-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2021-01-01
2021-01-07
2021-01-05
2016-07-13
2016-06-18
"Różnica między brzydką a piękną stroną miłości jest taka, że ta piękna jest o wiele jaśniejsza. Sprawia, że czujesz, jakbyś dryfował. Podnosi cię na duchu. Opiekuje się tobą. Piękne części miłości trzymają cię ponad resztą świata. (...) Brzydkie części miłości nie mogą cię podnieść na duchu. One ciągną cię W DÓŁ. Trzymają cię poniżej. Topią cię."
Drogi Tate i Mailsa stykają się. Ona jest wrażliwa, delikatna, chcąca kochać całym sercem i całą sobą. On to przystojny, arogancki dupek, który chce tylko seksu, wyznaje dwie zasady, nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Niby tak różne osoby, oczekujące od życia czegoś zupełnie innego, a jednak jakaś magiczna siła przyciąga ich ku sobie z taką mocą, że nie potrafią się jej przeciwstawić, choć sami dobrze wiedzą jak to się skończy. Ale nie dajcie się zwieść, to tylko pozory. Hoover wiedziała jak wykreować głównego bohatera, i na początku miałam ochotę krzyczeć na Tate, aby trzymała się jak najdalej od tego zarozumialca, jednak z każdą przeczytaną stroną zmieniałam o nim zdanie, by na końcu szczerze go pokochać. Skuteczny w tym okazał się zabieg, jaki autorka wykorzystała. Otóż, książka napisana jest z perspektywy zarówno Tate i dotyczy teraźniejszości, jak i samego Mailsa, gdzie akcja toczy się w przeszłości, a dokładnie 6 lat wcześniej. Dzięki temu książka jest bardzo przejrzysta i nie miesza w głowie, a jedynie odsłania kolejne fakty, by na koniec wstrząsnąć do granic możliwości. To wspaniałe zagranie sprawdza się doskonale, co więcej prowadzi do tego, że nie mamy ochoty nawet na chwilę przestać czytać, aby przypadkiem coś nam nie umknęło. Autorka wie, jak pisać, abyśmy doznali najróżniejszych uczuć i emocji, począwszy od humoru i radości, poprzez złość, smutek, żal, a na rozpaczy kończąc.
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/06/ugly-love-colleen-hoover.html
"Różnica między brzydką a piękną stroną miłości jest taka, że ta piękna jest o wiele jaśniejsza. Sprawia, że czujesz, jakbyś dryfował. Podnosi cię na duchu. Opiekuje się tobą. Piękne części miłości trzymają cię ponad resztą świata. (...) Brzydkie części miłości nie mogą cię podnieść na duchu. One ciągną cię W DÓŁ. Trzymają cię poniżej. Topią cię."
Drogi Tate i Mailsa...
2017-11-12
"Miłość rządzi się swoimi prawami. Nieważne jak bardzo staramy się zdusić ją w zalążku, uciszyć, nie dopuścić do głosu, i tak znajdzie siłę, by pokazać, że maleńkie ziarenko jest w stanie wypuścić mocne pędy."
Książek o miłości jest cała masa. Autorzy karmią czytelnika swoją wizją miłości, czasem jest to miłość usłana różami, cukierkowa, że aż bolą zęby. Innym razem jest to miłość tragiczna, o którą trzeba walczyć. Ale co zrobić, kiedy tę walkę trzeba stoczyć z własną rodziną? Właśnie taki obraz miłości pierwszej, ale zakazanej, zrodzonej w cieniu rodzinnych tajemnic i sekretów przedstawia Anna Szafrańska w swojej debiutanckiej powieści "Widmo grzechu".
Siedemnastoletnia Nel wiedzie z pozoru idealne życie. Jest mądra, piękna i dobroduszna. Ma wspaniałą, kochającą rodzinę, a do tego wysoko sytuowaną. Chodzi do prywatnego, renomowanego liceum, gdzie uważana jest za szkolną gwiazdę, a każdy liczy się z jej zdaniem. Nel jako przewodnicząca szkoły angażuje się w jej życie, prowadzi wolontariat, oraz gra pierwszoplanowe role w szkolnym teatrze. U jej boku murem stoją Olga i Marcel, najlepsi przyjaciele. Z Olgą Nel przyjaźni się już od przedszkola, są niczym siostry. Z kolei Marcel to świetny uczeń i sportowiec, a do tego szkolne ciacho. Choć Nel i Marcela łączy tylko i wyłącznie przyjaźń (przynajmniej w jej mniemaniu), to w oczach innych są parą idealną. Czegóż chcieć więcej? Może tylko tego, aby było to szczere i prawdziwe, a przede wszystkim równoznaczne z tym czego chce sama Nel. Wygórowane oczekiwania, którym dziewczyna ciągle stara się sprostać sprawiają, że jest wewnętrznie rozdarta. A będzie jeszcze gorzej, gdy w jej życie niespodziewanie wkroczy miłość, ta pierwsza i niepowtarzalna, która potrafi dodać skrzydeł. Niestety obiektem westchnień Nel stanie się egoistyczny, zbuntowany i niezwykle arogancki przystojniak Gilbert Kraszewski. Czy dane im będzie być razem? Jakie sekrety łączą obie rodziny?
"Widmo grzechu" to historia utrzymana w stylu powieści młodzieżowych. Autorka w bardzo realistyczny sposób przedstawiła problemy z jakimi zmagają się nastolatki, ich pierwsze miłości, ukradkowe spojrzenia, pierwsze pocałunki. Aż chciałoby się wrócić do tych lat, tych emocji, tej pierwszej miłości. Podobna nutka nostalgii zagościła w moim sercu, kiedy czytałam relacje między Nel a Olgą, wspólne nocowania, rozmowy o chłopakach, liściki przekazywane na lekcjach... .
Nel to bardzo spokojna, poukładana dziewczyna, która żyjąc w tak idealnym świecie stara się być równie idealna. Czasem w swej uległości trochę mnie irytowała, szczególnie jeśli chodzi o jej relacje z Marcelem. Moją największą sympatię zyskała przebojowa Olga, szczera do bólu, twarda, ale tylko na zewnątrz, łaknąca miłości nastolatka. Podobnie jest z Kraszewskim. Zły chłopak o delikatnym sercu, który otoczony murem arogancji nie dopuszcza do siebie nikogo.
Anna Szafrańska bardzo ciekawie przedstawiła rodzące się uczucie między Nel a Gilbertem. Jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają, a początkowa niechęć i agresja, przerodzą się w coś niezwykłego i magicznego. Niczym w szekspirowskim dramacie rodzinne tajemnice i zobowiązania staną na drodze prawdziwej miłości.
"Ale nie mogłam udawać, że nie istniała przeszłość czy przyszłość. Że nie ma czegoś takiego jak kiedyś, dziś i jutro. Chociaż dla mnie, w tym momencie istniało tylko jedno słowo. Teraz."
"Widmo grzechu" to bardzo dobry debiut literacki. Książkę czyta się ekspresowo, a wydarzenia od momentu pojawienia się Kraszewskiego w życiu i sercu Nel pędzą z prędkością światła. Autorka umiejętnie kieruje uwagą czytelnika, napięciem, emocjami. Intryguje i podsyca ciekawość, sprawiając, że chcemy więcej i więcej. A już końcowe wydarzenia to czyste szaleństwo.
Kończąc książkę mamy więcej pytań niż odpowiedzi, więc najlepiej mieć przy sobie drugi tom, bo gwarantuję Wam, że będziecie chcieli po niego sięgnąć.
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2017/11/widmo-grzechu-anna-szafranska.html
"Miłość rządzi się swoimi prawami. Nieważne jak bardzo staramy się zdusić ją w zalążku, uciszyć, nie dopuścić do głosu, i tak znajdzie siłę, by pokazać, że maleńkie ziarenko jest w stanie wypuścić mocne pędy."
Książek o miłości jest cała masa. Autorzy karmią czytelnika swoją wizją miłości, czasem jest to miłość usłana różami, cukierkowa, że aż bolą zęby. Innym razem jest...
2016-09-28
"W momencie, gdy się spotkaliśmy, pociągnął mnie na głęboką wodę, przysięgając, że popłynie ze mną. Kłamał. Wyszedł z powrotem na brzeg i pozwolił, żebym utonęła. Co gorsza, znalazł sobie nową głębię, gdzie indziej i z inną dziewczyną."
Głównymi bohaterami są młodzi ludzie - Charley i Jake. Tych dwoje dawniej łączyła wielka miłość, miłość, która miała być wieczna i wiele obiecywała. Niestety tragiczne wydarzenia doprowadziły do ich zerwania. Spotkali się znowu, w innym kraju, w innych okolicznościach, ale z nie do końca zamkniętą przeszłością. Oboje uważali, że poszli ze swoim życiem naprzód. Jake ma nową dziewczynę, a Charley całkowicie pochłonięta jest studiami. Jednak, jak się okazuje, to wszystko jest tylko pozorne wobec siły łączącego ich uczucia. Czy możliwe jest, aby miłość pokonała błędy przeszłości? A wreszcie, czy można zaufać komuś, kto już raz zawiódł?
"Żyj szybko, kochaj głęboko" to fajna propozycja na jesienne wieczory. Główni bohaterowie - Charley i Jake - są ciekawie wykreowani, mają charakter i potencjał. Ich relacje i dialogi są nietuzinkowe, nie raz wzruszą, czy rozbawią. Problemy jakie ich spotykają są odpowiednie do ich wieku, jednak z małymi wyjątkami, to co przydarzyło się im w przeszłości mogłoby pokonać niejednego dorosłego, a co mówić o szesnasto, czy siedemnastolatkach. Muszę jednak przyznać, że bardziej polubiłam ich wersje z przeszłości, niż te bardziej dorosłe, czegoś im brakowało. Niemniej jednak w ostatecznym rozrachunku wzbudzili moją sympatię.
Natomiast kompletnie dałam się porwać bohaterom pobocznym, ich wątki, charaktery i osobowości podwyższyły walory tej książki.
Na plus całej opowieści są też liczne retrospekcje, wiele wyjaśniają i dają czytelnikowi lepszy wgląd w relacje głównych bohaterów, przez co łatwiej nam zrozumieć obie strony.
Pod względem emocji, książka może nie powala na kolana, nie ma co liczyć na morze wylanych łez, czy podwyższoną akcję serca. Niemniej jednak, są one obecne i można je w odpowiednich momentach wyczuć.
Język i styl autorki jest bardzo przejrzysty i łatwy dla czytelnika. Dzięki temu książkę czyta się bardzo szybko, nie ma zbędnych zawirowań, niepotrzebnych komentarzy czy opisów. Jako, że jest to pierwsza część serii, pozostaje wiele niedokończonych spraw, wiele może się jeszcze wydarzyć.
Sporo osób uważa, że jest to jedna ze słabszych pozycji w dorobku Samanthy Young, mnie jednak porwała ta historia i czekam na dalsze losy bohaterów "Żyj szybko, kochaj głęboko".
"W momencie, gdy się spotkaliśmy, pociągnął mnie na głęboką wodę, przysięgając, że popłynie ze mną. Kłamał. Wyszedł z powrotem na brzeg i pozwolił, żebym utonęła. Co gorsza, znalazł sobie nową głębię, gdzie indziej i z inną dziewczyną."
Głównymi bohaterami są młodzi ludzie - Charley i Jake. Tych dwoje dawniej łączyła wielka miłość, miłość, która miała być wieczna i wiele...
2016-09-25
"Promyczek" rozdarł moje serce, płakałam jak bóbr, i jeszcze żadna książka nie była dla mnie tak emocjonalna, jak ona. Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie relacja Kate i Gusa, ich miłość, przyjaźń, wzajemnie wsparcie, oddanie. Gus zawładną moim sercem i chyba każdy chciałby mieć taką osobę przy swoim boku. W końcu nadszedł czas na niego. Na jego opowieść, jego historię. Obawiałam się tego, ponieważ czułam jego ból, cierpienie każdą komórką mojego ciała, bałam się bo nie wiedziałam, czy wytrzymam ten ogrom emocji. Na szczęście Kim Holden znalazła złoty środek.
Cierpienie jest tłem dla pierwszej części książki, kiedy to Gus zmaga się z utratą Kate.
"Promyczek nie była jedynie moją najlepszą przyjaciółką, była jakby moją drugą połówką ... drugą połową mojego umysłu, mojego sumienia, mojego poczucia humoru, mojej kreatywności ... Była drugą połową mojego serca. W jaki sposób człowiek może wrócić do swoich zajęć, jeśli na zawsze stracił połowę siebie?"
Ból po stracie Promyczka wręcz wycieka z każdej ze stron i przechodzi na czytelnika. Uczestniczymy w tej smutnej drodze, którą przejść trzeba, jednak jest do droga, która prowadzi do samozniszczenia. Gus przyparty do muru, budzi się wreszcie z tego letargu, w który zapadł. To nie będzie proste, ale czy mu się uda?
Jak już wcześniej wspomniałam początek książki przesiąknięty jest cierpieniem i bólem, jest żałobą, którą trzeba przeżyć, by wreszcie znaleźć odkupienie i spokój. Odkupienie... słowo, które stanie się istotne dla głównego bohatera.
"Jeśli postarasz się wystarczająco mocno, każdy dzień może być legendarny. Każdy dzień to okazja, by tworzyć legendę. Kluczem jest włożony w to wysiłek."
W książce pojawiają się nowe postacie, nowi bohaterowie, którzy sprawiają, że "Gus" to także inna opowieść. Poznajemy dziewczynę imieniem Scout, nazywaną przez Gusa Niecierpliwą i jej kuzyna. Scout i Pax nie mieli łatwego życia, los nigdy ich nie rozpieszczał, schronienie znajdują w domu matki Gusa. Scout była dla mnie zagadką, nie potrafiłam stwierdzić czy ją lubię, czy nie, była dla mnie neutralna, jednak z czasem, z każdą odkrywaną tajemnicą, jakby stawała się dla mnie bardziej ludzka, bardziej przystępna. Z Paxem nie miałam tego problemu, ten nastolatek od pierwszej chwili zaskarbił sobie moją sympatię, swoją skromnością i wrażliwością.
Kim Holden nie zapomniała o bohaterach, których dobrze znamy z wcześniejszej części. Poznajemy ich dalsze losy, zwłaszcza Kellera i Stelli. Druga część nie może się również obejść bez Kate, która niestety odeszła już z ziemskiego świata, jednak jej duch i wspomnienia są obecne i nadają jej swój wyjątkowy charakter.
Podsumowując muszę przyznać, że "Gus" to wspaniałe uzupełnienie i podsumowanie "Promyczka", ale także coś całkiem nowego. To właśnie ten złoty środek, który znalazła autorka. Kim Holden sprawiła, że "Promyczek" i "Gus" z dumą stają na szczycie w rankingu najlepszych książek, jakie do tej pory przeczytałam.
"Promyczek" rozdarł moje serce, płakałam jak bóbr, i jeszcze żadna książka nie była dla mnie tak emocjonalna, jak ona. Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie relacja Kate i Gusa, ich miłość, przyjaźń, wzajemnie wsparcie, oddanie. Gus zawładną moim sercem i chyba każdy chciałby mieć taką osobę przy swoim boku. W końcu nadszedł czas na niego. Na jego opowieść, jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-16
"To właśnie musi być to - odkrywa twoje tajemnice, obawy, słabości - po czym obraca je przeciwko tobie. Zrobił to Celine. A teraz robi to mnie."
K. A. Tucker zachwyciła mnie serią "Dziesięć płytkich oddechów", co z kolei sprawiło, że wręcz musiałam sięgnąć po kolejną książkę jej autorstwa. Nie oczekiwałam, że będzie to tak inna książka, ale jednocześnie utrzymana w stylu do jakiego mnie przyzwyczaiła. Autorka zaintrygowała mnie od samego początku i moje zainteresowanie utrzymywało się aż do ostatnich stron, kiedy wreszcie wszystko się wyjaśniło. Momentami, aż z nadmiaru emocji i wielu niewiadomych nie mogłam usiedzieć w miejscu. Czasem miotałam się, tak samo, jak główna bohaterka, czasem zostałam wręcz wyprowadzona w pole i aż nie dowierzałam, że dałam się tak wmanewrować, aby dociec prawdy. Ale zacznijmy od początku...
Maggie przyjeżdża do Nowego Jorku, aby spakować rzeczy należące do jej nieżyjącej przyjaciółki Celine. Od samego początku Maggie nie może uwierzyć, że dziewczyna, która była dla niej jak siostra, którą znała do wczesnego dzieciństwa. sama targnęła się na swoje życie. Kiedy przegląda jej osobiste rzeczy, jej przypuszczenie o tym, że ktoś zamordował Celine tylko się umacnia. Odkryte zdjęcia półnagiego mężczyzny, tajemniczy liścik oraz kwiaty, i wreszcie słowa "Ten mężczyzna był moim zbawieniem. Teraz przez niego zginę" utwierdzają ją w tym przeświadczeniu. Maggie z zawziętością stara się dowieść swojej tezie, jednak sama nie zdaje sobie sprawy z tego, iż szukając odpowiedzi pozna wiele szczegółów z życia swojej przyjaciółki, o których nie miała bladego pojęcia.
"Nikt nie jest idealny, niczyje życie nie jest doskonałe. A u najbliższych - ludzi, których kochamy najbardziej - najszybciej zauważamy wady. Najłatwiej ich osądzamy. Może godzimy się na ich niedoskonałość. Może czasami czujemy wrogość. Jednak skrywamy krytyczne myśli - myśli, które mogą ranić, i uśmiechamy się, śmiejemy się z nimi, ofiarując wsparcie, kochając ich."
"Przez niego zginę" to fantastyczna, trzymająca w napięciu historia jakiej jeszcze nie było. Fabuła nie jest jednostajna, pomimo iż dotyczy wyjaśnienia śmierci Celine, nabiera rozpędu, czasem zatacza błędne koło, trafia na ślepe uliczki, aby wreszcie doprowadzić do mety. Przez całą książkę towarzyszymy Maggie w jej prywatnym dochodzeniu, i z każdym kolejnym rozdziałem uzyskujemy więcej informacji z życia denatki, ale jednocześnie mamy więcej niedomówień i niewiadomych. Możemy poczuć się jak prywatny detektyw i stawiać swoje hipotezy. Ja przyznam się, że zostałam wyprowadzona w pole, a zakończenie całej sprawy kompletnie mnie zaskoczyło. Autorka nawet przez moment nie pozwala nam na oddech, ciągle podsuwając nowy ślad, nową poszlakę, przez co napięcie tylko wzrasta. Jednocześnie nie umyka nam to co najważniejsze, czyli wyjaśnienie zagadki śmierci Celine, która pomimo iż nie jest żyjącą postacią, jest główną bohaterką tej książki.
Zatem gorąco zachęcam Was do zapoznania się z tą książką, bo na prawdę warto.
"To właśnie musi być to - odkrywa twoje tajemnice, obawy, słabości - po czym obraca je przeciwko tobie. Zrobił to Celine. A teraz robi to mnie."
K. A. Tucker zachwyciła mnie serią "Dziesięć płytkich oddechów", co z kolei sprawiło, że wręcz musiałam sięgnąć po kolejną książkę jej autorstwa. Nie oczekiwałam, że będzie to tak inna książka, ale jednocześnie utrzymana w stylu...
2016-08-11
Lato, słońce, wakacje ... czy to nie idealny czas na romans słodki niczym miód, gdzie wszystko układa się idealnie i miłość zwycięża wszystko. Nie zapomnijmy jeszcze o sporej dawce humoru. Taka właśnie jest książka "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Infantylna, ale zabawna, przesłodzona, ale nakrapiana poważnymi dramatami, czasem zbyt mocno naciągana, ale jednocześnie z ciekawą fabułą. Pełna skrajności, ale w ostatecznym rozrachunku nie żałuje się czasu z nią spędzonego.
Szesnastoletnia Amber i osiemnastoletni John przeżyli dramat, żyli pod dachem z ojcem, który wyżywał się na nich, bił, gnębił, molestował, a nawet próbował gwałtu. Z tego powodu Amber miewa koszmary senne, nie znosi dotyku innych ludzi poza najbliższymi. Jednak znalazła na to lekarstwo, a może inaczej, samo weszło do niej przez okno, aby uleczyć jej demony. Tym lekarstwem jest Liam, sąsiad z naprzeciwka i najlepszy przyjaciel Johna. Co noc od ośmiu lat zakrada się do niej do łóżka, by uciszyć ból. Liam jest wtedy miły, troskliwy, czuły i opiekuńczy. W ciągu dnia to zupełne przeciwieństwo. To przystojniak numer jeden w szkole i podrywacz w jednym.
"Pomyślałam, że gdyby nie był palantem i nie zaliczał dziewczyn na wyścigi, pewnie mogłabym go polubić."
W ciągu dnia Amber i Liam dokuczają sobie na potęgę, jednak Liam nigdy nie pozwoliłby skrzywdzić swojej sąsiadki. Po pewnej imprezie ich wzajemne relacje nabierają rozpędu i coś zaczyna się między nimi dziać. Będzie słodko, szybko i intensywnie. Ale w najmniej oczekiwanym momencie przeszłość zapuka do ich drzwi, będzie się działo.
"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno", jak już wcześniej napisałam, jest pełen skrajności i takie też uczucia wywołuje. Bawi, a jednocześnie zasmuca, podnosi na duchu oraz wywołuje mdłości zbyt wielką ilością słodyczy. Jednak należy przyznać, że Kirsty Moseley miała całkiem ciekawy pomysł na fabułę. Owszem, może było to czasem zbyt nierealne, zbyt naciągane, ale czymś się wyróżniła. Język jest prosty, lekki i przyjemny, bo przecież to książka przeznaczona dla młodzieży. Kreacja bohaterów i ich świata według mnie jest bardzo dobrze przemyślana, choć to jak szybko rozwija się uczucie między Amber i Liamem zastanawia. Ale czy tak właśnie nie jest z wśród nastolatków? Nie wiem, ma pewno nie skreślałabym tej książki. Ja znalazłam w niej to co oczekuję od książek z gatunku NA, czyli ciekawej fabuły, humoru, tych pierwszych uniesień i szczęśliwego zakończenia.
Lato, słońce, wakacje ... czy to nie idealny czas na romans słodki niczym miód, gdzie wszystko układa się idealnie i miłość zwycięża wszystko. Nie zapomnijmy jeszcze o sporej dawce humoru. Taka właśnie jest książka "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Infantylna, ale zabawna, przesłodzona, ale nakrapiana poważnymi dramatami, czasem zbyt mocno naciągana, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-13
"Piękny sekret" to już czwarta pozycja z cyklu "Beautiful Bastard". Z wcześniejszymi książkami nie miałam tyle problemu co z tą. Niby ciekawy opis, zapowiadający coś przyjemnego i lekkiego, ale do mnie ta historia nie przemawia. Z ciężkim sercem dobrnęłam do końca, ale szczerze powiedziawszy męczyłam się przy niej. A jak już wielokrotnie powtarzałam nie mam w zwyczaju nie kończyć tego, co zaczęłam, po kilku dniach wreszcie dobrnęłam do końca. Jak zawsze czytanie stawiam na pierwszym miejscu, inne zadania i obowiązki często odkładam na bok, potrafię zarwać noc, dopóki nie skończę, tak tutaj już sama nie wiem ile razy odkładałam książkę na bok, aby od niej odpocząć i nabrać dystansu. Jednak nie mogę powiedzieć, że wszystko w niej było złe. Nie, jedynym plusem w tym wszystkim jest postać Ruby. Jej podejście do wielu spraw, otwartość, szczerość, poczucie humoru, dystans do siebie i niezwykła cierpliwość względem Nialla. Ona uratowała tę książkę.
"Punkt 1. Nie rób z siebie idiotki przy Niallu Stelli. Nie gap się, nie gadaj głupot, nie zapominaj języka w gębie. Możesz to zrobić, to w końcu też człowiek."
Bardzo irytowała mnie osoba Nialla, jego przemyślenia, szukanie problemu tam, gdzie go nie ma, tak na prawdę jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak denerwującym bohaterem.
"Piękny sekret" to już czwarta pozycja z cyklu "Beautiful Bastard". Z wcześniejszymi książkami nie miałam tyle problemu co z tą. Niby ciekawy opis, zapowiadający coś przyjemnego i lekkiego, ale do mnie ta historia nie przemawia. Z ciężkim sercem dobrnęłam do końca, ale szczerze powiedziawszy męczyłam się przy niej. A jak już wielokrotnie powtarzałam nie mam w zwyczaju nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-09
Na tę książkę czekałam długo i miałam wobec niej wielkie oczekiwania. Jestem wzruszona, wstrząśnięta, zdruzgotana, a jednocześnie zachwycona i szczęśliwa. Kiedy przeczytałam opis wiedziałam, że to będzie to, że tą książką autorka przypieczętuje swój talent. Nie zawiodłam się.
"(...) czasami juro nie nadchodzi i zostają nam jedynie wspomnienia z wczoraj."
Co dzieje się z człowiekiem, kiedy straci sens życia, straci swoje serce i duszę? Dusi się, brakuje mu powietrza, zasysa go ciemność i mrok. Tak dzieje się z dwójką głównych bohaterów, którzy w wypadku samochodowym stracili cząstkę siebie. Tristan miał żonę i synka, był u progu realizacji swoich marzeń. Elizabeth miała męża i szczęście. On nie ma już nic, ją przy życiu trzyma mała pięcioletnia córeczka. On zmienił się w potwora, który na nowo otwiera swoje rany, by nie zapomnieć. Ona dla córki walczy, zachowuje pozory normalności, choć wewnętrznie krwawi. Ich drogi się krzyżują, są dla siebie zbawieniem, bo widzą siebie, swoje poranione dusze i serca, które już na zawsze naznaczyły blizny.
Mieszkają w małej miejscowości, w której rządzi plotka, wszyscy o wszystkim wiedzą, więc nic dziwnego, że każdy ostrzega Elizabeth przed tym dziwakiem, jednak ona w jego burzowych oczach widzi niebo. On ją rozumie, jest przy niej w najgorszych momentach, ona tym samym jest dla niego. Są dla siebie powietrzem, którego tak bardzo potrzebują.
"To złe dni sprawiają, że dobre są takie cudowne."
Język oraz styl autorki jest naturalny, szczery i nieprzytłaczający. Dzięki temu pochłania się ją w jednym momencie. Bohaterowie są tak perfekcyjnie wykreowani, że ma się wrażenie iż są z krwi i kości. Brittainy C. Cherry wciągnęła czytelnika w tę trudną podróż, pełną rozpaczy i bólu, szukania sensu życia po utracie bliskich, jednak potrafiła też go zaskoczyć. Autorka wie, jak dozować napięcie, i kiedy już wszystko ma się ku dobremu, następuje nagły zwrot akcji, który uruchamia lawinę kolejnych wydarzeń.
Książka jest pełna emocji i to najróżniejszych. Czytając niejednokrotnie łzy płynęły po policzkach, wiele razy też śmiałam się w głos, czułam żal i gniew, miałam ochotę krzyczeć. Wszystkie te uczucia, były szczere, gdyż ta historia taka właśnie jest. "Powietrze, którym oddycha" to także zbiór cennych mądrości, które zmuszają do refleksji. Obok takiej książki nie da się przejść obojętnie, a po jej przeczytaniu od tak odłożyć na półkę. Takie książki najbardziej sobie cenię, właśnie za to, że nie mogę ich wyrzucić ze swojej głowy. I jeszcze ta piękna okładka.
Na tę książkę czekałam długo i miałam wobec niej wielkie oczekiwania. Jestem wzruszona, wstrząśnięta, zdruzgotana, a jednocześnie zachwycona i szczęśliwa. Kiedy przeczytałam opis wiedziałam, że to będzie to, że tą książką autorka przypieczętuje swój talent. Nie zawiodłam się.
"(...) czasami juro nie nadchodzi i zostają nam jedynie wspomnienia z wczoraj."
Co dzieje się z...
2016-08-08
"Ty jesteś dobra. A ja nawet ... nie jestem człowiekiem"
Głównym bohaterem jest przystojny i spokojny fotograf - Jakub Rojalski, którego oczy skrywają wiele tajemnic, przerażają i fascynują jednocześnie. Kuba mieszka sam, jest przykładnym sąsiadem, pomocnym, aczkolwiek bardzo skrytym. Jakub na przyjęciu weselnym, gdzie wykonuje zlecenie, poznaje piękną panią inspektor - Karolinę Linde. Między tą dwójką rodzi się dziwne przyciąganie, co wkrótce przeradza się w bardzo namiętny romans. Kuba wreszcie od bardzo bardzo dawna zezwala sobie na uczucia, już nie widzi tylko szarości jaka wypełnia całe jego życie, ale powoli przebijają się przez nią inne barwy. To samo dzieje się z panią policjant. Choć jej życie to ciągła walka z przestępcami, to przy Kubie może szczerze odetchnąć. Karolinie przyjdzie również zmierzyć się z przeszłością ukochanego mężczyzny, który jest odpowiedzią na wiele dręczących ją pytań.
Sprawa, którą obecnie prowadzi pani inspektor Linde dotyczy tajemniczego płatnego zabójcy, który nieuchwytny niczym duch, uśmierca swoje ofiary.
Do tego wszystkiego autorka wplotła teraźniejszość owego płatnego mordercy - Midasa. Poznajemy swego rodzaju portret psychologiczny człowieka, który wyzbyty ludzkich uczuć, zabija z zimną krwią.
Tymczasem do mieszkania obok wprowadza się małżeństwo, Kuba postanawia zainteresować się sytuacją maltretowanej kobiety, Anki, w której oczach widzi siebie sprzed lat. I jak się okazuje, jest w stanie pomóc tej biednej kobiecie.
Jednym słowem autorka nie pozwala na nudę, jej książkę czyta się bardzo szybko, a momenty kulminacyjne sprawiają, że brakuje nam tchu. Świetna kreacja bohaterów, poznajemy nie tylko ich świat, ale ich wewnętrzne dylematy, uczucia, jakie nimi kierują i życiowe sytuacje, które ich ukształtowały. Poznajemy od podszewki świat przestępczych intryg i morderczych zleceń. I jeszcze jedna najważniejsza rzecz: zakończenie. Pierwszy raz spotykam się z możliwością wyboru zakończenia książki. Tutaj jest nam to dane, sami możemy zdecydować, które zakończenie według nas jest bardziej interesujące, które bardziej czytelnika zadowoli.
Podsumowując "Piętno Midas" to rewelacyjna książka, którą czyta się z zapartym tchem, to romans z dodatkiem sensacji i kryminału. To trudna historia człowieka, który chciał wiele od życia, ale urodził się nie tam, gdzie powinien.
"Ty jesteś dobra. A ja nawet ... nie jestem człowiekiem"
Głównym bohaterem jest przystojny i spokojny fotograf - Jakub Rojalski, którego oczy skrywają wiele tajemnic, przerażają i fascynują jednocześnie. Kuba mieszka sam, jest przykładnym sąsiadem, pomocnym, aczkolwiek bardzo skrytym. Jakub na przyjęciu weselnym, gdzie wykonuje zlecenie, poznaje piękną panią inspektor -...
2016-08-06
O tej książce słyszał chyba każdy miłośnik gatunku NA. Mnóstwo pozytywnych opinii, cudowna okładka, to sprawiło, że ja także musiałam sięgnąć po "Promyczka".
"Nie mówię, że nie powinieneś realizować celów i spełniać marzeń. Po prostu nie rezygnuj z tego, co dzieje się teraz, dla nieznanej przyszłości. Może ominąć cię wiele szczęścia, kiedy będziesz czekała na lata, które mogą nigdy nie nadejść. Nie trać czasu, bo przegapisz chwilę obecną, a przyszłość wcale nie jest taka pewna."
Kate to młoda, piękna, zabawna, przekorna i niezwykle utalentowana dziewczyna, rozpoczynająca studia na uniwersytecie Grant w małym miasteczku w Minnesocie. Życie Kate nie rozpieszczało, a pomimo wielkich życiowych tragedii pozostaje promienna i radosna, niczym promyk słońca, a co najważniejsze swoją radością zaraża innych. Pełna optymizmu nie pozwala sobie tylko na jedno, miłość. Wie, że płatki róż i serduszka nie są dla niej. Jednak, kiedy poznaje Kellera mimo wszystko nie przestaje o nim myśleć. Są przeciwieństwem, a jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają. W końcu poddają się i dają sobie tyle ile, są w stanie, jednak ta miłość nie ma szczęśliwego zakończenia.
W życiu Kate od dzieciństwa uczestniczył Gus - najlepszy przyjaciel, przyszła gwiazda rocka. "Promyczek" to także historia o nim, o jego uczuciu do Kate, relacjach ich łączących, miłości do muzyki. Gus zostaje w rodzinnym San Diego, skąd wkrótce wyjeżdża w trasę koncertową ze swoim zespołem Rook.
Kiedy skończyłam czytać tę, jak dla mnie przerażającą książkę, nasuwało się jedno pytanie. Jak to możliwe, że ktoś - Kim Holden - pisząc słowa, łącząc je w wyrazy, potrafi stworzyć coś tak wyjątkowego, taką wspaniałą, rozdzierającą serce historię. Przerażającą, bo dotykającą takich emocji, jakich nikt chyba jeszcze nie dotknął. Po tej lekturze byłam emocjonalnym wrakiem.
Do tego playlista na końcu ... i ta jedna piosenka Imagine Dragons - Nothing Left To Say, w kontekście tej historii to dreszcze na całym ciele.
O tej książce słyszał chyba każdy miłośnik gatunku NA. Mnóstwo pozytywnych opinii, cudowna okładka, to sprawiło, że ja także musiałam sięgnąć po "Promyczka".
"Nie mówię, że nie powinieneś realizować celów i spełniać marzeń. Po prostu nie rezygnuj z tego, co dzieje się teraz, dla nieznanej przyszłości. Może ominąć cię wiele szczęścia, kiedy będziesz czekała na lata, które...
Czytając "Zanim się pojawiłeś" nie spodziewajcie się schematycznej, przewidywalnej historii Kopciuszka. Zakończenie zwali Was z nóg, rozerwie na kawałki. Najpierw się śmiałam, ale z każdą stroną mój uśmiech stawał się coraz bledszy, aż w końcu zaczęły płynąć łzy, a na końcu było już ich całe mnóstwo. Jednak kiedy zamknęłam książkę, chciało mi się chcieć. Ta książka pomimo swojej słodko-gorzkiej historii, jest prawdziwą afirmacją życia.
Jojo Moyes podjęła trudny temat. Niepełnosprawność. My zdrowi, sprawni ludzie nie zdajemy sobie sprawy jak wygląda życie osoby, która kiedyś była aktywna, niezależna, a potem to wszystko, na skutek nieszczęśliwego zdarzenia, straciła. Owszem jest to fikcja literacka, aczkolwiek autorka w taki sposób przedstawiła problem niepełnosprawności, że zdaje się nam, iż jest to szczera prawda. Wielki szacunek.
Co najważniejsze czytając "Zanim się pojawiłeś" nie miałam ochoty, a nawet byłam przekonana, że nie mam prawa, oceniać nikogo, ani Lou, ani Willa. Po prostu ich rozumiałam, a przynajmniej starałam zrozumieć. To jednak nie sprawia, że jestem zadowolona z takiego zakończenia, jednak Pani Moyes uczy nas, że każdy decyduje o sobie, to my jesteśmy kowalami własnego losu, a nic nie jest dane nam raz na zawsze, więc trzeba żyć i nie bać się życia, tylko czerpać z niego tyle ile się da. Jednakże musimy patrzeć na innych, widzieć ich problemy.
"Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej jak się da."
https://czytelniapatrycji.blogspot.com/2016/07/zanim-sie-pojawies-jojo-moyes.html
Czytając "Zanim się pojawiłeś" nie spodziewajcie się schematycznej, przewidywalnej historii Kopciuszka. Zakończenie zwali Was z nóg, rozerwie na kawałki. Najpierw się śmiałam, ale z każdą stroną mój uśmiech stawał się coraz bledszy, aż w końcu zaczęły płynąć łzy, a na końcu było już ich całe mnóstwo. Jednak kiedy zamknęłam książkę, chciało mi się chcieć. Ta książka pomimo...
więcej Pokaż mimo to