-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-16
2024-04-27
Powoli staje się fanem Pani Olgi. Odpocząłem, mimo mroczności historii.
Powoli staje się fanem Pani Olgi. Odpocząłem, mimo mroczności historii.
Pokaż mimo to2024-03-18
Czytało się nawet i znośnie, ale miejscami ta książka była zbyt filmowa, innym razem zbyt infantylna. Miałem trochę wrażenie, jakby autor chciał napisać artystyczno-historyczno-miłosny lekki kryminał dla mas.
Tło historyczno-turystyczno-artystyczne doceniam. Reszta "trąciła myszką".
Czytało się nawet i znośnie, ale miejscami ta książka była zbyt filmowa, innym razem zbyt infantylna. Miałem trochę wrażenie, jakby autor chciał napisać artystyczno-historyczno-miłosny lekki kryminał dla mas.
Tło historyczno-turystyczno-artystyczne doceniam. Reszta "trąciła myszką".
2024-02-26
Książka ta, podobnie jak historia Facebooka, może rodzić różne odczucia. Z jednej strony inspiruje do działania i tworzenia "rzeczy" ponadczasowych opisując historię chłopaka, który miał pomysł, umiejętności i chęć do stworzenia czegoś wielkiego. Z drugiej strony odrzuca, ponieważ poznajemy (lub też zgłębiamy już wcześniej znane) zarzuty do wielu sytuacji, w których Facebook wykorzystywał swoją siłę wraz z narracją "działaj szybko i niszcz zastane".
Z punktu widzenia użytkownika SM, który codziennie korzysta z FB, Instagrama, WhatsAppa ta książka to również opis historii powstania i rozwoju tych aplikacji. Nie czyta się jej jednym tchem, ale pozwala lepiej zrozumieć wiele mechanizmów.
Książka ta, podobnie jak historia Facebooka, może rodzić różne odczucia. Z jednej strony inspiruje do działania i tworzenia "rzeczy" ponadczasowych opisując historię chłopaka, który miał pomysł, umiejętności i chęć do stworzenia czegoś wielkiego. Z drugiej strony odrzuca, ponieważ poznajemy (lub też zgłębiamy już wcześniej znane) zarzuty do wielu sytuacji, w których...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-05
Wciągająca. I to chyba głównie dlatego, mam tak dobre wspomnienia z tą książką. Nie jest to pozycja wszech miar ambitna, ale uprzyjemnia czytelnika swoimi intrygami i zwrotami akcji. Mrozowi udało się "odczarować" Hauera.
Wciągająca. I to chyba głównie dlatego, mam tak dobre wspomnienia z tą książką. Nie jest to pozycja wszech miar ambitna, ale uprzyjemnia czytelnika swoimi intrygami i zwrotami akcji. Mrozowi udało się "odczarować" Hauera.
Pokaż mimo to2023-10-18
2023-09-24
Łapię się na tym, że do książek Pana Ryszarda mam ogromny sentyment. Za każdym razem, po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron, gdy można już ocenić tzw "pierwsze wrażenie" czuję, że pociąg trochę odjechał, ale czytam dalej, bo autentycznie traktuje tę czynność jak śledzenie losów starych znajomych. Pewnie nie da się uniknąć pewnych schematyczności, powtórzeń. Rozumiem to, że autor musi pisać trochę dla nowego czytelnika, tłumacząc mu kto jest kim, nakreślając szybko portret i historię losów. Dla stałego czytelnika te momenty są zawsze nieco nużące, nieco odpychające (no ma się te momenty przejedzenia, szczególnie kiedy opisywany jest Marjański ;) ). Dużo też zależy od tego, w jakim "cugu" książkowym, aktualnie czytelnik się znajduje. W moim przypadku, po "Morfinie" ten tytuł, czyli "Granica możliwości" był trochę skokiem w studnie. W każdym razie, tak jak wspomniałem na samym początku, sentyment wygrywa - i na końcu z reguły czuje się tak, jakbym dojechał do pętli, i zamiast wysiąść z tramwaju, czekał aż on ruszy w drogę powrotną :)
Cieszę się, że historia wkracza w lata 90-te. Pamiętam, jak przy okazji jednej z pierwszych książek Pana Ryszarda pisałem w jednej z opinii, że czekam na umiejscowienie losów bohaterów właśnie w tych czasach. Mam nadzieję, że to dopiero początek. Tak, z sentymentu... :)
Łapię się na tym, że do książek Pana Ryszarda mam ogromny sentyment. Za każdym razem, po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron, gdy można już ocenić tzw "pierwsze wrażenie" czuję, że pociąg trochę odjechał, ale czytam dalej, bo autentycznie traktuje tę czynność jak śledzenie losów starych znajomych. Pewnie nie da się uniknąć pewnych schematyczności, powtórzeń....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-27
Tym razem Arne Dahl mnie nie porwał. Mimo momentów błyskotliwych, przez większość czasu miałem wrażenie, że znam ten schemat bardzo dobrze, i niczym mnie autor nie zaskoczy. I tak też było.
Tym razem Arne Dahl mnie nie porwał. Mimo momentów błyskotliwych, przez większość czasu miałem wrażenie, że znam ten schemat bardzo dobrze, i niczym mnie autor nie zaskoczy. I tak też było.
Pokaż mimo to2023-03-25
2023-03-08
Otwiera oczy na wiele spraw, chociaż nie z każdym wytłumaczeniem się zgadzam (co może być też kwestią jeszcze zbyt małej wiedzy). Nie mniej jest to książka szalenie motywująca, żeby zmienić swoje nawyki żywieniowe, jak i styl życia.
Otwiera oczy na wiele spraw, chociaż nie z każdym wytłumaczeniem się zgadzam (co może być też kwestią jeszcze zbyt małej wiedzy). Nie mniej jest to książka szalenie motywująca, żeby zmienić swoje nawyki żywieniowe, jak i styl życia.
Pokaż mimo to2022-07-25
2022-01-30
Powrót do Erasta Pietrowicza jest zazwyczaj jak powrót do dobrego kumpla. Wiadomo czego się spodziewać, i tak było też tym razem. Trzy kryminały osadzone w jednej powieści (w tym jeden, którego akcja toczyła się na wodach Wysp Kanaryjskich, bajeczka!). Szkoda tylko, że fabuła tych trzech części w żadnym miejscu się ze sobą nie splotła.
Nie zaburzyło to jednak przyjemności z czytania i poznawania przygód zapisanych stylem kryminału klasycznego. Czytając szczególnie "Planeta Woda" wyobrażałem sobie, że Fandorin to taki James Bond, tylko że kilkadziesiąt lat później. W sumie to wiele aspektów pasuje, może poza pasją do kobiet....
Powrót do Erasta Pietrowicza jest zazwyczaj jak powrót do dobrego kumpla. Wiadomo czego się spodziewać, i tak było też tym razem. Trzy kryminały osadzone w jednej powieści (w tym jeden, którego akcja toczyła się na wodach Wysp Kanaryjskich, bajeczka!). Szkoda tylko, że fabuła tych trzech części w żadnym miejscu się ze sobą nie splotła.
Nie zaburzyło to jednak przyjemności...
2021-09-15
Nie ukrywam, że do przeczytania książki zainspirował mnie serial produkcji Canal+, którego jeszcze nie widziałem, ale słysząc pochlebne opinie, chciałbym zobaczyć. A ponieważ wolę najpierw przeczytać książkę, a później zabrać się za ekranizację, zrobiłem sobie małą podróż do tej pozycji Szczepana Twardocha.
Autora wcześniej nie znałem. W sensie, nie znałem stylu, twórczości. Imię i nazwisko obijało mi się o uszy. "Król" pokazał mi, że był to błąd. Że moja niewiedza nie była niczym dobrym. No ok, może przesadzam, ale na pewno trochę żałuję, że nie poznałem jego twórczości wcześniej.
Ciekawie nakreślona linia fabularna, z wątkiem multikulturowym, tak charakterystycznym dla XXlecia międzywojennego. Warszawa oczami Żydów, już klasyfikowanych i oddzielanych od reszty społeczeństwa. I w tym wszystkim poznajemy losy Jakuba Szapiro, takiego... Casanovy i Michaela Corleone w jednym.
Zresztą cały "Król" to trochę taka opowieść jak z Ojca Chrzestnego, tylko z bohaterami dostosowanymi do czasów i rejonu geograficznego. Jest tu przemoc, bitki, kobiety, alkohol, narkotyki i seks. Jest tutaj życie, takie samo kiedyś, jak pewnie i dziś.
Nie ukrywam, że do przeczytania książki zainspirował mnie serial produkcji Canal+, którego jeszcze nie widziałem, ale słysząc pochlebne opinie, chciałbym zobaczyć. A ponieważ wolę najpierw przeczytać książkę, a później zabrać się za ekranizację, zrobiłem sobie małą podróż do tej pozycji Szczepana Twardocha.
Autora wcześniej nie znałem. W sensie, nie znałem stylu,...
2021-02-01
2020-12-22
Czytając tę książkę nieraz pomyślałem, że nie powinno się takich pisać, aby ktoś nie musiał ich czytać. Jasne, znajdą się pozytywy, ale bardziej sarkastyczne typu: szybko czytałem kolejne rozdziały, ponieważ były bardzo krótkie. Język, historia, fabuła, sposób rozwiązywania zagadek i jeszcze inne elementy. Wszystkie "trąciły" i pogarszały odbiór książki.
Czytając tę książkę nieraz pomyślałem, że nie powinno się takich pisać, aby ktoś nie musiał ich czytać. Jasne, znajdą się pozytywy, ale bardziej sarkastyczne typu: szybko czytałem kolejne rozdziały, ponieważ były bardzo krótkie. Język, historia, fabuła, sposób rozwiązywania zagadek i jeszcze inne elementy. Wszystkie "trąciły" i pogarszały odbiór książki.
Pokaż mimo to2020-11-01
Jak trudna może być przyjaźń? I kiedy relacja międzyludzka może być tak nazwana?
Dla mnie 'Rdza" jest powieścią poruszającą o wiele więcej aspektów relacji międzyludzkich, na przestrzeni wielu lat i odmiennych czasów. Jak zwykle u Małeckiego, również ta opowieść jest przeszyta tragizmem, szarością i przygnębieniem. Poznajemy prawie równolegle historie rodzin mieszkających w jednej wiosce na przestrzeni kilkudziesięciu lat, wyczuwając w tych opowieściach specyficznego ducha czasów, ale i sieć dziwnych powiązań.
Czytało się świetnie!
Jak trudna może być przyjaźń? I kiedy relacja międzyludzka może być tak nazwana?
Dla mnie 'Rdza" jest powieścią poruszającą o wiele więcej aspektów relacji międzyludzkich, na przestrzeni wielu lat i odmiennych czasów. Jak zwykle u Małeckiego, również ta opowieść jest przeszyta tragizmem, szarością i przygnębieniem. Poznajemy prawie równolegle historie rodzin mieszkających...
2020-08-24
Słodki Terry, główny bohater tej książki, jest na wskroś kolorowy i nieco tragiczny jako postać. Kojarzy się jednak dobrze, mimo że poziom testosteronu i grafik dnia, ma tak samo dobrze rozwinięty, jak i napięty (w końcu, niejako sportowiec).
Przesadzona, i wręcz nieznośna jest postać Johnty'ego, który mimo bycia postacią drugoplanową, pojawia się dosyć często. Źle mi się czytało jego perypetie, przemyślenia i problemy. Doceniam, że ten przerysowany obraz miał czemuś służyć, ale mnie nie ujął.
Czasami była faktycznie to niezła jazda, ale równie często mogło skończyć się odwiedzeniem toalety.
Słodki Terry, główny bohater tej książki, jest na wskroś kolorowy i nieco tragiczny jako postać. Kojarzy się jednak dobrze, mimo że poziom testosteronu i grafik dnia, ma tak samo dobrze rozwinięty, jak i napięty (w końcu, niejako sportowiec).
Przesadzona, i wręcz nieznośna jest postać Johnty'ego, który mimo bycia postacią drugoplanową, pojawia się dosyć często. Źle mi się...
2020-04-27
C.d opowieści o Poznaniu, które toczyły się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Historii jest mniej, jednak autor poświęcił im nieco więcej uwagi. Szalenie ważna pozycja dla każdego, kto mocno czuje się związany z Poznaniem!
C.d opowieści o Poznaniu, które toczyły się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Historii jest mniej, jednak autor poświęcił im nieco więcej uwagi. Szalenie ważna pozycja dla każdego, kto mocno czuje się związany z Poznaniem!
Pokaż mimo to
Cykl z komendantem Fischerem to kolejna po serii neomilicyjnej udana próba Ryszarda Ćwirleja na zatopienie czytelnika w specyficzny klimat, specyficznych czasów. Lubię te momenty, kiedy można wrócić do znanych sobie bohaterów, wokół których roztacza się aura (piwiarni "U Okonia", restauracji i ulic Poznania z czasów "międzywojnia", czy też odniesień do historii).
Książka czytana podczas wakacji, umilając spędzony czas.
Cykl z komendantem Fischerem to kolejna po serii neomilicyjnej udana próba Ryszarda Ćwirleja na zatopienie czytelnika w specyficzny klimat, specyficznych czasów. Lubię te momenty, kiedy można wrócić do znanych sobie bohaterów, wokół których roztacza się aura (piwiarni "U Okonia", restauracji i ulic Poznania z czasów "międzywojnia", czy też odniesień do historii).
więcej Pokaż mimo toKsiążka...