rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To już drugie moje spotkanie z książkami Johana Theorina i tylko utwierdza mnie ono w przekonaniu, że nie jest to dla mnie autor kryminałów. Oczywiście w przypadku "Smugi krwi" bez wątpienia znajdziemy i zbrodnię (dość przerażającą), i małe osobiste śledztwo, ale nie o to wydaje się w tej książce chodzić.
Tak jak w przypadku "Zmierzchu" dla mnie to książka o ludzkich życiach, często, jak przystało na mroczną literaturę skandynawską, mocno przetrąconych przez brak miłości, zrozumienia, oparcia. Wszyscy bohaterowie, których tu znajdziemy uciekają się do tworzenia swoich prywatnych fikcyjnych światów.
O udawaniu, nieszczerości, fałszywych personach i maskach znajdziemy w "Smudze krwi" całkiem sporo, szczególnie, że jednym z jej tematów jest świat produkcji pornograficznych - czasopism i filmów. A czy można sobie wyobrazić bardziej nieprawdziwą rzeczywistość niż właśnie ta w przemyśle porno?
Jest więc naprawdę gorzko i z tą gorzką rzeczywistością musimy się w powieści Theorina zmierzyć.

To już drugie moje spotkanie z książkami Johana Theorina i tylko utwierdza mnie ono w przekonaniu, że nie jest to dla mnie autor kryminałów. Oczywiście w przypadku "Smugi krwi" bez wątpienia znajdziemy i zbrodnię (dość przerażającą), i małe osobiste śledztwo, ale nie o to wydaje się w tej książce chodzić.
Tak jak w przypadku "Zmierzchu" dla mnie to książka o ludzkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć nigdy tam nie byłem i znam ją tylko z książek i filmów, uwielbiam Amerykę. Dlatego też bardzo cieszy mnie każda książka poświęcona temu krajowi, jego kulturze, stylowi życia. Marcin Wrona, jest już od dłuższego czasu korespondentem Faktów TVN w Ameryce. Właśnie ta okazja, poznania jego ulubionego kraju, który zawsze chciał odwiedzić (jak sam o tym pisze) zaowocowała książką "Wrony w Ameryce".

Ponieważ książka opowiada o moim ulubionym kraju przeczytałem ją z dużą przyjemnością, niestety nie można o niej powiedzieć, że to dobra książka o Ameryce. Ton "Wron w Ameryce" przypomina bardzo mocno ton przyjacielskiej pogawędki, którą można prowadzić z najlepszym przyjacielem po powrocie z zagranicznej podróży, kiedy opowiadamy o swoich wrażeniach, przygodach i doświadczeniach. Z jednej strony oznacza to oczywiście, że książkę miło, lekko i szybko się czyta, z drugiej jednak kończy się dwom rozczarowaniami. Po pierwsze nie ma tu miejsca na dokładne i pogłębione przestudiowanie problemu. Znajdziemy w książce Marcina Wrony raczej zbiór wycinków z historii, anegdot i historyjek z życia wziętych niż poważne analizy. Przypomina to raczej osobistego bloga niż książkę. Niestety. Po drugie książka jest drastycznie entuzjastyczna, przez co obraz kraju, gdzie spełnia się American Dream jest w niej zachwiany i przez to niekoniecznie prawdziwy.

Patrząc na wszystko co znajdziemy we "Wronach w Ameryce" trudno tej książki nie polubić. Jeśli więc chcecie wydać trochę złotych na przyjacielską pogawędkę z Marcinem Wroną (i czasami jego rodziną) o dziwactwach Ameryki to polecam!

Choć nigdy tam nie byłem i znam ją tylko z książek i filmów, uwielbiam Amerykę. Dlatego też bardzo cieszy mnie każda książka poświęcona temu krajowi, jego kulturze, stylowi życia. Marcin Wrona, jest już od dłuższego czasu korespondentem Faktów TVN w Ameryce. Właśnie ta okazja, poznania jego ulubionego kraju, który zawsze chciał odwiedzić (jak sam o tym pisze) zaowocowała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezwykła książka opisująca jeden z najbardziej niezwykłych projektów edukacyjnych. John Hunter, prowadząc zajęcia dla utalentowanych uczniów w swojej szkole, postanawia zaproponować im grę w której mogą się wcielić w światowych liderów i spróbować rozwiązać 50 powiązanych ze sobą ogólnoświatowych problemów. Dodajmy, że uczniowie to dziewięcio i dziesięciolatkowie, a przez ponad 30 lat grania w grę za każdym razem udało im się doprowadzić do rozwiązania wszystkich kryzysów przy zachowaniu światowego pokoju i wzroście bogactwa wszystkich uczestniczących w tym wymyślonym świecie krajów.

Gra jednak to w książce tylko punkt wyjścia - jest ona wehikułem, który umożliwia stworzenie niezwykłej przestrzeni edukacyjnej, w której uczniowie mają miejsce zarówno na naukę faktów, ale również kształtowanie postaw etycznych i zrozumienie samego siebie. Jak udaje się to uzyskać, czy jest to proces łatwy i czego wymaga od jego uczestników - nauczyciela i uczniów - dowiedzieć się można dzięki tej naprawdę genialnej książce.

Niezwykła książka opisująca jeden z najbardziej niezwykłych projektów edukacyjnych. John Hunter, prowadząc zajęcia dla utalentowanych uczniów w swojej szkole, postanawia zaproponować im grę w której mogą się wcielić w światowych liderów i spróbować rozwiązać 50 powiązanych ze sobą ogólnoświatowych problemów. Dodajmy, że uczniowie to dziewięcio i dziesięciolatkowie, a przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek książki to straszne nerwy. Przede wszystkim na to jak beznadziejne są polskie kryminały, jak nikt nie potrafi ich fajnie napisać i dlaczego wszędzie do nich wkradać się musi ta straszna maniera gówniarza, przedstawiająca świat przez pryzmat sarkazmu, złośliwości i słabego, w zamierzeniu ironicznego dowcipu.
Później natomiast pojawia się Łagów i opowieść zamienia się w historie pewnego letniska, z jego przywarami, charakterystycznymi postaciami, nudą powtarzalnych dni, która dla każdego kto na co dzień pędzi jest tak zbawienna. W tym miejscu książka robi się znośna, a nawet niezła. Czemu została w końcu kryminałem? Właściwie nie wiadomo. Równie dobrze mogłaby zostać opowieścią obyczajową (chamski podryw przyjezdna kontra miejscowy, gorzki i nikomu nie przynoszący spełnienia) albo po prostu studium przypadku miejscowej społeczności. Byłoby to może o tyle lepsze, że kryminał nie przekonuje. Rozwiązanie wyskakuje jak Filip z konopi, nie mówiąc już o grande finale, który rozgrywa się na trzech kartkach. Szkoda.

Początek książki to straszne nerwy. Przede wszystkim na to jak beznadziejne są polskie kryminały, jak nikt nie potrafi ich fajnie napisać i dlaczego wszędzie do nich wkradać się musi ta straszna maniera gówniarza, przedstawiająca świat przez pryzmat sarkazmu, złośliwości i słabego, w zamierzeniu ironicznego dowcipu.
Później natomiast pojawia się Łagów i opowieść zamienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z jednej strony wyspa Man - w połowie nieprzyjazna i dzika, w połowie piękna i zawracająca w głowie swoją nieodkrytą historią, z drugiej natomiast emigracja i bycie w pewnym miejscu, miejscu, które nie jest nam po prostu dane, ale które trzeba odkrywać, zdobywać i próbować zrozumieć.
Tak naprawdę to kilka prostych historii. Historii własnych i pozbieranych od innych. Historii o tym jak Polacy radzą i radzili sobie (albo i nie) na wyspie Man. Wszystko spisane z mądrością i niezwykłą czułością dla człowieka - prawdziwego bohatera tej książki.

Z jednej strony wyspa Man - w połowie nieprzyjazna i dzika, w połowie piękna i zawracająca w głowie swoją nieodkrytą historią, z drugiej natomiast emigracja i bycie w pewnym miejscu, miejscu, które nie jest nam po prostu dane, ale które trzeba odkrywać, zdobywać i próbować zrozumieć.
Tak naprawdę to kilka prostych historii. Historii własnych i pozbieranych od innych....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia magistra vitae est. Historia jednak nie tylko jest doskonałą nauczycielką życia, ale również doskonałą fabularną osnową dla niesamowitych historii. Niejeden raz życie okazuje się o wiele fascynujące niż najbardziej nawet złożone opowieści.
W nurcie powieści, który stoją w rozkroku między tym co domyślone, a tym co historyczne, moim numerem jeden było do tej pory "Narrenturm" Andrzeja Sapkowskie i cała trylogia husycka. Powieść Cherezińskiej staje dziś na podium tuż obok niej, a może nawet przed nią.
Przede wszystkim chodzi tu o rozbicie dzielnicowe - okres dosyć mało znany, a obfitujący w bogactwo postaci i splątanych ze sobą wątków. Poza tym, co w Posłowiu zauważa sama autorka, to właśnie wtedy tworzy się ta kultura, której rozkwit swój szczyt będzie miał w epoce Jagiellonów.
Autorka "Korony śniegu i krwi" w niezwykle ciekawy sposób łączy wątki fantastyczne z realistycznymi, historyczne z tymi dopowiedzianymi, pogaństwo z chrześcijaństwem. To właśnie dzięki takiej przeciwstawnej mieszance książka jest tak wciągająca i czyta się tak dobrze. Co najważniejsze jednak, dzięki opowieści Cherezińskiej apetyt na samodzielne poznanie historycznej prawdy o rozbiciu dzielnicowym jest przeogromny.

Historia magistra vitae est. Historia jednak nie tylko jest doskonałą nauczycielką życia, ale również doskonałą fabularną osnową dla niesamowitych historii. Niejeden raz życie okazuje się o wiele fascynujące niż najbardziej nawet złożone opowieści.
W nurcie powieści, który stoją w rozkroku między tym co domyślone, a tym co historyczne, moim numerem jeden było do tej pory...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Białe kruki" to bardzo dobra powieść obyczajowa. Dodatkowego smaczku dodaje jej osadzenie w świecie lekarskim, tym bardziej, że autor sam jest lekarzem i doskonale zna to środowisko.
W książce poznajemy trójkę neurochirurgów, którzy starają się o stałą posadę w szpitalu w Bergen. Rywalizacji towarzyszą intrygi, ciągle zmieniające się plany, szantaże, targi i niecodzienne sojusze. Tak naprawdę jednak "Białe kruki" to opowieść o ludzkich wyborach, presji jaką odczuwać można przy ich dokonywaniu oraz o międzyludzkich relacjach, które często wszystko komplikują.
Powieść szybka w lekturze i naprawdę godna polecenia.

"Białe kruki" to bardzo dobra powieść obyczajowa. Dodatkowego smaczku dodaje jej osadzenie w świecie lekarskim, tym bardziej, że autor sam jest lekarzem i doskonale zna to środowisko.
W książce poznajemy trójkę neurochirurgów, którzy starają się o stałą posadę w szpitalu w Bergen. Rywalizacji towarzyszą intrygi, ciągle zmieniające się plany, szantaże, targi i niecodzienne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do książki Perssona robiłem wcześniej trzy podejścia, ale zawsze znajdowało się coś, co uniemożliwiało mi dokończenie tego dość opasłego tomiszcza. Po tylu próbach cały czas byłem pod wrażeniem bardzo dobrego, nieco surrealistycznego początku i bardzo byłem ciekaw co zdarzy się dalej. Niestety jest to jedna z książek, w której takie oczekiwanie, aż coś się zdarzy trwa (tutaj naprawdę dosłownie) do samego końca.
Biorąc pod uwagę specyfikę wydarzenia, które jest sednem finału książki - zabójstwa premiera Szwecji, budowanie napięcia przez całą powieść jest jak najbardziej uzasadnione, prawdziwym problemem jednak jest rozwlekłość fabuły, ilość omówień, przemyśleń, historycznych wtrętów, kosztem akcji, ale również pełni rysu osobowościowego bohaterów. Trzeba też zaznaczyć, że ilość bohaterów może być przytłaczająca, podobnie ilość związanych z nimi wątków. Niestety większość tych postaci stanowi tylko tło tła opowieści, a wiele wątków nie doczeka się żadnego podsumowania. No chyba, że autor tworzył je z myślą o pozostałych częściach trylogii. Póki co jednak "Między tęsknotą lata, a chłodem zimy" rozczarowuje.

Do książki Perssona robiłem wcześniej trzy podejścia, ale zawsze znajdowało się coś, co uniemożliwiało mi dokończenie tego dość opasłego tomiszcza. Po tylu próbach cały czas byłem pod wrażeniem bardzo dobrego, nieco surrealistycznego początku i bardzo byłem ciekaw co zdarzy się dalej. Niestety jest to jedna z książek, w której takie oczekiwanie, aż coś się zdarzy trwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę Krakauera przeczytałem zaraz po lekturze "Dzikiej drogi" Cheryl Strayed. Obie książki opisują zwrócenie się ku naturze i pełne są wiary, że wkroczenie w dzikość jest sposobem na uzdrowienie własnej duszy. W tym miejscu jednak kończą się podobieństwa.
"Wszystko za życie" to coś pomiędzy reportażem, a rozbudowanym esejem. Znajdziemy tutaj zarówno dokonaną przez autora rekonstrukcję wydarzeń w czasie wielkiej wędrówki Chrisa McCandlessa, jak i odniesienia do własnych doświadczeń autora czy innych ludzi, którzy poświęcili swoje życia wędrówce i dzikości natury.
Książka fascynuje z dwóch powodów. Przede wszystkim z powodu głównego bohatera - Chrisa McCandlessa - postaci egoistycznej i nierozsądnej, ale jednocześnie zachwycającej przekonaniem o słuszności swoich ideałów, dążeniem do samego końca przy ich realizacji i moralną klarownością. W świecie wieloznaczności, codziennego konformizmu i przekonania o pierwszeństwie wygody postać McCandlessa przywraca przekonanie o sile woli jednostki i możliwości zmiany świata, choćby tylko tego prywatnego.
Drugim powodem dla którego "Wszystko za życie" zachwyca jest wspólne dla bohatera tej książki, jej autora i wielu innych postaci w niej przywoływanych jest niesamowicie silne przekonanie, że natura jest jedyną sferą całkowitej wolności i równości i tylko w niej można w pełni zrealizować swój potencjał.
Dla ludzi podzielających wiarę w wolność jaką można odnaleźć w dzikim żywiole książka Krakauera będzie lekturą, która odbije się na ich postępowaniu i marzeniach. Dla innych może być tylko zwykłą lekturą o szalonym człowieku, który umarł z głodu.

Książkę Krakauera przeczytałem zaraz po lekturze "Dzikiej drogi" Cheryl Strayed. Obie książki opisują zwrócenie się ku naturze i pełne są wiary, że wkroczenie w dzikość jest sposobem na uzdrowienie własnej duszy. W tym miejscu jednak kończą się podobieństwa.
"Wszystko za życie" to coś pomiędzy reportażem, a rozbudowanym esejem. Znajdziemy tutaj zarówno dokonaną przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Dzika droga" to na pierwszy rzut oka typowa kobieca powieść o dojrzewaniu i poszukiwaniu siebie. Nie dziwi oczywiste dość zestawienie jej z "Jedz, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert. Niestety ta kobieca bildungsroman to najsłabsza strona tej książki. Przemyślenie głównej bohaterki, zdobywanie doświadczenia i własnej siły zarówno fizycznej jak i charakteru można przewidzieć już na samym początku, wzorując się na setkach poprzednich eksploatacji tego motywu.
Ta słabsza strona genialnie równoważona jest opisem samej wędrówki, krajobrazów PCT, trudności z jakimi na trasie trzeba się zmierzyć i spotkanych tam ludzi. Tak jak w wypowiedziach oddających wewnętrzne przeżycia bohaterki mamy podane wszystko na tacy, przez co danie jest mdłe, tak w samej wędrówce dostajemy wielosmakową, wyrafinowaną potrawę - słodką, kwaśną, gorzką i co najważniejsze rozbudzającą apetyt na własną wielką wyprawę.

"Dzika droga" to na pierwszy rzut oka typowa kobieca powieść o dojrzewaniu i poszukiwaniu siebie. Nie dziwi oczywiste dość zestawienie jej z "Jedz, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert. Niestety ta kobieca bildungsroman to najsłabsza strona tej książki. Przemyślenie głównej bohaterki, zdobywanie doświadczenia i własnej siły zarówno fizycznej jak i charakteru można przewidzieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Rozmowa pod drzewem zapomnienia" to słodko-gorzka opowieść o Afryce. Opowieść naprawdę szokująca, szczególnie dla europejczyka, dla którego Afryka cały czas pozostaje na mapie świata białą plamą, niezrozumiałą, niegodną zainteresowania. Węże, wojny, biurokracja, wielka i mniejsza polityka oraz lokalne zwyczaje i ludzkie zachowania, wszystko to tworzy historię o olbrzymiej odwadze, samozaparciu, miłości do przestrzeni i pewnej dozie szaleństwa, dla mnie raczej niewyobrażalnego.
Ciekawą kwestią, która wypłynęła na marginesach lektury, było uznanie białych kolonizatorów za Afrykańczyków. Z perspektywy kraju nie posiadającego kolonii, pokolonialna krzywda rdzennych mieszkańców Afryki jest kwestią nadrzędną i uprawnia pozbycie się "najeźdzców" w ramach procesu zdobywania niepodległości. Tymczasem bohaterowie - biali, europejscy osadnicy czują się takimi samymi Afrykańczykami, jak rdzenni mieszkańcy, oczekują takich samych praw i możliwości życia w Afryce.
Wszystko razem, po afrykańsku chaotyczne i prowizoryczne tworzy uroczą, ale niekoniecznie wesołą opowieść o tym specyficznym miejscu na ziemi.

"Rozmowa pod drzewem zapomnienia" to słodko-gorzka opowieść o Afryce. Opowieść naprawdę szokująca, szczególnie dla europejczyka, dla którego Afryka cały czas pozostaje na mapie świata białą plamą, niezrozumiałą, niegodną zainteresowania. Węże, wojny, biurokracja, wielka i mniejsza polityka oraz lokalne zwyczaje i ludzkie zachowania, wszystko to tworzy historię o olbrzymiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zupełnie nieznana książka, zupełnie nieznany autor i obawy, że może być bardzo dobrze albo bardzo źle. Okazało się, że nie jest źle, a nawet całkiem dobrze. Teoretycznie książka to same klisze. Najlepszy śledczy w Polsce, piękna dziennikarka - lalunia z Warszawy, która przyjeżdża pisać o nim artykuł. On najpierw daje jej wycisk w lasach, jarach i błotach okolic Krakowa, później wzrusza łzawą historią o różnych wcieleniach przemocy, na koniec lądują w łóżku i mamy wielką miłość. Do tego jeszcze seryjny morderca, który jest mścicielem, wyręczającym policję i sądy w ich działaniach.

Schemat na schemacie, ale okazuje się, że pomimo to książka ma zaskakującą, wyjątkową świeżość. Zawdzięcza to z jednej strony pokomplikowaniu wątków, które na koniec okazują się sprytnie splecione, ale i jasno i sensownie rozplątane, z drugiej natomiast naprawdę fenomenalnym postaciom drugoplanowym. Do nich autor naprawdę ma świetną rękę i w dużej mierze to dzięki nim książkę czyta się tak dobrze. Na szczególne wyróżnienie zasługuje partner głównego bohatera, młody aspirant z pasją do gotowania i naprawdę świetnymi, inteligentnymi dialogami (za każdym razem żałowałem, że akcja już posuwa się do przodu). Drugim diamentem wśród drugoplanowców był Młody - jeden z czarnych bohaterów, postać niejednoznaczna, bardzo inteligentna, a do tego w uzasadniony sposób do szpiku kości zła. (SPOILER) Niestety ginie na końcu książki.
Warta polecenia lektura.

Zupełnie nieznana książka, zupełnie nieznany autor i obawy, że może być bardzo dobrze albo bardzo źle. Okazało się, że nie jest źle, a nawet całkiem dobrze. Teoretycznie książka to same klisze. Najlepszy śledczy w Polsce, piękna dziennikarka - lalunia z Warszawy, która przyjeżdża pisać o nim artykuł. On najpierw daje jej wycisk w lasach, jarach i błotach okolic Krakowa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gniew" to mój pierwszy raz z prozą Miłoszewskiego. Pochwały krążące na temat jego książek słyszałem już od dłuższego czasu, ale dopiero Paszport Polityki, szum związany z premierą filmowej adaptacji i fakt, że bezwstydnie leżała na półce z nowościami w mojej bibliotece, sprawiły, że w końcu po nią sięgnąłem.
Niestety, tak jak jestem wielkim fanem współczesny opowieści kryminalnych, tak polskich kryminałów staram się raczej nie tykać. Swojego czasu przeczytałem ich sporo i nauczyłem się, że polski detektyw nadal nie potrafi wyzwolić się spod wpływu Chandlera - pije, jest smutny/melancholijny, słucha starego rocka, nowoczesnością gardzi, a do tego ma problemy z kobietami, jeśli wprost nie jest mizoginem. Co gorsze jednak większość czytanych przeze mnie polskich kryminałów była w najlepszym przypadku nieporadnie napisana, czasami aż zęby zgrzytały przy przełykaniu stylistycznych potworków.
Miłoszewski okazał się jednak miłym zaskoczeniem. Szału nie ma, jednak książkę czyta się nieźle. Miłoszewski czasami wręcz zaskakuje niezwykłym opisem, czasami doskonale potrafi budować nastrój. Najciekawsze są fragmenty nie składające się na wątek kryminalny, a opisujące relacje głównego bohatera - prokuratora Szackiego z jego rodziną. Niestety sama fabuła detektywistyczna jest trochę marna, mocno nierealistyczna, a do tego bezsensownie zagmatwana.
„Gniew” zasługuje na dobrą czwórkę. Po lekturze tej jednego książki paszport Polityki dla Miłoszewskiego wydaje mi się jednak nagrodą na wyrost, bardziej próbą nagrodzenia dojrzałego już w Polsce nurtu powieści kryminalnych niż docenieniem kunsztu pisarskiego autora „Gniewu”.

"Gniew" to mój pierwszy raz z prozą Miłoszewskiego. Pochwały krążące na temat jego książek słyszałem już od dłuższego czasu, ale dopiero Paszport Polityki, szum związany z premierą filmowej adaptacji i fakt, że bezwstydnie leżała na półce z nowościami w mojej bibliotece, sprawiły, że w końcu po nią sięgnąłem.
Niestety, tak jak jestem wielkim fanem współczesny opowieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasami jakaś książka pojawia się na peryferiach własnych czytelniczych wyborów. Ciągle ktoś o nią pyta, bez przerwy ktoś o niej opowiada albo się nią zachwyca. Tak też było w przypadku "Ostatniego elfa". Po takiej rekomendacji trudno było po tę książkę nie sięgnąć. Niestety książka nie dorosła do oczekiwań jej stawianych.
Opowieść jest banalnie prosta - ostatni elf, który staje się wybawcą ludzkości i ratuje świat, przynajmniej tę jego część, która jest mu bliska i z którą się styka na swojej drodze. Niestety w tej opowieści jesteśmy świadkami nagromadzenia olbrzymiej ilości banałów, klisz, powierzchownie traktowanych wątków. Jedyne co chroni "Ostatniego elfa" przed katastrofą to humor. Zetknięcie dwóch światów ludzkiego i elfiego skutkuje masą nieporozumień i właśnie zabawnych sytuacji. Gdyby oderwać z książki pierwszą część, która w całości opiera się na humorze, i potraktować jako osobną nowelę byłoby to bardzo dobre posunięcie. Niestety jako część całości pierwszy rozdział nie ratuje książki. Dla mnie więc "Ostatni elf" okazał się rozczarowaniem.

Czasami jakaś książka pojawia się na peryferiach własnych czytelniczych wyborów. Ciągle ktoś o nią pyta, bez przerwy ktoś o niej opowiada albo się nią zachwyca. Tak też było w przypadku "Ostatniego elfa". Po takiej rekomendacji trudno było po tę książkę nie sięgnąć. Niestety książka nie dorosła do oczekiwań jej stawianych.
Opowieść jest banalnie prosta - ostatni elf, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydaje się, że "Wałkowanie Ameryki" dla każdego miłośnika USA to pozycja obowiązkowa. Znajdziemy w niej opowieści poświęcone wielu kwestiom ważnym z punktu widzenia osoby próbującej poznać i zrozumieć Stany Zjednoczone. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że książka napisana została przez Marka Wałkuskiego, wieloletniego korespondenta Polskiego Radia właśnie ze Stanów, dla którego poznawanie nowego miejsca pracy i życia stanowiło materiał z którego powstała ta opowieść.
Znajdziemy tu rozdziały poświęcone muzyce country, samochodom i infrastrukturze drogowej, edukacji, patriotyzmowi, broni i wielu, wielu innym. Czytający musi jednak pamiętać o jednej kwestii. "Wałkowanie Ameryki" to książka napisana przez entuzjastę tego kraju, co w wielu kwestiach skutkuje nadmiernym tłumaczeniem postaw Amerykanów czy rozstrzygnięciami na ich korzyść. Czasami bywa to zabawne, czasami irytujące, a czasami szokujące, zwłaszcza jeśli nasze poglądy na daną kwestię (np. broń czy komunikacja miejska) są odmienne. Co jednak najciekawsze w książce Marka Wałkuskiego, to obraz jak bardzo różne są idee leżące u podstaw społeczeństwa amerykańskiego i społeczeństw europejskich oraz jak daleko idące są wynikające z nich rozwiązania obecne w codziennym życiu wszystkich nas po tej i tamtej stronie oceanu.

Wydaje się, że "Wałkowanie Ameryki" dla każdego miłośnika USA to pozycja obowiązkowa. Znajdziemy w niej opowieści poświęcone wielu kwestiom ważnym z punktu widzenia osoby próbującej poznać i zrozumieć Stany Zjednoczone. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że książka napisana została przez Marka Wałkuskiego, wieloletniego korespondenta Polskiego Radia właśnie ze Stanów, dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Matthew Quick zasłynął jako autor przeniesionego z dużym sukcesem "Poradnika pozytywnego myślenia". Niestety nie miałem okazji przeczytać książki, a jedynie obejrzeć film. Już to jednak starcza, żeby uznać Quicka za specjalistę od żyjących w przeciętnych, trochę slumsowatych, dzielnicach, przeciętnych ludziach dotkniętych szaleństwem wywołanym różnego rodzaju traumami.
Taki punkt wyjścia znajdziemy właśnie w "Niezbędniku obserwatorów gwiazd". Na tej bazie autor buduje szczerą i nieskomplikowaną opowieść o marzeniach, druzgocących przeciwnościach losu, lojalności i wychodzeniu z traum - o rzeczach ważnych, które okazują się w cale nie najważniejsze.
Jedyne co można zarzucić książce Quicka to przesłodzone zakończenie, które nie znajduje zbytniego uzasadnienia w książce i spada na bohaterów niczym deus ex machina.

Matthew Quick zasłynął jako autor przeniesionego z dużym sukcesem "Poradnika pozytywnego myślenia". Niestety nie miałem okazji przeczytać książki, a jedynie obejrzeć film. Już to jednak starcza, żeby uznać Quicka za specjalistę od żyjących w przeciętnych, trochę slumsowatych, dzielnicach, przeciętnych ludziach dotkniętych szaleństwem wywołanym różnego rodzaju traumami....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W śnieżną noc John Green, Maureen Johnson, Lauren Myracle
Ocena 7,1
W śnieżną noc John Green, Maureen...

Na półkach:

Po tę książkę sięga się z jednego powodu - dla nazwiska John Green na okładce, szczerze powiedziawszy nikogo pewnie nie interesuje, kim są dwie współautorki. Fakt, że "W śnieżną noc" to zbiorek trzech opowiadań, trzech różnych autorów, to największa niewiadoma przy sięganiu po tę książkę.
Szybko jednak okazuje się, że jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Mamy okazję poznań nastoletnich mieszkańców miasteczka Graceland, które nawiedziła największa od pięćdziesięciu lat burza śnieżna, oczywiście miała czelność zrobić to w wigilię Bożego Narodzenia.
W tym miejscu wiadomo już mniej więcej co przed nami - trzy nastoletnie romanse ze szczęśliwym zakończeniem. John Green zasłynął jednak jako ten, komu obce jest przelukrowanie jego opowieści. Duch Greena czuwa też nad całością książki. Choć opowieści są w duchu wigilijne, to cały czas towarzyszy nam to poczucie inteligentnego absurdu, tam kochane u Greena. Oczywiście duch świąt odbiera opowieści sporo cynizmu i goryczy obecnych w "Szukając Alaski" czy w "Gwiazd naszych wina", ale i tak jest strawnie, zabawnie i bardzo przyjemnie. Lektura w sam raz na święta.
PS. Żeby nie było to lektura również dla dorosłych - choćby też po to, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o życiu współczesnych nastolatków.

Po tę książkę sięga się z jednego powodu - dla nazwiska John Green na okładce, szczerze powiedziawszy nikogo pewnie nie interesuje, kim są dwie współautorki. Fakt, że "W śnieżną noc" to zbiorek trzech opowiadań, trzech różnych autorów, to największa niewiadoma przy sięganiu po tę książkę.
Szybko jednak okazuje się, że jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Mamy okazję poznań...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeciętna historia, która przepływa przez czytającego wartkim strumieniem, pozostawiając po sobie niewiele. Zarówno sama warstwa kryminalna, jak i jej tło (praca redakcji internetowego dziennika) pokazane dosyć powierzchownie, bez specjalnego zagłębiania się w temat. Ot, dobra pociągowa literatura.

Przeciętna historia, która przepływa przez czytającego wartkim strumieniem, pozostawiając po sobie niewiele. Zarówno sama warstwa kryminalna, jak i jej tło (praca redakcji internetowego dziennika) pokazane dosyć powierzchownie, bez specjalnego zagłębiania się w temat. Ot, dobra pociągowa literatura.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W skandynawskich kryminałach nie szukam zbrodni, kryminalnej zagadki, ani opisu policyjnych procedur. Uwielbiam je za to, za możliwość zajrzenia do wnętrza domów i głów innych ludzi, którzy, choć z innego kraju, są tacy jak wszyscy - próbują sobie radzić z życiem, każdy na swój własny sposób, każdy walcząc o coś innego. Tak też jest w "Zmierzchu", gdzie trochę tajemnicza, trochę złowroga, a trochę piękna Olandia staje się doskonałą sceną do pokazania kilku aktorów i ich motywacji. Niespieszne tempo prawie jak kuśtykanie jednego z głównych bohaterów, pozwala spokojnie zagłębić się w świat kilku olandzkich tubylców.

W skandynawskich kryminałach nie szukam zbrodni, kryminalnej zagadki, ani opisu policyjnych procedur. Uwielbiam je za to, za możliwość zajrzenia do wnętrza domów i głów innych ludzi, którzy, choć z innego kraju, są tacy jak wszyscy - próbują sobie radzić z życiem, każdy na swój własny sposób, każdy walcząc o coś innego. Tak też jest w "Zmierzchu", gdzie trochę tajemnicza,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna, gdy chcemy poczuć się jak w Londynie, szczególnie, jeśli czytamy książkę po angielsku. Puls wielkiego miasta i jego historycznej przeszłości, urok ważnych historycznych miejsc i budynków oddany jest w tej książce doskonale. Niestety fabularnie jest mocno przeciętna. Akcja jest niezbalansowana - przez pół książki nie dzieje się nic, żeby w ostatnich pięćdziesięciu stronach wydarzenia ruszyły jak z kopyta. Często brakuje też "Rzekom Londynu" logiki. Wydaje się, że autora przerósł trochę własny połączenia magii i współczesnego Londynu.

Świetna, gdy chcemy poczuć się jak w Londynie, szczególnie, jeśli czytamy książkę po angielsku. Puls wielkiego miasta i jego historycznej przeszłości, urok ważnych historycznych miejsc i budynków oddany jest w tej książce doskonale. Niestety fabularnie jest mocno przeciętna. Akcja jest niezbalansowana - przez pół książki nie dzieje się nic, żeby w ostatnich pięćdziesięciu...

więcej Pokaż mimo to