-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2024-01-30
2023-04-30
WENECJA JAKIEJ NIE ZNAMY
Muszę Wam zdradzić, że w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. można wynaleźć prawdziwe perełki. Jedną z nich jest przepiękna i klimatyczna powieść obyczajowa Agaty Grabowskiej "Gondolierka. La sonata di ferro." Książka znalazła się w gronie kwietniowych nowości wydawnictwa Novae Res i jest lekturą obowiązkową dla wszystkich miłośników Italii, a w szczególności Wenecji z jej kanałami, wąskimi uliczkami, zabytkowymi mostami i mosteczkami oraz... gondolami.
Autorka zabiera nas do Serenissimy, czyli Najjaśniejszej - jak zwyczajowo nazywana jest Wenecja, do stoczni na Squero di San Trovaso, w której od wieków budowano, restaurowano i wykonywano gondole. Trzeba tutaj zaznaczyć, że dla nas, laików, gondola to po prostu płaskodenna łódź, a w rzeczywistości pod jej nazwą kryje się aż osiem różnych łódek wiosłowych o różnorakim przeznaczeniu. Budową gondoli od wieków zajmuje się rodzina Faliero i zajęcie to przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Dwudziestoletnia Fabiola Faliero ma gondole we krwi. Na co dzień oprowadza wycieczki turystów, czasem pomaga w warsztacie, a w wolnych chwilach spędza czas ze swoim najlepszym przyjacielem Alastore. Dziewczyna marzy o posiadaniu własnej gondoli. Pragnie zdać egzamin i otrzymać licencję pierwszej w historii Gondolierki. Kiedy nadarza się okazja na zakup dwóch starych, mocno zużytych łodzi przeznaczonych do utylizacji, Fabiola decyduje się podjąć wyzwanie, odkupić i odrestaurować gondole, a następnie wziąć udział w regatach historycznych. Aby zacząć spełniać marzenie zaczyna też pobierać lekcje sterowania łodzią i manewrowania nią po wąskich kanałach weneckiej laguny...
Fabiola i jej przyjaciel Alastore - projektant strojów historycznych oraz model - od najmłodszych lat są właściwie nierozłączni. Jednak po śmierci swojej ukochanej babci chłopak nie może się pozbierać. Jest bardzo skryty i nie chce z nikim rozmawiać o swoich problemach. Nawet przed Fabiolą ukrywa prawdę, a mimo to przyjaciółka stara się opiekować nim najlepiej jak potrafi. To wszystko jednak nie wystarcza, gdy trzeba stawić czoła poważnej chorobie...
Powieść Agaty Grabowskiej ma w sobie pewną magię, nostalgię i spokój, który może zaoferować Wenecja w miesiącach zimowych, kiedy niewielu tu turystów. Fabiola pokazuje nam swoje ukochane miasto, jego wyjątkowość i historię w sposób, jakiego nie znajdziemy w żadnym przewodniku. Odwiedzamy z nią znane miejsca jak Murano, Burano, czy Traviso, ale poznajemy też te zakątki, do których zazwyczaj nie zaglądają turyści. Fabiola kreśli obraz uroczego i niemalże zaczarowanego miasta. Wydaje się, że Wenecjanie dobrze się znają, są otwarci, uczynni, przyjacielscy i tworzą jedną wielką rodzinę. Choć jak wszędzie, tak i tu są pewne wyjątki...
Powieść wydaje się być bardzo osobista. Od pierwszych stron da się zauważyć ogromny sentyment oraz miłość, jakimi autorka obdarzyła to wyjątkowe miasto. Wenecja zajmuje szczególne miejsce w sercu autorki, podobnie jak w moim - Włochy. Najjaśniejsza to miasto kontrastów - pięknych historycznych zabytków i małych, zapyziałych uliczek, unikalnego rzemiosła i wszechobecnej chińskiej tandety, letniego turystycznego gwaru i zimowego spokoju. Tutaj niemal na każdym kroku historia miesza się ze współczesnością.
Fabiola jest główną bohaterką tej opowieści, jednak w wielu momentach to Wenecja wychodzi na pierwszy plan, to ona zdaje się do nas mówić i nas czarować. Dzięki temu możemy poznać to miasto jeszcze lepiej, jeszcze dokładniej. A wszystkie ciekawostki zarówno te historyczne, jak i te bardziej współczesne składają się na barwny i żywy pejzaż. Jest on jednak daleki od sielanki. Wykreowani bohaterowie zmagają się ze swoimi traumami, towarzyszy im walka, niepewność, bezradność i... nadzieja. Mamy tu momenty grozy, niespodziewane zwroty akcji i przepiękny wątek romantyczny, który dodaje smaczku całej opowieści.
Historia wzbudza naprawdę sporo emocji, przełamuje utarte schematy i jest wyjątkową wędrówką po krętych zakamarkach dusz bohaterów. Powieść zauroczyła mnie i sprawiła, że zatęskniłam za Najjaśniejszą. Teraz już wiem, że jeśli zwiedzać Wenecję to tylko w towarzystwie Fabioli - pierwszej w historii Gondolierki.
WENECJA JAKIEJ NIE ZNAMY
Muszę Wam zdradzić, że w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. można wynaleźć prawdziwe perełki. Jedną z nich jest przepiękna i klimatyczna powieść obyczajowa Agaty Grabowskiej "Gondolierka. La sonata di ferro." Książka znalazła się w gronie kwietniowych nowości wydawnictwa Novae Res i jest lekturą obowiązkową dla wszystkich miłośników Italii, a...
2023-04-29
ROMANS W STAROŻYTNYM RZYMIE
Powieść Magdaleny Wali "Rzymskie odcienie miłości" zdobyłam już jakiś czas temu przy okazji jednego z konkursów książkowych i od tego czasu cierpliwie czekała na przeczytanie. Pamiętam, że poza opisem wydawcy zauroczyła mnie cudna okładka, w której odnalazłam coś baśniowego. A tymczasem fabuła oparta jest na stosunkach rodzinnych i społecznych panujących w starożytnym Rzymie.
Mamy rok 70 p.n.e. kiedy to jasnowłosa Felicja o słowiańskiej urodzie po niespodziewanej śmierci swojego przybranego ojca trafia na dwór wuja. Dziewczyna ma poślubić jego syna Serwiusza, jednak za wszelką cenę chce uniknąć małżeństwa. Ma tylko tydzień na to, aby przeróżnymi sposobami zniechęcić do siebie przyszłego męża. Felicja z jednej strony jest naiwną i zupełnie nieprzygotowaną do dorosłego życia młodą osóbką, z drugiej zaś upartą ignorantką, która potrafi postawić na swoim.
Jak potoczy się jej życie u boku Serwiusza? Czy będzie umiała odnaleźć się w roli jego małżonki?
Powieść ma swój niezaprzeczalny urok. Z uwagi na fabułę umiejscowioną w starożytnym Rzymie przywodziła mi na myśl film "Spartakus" i "Quovadis" Sienkiewicza, jednak jest to opowieść dużo lżejsza i zabawniejsza w odbiorze. Autorka starała się jak najlepiej osadzić tę opowieść w ówczesnych realiach i stworzyć klimat charakterystyczny dla epoki. Mamy tu niewolników, bogatych patrycjuszy, gladiatorów i westalki, czyli cały przekrój społeczeństwa. Obserwujemy uczty, turnieje, spektakle sztuki antycznej, jesteśmy świadkami porwań, intryg i zdrad. Bez trudu możemy sobie wyobrazić jak wyglądało życie bogatych mieszczan w starożytnym Rzymie, gdzie kobieta była podporządkowana mężczyźnie, a dominacja i chęć łatwego wzbogacenia się były priorytetem. Przyglądamy się panującym tam stosunkom społecznym, poznajemy zwyczaje i tradycję, reguły panujące w małżeństwie oraz kary, które mogą szokować nas - ludzi XXI wieku. Magdalena Wala zaproponowała czytelnikom ciekawą intrygę, liczne zwroty akcji, interesujące wątki romansowe i sporo... erotyki.
Wykreowani bohaterowie idealnie współgrają z fabułą i epoką, w której przyszło im żyć. Polubiłam ich bardzo, zarówno nieco zbyt wyidealizowanego Serwiusza, jak i naiwną, ale niezwykle pomysłową Felicję, której zachowania mocno mnie ubawiły. Jej przemiana w zdeterminowaną kobietę z pazurem bardzo mi się spodobała.
Magdalena Wala zaproponowała czytelnikom interesującą podróż w czasie. Nie wiem tylko, czy powieść "Rzymskie odcienie miłości" to trafny wybór na pierwsze spotkanie z piórem autorki. Lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze opowiastka, inna od zdecydowanej większości historii obyczajowych na naszym rynku wydawniczym ma duży potencjał, ale czegoś mi w niej zabrakło. Tak jakby możliwości tej opowieści nie zostały w pełni wykorzystane - może powtarzalność niektórych wątków, może wątek miłosny nie do końca przemyślany... Nie mam pojęcia, ale pozostał mi pewien niedosyt.
ROMANS W STAROŻYTNYM RZYMIE
Powieść Magdaleny Wali "Rzymskie odcienie miłości" zdobyłam już jakiś czas temu przy okazji jednego z konkursów książkowych i od tego czasu cierpliwie czekała na przeczytanie. Pamiętam, że poza opisem wydawcy zauroczyła mnie cudna okładka, w której odnalazłam coś baśniowego. A tymczasem fabuła oparta jest na stosunkach rodzinnych i społecznych...
2023-04-25
Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO POLSKI
Ostatnie wieczory spędziłam z interesującą książką Weroniki Umińskiej "Klejnot z Bizancjum". Jest to pierwsza część sagi o rzymskich jubilerach, która przenosi nas do Włoch, gdzie rodzina Azzurrich od wieków prowadzi swoje interesy związane z wykonywaniem drogocennych klejnotów. W przeszłości ich kolekcje trafiały na dwory cesarzy, królów, do skarbców papieży, biskupów oraz na aukcje. Ambra jest kolejną spadkobierczynią rodowego imperium. Zgodnie z tradycją na swoje 25 urodziny musi przedstawić autorską kolekcję biżuterii, która zostanie oceniona przez koneserów i krytyków. Od tego, czy stworzone przez nią dzieło odniesie sukces zależy dalsza życiowa droga młodej bohaterki. W związku z tym wzniosłym wydarzeniem poznajemy bliżej historię rodziny Azzurrich sięgającą pięć wieków wstecz i powiązaną z dynastią Paleologów - ostatnich bizantyjskich cesarzy. Cofamy się w przeszłość aż do czasów Konstantynopola, jesteśmy świadkami wzruszających wspomnień pochodzącej z Sycylii babci Ambry - Svevy, która szczegółowo opowiada swoje zawiłe koleje losów. Następnie poznajemy kulisy tragicznej śmierci matki Ambry - Karoliny, która przybyła do Rzymu na wymianę studencką i tu, w wiecznym mieście znalazła szczęście u boku Ladislao Azzurriego. W ten sposób krok po kroku odkrywamy tajemnicę niezwykłego naszyjnika, zaginionego klejnotu, który przed wiekami opuścił pracownię Azzurrich.
Weronika Umińska ma niezwykły dar do opowiadania zawiłych dziejowych historii. Umiejętnie łączy i przeplata ze sobą płaszczyzny czasowe, dzięki czemu uzyskujemy szeroki i obiektywny pogląd na wydarzenia. Aż trudno uwierzyć, że "Klejnot z Bizancjum" to jej pierwsza wydana powieść. Opisowy styl i barwny, plastyczny język sprawiają, że bez trudu przenosimy się do Włoch aby razem z bohaterami spacerować malowniczymi uliczkami, delektować się smakiem regionalnych potraw, uczestniczyć w pokazach mody, poznawać nowe trendy w jubilerskiej sztuce oraz zastanawiać, co się stało z bezcennym naszyjnikiem, czyli tytułowym klejnotem z Bizancjum, który w tajemniczych okolicznościach zniknął przed pięciuset laty.
Autorka bardzo ciekawie wykreowała sylwetki bohaterów. Są to osoby zaradne, przedsiębiorcze, które wiedzą czego chcą od życia i nie boją się stawiać czoła wyzwaniom. Ich losy, intrygują, wzruszają i dalekie są od sielanki. Bardzo dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Takich ludzi nie da się nie lubić. Jeśli dodamy do tego odpowiednią oprawę w postaci włoskich klimatów ze słoneczną Sycylią i wiecznym Rzymem oraz przepiękną biżuterię i historyczne klejnoty, których pochodzenie zdumiewa, to otrzymamy wyjątkową zaskakującą opowieść, gdzie polskie wątki idealne dopełniają całość.
Lektura tej książki jest prawdziwą przygodą, w której zamierzchła przeszłość przeplata się ze współczesnością. To jedna z tych lektur, które potrafią zachwycić czytelnika od pierwszej strony, a po zakończonej lekturze pozostawiają w naszej pamięci burzę myśli. Moim zdaniem "Klejnot z Bizancjum" jest wspaniałym materiałem na film, który na pewno przypadłby do gustu wielu widzom.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tego dojrzałego i dopracowanego w każdym szczególe debiutu. Cieszę się bardzo, że niebawem będę mogła powrócić do bohaterów w powieści "Tiary z Albanii" i wraz z nimi udać się na poszukiwania kolejnego historycznego skarbu. Jeśli odpowiadają Wam takie klimaty, to koniecznie sięgnijcie po "Sagę rzymskich jubilerów". To będzie piękny czas.
Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO POLSKI
Ostatnie wieczory spędziłam z interesującą książką Weroniki Umińskiej "Klejnot z Bizancjum". Jest to pierwsza część sagi o rzymskich jubilerach, która przenosi nas do Włoch, gdzie rodzina Azzurrich od wieków prowadzi swoje interesy związane z wykonywaniem drogocennych klejnotów. W przeszłości ich kolekcje trafiały na dwory cesarzy, królów, do...
2023-02-12
ROMANS Z ITALIĄ
Pizza, Tinder i prosecco już na pierwszy rzut oka przywodzą na myśl włoskie klimaty. Agata Czubik tytułując w ten sposób swoją pierwszą powieść daje czytelną wskazówkę, jakie miejsce akcji wybrała dla swojej opowieści. I rzeczywiście fabuła książki "Pizza, Tinder i prosecco" została w znacznej mierze umiejscowiona we Włoszech, w okolicach Werony na północy kraju oraz w regionie Apulii na południowym krańcu Półwyspu Apenińskiego. Jest to zabawna i rozrywkowa historia afirmująca życie i propagująca łacińską dewizę Horacego "Carpe Diem", do której jednak co jakiś czas przenika proza codziennego życia. Umiejętne połączenie tych dwóch płaszczyzn - włoskiego ła dolce vita i zdecydowanie mniej barwnej polskiej rzeczywistości zaowocowało zabawną, lekką i bardzo relaksującą historią, z której radość życia i beztroskę można czerpać garściami.
Trzy najlepsze przyjaciółki Julia, Cicha i Szalona uwielbiają razem spędzać czas na imprezach i wyjazdach, które stanowią znaczną część ich dwudziestokilkuletniego życia. Dziewczyny uwielbiają bawić się, imprezować i poznawać nowych ludzi. Wokół nich zawsze coś się dzieje, a gdy brakuje wrażeń sięgają do Tindera - popularnej aplikacji randkowej, w której zawsze znajdą jakieś osoby gotowe na zawarcie nowych znajomości. W ten sposób Julia poznaje Enrico - mieszkajacego w Warszawie Włocha, którego nazywa Celem i z którym ma ochotę zacieśnić znajomość. Ale dziewczyna uwielbia też podróżować i wykorzystując tanie loty chętnie organizuje weekendowe wypady po Europie dla całej Trójki. A ponieważ ukończyła filologię włoską i w czasach studenckich uczyła się w Weronie w ramach programu Erasmus, to jej miłość do Italii i samych Włochów jest przeogromna. Tym razem kilka dni spędzonych z przyjaciółkami w mieście Romea i Julii oraz zakosztowanie karnawału w Wenecji ma jej pomóc naładować akumulatory na wiosenny czas. Jak dalej rozwinie się ta historia przeczytacie w książce.
Autorka zadbała aby zainteresowanie historią nie słabło i udało jej się to za sprawą opisów pięknej Italii, której poświęciła wiele uwagi. Zapraszając do wielu urokliwych miejsc, przybliżając ciekawą kulturę i proponując wiele przysmaków regionalnej kuchni sprawiła, że tęsknimy za tym wyjątkowym miejscem w Europie. W tej urzekającej scenerii umieściła zwariowane dziewczyny, których swobodny i beztroski sposób na życie dostarczył trochę pikanterii oraz sporą dawkę humoru. I choć takie zachowanie może być bolesne w zderzeniu z rzeczywistością, to nie należy z niego rezygnować.
"Pizza, Tinder i prosecco" to całkiem udany debiut. Historia napisana jest w formie pamiętnika. Agata Czubik często z najdrobniejszymi szczegółami opisuje poszczególne sytuacje. W relację Julii wplata wspomnienia bohaterki z czasów studenckich, wcześniejszych podróży i dawnych znajomości. Podczas lektury miałam wrażenie jakbym poznawała osobiste doświadczenia autorki. Nie analizuję tutaj spędzania czasu przez bohaterki, nie oceniam ich zachowania, wychodząc z założenia, że każdy ma prawo żyć tak jak chce. Jednak nie mogę przejść obojętnie obok języka, jaki zaproponowała nam autorka. O ile opisy nie budzą mojego niezadowolenia, o tyle dialogi, w których wszystko jest zajebiste lub wk...wiające drażniły mnie bardzo. Próbowałam to zrzucić na karb potocznego języka, jakim bez wątpienia posługuje się jakaś część młodej populacji. Jednak żeby zachować realizm w opowiadanej historii, nie trzeba odwoływać się do chamstwa i prostactwa. W końcu powieść to literatura, a ta wymaga eleganckiego, literackiego języka i pewne sformułowania, szczególnie nadużywane tu nie przystoją.
Moim zdaniem "Pizza, Tinder i prosecco" to książka dedykowana przede wszystkim dwudziesto i trzydziestolatkom i to właśnie ta grupa wiekowa z pewnością najlepiej odnajdzie się w tej opowieści. Starszym czytelnikom zapewne trudno będzie zaakceptować niektóre zachowania, przeżycia, czy sposób na spędzanie wolnego czasu, jaki proponują bohaterowie książki. Ja polecam tę historię przede wszystkim z uwagi na pięknie pokazane Włochy, w których naprawdę można się zakochać. Sama po zakończonej lekturze zaczęłam przeglądać połączenia na południe, do regionu Apulii i planować podróż do Bari, bo dotychczas ta część Italii pozostaje mi nieznana.
Dla mnie osobiście książka Agaty Czubik to świetny romans z moją ukochaną Italią, która już wiele lat temu skradła mi serce. Natomiast perypetie bohaterek, ich "tinderowe" przygody, alkoholowe imprezy i huśtawki emocjonalne zeszły na dalszy plan i są tylko średnim jakościowo dodatkiem do całości. Cieszę się, że w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl wyszukałam sobie właśnie tę książkę.
ROMANS Z ITALIĄ
Pizza, Tinder i prosecco już na pierwszy rzut oka przywodzą na myśl włoskie klimaty. Agata Czubik tytułując w ten sposób swoją pierwszą powieść daje czytelną wskazówkę, jakie miejsce akcji wybrała dla swojej opowieści. I rzeczywiście fabuła książki "Pizza, Tinder i prosecco" została w znacznej mierze umiejscowiona we Włoszech, w okolicach Werony na północy...
2023-01-19
WAKACJE PELNE NIESPODZIANEK
Romantyczna komedia pomyłek z dyskretnym wątkiem kryminalnym osadzona w przepięknej scenerii włoskiej Kalabrii wydała mi się idealnym wyborem na kilkugodzinną podróż pociągiem. I rzeczywiście...
Powieść Liliany Fabisińskiej "Zaraz wracam" uprzyjemniła mi ten czas okazując się lekką i przyjemną humorystyczną opowieścią, w której romantyczne porywy serca przeplatają się z cudownymi krajobrazami i kuszącymi aromatami włoskiej kuchni.
Gabriela i Przemek spędzają wakacje na południu Italii. Jest to dla nich wyjątkowy czas, pełen nieoczekiwanych zdarzeń. Mężczyzna zaplanował oświadczyny w romantycznej scenerii na szczycie Montalto w masywie Aspromonte, a następnie relaks w odludnej zatoczce, gdzie mógłby być sam na sam ze swoją narzeczoną. I wszystko układało się dokładnie po jego myśli do momentu, gdy podczas morskiej kąpieli i miłosnych uniesień ktoś kradnie bohaterom samochód wraz ze wszystkimi dokumentami, ubraniami i... pierścionkiem zaręczynowym.
Co zrobią Gabrysia z Przemkiem i jakie jeszcze nieprzewidziane zdarzenia staną się ich udziałem przeczytacie w książce. Czekają Was same niespodzianki, humorystyczne sytuacje, zdumiewające rozwiązania i cudowne włoskie dolce vita.
W powieści "Zaraz wracam" po raz pierwszy spotkałam się z piórem Liliany Fabisińskiej. Jakoś do tej pory nie miałam okazji sięgać po książki tej poczytnej pisarki i cieszę się, że wreszcie mogłam poznać jedną z książek autorki. A wrażenia?...
Podczas lektury skupiałam się przede wszystkim na włoskich klimatach, kalabryjskich krajobrazach, smakowitej kuchni i interesujących mieszkańcach. I pod tym względem opowieść skradła moje serce. Wątek dotyczący historii trabucco - pająków, które były budowane przed stu laty i służyły do połowów, uważam chyba za najlepszy w całej opowieści. Romantyczna historia Gabi i Przemka nie do końca mnie przekonała, ale wpleciona w cudne klimaty południowej Italii także nabrała jakby większego uroku. Fragmenty humorystyczne dopełniły całości i dzięki temu z książką "Zaraz wracam" spędziłam naprawdę miłe chwile. Spodobał mi się też lekki styl i prosty język autorki, które sprawiły, że historię tę czyta się błyskawicznie. Liliana Fabisińska pisze intrygująco i umiejetnie buduje napięcie Ciekawa jest też sama konstrukcja powieści, gdzie od rozstania bohaterów poznajemy oddzielnie relację Gabrysi i oddzielnie opowieść Przemka, choć zdarzenia toczą się równolegle. W obie te płaszczyzny została dodatkowo wpleciona jeszcze historia Giuseppe, która tak naprawdę najbardziej zapadła mi w pamięć. Tytuły rozdziałów opatrzone nazwami kolejnych dań włoskiej kuchni dosłownie rozbudzają nasze kubki smakowe.
Jednak z drugiej strony muszę przyznać, że sporo tu absurdalnych sytuacji, w które trudno uwierzyć. Szczególnie opowieść Przemka wydała mi się naciągana i mało wiarygodna. Ale udało mi się potraktować ją z większym dystansem. Chyba po prostu byłam zbyt ciekawa, co wydarzy się dalej i jak zakończy się to całe zamieszanie.
Autorka, podobnie jak ja, uwielbia Italię i jak zapowiada, nie jest to ostatnia powieść, której fabułę umieściła we Włoszech. Z niecierpliwością więc będę czekała na kolejną tego rodzaju opowieść i myślę, że się nie zawiodę.
Jeśli gustujecie w humorystycznych komediach z wątkami kryminalnymi i piękną Italią w tle, to koniecznie przeczytajcie tę książkę. Potraktowanie niektórych wydarzeń z większym dystansem i przysłowiowym "przymrużeniem oka" zagwarantuje dobrą zabawę oraz sprawi, że prawdopodobnie zatęsknicie za włoskim dolce vita.
WAKACJE PELNE NIESPODZIANEK
Romantyczna komedia pomyłek z dyskretnym wątkiem kryminalnym osadzona w przepięknej scenerii włoskiej Kalabrii wydała mi się idealnym wyborem na kilkugodzinną podróż pociągiem. I rzeczywiście...
Powieść Liliany Fabisińskiej "Zaraz wracam" uprzyjemniła mi ten czas okazując się lekką i przyjemną humorystyczną opowieścią, w której romantyczne...
2023-01-10
OD PRZYBYTKU GŁOWA NIE BOLI. A JEDNAK...
Powieść Moniki Zajączkowskiej "Sanatorium uczuć czyli siedem światów Igi B." zaintrygowała mnie trochę przewrotnym tytułem i miałam nadzieję na lekką, łatwą i przyjemną historię z humorem, przy której można się odprężyć o każdej porze roku. Do tego zdecydowanie letnia okładka sprawiła, że zatęskniłam za słoneczną, letnią pogodą tej zimy. I powiem szczerze, że autorka podarowała mi to wszystko, czego oczekiwałam, a nawet jeszcze więcej... Cudowna romantyczna podróż do Włoch, do Rzymu, Pesaro, Wenecji, a nawet baśniowego San Marino była dla mnie kompletną niespodzianką, uroczym fragmentem, który bardzo ubogacił tę sympatyczną opowieść.
Warto tu nadmienić, że autorka od dłuższego czasu pisze opowiadania, scenariusze i bajki, które jednak w większości lądowały w szufladzie. "Sanatorium uczuć..." to tak naprawdę jej pierwsza powieść, która doczekała się publikacji. Na całe szczęście, bo przy tak lekkim piórze, humorystycznej narracji i ciekawym pomysle na fabułę żal byłoby nie poznać siedmiu światów Igi B.
Tytułowa Iga jest czterdziestolatką, matką Maćka - studenta biochemii i świeżo upieczoną rozwódką. Jej życie runęło, gdy mąż zostawił ją z dnia na dzień dla innej kobiety. Na szczęście rozpacz nie trwała długo, gdyż Iga - urodzona optymistka i kobieta przedsiębiorcza zaczęła szukać plusów w zaistniałej sytuacji. Małżeństwo z Robertem właściwie od początku polegało na zaspokajaniu potrzeb męża, który skakał "z kwiatka na kwiatek" i nieustannie dołował swoją żonę, a ona pokornie znosiła takie traktowanie. Teraz, gdy mężczyzna się wyprowadził, Iga o dczuła... ulgę, wreszcie poczuła się panią swojego życia, była wolna! Praca w zakładzie krawieckim nie przynosiła kokosów, ale było to, bądź, co bądź, stałe zatrudnienie. Zawsze też mogła liczyć na wsparcie Maćka i pomoc Wujcia Grubego - jedynej swojej rodziny oraz zwrócić się po radę do przyjaciółek - Romki, Hani, czy Misi. Odkąd Robert odszedł Iga nabrała wiatru w żagle, otworzyła się na ludzi, odważyła się powrócić do swojej makarskiej pasji, uwierzyła w siebie oraz zaczęła spełniać marzenia. W jej życiu zaczęli się też pojawiać nowi mężczyźni, faceci faktycznie nią zainteresowani.
Czy Iga zaakceptuje nową siebie i jakie niespodzianki ześle jej los przeczytacie w książce. Czeka Was naprawdę dobra zabawa i całe mnóstwo zaskakujących sytuacji.
Powieść bardzo mi się podobała i naprawdę odprężyłam się podczas lektury. Autorka pisze ciekawie, zabawnie i z dużym dystansem do otaczającego świata. Humorystyczne sformułowania takie jak: "Przeciągnęłam się rozkosznie w łóżku i wymacałam pilota. Sypiam z pilotem. Dobre i to. Zawsze to rodzaj męski" i niespotykane wcześniej porównania - "proste, jak kijek od mopa" często budziły mój uśmiech. Co prawda samo zakończenie jest przewidywalne, a liczba mężczyzn zainteresowanych wdziękami Igi wręcz niewiarygodna, to należy potraktować taki stan rzeczy z lekkim przymrużeniem oka.
Pani Monika bardzo dobrze wykreowała swoje bohaterki. Zwróciłam uwagę przede wszystkim na kobiety, nieco zwariowane, nieobliczalne, postrzelone, ale każda to wyrazista, niepowtarzalna osobowość. Jeśli chodzi o męskie sylwetki, to moim faworytem był zdecydowanie Wujcio Gruby.
Nie mogę też zapomnieć o włoskim akcencie, który sprawił, że na powrót zatęskniłam za piękną Italią. Wprowadzenie wątku Umberta to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę, choć sam Włoch, jako gorąca poludniowa krew, jakoś nie za bardzo przypadł mi do gustu. Jego postać wydała mi się chyba najbardziej naciągana.
"Sanatorium uczuć czyli siedem światów Igi B." to świetna komediowa opowieść i jednocześnie bardzo udany debiut. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu na kanapie.pl. i muszę przyznać, że był to bardzo dobry wybór. Chętnie sięgnę też po każdą kolejną powieść autorki.
OD PRZYBYTKU GŁOWA NIE BOLI. A JEDNAK...
Powieść Moniki Zajączkowskiej "Sanatorium uczuć czyli siedem światów Igi B." zaintrygowała mnie trochę przewrotnym tytułem i miałam nadzieję na lekką, łatwą i przyjemną historię z humorem, przy której można się odprężyć o każdej porze roku. Do tego zdecydowanie letnia okładka sprawiła, że zatęskniłam za słoneczną, letnią pogodą tej...
2022-11-12
ŻYCIOWE DYLEMATY
Z przyjemnością sięgnęłam po kolejną powieść Katarzyny Janus - autorki, która pięknie i wzruszająco opowiada o życiowych zawirowaniach i ludzkich dylematach. "Dopóki będziemy kochać" to historia o poszukiwaniu miłości, która pojawia się niespodziewanie. To ona nas odnajduje i stawia przed różnymi wyborami.
Tym razem poznajemy Ankę Czarnecką, dziennikarkę, z którą wybieramy się w podróż służbową do moich ukochanych Włoch. Zatrzymujemy się w zamku Miramare - cudownym, natchnionym wręcz miejscu o ciekawej i bogatej historii, który dla Ani ma być szansą na napisanie świetnego artykułu, a staje się początkiem życiowych zmian. Kobieta dobiegająca czterdziestki ma niewiele czasu na założenie rodziny i Anka ma tego świadomość. Może dlatego pragnienie o znalezieniu drugiej połówki i posiadaniu dziecka jest u niej tak silne. A tymczasem na jej drodze stają aż trzej interesujący mężczyźni, na widok których serce bohaterki przyspiesza. Z każdym z nich wiąże się inna historia i z każdym łączy Ankę pewna wyjątkowa zażyłość. Antoni, Feliks i Mikołaj... Który z nich okaże się osobą godną zaufania ?...
Katarzyna Janus ma prawdziwy dar do tworzenia wyjątkowych historii, które wymykają się wszelkim szablonom. Z jednej strony mogłoby się wydawać, że pisząc powieść obyczajową trudno będzie czytelnika zaskoczyć. Powstało już tak wiele życiowych opowieści, że bez trudu udaje się przewidzieć zamysł autora. Tak jest i w tym przypadku, a mimo to powieść "Dopóki będziemy kochać" ma w sobie sporo świeżości. Ciekawy pomysł, nietuzinkowa fabuła, zaskakujące zwroty akcji oraz intrygujący bohaterowie sprawiają, że opowieść wymyka się utartym schematom i zostaje w pamięci na długo. Historia obfituje w niespodzianki podobnie, jak samo życie.
W książce "Dopóki będziemy kochać" autorka zwraca uwagę na wiele ważkich tematów, istotnych, delikatnych, ale takich, których nie można pominąć milczeniem. Historia skłania do przemyśleń i dostarcza mnóstwa emocji. Kiedy uświadomimy sobie, że wszystko w życiu dane jest nam tylko na jakiś czas i powinniśmy doceniać te ulotne chwile póki trwają, to robi się naprawdę poważnie, nostalgicznie i melancholijnie. Powieść jest optymistyczna w swojej wymowie. Bije z niej tęsknota za szczęściem oraz miłością w swojej wielowymiarowej postaci. Zwyczajna ludzka dobroć i życzliwość pomagają zmierzyć się z przeciwnościami losu. Wystarczy tylko zaufać i otworzyć się na świat.
Powołani do życia bohaterowie to bardzo interesujące osobowości, wyraziste i autentyczne w swoim zachowaniu. Paradoksalnie to Anka najmniej przypadła mi do gustu. Drażniła mnie swoją niedojrzałością i niezdecydowaniem. Mimo to jej postać dobrze wpisała się w powieściową rzeczywistość. Zastanawiające były też zbiegi okoliczności, które utwierdzają nas tylko w przekonaniu, że świat jest mały, a przypadkowo poznane osoby mogą mieć ze sobą sporo wspólnego...
"Dopóki będziemy kochać" to powieść zdecydowanie warta przeczytania. Jej lektura nie zabierze dużo czasu, gdyż intrygujące wydarzenia całkowicie nas pochłaniają, a prosty język i lekki styl sprawiają, że książkę bardzo się szybko się czyta. Jeśli chcecie poznać życiowe perypetie pewnej sympatycznej dziennikarki poszukującej swojej drugiej połówki i odwiedzić pewien urokliwy zakątek Italii, to pozostaje mi tylko zaprosić Was do lektury.
ŻYCIOWE DYLEMATY
Z przyjemnością sięgnęłam po kolejną powieść Katarzyny Janus - autorki, która pięknie i wzruszająco opowiada o życiowych zawirowaniach i ludzkich dylematach. "Dopóki będziemy kochać" to historia o poszukiwaniu miłości, która pojawia się niespodziewanie. To ona nas odnajduje i stawia przed różnymi wyborami.
Tym razem poznajemy Ankę Czarnecką, dziennikarkę,...
2022-08-27
DOLCE VITA
U schyłku wakacji zatęskniłam za Włochami i postanowiłam przenieść się choć na kilka chwil do pięknej Italii. "Przepis na Umbrię" Michaela Tuckera to właśnie taka opowieść, w której możemy zakosztować Włoch niemal we wszystkich barwach i aromatach. Wraz z Michaelem i Jill - aktorami, ludźmi kultury, których znudził hollywoodzki blichtr podróżujemy przez półwysep Apeniński odwiedzając kolejne miasteczka otoczone przez wzgórza porośnięte tytoniem, winnicami i drzewami oliwnymi. Na skutek zbiegu przeróżnych okoliczności Tuckerowie postanowili poszukać nieruchomości w Italii. I co ciekawe nie kusi ich wcale popularna i uwielbiana przez wszystkich Toskania, ale zdecydowanie bardziej spokojna, choć nie mniej urokliwa Umbria. Nieopodal niewielkiego miasteczka Spoleto Michael i Jill odnajdują swój raj na ziemi - niewielki, wiekowy dom na zboczu wzgórza, który ma swoją duszę i niepowtarzalny klimat. Rustico jest niepowtarzalnym, klimatycznym miejscem i do tego z potencjałem -idealną przystanią, gdzie można rozpocząć nowy etap życia.
Bohaterowie tej opowieści są fantastycznymi przewodnikami po Umbrii, to dzięki nim możemy poznać Italię od zupełnie innej strony. Ta podróż to przede wszystkim piękna przygoda wzbogacona o urokliwe krajobrazy, wyborne smaki i cudne aromaty włoskiej kuchni oraz atmosferę gościnności i życzliwości mieszkających tam ludzi. Dzięki nawiązanym kontaktom, przyjaciołom i znajomym, Michael i Jill z dnia na dzień coraz bardziej asymilują się z Italią, która staje się ich domem przez wielkie D. A my ze strony na stronę coraz mocniej odczuwamy ochotę odwiedzenia opisywanych miejsc.
Popularny w literaturze motyw przeprowadzki, kupna i remontu domu nie jest niczym nowym i swego czasu mieliśmy mnóstwo tego rodzaju literatury. Byliśmy wręcz zalewani przez takie historie, a wydawnictwo Pascal wydało całą serię takich powieści. Ale dziś, po niespełna dziesięciu latach od premiery z przyjemnością zagłębiłam się w opowieść Michaela i Jill, którzy udowadniają, że w Italii można się zakochać.
"Przepis na Umbrię" czyta się błyskawicznie. Świetnie napisana, lekka, zabawna i bardzo przejrzysta, przyciąga uwagę piękną, nastrojową okładką. Jej lektura to naprawdę sama przyjemność. Książka na pewno zaspokoi gusta wszystkich podróżników, którzy znajdą w tekście sporo wskazówek co warto zobaczyć, albo gdzie się zatrzymać. A Ci z Was, którzy poszukują wyzwań kulinarnych odnajdą w tej książce ciekawe propozycje na włoskie pasty, tortellini, pizze i inne dania. Nie są to jednak klasyczne przepisy, ale ukryte w tekście proporcje i składniki. "Przepis na Umbrię" to także książka o poszukiwaniu szczęścia i spełnianiu marzeń bez względu na wiek, czy okoliczności.
Michael Tucker w bardzo interesujący sposób zaprasza nas do Włoch kusząc ich pięknem, spokojem i atmosferą. Dacie się namówić? Ja na pewno!
DOLCE VITA
U schyłku wakacji zatęskniłam za Włochami i postanowiłam przenieść się choć na kilka chwil do pięknej Italii. "Przepis na Umbrię" Michaela Tuckera to właśnie taka opowieść, w której możemy zakosztować Włoch niemal we wszystkich barwach i aromatach. Wraz z Michaelem i Jill - aktorami, ludźmi kultury, których znudził hollywoodzki blichtr podróżujemy przez półwysep...
2022-07-28
KAMIENIE ŻYCIA, KAMIENIE ŚMIERCI...
Sekretna mowa kamieni” Ciary Parenti zaintrygowała mnie okładkowym opisem i z ochotą zabrałam się za lekturę. Czy jest to rzeczywiście najbardziej magiczna książka roku? Zaraz się przekonamy…
Luna i Leo, dziewczyna i chłopak – znają się od dziecka, posiadają niespotykany dar wyczuwania magii pochodzącej z kamieni. Są niczym dwa nieoszlifowane jeszcze diamenty, które świecą niespotykanym blaskiem tylko wówczas, gdy są razem. Wie o tym doskonale dziadek Pietro, jest o tym przekonana także pozostała rodzina. Luna i Leo są sobie przeznaczeni. Niestety życie pisze często zaskakujące scenariusze… Pewien przykry incydent, zdrada, narażona na szwank reputacja, urażona duma i niewyjaśnione żale skazują zakochanych w sobie ludzi na kilkanaście lat rozłąki. Czy ukochane przez dziadka Pietra diamenty znajdą na powrót drogę do siebie nawzajem?…
Ta historia to piękna i nastrojowa podróż do Włoch oraz Tajlandii, gdzie poszukiwacze szlachetnych kamieni mają szansę odnaleźć prawdziwe, niespotykane okazy. To ciepła i wzruszająca opowieść o prawdziwej bezgranicznej miłości, która wystawiana jest na wiele prób, a jednak niczym diament jest niezniszczalna i przetrwa wszystko. To cudna historia o niesamowicie mocnej więzi jaka od dnia narodzin połączyła dziadka i wnuczkę. To książka o poszukiwaniu własnej drogi i dążeniu do realizacji marzeń, które naprawdę mają szansę się spełniać.
Powieść ma w sobie pewną delikatność i subtelność podkreślaną przez szczególne właściwości kamieni, ich wibracje i znaczenie. To one oddziaływają na życie Luny i Leonarda, to one wskazują im drogę i one wpływają na podejmowane decyzje.
„Kamienie znają drogę. Kamienie są drogą. Drogą ku sercu. Podążaj nią, a nigdy się nie zgubisz.”
Autorka ma dużą klasę i wrażliwość. Jej opowieść w miarę rozwoju wydarzeń staje się coraz lepsza, coraz bardziej emocjonująca i ciekawa. Początkowo jakoś nie do końca trafiały do mnie opisy poszczególnych szlachetnych i półszlachetnych kamieni w połączeniu ze zdarzeniami z życia postaci. Miałam wrażenie, że do historii zakrada się pewien chaos… Jednak w miarę rozwoju wydarzeń opowieść staje się coraz bardziej uporządkowana i klarowna. Realizm magiczny zdaje się coraz bardziej dominować w nastroju i klimacie powieści, a to z kolei czyni ją na swój sposób wyjątkową. Muszę przyznać, że motyw kamieni i ich szczególne właściwości zaintrygował mnie bardzo. Nie jest to częsty temat w literaturze. Dzięki tej powieści z zainteresowaniem przyjrzałam się bliżej temu zagadnieniu, nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak wiele odmian szlachetnych kamieni, a ich mowa jest aż tak bogata.
Kolejny aspekt, który kompletnie mnie zaskoczył to sposób przedstawienia śmierci człowieka. Chyba nie spotkałam jeszcze książki, w której ostatnie chwile osoby na tej ziemi byłyby opisane w tak piękny, wzniosły i przejmujący sposób. Nie ma tu miejsca na patos, ale zwyczajną ludzką boleść, łzy smutku i nadzieję, że odejście z tego świata nie jest rzeczą ostateczną, a blask księżyca w połączeniu z kamieniem poświęconym właśnie tej planecie stanowi swego rodzaju łącznik pomiędzy światami. Cieszę się, że autorka nie skupiła się na chorobie Pietra i jego cierpieniu, ale na życiu i poprzez jego postawę i podejmowane decyzje starała się jak najmocniej je afirmować.
Gdybym miała wymienić trzy dominujące cechy tej opowieści to byłby to subtelność, magia i piękno w ich szerokim rozumieniu. Dla mnie „Sekretna mowa kamieni” to książka szczególna, wyjątkowa i każdy, kto poszukuje niesztampowych historii powinien koniecznie po nią sięgnąć. Mogę z czystym sumieniem przyznać, że jest to najbardziej magiczna książka ze wszystkich, które dotąd przeczytałam w tym roku.
KAMIENIE ŻYCIA, KAMIENIE ŚMIERCI...
Sekretna mowa kamieni” Ciary Parenti zaintrygowała mnie okładkowym opisem i z ochotą zabrałam się za lekturę. Czy jest to rzeczywiście najbardziej magiczna książka roku? Zaraz się przekonamy…
Luna i Leo, dziewczyna i chłopak – znają się od dziecka, posiadają niespotykany dar wyczuwania magii pochodzącej z kamieni. Są niczym dwa...
2022-06-28
POWRÓT DO KORZENI
Wraz z końcem stycznia tego roku wylądowałam na Sycylii i spędziłam tam kilka cudownych dni starając się jak najlepiej wykorzystać ten czas. Musicie jednak widzieć, że ten, kto choć raz zakosztuje uroków tej niesamowitej wyspy, z pewnością będzie chciał tam wracać. I właśnie ten sentyment i jakaś swego rodzaju tęsknota skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Rosanny Ley "Dom na Sycylii". Książka już od dłuższego czasu stała na półce mojej domowej biblioteczki i wreszcie doczekała się przeczytania, spychając na plan dalszy wszystkie inne priorytety.
Autorka zabiera nas w okolice Palermo do małej wioseczki Cetaria, gdzie urodziła się i dorastała Flavia Farro. Na skutek waśni rodzinnych nastoletnia wówczas dziewczyna pod osłoną nocy opuszcza wyspę i wyrusza w daleką podróż do Anglii, aby odszukać Petera - miłość swojego życia. Teraz, po ponad czterdziestu latach, jej córka Tess Angels otrzymuje niespodziewany spadek od tajemniczego mężczyzny o nazwisku Edward Westerman. Jest to wiekowa już Villa Sirena w Cetarii, w pobliżu której przed laty wychowywała się jej matka Flavia. Jednak aby przyjąć spadek Tess musi udać się osobiście na Sycylię i obejrzeć dom, który wywołuje u jej mamy tyle wspomnień. Zaskoczona i zaintrygowana postanawia odwiedzić wyspę i odkryć sekrety, które osiemdziesięcioletnia kobieta skrywa głęboko w swoim sercu.
Rodzinne waśnie, tajemnice, niespełniona miłość, aromatyczna sycylijska kuchnia i... nieodnaleziony przez dziesięciolecia skarb są tematem tej przepięknej opowieści. Jej lektura sprawia, że już, teraz, zaraz chcielibyśmy polecieć na wyspę, odnaleźć tę małą wioseczkę, zanurzyć stopy w ciepłej morskiej wodzie i rozkoszować się niepowtarzalnym urokiem tamtych miejsc.
Autorka opowiada nam intrygującą historię dwóch, a nawet trzech kobiet - matki, córki i wnuczki, których teraźniejszość została naznaczona przez wydarzenia sprzed ponad pół wieku i dopiero stawienie czoła przeszłości może otworzyć na oścież drzwi do szczęścia. Flavia jest Sycylijką, uroczą starszą panią, w której wciąż drzemie niepokorny charakter i głęboko skrywane dążenie do wolności i niezależności. Teraz jest Angielką, szczęśliwą żoną, matką i babcią, ale z jej wspomnień pieczołowicie spisywanych dla córki wyłania się obraz silnej, odważnej i mądrej kobiety, która zapłaciła wysoką cenę za sprzeciwienie się konwenansom, tradycji i zwyczajom i ucieczkę od rodziny. Jej córka Tess mimo, że nigdy dotąd nie poznała swoich włoskich korzeni, ma Sycylię we krwi i wydaje się, że właśnie ta wyspa, mała Cetaria i Villa Sirena są jej miejscem na ziemi. Jest jeszcze Ginny, siedemnastoletnia córka Tess, trochę pogubiona nastolatka, która pragnie za wszelką cenę wyzwolić się spod ochronnego parasola swojej matki, a z drugiej strony boi się sprawić zawód swojej rodzinie. I nad nią również Sycylia roztoczy swoją magię.
Opowieść Rosanny Ley bardzo przypadła mi do gustu. Autorka ciekawie kreśli stosunki rodzinne starając się obiektywnie podejść do piętrzących się problemów. Udaje się jej otworzyć nam oczy na pewne mechanizmy, którymi rządzi się ludzka psychika i udowodnić dobrze znaną tezę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wspomnienia Flavii dotyczące lat jej młodości i powodów, które skłoniły ją do opuszczenia rodziny wywarły na mnie duże wrażenie i to właśnie ona jest moją ulubioną bohaterką tej powieści.
Rosanna Ley wspaniale oddała klimat Sycylii, jej magię, niepowtarzalność i magnetyzm. Jest to wyspa wielu kontrastów, niezapomnianych smaków i zapachów oraz skomplikowanych ludzkich charakterów, dla których przeszłość jest zawsze na trwałe powiązana z teraźniejszością. To tutaj są tak blisko siebie światło i mrok, spokój i niebezpieczeństwo, piękno i brzydota, radość i cierpienie. Ale żeby tego doświadczyć trzeba się tam wybrać osobiście, albo zatopić w lekturze powieści "Dom na Sycylii".
POWRÓT DO KORZENI
Wraz z końcem stycznia tego roku wylądowałam na Sycylii i spędziłam tam kilka cudownych dni starając się jak najlepiej wykorzystać ten czas. Musicie jednak widzieć, że ten, kto choć raz zakosztuje uroków tej niesamowitej wyspy, z pewnością będzie chciał tam wracać. I właśnie ten sentyment i jakaś swego rodzaju tęsknota skłoniły mnie do sięgnięcia po...
2022-01-30
PRZESZŁOŚĆ ZAGUBIONA POD ŚNIEGIEM
Góry dają nam wolność, której tak wielu z nas potrzebuje. Łatwo znaleźć ją wśród stoków pokrytych śniegiem, ale trzeba pamiętać, że góry zimą są zupełnie inne niż latem - mniej przyjazne, bardziej wymagające i dużo bardziej niebezpieczne.
Książka włoskiego dziennikarza wysokogórskiego, alpinisty, instruktora i pasjonata gór Enrico Camanniego „Kobieta z lawiny” opowiada o tragicznym w skutkach wypadku, podczas którego jedna z turystek zostaje przysypana przez zwały pędzącego śniegu na zboczach Mount Blanc. Mamy 21 czerwiec - początek astronomicznego lata i wówczas wiele osób wybiera się na lodowiec. Część z nich ignoruje zwisające ciężkie seraki (zwieszające się czapy śniegu) i ryzykuje życie dla adrenaliny i mocnych wrażeń. Należy tutaj pamiętać, że zdecydowana większość ofiar pochłoniętych przez pędzący po stoku śnieg sama spowodowała zejście lawiny, która zawsze rusza nagle i niespodziewanie wytrącając człowieka z równowagi. Masy śniegu ciągną bezlitośnie swoją ofiarę przez przeszkody znajdujące się na trasie, albo wtłaczają ją w zwężające się żleby, gdzie śnieg spiętrza się grzebiąc człowieka głęboko w twardym lawinisku.
Lawina to żywioł o ogromnej mocy zdolny łamać drzewa, zmiażdżyć samochód, a nawet zmieść z powierzchni ziemi kilka budynków. Jej prędkość może dochodzić nawet do 350 km/h. Człowiek nie ma z nią żadnych szans. Przekonała się o tym bohaterka powieści Enrico Camanniego, która została cudem odratowana spod śniegu przez zespół ratowników górskich z psem. Niestety na skutek odniesionych urazów lub wyparcia wypadku przez mechanizm obronny mózgu kobieta traci pamięć. Nie wie kim jest, nie pamięta co robiła na lodowcu, ani czy ktoś jej towarzyszył, nie ma też pojęcia dlaczego drugi koniec liny, którą była obwiązana pozostawał luźny, bez węzłów, bez przetarć, czy innych śladów zerwania.
To co wydarzyło się pamiętnego 21 czerwca próbuje ustalić ratownik i przewodnik górski Nanni Settembrini. Czy uda mu się odkryć prawdę o tamtych tragicznych wydarzeniach? Kto pomoże mu w ustaleniu faktów? Kim jest kobieta ocalona z lawiny? Czy bohaterka pokona amnezję i odzyska pamięć? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedzi na kartach powieści, przy czym niektóre mogą Was zaskoczyć.
Muszę przyznać, że „Kobieta z lawiny” swoją tematyką idealnie wpisuje się w mój gust i zainteresowania.Ta fabularyzowana opowieść została tak skonstruowana, że wywiera na czytelniku duże wrażenie i zmusza do refleksji. Wydarzenia, które miały miejsce w dolinie Aosty u zboczy Mount Blanc to tylko jeden z wielu przykładów poszukiwania frajdy w pokonywaniu ryzykownych dróg oraz nieprzewidywaniu konsekwencji własnych zachowań i błędnych decyzji. Do takich i podobnych wypadków dochodzi niestety zbyt często, dlatego warto abyśmy skorzystali z rad i cennych informacji zawartych w tej opowieści.
„Kobieta z lawiny” to także wzruszająca historia o uczuciach łączących ludzi, więzi, zaufaniu, odwadze i odpowiedzialności. To wreszcie książka o tym, kim jesteśmy oraz przerażająca prawda o tym, kim się stajemy, gdy brakuje wspomnień, a nasz mózg przełącza się na tryb „reset”. Odzyskiwanie pamięci, a tym samym swojej tożsamości to długotrwały proces, który niestety nie zawsze kończy się sukcesem.
Enrico Camanni w bardzo realistyczny sposób przedstawił opisywane wydarzenia dając czytelnikowi możliwość samodzielnej oceny i wyciągania wniosków. Z jego opowieści bije miłość do gór i pasja, które są niezbędne w pracy ratownika i przewodnika oraz rozwaga, pokora i respekt, bez których ta służba nie ma szans powodzenia. Bo jak twierdzi sam autor „kto wiąże się liną z przewodnikiem górskim, przekazuje mu swoje marzenia i powierza mu swoją skórę, a to dwie niezwykle rzadkie rzeczy na tym świecie.”
Jeśli jesteście pasjonatami gór, to ta książka na pewno przypadnie Wam do gustu. Mimo, że pewne kwestie będą wydawały się oczywiste, historia zmusi Was do przemyśleń. A jeżeli znacie góry głównie z pocztówek, zdjęć, czy filmików, to książka Enrico Camanniego pokaże je Wam z zupełnie innej strony. Niech historia „Kobiety z lawiny” będzie przestrogą i wywoła refleksje, dzięki którym podejdziecie do nich rozważnie i z pokorą. Dla fanów powieści obyczajowych i psychologicznych będzie to również ciekawa pozycja, która zapadnie w pamięć.
Powieść wydana nakładem Wydawnictwa Kobiecego miała swoją premierę 26 stycznia, a zatem znajdziecie ją w nowościach. Intrygująca zimowa okładka przyciąga uwagę. Zajrzyjcie koniecznie na strony księgarni Internetowej Tania Książka. Zawsze znajduję tam ciekawe tytuły.
PRZESZŁOŚĆ ZAGUBIONA POD ŚNIEGIEM
Góry dają nam wolność, której tak wielu z nas potrzebuje. Łatwo znaleźć ją wśród stoków pokrytych śniegiem, ale trzeba pamiętać, że góry zimą są zupełnie inne niż latem - mniej przyjazne, bardziej wymagające i dużo bardziej niebezpieczne.
Książka włoskiego dziennikarza wysokogórskiego, alpinisty, instruktora i pasjonata gór Enrico...
2021-08-29
Koniec sierpnia, a zatem koniec wakacji, więc pomyślałam, że to idealna pora aby zdążyć z lekturą jeszcze jednej typowo wakacyjnej książki, którą otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.
"Facet na wakacje" to typowo letnie, a właściwie gorące, krótkie opowiadania swoją tematyką nawiązujące do tego najbardziej wyczekanego okresu w roku. Antologia zawiera aż jedenaście opowiadań, które przenoszą czytelnika w zupełnie nieoczekiwane miejsca i dostarczają zaskakujących wrażeń. Każda z tych historii otrzymała ode mnie swoje własne NAJ...
"Przygoda z rockmanem" Kingi Litkowiec to króciutkie opowiadanko będące relacją z pewnego wystrzałowego wieczoru, który ma swoje określone konsekwencje. Nie porwało mnie zupełnie, skojarzyło mi się z płytkim i niewiele wnoszącym harlequinem, ale jest to NAJBARDZIEJ IMPREZOWE opowiadanie.
K.C. Hiddenstorm nadała swojej historii tytuł "Obietnica", choć może lepiej byłoby zatytułować ją "Złamana obietnica", co bardziej pasuje do opisanych zdarzeń. Sam pomysł na historię przypadł mi do gustu, ale całą przyjemność czytania odebrało mi zachowanie bohaterów i ich wszechobecne pijaństwo. Nie rozumiem ludzi, dla których wypoczynek ściśle połączony jest z litrami wypitego alkoholu i to jest powód, dla którego opowiadanie niezbyt mi się podobało. Jest to zdecydowanie NAJBARDZIEJ ZAKRAPIANA historia w całym zbiorku. Znalazłam w niej jednak niewielki plus - bardzo ciekawy cytat, który postanowiłam sobie zanotować:
"Życie jest ulotne, jest ziarenkiem piasku na dłoni. Trzeba je doceniać, delektować się nim jak dobrym winem".
"Chłopak na wakacje" Magdaleny Winnickiej to jedno z najciekawszych opowiadań w tym zbiorku. Ma swoją głębszą wymowę i nie ogranicza się do kontaktów cielesnych. Autorka stworzyła romantyczny klimat, a intymna sfera życia bohaterki została opisana z należytą delikatnością i subtelnością. To NAJBARDZIEJ ROMANTYCZNE ze wszystkich opowiadań.
"Brzoskwinie i wisienki" Charlotte Mills to krótka historia w pięknej scenerii egzotycznej wyspy. Całkiem niezła komedia pomyłek, która wywołuje uśmiech na twarzy i może się spodobać nawet najbardziej wymagającym czytelnikom. Moim zdaniem to NAJBARDZIEJ HUMORYSTYCZNA opowieść.
"Hotel" Marty W. Staniszewskiej to opowiadanie z pazurem. Subtelna i wysmakowana erotyka podana została w bardzo elegancki sposób, z klasą. Świetny pomysł, świetna opowieść. To NAJBARDZIEJ ZASKAKUJĄCA historia, która bardzo mnie zaintrygowała. Przeczytałam ją z prawdziwą przyjemnością.
"Trzy tygodnie na miłość" autorstwa J. B. Grajdy spodobało mi się od samego początku. Historia Zuzy i Adama ma duży potencjał i chętnie poznałabym jej ciąg dalszy. Myślę, że dalsze losy bohaterów na mazurskiej wsi to byłby idealny temat na dłuższą powieść. To NAJBARDZIEJ SIELSKIE opowiadanie w tym zbiorku.
"Kwestia honoru" Agaty Suchockiej to opowiadanie, w którym znajdziecie niespodziewany zwrot akcji, nieprzewidywalne zakończenie. Powrót do przeszłości nie zawsze się opłaca. Należy pamiętać, że może wywołać określone konsekwencje w teraźniejszości . To zdecydowanie NAJBARDZIEJ ZDUMIEWAJĄCA opowieść, do której można dopisać własny scenariusz.
"Wspieraj mnie" Patrycji Strzałkowskiej posiada potencjał, który niestety nie został wykorzystany. Dziewczyna, która przyciąga problematycznych facetów i musi im służyć za podporę zupełnie nie przekonała mnie do siebie. Niestety było to dla mnie NAJBARDZIEJ NIJAKIE opowiadanie, które spokojnie mogłam ominąć i nic bym nie straciła.
"Focus" Agnieszki Siepielskiej to historia rozgrywająca się w ekskluzywnym ośrodku, wśród najbogatszych ludzi z wyższych sfer. Do tego hermetycznego światka trafia pechowa dziewczyna, której gafy i "nieszczęścia" wydały mi się żałosne.
Zakończenie niespójne, jakby sztucznie doklejone. To wszystko sprawia, że ta historia wydała mi się NAJBARDZIEJ DZIWACZNĄ wśród wszystkich zamieszczonych w tej antologii.
Anna Wolf w swoim opowiadaniu zatytułowanym "Palermo" zaprosiła nas na Sycylię, gdzie wraz z Lisą mieliśmy spędzić jedyne w swoim rodzaju wakacje. Mamy tu piękne krajobrazy, bogatego mafioza, wątek kryminalny i bardzo dużo erotyki. To NAJBARDZIEJ PIKANTNE z zamieszczonych tu opowiadań.
"Sprawa Mariusza K." Pauliny Świst to naprawdę bardzo intrygująca, choć krótka historia, która mnie zaciekawiła. Momenty humorystyczne, trafne riposty słowne ale... niestety całą przyjemność czytania odebrał mi nazbyt wulgarny język. Zero finezji, zero smaku, zero gustu, zero klasy. To zdecydowanie NAJBARDZIEJ WULGARNE opowiadanie, które wystarczyło ubrać w delikatne i subtelne słowa. Szkoda.
"Facet na wakacje" to antologia dla miłośników literatury erotycznej. Dla mnie to takie mniej lub bardziej pikantne bajeczki dla niegrzecznych dziewczynek. Niektóre ambitne, inne zdecydowanie płytkie i mało zabawne, ale to kwestia gustu. Nie jestem pruderyjna, ale mnie do siebie nie przekonały, choć niektóre fajnie się zapowiadały.
I na koniec jeszcze jedno NAJ... "Facet na wakacje" to antologia z NAJBARDZIEJ ODLOTOWĄ okładką.
Koniec sierpnia, a zatem koniec wakacji, więc pomyślałam, że to idealna pora aby zdążyć z lekturą jeszcze jednej typowo wakacyjnej książki, którą otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.
"Facet na wakacje" to typowo letnie, a właściwie gorące, krótkie opowiadania swoją tematyką nawiązujące do tego najbardziej wyczekanego okresu w roku. Antologia zawiera aż...
2020-05-15
Powieść Anny Onichimowskiej "Oddam żonę w dobre ręce" zainteresowała mnie intrygującym tytułem oraz klimatem cudnej włoskiej Toskanii, którego miałam nadzieję zakosztować pogrążając się w lekturze. Niestety moje oczekiwania co do tej książki nie zostały do końca spełnione i pozostał spory niedosyt.
Fabuła zapowiadała się ciekawie. Dwie ekscentryczne siostry bliźniaczki - Anna i Simona, seniorki, ale w żadnej mierze nie staruszki, zaprosiły rodzinę na swoje dziewięćdziesiąte drugie urodziny. Ich dom położony w uroczym i spokojnym Arcidosso ma być miejscem tej wyjątkowej imprezy. Okazja do świętowania urodzin bliźniaczek staje się pretekstem do zebrania wokół stołu całej licznej rodziny - rodzeństwa, dzieci, wnuków i prawnuków. Pojawia się problem doboru odpowiedniego prezentu, wiemy też kto zaszczyci jubilatki swoją obecnością, a kto i z jakich powodów nie weźmie udziału w uroczystości. Przyglądamy się z boku tym wszystkim wydarzeniom i stopniowo ogarnia nas świąteczny nastrój jaki towarzyszy bohaterom. Nie jest on jednak pozbawiony rodzinnych sprzeczek i słownych przepychanek. Możemy dosyć dokładnie przyjrzeć się stosunkom panującym pomiędzy kilkoma pokoleniami spokrewnionych ze sobą ludzi. Składamy wizytę w tętniącym życiem Rzymie, wybieramy się do Florencji, odbywamy wycieczkę po najbliższej okolicy Arcidosso. To wszystko sprawia, że gdzieś pomiędzy zdarzeniami możemy zakosztować włoskich klimatów, a sama opowieść nabiera odpowiedniego kształtu, ma swoją konkretną wartość i przesłanie.
Wykreowane postaci naprawdę mnie zaciekawiły, tym bardziej, że w książce pojawia się wielu bohaterów i każdy z nich jest prawdziwą indywidualnością. Jednych lubimy bardziej, innych mniej, ale są to prawdziwi ludzie z krwi i kości, którzy mają swoje wady i zalety. Ekscentryczne jubilatki przebiły chyba wszystkich swoją oryginalnością i młodym duchem i to one są moimi ulubionymi bohaterkami.
Niestety nie przypadł mi do gustu sposób pisania autorki i trudno mi było go zaakceptować. Książka jest przegadana i chaotyczna. Bardzo często gubimy się w treści, zastanawiamy się kto i do kogo wypowiada daną kwestię. Zastosowana forma przytaczania rozmów telefonicznych to kompletna porażka. Być może autorka miała na celu pokazanie specyfiki włoskiej rodziny, ale wyszło to bardzo nieudolnie. Powstał za to jeden wielki misz masz, który psuje ostateczne wrażenie. W tym całym mętliku zagubiły się też emocje, które powinny towarzyszyć bohaterom, a w rzeczywistości wcale ich nie było.
Długo zastanawiałam się o co chodzi z tytułem powieści, ale wreszcie pod koniec dowiadujemy się kto i w jakich okolicznościach składa ofertę "Oddam żonę w dobre ręce". Przyznaję, że w tej kwestii udało się autorce mnie zaskoczyć. W całym tym chaosie pojawiają się jak widać jasne punkciki, które warto docenić.
Niestety jak dotąd nie miałam okazji poznać innych powieści pani Anny Onichimowskiej, wiec zapewne nie będę do końca obiektywna, ale gdybym miała ocenić przeczytaną właśnie książkę, to moja nota nie byłaby zbyt wysoka - ot takie dostatecznie z plusem.
Powieść Anny Onichimowskiej "Oddam żonę w dobre ręce" zainteresowała mnie intrygującym tytułem oraz klimatem cudnej włoskiej Toskanii, którego miałam nadzieję zakosztować pogrążając się w lekturze. Niestety moje oczekiwania co do tej książki nie zostały do końca spełnione i pozostał spory niedosyt.
Fabuła zapowiadała się ciekawie. Dwie ekscentryczne siostry bliźniaczki -...
2020-07-31
Przez ostatnie wieczory towarzyszyła mi książka zaliczana do literatury podróżniczej. To dzięki niej odkryłam nieznane, mało popularne rejony Toskanii. W tę ekscytującą podróż do Włoch zabrał mnie John Keahey - autor książki "Ukryta Toskania".
Podróżując do innych krajów często odwiedzamy dobrze znane i szeroko reklamowane miejsca, zabytki, czy szlaki. Podążając za autorami przewodników staramy się zwiedzić jak najwięcej ciekawych miejsc, które są turystycznymi perełkami danego regionu. John Keahey proponuje swoim czytelnikom zupełnie inną formę zwiedzania, czy może raczej poznania. Zaprasza nas do toskańskich wiosek i miasteczek położonych z dala od popularnych turystycznych szlaków i zachęca do własnego odkrywania tego intrygującego regionu. Ominiemy więc Florencję, Pizę, czy Sienę by zapuścić się w mniej znane i uczęszczane rejony jak np. Lucca.
Takie małe miejscowości jak Pietrasanta, w której autor spędził kilka miesięcy 2012 roku mogą być idealną bazą wypadową na wycieczki po bliższej i dalszej okolicy. To tutaj oprócz starych domków, wąskich uliczek i rodzinnych trattorii spotkamy się z historią, o której nie sposób zapomnieć. Spokojna i cicha, malutka wioseczka Sant'Anna di Stazzema pod koniec II wojny światowej była świadkiem masakry jakiej w 1944 r. dopuścili się na mieszkańcach naziści. Przez lata starano się wymazać ten epizod z historii Włoch, ale na szczęście bezskutecznie. Dziś na tym miejscu powstał Park Pokoju, a liczne pomniki upamiętniają tamto okrutne wydarzenie. Takich miejsc, o których z różnych względów warto pamiętać jest dużo, dużo więcej.
Północno - zachodnia Toskania znana jest np. z kamieniołomów marmuru, które od wielu stuleci służą rozwojowi przemysłu, ale również są pożądane jako cenny materiał rzeźbiarski. Marmur z Pietrasanty wykorzystywał w swoich pracach Michał Anioł - czy potrzeba lepszej rekomendacji?...
Podróżując wraz z Johnem Keahey'em przez Toskanię mamy niepowtarzalną okazję odkrywać ją fragment po fragmencie, wioska po wiosce, uliczka po uliczce. Taka wycieczka daje nam ogromną frajdę i utwierdza w przekonaniu jak wiele mamy jeszcze do poznania. Autor stara się pokazać nam różne oblicza tego ciekawego regionu starając się zachować obiektywizm, rzetelność i rzeczowość. I naprawdę mu się to udaje.
Książka podzielona jest na rozdziały poświęcone kolejnym aspektom tego interesującego regionu. Dzięki temu możemy sobie wyrobić własny szeroki i obiektywny pogląd na opisywane tematy. Forma zbliżona do reportażu pozwala dotrzeć do przeróżnych, często bolesnych spraw, które wydarzyły się naprawdę. Przez cały czas mamy świadomość, że nie jest to zbeletryzowana opowieść, ale relacja oparta na faktach, które na pewno miały miejsce.
Męczyły mnie trochę zbyt długie i bardzo szczegółowe fragmenty dotyczące okupacji hitlerowskiej i prób przełamania włoskiego ruchu oporu, chociaż mam świadomość, że wydarzenia te są ważne i trzeba o nich mówić.
"Ukryta Toskania" stała się dula mnie osobliwym przewodnikiem przepełnionym ciekawostkami i informacjami, których nie znajdziemy w popularnych przewodnikach i w to jest dla mnie największą wartością tej książki. Polecam jej lekturę przede wszystkim osobom, dla których Italia jest właśnie tym jedynym i cudownym miejscem na ziemi. Warto poznać ją także od innej, mniej znanej strony.
Przez ostatnie wieczory towarzyszyła mi książka zaliczana do literatury podróżniczej. To dzięki niej odkryłam nieznane, mało popularne rejony Toskanii. W tę ekscytującą podróż do Włoch zabrał mnie John Keahey - autor książki "Ukryta Toskania".
Podróżując do innych krajów często odwiedzamy dobrze znane i szeroko reklamowane miejsca, zabytki, czy szlaki. Podążając za autorami...
2020-09-12
Tak to już jest, że po książki niektórych autorów i autorek można sięgać "w ciemno" i bez zastanowienia, a sama lektura przyniesie zawsze wiele radości i dobrych wrażeń. Wśród takich pisarzy na mojej liście znajduje się Magdalena Kordel wraz ze swoim cudownym Malowniczem, Uroczyskiem, Miasteczkiem i wszystkimi pozostałymi jedno tomowymi powieściami. Lektura najnowszej opowieści zatytułowanej "W blasku słońca" sprawiła, że ostatnie dwa wieczory spędziłam w przemiłym towarzystwie Nicoletty i Mireli, czy raczej Leli rozkoszując się malowniczymi krajobrazami przepięknej Toskanii i Wenecji oraz niektórymi zakątkami Paryża. Nawiązania do popularnej powieści Frances Mayes i zacytowany fragment tej opowieści spowodowały, że książka "Pod słońcem Toskanii", którą mam w planach od kilku lat, stała się moim czytelniczym priorytetem.
Na początek słów kilka o fabule... Nicoletta straciła męża, który był miłością jej życia i mimo, że minęło już trochę czasu kobieta wciąż nie może pogodzić się z jego śmiercią. Nie potrafi żyć bez Ernesto, nie może pracować, mimo, że jest prawdziwą mistrzynią w projektowaniu i dzierganiu koronek, które od lat wykorzystywane są do szycia ślubnych sukien na zamówienie. Jej salon, który prowadzi wraz z bratem i przyjaciółką Eleną od dłuższego już czasu działa tylko dzięki wspólnikom. Nicoletta nie jest w stanie tworzyć i pracować, tak jak to robiła wcześniej. Wyjazd do Wenecji, gdzie bywała razem z mężem ma jej pomóc oswoić żałobę i stworzyć szansę na nowe jutro. Jednakże ostatecznie to stary rodzinny dom w Toskanii, gdzie spędzała dzieciństwo u swoich dziadków wydaje się być dla bohaterki lekiem na samotność. Otoczony winnicą i gajem oliwnym, opuszczony i zaniedbany przez lata sprawia wrażenie, jakby cierpliwie czekał na swoją właścicielkę...
Mireli Paryż już zawsze będzie się kojarzył z (nie)zaręczynami, czyli osobliwym zerwaniem kilkuletniego związku z Karolem. Niestety wspólne zajęcia w wydawnictwie oraz codzienne spotkania w pracy działają na Lelę niczym przysłowiowa płachta na byka i stwarzają wiele konfliktowych sytuacji. Tym bardziej, że Mirela to kobieta żywiołowa, z temperamentem, która ma swoje własne, dość osobliwe podejście do związków. W tej trudnej sytuacji zdopingowana przez szefową Lela decyduje się na wyjazd do Włoch, aby tam napisać serię kulinarnych artykułów na temat toskańskiej kuchni, potraw i ludzi. To pozwoli jej pozostawać przez jakiś czas z dala od Karola...
Na skutek pewnych nieprzewidzianych okoliczności ścieżki tych dwóch zupełnie obcych sobie kobiet przecinają się w małym miasteczku Certaldo wśród toskańskich wzgórz. Dzieli je całe pokolenie, sposób patrzenia na świat, podejście do życia a mimo to są dla siebie niezastąpione i obie mogą pomóc sobie nawzajem...
"W blasku słońca" to cudna, nastrojowa opowieść, którą można byłoby czytać bez końca. Nicoletta - kobieta w średnim wieku, a tak młoda duchem, że wydawała mi się równolatką Leli, bardzo przypadła mi do gustu. Mirela natomiast dzięki swojemu niepokornemu charakterowi wnosi tyle radości i humoru, że nie sposób jej nie polubić. Powieść obfituje w bardzo pozytywnych i niezwykle ciepłych bohaterów, choć i "czarna owca" też się znajdzie. Pośród takich osób naprawdę można się odprężyć i zrelaksować.
Akcja posuwa się dość szybko jak na powieść obyczajową. Początkowo biegnie dwutorowo, co pozwala poznać ze szczegółami życie obu głównych bohaterek, później, od momentu spotkania Mireli i Nicoletty, mamy już tylko jedną, wspólną płaszczyznę zdarzeń. Nie jestem do końca przekonana co do takiej formy, ale był to chyba najprostszy sposób, aby połączyć dwie odrębne historie i dopisać do nich wspólny ciąg dalszy.
Jak we wszystkich powieściach Magdaleny Kordel, tak i tutaj znajdziecie wiele optymizmu i humorystycznych sytuacji, które są przeciwwagą dla spraw trudnych i bolesnych. To powoduje, że ostatecznie opowieść jest lekka i przyjemna, ale można z niej wyciągnąć konkretne wnioski. Niektóre sytuacje dają się przewidzieć, ale są też momenty, które zaskakują, jednak ostatecznie otrzymujemy naprawdę ciekawą i przyjemną opowieść osadzoną w pięknych zakątkach Europy. Warto tam zajrzeć. Polecam.
Tak to już jest, że po książki niektórych autorów i autorek można sięgać "w ciemno" i bez zastanowienia, a sama lektura przyniesie zawsze wiele radości i dobrych wrażeń. Wśród takich pisarzy na mojej liście znajduje się Magdalena Kordel wraz ze swoim cudownym Malowniczem, Uroczyskiem, Miasteczkiem i wszystkimi pozostałymi jedno tomowymi powieściami. Lektura najnowszej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-01
"Wielkie włoskie wakacje" Jolanty Kosowskiej to urzekająca pięknem włoskich miasteczek powieść obyczajowa, którą otrzymałam od Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Lektura tej historii była niczym magnes przyciągający mnie w stronę ukochanej Italii, a może raczej odpychający z Polski w stronę Zatoki Neapolitańskiej, Asyżu, Wenecji - do miejsc, które trzeba zobaczyć i w których można się prawdziwie zatracić.
Kacper, były policjant piszący artykuły do gazety otrzymuje od swojego brata Jakuba pewien dziennik - pamiętnik dziewczyny, która odchodząc w pośpiechu, przez nieuwagę pozostawiła zeszyt na ławce. Mężczyźni chcą odnaleźć właścicielkę kajetu i oddać jej znalezioną zgubę. Sprawa nie jest prosta, ale na szczęście nie beznadziejna. Poszukując informacji o kobiecie Kacper rozpoczyna lekturę pamiętnika, który zabiera go w jedyną i niepowtarzalną podróż do Włoch. Sympatyczne towarzystwo dwóch koleżanek - Klaudii i Karoliny i ich zagraniczne przygody pochłaniają bohatera bez reszty. Od tej pory odszukanie dziewczyny nabiera zupełnie innego wymiaru i staje się sprawą bardzo osobistą. Tym bardziej, że zapiski w dzienniku mogą wskazywać na grożące Klaudii niebezpieczeństwo...
Powieść jest ciekawie skonstruowana, dobrze napisana, inteligentna, a jej lektura to czysta przyjemność. Pani Jolanta barwnie, starannie i z drobnymi detalami oddała piękno włoskich krajobrazów, magię miasteczek i niepowtarzalność zabytków wplatając je w zapiski z dziennika Klaudii. Pamiętnik może stanowić unikatowy i jedyny w swoim rodzaju przewodnik po tamtych miejscach. Przyznam szczerze, że po zakończonej lekturze zaczęłam przeglądać loty do Neapolu, aby wczesną jesienią móc przespacerować się Ścieżką Bogów, wejść na Wezuwiusz i zakosztować klimatów Italii.
Trochę żałuję, że autorka tak mało miejsca poświęciła rajdowi konnemu w Bieszczadach. Piękno połonin, lasów, potoków, opuszonych przed laty wiosek odpowiednio odmalowane słowem mogłoby dorównać włoskiej przygodzie i zachęcić czytelników do odwiedzenia naszych przepięknych gór.
"Wielkie włoskie wakacje" to optymistyczna opowieść przepełniona całą gamą pozytywnych emocji. Napięcie towarzyszące lekturze jest umiejętnie podsycane, tak że zainteresowanie historią nie słabnie. Umiejętne balansowanie na granicy dwóch światów, przenikanie się tego co rzeczywiste i namacalne z elementami metafizyki, złudzeniami i wyobrażeniami sprawia, że jak najszybciej chcemy poznać prawdę o opisywanych wydarzeniach. Zwroty akcji, których w tej historii nie brakuje, wprawiają czytelnika w zdziwienie, a zaskakujące zakończenie jest prawdziwą wisienką na torcie.
Bohaterowie to ciekawe, wyraziste osobowości. Klaudia okazała się moją ulubioną postacią, choć i Kacper zyskał sobie nie mniejszą sympatię. Nie polubiłam natomiast Karoliny, nie odpowiadał mi jej charakter i postępowanie, ale muszę przyznać, że zakończenie częściowo zrewidowało mój pierwotny osąd. Najbardziej obojętną postacią okazał się Kuba, ale on pełni w całej historii drugorzędną rolę. Z przyjemnością spotkałabym się z nimi ponownie w nowej, innej opowieści.
"Wielkie włoskie wakacje" to moje pierwsze, bardzo udane spotkanie z autorką. Odpowiada mi prosty, ale plastyczny język, opisowy styl, sposób przekazywania emocji i pomysł na fabułę, z jakim jak dotąd się nie spotkałam. Z przyjemnością i zainteresowaniem sięgnę po inne powieści pani Jolanty.
Jeśli tylko będziecie mieli ochotę na wakacje w Italii, to miejcie na uwadze właśnie tę powieść. Może to właśnie ona zainspiruje Was do jednej w swoim rodzaju podróży przez Półwysep Apeniński.
Polecam.
"Wielkie włoskie wakacje" Jolanty Kosowskiej to urzekająca pięknem włoskich miasteczek powieść obyczajowa, którą otrzymałam od Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Lektura tej historii była niczym magnes przyciągający mnie w stronę ukochanej Italii, a może raczej odpychający z Polski w stronę Zatoki Neapolitańskiej, Asyżu, Wenecji - do miejsc, które trzeba zobaczyć i w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-27
Poszukując powieści z wakacyjną fabułą trafiłam na "Weneckie lato". Jest to druga powieść Nicky Pellegrino jaką miałam przyjemność przeczytać. Kilka lat temu sięgnęłam po "Włoskie wesele" i to właśnie recenzję tej książki jako pierwszą umieściłam na moim nowo powstającym blogu. Byłam mile zaskoczona, gdy okazało się, że "Weneckie lato" poprzez swoich bohaterów nawiązuje właśnie do tamtej, przeczytanej przed laty książki...
Minęło trochę czasu odkąd gościłam na ślubie Addolaraty i Edena. Teraz to właśnie Dolly prowadzi odziedziczoną po swoim ojcu Beppim restaurację w Londynie. Niestety "Mała Italia" nie przyciąga już tylu klientów, jak to miało miejsce przed laty, a wprowadzone przez bohaterkę zmiany nie do końca spełniają swoje zadanie. Do tego niezbyt pochlebna opinia w mediach i Addolarata naprawdę ma się czym martwić. Kłopoty finansowe, kryzys w małżeństwie, kilkuletni brak urlopu to sprawy, na które lekarstwem staje się kieliszek, a może raczej butelka wina. Aby przerwać tę patową sytuację Dolly decyduje się na tygodniowy samotny urlop w Wenecji. Bohaterka pragnie wreszcie odpocząć, nabrać dystansu do problemów i poszukać swojej recepty na szczęście. Podróż do Włoch okazuje się idealnym rozwiązaniem. Nowe miejsca, nowi ludzie, nowe znajomości i przyjaźnie, nowe pasje i upodobania - to wszystko sprawia, że Addolorata postanawia spędzić w Wenecji całe lato. Ale czy odnajdzie tam swoją drogę do szczęścia?...
Nicky Pellegrino pisze ciekawie, lekko i z humorem. Potrafi przekazać emocje, ale także zaskoczyć czytelnika. Miłą niespodzianką był dla mnie powrót do poznanych przed laty bohaterów. Mam wiele uznania dla Piety, która z powodzeniem trzyma stery swojego salonu sukien ślubnych. Addolorata natomiast trochę mnie rozczarowała. Nie mogłam ścierpieć jej frustracji i totalnego zagubienia, notorycznego raczenia się winem i drinkami oraz braku konsekwencji. Właściwie pierwsza połowa całej opowieści skupia się właśnie na tych tematach, co w pewnym momencie staje się nużące. Wyglądało to tak, jakby autorce zabrakło pomysłu na tę postać. Na szczęście pobyt w tak pięknym mieście jakim jest Wenecja nieco rekompensuje te nie najlepsze wrażenia. Tym bardziej, że odkąd Dolly postanawia przedłużyć swoje wakacje we Włoszech jej zachowanie bardzo się zmienia. Chwilami mialam wrażenie, jakby to była całkiem nowa bohaterka, zupełnie inna kobieta. Dopiero dalsza część tej historii okazała się właśnie taką opowieścią, na jaką liczyłam od początku. Zrobiło się interesująco, momentami intrygująco, chwilami zabawnie i tak już pozostało do samego zakończenia. Wenecja okazała się dla bohaterki, podobnie jak dla nas czytelników, miastem niespodzianek. Nowo poznani Wenecjanie bardzo przypadli mi do gustu. Chciałabym osobiście spotkać taką indywidualistkę jak Coco, zatańczyć tango w ramionach Angela, posłuchać opowieści hrabiny, ale także po raz kolejny przepłynąć się vaporetto po Canale Grande, zajrzeć do urokliwych wąskich uliczek z niepowtarzalnymi mostkami, pospacerować po Strada Nuova, wpaść do jedynych w swoim rodzaju kafejek i sklepików, odwiedzić pl. św. Marka z jego niepowtarzalną bazyliką i wybrać się na wyspę Murano w poszukiwaniu pięknej biżuterii ze szkła.
Jak więc widzicie lektura tej książki to znakomita przygoda, która dla czytelnika może być albo ciekawym wspomnieniem z Wenecji lub zaproszeniem do odwiedzenia tego jedynego w swoim rodzaju miasta. Warto tam zajrzeć nie tylko latem. Pomoże Wam w tym powieść "Weneckie lato". Zapraszam do lektury.
Poszukując powieści z wakacyjną fabułą trafiłam na "Weneckie lato". Jest to druga powieść Nicky Pellegrino jaką miałam przyjemność przeczytać. Kilka lat temu sięgnęłam po "Włoskie wesele" i to właśnie recenzję tej książki jako pierwszą umieściłam na moim nowo powstającym blogu. Byłam mile zaskoczona, gdy okazało się, że "Weneckie lato" poprzez swoich bohaterów nawiązuje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-09-28
Na ile waśnie i urazy sprzed lat mogą zatruć człowiekowi życie?
Jak pogodzić się z faktem, że osoba, którą uważaliśmy za przyjaciela tak naprawdę nie zasługuje na to miano?
Czy można odróżnić fałszywą przyjaźń od tej prawdziwej, wartościowej? Czy za błędy dorosłych powinny płacić następne pokolenia?
Na te i wiele jeszcze innych pytań możemy znaleźć odpowiedź w ciepłej i nastrojowej powieści pt.:"Włoskie wesele" autorstwa Nicky Pellegrino.
Młoda kobieta - Pieta Martinelli mieszka wraz z rodzicami i siostrą w Londynie, pracuje jako asystentka w salonie sukien ślubnych znanego projektanta, jej rodzice wraz z siostrą prowadzą rodzinną włoską restaurację o dźwięcznej nazwie "Mała Italia", którą przed trzydziestu laty otworzył ojciec - Beppi po przyjeździe z Włoch. Pieta decyduje się zaprojektować i wykonać suknię ślubną dla swojej siostry - Addoloraty, która niebawem wychodzi za mąż. Życie rodziny toczy się zwyczajnie, bez większych zawirowań. Jedyną sprawą, jaka od trzydziestu lat odciska swoje piętno na życiu Martinellich jest dawna waśń z rodziną Gianfranca De Matteo - sąsiada i przyjaciela z dzieciństwa ojca Piety. Gianfranco w przeszłości nadużył przyjaźni Beppiego i od tamtej pory pozostaje jego największym wrogiem, a dawny zatarg przeniósł się również na ich rodziny.
Beppi to mężczyzna z temperamentem, który żywiołowo i gwałtownie reaguje na wszelkie niepomyślne wiadomości. Takie częste wzburzenia nie są jednak korzystne dla jego zdrowia i serca i pewnego dnia mężczyzna ląduje w szpitalu w dosyć ciężkim stanie. Na szczęście sytuacja zostaje opanowana, ale incydent ten zmusza rodzinę do pewnych refleksji.
Od tej pory uczestniczymy w pięknych wspomnieniach matki Piety - Catherine, która pomagając córce w pracy nad suknią ślubną Addoloraty, snuje ciepłą i barwną opowieść o czasach swojej młodości, kiedy przebywając we Włoszech poznała swego męża i jego przyjaciela Gianfranco, rzuca też światło na zadawnioną waśń i odkrywa niektóre tajemnice sprzed lat. Dla Piety są to niesamowite i bardzo ważne wieczory, dzięki którym może na nowo poznać swoich rodziców, spojrzeć na nich przez pryzmat dawnych wydarzeń oraz zrozumieć pewne, dotąd niejasne sprawy.
Od choroby Beppiego wszyscy członkowie rodziny postanawiają zmienić coś w swoim życiu. Każdy ma jakiś nowy pomysł, niektóre decyzje to prawdziwe niespodzianki, ale o tym jakie zmiany nastąpiły w życiu każdego bohatera i czy kłótnia sprzed lat zostanie zażegnana w interesujący sposób opowie sama autorka. I co ciekawe, tytuł powieści wcale nie odnosi się do uroczystości weselnej, ale o tym na stronach książki...
Lektura powieści dostarczy czytelnikowi wiele pozytywnych wrażeń, pozwoli rozkoszować się aromatem potraw włoskiej kuchni, przeniesie w świat pięknych i ciekawych wspomnień, które dla mnie osobiście stanowią o prawdziwej wartości tej książki. Polecam.
Na ile waśnie i urazy sprzed lat mogą zatruć człowiekowi życie?
Jak pogodzić się z faktem, że osoba, którą uważaliśmy za przyjaciela tak naprawdę nie zasługuje na to miano?
Czy można odróżnić fałszywą przyjaźń od tej prawdziwej, wartościowej? Czy za błędy dorosłych powinny płacić następne pokolenia?
Na te i wiele jeszcze innych pytań możemy znaleźć odpowiedź w ciepłej i...
2019-03-06
Frances Mayes zdobyła popularność swoją kultową powieścią pt." Pod słońcem Toskanii", która po trzech latach od premiery doczekała się ekranizacji. Dziś chcę Was zachęcić do sięgnięcia po ostatnią książkę autorki zatytułowaną "Kobiety w blasku słońca".
I tym razem pani Mayes zaprasza swoich czytelników do uroczej Toskanii, gdzie w małym miasteczku San Rocco od kilkunastu lat mieszka Kit Raine - amerykańska pisarka, która przybyła zza oceanu, zakochała się uroczej Italii i zdecydowała zamieszkać tu na stałe. Wraz z nastaniem jesieni do sąsiedniego domu sprowadzają się trzy Amerykanki. Te przesympatyczne kobiety w wieku 60+ wynajmują na cały rok dom nieopodal i chcą korzystać z życia na emeryturze. Susan, Camille i Julia pragną zwiedzać Italię, poznawać jej smaki i zapachy, ale przede wszystkim zdystansować się do dotychczasowego życia pełnego trosk i problemów codzienności.
Villa Assunta z dużym ogrodem wydaje się wprost stworzona dla przedsiębiorczych kobiet, które są zauroczone tym niepowtarzalnym miejscem. Gościnność mieszkańców San Rocco i nowe perspektywy, jakie otwierają się przed każdą z bohaterek stwarzają im możliwość rozpoczęcia zupełnie nowego życia z dala od amerykańskiego południa...
Fabuła bardzo interesująca, ale niestety nie zachwycił mnie styl pisarski autorki. Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia wszystkich bohaterek, czyli czterech kobiet, które zaprzyjaźniają się ze sobą. Oprócz kolejnych rozdziałów poszczególnymi akapitami zaznaczono w treści zmiany wątków, co wiąże się w tym przypadku również ze zmianą narratora. Momentami pojawiał się chaos, przeskoki, tak, że czasem trudno było się zorientować, kto w danej chwili opowiada o wydarzeniach. Do tego duży druk, który paradoksalnie wcale nie ułatwiał czytania. To wszystko sprawiło, że pomimo uroków Italii nie potrafiłam zatracić się w lekturze tej opowieści.
Warto jednak zwrócić uwagę, że z tą dosyć obszerną książką i jej przemiłymi bohaterkami można zwiedzić sporą część Włoch. Poznajemy piękno klimatycznych miast i miasteczek takich jak Wenecja, Florencja, Akwilea, Friula, Palmanova, odbywamy wycieczkę na Capri, delektujemy się prostymi potrawami regionalnej włoskiej kuchni, smakujemy przednie wina i poznajemy sympatycznych i uczynnych mieszkańców. To wszystko sprawia, że zatęskniłam za słoneczną Ilalią. Przyznaję, że jest to największy atut tej powieści.
Przydałaby się jednak gdzieś na początku, lub na końcu książki niewielka poglądowa mapka z naniesionymi nazwami odwiedzanych miejscowości. Łatwiej byłoby odnieść fabułę do rzeczywistości.
Autorka pisze o życiu, które często nas zaskakuje i zmusza do podejmowania trudnych decyzji. Są w nim momenty radosne, są też chwile smutne, z którymi trzeba nam się mierzyć. Jednak nic nie zastąpi prawdziwej przyjaźni, wsparcia, zrozumienia, albo choćby tylko wysłuchania. Bez względu na wiek, czy sytuację osobistą znajdujmy czas tylko dla siebie, poświęćmy go na spełnianie własnych pragnień, które przez lata być może zagubiły się gdzieś w gąszczu codzienności.
Pomimo wspomnianych wyżej mankamentów "Kobiety w blasku słońca" to wartościowa opowieść, której warto poświęcić swój czas. Ponad sześćset stron pozwoli nam się dłużej delektować urokami, smakami i zapachami Italii. Zachęcam.
Frances Mayes zdobyła popularność swoją kultową powieścią pt." Pod słońcem Toskanii", która po trzech latach od premiery doczekała się ekranizacji. Dziś chcę Was zachęcić do sięgnięcia po ostatnią książkę autorki zatytułowaną "Kobiety w blasku słońca".
I tym razem pani Mayes zaprasza swoich czytelników do uroczej Toskanii, gdzie w małym miasteczku San Rocco od kilkunastu...
TIARY Z KRAJU ORŁÓW
"Tiary z Albanii" to druga część sagi o rzymskich jubilerach. Powieść udało mi się zakupić na targach książki w Warszawie z własnoręczną dedykacją od autorki z czego jestem ogromnie rada. Pani Weronika jest niezwykle sympatyczną i ciepłą osobą. Zdradziła mi nawet, że w jej myślach krystalizuje się już kolejna część historii rodu Azzurrich, a zatem jest na co czekać.
Tytułowe tiary to historyczne, platynowe diademy pochodzące z dworu albańskiego monarchy Zoga Pierwszego. Ambra zakupiła je na aukcji w Nowym Jorku i od początku bardzo chciała poznać ich historię. Co nieco dowiedziała się od swojej ukochanej babci Svevy - miłośniczki pięknej biżuterii i pokazów mody. Jednak aby prześledzić dokładnie dzieje dwóch niemal identycznych tiar oraz odszukać brakujące elementy wysadzane brylantami, których diademy zostały pozbawione przed laty, Ambra musi udać się w kolejne podróże po Europie. Tropy prowadzą do Albanii i do muzeum w Tiranie.
Uwielbiam podróżować razem z Ambrą i Piotrem, spotykać podczas tych ekspedycji wcześniej poznanych bohaterów i poznawać zupełnie nowe osoby. Każdy taki wyjazd to niesamowita przygoda, intrygująca wyprawa w przeszłość dająca możliwość poznawania faktów związanych z jubilerstwem i obrotem klejnotami. Myślę, że każdy, kto choć trochę lubi podróżować razem z bohaterami, przenosić się z miejsca na miejsce, odkrywać nowe zakątki i słuchać fascynujących historii powinien skusić się właśnie na tę sagę.
"Tiary z Albanii" to opowieść, na którą czekałam. Zafascynowana pierwszym tomem wiedziałam, że muszę poznać ciąg dalszy losów rodu Azzurrich. Druga część jednak okazała się słabsza, choć oczywiście z zainteresowaniem śledziłam kolejne etapy odkrywania przeszłości tiar. Czytając tę opowieść miałam wrażenie, jakbym poznawała obszerne fragmenty zaczerpnięte z wikipedii lub innego przewodnika, czy encyklopedii. Nie podobało mi się, że dialogi zostały tak mocno rozbudowane o wyjaśnienia i informacje na temat historii, czy zdarzeń. Być może było tego za dużo, a za mało fabuły, albo zawiodła sama konstrukcja powieści.
Bardzo doceniam pracę, jaką pani Weronika włożyła w przygotowanie tej opowieści. Dbałość o szczegóły i ogrom wiedzy przekazana ustami bohaterów są godne podziwu. Nawet jeśli ktoś nie miał dotąd pojęcia o jubilerstwie, nie interesował się aukcjami biżuterii ani wyrabianiem klejnotów, ma szansę poznać wiele ciekawych szczegółów. Zainteresowały mnie też przepisy na orientalne dania kuchni albańskiej zamieszczone na końcu książki, które zamierzam wypróbować.
"Tiary z Albanii" to kolejna opowieść, w której losy bohaterów splatają się z drogocenną biżuterią. Znów możemy wędrować po Europie (i nie tylko) rozkoszując się klejnotami i odrobiną luksusu. Mamy możliwość odkrywania zagadek z przeszłości, które dostarczają sporo emocji. Ta powieść daje szansę na niebanalną przygodę w bardzo dobrym towarzystwie. Jeśli zatem odpowiadają Wam takie klimaty, to zapraszam serdecznie na strony sagi o rzymskich jubilerach.
TIARY Z KRAJU ORŁÓW
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Tiary z Albanii" to druga część sagi o rzymskich jubilerach. Powieść udało mi się zakupić na targach książki w Warszawie z własnoręczną dedykacją od autorki z czego jestem ogromnie rada. Pani Weronika jest niezwykle sympatyczną i ciepłą osobą. Zdradziła mi nawet, że w jej myślach krystalizuje się już kolejna część historii rodu Azzurrich, a zatem jest...