Poetka, satyryczka z kręgu Skamandra i "Szpilek". Urodziła się w 1917 roku w Kijowie, zginęła w 1944 w Krakowie. Zuzanna Ginczanka (właściwie Sara Polina Gincburg) uważana była za jedną z najzdolniejszych poetek dwudziestolecia międzywojennego. W swoich utworach odwoływała się do poetyki Skamandra ("obniżenie tonu", słownictwo potoczne, witalizm) i Leśmiana (liczne neologizmy),a w ostatnich przedwojennych tekstach bliska była katastrofizmowi Czechowicza czy żagarystów. Jej talent nie zdążył w pełni się rozwinąć - Ginczanka zginęła pod koniec drugiej wojny światowej, rozstrzelana w Krakowie.
Urodziła się w Kijowie, wychowała w Równem na Wołyniu, w mieszczańskiej rodzinie żydowskiej. Zafascynowana m.in. poezją Tuwima i prozą Ewy Szelburg-Zarembiny, samodzielnie nauczyła się języka polskiego (w jej domu mówiło się po rosyjsku). Debiutowała utworem Uczta wakacyjna (1931) zamieszczonym w gazetce polskiego gimnazjum w Równem, do którego uczęszczała. W 1934 roku jej wiersz Gramatyka został wyróżniony na Turnieju Młodych Poetów ogłoszonym przez "Wiadomości Literackie". Studiowała pedagogikę na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego, intensywnie uczestniczyła w życiu literackim i towarzyskim. Powszechnie podziwiana za swój talent i urodę, stała się legendą przedwojennej Warszawy. Bywała w ulubionym lokalu skamandrytów - kawiarni Ziemiańskiej - przyjaźniła się z Julianem Tuwimem, a także Witoldem Gombrowiczem.
Publikowała w "Wiadomościach Literackich" i "Skamandrze". Od 1936 współpracowała z tygodnikiem satyrycznym "Szpilki", gdzie ukazywały się m.in. jej zjadliwe satyry przeciw rosnącemu antysemityzmowi i faszyzmowi. W 1936 wydała swój jedyny tomik poezji - O centaurach.
Pierwsze lata wojny spędziła we Lwowie, gdzie dostała pracę księgowej i wyszła za mąż za krytyka sztuki Michała Weinziehera. Musiała maskować swoje pochodzenie, co nie było łatwe ze względu na ogromną - i typowo semicką - urodę. Na Ginczankę - jako ukrywającą się Żydówkę - złożyła donos niejaka Chominowa, gospodyni kamienicy, gdzie poetka mieszkała. Mimo to udało jej się uciec przed policją, a samo zdarzenie - oraz liczne inne wypadki denuncjacji i szabru - Ginczanka upamiętniła w przepełnionym goryczą wierszu Non omnis moriar, jednym z najbardziej przejmujących świadectw cierpienia Żydów, jakie powstały w polskiej literaturze.
W 1942 wraz z mężem znalazła bezpieczne schronienie w Krakowie. Jesienią lub zimą 1944 aresztowało ją gestapo. Została rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich, zaledwie kilka tygodni przed wejściem do Krakowa Armii Czerwonej.
Młodzieńcze wiersze Ginczanki - zmysłowe, głoszące pochwałę życia i nieraz drastycznie odwołujące się do kobiecej biologii i fizjologii - wyrastają z buntu przeciw mieszczańskiemu wychowaniu. Sensualizm jednak stanowi u poetki drogę do poznania rzeczywistości oraz jest wyrazem wiary w to, że materia słowa poetyckiego może stanowić ekwiwalent rzeczywistości. Od początku swojej drogi twórczej Ginczanka opisuje świat również przez odwołania do mitów i tradycji kultury: mitologii Dalekiego Wschodu (wczesny cykl Chińskie bajki o La-licie - gejszy ulepionej z gliny i ożywionej przez zakochanego mężczyznę),mitologii starogermańskiej (wiersz Zygfryd),a także do motywów i wątków z kultury śródziemnomorskiej (np. centaury) oraz żydowskiej (wiersz Poznanie, którego bohaterami są Adam i Ewa; nawiązania do Pieśni nad pieśniami). W późniejszych utworach poetki zmysłowe doświadczanie rzeczywistości ustąpi miejsca poznawaniu świata przez pryzmat kultury.
Przesłanie artystyczne Ginczanki to "heroiczna radość" z samego istnienia, choćby nawet naznaczonego egzystencjalnym niepokojem czy obcością (poetka nieustannie - w wierszach i w życiu - podkreślała swoją odmienność, osobność, wynikającą z żydowskiego pochodzenia). Jej poszukiwania w zakresie języka poetyckiego (odwoływała się do Leśmiana, poetyki awangardy i futurystów) oraz bezkompromisowość w przedstawianiu doświadczeń kobiety i Żydówki pozwalają przypuszczać, że w przedwcześnie zmarłej Ginczance polska poezja XX w. utraciła wybitny talent.
Poezje:
O centaurach. Wydawnictwo J. Przeworskiego, Warszawa 1936.
Wiersze wybrane. Wybrał i wstępem opatrzył Jan Śpiewak. Czytelnik, Warszawa 1953.
Udźwignąć własne szczęście. Wstęp i opracowanie Izolda Kiec. Brama - Książnica Włóczęgów i Uczonych, Poznań 1991.
O poetce pisali:
Michał Głowiński, "O liryce i satyrze Zuzanny Ginczanki", "Twórczość", 1955, nr 8.
Jan Śpiewak, "Zuzanna, gawęda tragiczna", [w tegoż:] Przyjaźnie i animozje. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1959.
Izolda Kiec, Ginczanka. Życie i twórczość. Wydawnictwo Obserwator, Poznań 1994.
Agata Araszkiewicz, Wypowiadam wam moje życie. Melancholia Zuzanny Ginczanki. Fundacja Ośrodek Informacji Środowisk Kobiecych OŚKA, Warszawa 2001.
Józef Łobodowski poświęcił Ginczance tom wierszy Pamięci Sulamity, w którym przedstawił poetkę jako znakomitą artystkę i idealną kochankę - współczesne wcielenie Oblubienicy z Pieśni nad Pieśniami (Józef Łobodowski, Pamięci Sulamity. Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, Toronto 1987).http://www.culture.pl/baza-literatura-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/zuzanna-ginczanka
Dziś już wyłącznie historyczna ciekawostka. Większość wierszyków i opowiadań, z humorem często przestarzałym i nieprzesadnie zadowalającym, będzie zrozumiała głównie dla tych, co trochę głębiej siedzą w II RP i znają zawiłości tamtejszej polityki i gospodarczo-społecznych zawirowań. Garstka wierszy - malutka, niestety - pozostała jednak zaskakująco aktualna i nadal potrafi wywołać u czytelnika chwilkę zadumy.
Z lektury wynikają dwa poboczne wnioski - pierwszy to ten, że Słonimski i Tuwim to jednak wybitni twórcy. "Stare czasy" tego pierwszego oraz "Szatnia teatralna" i "Raport" tego drugiego są wciąż świeże, wciąż trafne, i wciąż zachwycają spektrum spostrzeżeń. Drugi wniosek jest smutny - z trzech poetek, których pojedyncze wiersze zostały tu zamieszczone, wojnę przetrwała tylko jedna: Kazimiera Iłłakowiczówna, przez całą okupację siedząca w Rumunii. Zuzanna Ginczanka, Żydówka z pochodzenia, została po którymś kolejnym donosie złapana w Krakowie na wiosnę 1944 roku i wkrótce rozstrzelana. Z kolei o losach Loli Szereszewskiej, również Żydówki, trudno powiedzieć coś konkretnego. W książce jest mowa o tym, że zginęła w 1941 roku we Lwowie. W sieci - że straciła życie w 1942 w getcie warszawskim. Ale niektórzy twierdzą, że zdołała uciec z getta i doczekała wyzwolenia. Jednak nawet jeśli tak się rzeczywiście stało, słuch po niej zaginął...
Lektura przynosi więc przeciętną satysfakcję, a ogólne wnioski z niej płynące są w sumie dość przygnębiające.
PS. Ciekawym pomysłem było urozmaicenie książki sporą ilością przedwojennych reklam. Są podane w ładnej sepii i interesująco oddają codzienne bolączki ówczesnych Polaków.
Właśnie skończyłem czytać, zaległy numer, Pisma Magazyn Opinii 12/24. Jeden z miesięczników. którego treści się nie dezaktualizują. Obok kilku bardzo dobrych tekstów m.in. rozmowy z Justyny Dąbrowskiej z psychoterapeutą Zofią Milską-Wrzosińską "O sadzeniu róż" (dotyczy działań aktywistów na różnym polu). Szczególnie zainteresował mnie esej "O przyjaźni, jeśli w ogóle się da" Karoliny Lewestam. Właśnie inspirowany tekstem znalazłem opisywany przez autorkę obraz Jacopo da Pontorma, na którym widnieje dwóch mężczyzn. "Co ich łączy? Jaki mają interes w przebywaniu na jednym obrazie? Nie wiadomo. Ach, jednak wiadomo, bo jeden z nich trzyma w ręku fragment dialogu Cycerona >O przyjaźni<. Pontormo musiał podpisać relację, żeby wytłumaczyć jej naturę". Autorka wykazuje, że ciężko przedstawić w sztuce znaki dotyczące przyjaźni. w odróżnieniu od miłości, nienawiści czy wrogości. Przytacza opinię filozofa Laurenca Thomasa - "1) Przyjaźń (...) jest manifestacją aktu wyboru zaangażowanych stron. 2) żadna ze stron w ramach relacji nie jest podległa władzy strony drugiej. Nie oznacza to, że mają identyczny poziom władzy w ogóle ani że strony pozbawione są możliwości wzajemnego wpływu (...).3) Pomiędzy stronami istnieje związek polegający na zaufaniu spowodowany równym stopniem samoodsłonięcia", która streszcza fenomen przyjaźni.
Wczoraj odwiedził mnie mój przyjaciel, z którym przyjaźnimy się od czasów studiów. Czytając powyższy esej momentami odczuwałem jakby ktoś za sprawą niewidocznego Big Brother'a opisywał nasze relacje. Podobnych przyjaciół życzę każdemu. Zachęcam też do sięgnięcia po archiwalny numer Pisma (być może dostępnego w wersji elektronicznej). Świetna lektura