-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2021-09
2021-02
Grenlandia opisana przeżyciami różnych ludzi - rodowitych Grenlandczyków oraz ludzi, którzy żyją tam z wyboru. Kalejdoskop spojrzeń, emocji, różnorodności, dramatów, łez, ale także przebaczenia i dumy. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie jedna sprawa, na którą nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi. Grenlandia to obszar geograficznie amerykański, politycznie europejski, a dokładnie należący do Danii. I ta Dania, to taka zła siostra, która wie lepiej. Kolonie nadal istnieją a w koloniach żyją ludzie, posiadający swoją tożsamość, przywiązanie do tradycji, swoją historię.... trzeba przeczytać.
Grenlandia opisana przeżyciami różnych ludzi - rodowitych Grenlandczyków oraz ludzi, którzy żyją tam z wyboru. Kalejdoskop spojrzeń, emocji, różnorodności, dramatów, łez, ale także przebaczenia i dumy. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie jedna sprawa, na którą nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi. Grenlandia to obszar geograficznie amerykański, politycznie europejski, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-28
Najsłabiej wypada tu Armenia. W Azerbejdżanie Autor mieszkał 5 lat i to się czuje. Autor opowiada swoją historie a nie przekazuje to co przeczytał. Gruzję znam wiec wiem o czym mowa, ale to już nie to samo co Azerbejdżan. A Armenia? Oceńcie sami. Książka jest fantastyczna.
Najsłabiej wypada tu Armenia. W Azerbejdżanie Autor mieszkał 5 lat i to się czuje. Autor opowiada swoją historie a nie przekazuje to co przeczytał. Gruzję znam wiec wiem o czym mowa, ale to już nie to samo co Azerbejdżan. A Armenia? Oceńcie sami. Książka jest fantastyczna.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03
Jest to opis przeżyć autora podczas pracy przy kręceniu jakiegoś materiału. Nie jest to więc przewodnik, ale nie jest to też pamiętnik. Autor nie skupia się na sobie, a na tym co lub kto go otacza, dlatego też można się kilku ciekawych o Skandynawii rzeczy dowiedzieć, co uważam za dużą zaletę Krainy Zimnolubów. Wolę dowiedzieć się jednej czy dwóch rzeczy o danym kraju, regionie, ludziach, przeczytać kilka przygód - tu opisanych całkiem sprawnym piórem, niż nie dowiedzieć niczego o wymienionych wyżej tematach, jednak wiele o samym autorze, który kreuje się na maczo i na dwustu stronach katuje czytelnika swoimi refleksjami. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie za co dorzucam kolejną gwiazdkę, dobijając do mocnej 6-ki.
Jest to opis przeżyć autora podczas pracy przy kręceniu jakiegoś materiału. Nie jest to więc przewodnik, ale nie jest to też pamiętnik. Autor nie skupia się na sobie, a na tym co lub kto go otacza, dlatego też można się kilku ciekawych o Skandynawii rzeczy dowiedzieć, co uważam za dużą zaletę Krainy Zimnolubów. Wolę dowiedzieć się jednej czy dwóch rzeczy o danym kraju,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
Podobała mi się. Aczkolwiek, niektóre opisy uważam za zbędne. Trochę krótsza byłaby jeszcze lepsza. Bardzo fajne opisy kilku historii, które miały miejsce na Svalbardzie są świetnym uzupełnieniem (np. historia Galiny czy norweskich mężczyzn, którzy pomarli od konserw...). Najfajniejsze jest jednak to, jak książka oddaje klimat życia na Spitsbergenie. Jak jest noc polarna i jest to nużące i ciężkie, to czyta się w taki sam sposób (co w tym przypadku nie jest wadą). Jak wstaje w końcu słońce to czytelnik przebudza się jakby z zimowego snu, czuć że wraca życie. jak zaczynają lodować samoloty, to czuje się napływ świeżych wieści, ludzi i td. Naprawdę ciekawa pozycja.
Podobała mi się. Aczkolwiek, niektóre opisy uważam za zbędne. Trochę krótsza byłaby jeszcze lepsza. Bardzo fajne opisy kilku historii, które miały miejsce na Svalbardzie są świetnym uzupełnieniem (np. historia Galiny czy norweskich mężczyzn, którzy pomarli od konserw...). Najfajniejsze jest jednak to, jak książka oddaje klimat życia na Spitsbergenie. Jak jest noc polarna i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05
Nawet jeśli ktoś nie jest gawędziarzem, może ciekawie opowiedzieć swoje przygody. Jednak szczegółowe rozpisanie takich przygód na ponad 170 stronach to zupełnie coś innego. Przeczytałem już kilka książek urlopowiczów i książki te mają wspólną cechę, niczego ciekawego na temat opisywanego kraju dowiedzieć się z nich nie da. Wiele natomiast dowiedzieć się można o autorach. W tym przypadku jest podobnie. Wiele dowiedziałem się o Dragonie (auto, którym bohaterowie podróżowali po Maroku), głównych uczestnikach wyprawy (czyli autorce i jej mężu) i kilku innych rzeczach. O samym Maroku nie dowiedziałem się niczego. Jeżeli zamysłem autorki, było przekazanie w jaki sposób zorganizować sobie wyprawę życia, to także niewypał. Osobom, które korzystały wcześniej z biur podróży, ta książka nie pomoże przesiąść się do Dragona. Jako czytelnikowi nie dane mi było przeżyć tej przygody razem z autorką. A szkoda, bo podekscytowany ton narracji i zakres tej eskapady świadczą o bardzo udanej wyprawie.
Nawet jeśli ktoś nie jest gawędziarzem, może ciekawie opowiedzieć swoje przygody. Jednak szczegółowe rozpisanie takich przygód na ponad 170 stronach to zupełnie coś innego. Przeczytałem już kilka książek urlopowiczów i książki te mają wspólną cechę, niczego ciekawego na temat opisywanego kraju dowiedzieć się z nich nie da. Wiele natomiast dowiedzieć się można o autorach. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo fajny poradnik.
Czy dobry? Czas pokaże i przebyte kilometry:)
Na razie - bardzo pozytywne wrażenie.
Bardzo fajny poradnik.
Czy dobry? Czas pokaże i przebyte kilometry:)
Na razie - bardzo pozytywne wrażenie.
2018-04
Przyznam, że początek zapowiadał, że powędruję z autorką przez Islandię. Niestety tak się nie stało. Czym dalej, tym było gorzej, przede wszystkim nudniej.
Moim zdaniem opisywanie Islandii słowotokiem z magazynów wnętrzarskich jest zabiegiem chybionym (autorka współpracuje min. z magazynem Dom i Wnętrze). Islandia jest piękna i to piękno należałoby oddać po prostu, bez zbędnych wodotrysków, bo one tylko rozmydlają to piękno. Dopóki autorka opisywała co widzi, było super. Jak zaczynała komentować to co widzi, było…. hmm….przeciwnie do super. Islandia jest oryginalna, ciekawa. Tak. Ale tu także wodotryski są zbyteczne. Dlatego tak mnie raził ten rozwlekły i sztucznie kpiarski styl, wtrącenia, ubarwienia czy porównania do nie wiadomo czego. Autorka nie wypada w tym naturalnie. To raczej wyuczone i czuje się jakby było na siłę, że taki był plan, a nie potrzeba chwili, aby w danym momencie urozmaicić opowieść, wtrącić coś zabawnego aby po prostu wywołać uśmiech na twarzy czytelnika.
Z drugiej strony, mimo że nie powędrowałem z autorką przez Islandię po lekturze tego co widziała (a nie komentowała) czuję się zachęcony do odwiedzenia tych miejsc. Książka była by bardziej ciekawa, jeśli byłaby o połowę krótsza. Bez problemu zmieściłoby się wtedy to co w niej najlepsze. Poza tym… pojechać na urlop, potem to opisać i wydać w postaci książki…. Bezcenne. I bez względu na to czy opinia jest pozytywna czy negatywna to jednak jest, a to oznacza że ktoś książkę kupił i przeczytał. Jeżeli autorka wybierze się jeszcze w jakiś zakątek świata na urlop, potem go opisze pomijając wygłupy a skupiając się na tym co widzi, ja chętnie taką książkę przeczytam.
Przyznam, że początek zapowiadał, że powędruję z autorką przez Islandię. Niestety tak się nie stało. Czym dalej, tym było gorzej, przede wszystkim nudniej.
Moim zdaniem opisywanie Islandii słowotokiem z magazynów wnętrzarskich jest zabiegiem chybionym (autorka współpracuje min. z magazynem Dom i Wnętrze). Islandia jest piękna i to piękno należałoby oddać po prostu, bez...
2018-08
Miał facet dość ślęczenia w biurze. Miał facet dość braku perspektyw. Chciał zmienić swoje życie. Wymyślił więc na to sposób. Pojechał na Alaskę i mieszkał tam przez rok a książka jest zapisem jego przeżyć.
Nie ma tu herosów, supermenów. Jest człowiek, który chce zmienić swoje życie i przeżyć rok w dziczy. Tą dzicz zna tylko teoretycznie. Ale spotyka na swojej drodze tubylców, którzy z jakichś powodów postanawiają mu pomóc. Facet jest szczery w tym co robi, jest konsekwentny, zagubiony, czerpiący garściami wiedzę od mieszkańców Alaski, nieszczęśliwy bo tęskni za rodziną i szczęśliwy – bo pomimo trudności – małymi krokami realizuje postawione przed sobą zadania. Jest prawdziwy. To niezaprzeczalny atut głównego bohatera. Ma też ważną cechę, która pozwala mu przetrwać, pokorę. Pewnie też, dlatego nawiązuję takie przyjaźnie z mieszkańcami alaskańskiego miasteczka.
Niektóre historie opisane na kartkach książki są tak naiwne, że można zastanawiać się co facet wypisuje. Ale to nadaje im realizmu. Życie to nie film, gdzie musi być widowisko. Co jeszcze? Na pewno krajobraz. W ogóle Alaska opisana jest tu ciekawie, bo surowo, bez przebarwień. Jest dzika i okrutna, ale piękna. Całość czyta się świetnie. Facet miał niesamowite szczęście, że spotkał takich ludzi na swojej drodze. Takich ludzi, nie spotka się w miastach, na osiedlach, w kinach czy bibliotekach. To ludzie żyjący z dala od takich miejsc. Żyjący zgodnie z naturą: z jej rytmem i z jej zasadami w miejscach, które my zazwyczaj nazywamy końcem świata. To ludzie, który mogą pomóc przetrwać takim żółtodziobom jak Guy Grieve – pod warunkiem, że będzie im się chciało. Oni, są także ważnymi postaciami w tej książce, może nawet ważniejszymi niż sam autor.
Nie ma tu emocji z kinowych produkcji, więc jeśli szukacie tego typu rozrywki, nie zabierajcie się za czytanie. Jeśli chcecie poczytać o relacjach międzyludzkich, emocjach, sztuce przetrwania i paru jeszcze rzeczach, chwytajcie za nią od razu. Dowiecie się przy okazji o fajnych rzeczy o Alasce.
Miał facet dość ślęczenia w biurze. Miał facet dość braku perspektyw. Chciał zmienić swoje życie. Wymyślił więc na to sposób. Pojechał na Alaskę i mieszkał tam przez rok a książka jest zapisem jego przeżyć.
Nie ma tu herosów, supermenów. Jest człowiek, który chce zmienić swoje życie i przeżyć rok w dziczy. Tą dzicz zna tylko teoretycznie. Ale spotyka na swojej drodze...
2018-12
2019-01
Moja kolejna książką o Maroku i kolejny strzał w przysłowiową dziesiątkę. Piękna książka. Można o niej pisać z zapartym tchem, bez końca. Główny wątek to remont domu, niby nic ale wokół tego wątku, dzieje się zderzenie dwóch kultur. Kopalnia wiedzy o arabskich klimatach, wierzeniach i o samym Maroku oczywiście. Trochę o islamie a także spojrzeniu na terroryzm i religijnych fanatyków. Wszystko podane z humorem i smakiem. Ważnym bohaterem tej opowieści jest też żona głównego bohatera. Jak ona to wszystko wytrzymała !!! A na koniec.... no ale tego już nie będę zdradzał. Zachęcam do lektury.
Muszę też zwrócić uwagę na autora. Thahr Shah jest afgańsko-angielskim pisarzem, dziennikarzem i dokumentalistą. Ma lekkie pióro a książka jest zapisem jego przeżyć z okresu przeprowadzki do Casablanki w której obecnie mieszka. Facet naprawdę jest świetny i ma dużo do powiedzenia. To nie jest zapis tygodniowej przygody w Maroku i opis kultury wyciągnięty z przewodników turystycznych. Wyczytałem też, że jest druga część tej przygody pt. In Arabian Nights. Mam nadzieję, że ukaże się także w polskim tłumaczeniu.
Aby jakoś sensownie zamknąć moje zachwyty nad Domem Kalifa, napiszę na koniec tylko tyle: jest to książka, którą z czystym sumieniem podarowałbym przyjacielowi w prezencie.
Moja kolejna książką o Maroku i kolejny strzał w przysłowiową dziesiątkę. Piękna książka. Można o niej pisać z zapartym tchem, bez końca. Główny wątek to remont domu, niby nic ale wokół tego wątku, dzieje się zderzenie dwóch kultur. Kopalnia wiedzy o arabskich klimatach, wierzeniach i o samym Maroku oczywiście. Trochę o islamie a także spojrzeniu na terroryzm i religijnych...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to