Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Świetny prequel Igrzysk śmierci. Zapomniałem już, jak to jest czytać książkę z takimi wypiekami na twarzy. Emocje towarzyszące trylogii powróciły; trudno było oderwać się od powieści po przeczytaniu tylko jednego rozdziału.
Bardzo byłem ciekawy, jak zostanie przedstawiona historia z punktu widzenia znienawidzonego bohatera, prezydenta Panem, Coriolanusa Snowa za czasów młodości. Z pewnością było to pisarskie wyzwanie, z którym Suzanne Collins poradziła sobie bezbłędnie. Czasem trudno było powstrzymać się, by nie kibicować Snowowi, ale wiedząc, jak skończył przyszły prezydent Panem, z tyłu głowy wciąż pojawia się ku temu opór. Z biegiem historii można dostrzec wiele sygnałów świadczących o niezdrowych popędach Snowa, choć jako młody człowiek stoi dopiero na rozstaju dróg. Wydarzenia, które wpływają na jego losy zapierają dech w piersiach, a swoje piętno na charakterze Coriolanusa odciskają pełnokrwiści bohaterowie, z których każdy ma inną wizję świata.
Na koniec zaznaczę, że mimo iż powieść nie rozgrywa się w znanym nam świecie, jestem w stanie uwierzyć w każde słowo, które napisze Suzanne Collins. Sądzę, że jest to oznaką uniwersalności "Ballady ptaków i węży".

Świetny prequel Igrzysk śmierci. Zapomniałem już, jak to jest czytać książkę z takimi wypiekami na twarzy. Emocje towarzyszące trylogii powróciły; trudno było oderwać się od powieści po przeczytaniu tylko jednego rozdziału.
Bardzo byłem ciekawy, jak zostanie przedstawiona historia z punktu widzenia znienawidzonego bohatera, prezydenta Panem, Coriolanusa Snowa za czasów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Poprzednie tomy czytało mi się całkiem przyjemnie, ale ten szedł mi topornie. Niestety nie do końca odpowiada mi styl autorki, np. w zdawkowo napisanych fragmentach mówiących o jakichś istotnych wydarzeniach, o których zdawałoby się, że powinniśmy już wiedzieć wcześniej. Sprawia to wrażenie, jakby autorka chciała naprędce wypełnić jakąś lukę w fabule. Sam wątek wiedźm napisany jest zupełnie bez polotu, jakby Mass nie miała na niego pomysłu albo stworzyła go na siłę i w wielu momentach nie sposób uwierzyć w to, o czym pisze.

Poprzednie tomy czytało mi się całkiem przyjemnie, ale ten szedł mi topornie. Niestety nie do końca odpowiada mi styl autorki, np. w zdawkowo napisanych fragmentach mówiących o jakichś istotnych wydarzeniach, o których zdawałoby się, że powinniśmy już wiedzieć wcześniej. Sprawia to wrażenie, jakby autorka chciała naprędce wypełnić jakąś lukę w fabule. Sam wątek wiedźm...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Akcja powieści biegnie dwutorowo. Na przemian poznajemy losy Tesy w teraźniejszości oraz Stracha, czyli przeszłość z punktu widzenia Krystiana Strachowskiego, byłego wykładowcy Tesy na Akademii Koźmińskiego. Od samego początku mnożą się wątki, na których wyjaśnienie trzeba poczekać, jednak najbardziej intrygujący jest fakt, że im więcej się dowiadujemy, tym bardziej historie Tesy i Stracha zdają się do siebie nie pasować. Teraźniejszość nie wynika z przeszłości, następstw przeszłości nie można odszukać w teraźniejszości. I choć sprawcę całego zamieszania poznajemy dość szybko, to właśnie to jak połączą się te dwie historie pozostaje największą zagadką. Czy któryś z bohaterów postradał zmysły, ukrywa coś lub kłamie, a może wręcz swój udział mają tu jakieś nadnaturalne moce?

Książki Remigiusza Mroza cieszą się dużą popularnością. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z autorem, do którego skłonił mnie świeży pomysł na thriller. Tajemnicze przesyłki nie są może nowością w tego typu powieściach, ale wykorzystanie w tym celu paczkomatu to coś nowego, co przy okazji osadza całą historię we współczesnych realiach. Całe tło powieści można zresztą uznać za "modne" - jest tu wiele napomknięć o serialach, bohaterach w nich występujących, youtuberach i nowinkach technicznych, przez co osoby nieobeznane w dzisiejszym, szybko zmieniąjącym się świecie (zwłaszcza internetu) mogą poczuć się czasem zagubione. Ważną rolę odgrywa tu twitter i umieszczane na nim wiadomości z hashtagiem, od którego wziął się tytuł książki.

Wzmianki o serialach czy znanych miejscówkach mogą wywołać uśmiech na twarzy części czytelników, z drugiej jednak strony nierzadko trudno odeprzeć się wrażeniu, że przez to powieść ma "krótki termin ważności" i może się szybko zestarzeć, gdy zmieni się nieco otaczająca nas rzeczywistość; a wtedy odnaleźć się w niej będzie znacznie trudniej. Jednakże jak na dziś powieść dostarcza dużo wrażeń, wciąga do samego końca i ostatecznie zaskakuje czytelnika. Na końcu nic nie jest dokładnie takie, jakie wydawało się wcześniej.

Hashtag spodoba się w szczególności tym, którzy nadążają za wszelkimi nowinkami i nie gubią się we współczesnym, młodzieżowym wręcz świecie. Jest też wszakże okazja przypomnieć sobie co nieco z zagadnień filozofii i ekonomii. Powieść czyta się szybko, a dzięki fałszywym tropom pozostawionym przez autora, czytelnik może mieć zagwozdkę z rozwiązaniem zagadki na swój sposób. Ogólnie więc Hashtag, jako pierwsza przeczytana przeze mnie powieść Remigiusza Mroza, wywarł na mnie dobre wrażenie.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2018/09/hashtag.html

Akcja powieści biegnie dwutorowo. Na przemian poznajemy losy Tesy w teraźniejszości oraz Stracha, czyli przeszłość z punktu widzenia Krystiana Strachowskiego, byłego wykładowcy Tesy na Akademii Koźmińskiego. Od samego początku mnożą się wątki, na których wyjaśnienie trzeba poczekać, jednak najbardziej intrygujący jest fakt, że im więcej się dowiadujemy, tym bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pomysł Dashnera na książkę to z pewnością strzał w dziesiątkę. Próba wydostania się z miejsca wydającego się nie mieć wyjścia i setki pytań bez odpowiedzi zachęcają do zapoznania się z bohaterami książki. Sam przebieg historii też został dopracowany, pojawia się sporo napięcia i kilka interesujących zwrotów akcji. Niestety trudno znaleźć zalety, kiedy przechodzi się do omówienia pozostałych elementów.

Największą bolączką Więźnia labiryntu jest paradoksalnie sam autor. Świetny pomysł to rzecz jasna za mało, by stworzyć książkę na wysokim poziomie. Styl Dashnera jest niezgrabny, co odbija się na płynności czytania. Dialogi sprawiają wrażenie bardzo nienaturalnych. Często naprawdę trudno wyobrazić sobie, że któryś z bohaterów mógłby wypowiedzieć niektóre słowa. A skoro już o słowach mowa, warto wtrącić uwagę o nietypowym sposobie autora na wulgaryzmy.
Mieszkańcy Strefy wykształcili własny, niespotykany slang, który może budzić pewne zastrzeżenia. Opiera się on w większości na zwykłych wulgaryzmach, którym nieznacznie zmieniono głoski. I tak bohaterowie co rusz krzyczą purwa, wyzywają się od krótasów i pytają, czy ktoś nie robi ich w fuja. Być może w ten sposób autor chciał oddać naturalizm chłopięcych rozmów, obchodząc sprytnie przeszkody, ale czy faktycznie można uznać to za stosowne, kiedy czytelnik i tak doskonale czuje wydźwięk tych słów?

Nie spodobały mi się też niektóre decyzje Dashnera, np. ta dotycząca jednego z bohaterów imieniem Chuck. Był to chłopiec, któremu Thomas przyrzekł, że odnajdzie drogę do domu. Niestety chłopiec został przez autora potraktowany wybitnie bezdusznie, gdyż zdawał się być tylko pionkiem, mającym wywołać określone emocje w głównym bohaterze. Jeśli autor potrzebował, by Thomas wybuchł złością, rozpaczą czy wykazał jakiekolwiek inne uczucia - proszę bardzo, jest Chuck, którym można posłużyć się w tym celu, a co się dzieje przy tym z nim samym, wydaje się być całkowicie nieistotne.

Wraz ze zbliżającym się końcem książki, kolejne wydarzenia zaczęły irytować i całość uratował chyba tylko epilog, który przewraca wszystko do góry nogami. Zapowiedź następnego tomu daje nadzieję na kolejne niespodziewane epizody.
Więzień labiryntu nie jest złą książką, nie można jednak powiedzieć, że to powieść dla każdego. Jest to typowa młodzieżówka, która raczej nie zachwyci starszych, natomiast samą młodzież przyprawi o pożądany dreszczyk emocji.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2016/04/wiezien-labiryntu.html

Pomysł Dashnera na książkę to z pewnością strzał w dziesiątkę. Próba wydostania się z miejsca wydającego się nie mieć wyjścia i setki pytań bez odpowiedzi zachęcają do zapoznania się z bohaterami książki. Sam przebieg historii też został dopracowany, pojawia się sporo napięcia i kilka interesujących zwrotów akcji. Niestety trudno znaleźć zalety, kiedy przechodzi się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Smoki na zamku Ukruszon to zbiór opowiadań, które Terry Pratchett napisał jeszcze w czasach wczesnej młodości. A dokładniej, jako nastolatek. Trzeba więc co nieco wybaczyć autorowi, by cieszyć się lekturą. Nie da się ukryć, że styl opowiadań jest bardzo chaotyczny i nieociosany. Mimo lekkiej formy i treści, przyda się sporo skupienia, aby w swojej głowie połączyć zdania w całość. Jak to często bywa, jedne opowiadania są lepsze, drugie słabsze - niektóre zaskoczą swoim pomysłem, inne wylecą z pamięci tuż po przeczytaniu. Z pewnością nie jest to jeszcze ten Pratchett, którego znamy.

Na pochwałę zasługuje zaś oprawa graficzna. Całe wydanie prezentuje się pięknie. Urozmaicona typografia bez wątpienia przyciągnie wzrok dzieci, podobnie jak i mnogość ilustracji. Książka wydaje się idealna dla pociech rozpoczynających przygodę z czytaniem. Odpowiednio duże litery i obrazki powinny je zachęcić, mimo dość sporej ilości stron. Dla starszych czytelników to jedynie ciekawostka i możliwość zaobserwowania, jak zmieniał się styl wielbionego na świecie autora Świata Dysku. A zmienił się diametralnie!

Trudno jednoznacznie ocenić ten zbiór, który cieszy oczy, lecz często zawodzi treścią. Na pewno jednak kilka opowiadań każdemu przypadnie do gustu. Dzieciom polecam jak najbardziej; starszym, oczekującym gratki dla miłośników Pratchetta (jak pisze wydawca) - niekoniecznie.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2016/02/smoki-na-zamku-ukruszon.html

Smoki na zamku Ukruszon to zbiór opowiadań, które Terry Pratchett napisał jeszcze w czasach wczesnej młodości. A dokładniej, jako nastolatek. Trzeba więc co nieco wybaczyć autorowi, by cieszyć się lekturą. Nie da się ukryć, że styl opowiadań jest bardzo chaotyczny i nieociosany. Mimo lekkiej formy i treści, przyda się sporo skupienia, aby w swojej głowie połączyć zdania w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie ma co ukrywać, Czas żniw z pozoru wręcz poraża szczegółowością świata. W dodatku, gdy oswoimy się już z sytuacją panującą w Sajonie, główna bohaterka zostaje przeniesiona w zupełnie inne miejsce, w którym panują jeszcze inne zasady, a pamięć czytelnika kolejny raz wystawiona zostaje na próbę. Na szczęście w książce znajdują się wspomniane schematy i słowniczek, które w razie potrzeby służą pomocą. Nie ma się jednak co obawiać, że korzystanie z tych pomocy będzie konieczne - wszelkie pojęcia są wyjaśnione w treści książki, wcześniej czy później czytelnik dowie się wszystkiego. A po lekturze kreacja świata wyda się zupełnie naturalna i wcale nie aż tak skomplikowana, jaka wydaje się na początku.

Nie tylko rzeczywistość została perfekcyjnie opisana przez Shannon, ale także bohaterowie tworzą fascynujące zestawienie. Także i w tym względzie autorka się nie oszczędzała. Szczególny problem może sprawić zapamiętanie każdego z Refaitów, ale tak naprawdę wystarczy skupić się na głównych postaciach. Paige posiada szorstki charakter, szczególnie popularny w dystopijnych powieściach, a czytelnikom sprawiający tak wiele radości. :)

Mógłbym zarzucić autorce jedynie mimo wszystko przewidywalny wątek romantyczny. Mimo wszystko, ponieważ starała się jak mogła, by odkryć karty jak najpóźniej - i ogółem całość wyszła naprawdę nieźle - a jednak jeśli czytaliście wiele książek gatunku young adult, to podobnie jak ja nie będziecie zaskoczeni.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2016/01/czas-zniw.html

Nie ma co ukrywać, Czas żniw z pozoru wręcz poraża szczegółowością świata. W dodatku, gdy oswoimy się już z sytuacją panującą w Sajonie, główna bohaterka zostaje przeniesiona w zupełnie inne miejsce, w którym panują jeszcze inne zasady, a pamięć czytelnika kolejny raz wystawiona zostaje na próbę. Na szczęście w książce znajdują się wspomniane schematy i słowniczek, które w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kraina traw to powieść napisana z wielkim wyczuciem. Niesamowite obrazy zawarte w myślach głównej bohaterki, jakie przedstawia nam autor, to czysta dziecięca wyobraźnia. Nierzadko przyjdzie się nam skrzywić, a przy okazji zastanowić nad jej zachowaniem. Wypada to tak przekonująco, że sam z zafascynowaniem czytałem kolejne zdania. Sytuacja w jakiej znajduje się dziewczynka budzi niepokój, a jednak ta nie zdaje sobie sprawy, że życie może wyglądać inaczej. Przyjmuje wszystko na swój sposób, dopisując do każdej napotkanej rzeczy kawałek niesamowitej historii.

Powieść ma niecałe 200 stron i nie jest ani za krótka, ani za długa. To zadziwiające, ile można zawrzeć w tak krótkiej powieści i jak sugestywny klimat wywołać dzięki umiejętnie wykorzystanej narracji. Kraina traw to taka książka, której się nie zapomina. Wywołuje w czytelniku oszałamiające wrażenie i można by kolokwialnie rzec, że - po prostu - ryje mózg. Dla spragnionych nietypowych wrażeń z lektury to strzał w dziesiątkę.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2016/01/kraina-traw.html

Kraina traw to powieść napisana z wielkim wyczuciem. Niesamowite obrazy zawarte w myślach głównej bohaterki, jakie przedstawia nam autor, to czysta dziecięca wyobraźnia. Nierzadko przyjdzie się nam skrzywić, a przy okazji zastanowić nad jej zachowaniem. Wypada to tak przekonująco, że sam z zafascynowaniem czytałem kolejne zdania. Sytuacja w jakiej znajduje się dziewczynka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam wrażenie, że styl Hearne'a trochę się pogorszył. Znacznie lepiej autor zaprezentował się w opowiadaniu umieszczonym na końcu książki - "części 4,5". Oby nie oznaczało to stałego spadku formy. Mimo tego, lektura przyjemna.

Mam wrażenie, że styl Hearne'a trochę się pogorszył. Znacznie lepiej autor zaprezentował się w opowiadaniu umieszczonym na końcu książki - "części 4,5". Oby nie oznaczało to stałego spadku formy. Mimo tego, lektura przyjemna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W czym tkwi cała tajemnica uwielbienia Percy'ego Jacksona? W znacznej mierze w samym bohaterze. Dwunastoletni chłopak, cierpiący na dysleksję, dowiaduje się, że jest herosem - synem greckiego boga i śmiertelniczki. Jego życie zostaje przewrócone do góry nogami, ale dopiero teraz zacznie odczuwać, że znajduje się na swoim miejscu. Wyrusza na letni obóz herosów, gdzie przyjdzie mu poznać mitologię grecką o wiele bliżej, niżby to miało miejsce w szkole. Okazuje się, że nie tylko bogowie, ale cały mitologiczny świat, włącznie z siejącymi grozę potworami, koegzystuje tuż obok, tylko kryjąc się przed zwykłymi ludźmi za magiczną mgłą. Nasz niedoskonały bohater odkrywa, że jego dotychczasowe wady mogą stać się przydatne w walce z mitycznymi stworami.

Kolejnym zaskakującym i wyróżniającym serię aspektem jest samo przedstawienie bogów. Nie są to bynajmniej eleganckie damy ani staroświeccy panowie, przesiadujący na górze Olimp. Olimp, od czego trzeba zacząć, przeniesiono do Nowego Jorku, a dokładniej na sześćsetne piętro Empire State Buliding. Sami bogowie zaś najczęściej przybierają postać zwykłych ludzi i zachowują się nadwzyczaj nowocześnie. Nikogo nie powinien dziwić Ares rozmawiający przez komórkę czy Dionizos imprezujący w zatłoczonym pubie.

Atmosferę rozluźnia także język, który jest tu wyjątkowo młodzieżowy. I to kolejny punkt, który przemawia za popularnością serii wśród młodych czytelników. Całość zabarwiona jest intensywnie dowcipem - raz lepszym, innym razem mniej udanym, lecz nie da się zaprzeczyć temu, że lektura wywołuje uśmiech na twarzy. Niektóre sytuacje Riordan nakreślił w tak zabawny sposób, że przypominają one sceny wyjęte z świetnego filmu komediowego.

Co osobiście bardzo mi przypadło do gustu, to ilość bohaterów. Autor nie zamknął się na trójkę głównych postaci, jak to najczęściej bywa, ale przedstawił gamę różnorodnych charakterów, przewijających się przez całą serię. Jedna z początkowo czołowych postaci w kolejnym tomie schodzi na bok, by w jeszcze następnym powrócić i towarzyszyć Percy'emu w ważnej misji. Stanowi to przyjemne urozmaicenie.

Ale i do Percy'ego Jacksona można mieć parę zarzutów. Przede wszystkim wyczuć można powtarzalność. Każdy tom ma w zasadzie podobny schemat: enigmatyczna przepowiednia, parę mitycznych potworów do pokonania, magiczny przedmiot ratujący z opresji w najczarniejszej chwili i w końcu pomyślny finał. Najczęściej nietrudno przewidzieć, co się stanie dalej. Tym bardziej, że bohaterowie, z jak silnym przeciwnikiem by nie walczyli, zawsze odnajdą odpowiednie wyjście. Jeśli nie walka mieczem, to jakiś inny sposób się znajdzie. Czasami brakuje przez to napięcia i wkrada się monotonia, ale dzięki humorowi można łatwo ją przezwyciężyć.

Krótko podsumowując, popularność Percy'ego Jacksona i bogów olimpijskich jest jak najbardziej zrozumiała. Trudno nie polubić postaci i nie kibicować im w odważnych misjach. Świetna zabawa podczas czytania gwarantowana.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2015/04/percy-jackson-i-bogowie-olimpijscy.html

W czym tkwi cała tajemnica uwielbienia Percy'ego Jacksona? W znacznej mierze w samym bohaterze. Dwunastoletni chłopak, cierpiący na dysleksję, dowiaduje się, że jest herosem - synem greckiego boga i śmiertelniczki. Jego życie zostaje przewrócone do góry nogami, ale dopiero teraz zacznie odczuwać, że znajduje się na swoim miejscu. Wyrusza na letni obóz herosów, gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na pewno przyzwyczajeni jesteście już do hucznych haseł na okładkach książek, wychwalających ją pod niebiosa. W przypadku tej pozycji wydawnictwo stanowczo przeholowało z ich ilością, ale także jakością. Większość z nich można skwitować śmiechem na sali. Przede wszystkim skupia się to na porównywaniu "Niezgodnej" do "Igrzysk śmierci" i tego podobieństwa w książce faktycznie trudno nie wyłapać. Ale w takim razie nie można już mówić o oryginalności powieści Veroniki Roth. Autorka zapędziła się w swej inspiracji tak daleko, że zastosowała nawet identyczną narrację, pierwszoosobową w czasie teraźniejszym.

O ile prawa świata u Collins, mimo brutalności, miały jakiś sens, o tyle w "Niezgodnej" wydają się być one pozbawione logiki. Nie widzę większego sensu w dzieleniu społeczeństwa na pięć wyżej wymienionych frakcji, taki system po prostu nie mógłby się sprawdzić. Tym bardziej dziwi niezwykłość owej niezgodności. Przypuszczam, że zdecydowana większość czytelników również wykazywałaby więcej niż jedną cechę. Konstrukcja świata wygląda na nieprzemyślaną. Niestety autorka ignoruje racjonalność także w innych sytuacjach i pisze to, co jej akurat przypasuje. Czasem można przymknąć oko, ale bieganie z kulą postrzałową w ramieniu to już gruba przesada.

Styl nie wyróżnia się niczym szczególnym, a niektóre zdania należałoby poprawić. Zwłaszcza przy opisach postaci nasza wyobraźnia może zostać nadwyrężona (Cztery - jeden z bohaterów - i jego palce długości klatki piersiowej Beatrice) lub wręcz przeciwnie, uznana za niepełnosprawną (pomarańczowe włosy Drew miały kolor marchewki).

Jeśli natomiast interesuje Was wątek romantyczny, nie sądzę, żeby ten w "Niezgodnej" wywoływał większe emocje. Wydaje się on zupełnie pozbawiony uczuć, taki nie wiadomo skąd. Równie dobrze mogłoby go wcale nie być. Jedynym plusem, który odnajduję w tej powieści, i który na całe szczęście bardzo sobie cenię, to wytworzenie napięcia. Ta sztuka udała się autorce całkiem nieźle, nie narzekam również na przebieg akcji. Dzięki temu, mimo licznych błędów, udało mi się przebrnąć przez tę powieść bez uczucia zmęczenia kiepską lekturą.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/04/niezgodna.html

Na pewno przyzwyczajeni jesteście już do hucznych haseł na okładkach książek, wychwalających ją pod niebiosa. W przypadku tej pozycji wydawnictwo stanowczo przeholowało z ich ilością, ale także jakością. Większość z nich można skwitować śmiechem na sali. Przede wszystkim skupia się to na porównywaniu "Niezgodnej" do "Igrzysk śmierci" i tego podobieństwa w książce faktycznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

1. Czy jesteś ciekaw, co się dzieje w nadmorskim miasteczku, które już nie leży nad morzem?
2. Czy chciałbyś dowiedzieć się czegoś o skradzionej rzeczy, która wcale nie została skradziona?
3. Czy sądzisz, że to w ogóle twoja sprawa? Dlaczego? Kim jesteś? I czy jesteś tego pewien?
4. Kto stoi za twoimi plecami?

Oto pytania znajdujące się na odwrocie okładki nowej powieści Lemony Snicketa. Pytania z całą pewnością niewłaściwe, podobnie jak to stanowiące tytuł Kto to być może o tej porze? Jako wielki wielbiciel Serii Niefortunnych Zdarzeń nie mogłem wytrzymać długo, by nie sięgnąć po pierwszy tom Serii Niewłaściwych Pytań, będącej prequelem tej pierwszej. A kiedy zacząłem czytać, z nostalgią zanurzyłem się w niezwykły świat tajemniczego jak zawsze Snicketa.

O czym może opowiadać książka o takim tytule? Podobnie jak w SNZ narratorem jest Lemony Snicket, jednak tym razem opowiada on o sobie. Ma niespełna trzynaście lat i właśnie ukończył szkołę otrzymując nietypowe wykształcenie oraz zostając terminatorem S. Teodory Markson, kobiety o nieposkromionych włosach - co tu ukrywać - niezbyt przyjemnej postaci. Wraz z nią przybywa do wyludnionej miejscowości o nazwie Splamione Nadmorskie, nawiasem mówiąc, nad morzem już nieleżącej, gdyż to zostało osuszone. Tutaj do rozwiązania czeka zagadka pewnej skradzionej rzeczy, która to sprawa budzi wiele wątpliwości.

Początek powieści może okazać się dla czytelnika dezorientujący, a to dlatego, że o swojej własnej osobie Lemony nic nie wspomina. Tak naprawdę nie wiemy, co działo się, nim trafił do herbaciarni i sklepu papierniczego Cykuta. Z biegiem powieści więcej faktów wychodzi na jaw, ale autor przyzwyczaił nas już do mnóstwa sekretów, które najpewniej rozwiąże w kolejnych tomach, stwarzając przy tym ogromne napięcie. Niewiele dowiadujemy się więc o głównym bohaterze, za to pozostali tworzą niezwykłą galerię kuriozalnych postaci, z S. Teodorą Markson na czele.

Największym atutem jest niepowtarzalny styl powieści, absurdalny humor, który podprawia posępną atmosferę wiszącą nad opuszczonym miasteczkiem. Każdy obiekt, każda nazwa wydaje się tu być dokładnie przemyślana i idealnie wpasowująca się w anachroniczny świat. Z historią doskonale harmonizuje się też oprawa graficzna i ilustracje rysownika o pseudonimie Seth.

Ci, którzy oczekują więcej nawiązań do Serii Niefortunnych Zdarzeń nie powinni poczuć się zawiedzeni (być może znajdzie się i rozwiązanie jednej z największych jej tajemnic). Za to na pewno nie zdziwi ich forma zakończenia, zapowiadającego wyraźnie kolejną część i dalsze rozwiązywanie tajemnic, nie do końca jasnych.

To właśnie wielbicielom Serii Niefortunnych Zdarzeń najserdeczniej polecam Kto to być może o tej porze?, ale nie tylko im, bo powieść z całą pewnością zasługuje na uwagę. Jest niesztampowo ekstraordynaryjna, nietuzinkowo oryginalna, dlatego tych, którzy potrafią docenić wyjątkowy styl oraz lekko obłąkany klimat, zapraszam z wizytą do Splamionego Nadmorskiego. I niech lepiej niewłaściwe pytania nie padną z Waszych ust.

Recenzja także na: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/03/kto-to-byc-moze-o-tej-porze.html

1. Czy jesteś ciekaw, co się dzieje w nadmorskim miasteczku, które już nie leży nad morzem?
2. Czy chciałbyś dowiedzieć się czegoś o skradzionej rzeczy, która wcale nie została skradziona?
3. Czy sądzisz, że to w ogóle twoja sprawa? Dlaczego? Kim jesteś? I czy jesteś tego pewien?
4. Kto stoi za twoimi plecami?

Oto pytania znajdujące się na odwrocie okładki nowej powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Numery. Czas uciekać" to książka na dobrym poziomie, dostarczy na pewno wielu emocji. Zakończenie również należy uznać za ciekawe i udane. Wątki powieści zostały domknięte (kolejne tomy posiadać będą innych głównych bohaterów), można więc sięgnąć jedynie po ten tom i nie czuć się pozostawionym w środku zdarzeń po skończeniu lektury. Wszystkim zainteresowanym polecam.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/03/numery-czas-uciekac.html

"Numery. Czas uciekać" to książka na dobrym poziomie, dostarczy na pewno wielu emocji. Zakończenie również należy uznać za ciekawe i udane. Wątki powieści zostały domknięte (kolejne tomy posiadać będą innych głównych bohaterów), można więc sięgnąć jedynie po ten tom i nie czuć się pozostawionym w środku zdarzeń po skończeniu lektury. Wszystkim zainteresowanym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka opiera się na ciekawym pomyśle. Na jej stronach przeczytać możemy o miłośnikach książek, których pasja doprowadza do szaleństwa. Każdy bibliofil zrozumie (przynajmniej częściowo) namiętności, które targają bohaterami Domu z papieru. Domínguez ironicznie pokazuje, że książki mogą być wręcz niebezpieczne dla życia. W końcu właśnie przez książkę Bluma straciła swoje. Do czego może posunąć się maniakalny kolekcjoner książek?

Ciekawa tematyka nie pozwoliła mi jednakże wciągnąć się w lekturę na tyle, ile bym od niej oczekiwał. Powiastka napisana jest raczej przeciętnie. Styl nie wywarł na mnie większego wrażenia, nic konkretnego w tym względzie nie zapadło mi w pamięć. I chyba taka właśnie jest dla mnie ta książka. Przeczytana bez większych emocji, z interesującym pomysłem, a jednak bez tej iskry, dzięki której mógłbym zapamiętać ją na dłużej.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/03/dom-z-papieru.html

Książka opiera się na ciekawym pomyśle. Na jej stronach przeczytać możemy o miłośnikach książek, których pasja doprowadza do szaleństwa. Każdy bibliofil zrozumie (przynajmniej częściowo) namiętności, które targają bohaterami Domu z papieru. Domínguez ironicznie pokazuje, że książki mogą być wręcz niebezpieczne dla życia. W końcu właśnie przez książkę Bluma straciła swoje....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zapowiadana jako trylogia seria Maxime'a Chattama zebrała różnorodne opinie, od tych pozytywnych, po skrajnie negatywne. O ile przy pierwszym tomie opowiadałem się zdecydowanie za, z "Jądrem ziemi" mam ogromny problem. Podczas czytania targały mną sprzeczne emocje. Co z tego wynikło?

Matt i Amber dotarli wreszcie do Edenu, największej osady Piotrusiów. Wojna pomiędzy dziećmi i złowrogimi Cynikami jest nieunikniona. Mattowi nie daje także spokoju myśl o jego przyjacielu pochłoniętym przez Rauperodena, nieodgadnioną postać, nieustająco podążającą za chłopakiem. Uratowanie przyjaciela musi jednak poczekać, a teraz Matta, Amber i innych Piotrusiów z Edenu czeka misja dotarcia do Marloncji, aby dowiedzieć się, do czego służy plan znajdujący się na skórze Amber.

Cóż, opis ten wyda się pewnie niektórym cudaczny, ale w pełni to rozumiem. Autor wykorzystuje w swojej powieści nawał pomysłów, z których wiele do udanych zaliczyć się nie da. Chattam często wykorzystuje ten typ pomysłów, czekających tylko na kozła ofiarnego, który się nimi posłuży. Innymi słowy, lepiej gdyby nie przyszły mu one do głowy, albo gdyby chociaż potrafił je zignorować. Na szczęście znalazły się i takie, które zapadły mi w pamięć w pozytywnym znaczeniu.

W recenzjach poprzednich tomów chwaliłem mnogość niebezpieczeństw, jaka napotyka bohaterów, tym razem muszę się do tego przyczepić. Stworów stanowiących zagrożenie jest tak dużo, że praktycznie wszystko przestaje zaskakiwać. Są też sytuacje, z których bohaterowie cudem wychodzą z opresji, a prawda jest taka, że powinni po drodze zginąć już sto razy.

Kolejnym mankamentem, który może irytować, jest fakt, że bohaterowie zbyt szybko domyślają się właściwego rozwiązania. Nawet w przypadku, gdy nie mają takiego prawa. Niemal wszystko idzie po ich myśli. Zdarzają się tu śmierci pobocznych bohaterów, ale czytelnikowi nie zrobi to różnicy. A to dlatego, że większość z nich jest strasznie płaska. Według autora niby coś tam ich wyróżnia, ale nie przekłada się to zanadto na ich charakter. Na plus natomiast zaliczyć należy bardzo dobre odczytywanie przez autora emocji głównych bohaterów, szczególnie w przypadku Matta.

W samym początku "Jądra ziemi" trudno było mi się odnaleźć. Poprzedni tom czytałem rok temu, dlatego nie pamiętałem wszystkiego dokładnie, a Chattam nie raczył w jakikolwiek sposób przypomnieć wydarzeń sprzed tej części - kontynuuje historię jakby po skończeniu rozdziału. Dlatego najlepiej zacząć czytać "Jądro ziemi" tuż po przeczytaniu "Królowej Marloncji". Do autora można mieć też żal za to, że nie przywiązał takiej wagi do stylu, jak to czynił w pierwszych tomach. Zdecydowanie rzadziej operuje zaskakującymi porównaniami.

Tym razem nazbierało się zdecydowanie więcej wad, a jednak niektóre fragmenty tego tomu naprawdę mnie wciągnęły. Wyjaśniając kwestię trylogii, tworzy ona jakąś całość, lecz autor kontynuuje ideę "Innego świata" wraz z bohaterami w tak zwanym drugim cyklu. Prawdę mówiąc, ciekawy jestem co jeszcze wykombinuje ten francuski pisarz, dlatego kiedyś sięgnę po kontynuację. A dla innych wskazówka: czytać tylko gdy złapie ochota na przygodę w pełnym niebezpieczeństw, dystopicznym świecie.

Recenzja także na: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/02/jadro-ziemi.html

Zapowiadana jako trylogia seria Maxime'a Chattama zebrała różnorodne opinie, od tych pozytywnych, po skrajnie negatywne. O ile przy pierwszym tomie opowiadałem się zdecydowanie za, z "Jądrem ziemi" mam ogromny problem. Podczas czytania targały mną sprzeczne emocje. Co z tego wynikło?

Matt i Amber dotarli wreszcie do Edenu, największej osady Piotrusiów. Wojna pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W Przygodzie z owcą poznajemy blisko trzydziestoletniego mężczyznę. Mężczyzna mieszka w Tokio i jest całkowicie zwyczajny. Właśnie rozwodzi się z żoną. Poznaje dziewczynę o nadzwyczajnych uszach. A teraz musi wyruszyć w poszukiwanie owcy z gwiazdą na plecach. Problem w tym, że taka owca nie istnieje. Mężczyzna jednakże nie ma nic do stracenia i podejmuje nie do końca zrozumiałą wędrówkę.

Tak jak się spodziewałem, mamy tu do czynienia z dziwną powieścią. Nawet nie same nietypowe wydarzenia, lecz oderwane od rzeczywistości rozmowy bohaterów najbardziej zapadły mi w pamięć. Główny bohater przyjmuje wszystko do wiadomości bez mrugnięcia okiem i podąża drogą, na którą inni by się nie zdecydowali. Dialogi wypełnione są ciekawymi metafizycznymi rozmyślaniami, niektóre punkty widzenia były dla mnie zaskakujące.

Styl Murakamiego jest interesujący, niektóre połączenia wyrazów bardzo mi się spodobały. Końcówka książki utrzymana jest w dziwnej stylistyce. Praktycznie nic się w niej nie dzieje, bohater wykonuje codzienne czynności, żyje jakby w zawieszeniu i tylko od czasu do czasu autor upuści jakiś nieregularny kleks, w wyniku którego dochodzi do nietypowego zdarzenia.


Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/02/przygoda-z-owca.html

W Przygodzie z owcą poznajemy blisko trzydziestoletniego mężczyznę. Mężczyzna mieszka w Tokio i jest całkowicie zwyczajny. Właśnie rozwodzi się z żoną. Poznaje dziewczynę o nadzwyczajnych uszach. A teraz musi wyruszyć w poszukiwanie owcy z gwiazdą na plecach. Problem w tym, że taka owca nie istnieje. Mężczyzna jednakże nie ma nic do stracenia i podejmuje nie do końca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kolonie Knellera" to ciekawa pozycja. Choć dotychczas z dobytku autora najbardziej spodobało mi się "Nagle pukanie do drzwi", to tytułowe opowiadanie w przedstawianym zbiorze nawet mnie zaskoczyło. Obawiałem się nieco, czy takie dłuższe przypadnie mi do gustu, lecz całkiem dobrze to wypadło.

Komu polecić książki Etgara Kereta? Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia. Myślę, że taki zbiór dobrze sprawdziłby się na prezent dla zabieganej osoby. Na standardowe opowiadanie wystarczy poświęcić parę minut. Tyle wystarczy, żeby oderwać się od rzeczywistości i przenieść w kuriozalny świat Kereta.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/01/kolonie-knellera.html

"Kolonie Knellera" to ciekawa pozycja. Choć dotychczas z dobytku autora najbardziej spodobało mi się "Nagle pukanie do drzwi", to tytułowe opowiadanie w przedstawianym zbiorze nawet mnie zaskoczyło. Obawiałem się nieco, czy takie dłuższe przypadnie mi do gustu, lecz całkiem dobrze to wypadło.

Komu polecić książki Etgara Kereta? Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Uczynienie Śmierci narratorem okazało się fenomenalnym pomysłem. Śmierć często wyprzedza zdarzenia, o których aktualnie opowiada i pokazuje obrazy, które mają dopiero nastąpić. Jest to dobrze przemyślany zabieg, gdyż autor nie ma zamiaru znienacka zaskakiwać czytelnika, lecz chce, aby ten skupił się na samym przekazie książki.

Z ogromną przyjemnością chłonie się słowa spisane pięknym językiem przez autora. Operuje on sporą wiedzą, dzięki czemu mógł doskonale odwzorować nazistowskie Niemcy. Markus Zusak pokazuje w swojej powieści, że podczas wojny ucierpiał tak naprawdę każdy człowiek. Niczemu niewinną Liesel spotkało tak wiele cierpienia, że można ją jedynie podziwiać za jej siłę i odwagę.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/01/zodziejka-ksiazek.html

Uczynienie Śmierci narratorem okazało się fenomenalnym pomysłem. Śmierć często wyprzedza zdarzenia, o których aktualnie opowiada i pokazuje obrazy, które mają dopiero nastąpić. Jest to dobrze przemyślany zabieg, gdyż autor nie ma zamiaru znienacka zaskakiwać czytelnika, lecz chce, aby ten skupił się na samym przekazie książki.

Z ogromną przyjemnością chłonie się słowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta ponad sześćset stronicowa powieść, podzielona na cztery części (każda odpowiadająca porze roku), to zapis życia Cory'ego, jego przyjaciół, ale także mieszkańców miasteczka Zephyr. Codzienne sprawy opisane są tu równie ciekawie, co pojawiające się od czasu do czasu elementy fantastyczne. Ukazane społeczeństwo zostało bardzo dobrze odwzorowane, wraz z problemami, które dotykały żyjących w tych czasach ludzi. Osią całej książki jest zaś temat dzieciństwa i wiążącymi się z nim beztroskimi chwilami, poprzetykanymi goryczą życia.

Bardzo lubię książki, których protagonistą jest nastolatek, a skierowane są nie tylko do nich, lecz także, a nawet przede wszystkim do starszych odbiorców. Robert McCammon umieścił tu zapewne wiele swoich wspomnień, dzięki czemu powieść jest tak naturalna i tak prawdziwa. Znajdziemy w niej wiele mądrości. Magiczne lata są książką, która pozostawia po sobie to piękne wrażenie, występujące po zapoznaniu się z wartościową lekturą.

W Magicznych latach odnajdziemy wszystko, co może wywołać silne emocje. Od wszelkich małych radości, przez miłość, niepewność, przyjaźń, aż po śmierć. Ta książka jest jak dobry przyjaciel. Dlatego mogę zarekomendować ją każdemu, kto tylko zainteresowany jest tą historią, a zwłaszcza tym, którzy tęsknią za swoimi własnymi magicznymi latami.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/01/magiczne-lata.html

Ta ponad sześćset stronicowa powieść, podzielona na cztery części (każda odpowiadająca porze roku), to zapis życia Cory'ego, jego przyjaciół, ale także mieszkańców miasteczka Zephyr. Codzienne sprawy opisane są tu równie ciekawie, co pojawiające się od czasu do czasu elementy fantastyczne. Ukazane społeczeństwo zostało bardzo dobrze odwzorowane, wraz z problemami, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Strych Tesli Eric Elfman, Neal Shusterman
Ocena 7,1
Strych Tesli Eric Elfman, Neal S...

Na półkach: , , ,

Pomysł na powieść okazał się według mnie strzałem w dziesiątkę. Autorzy nawiązując do świata nauki stworzyli naładowaną pozytywną energią historię, przez którą czytelnik przebrnie lekko i z uśmiechem na twarzy. Książka zabarwiona jest nienachalnym humorem, który jest tu ogromną zaletą. Na pochwałę zasługuje też narracja powieści. Autorzy przywołują przeróżne ciekawostki, które odnoszą do sytuacji, w jakich znaleźli się bohaterowie. Narrator wszechwiedzący nie jest częstym zjawiskiem w dzisiejszej literaturze, dlatego bardzo miłą odmianą było zastosowanie przez autorów właśnie takiego stylu.

Fabuła nie koncentruje się jedynie na wątku głównym, lecz pokazuje także ciekawe postaci i ich problemy. Choć nawet one nie sprawiają, że powieść staje się choćby odrobinę cięższa - z tak przyjemną pozycją już dawno nie miałem do czynienia. Nim się obejrzałem, przewracałem ostatnie strony, mając ochotę na zdecydowanie więcej.

Więcej: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2014/01/strych-tesli.html

Pomysł na powieść okazał się według mnie strzałem w dziesiątkę. Autorzy nawiązując do świata nauki stworzyli naładowaną pozytywną energią historię, przez którą czytelnik przebrnie lekko i z uśmiechem na twarzy. Książka zabarwiona jest nienachalnym humorem, który jest tu ogromną zaletą. Na pochwałę zasługuje też narracja powieści. Autorzy przywołują przeróżne ciekawostki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co z pewnością można powiedzieć to to, że autorka posiada bardzo dobry warsztat. Używa różnych konstrukcji, przez co styl powieści jest urozmaicony. Doskonale rozumie potrzeby dzieci i poprzez postępowania i myśli Maggie odpowiednio je odwzorowuje.

Fabuła nie do końca mnie wciągnęła. Pomysł, na którym opiera się Atramentowe serce jest ciekawy - nie chcę zdradzać go tym, którzy nie przeczytali książki, ale wiąże się on z faktem, dla którego ojciec Maggie, mimo miłości do książek, nigdy nie przeczytał córce ani kawałka na głos. Największą jednak bolączką tej pozycji jest jej rozwlekłość. Powieść jest zdecydowanie za długa. Wiele fragmentów spokojnie można by opuścić, a opisy skrócić.

Spodziewałem się czegoś bardziej fascynującego, jednak Atramentowe serce mojej miłości sobie nie zaskarbiło. Jest to dość przyjemna książka, lecz nie zaskakuje swoją treścią. Może jedynie niektórzy bohaterowie, jak np. Smolipaluch, zasługują chociażby na napomknięcie, gdyż tu autorce udało wykreować się oryginalną i niepowtarzalną postać. Ogółem - powieść stoi na przyzwoitym poziomie, ale niektórych historia w niej zawarta nie porwie.

Pełna recenzja: http://krotkie-recenzje.blogspot.com/2013/12/atramentowe-serce.html

Co z pewnością można powiedzieć to to, że autorka posiada bardzo dobry warsztat. Używa różnych konstrukcji, przez co styl powieści jest urozmaicony. Doskonale rozumie potrzeby dzieci i poprzez postępowania i myśli Maggie odpowiednio je odwzorowuje.

Fabuła nie do końca mnie wciągnęła. Pomysł, na którym opiera się Atramentowe serce jest ciekawy - nie chcę zdradzać go tym,...

więcej Pokaż mimo to