rozwińzwiń

W hołdzie Katalonii

Okładka książki W hołdzie Katalonii George Orwell
Okładka książki W hołdzie Katalonii
George Orwell Wydawnictwo: Atext powieść historyczna
232 str. 3 godz. 52 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Tytuł oryginału:
Homage to Catalonia
Wydawnictwo:
Atext
Data wydania:
1990-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1990-01-01
Liczba stron:
232
Czas czytania
3 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
8385156003
Tłumacz:
Leszek Kuzaj
Tagi:
wojna domowa w Hiszpanii
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
221 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
21
21

Na półkach: ,

Świetny opis realiów i mechanizmów działania wojny z perspektywy jej zwykłego uczestnika. Rozdziały typowo polityczne i partyjne tamtych czasów są nieco skomplikowane dla nie znającego dobrze historii czytelnika. "Gdyby spojrzeć na tę wojnę od strony zmagań prasowych, to hałaśliwością propagandy w niczym nie odbiegała ona od innych wojen." "Problem polega na tym, że wszystkie wojny, z upływem każdego miesiąca ich trwania, rodzą coś w rodzaju postępującego zła, takie sprawy bowiem jak wolność jednostki i niezakłamana prasa, są po prostu nie do pogodzenia że skutecznością operacji wojskowych."

Świetny opis realiów i mechanizmów działania wojny z perspektywy jej zwykłego uczestnika. Rozdziały typowo polityczne i partyjne tamtych czasów są nieco skomplikowane dla nie znającego dobrze historii czytelnika. "Gdyby spojrzeć na tę wojnę od strony zmagań prasowych, to hałaśliwością propagandy w niczym nie odbiegała ona od innych wojen." "Problem polega na tym, że...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
650
645

Na półkach:

Do tej pory znałem tylko duże fragmenty tej książki opublikowane dawno temu w "Literaturze na Świecie" i po zapoznaniu się z całością jestem zaskoczony bo zupełnie inaczej ją teraz widzę. Oczywiście jest to wspomnienie i coś w rodzaju reportażu z frontu, oczywiście jest to na bieżąco pisane wyjaśnienie sensu i przebiegu Dni Majowych w Barcelonie - to wiedziałem. Ale nie wiedziałem, że była to także bieżąca polemika publicystyczna i mam wrażenie, że dla Orwell to było nawet ważniejsze niż wartość reportażowa.

To mi dało mocno do myślenia i spróbowałem się wczuć w ówczesną sytuację w ogólnie rozumianym ruchu robotniczym. Był już wyraźny antagonizm między Międzynarodówkami komunistyczną i socjalistyczną ale to były wciąż rozbieżności dość świeże i dla wielu ludzi z lewicy było to coś w rodzaju kłótni w rodzinie - różnimy się bardzo mocno ale nadal jesteśmy krewnymi i mamy jakieś wspólne interesy. Taka sytuacja rodzi bardzo wiele skomplikowanych konsekwencji. Na przykład użycie dziś terminu "komunista" wobec kogoś z tamtych czasów jest w ogóle nieadekwatne. Bo od razu trzeba by użyć specyfikacji "jaki komunista?". POUM to byli komuniści, PCE to też byli komuniści, PSOE czyli socjaliści to niby nie komuniści ale jednak w dużym stopniu marksiści co dziś się utożsamia z "komunistami". A do tego jeszcze inne ugrupowania lewicowe co dziś wielu równa z komunistami bez oporów. Nie wiadomo też co dziś sądzić o anarchistach bo ten ruch w Polsce chyba nigdy nie rozwinął się w stopniu nawet zbliżonym do ówczesnej Hiszpanii. Tu książka Orwella pozwala choćby w dość ogólnym stopniu nabrać poglądu na tę skomplikowaną sytuację.

W dodatku wówczas jeszcze nie wiadomo było tak naprawdę do czego prowadzi Stalin. Były już gułagi i był po Wielkim Głodzie na Ukrainie ale te wiadomości jeszcze nie były szeroko znane. Wielka Czystka dopiero się zaczynała więc też nikt się nie spodziewał jaką może mieć skalę. W tej sytuacji skala wrogości i metody działania komunistów związanych z Kominternem była dla wszystkich zaskoczeniem i wielu nie dopuszczało prawdziwości takich wiadomości. Tutaj głos Orwella był niezwykle istotny bo starał się on przedstawiać angielskim czytelnikom lewicowym prawdziwy przebieg zdarzeń i obnażać kłamstwa upowszechniane przez oficjalną propagandę republikańską (kierowaną właśnie przez kominternowców). Wydaje mi się nawet, że to był prawdziwy powód powstania tej książki. Oczywiście Orwell nie byłby sobą gdyby nie był sceptykiem: bardzo wyraźnie daje znać czytelnikowi, że nawet on sam, Orwell, może się mylić bo widział tylko jedną stronę sytuacji.

Jeszcze jedną sprawą, która dziś z całą pewnością może być niejasna i bardzo zaskakująca, to jest przekonanie co do słuszności marksowskiej teorii następstwa formacji społecznych. Nawet więcej: dla wielu to nie była teoria tylko zasada naukowa, od której nie może być odstępstw. Dziś więc może być wielkim zaskoczeniem, że była to przyczyna, dla której komuniści-stalinowcy w Hiszpanii republikańskiej stali się siłą antyrewolucyjną a wręcz konserwatywną. Jest to na tyle trudne do zrozumienia, że nie mam przekonania czy kierowali się faktycznie taką ideologią czy też ich celem było raczej pozbycie się konkurentów na lewej stronie, co byłoby łatwiejsze dziś do zrozumienia.

Wszystko to mówi mi jedno: wszelka próba upraszczania i sprowadzania do jednego mianownika zdarzeń historycznych prowadzi do tego, że ich nie rozumiemy. A kiedy historii nie rozumiemy to kompletnie niczego nas ona nie nauczy.

Do tej pory znałem tylko duże fragmenty tej książki opublikowane dawno temu w "Literaturze na Świecie" i po zapoznaniu się z całością jestem zaskoczony bo zupełnie inaczej ją teraz widzę. Oczywiście jest to wspomnienie i coś w rodzaju reportażu z frontu, oczywiście jest to na bieżąco pisane wyjaśnienie sensu i przebiegu Dni Majowych w Barcelonie - to wiedziałem. Ale nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
341
125

Na półkach:

Książka George'a Orwella przedstawia wojnę domową w Hiszpanii z perspektywy samego autora. Walczył on ramię w ramię z Hiszpanami po stronie republikańskiej, socjalistyczno-trockistowskiej (POUM) przeciwko faszyzmowi. Najciekawsza jednak część dotyczy tzw. "dni majowych w Barcelonie" w 1937 roku, kiedy to doszło do walk w łonie samego Frontu Ludowego - pomiędzy prostalinowską Gwardią Szturmową (finansowaną przez Moskwę, niechętną rewolucji) a trockistami wraz z anarchistami. Przyznam, że nie wiedziałam, że Front Ludowy nie był jednorodny i że były w nim tak duże starcia. Orwell pokazuje, jakimi metodami stalinowcy próbowali podstępnie, "od środka", zniszczyć rewolucję, zwalczać socjalistów, jak rozkręcali propagandę, oskarżali ich o faszyzm (!),prześladowali i nasyłali na nich agentów NKWD. Wtedy chyba autor zobaczył, czym jest komunistyczna ideologia totalitarna. Jeśli chodzi o wojnę z faszystami Franco to Orwell obrazowo opisuje fatalny stan uzbrojenia i brak nawet podstawowych umiejętności bojowych po stronie republikańskiej. Najwięcej śmierci powodowało nieostrożne posługiwanie się bronią, a nie kula wroga. Orwell kreśli też atmosferę ówczesnych dni, nadzieję i chaos, poczucie braterstwa (hojność i gościnność Hiszpanów!) i jednocześnie brak jakiejkolwiek skuteczności bojowej. Książkę polecam, bo jest świetnie napisana, ale warto wiedzieć, że dość szczegółowo opisywany jest cały kontekst polityczno-partyjny konfliktu we Froncie Ludowym - dużo nazw, skrótów, zawikłanych intryg, różnic programowych, sposobów działania. Warto to jednak wiedzieć, bo pokazuje to tym bardziej, dlaczego republika nie mogła wygrać, mimo że wspierało ją wielu ochotników z zagranicy. Bardzo podobały mi się refleksje autora na temat wojny oraz bijąca z nich empatia społeczna - wrażliwość na drugiego człowieka.

Książka George'a Orwella przedstawia wojnę domową w Hiszpanii z perspektywy samego autora. Walczył on ramię w ramię z Hiszpanami po stronie republikańskiej, socjalistyczno-trockistowskiej (POUM) przeciwko faszyzmowi. Najciekawsza jednak część dotyczy tzw. "dni majowych w Barcelonie" w 1937 roku, kiedy to doszło do walk w łonie samego Frontu Ludowego - pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
28
19

Na półkach:

to się czyta to się lubi to się szanuje

to się czyta to się lubi to się szanuje

Pokaż mimo to

avatar
225
140

Na półkach:

Sięgnąłem po tę lekturę (w formie audiobooka),ponieważ jak większość ludzi kojarzyłem Georga Orwella z jego dwiema dystopijnymi książkami Rok 1984 i Folwark Zwierzęcy, dlatego z ciekawością odkryłem, że jego dorobek jest znacznie większy.

Okazuje się, że oprócz pisania powieści, Orwell zajmował się również dziennikarstwem a ta książka, opowiadająca o jego wojennych przeżyciach, jest w zasadzie reportażem z wojny domowej w Hiszpanii. I to reportażem z samych jej okopów, bo autor nie był tam korespondentem wojennym a uczestnikiem walk po stronie republikanów.

Autor w świetny sposób łączy opowieść osobistą z wątkami filozoficznymi i obserwacją socjologiczną wojny i jej uczestników, a także od strony reporterskiej i historycznej, stara się wytłumaczyć czytelnikowi zawiłości wojny w Hiszpanii od strony republikańskiej. Okazuje się, że w trakcie tego konfliktu, nie było jedynie walki lewicowych republikanów z faszystowskimi zwolennikami Franco. Nie można, więc tej wojny sprowadzić to prostego podziału na dwie zwalczające się strony. Wśród zwolenników republiki walczyły dziesiątki, różnych milicji i organizacji: komuniści, anarchiści, libertarianie, socjaliści czy też liberałowie. To komplikowało sytuację, o czym Orwell skrupulatnie opowiada, starając się pokazać obraz wojny z perspektywy Katalonii, w której przebywał.

Warto wspomnieć, że jego obserwacje, oceny i komentarze są bardzo wywarzone i stara się zachować obiektywizm. Choć walczy po stronie rewolucjonistów, nie ma problemu z krytykowaniem komunizmu czy anarchizmu, wytykaniem cynizmu i absurdów ideologicznych a także błędów swojego dowództwa. Pokazuje tragizm i bezsens wojny bez cenzury i sentymentów. To sprawia, że lektura ma mocną wymowę antywojenną.

Pech chciał, że milicja POUM (Robotnicza Partia Zjednoczenia Marksistowskiego),do której Orwell trafił, jako ochotnik i idealista, była zwalczana nie tylko przez faszystów, ale też przez komunistów. Była to organizacja niewielka, ale na tyle radykalna w swoich rewolucyjnych ideach, że zaczęła przeszkadzać innym republikańskim frakcjom. Została oskarżona o szpiegostwo i sprzyjanie faszystom, zdelegalizowana a jej członkowie wycofani z frontu i prześladowani. Dlatego autor musiał uciekać z Hiszpanii.

To bardzo dobra pozycja z gatunku antywojennych, ale też szerzej pojętego non fiction, trochę reportaż, trochę opowieść przygodowa i esej polityczny. To na pewno nie ostatnia książka Orwella, po którą sięgam.

Sięgnąłem po tę lekturę (w formie audiobooka),ponieważ jak większość ludzi kojarzyłem Georga Orwella z jego dwiema dystopijnymi książkami Rok 1984 i Folwark Zwierzęcy, dlatego z ciekawością odkryłem, że jego dorobek jest znacznie większy.

Okazuje się, że oprócz pisania powieści, Orwell zajmował się również dziennikarstwem a ta książka, opowiadająca o jego wojennych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
120
46

Na półkach:

Ciekawa, bo to wojenna relacja z pierwszej ręki, analiza komunistycznej propagandy i roli mediów w niej, a także zapis wydarzeń i obserwacji, które doprowadziły Orwella do treści jego późniejszych, największych książek.

Ciekawa, bo to wojenna relacja z pierwszej ręki, analiza komunistycznej propagandy i roli mediów w niej, a także zapis wydarzeń i obserwacji, które doprowadziły Orwella do treści jego późniejszych, największych książek.

Pokaż mimo to

avatar
24
24

Na półkach: ,

Gdy miałem tydzień kataloński – napatoczyłem się na ten tytuł i … w sumie nie wiem czego się spodziewałem. Spodziewałem się jakieś fiction o ingerencji państwa/rewolucji w świat zwykłych ludzi jak mi się zawsze kojarzyły „1984” i „folwark zwierząt” , a nad samym Orwellem się nigdy nie zastanawiałem jakie ma poglądy – ale jakaś umiarkowana prawica, może lekka religijna ewentualnie postreligijna. ALE się nie spodziewałem, że Orwell był udzielającym się lewicowym działaczem (chyba związków zawodowych z tego co miałem wrażenie – a jak jako dziennikarz wylądował zrobić artykuł w Barcelonie – to rzucił robotę w cholerę i zaciągnął się do pierwszej ochotniczych bojówki partyjnej, której specjalnie nie patrzył nazwę i wypadło na POUM [którzy okazali się szufladkując – anarchistami ](co na początku nie jest ważne, ale potem nabiera znaczenia). Sam zaś ma swoje fragmenty, które pochwalają działania rewolucyjne zwalczające klasowość hiszpańskiego społeczene, też w ten taki hmm naiwny sposób?

Bardzo mi się książka podobała – czytałem ją praktycznie co prawda tylko w drodze do pracy i z powrotem, ale i tak potrafiłem w miarę utrzymać uwagę. Jego opisy kolejnych działań na froncie aragońskich wzgórz, odruchowo zestawiałem trochę „Na zachodzie bez zmian” – to takie ciekawe – i choć początkowo ta „mańana”(jutro) sprawia straszne wrażenie zaspania całej tej wojny domowej. Ale tak to raz bywa – przez przypadek wylądujesz w środku wiecznych wielkich manewrów łamiące kark tysiącom żołnierzy, a innym razem tkwisz w nudnych okapach przez całe miesiące i do tego w miejscu gdzie obie strony nie mają artylerii, a żołnierze obu stron nie mają ani umiejętności ani odpowiednich strzelb by ze swoich pozycji sensownie wywierać presje na twoich pozycjach. A to co opisałem, a więc rutyna, jest najbardziej groźna dla żołnierza – Orwell tego nie pisał, ale podejrzewam on też temu ulegał.
Orwell wdawał się w szczegóły ale ja zapamiętałem głównie o POUM (upraszczając anarchiści) i PSUC (tu chyba nawet nie upraszczając – komuchy sowieckie). Całe to zamieszanie w Barcelonie, a potem komunistyczny zamordyzm jakiemu się chyba tylko wyłącznie przypadkiem i hiszpańskiej braku formalizmu – zwiał razem z żoną do Francji.

To co z wojny domowej można by wyciągnąć na podstawie Orwella – to to, że problemy strony republikańskiej nie był brak armii zawodowej jak zarzuca się często siłom republikańskim. Początkowy etap odparcia sił franka, były właśnie ruchy robotnicze – ludziom po prostu się chciało powstrzymać zbuntowanych generałów bo wierzyli w poprawienie warunków nizin społecznych. Gdy powróciło znów wywyższanie oficerów i bogactwa, czar wsparcia robotników prysł.

Gdy miałem tydzień kataloński – napatoczyłem się na ten tytuł i … w sumie nie wiem czego się spodziewałem. Spodziewałem się jakieś fiction o ingerencji państwa/rewolucji w świat zwykłych ludzi jak mi się zawsze kojarzyły „1984” i „folwark zwierząt” , a nad samym Orwellem się nigdy nie zastanawiałem jakie ma poglądy – ale jakaś umiarkowana prawica, może lekka religijna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
157
147

Na półkach:

“W hołdzie Katalonii”, wspomnienia Orwella z wojny w Hiszpanii, stały sobie cierpliwie na półce i czekały na przeczytanie. No i się doczekały. Jako źródło historyczne – znakomite. Jako książka do czytania – także. Jako przenikliwe spojrzenie na komunizm – również.
Ale po kolei. Orwell służył w milicji powiązanej z POUM, partią anarchistyczną (choć to „M” w skrócie to od „marksistowska”). Opisał swoje doświadczenia, to co widział i przeżył. Nie kreuje się na wszechwiedzącego narratora. W zakończeniu zwraca się do czytelników: „Pamiętajcie o mojej stronniczości, o nieścisłościach i przeinaczeniach wynikających nieuchronnie z faktu, że byłem świadkiem jedynie części wydarzeń”. Jego opisy frontowej codzienności nie ukazują porywających obrazów, okopowa codzienność to brud, smród, ziąb i wilgoć.
Jak się czyta? Rewelacyjnie. Napisana jest lekko, mimo wagi tematu, z poczuciem humoru, szczególnie na własny temat i rzadko spotykaną bezpretensjonalnością i szczerością. Jednocześnie, Orwell sumiennie starał się oddać całą skomplikowaną rzeczywistość polityczną, z rosnącą rolę komunistów po stronie republikańskiej. Opisy Barcelony pod rządami „czerwonych” są tak ciekawe i sugestywne, że miałam wrażenie, że tam jestem.
I płynnie przechodząc do kwestii trzeciej: spojrzenia na komunizm; trzeba przyznać, że Orwell był jednym z pierwszych lewicowych pisarzy i myślicieli, którzy zrozumieli ponury, sekciarski i zakłamany charakter tej ideologii. To właśnie z kart „W hołdzie Katalonii” pochodzi nie tylko opis zniszczenia partii anarchistycznej, ale coś znacznie głębszego, czyli trafne ujęcie mechanizmu tępienia „wrogów ludu” przez komunistyczną machinę propagandy i przemocy.
Wiedziałam, że Orwelll był socjalistą i lewicowcem, ale nie wiedziałam, że aż tak. Na szczęście nie był zaślepiony. O zwolennikach gen. Franco co prawda konsekwentnie pisze „faszyści”, ale w pewnym miejscu trzeźwo zauważa: „[..] trudno było porównywać Franco z Hitlerem czy Mussolinim. Jego pucz wojskowy, wspierany przez arystokrację i kościół, był w swym głównym nurcie nie tyle próbą wprowadzenie faszyzmu, co miał na celu przywrócenie feudalizmu”. Lewicowość Orwella zawiera najlepsze elementy jeszcze XIX-wiecznego socjalizmu i nie ma nic wspólnego z późniejszą kawiorową lewicą. Jak dla mnie, Orwell jest zbyt radykalny, ale wybaczam mu, bo jego wkład w intelektualną demaskację totalitaryzmu jest tak gigantyczny, że nawet „gruby burżuj” uchodzi mu na sucho.

“W hołdzie Katalonii”, wspomnienia Orwella z wojny w Hiszpanii, stały sobie cierpliwie na półce i czekały na przeczytanie. No i się doczekały. Jako źródło historyczne – znakomite. Jako książka do czytania – także. Jako przenikliwe spojrzenie na komunizm – również.
Ale po kolei. Orwell służył w milicji powiązanej z POUM, partią anarchistyczną (choć to „M” w skrócie to od...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1173
1149

Na półkach:

A więc wystarczy wziąć udział w rewolucji (każdej, bo każda „zjada własne dzieci”),aby stać się jej przeciwnikiem? Oczywiście pod warunkiem, że pozostało się krytycznie myślącym i normalnie czującym człowiekiem....

Tak interpretuję ten świetny reportaż Georga Orwella z zaangażowania w to, co się działo w Hiszpanii w drugiej połowie lat 30.

To bardzo interesująca – choć raczej dla zainteresowanych – rzecz m.in. o mało znanym epizodzie walk zbrojnych między „stalinowcami” a ”trockistami” w republikańskiej Barcelonie. Obserwacja działań komunistów (z NKWD w tle) stała się dla Autora punktem wyjścia jego niezapomnianych książek. Wszak to Hiszpania była tym „laboratorium”, gdzie sprawdzono sposoby, które miały na lata ukształtować losy społeczeństw mających nieszczęście znaleźć się po tej stronie ”żelaznej kurtyny”.

Mnóstwo tu wspaniałych „skrzydlatych słów”, m.in. o brudach polityki, istoty wojska – jako najgorszego wynalazku ludzkości - czy ogólnie ludzkiej natury. Inną wartością książki jest opisanie przyczyn, dla których republika – to także mój wniosek - po prostu nie mogła wygrać z rebelią Franco.

Z lektury można się dowiedzieć ciekawych rzeczy o kulisach ówczesnych wydarzeń. Nowością jest dla mnie np. fakt, że walczącym za republikę ochotnikom z zagranicy obiecywano, iż będą mogą wrócić do kraju, kiedy zechcą. Ale czasem uznawano ich wtedy za dezerterów - ze wszystkimi tego konsekwencjami….

A rzekomo wolna republikańska prasa miała zakaz pozostawiania „białych plam” po ingerencji cenzury –usunięty tekst musiał być czymś zastąpiony.

Nie wiedziałem także, że rewolucja wprowadziła zakaz dawania napiwków – jako urągających godności pracownika, który ma się utrzymać z uposażenia a nie z żebraniny u klienta (powiedzcie to w USA - umrą ze śmiechu).

Fascynujące refleksje nt. Hiszpanów. „Kilka pierwszych tygodni upływało na nauce miłości do Hiszpanów i na irytowaniu się z powodu ich pewnych osobliwych cech. (…) Wojny prowadzić nie potrafią. Wszystkich cudzoziemców jednakowo napełniała lękiem ich nieudolność, a przede wszystkim doprowadzająca do szału niepunktualność. (…) I nic w Hiszpanii, od posiłku począwszy, a na bitwie skończywszy, nigdy nie obywa się w zaplanowanym terminie”.

Z drugiej zaś strony Orwell widzi ich wielką zaletę: ”Tylko nieliczni posiadają rysy charakteru potrzebne nowoczesnemu totalitarnemu państwu - diabelną obowiązkowość i konsekwencję”. I jak typowy Anglik: „Dla pochodzących z bezwzględnej i szyderczej cywilizacji anglojęzycznej, dosłowność, z jaką ci idealistyczni Hiszpanie traktowali szablonowe rewolucyjne slogany trąciła patosem”.

A czemu republika po prostu nie mogła wygrać? Wystarczą notatki Autora z wojska i z frontu:

„W koszarach rozpoczęło się coś, co można by, nie bez uśmiechu, nazwać „szkoleniem”. (…) Było zwykłą musztrą na palcu apelowym w najgłupszym, staroświeckim stylu. (…) Obchodzenie się z bronią nie wchodziło w zakres naszej nauki”.

A wynikało to z tego, że po prostu brakowało broni, która rekruci dostawali dopiero od luzowanych kolegów na polu bitwy. Sam Orwell dostaje Mausera z 1896 r. – „zardzewiały, z opornie chodzącym ryglem, drewniana podstawa lufy pęknięta, jeden rzut oka do wylotu lufy ujawnił, że jest skorodowana i chyba już nic jej nie pomoże”.

„Dyscyplina nie istniała; jeżeli komuś nie spodobał się rozkaz, występował z szyku i wszczynał zażartą kłótnię z oficerem”.

„Przyznać muszę, że na pierwszy rzut oka obraz, który ujrzałem na froncie przeraził mnie. Jak, do licha, wojsko tego rodzaju może wygrać wojnę?”

„Niektórzy z żołnierzy notorycznie załatwiali się w okopie – wstrętny zwyczaj, szczególnie gdy przychodzi robić obchód w ciemnościach”.

„Przez cały mój pobyt w Hiszpanii widziałem niewiele walk. (…) To, co zwykło się nazywać okropnościami wojny, nie przydarzyło mi się zgoła nigdy….

„W czasie wojny pozycyjnej pojawia się pięć ważnych problemów: drewno opałowe, żywność, tytoń, świece i wróg (…) wróg na szarym końcu”.

”I tak już było podczas tej wojny, że kiedy tylko ktoś mógł w kogoś nie trafić, to zawsze mu się tu udawało ….

„Przypuszczam, że tak już się dzieje podczas wszystkich wojen: ciągle ten sam kontrast pomiędzy wypielęgnowaną policją na tyłach, a obdartymi żołnierzami na froncie”.

„Tak samo dzieje się na każdej wojnie; żołnierze biją się, dziennikarze urządzają kocią muzykę, a żaden prawdziwy patriota nigdy nie zbliży się do frontowych okopów, chyba że zabiorą go na krótki propagandowy objazd”.

Orwell pisze też, kiedy zrodziła się w nim pierwsza wątpliwość, w „której podział na kolor czarny i biały wydawał się, jak dotąd, tak cudownie przejrzysty”. Wyszło to na jaw, gdy mu ktoś wskazał na stanowisko obok, mówiąc „To są socjaliści”, a on zaskoczony, spyta: „A czy my wszyscy nie jesteśmy socjalistami?”.

Na polecenie ZSRR hiszpańscy stalinowscy komuniści przystąpili do walki z „trockistami” z POUM (w jej milicji był Orwell) pod pretekstem, że to ”zamaskowani faszyści”. Doszło do tego, że „komuniści i POUM pisywali z większą zaciekłości o sobie nawzajem niż o faszystach”. I smętny wniosek Autora: „Jedną z najsmutniejszych nauk, jaką przyszło mi wynieść z tej wojny, jest przekonanie, że lewicowa prasa w niczym nie ustępuje w swej kłamliwości i niegodziwości prawicowej”.

Początkowo Orwell uznawał to za „rodzinne waśnie”. Potem jednak wstrzymano dostawy broni i sprzętu dla oddziałów POUM. A gdy po kilkumiesięcznym pobycie na froncie Autor wrócił do Barcelony, wybuchły walki uliczne, być może nawet do 400 ofiar, bo przecież nikt nie rachował.

„U zarania tych wydarzeń (…) ludzie skłonni byli uważać je za żart”.

„Podjechał samochód patrolowy anarchistów. Był najeżony bronią. Obok kierowcy siedziała piękna czarnowłosa dziewczyna w wieku około 18 lat i przyciskała do kolan erkaem”.

„- Nie chcemy do was strzelać. Jesteśmy przecież takimi samymi robotnikami jak wy”.

„Spotkałem oto po raz pierwszy kogoś, kogo zawodowym obowiązkiem było opowiadanie kłamstw – nie licząc dziennikarzy”.

„Przekształcenie tych zamieszek w wojnę domową, w pełnym tego słowa znaczeniu, mogło być równoznaczne z oddaniem zwycięstwa Franco”.

A po wszystkim melancholijne stwierdzenie: „Trudno już było patrzeć na tę wojnę w podobnie naiwny i idealistyczny sposób jak dotąd”. I jeszcze inna, niby prosta, prawda, której jestem wierny „tu i teraz”: „Roztrząsanie szczegółów międzypartyjnych waśni jest okropnym zajęciem — przypomina skok do gnojówki”.

Komuniści rozpętali nagonkę na POUM, oskarżając ją, że to „agentura faszyzmu” – „szpiegomania osiągnęła punkt szczytowy”. W efekcie rząd zlikwidował POUM. Jeden z jego członków otwarcie przyznał: „Otrzymywaliśmy pomoc z Rosji i musieliśmy w tej sytuacji zezwolić na pewne akcje, których nie popieraliśmy”.

Co się kryło pod tym pojęciem? Ano polowanie na ludzi POUM rządowej tajnej policji, zależnej w dużej mierze od NKWD. W tym kontekście Orwell faktycznie „urwał się spod szubienicy”. Założyciel POUM Andreu Nin został bowiem zamordowany (w książce mowa tylko, że go zastrzelono) przez NKWD w jej tymczasowej katowni w Hiszpanii. Jednym z jego katów był węgierski komunista Ernő Gerő, w latach 19480-1956 szef osławionej węgierskiej bezpieki AVH a nawet krótko szef tamtejszej partii komunistycznej.

BTW: Nie jest powszechną wiedzą, że za wojskową, i nie tylko, pomoc Sowietów republikański rząd płacił państwowymi rezerwami złota. Kiedy się wyczerpały, pomoc przestała płynąc. Stalin niczego nie robił bezinteresownie, a przede wszystkim nie miał żadnego interesu w tym, by hen daleko poza zasięgiem NKWD istniał jakikolwiek rewolucyjny rząd, którego nie można by bezpośrednio kontrolować. Z tych samych powodów ZSRR nie kiwnął palcem w Niemczech po 1933 r., choć tamtejsi komuniści byli nie byle jaką siłą – mając bojówki nieustępujące w niczym SA i mogliby się pokusić o zamach stanu przeciw Hitlerowi (były takie plany, a Reichswehra też to rozważała, osobno od nich, of course).

Orwell jest realistą: ”Po zwycięstwie nad Franco (…) przyszłość nie zapowiadała się różowo. Nikt rozsądny nie zakładał, że w kraju tak podzielonym i wyczerpanym, jakim będzie Hiszpania po zakończeniu wojny, pojawi się cień nadziei na demokrację”.

Symptomy tego sam widział: „Zagraniczni dziennikarze w Hiszpanii byli bez reszty zdani na łaskę Ministerstwa Propagandy, choć zdawałoby się, że nazwa tej instytucji powinna być dostatecznym ostrzeżeniem”.

A zarazem słusznie dodaje, że „najgorsze nawet wady powojennego rządu byłyby chyba lepsze od frankistowskiego reżymu.(…) Hiszpania to przede wszystkim kraj rolniczy i chłopi prawie na pewno skorzystaliby na zwycięstwie rządu. Przynajmniej cześć z przejętej ziemi musiałoby zostać ich własnością”.

Fascynujący jest opis, gdy Autor został ranny na froncie w szyje (kula o milimetry minęła aortę) – „byłem przekonany, że nie żyję”. Dzięki tej ranie dostał zwolnienie w wojska i możliwość powrotu do kraju. Ale groziło mu aresztowanie jako członkowi milicji POUM. Uratowało go to, że „hiszpańska tajna policja miała parę cech wspólnych z Gestapo, ale niewiele z jego fachowości”.

I smętna, wiecznotrwała refleksja: „Wszystkie wojny, z upływem każdego miesiąca ich trwania, rodzą coś w rodzaju postępującego zła, takie bowiem sprawy, jak wolność jednostki i niezakłamana prasa są po prostu nie do pogodzenia ze skutecznością operacji wojskowych”.

Czymś zupełnie w czasach „tylko mojej, coraz bardziej mojszej prawdy” niezwykłym są takie zdania Autora: „Człowiek musi brać czyjąś stronę i powinno być dostatecznie jasne, do kogo żywię sympatię. Poza tym nie udało mi się zapewne uniknąć przeinaczenia faktów (…) Uprzedzam zatem o swoich sympatiach i przypominam o błędach. Starałem się mimo wszystko być uczciwym”.

PS Skandalem jest brak przypisów, skoro nazwiska, organizacje, a nawet i fakty niczego dziś nie mówią przeciętnemu odbiorcy. Czego jednak oczekiwać od efemerycznego wydawnictwa i to jeszcze w 1990 r., gdy liczyło się głównie: „Szybko wydać, dużo zarobić”….

A więc wystarczy wziąć udział w rewolucji (każdej, bo każda „zjada własne dzieci”),aby stać się jej przeciwnikiem? Oczywiście pod warunkiem, że pozostało się krytycznie myślącym i normalnie czującym człowiekiem....

Tak interpretuję ten świetny reportaż Georga Orwella z zaangażowania w to, co się działo w Hiszpanii w drugiej połowie lat 30.

To bardzo interesująca –...

więcej Pokaż mimo to

avatar
26
6

Na półkach:

Świetna książka - jak każda Orwella. Jednak te lekturę najbardziej polecam wszystkim prawicowcom, którzy często odwołują się do Orwella. Będą musieli przeżyć niesamowity szok poznawczy, widząc jak wielkim był zwolennikiem idei marksistowskich.

Świetna książka - jak każda Orwella. Jednak te lekturę najbardziej polecam wszystkim prawicowcom, którzy często odwołują się do Orwella. Będą musieli przeżyć niesamowity szok poznawczy, widząc jak wielkim był zwolennikiem idei marksistowskich.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    684
  • Przeczytane
    536
  • Posiadam
    95
  • Teraz czytam
    19
  • Ulubione
    11
  • Chcę w prezencie
    9
  • Historia
    9
  • George Orwell
    8
  • Literatura piękna
    5
  • 2021
    5

Cytaty

Więcej
George Orwell W hołdzie Katalonii Zobacz więcej
George Orwell W hołdzie Katalonii Zobacz więcej
George Orwell W hołdzie Katalonii Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także