Mecz o wszystko
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- End Zone
- Wydawnictwo:
- Noir sur Blanc
- Data wydania:
- 2013-05-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-05-15
- Data 1. wydania:
- 1986-01-07
- Liczba stron:
- 208
- Czas czytania
- 3 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788373924185
- Tłumacz:
- Michał Kłobukowski
- Tagi:
- dojrzewanie futbol amerykański koleżeństwo
Dwudziestoparoletni Gary Harkness, narrator Meczu o wszystko, studiuje na małej uczelni w Teksasie i gra w tamtejszej drużynie futbolu amerykańskiego, o którym autor pisze z życzliwą ironią. Gary zaczytuje się w książkach o wojnie atomowej i kocha bardzo nietypową dziedziczkę naftowej fortuny.
Ta druga z kolei powieść Dona DeLillo daje przedsmak wirtuozerii językowej, którą pisarz rozwinął w późniejszych książkach, i jest jego najbardziej niefrasobliwie humorystycznym utworem. Rarytas dla smakoszy absurdu. Prawdziwa perełka wśród książek tego wybitnego autora.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Atomowi chłopcy
Gary Harkness kocha piłkę. Nauczył się też kochać bombę: może być atomowa albo wodorowa – wszystko jedno. W swojej teksańskiej samotni wypełnia strony „Meczu o wszystko” przemyśleniami na tematy sportowo-egzystencjalne, czasami przywołuje obrazy zniszczonych nuklearną wojną amerykańskich miast; lubi wyobrażać sobie spalone ciała w ruinach budynków.
Podobnie jak w „Podziemiach” tak i tutaj spory kawałek powieści DeLillo poświęca opisowi meczu (zajmuje on całe centrum, a oskrzydlają je dwie złożone z krótkich rozdziałów części),tym razem zastępując bejsbol futbolem amerykańskim. Oczywiście skala jest znacznie mniejsza: nie ma rzygającego Gleasona, udręczonego Hoovera i, przede wszystkim, uderzenia, które usłyszał świat – mamy za to kotłowaninę nóg, rąk oraz fachowe słownictwo wymieszane z mniej lub bardziej śmiesznymi dialogami. Jednak w obu przypadkach autor rozwiesił z tyłu to samo łopoczące zimnowojenne prześcieradło. Te dwa plany przenikają się przez całą książkę: typowo amerykańska gra w futbol i dużo większa, bardzo realna chociaż dziejąca się gdzieś w oddali, gra w bombę.
Oprócz Gary’ego poznamy też resztę drużyny – całą masę kubrickowskich postaci, i będziemy obserwować ich filozoficzne rozterki dotyczące nudy, tożsamości czy potrzeby wzmożenia poczucia własnej realności. Kiedy zmęczą się myśleniem, pewnie dadzą sobie po mordzie, połamią kości, otrą się o jakąś tam tajemnicę gryząc, kopiąc, drapiąc się nawzajem w radosnej furii zwierzęcości. W gruncie rzeczy to równe chłopaki: nie mają nic przeciwko, kiedy monumentalny Taft Robinson, pierwszy czarnoskóry student w Logos College, dołączy do ich drużyny, dopiero gdy pójdzie plotka, że wśród zawodników może być pedał, staną się niespokojni. Niestety świat ma co do nich własne plany. Każe im wciągnąć brzuchy i dodać gazu. Zalegająca dookoła cisza podtrzymywana kruchym zawieszeniem upływu czasu na okres trwania roku szkolnego w każdej chwili może się rozpaść. Wtedy rzeczywistość zacznie powoli przeciekać i wiszące nad chłopcami odroczenie straci ważność, a oni sami zostaną wciągnięci w wir życia w niebezpiecznych czasach. Bo to tylko gra, ale innej gry nie ma.
Rafał Łukasik
Książka na półkach
- 58
- 50
- 20
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
'To tylko gra. Ale innej gry nie ma.'
'To tylko gra. Ale innej gry nie ma.'
Pokaż mimo to"daje przedsmak wirtuozerii językowej", "jest jego najbardziej niefrasobliwie humorystycznym utworem", "rarytas", "perełka"...
Bzdura! Niestrawna, chaotyczna, przegadana, bezsensowna. Niby o sporcie, niby o wojnie, niby o społeczeństwie, ale nie było w niej ciągu choćby kilku składnie napisanych akapitów.
A pierwszą połowę książki tłumaczył ktoś, kto sądził, że akcja toczy się wokół piłki nożnej. Na drugą połowę wszedł chyba z ławki inny tłumacz, który lepiej czuł zagadnienie.
Męczyłem się z nią blisko miesiąc.
Drugie bardzo nieudane podejście do tego autora.
"daje przedsmak wirtuozerii językowej", "jest jego najbardziej niefrasobliwie humorystycznym utworem", "rarytas", "perełka"...
więcej Pokaż mimo toBzdura! Niestrawna, chaotyczna, przegadana, bezsensowna. Niby o sporcie, niby o wojnie, niby o społeczeństwie, ale nie było w niej ciągu choćby kilku składnie napisanych akapitów.
A pierwszą połowę książki tłumaczył ktoś, kto sądził, że akcja toczy...
Zima za oknem, ulicami płyną strumienie szarego błota, czasami coś poprószy na biało, ja sobie wtedy przypominam znajomego wojskowego który o takich zjawiskach mówił z niesmakiem "pudrowanie g.....a". Duch osłabł po trzeciej dawce, przez cały rok czytałem książki naznaczone niedoskonałością, ostatnie "po piśmie" mnie zirytowało tak bardzo, że zwątpiłem w siebie, literaturę, w zimną wilgoć i ciemność. Uciekłem więc do mojej coraz mniejszej kolekcji książek Dona Delillo, zostały mi chyba tylko "spadając" i "gracze", może jeszcze "biały szum" i będzie koniec. Wziąłem ten "mecz o wszystko" jako odtrutkę na niższe standardy, mniejsze starania, gorsze talenty. I wiecie co? Odtruł. Jak dobrze odtruł.
Mam takie wrażenie, że Don Delillo rozwija taki wieloletni metaliteracki żart - bierze takie konwencje które znamy, streszczenia z tylnich okładek i pisze o nich książki. Ale pisze takie książki, że połowa sali wychodzi, połowa sali gwizda, ci co się mieli migdalić się migdalą, ale oni nie przyszli tu czytać. Pisał o szpiegach. Pisał o morderczej sekcie. Pisał o zabójstwie Kennedyego. Pisał o zamachu terrorystycznym. Za każdym razem wywijał tą literaturę na nice, robił takie rzeczy, słuchajcie, takie rzeczy, z tym językiem, z tymi słowami, literami, ja zamierałem jak sarna w nocy na szosie. To jest coś co przemawia do mnie językiem gwiazd, falami radiowymi, móglbym się do tego modlić. Bierze tutaj ten przedziwny kampus w środku pustyni, tym futbolistów zanurzonych w jakiejś malignie, niemocy, ale przy tym sprawczych, potęznych, półbogów, ale też jakby zwierzęta. Stawia ich jak w teatrze greckim, każe deklamować swoje kwestie, upodabnia cały ten kram do jakiejś kustomowej kosmogonii. Są jego ulubione wątki ktore już rozpoznaję, czyli język, słowa, znaki które znaczą dźwięki, to co się dzieje kiedy to połączenie zostaje przerwane. W "Meczu" pojawia się jeszcze ból, dużo fizycznego bólu, ale też jakby oderwanego od cierpienia. Pęknięte żebra, odmrożone ręce, pęknięte śledziony, cały gwałt meczu futbolowego, ale relacjonowany jakby z innej planety. Skontrastowane, ale nie przez analogię, z chłodną precyzją wojny nuklearnej. Bloomberg który odzyskuje siebie jedząc żarłocznie, Myna która szuka siebie chudnąc gwałtownie, Gary który, no właśnie. Taft Robinson w ciemnych okularach, w pokoju pomalowanym na stonowane barwy. Mam wrażenie takiego czyścca, poczekalni, limbo, są tam takie sygnały. Widać, że czytelnicy z takim obłędem sobie nie radzą, 5-tki i 6-tki to są oceny poniżej. Rozumiem, nie oponuję, to jest coś innego niż literatura w ogóle. Posłuchajcie: "Żałowałem, że nie mam pojęcia o astronomii: miło by było obrachować niebiosa". "Być na wieki kochanym niegodnymi sposoby". Totalność.
P.S. Jedyne, jedyne co mi zazgrzytało - to złamana czwarta ściana na początku rozdziału o meczu. Wyrzuciłbym ją, bo wyrwała mnie z tego wartkiego nurtu w którym desperacko chciałem utonąć.
Zima za oknem, ulicami płyną strumienie szarego błota, czasami coś poprószy na biało, ja sobie wtedy przypominam znajomego wojskowego który o takich zjawiskach mówił z niesmakiem "pudrowanie g.....a". Duch osłabł po trzeciej dawce, przez cały rok czytałem książki naznaczone niedoskonałością, ostatnie "po piśmie" mnie zirytowało tak bardzo, że zwątpiłem w siebie, literaturę,...
więcej Pokaż mimo toJa wiem, że to nie jest "moja" literatura. Wiem też absolutnie, że jest to książka dobra, ale też absolutnie mi się jej dobrze nie czytało. Czytało się momentami ciężko i opornie. Męczył mnie brak prostej linii fabularnej i to że książka składa się z wielu takich wątków-obrazków, z których niektóre są fajne i ciekawe, a niektóre nie interesują mnie zupełnie. Najciekawsze są tu opisy czysto sportowe i lubię wątek rasowy i miłosny (o, bo to jest zawsze moje!). No i sam pomysł - to połączenie książki jednak o sporcie z wątkami surrealistyczno-wojennymi, filozoficznymi itd. Oczywiście językowo ciekawie, bardzo dobre tłumaczenie, bo to była pewnie bardzo trudna robota.
Ja wiem, że to nie jest "moja" literatura. Wiem też absolutnie, że jest to książka dobra, ale też absolutnie mi się jej dobrze nie czytało. Czytało się momentami ciężko i opornie. Męczył mnie brak prostej linii fabularnej i to że książka składa się z wielu takich wątków-obrazków, z których niektóre są fajne i ciekawe, a niektóre nie interesują mnie zupełnie. Najciekawsze są...
więcej Pokaż mimo toJedna z niewielu książek wydanych w Polsce, które poruszają tematykę futbolu amerykańskiego. Don DeLillo popisuje się w tej powieści mistrzowskim wykorzystaniem języka, zabawą konwencją i pięknymi opisami. Moment, w którym autor pokazuje nam mecz podczas zamieci śnieżnej to prawdziwe arcydzieło narracji. Troszeczkę gorzej z dialogami, które wydają się bardzo mało prawdopodobne. Trudno wyobrazić sobie futbolistów, prostych chłopaków, którzy z namiętnością oddają się filozoficznym pogadankom w czasie wolnym... Duże zastrzeżenia mam także do tłumacza, twórcy polskiego przekładu książki. Wystarczy chociaż na chwilę zanurzyć się w świecie futbolu amerykańskiego w Polsce aby dowiedzieć się, iż nazw pozycji futbolowych nie próbuje się tłumaczyć... Linebacker to Linebacker, a nie żaden "Wspomagacz"... Halfback'a nie nazwiemy "Półtylnym", a opisywane przez Tłumacza "dopadanie" to tacklowanie. Tak samo - futbol to próby, a nie "przykładki", zaś odległości mierzymy w jardach, a nie w metrach. Biorąc się za przekład książki o danej dyscyplinie warto przynajmniej zapoznać się z nazewnictwem stosowanym w niej. Niestety, przez pracę tłumacza jestem zmuszony zmniejszyć ilość gwiazdek dla polskiego przekładu "Meczu o wszystko".
Jedna z niewielu książek wydanych w Polsce, które poruszają tematykę futbolu amerykańskiego. Don DeLillo popisuje się w tej powieści mistrzowskim wykorzystaniem języka, zabawą konwencją i pięknymi opisami. Moment, w którym autor pokazuje nam mecz podczas zamieci śnieżnej to prawdziwe arcydzieło narracji. Troszeczkę gorzej z dialogami, które wydają się bardzo mało...
więcej Pokaż mimo toTo na pewno powieść o futbolu amerykańskim. To na pewno powieść o wszechobecnej wizji wojny i nuklearnego zniszczenia. Ale pytanie o to "co autor chciał nam przekazać tą powieścią?" pozostawało mi w głowie przez cały czas jej czytania, zwłaszcza że sam DeLillo ustami jednego z bohaterów wydaje się ucinać najbardziej narzucającą się interpretacje: "Odrzucam koncepcję futbolu jako wojny. Wojna jest wojną. Nie potrzeba nam namiastek, skoro mamy autentyk". A może jednak to kolejny żart pisarza? Cała niedługa książka przepełniona jest taką specyficzną atmosferą. Narracja prowadzona przez jednego z bohaterów - Garego Harknessa - przechodzi od farsy do refleksji z równą płynnością z jaką rozmowy postaci z pokracznych przekleństw rzucanych podczas meczu przekształcają się w rozważania na tematy wyższe. Powieść złożona z kilkudziesięciu krótkich rozdziałów wydaje się zmierzać donikąd, meandrować niczym oni. Wszystkie te elementy składają się na unikalny klimat tej pozycji, który przypomina leniwe czekanie na coś nieunikniknego. Na coś jak koniec świata bądź finalny gwizdek.
"Mecz o wszystko" to pierwsza przeczytana przeze mnie powieść Dona DeLillo, ale nie pierwsza próba. Zdecydowanie polecam ją na start, a sam wyostrzam poszukiwania "Białego Szumu" i "Podziemi".
To na pewno powieść o futbolu amerykańskim. To na pewno powieść o wszechobecnej wizji wojny i nuklearnego zniszczenia. Ale pytanie o to "co autor chciał nam przekazać tą powieścią?" pozostawało mi w głowie przez cały czas jej czytania, zwłaszcza że sam DeLillo ustami jednego z bohaterów wydaje się ucinać najbardziej narzucającą się interpretacje: "Odrzucam koncepcję futbolu...
więcej Pokaż mimo toWojna i sport
Don DeLillo nie lubi się ograniczać do jednego tematu. Poza główną sferą działań fabularnych, z tyłu zawsze tli się druga strona medalu. Nie inaczej jest w przypadku „Meczu o wszystko”, gdzie na planie pierwszym mamy oczywiście ulubiony sport Ameryki, ale w tle kręci się wojenna rzeczywistość i fascynacja bombami. To zestawienie wydaje się dobrze uzupełniać w przypadku tej prozy. Nasz bohater, czytelnik książek wojennych, czuje, że silne pokrewieństwo między byciem futbolistą a żołnierzem. Wydaje się nawet, że ów sport ma być substytutem wojny w czasie pokoju. Właściwie Europejczyk może sobie podstawić piłkę nożną w miejscu futbolu, aby wnioski były dla niego bardziej oczywiste.
Sam mecz nie zajmuje tu wiele miejsca. Zdecydowanie więcej poświęcone jest na opisy barwnych postaci. Kłania się tu twórczość Stanley`a Kubricka, bo i treść słów, które wypowiadają nie współgra z ich obrazem. Bo na tym zadupiu odbywają się filozoficzne dysputy, ale autor nie ukrywa, że nie będą one trwać wiecznie, a ich autorzy w końcu dadzą sobie po gębach. W takiej atmosferze pełnej dwuznaczności, niuansów upływa czas poświęcony na lekturę. Dość powiedzieć, że nie jest to najwybitniejsza powieść Amerykanina, ale ma w sobie to coś.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Wojna i sport
więcej Pokaż mimo toDon DeLillo nie lubi się ograniczać do jednego tematu. Poza główną sferą działań fabularnych, z tyłu zawsze tli się druga strona medalu. Nie inaczej jest w przypadku „Meczu o wszystko”, gdzie na planie pierwszym mamy oczywiście ulubiony sport Ameryki, ale w tle kręci się wojenna rzeczywistość i fascynacja bombami. To zestawienie wydaje się dobrze uzupełniać w...
Tekst pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/
Druga książka Dona DeLillo zabiera czytelnika w lata siedemdziesiąte, gdzieś na amerykańską prowincję. Główny bohater, miłośnik książek wojennych, jest obiecującym zawodnikiem uczelnianej drużyny futbolu amerykańskiego. Trwająca w Wietnamie wojna kładzie się cieniem na wszystkie obszary życia, futbol staje się pewnym substytutem wojny dla chłopaków z uczelni. DeLillo pisze o zmaganiach studentów z świeżo im zaserwowaną dorosłością, o ich treningach, zainteresowaniach, pochodzeniu i codziennym życiu. Jednocześnie dryfuje cały czas w stronę większego obrazu, kreśli mapę zachowań i stereotypów funkcjonujących w typowym amerykańskim miasteczku. I tu widać wyraźnie ważną cechę pisarstwa DeLillo. Tak jak Roth pisze głównie o Ameryce i Amerykanach, tak DeLillo pisze przede wszystkim dla Ameryki i Amerykanów. Nie bez powodu w centrum powieści stoi najbardziej amerykański sport na świecie.
Być może to właśnie i dodatkowo świąteczny nastrój i brak należytego skupienia spowodował, że przegapiłem jakiś metaprzekaz lub drugie dno. "Mecz o wszystko" to dobra książka, okraszona nierzadko czarnym humorem i celnym komentarzem. Ale jest słabsza od świetnej "Americany", nie znalazłem w niej cech, które mogłyby potwierdzać wysokie noty jakie znawcy wystawiają twórczości autora. To nadal zapowiedź, trailer do czekającej mnie prawdopodobnie uczty. W nadchodzącym roku DeLillo powróci pewnie parę razy.
Tekst pochodzi z
więcej Pokaż mimo tohttp://plejbekpisze.blogspot.com/
Druga książka Dona DeLillo zabiera czytelnika w lata siedemdziesiąte, gdzieś na amerykańską prowincję. Główny bohater, miłośnik książek wojennych, jest obiecującym zawodnikiem uczelnianej drużyny futbolu amerykańskiego. Trwająca w Wietnamie wojna kładzie się cieniem na wszystkie obszary życia, futbol staje się pewnym...
"Mecz o wszystko" nie jest książką na miarę choćby "Libry", ale w mojej ocenie to bardzo ciekawa rzecz. Czego tutaj nie ma: futbol, strach przed wojną nuklearną, quasi-filozoficzne rozmowy graczy, kulisy życia w prowincjonalnym koledżu. Zabawne jest, gdy futboliści toczą dysputy egzystencjalne, o tożsamości, życiu, itd. DeLillo bawi się tu stereotypem piłkarza z koledżu, jako - delikatnie rzecz ujmując - niespecjalnie zorientowanego na myślenie i odwraca go. Podobały mi się fragmenty o atomie, z sugestywną sceną gry taktycznej. Autor ma zmysł opisu - z grą w śniegu na czele.
Jest niestety z tą książką zasadniczy problem - bardzo zły przekład fragmentów związanych z futbolem. Niestety tłumacz nie miał o tym sporcie pojęcia (podobnie jak dwie korektorki),a redaktor nie wpadł na pomysł, by to skonsultować z kimś, kto się naprawdę zna (dziś w futbol gra w Polsce sporo osób i nie jest to problem). Dla mnie symbolem nieudolności jest przełożenie jardów na metry. Niby różnica niewielka, ale do diabła, większość tej gry, to zdobywanie pola poprzez próbę przebiegnięcia 10 jardów. Do tego dochodzi dziwne przekładanie niektórych terminów (zgęstka, przykładka, itd.). Według mnie tłumaczenie części futbolowych (reszta jest zrobiona bardzo solidnie) jest do gruntownej korekty, bo psuje radość z lektury (dlatego ogólna ocena 6, a nie 7).
"Mecz o wszystko" nie jest książką na miarę choćby "Libry", ale w mojej ocenie to bardzo ciekawa rzecz. Czego tutaj nie ma: futbol, strach przed wojną nuklearną, quasi-filozoficzne rozmowy graczy, kulisy życia w prowincjonalnym koledżu. Zabawne jest, gdy futboliści toczą dysputy egzystencjalne, o tożsamości, życiu, itd. DeLillo bawi się tu stereotypem piłkarza z koledżu,...
więcej Pokaż mimo to"To tylko gra, ale innej gry nie ma."
"To tylko gra, ale innej gry nie ma."
Pokaż mimo to