rozwińzwiń

Tajemnica Białych Płaszczy

Okładka książki Tajemnica Białych Płaszczy Jean-François Parot
Okładka książki Tajemnica Białych Płaszczy
Jean-François Parot Wydawnictwo: Czarna Owca Cykl: Nicolas Le Floch (tom 1) kryminał, sensacja, thriller
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Cykl:
Nicolas Le Floch (tom 1)
Tytuł oryginału:
L’Énigme des Blancs-Manteaux
Wydawnictwo:
Czarna Owca
Data wydania:
2019-08-14
Data 1. wyd. pol.:
2019-08-14
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381430203
Tłumacz:
Elżbieta Aduszkiewicz, Adam Aduszkiewicz
Tagi:
literatura francuska
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
58 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1561
913

Na półkach:

Okładkę zdobi grafika przedstawiająca jeźdźca z obnażoną szpadą, w trikornie, na koniu w dynamicznej pozie. Pierwsze co nam przychodzi na myśl to przygodowa historia spod znaku płaszcza i szpady, jacyś muszkieterowie, itp. I jest to po części prawda, jednak nie do końca. Bo w rzeczywistości dostajemy do ręki bardzo retro kryminał, umieszczony w konwencji klasycznej powieści detektywistycznej. Miejsce akcji to Paryż drugiej połowy XVIII w. Intryga nie jest wyjątkowa, jednak satysfakcjonująca. Kolejne zgony mieszają się ze sprawą wagi państwowej. Trzeba złapać mordercę i zapobiec aferze politycznej. A bohater jednak częściej korzysta z dorożki.

Narracja prowadzona jest w sposób z jednej strony mroczny, autor nie stroni od brutalności, ocierając się momentami o turpizm, z drugiej jednak, ów posępny wydźwięk łagodzony jest poprzez swoistą kostiumową teatralność. Niektóre elementy nie grzeszą logiką, jednak mieszczą się w przyjętej konwencji (np. bohater mimo iż nikogo nie dostrzega, "czuje na sobie czyjś wzrok" i traktuje to jako fakt, i co ciekawe, to rzeczywiście jest prawda). Dzięki temu czytelnik ma świadomość zbrodni i okrucieństwa, jednak zabezpieczony jest przed traumą pewnym rodzajem odrealnienia. Strefa komfortu nie zostaje przekroczona.

Wydaje się, że dzieło pozbawione jest humoru. Nie znajdziemy tu żartów ewidentnych, dostrzegalnych na pierwszy rzut oka. Jednak od czasu do czasu, spojrzenie szerszym kadrem pozwoli nam docenić swoisty dowcip tła. Subtelny, zwiewny ale inteligentny.

Postacie skreślone są zręcznie i adekwatnie do planów na których występują. Główny bohater, Nicolas Le Floch, poddaje się wyraźnej ewolucji. Pojawia się na planie jako nieopierzony, pełen entuzjazmu i wiary w ludzi, młodzian. Jest prowincjuszem, Paryż go zaskakuje i przeraża. Z czasem staje się człowiekiem doświadczonym, pewnym siebie. Niestety, jego dusza ulega skażeniu, świat przestał być tak uroczo prosty i przyjazny.

Jednym z głównych bohaterów powieści jest ówczesna rzeczywistość, i w tym, sam Paryż. Podczas lektury dowiemy się sporo o topografii miasta, załatwianiu podstawowych spraw związanych z ludzką egzystencją, poznamy zwyczaje i konwenanse. Jednocześnie obserwujemy układ relacji społecznych. W jednym z rozdziałów, autor kontrastuje posiłek ludzi dobrze sytuowanych i tych z najniższych warstw. Widzimy kolosalnych rozmiarów rozwarstwienie. Dostrzegany nieubłagany fatalizm losów. Chłopak siłą wcielony do armii staje się kaleką. Oczywiście nikt nie przejmuje się jego losem i pozostaje mu w zasadzie jedna droga, kariera przestępcza. Podobny mechanizm powoduje, że młode kobiety zostają prostytutkami.

Wydaje się, że autor położył silny nacisk na wiarygodne przedstawienie ówczesnej rzeczywistości. Nie ustrzegł się jednak fałszywych nut różnej natury. Kobieta z najniższych sfer społecznych umie czytać, zamki w mieszczańskim domu wymieniane są od ręki, z dnia na dzień. Bohaterowie używają takich określeń jak " traktować kogoś jak maszynę" czy używają słowa "chemia" na opis relacji damsko-męskich. Jestem świadom, że cześć tych rzeczy może wynikać z niedostatków przekładu.

Jednak najcięższy zarzut jaki bym powieści postawił, to monotonia narracji. Choć nie brak tu wydarzeń gwałtownych i dramatycznych, czytelnik nie odczuwa specjalnych emocji. Dominuje swoisty rodzaj beznamiętności, pasywności.

Mimo pewnych niedociągnięć, lektura Tajemnicy Białych Płaszczy była przygodą przyjemną i pewnie kiedyś sięgnę po kontynuację.
6,5/10

Okładkę zdobi grafika przedstawiająca jeźdźca z obnażoną szpadą, w trikornie, na koniu w dynamicznej pozie. Pierwsze co nam przychodzi na myśl to przygodowa historia spod znaku płaszcza i szpady, jacyś muszkieterowie, itp. I jest to po części prawda, jednak nie do końca. Bo w rzeczywistości dostajemy do ręki bardzo retro kryminał, umieszczony w konwencji klasycznej powieści...

więcej Pokaż mimo to

avatar
377
322

Na półkach:

Na pewno większość z Was lubi Sherlocka Holmesa, genialnego detektywa rodem z Londyny, czy komisarz policji Nicolas Le Floch z Paryża jest w stanie zdobyć podobną sympatię?
We Francji z pewnością TAK!

Autor, Jean Francois Partt, francuski dyplomata i pisarz, zanim zmarł w 2018 roku napisał i wydał trzynaście tomów (w Polsce ukazały się na razie dwa) poświęconych fikcyjnemu komisarzowi, którego przygody sprytnie zahaczają zarówno o prawdziwe postaci, jak i wydarzenia historyczne, a to dla miłośników klasycznych kryminałów będzie nie lada gratka.
Ja uwielbiam powieści historyczne, a i Francja i Paryż są interesującymi rejonami pod tym względem.

Komisarz Le Floch na szczęście nie jest kolejnym Sherlokiem (jeden światu wystarczy),a My mamy szansę poznać go od chwili, gdy podejmuje pracę w paryskiej policji stawiając pierwsze kroki jako młody śledczy i jako nowy mieszkaniec Paryża, co sprawia, że to miasto poznajemy razem z nim.

Z łatwością dałam się uwieść osiemnastowiecznemu miastu i odpoczęłam od technologii obserwując pracę Le Flocha, który ćwicząc własną dedukcję musiał wysilić mózgownicę, połączyć fakty i wyciągnąć wnioski. nie obyło się bez błędów, które utrudniały śledztwo razem z osobami, którym zależało, by prawda nie wyszła na jaw. Nicolas już na początku dostał trudne śledztwo, za sprawą którego wszedł w świat spisków i oszustw, hazardu i domów publicznych oraz świat polityki. Ciężki orzech do zgryzienia.

Autor fajnie pokazał ewolucję Le Flocha, od ogromnego entuzjazmu na początku podjętej pracy do rutyny i przemiany w "kolekcjonera listy charakterów".

Niewątpliwym bohaterem tej książki, obok Niclasa, jest Paryż, a klimat tego miasta Autor oddał doskonale.
Ta książka jest jak mini przewodnik dzięki któremu, jak za sprawą wehikułu czasu przenosimy się do metropolii słynącej nie tylko z pięknych pałaców, ale i mrocznych zakamarków, karczm i ówczesnej kuchni.

A skoro o "wycieczce" mowa, to warto się zabezpieczyć na okoliczność "codziennych spraw" i zaopatrzyć się w przenośną toaletę lub też znaleźć takiego człowieka, który na takowej zarabia, jak policyjny informator Tirepot.
Trzeba też uważać, bo można trafić w ręce królewskiego kata, a egzekucje nie należą do przyjemnych.

Jeżeli lubicie takie połączenie kryminału z historią, to ta książka powinna się Wam spodobać.
Mam nadzieję, że kolejna część czytać mi się będzie równie przyjemnie.

Na pewno większość z Was lubi Sherlocka Holmesa, genialnego detektywa rodem z Londyny, czy komisarz policji Nicolas Le Floch z Paryża jest w stanie zdobyć podobną sympatię?
We Francji z pewnością TAK!

Autor, Jean Francois Partt, francuski dyplomata i pisarz, zanim zmarł w 2018 roku napisał i wydał trzynaście tomów (w Polsce ukazały się na razie dwa) poświęconych fikcyjnemu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
361
361

Na półkach: ,

Parot, zmarły dwa lata temu autor powieści, był cenionym francuskim dyplomatą i specjalistą zajmującym się historią XVIII w. Polecam  wyguglać więcej o tym ciekawym, wszechstronnie wykształconym człowieku.
Pierwsza część cyklu kryminałów historycznych o przygodach młodego śledczego Nicolasa Le Floch. Paryż rok 1761. Mam świadomość, że kryminały historyczne rządzą się swoimi prawami. Że specyficznie się je pisze, inaczej czyta. I choć sam początek był trudny w odbiorze, całość przypadła mi do gustu. Myślę, że to kwestia przestawienia, bo to trochę specyficzne pisanie. Samo tło historyczno-społeczne wyjatkowo ciekawie ujęte. Jak dla mnie idealny scenariuszna film kostiumowy i tak też było, bo książka doczekała się serialu. Sporo Francji w tle, sporo przemycone z epoki. Te wszystkie stanowiska, stopnie, hierarchia społeczna, powiązania. Fajne, fajne. Nie pamiętam abym tego rodzaju kryminał czytała. Wszytko jest w treści bardzo spójne. Język, tło, postaci. Zdradzę, że na stronach przemycono nawet kilka przepisów kulinarnych popularnych we francuskich kuchniach. Sam główny bohater, Nicolas bardzo pozytywny. Nic mu nie wadzi, wrogości nie wzbudza, myślę, że wręcz przeciwnie.
Ktoś powie, że książka najwyższych literackich lotów nie jest, uniesień nie daje ale, jak dla mnie, to bardzo sympatyczne doświadczenie czytelnicze. Sama historia, w sensie intryga, też niczego sobie. Zbrodnia jest, śledztwo również, nawet zagadka, mająca uratować głowę Ludwika XV. Nudy nie ma, kartki same się przewracają. Przyznam, że mnie wciągnęło i czytałam z zainteresowaniem. Myślę, że najważniejszy jest tu sam klimat. Mam jeszcze drugi tom i z ciekawością go przeczytam.

Parot, zmarły dwa lata temu autor powieści, był cenionym francuskim dyplomatą i specjalistą zajmującym się historią XVIII w. Polecam  wyguglać więcej o tym ciekawym, wszechstronnie wykształconym człowieku.
Pierwsza część cyklu kryminałów historycznych o przygodach młodego śledczego Nicolasa Le Floch. Paryż rok 1761. Mam świadomość, że kryminały historyczne rządzą się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
199
75

Na półkach: ,

Mamy rok 1761. Poznajemy Nicolasa Le Floch, który jest młodym ambitnym śledczym. Dostaje się on pod skrzydła szefa policji, pana de Sartine'a, gdzie prowadzi misję dochodzeniową na polecenie króla Ludwika XV.
Jego pomocnikiem zostaje Bourdeau, oddany kompan. Nicolas rozpoczyna niezwykle zagmatwane śledztwo, pełne intryg, niedomówień, zagadek. Szybko okazuje się, że paryski świat jest pełen rozpusty, hazardu i politycznych porachunków.
Po książkę sięgnęłam chętnie ponieważ miałam okazję czytać pozycje, których fabuła rozgrywała się w XVII - XVIII wiecznej Francji i bardzo mnie zainteresował ten klimat, mimo że ta epoka kojarzy mi się z brudem, smrodem, rynsztokami i ściekami. Czytając mogliśmy wyobrazić sobie te obfite stroje, makijaże kobiet i przepych luksusowych komnat, ale także tłusto zastawione stoły. Dodatkowo wpleciona kryminalna intryga robi naprawdę niezłą robotę.
Mimo tego wspaniałego klimatu książka nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia. Za dużo było opisów, a mało dialogów. Czy mogę ją polecić? Myślę, że tak, bo na pewno komuś spodoba się ten starofrancuski styl retro kryminału. Ja mam przed sobą jeszcze kolejny tom przygód Nicolasa i ciakewa jestem czy wciągnie mnie bardziej czy mocniej znuży.

Mamy rok 1761. Poznajemy Nicolasa Le Floch, który jest młodym ambitnym śledczym. Dostaje się on pod skrzydła szefa policji, pana de Sartine'a, gdzie prowadzi misję dochodzeniową na polecenie króla Ludwika XV.
Jego pomocnikiem zostaje Bourdeau, oddany kompan. Nicolas rozpoczyna niezwykle zagmatwane śledztwo, pełne intryg, niedomówień, zagadek. Szybko okazuje się, że paryski...

więcej Pokaż mimo to

avatar
13
13

Na półkach:

Jakoś zmęczyłam książkę do końca, ale tylko dlatego, że lubię historię. Rys historyczny jest aż nadto rozbudowany, a fabuła miałka.

Jakoś zmęczyłam książkę do końca, ale tylko dlatego, że lubię historię. Rys historyczny jest aż nadto rozbudowany, a fabuła miałka.

Pokaż mimo to

avatar
219
133

Na półkach:

Malarz, tynkarz, akrobata... czyli..."Lost in Translation" – w przenośni, ale i niestety dosłownie.

(UWAGA! Długie to, aż kolki, względnie przepukliny czytelniczej (i nie tylko) można dostać + Zawiera solidną porcję zapewne zbędnej bulwersacji, sarkazm, różnego rodzaju domysły, podejrzenia, o potencjalnie bezpodstawnych oskarżeniach i osobistych wycieczkach nie wspominając.)

Wersja skrócona : Czytałem, odradzam, sięgnijcie po Akunina chociażby -5/10. Amen.


No dobrze... Co ma przysłowiowy piernik, do równie przysłowiowego wiatraka? Czy też w tym przypadku...Lekki, przyjemny, klimatyczny (w zamyśle) kryminał, którego akcja rozgrywa w XVIII wiecznej Francji, z owym nieszczęsnym malarzem, tynkarzem, akrobatą (jak mówi się czasem, z lekka ironicznie, o osobie o "wielu talentach"),czy tytułem pewnego filmu, tak na marginesie, bardzo przyjemnego? (u nas znanego jako– "Między słowami")
Cóż... Niestety moim zdaniem ma i to niestety sporo.
Książka zapowiadała się, przynajmniej dla mnie, ciekawie. Coś podobnego, jak miałem nadzieje, do przygód niejakiego Fandorina, autorstwa B.Akunina. Tyle, że zamiast carskiej Rosji, XVIII wieczna Francja, a zwłaszcza Paryż, a więc klimatami zbliżona do "Vidocq"... Być może z lekką domieszką Dumasa, względnie Conan-Doyle'a, marzyłem sobie... Nawet jednak jeśli, jak podejrzewam, takie były być może zamiary autora, nie wziął on (ani ja) pod uwagę naszych polskich realiów, i możliwości ataku ze strony wspomnianego malarza, tynkarza, akrobaty... O ekscentrycznym i często tragi-komicznym jeśli idzie o efekty, podejściu do tłumaczeń, filmów, seriali, książek – z jakim można się spotkac u nas w kraju – nie wspominając. (Między slowami?)
Sięgnąłem pełen ciekawości po książkę, oczekując może nie najwyższych literackich lotów, ale jednak przyjemnej lektury, przygody... Niestety, już od samego początku, dosłownie od pierwszej strony czy dwóch... Coś mi zaczęło wpierw z lekka - a później owo wrażenie tylko jeszcze przybrało na sile - nie grać, mówiąc potocznie. Z początku trudno mi było sprecyzować o co dokładnie chodzi, coś mnie jednak w książce uwierało, coś mi w sposobie w jaki jest "napisana" nie pasowało. Zdarzają się i to często niestety, książki mówiąc wprost - z takich czy innych względów - po prostu słabe. Autor nie przyłożył się, brak mu talentu, albo dopiera rozpoczyna karierę i jeszcze się nie rozkręcił. Przypomina mi się tu od razu "Człowiek nietoperz" niejakiego Nesbo (o jezusicku!). Tak czy inaczej, są one jednak przeważnie w swej słabości konsekwentne, zachowują pewną pod tym względem spójność. W tym przypadku wrażenie było inne... Problem nie w tym, że książka jest słaba (a niestety, chociaż niekoniecznie może z winy autora jest)... Brak tu owej spójności, konsekwencji... Przeciwnie, fragmenty całkiem niezłe, przeplatają z tymi gorszymi, co zwlaszcza widać w przypadku sztucznych, drewnianych dialogów. Sprawia wrażenie jakby pisało ją kilka różnych osób. Co można by też wytłumaczyć jakoś, położyć na brak doświadczenia, czy talentu ze strony autora, gdyby nie ... To co poza tym, najbardziej zwraca na siebie uwagę, a przynajmniej zwróciło moją... A mianowicie język, sposób w jaki jest "napisana". Przypomina to trochę miejscami dzieło jakiegoś elektronicznego tłumacza. Wszystkie słowa zostały przełożone, zdanie wydaje mieć ogólnie sens, jest poprawne pod względem gramatyki, ale... Razi sztucznością, i to na tyle, że trudno sobie wręcz momentami wyobrazić, że ktoś mógłby tak to napisać, czy powiedzieć. Zwłaszcza posługując swym ojczystym językiem...
Oczywiście jest to możliwe, a wytłumaczeniem, że panu Parot po prostu brak talentu, polotu... Zerknąłem więc odruchowo na osobę autora i aczkolwiek o niczym to teoretycznie nie świadczy, ale... Sądząc chociażby po ilości książek jakie napisał, a które ktoś zdecydował się wydać, popularności jaką wyraźnie się cieszyły i cieszą, zwłaszcza w ojczyźnie autora. Na tyle wysokiej, że na ich podstawie nakręcono nawet serial... Wydało mi się to dziwne nieco. W porządku, popularność niekoniecznie musi świadczyć o talencie literackim, czego przykładem (z całym szacunkiem) może być/jest chociażby twórczość niejakiego pana Mroza, czy wspomniany "Człowiek nietoperz" Nesbo, ale... Jak już mówiłem, gdyby cała książka była konsekwentnie słaba, i w tej słabości spójna, gdyby nie ten miejscami zwłaszcza, rażąco wręcz sztuczny, nienaturalny język, dialogi itp... Mógłbym łatwiej, prędzej w to uwierzyć. A, że wiem jak to czasami bywa w przypadku różnego rodzaju tłumaczeń, w naszym kraju, a w dodatku mając wciąż w pamięci (niestety) swą przygodę z "Czerwonym rycerzem", którego lektura wiele pytań i wątpliwości w tym względzie, swego czasu we mnie wzbudziła... Zaintrygowany i nieco zbulwersowany, bo książkę aż ciężko, trudno czytać miejscami zwłaszcza... Przeprowadziłem małe, krótkie śledztwo, odnośnie osoby, czy jak się okazało – osób odpowiedzialnych za jej przekład. Spodziewałem się, że trafię na kogoś pokroju chociażby pani Joanny Guzy, osoby w tym względzie zasłużonej, której tłumaczenie "Trzech muszkieterów" wielu uznaje za kultowe niemal, będące wzorem do naśladowania. Czy chociażby odpowiedzialnych za nową wersje przekładu tejże książki, niejakich państwa Błońskich. Że o wielu innch utalentowanych, doświadczonych i zasłużonych na tym polu osobach nie wspomnę...W skrócie kogoś kto albo spędził sporą część życia we Francji, tam wykształconego, bądź to eksperta od literatury, zwłaszcza tej pochodzącej z tego kraju, mającego na swoim koncie liczne wcześniejsze dokonania jeśli idzie o przekłady z tego języka...
Zamiast tego... Przyjrzawszy bliżej osobie pana Adama Anuszkiewicza, odpowiedzialnego wraz ze swą małżonką Elżbietą, za przekład tej konkretnie książki... Na podstawie dostępnych w internetach informacji, okazuje się, że aczkolwiek jest niewątpliwie osobą o wielu talentach... Byłym wieloletnim urzędnikiem administracji/coachem/terapeutą/menadżerem... W wolnych chwilach, jak mniemam, parającym również tłumaczeniami...A być może również malarstwem, tynkowaniem czy akrobatyką... To zbyt wielkiego doświadczenia w tym względzie, o wykształceniu czy (jak podejrzewam) odpowiedniej znajomości języka nie wspominając, raczej nie posiada. Pana Adama, ani jego małżonki nie znam, więc są to jedynie moje przypuszczenia. Nie jest też moim zamiarem kogoś obrażać, czy piętnować, zwłaszcza nie znając ani osoby, ani w pełni sytuacji itepe, ale... Aczkolwiek podziwiam jego wszechstronność, jednocześnie pamiętam, że jak to się potocznie mówi – jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego... Co mam wrażenie, niestety dało o sobie znać w przypadku tej, zapewne w oryginale, czy przekładzie na inny język, innego autorstwa, całkiem przyjemnej książki.
Wiem, że praca tłumacza to niełatwy zawód zapewne, zwłaszcza jeśli idzie o powieści stylizowane na historyczne, czy z historią w tle, gdzie być może autor używa bardziej "klimatycznego" słownictwa czy stylu. Rozumiem też, że być może o dobrych tłumaczy ciężko, a jeśli już takowych znajdzie, są oni być może przepracowani, czy ich usługi kosztowne i może nie każde wydawnictwo na nie stać. I tak też być może, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie, było/jest w tym przypadku. W końcu jak to się mówi... Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Po co zatrudniać, zwłaszcza w przypadku książki mało znanego u nas autora, porządnego tłumacza, jak można zlecić robotę komuś tak wszechstronnie utalentowanemu jak pan Adam. Nie dość, że przetłumaczy, to jeszcze szkolenie przeprowadzi, dopilnuje pracy w biurze, zajmie terapią pracowników, względnie pomaluje czy otynkuje ściany. Sorry za zbędny może sarkazm, ironię, ale... Z lekka mnie to bulwersuje. Ktoś poświęca całe życie na pisanie książek, przykłada zapewne, stara, a potem jakieś wydawnictwo, jakiś tłumacz robi z tego sieczkę.
Chciałbym przeczytać książke w oryginale, żeby przekonać czy nie oceniam, posądzam pana Adama i jego małżonki zbyt pochopnie i niesłusznie, ale niestety nie znam j.francuskiego. Postaram się znaleźć angielską wersję, o ile takowa istnieje, bo mnie to zaintrygowało. Jeśli ktoś z Was zna, czytał i może coś w tej materii powiedzieć, byłbym "dźwięczny". W końcu jest możliwe, że tłumacze starali się, zrobili swoje, a autor po prostu, faktycznie nie umie pisać, albo – biorąc pod uwagę, że to pierwsza książka z cyklu – dopiero się rozkręcał. Jeśli tak serdecznie pana Adama i panią Elżbietę przepraszam i bije w piersi. Aczkolwiek trudno mi w to, w tym przypadku – zwłaszcza ze względu na wspomnianą sztuczność języka - uwierzyć.
Wracając zaś do książki... Sorry, ale cieżko się to czyta. Strasznie drewniania i na dodatek chaotyczna. Odradzam. Życie jest zbyt krótkie, by pić tanie wino, jak to mówią... Dam 5/10, tylko dlatego, że wciąż podejrzewam, mam nadzieje, że w oryginale, lub innym języku jest znacznie lepsza.
Jeśli macie ochotę na tego typu, lub zbliżone klimaty, polecam książki Akunina, Dumasa, przygody Kapitana Alatriste, niejakiego Perez-Reverte (względnie inne jego ksiażki) czy wspomnianą już "Vidosq". O klasykach jak Conan-Doyle nie wspomnę...

Ps. Jeśli ktoś poczuł się osobiście dotknięty, z jakiegoś powodu, moją opinią na temat twórczości panów Mroza czy Nesbo. To tylko moje zdanie, moja subiektywna opinia. Nikogo nie oceniam, różne są gusta, wciąż możecie ich kochać. :) Przekażmy sobie znak pokoju, i w ogóle. ;)

Malarz, tynkarz, akrobata... czyli..."Lost in Translation" – w przenośni, ale i niestety dosłownie.

(UWAGA! Długie to, aż kolki, względnie przepukliny czytelniczej (i nie tylko) można dostać + Zawiera solidną porcję zapewne zbędnej bulwersacji, sarkazm, różnego rodzaju domysły, podejrzenia, o potencjalnie bezpodstawnych oskarżeniach i osobistych wycieczkach nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
157
21

Na półkach:

Niestety nie zmęczyłem. Gdybym chciał przeczytać przewodnik po 18-wiecznej Francji to kupiłbym przewodnik. Postaci płaskie, główny bohater nijaki. Czytało się to jak przewodnik. Być może też przez bardzo mało dialogów. Opisy, opisy i opisy. Nie powiem, sugestywne i klimat tego "przewodnika" był przedni. "Czuć" było ten Paryż, ale co z tego. Po drugą część nie sięgnę

Niestety nie zmęczyłem. Gdybym chciał przeczytać przewodnik po 18-wiecznej Francji to kupiłbym przewodnik. Postaci płaskie, główny bohater nijaki. Czytało się to jak przewodnik. Być może też przez bardzo mało dialogów. Opisy, opisy i opisy. Nie powiem, sugestywne i klimat tego "przewodnika" był przedni. "Czuć" było ten Paryż, ale co z tego. Po drugą część nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
454
413

Na półkach: ,

Osiemnastowieczny Paryż niczym nie przypomną tego, jaki znamy z przewodników turystycznych. Za każdym rogiem czai się niebezpieczeństwo.



Są też takie zakątki, w które zapuszczać się po zmroku oznacza tyle, co paść ofiarą przestępstwa lub być jego świadkiem. To właśnie w takiej mrocznej części stolicy Francji zaczyna się intryga, która jak się niebawem okaże, sięgnie królewskiego dworu.

Trudne zagadki
Kiedy w 1761 roku młody Nicolas Le Floch opuści swoją rodzinną Bretanię i trafi pod skrzydła szefa paryskiej policji, od razu zostanie obarczony niezwykle trudnym zadaniem. Musi rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia jednego z najważniejszych śledczych miejscowych stróżów prawa, a jak się szybko okaże, nałogowego hazardzistę, który wszedł w posiadanie dokumentów mogących skompromitować Ludwika XV oraz Madame de Pompadour. Zdobywający swoje pierwsze doświadczenia w prowadzeniu dochodzenia, Nicolas Le Floch rozpoczyna wielowątkowe śledztwo, szybko przekonuje się, że nawet jego szef, de Sartine ma swoje tajemnice i ukrywa cenne informacje, mogące mieć znaczenie dla dochodzenia. Każdy dzień pracy dla Nicolasa przychodzi z coraz większym trudem, okrucieństwo, brutalne spiski, zdrady, hazard, prostytucja i morderstwa – paryskie zło podnosi głowę. Czy intuicja nie zawiedzie młodego policjanta? Czy intuicja to dobry doradca? Czy lepiej szukać twardych dowodów, które naprowadzą na trop zbrodniarza? I czy uda się odnaleźć zaginionego stróża prawa, a tym samym odzyskać cenne dokumenty?

Historyczny Paryż
Główny bohater szybko zaczyna rozumieć stawkę powierzonego mu zadania. Tu nie chodzi tylko o losy królestwa, ale również o jego przyszłość i życie.

„Tajemnica białych płaszczy” autorstwa Jeana-Françoisa Parota zabierze czytelnia do historycznego Paryża. To książka, której intryga pozwala przenieść się w czasie do okresu, w którym elegancja Wersalu, pięknych architektonicznie domów, wspaniałych karoc, nietuzinkowych kreacji mieszała się z brudem rynsztoków i przestępstwem. A wszystko to złączone ciekawą intrygą. Bez wątpienia „Tajemnica białych płaszczy” to doskonała propozycja da miłośników literatury z pogranicza historii oraz kryminału.

Osiemnastowieczny Paryż niczym nie przypomną tego, jaki znamy z przewodników turystycznych. Za każdym rogiem czai się niebezpieczeństwo.



Są też takie zakątki, w które zapuszczać się po zmroku oznacza tyle, co paść ofiarą przestępstwa lub być jego świadkiem. To właśnie w takiej mrocznej części stolicy Francji zaczyna się intryga, która jak się niebawem okaże, sięgnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
64
35

Na półkach:

Cóż, książka mnie zupełnie nie urzekła. Męczyłam ją ponad tydzień. Ta powieść jest zwyczajnie nudna. Autor opisywał wszystko co możliwe na kilka stron, czy to były wspomnienia głównego bohatera, czy decyzje, które miał podjąć bądź nie. Zarys akcji jest, ale zdecydowanie brakowało mi dialogów, przez co tak ciężko było przebrnąć przez książkę. Główny bohater został przedstawiony jako chłopiec na progu dorosłości. Choć sam autor zaznaczył jak wielka była przemiana Nicolasa z prostego chłopca w dojrzałego mężczyznę, ja wcale tego nie widziałam. Oprócz tego, było bardzo dużo nazw i nazwisk, rzecz jasna po francusku i nieraz się mocno gubiłam. Ale muszę przyznać, że autor ciekawie wprowadził wątki historyczne, co uważam za plus tej książki. Oprócz tego możemy zobaczyć, jak kiedyś mogły być prowadzone dochodzenia bez użycia sprzętów specjalistycznych. Niestety nie uważam książki, za godną polecenia.

Cóż, książka mnie zupełnie nie urzekła. Męczyłam ją ponad tydzień. Ta powieść jest zwyczajnie nudna. Autor opisywał wszystko co możliwe na kilka stron, czy to były wspomnienia głównego bohatera, czy decyzje, które miał podjąć bądź nie. Zarys akcji jest, ale zdecydowanie brakowało mi dialogów, przez co tak ciężko było przebrnąć przez książkę. Główny bohater został...

więcej Pokaż mimo to

avatar
117
116

Na półkach:

Mój pierwszy "kryminał". Całkiem wciągająca historia, i świetnie przedstawiony świat tamtych lat.

Mój pierwszy "kryminał". Całkiem wciągająca historia, i świetnie przedstawiony świat tamtych lat.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    86
  • Przeczytane
    65
  • Posiadam
    24
  • Legimi
    3
  • Ulubione
    2
  • Literatura francuska
    2
  • 2019
    2
  • 2020
    2
  • Kryminał/Thriller/Sensacja
    1
  • 2020 SIERPIEŃ
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Tajemnica Białych Płaszczy


Podobne książki

Przeczytaj także