Błyskotliwa, pasjonujaca opowieść o dietach - autor z dowcipem rozpisuje się o kontekście historycznym, o powstaniu modnych diet, o ich twórcach. Na koniec promuje też swój sposób odżywiania. Bardzo ciekawa książka nie tylko dla osób interesujących się tematyką zdrowego żywienia.

Błyskotliwa, pasjonujaca opowieść o dietach - autor z dowcipem rozpisuje się o kontekście historycznym, o powstaniu modnych diet, o ich twórcach. Na koniec promuje też swój sposób odżywiania. Bardzo ciekawa książka nie tylko dla osób interesujących się tematyką zdrowego żywienia.

Dietetyczne sekty - ten tytuł przykuł moja uwagę. Tym bardziej opis, który mówił o rozprawieniu się z dietetycznymi modami, które raz po raz podbijają świat, za każdym razem będąc jedynym prawdziwie zdrowym, skutecznym, sensownym sposobem odżywiania się. I to niezależnie od faktu, że zalecenia tych kolejnych diet wzajemnie się wykluczają - raz białko jest źródłem całego zła, potem winowajcą są węglowodany, tłuszcz, produkty gotowane, produkty pochodzenia zwierzęcego, itd. itp. Coś wyraźnie jest nie tak.

Dodatkowym aspektem, dla mnie bardzo ciekawym, jest fanatyzm ich wyznawców, zupełnie jakby chodziło o życie wieczne, a nie to, czym się ludzie żywią. Co gorsza, wyznawcy starają się nadać swoim modom dietetycznym pozory naukowości i zawsze przytaczają jakieś wyrywkowe badania naukowe, wyrwane z kontekstu, byle popierały główna ideologiczną tezę.

Autor postawił sobie za cel przegląd badań na temat diet, obalenie skrajnych poglądów, nieuzasadnionych twardymi faktami, a wreszcie zaproponowanie, jak to sam nazwał 'agnostycznego sposobu odżywiania'.
Książka poświęcona jest po kolei różnym dietom, począwszy od śródziemnomorskiej, przez paleo, Atkinsa, anty-glutenową, wysokobiałkową i tym podobne. W całości książka jest bardzo ciekawa, chociaż niestety momentami pisana z denerwującą manierą przedstawiania tematu przez pryzmat historii amerykańskiego Kowalskiego - najczęściej sportowca - dopiero później przedstawiająca fakty. John Smith z Północnej Dakoty całe życie marzył, żeby zostać marine... Również wstawki o podróży autora z żoną do Kalifornii w celu degustacji tamtejszych win i miejscowego jedzenia nudziły mnie. Tylko dlatego gwiazdek dałam siedem, bo reszta jest bardzo wartościowa.

Kończąca książkę propozycja zrównoważonej diety jest prosta: nie ma w niej produktów zakazanych, są bardzo polecane (warzywa i owoce),polecane (mięso i produkty zbożowe wysokiej jakości oraz nabiał) oraz dopuszczalne - de facto cała reszta, z produktami smażonymi na najniższej pozycji. Zasada komponowania jadłospisu jest równie nieskomplikowana - jedz jak najwięcej produktów z góry skali, a najmniej z dołu. Wiem, Ameryki autor nie odkrył. Prawdopodobnie dlatego, że nie ma tu żadnej Ameryki do odkrycia. Ale jest zdrowy rozsądek i umiar. Wystarczy.

Dietetyczne sekty - ten tytuł przykuł moja uwagę. Tym bardziej opis, który mówił o rozprawieniu się z dietetycznymi modami, które raz po raz podbijają świat, za każdym razem będąc jedynym prawdziwie zdrowym, skutecznym, sensownym sposobem odżywiania się. I to niezależnie od faktu, że zalecenia tych kolejnych diet wzajemnie się wykluczają - raz białko jest źródłem całego...