Przemytniczki złotych kości Cezary Borowy 7,8
ocenił(a) na 512 tyg. temu Oj, poleżała u mnie na półce ta książka i to pomimo bardzo pozytywnej rekomendacji, z którą trafiła w moje ręce. Jakoś nie mogła się przepchnąć w kolejce. A teraz, już po lekturze, mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony plastyczne opisy Indii, takie, że czytelnik niemal czuje smak dojrzałych mango, czy zapach olejku sandałowego, który nie tylko jest składnikiem perfum, lecz również lekarstwem. A z drugiej opisy życia przemytników, ta pochwała przewalaczy, ich fantazji, odwagi, zachwyt nad życiem, jakie wiedli. I ani jednego słowa potępienia. Przecież zarabiane przez nich pieniądze były nielegalne, popełniali przestępstwo. Jest za to usprawiedliwianie, że to takie czasy, że nie robili w ten sposób nikomu krzywdy, że każdy tak mógł zarabiać, tylko potrzebna była odrobina odwagi. Oczywiście, są również opisane konsekwencje takiego życia. Listy pisane przez dziewczyny z więzienia są jednym z ciekawszych elementów tej książki. Informacja o COFEPOSA, czyli ustawie uchwalonej przez parlament Indii, pozwalającej na zapobiegawcze zatrzymanie osoby przed podjęciem przez nią działań przemytniczych, zmusza do myślenia. Podobnie rzecz ma się z rozdziałami o zbiorczym tytule „Marginalia”. Są to z reguły refleksje autora, okruchy wiedzy na temat religii, kultury, historii. Podczas lektury odniosłam wrażenie, że autor nie do końca zdecydował się zarówno na temat książki, jak i na formę narracji. Tytuł sugeruje, że będzie o kobietach. A tymczasem jest tu bardzo dużo historii o przemytnikach (mężczyznach),o tym w jaki sposób przerzucano sztabki złota i elektronikę, o tym, kto wpadł na pomysł przewożenia złota w postaci przetworzonej przez wodę królewską. Są opisane spotkania po latach. Zabrakło uporządkowania, dopowiedzenia historii do końca, unikania powtórzeń. Lecz jeśli nie przeszkadza wam chaos, to zapraszam do lektury. Pokaże wam inny świat.