-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-12-18
Książka ta jest dla mnie pewnym wzorem podstawowych wartości etycznych i moralnych, jestem z nią zadomowiony od siódmego roku życia.
Książka ta jest dla mnie pewnym wzorem podstawowych wartości etycznych i moralnych, jestem z nią zadomowiony od siódmego roku życia.
Pokaż mimo to2016-03-01
Do tej książki zbierałem się niezwykle długo, Zdzisław Beksiński jest dla mnie pewną ikoną - a zdawałem sobie sprawę, jak niewiele o nim wiem - tak więc obawiałem się odbrązowienia jego pomnika w mojej głowie.
Z kolei Tomasza Beksińskiego znam z jego tłumaczeń tekstów piosenek (np wybitnego tłumaczenia, najlepszego dotychczas utworów King Crimson).
Tak więc do lektury zabrałem się dosłownie z duszą na ramieniu, gdzie fascynacja i oczekiwanie rezonowało ze strachem przed nieciekawymi faktami. A potem ta biografia mnie pochłonęła tak, że nie mogłem zasnąć do 3:00 po odkładaniu książki około 2:00 w nocy.
Genialnie napisana biografia, bardzo wiele wątków biograficznych, zbudowana głównie z fragmentów listów, wypowiedzi publicznych, wspomnień żyjących przyjaciół, znajomych - zarówno Tomasza jak i Zdzisława. Książka jest obiektywna, wygląda na to, że nie ukrywa także tych niewygodnych faktów. Mrocznych stron.
Poznamy więc historię dwóch bardzo niezwykłych postaci, wejdziemy w ich dzieciństwo, dorastanie i wreszcie fascynującą dorosłość.
A także w kulisy bezsensownej śmierci mistrza Beksińskiego.
Zdecydowanie polecam tą książkę, jeśli miała by to nawet być jedyna książka do przeczytania w ciągu kilku miesięcy. Bardzo trafny jest wybór obrazów oraz zdjęć ilustrujących karty tej biografii.
Idealnym dopełnieniem, dla tych, którzy jeszcze nie byli, będzie zwiedzenie muzeum w Sanoku, gdzie Zdzisławowi, oraz jego twórczości poświęconych jest kilka kondygnacji.
Do tej książki zbierałem się niezwykle długo, Zdzisław Beksiński jest dla mnie pewną ikoną - a zdawałem sobie sprawę, jak niewiele o nim wiem - tak więc obawiałem się odbrązowienia jego pomnika w mojej głowie.
Z kolei Tomasza Beksińskiego znam z jego tłumaczeń tekstów piosenek (np wybitnego tłumaczenia, najlepszego dotychczas utworów King Crimson).
Tak więc do lektury...
Książka, która oczarowała mnie i pokazała mi niesamowitą złożoność świata dysku, druga książka cyklu, z którą się zapoznałem (po Morcie), do końca przekonała mnie do serii.
Książka, która oczarowała mnie i pokazała mi niesamowitą złożoność świata dysku, druga książka cyklu, z którą się zapoznałem (po Morcie), do końca przekonała mnie do serii.
Pokaż mimo toW mojej prywatnej opinii cykl dziewięciu książąt amberu, o świecie realnym, Amberze, którego wszystko jest cieniem, w tym ziemia to jedno z najwybitniejszych dzieł Rogera Żelaznego. Inspiracje tym dziełem są widoczne u niektórych późniejszych pisarzy nurtu fantasy/sf
W mojej prywatnej opinii cykl dziewięciu książąt amberu, o świecie realnym, Amberze, którego wszystko jest cieniem, w tym ziemia to jedno z najwybitniejszych dzieł Rogera Żelaznego. Inspiracje tym dziełem są widoczne u niektórych późniejszych pisarzy nurtu fantasy/sf
Pokaż mimo to2015-12-23
Belfast - ten inny - nie dla turystów. Belfast, który nawet w latach 90'tych w pewien sposób rzucał cienie na Warszawę, buzował w głowach młodzieży. Bo byli tacy zapaleńcy, którzy marzyli o tym, by jechać tam i walczyć o niepodległość Irlandii. Zanim dorośli, jak to młodzież.
Osobiście spędziłem w Belfaście tylko kilka dni, mieszkając u znajomej w bardzo protestanckiej dzielnicy, a wyjeżdżałem tuż przed 12.VII. W otoczeniu flag lojalistów, ustawianych stosach na których miały płonąć Irlandzkie flagi, otoczony muralami UVF. Przesiąknięty informacjami, gdzie możemy podjechać, a gdzie nie. Do tej dzielnicy dostałem się z centrum, które niewiele różniło się od centrum Dublina. Nawet radiowozy mieli podobne. W dzielnicy protestanckiej radiowozy nadal przypominają małe czołgi, a posterunki bunkry i są wyposażone w strzelnice, oraz mają dachy pokryte drutami kolczastymi.
BELFAST; 99 ścian pokoju to właśnie książka o tym drugim Belfaście, rozdartym, podzielonym. Książka napisana, można zarzucić zbyt dramatycznie, ale właśnie ten język pozwala nam odrobinę przybliżyć to, w jakim świecie przyszło żyć dwóm społecznościom. Okupantom i dawnym ofiarom. Gdy teraz wszyscy są już tylko ofiarami dawnych kłopotów. Mamy tu do czynienia z historiami ludzi z obu stron barykady, z ofiarami tzw. "Kłopotów", jak eufemistycznie opisywany jest konflikt w którym zginęło co najmniej 3000 osób, a całe miasto latami żyło i miejscami nadal żyje w stresie. Co najlepiej jest widać w lipcu.
Belfast - miasto, o którym Wielka Brytania najchętniej by zapomniała. Który zawsze wymaga od zwiedzającego wiedzy, gdzie można być i gdzie można, lub nie wolno czegoś mówić. Belfast, miasto, któremu przydarzyła się wojna domowa, której ofiary wciąż żyją niekiedy kilkadziesiąt metrów od siebie.
Belfast - ten inny - nie dla turystów. Belfast, który nawet w latach 90'tych w pewien sposób rzucał cienie na Warszawę, buzował w głowach młodzieży. Bo byli tacy zapaleńcy, którzy marzyli o tym, by jechać tam i walczyć o niepodległość Irlandii. Zanim dorośli, jak to młodzież.
Osobiście spędziłem w Belfaście tylko kilka dni, mieszkając u znajomej w bardzo protestanckiej...
Bardzo dobra książka poruszająca pewne bolesne tematy ludzkości
Bardzo dobra książka poruszająca pewne bolesne tematy ludzkości
Pokaż mimo to2012-03-01
2015-12-03
Pochłonięty. Taki właśnie byłem czytając i smakując Koftę - tego innego Koftę, nie od piosenek, lecz od dramatów, utworów scenicznych, od dialogów. Od gier słów, od przemycanych antysocjalistycznych haseł.
Koftę zmuszającego do refleksji a także Koftę, który czarował swoim intelektem - takiego pisarza znajdujemy w tym zbiorze.
Dziś żałuję, że Kofta tak długo był na mojej liście 'do zgłębienia', ale też zdecydowanie cieszę się, że nareszcie udało się nam to spotkanie.
fragment prologu z "Oka":
"Porozcinani szkłami
Zatruci oparami tęczy
Ukrzyżowani pinezkami
Na drzwiach miliona szaf
Będziecie się długo męczyć
Z czerwienią pod powiekami
Wyznawcy Oka"
Pochłonięty. Taki właśnie byłem czytając i smakując Koftę - tego innego Koftę, nie od piosenek, lecz od dramatów, utworów scenicznych, od dialogów. Od gier słów, od przemycanych antysocjalistycznych haseł.
Koftę zmuszającego do refleksji a także Koftę, który czarował swoim intelektem - takiego pisarza znajdujemy w tym zbiorze.
Dziś żałuję, że Kofta tak długo był na mojej...
Polecam zdecydowanie każdemu miłośnikowi rosyjskiej literatury S-F. Książka z duszą, której część zostaje w człowieku chyba na zawsze...
Polecam zdecydowanie każdemu miłośnikowi rosyjskiej literatury S-F. Książka z duszą, której część zostaje w człowieku chyba na zawsze...
Pokaż mimo to
Dwa czy trzy lata temu trafiłem na kilka cytatów z Traktatu o Łuskaniu Fasoli - tego samego dnia dodałem tą książkę do tych, które bardzo chciałbym przeczytać - jednak sam z tematem nic nie zrobiłem.
Trochę zdając się na przypadek lub przeznaczenie. Jedna rozmowa, która potoczyła się niezwykle a dotyczyła autora (choć nazwiska nie pamiętałem) doprowadziła do tego, że Traktat wpadł tymczasowo w moje ręce.
Książce przyznaję maksymalną ocenę, i to czwarta tak oceniona przeze mnie pozycja, mimo, że wiem, iż jest ona o jedną gwiazdkę na wyrost. Tą dziesiątą dostała, ponieważ poruszyła we mnie pewne bardzo osobiste struny.
Mogłem być bowiem niemym świadkiem rozmowy, w której słyszy się tylko jedną stronę, wypowiedzi przybysza można się tylko domyślać po odpowiedziach tego, którego słuchamy.
A słuchamy monologu całego życia, niekiedy chaotycznego i wybiórczego, niekiedy pamiętającego całe historie - momenty przełomowe w życiu,
mimo iż obiektywnie nie posiadającego może wielkich znaczeń dla nikogo poza nosicielem pamięci. Przemyślenia, w których podczas zastanawiania się, czy przypadek, czy przeznaczenie
wiedzie człowieka przez życie poznajemy także życie jednego człowieka - od wojny, poprzez czasy powojenne, aż do punktu, w którym przybywa przybysz do starszego samotnego człowieka i razem łuskają fasolę.
Traktat, jak życie pozostawia niedosyt poznania drugiego człowieka. Jego historii, przeżyć, uczuć, wspomnień - wszystkich niedopowiedzeń.
Żyjąc spotykamy ludzi, którzy celowo lub nie - zmieniają nasze życie, pchają je na nowe tory, to też książka o takich spotkaniach, a mało kto tak pięknie potrafi szkicować portrety, jak Myśliwski.
Czytając Traktat sam więc sobie przypominałem swoje niecodzienne spotkania, zostałem nakłoniony do tego, by rozważyć niektóre zdarzenia z życia jeszcze raz.
Punkty szczególne i przecięcia, gdy na chwilę, lub na dłużej moje drogi krzyżowały się z cudzymi. Dlatego Traktat czyta się wolniej, uważniej, czasami też warto zrobić przerwę i przeczytać wybrany fragment jeszcze raz.
To też opowieść o pamięci, o tym co zostaje, a co się zaciera. Filozoficzne dywagacje, czy można pamiętać coś, co się nie zdarzyło.
Wszystko ma swój czas, i ta książka najwyraźniej u mnie czekała właśnie na ten, ponieważ niektóre książki, jak ludzie, też odmieniają życie, jeśli czas i miejsce jest odpowiednie.
'Milczenie też głos. I też słowa. Tylko, żeby tak powiedzieć, słowa, które straciły wiarę w siebie.'
Dwa czy trzy lata temu trafiłem na kilka cytatów z Traktatu o Łuskaniu Fasoli - tego samego dnia dodałem tą książkę do tych, które bardzo chciałbym przeczytać - jednak sam z tematem nic nie zrobiłem.
więcej Pokaż mimo toTrochę zdając się na przypadek lub przeznaczenie. Jedna rozmowa, która potoczyła się niezwykle a dotyczyła autora (choć nazwiska nie pamiętałem) doprowadziła do tego, że...