „niezmącona cisza”),albo nieprecyzyjne sformułowania będące wynikiem niepotrzebnego udziwniania (co to znaczy, że ktoś „arogancko szybuje”? Arogancko, czyli jak?). Nie inaczej jest w ostatnim cytacie (wyświechtany komunał: „wystraszone na śmierć”),gdzie ujawnia się jeszcze inny problem – powielania zupełnie „gotowych”, a przez to zdewaluowanych i pozbawionych znaczenia, obrazów. Ucieczka od „barbarzyńskiej jatki” powinna wywierać na czytelniku wrażenie, być może nawet go przerażać, jednak trudno o to, gdy Stachniak przedstawia ją tak konwencyjnie: żonom pomagają dzielni mężowie, a bezbronnym dzieciom troskliwe matki. Wprawdzie taki scenariusz w prawdziwym życiu wydaje się najbardziej realny, jednak powieść sensacyjna powinna dążyć do zaskoczeń, budowania napięcia, tak, by czytelnik był podczas lektury pod wrażeniem.

„Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić¨ czyta się powoli, bez większej satysfakcji. Wprawdzie autor ciekawie ukazuje przestrzeń historyczno-kulturową, przede wszystkim związaną ze społecznością Żydów, jednak to za mało, by przykuć uwagę odbiorcy. Pojawia się kilka ciekawych rozwiązań i interesujących wątków, ale trudno do nich dotrzeć – przedzierając się przez rozbuchane opisy i niezbyt porywającą jak na książkę tego gatunku fabułę, czytelnik wielokrotnie zadaje sobie pytanie, czy warto dalej kontynuować lekturę. Przypuszczam, że nierzadko postawiona odpowiedź brzmi „nie”.

http://lekkokrytyka.blogspot.com/2020/08/nie-do-uwierzenia-ukasz-stachniak-kto.html

„Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić¨ to książka bardzo męcząca. Czytając, można odnieść wrażenie, że autor zapomniał o znaczeniu budowania napięcia, kreowania wrażenia tajemnicy i dążenia do suspensu, a skupił się jedynie na językowej stylizacji oraz powierzchownym dowartościowywaniu szczegółu. Należy przy tym zaznaczyć, że są to starania nieudolne, pozorne, bo powieść...

więcej Pokaż mimo to

avatar
271
245

Na półkach: ,

Teraz już wiem, że wychwalane dotąd pod niebiosa zwiedzanie Warszawy ze Stanisławem Wokulskim czy z Tomaszem Judymem, to nic innego, jak tylko niewinny spacerek lub zorganizowana przez biuro podróży wycieczka all inclusive i dokładanie grosza do turystyki przemysłowej. Zaglądanie do warszawskich mieszkań i lustrowanie warszawskich podwórek w towarzystwie bohaterów „Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić”, to dopiero wycieczka w samo jądro ciemności. Warszawie Stachniaka zdecydowanie bardziej po drodze do Warszawy z „Ulicy Miłej” Broniewskiego, gdzie rzeczywistość tnie po oczach rzeźnickim nożem, boli. To Warszawa wilgoci kwitnącej na pokojowych ścianach, łuszczącego się tynku, mykwy wypełniającej się fekaliami i pętlami jelit, jeszcze ciepłej krwi piszącej obrazy na pierwszym śniegu i wyczuwalnego w powietrzu smrodu spalonego ludzkiego mięsa. To Warszawa zgniła, fermentująca, brudna, podła, ponura i plugawa. Napisać, że „Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić” to dobra powieść z zagadką, to nic nie napisać.

Teraz już wiem, że wychwalane dotąd pod niebiosa zwiedzanie Warszawy ze Stanisławem Wokulskim czy z Tomaszem Judymem, to nic innego, jak tylko niewinny spacerek lub zorganizowana przez biuro podróży wycieczka all inclusive i dokładanie grosza do turystyki przemysłowej. Zaglądanie do warszawskich mieszkań i lustrowanie warszawskich podwórek w towarzystwie bohaterów „Kto chce...

więcej Pokaż mimo to

avatar
115
13

Na półkach:

Dwa błędy ortograficzne na 352 strony to niby niedużo, ale i te nie powinny się zdarzyć w książce starannie wydanej przez wydawnictwo tak szacowne jak Znak.
Styl pisania nieco męczący przez umieszczanie orzeczenia na końcu zdania. Prawdopodobnie chodziło o uzyskanie efektu stylistyki baśniowej czy gwarowej, ale nie wydaje się, by było to niezbędne.
Sam pomysł umieszczenia fabuły książki w niespokojnym 1905 r. w Warszawie biedoty i gangów jak najbardziej zasługuje na uznanie. Jednak jego realizację trudno uznać za udaną. Zagadka kryminalna rozwiązuje się właściwie sama, mimochodem. Zaskoczeń specjalnie nie ma. Wszyscy pałają niezwykłą chęcią wyznania swojej historii, nikt nie musi ich do tego ani zmuszać, ani zachęcać. Trochę szkoda, bo mogło to wyjść o wiele lepiej.

Dwa błędy ortograficzne na 352 strony to niby niedużo, ale i te nie powinny się zdarzyć w książce starannie wydanej przez wydawnictwo tak szacowne jak Znak.
Styl pisania nieco męczący przez umieszczanie orzeczenia na końcu zdania. Prawdopodobnie chodziło o uzyskanie efektu stylistyki baśniowej czy gwarowej, ale nie wydaje się, by było to niezbędne.
Sam pomysł umieszczenia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
215
55

Na półkach:

Książka, która pozostawia po sobie mieszane uczucia. Za dużo, za mało, niedosyt pewnych wątków, przesyt innych. Świetny język, od początku porywa szczególną melodia, jakby ktoś siedział przy ognisku i snuł opowieść. historie różnie, najbardziej wciąga jedna z nich, nie chce spamować, więc nie napiszę która. Warto przeczytać, żeby się dowiedzieć, czy to moja bajka. Na pewno polecam mieszkańcom Warszawy. W treść opowieści wplątana została gwara warszawska, ale też żydowskie przysłowia.

Książka, która pozostawia po sobie mieszane uczucia. Za dużo, za mało, niedosyt pewnych wątków, przesyt innych. Świetny język, od początku porywa szczególną melodia, jakby ktoś siedział przy ognisku i snuł opowieść. historie różnie, najbardziej wciąga jedna z nich, nie chce spamować, więc nie napiszę która. Warto przeczytać, żeby się dowiedzieć, czy to moja bajka. Na pewno...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Strata czasu, kilkukrotnie myślałem, że zamknę książkę i już do niej nie wrócę. Udało się jednak dotrwać do końca i przebrnąć przez męczące lanie wody w postaci długich i nudnych opisów przyrody, postaci, miejsc itp. Jedyne co mnie zaciekawiło to historia Zadara. Szkoda, że mu się nie powiodło.

Strata czasu, kilkukrotnie myślałem, że zamknę książkę i już do niej nie wrócę. Udało się jednak dotrwać do końca i przebrnąć przez męczące lanie wody w postaci długich i nudnych opisów przyrody, postaci, miejsc itp. Jedyne co mnie zaciekawiło to historia Zadara. Szkoda, że mu się nie powiodło.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
169
117

Na półkach:

Trudna książka. Napisana pięknym językiem, choć opisuje zło, brud, nieszczęście to jednak pięknym stylem. Poruszająca lecz mozolnie brnie się przez historię której do końca nie zrozumiałem. Autor zaskoczył mnie swoim kunsztem lecz powieść mnie nie porwała.

Trudna książka. Napisana pięknym językiem, choć opisuje zło, brud, nieszczęście to jednak pięknym stylem. Poruszająca lecz mozolnie brnie się przez historię której do końca nie zrozumiałem. Autor zaskoczył mnie swoim kunsztem lecz powieść mnie nie porwała.

Pokaż mimo to

avatar
59
56

Na półkach:

Rewelacja. Powiem szczerze, że mało jest książek, które sprawiły, że miałem po ich zakończeniu duży mętlik w głowie. Zadawałem sobie pytanie "Czy ta książka mi się spodobała?" Po wielu przemyśleniach i refleksjach wiem, że TAK - "Kto chce jeść mięso..." to BARDZO DOBRA powieść.

Była to moja pierwsza książka utrzymana w takich klimatach. Jest mrocznie, tajemniczo i... strasznie. Łukasz Stachniak ma dar opisywania świata. Jego opisy, choć jest ich dużo, nie są w żadnym wypadku przesadzone i niepotrzebne. Co więcej. Miałem wrażenie, że przyroda i miasto (Warszawa z początku XX wieku) są tutaj głównymi bohaterami.

Co do głównych bohaterów. Poznajemy historię Lajzera, byłego przemytnika. Nie miałem zielonego pojęcia czego się spodziewać po tej powieści. Nie wiedziałem w którym kierunku może podążyć autor. Jednak nie zawiodłem się. Losy Lajzera poznajemy pośrednio, przez wydarzenia i przeżycia osób (i nie tylko) które spotyka na swojej drodze, i które też odgrywają dużą rolę w fabule całej powieści.

"Kto chce jeść mięso..." jest powieścią o krzywdzie i poszukiwaniu sprawiedliwości. Jest to też książka o "brudnym" okresie Warszawy roku 1905. Przyznam Wam, że te klimaty bardzo mnie "pochłonęły" i jestem przekonany, że wrócę do nich. Powieść Stachniaka ukazuje też biedę i zwierzęce instynkty człowieka, które stanowią główny temat powieści.

Książka ma jednak pewną "wadę". Nie czyta jej się łatwo. Kunszt autora jest niezaprzeczalny, jest to bardzo ambitna i zaskakująca powieść, ale tę "przyjemność" trzeba dozować.

Jeżeli chodzi o zakończenie, to powiem, że delikatnie się "zamotałem". Nie wiem czy brakowało mi skupienia, ale samo rozwiązanie akcji było dla mnie za szybkie i musiałem wrócić do poprzednich wydarzeń, żeby zrozumieć fabułę. Tak czy siak, zakończenie było trochę przewidywalne, ale bardzo mnie usatysfakcjonowało. Stachniak bardzo dobrze wykreował bohaterów i fabułę. Jestem bardzo zadowolony.

"Kto chce jeść mięso..." to zdecydowanie literatura ambitna i (nie)piękna. Porusza tematy rzadko poruszane, opisuje potworne rzeczy i zostawia czytelnika z wieloma refleksjami na temat człowieka i jego wad.

"Ludzie padają nie z powodu słabości, ale dlatego, że uważają się za silnych"

Dziękuję Łukaszowi Stachniakowi za napisanie tej powieści i z wielką przyjemnością przeczytam jego poprzednią książkę oraz ponownie przeczytam "mięso" by odkryć jeszcze więcej...

Rewelacja. Powiem szczerze, że mało jest książek, które sprawiły, że miałem po ich zakończeniu duży mętlik w głowie. Zadawałem sobie pytanie "Czy ta książka mi się spodobała?" Po wielu przemyśleniach i refleksjach wiem, że TAK - "Kto chce jeść mięso..." to BARDZO DOBRA powieść.

Była to moja pierwsza książka utrzymana w takich klimatach. Jest mrocznie, tajemniczo i......

więcej Pokaż mimo to

avatar
122
54

Na półkach:

Ciężko mi wystawić taką ocenę, ze względu na genialny język, którym posługuje się autor, jednak nie jest to jedyny element, który biorę pod uwagę oceniając książki. Historia mnie nie porwała, właściwie nie wiem o co w niej chodziło - mam wrażenie, że została wymyślona jako tło do pokazania "mięsa" albo po prostu pod chwytliwy tytuł.

Książka nierówna - niektóre rozdziały zostały napisane z polotem, niektóre topornie. Takie samo wrażenie odniosłem, jeśli chodzi o samą akcję - niekiedy wciągała mnie, a niekiedy nużyła. Nie była także łatwa - trzeba nadążać za szybkim tempem, zmianami akcji oraz retrospekcjami, bo brak tutaj płynnych przejść.

Ale zastrzegam, że nie mam monopolu na rację. Być może ta krytyka jest niezasłużona, a ocena zbyt niska. Być może po prostu nie dorosłem do takiej książki i dlatego jej nie rozumiem. Trzeba ocenić samemu.

Ciężko mi wystawić taką ocenę, ze względu na genialny język, którym posługuje się autor, jednak nie jest to jedyny element, który biorę pod uwagę oceniając książki. Historia mnie nie porwała, właściwie nie wiem o co w niej chodziło - mam wrażenie, że została wymyślona jako tło do pokazania "mięsa" albo po prostu pod chwytliwy tytuł.

Książka nierówna - niektóre rozdziały...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    90
  • Przeczytane
    38
  • Posiadam
    18
  • 2021
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Teraz czytam
    3
  • 2020
    3
  • Ulubione
    2
  • Adam
    1
  • Literatura kryminalna i detektywistyczna, grozy, sensacyjna i przygodowa
    1

Cytaty

Więcej
Łukasz Stachniak Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić Zobacz więcej
Łukasz Stachniak Kto chce jeść mięso, musi umieć zabić Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także